Śmierć Stalina we wspomnieniach mieszkańców ZSRS i Polski
„Serce towarzysza i natchnionego kontynuatora woli Lenina, wodza i wychowawcy partii komunistycznej i narodu radzieckiego Józefa Wissarionowicza Stalina przestało bić. Śmierć towarzysza Stalina stanowi ogromną stratę dla ludzi pracy państwa radzieckiego i całego świata. Wiadomość o jego śmierci odciśnie się boleśnie w sercach robotników, kołchoźników i wszystkich ludzi pracy w naszej ojczyźnie, w sercach żołnierzy naszej niezwyciężonej armii i marynarki wojennej, w sercach tysięcy ludzi pracy w krajach całego świata”. Tak brzmiał fragment oficjalnego komunikatu radiowego, który został nadany rankiem 6 marca 1953 r. Żal, który zapowiadał, w przypadku wielu mieszkańców ZSRS okazał się prawdziwy i nietajony. Poeta Jewgienij Jewtuszenko wspominał: „Jakiś paraliż ogarnął kraj. Ludzie poczuli się zagubieni i zdezorientowani, gdy jego już nie było. Cała Rosja szlochała. Ja też. Szlochaliśmy szczerze. To były łzy smutku i być może też strachu przed dniem jutrzejszym”.
Ludmiła Aleksiejewa, znana działaczka na rzecz praw człowieka z czasów Breżniewa, w chwili śmierci Stalina miała 26 lat i uczyła w liceum. „Wybuchłam płaczem. Płakaliśmy, bo nie widzieliśmy nadziei, bo nie mieliśmy racjonalnego sposobu, aby przewidzieć, co z nami będzie; płakaliśmy, bo czuliśmy, że pewna epoka się skończyła”. Śpiewaczka Galina Wiszniewska, która dopiero co dostała się do Bolszoj, ulubionego teatru operowego Stalina, też pogrążyła się w rozpaczy: „Życie się skończyło. Naród ogarnięty był paniką, dezorientacją i strachem przed nieznanym. Przez trzydzieści lat słyszeliśmy na okrągło: Stalin, Stalin, Stalin…”. Fizyk Andriej Sacharow dobrze pamiętał strach, który ogarnął ludzi: „Ludzie się bali, że sytuacja się pogorszy, ale jak mogła się jeszcze pogorszyć? Niektórzy, także ci, którzy nie żywili żadnych złudzeń co do Stalina i reżimu, bali się ogólnego załamania, bratobójczego konfliktu, nowej fali masowych represji, a nawet wojny domowej”. Poeta Jewtuszenko miał rację: „Cała Rosja szlochała” – niektórzy ze smutku, inni ze strachu, a jeszcze inni – z radości.
Szczególną radość odczuwali więźniowie łagrów. Sam komunikat o chorobie Stalina wprawił ich w stan euforii. Pisarz Lew Razgon, który odbywał wówczas karę osiemnastoletniego więzienia, wspominał: „Pojąłem to tego marcowego dnia, gdy nagle przez obozowe kołchoźniki usłyszeliśmy samą muzykę poważną – Bacha, Händla, Beethovena – a potem nadano komunikat o stanie zdrowia. Pobiegliśmy wszyscy do obozowej lecznicy […], trzęsąc się z niecierpliwości. Medycy naradzali się jakieś dwadzieścia minut, a potem wyszedł naczelny lekarz. To był profesor, człowiek bardzo wykształcony. Uśmiechnął się szeroko i powiedział: «Chłopaki, ten skurwysyn jest skończony. Nie ma dla niego nadziei». Zaczęliśmy się całować”.
Joseph Szcholmer, więzień łagru na Workucie, tak opisywał w swoich pamiętnikach reakcję na śmierć Stalina: „Kiedy wreszcie radio ogłosiło, że już go nie ma, widziałem brodatych mużyków [mężczyzn], którzy ze łzami w oczach klękali i modlili się. Pewien Gruzin powiedział: «Już 19 lat jestem w tym łagrze, a nigdy nie otrzymałem wiadomości tak dobrej jak ta»”. Wybuchy radości zdarzały się także ludziom przebywającym na wolności. Szczegóły znamy ze wspomnień albo z akt służb bezpieczeństwa, które przez miesiące ścigały tych, którzy okazali zadowolenie ze śmierci Stalina. Pewien pijany mężczyzna otwarcie mówił w tramwaju: „Cóż za piękny dzień […]. O jedną świnię mniej. Teraz sobie pożyjemy”. Inny mężczyzna podarł portret Stalina, mówiąc: „Nie muszę już na ciebie patrzeć”. Pracownik kina krzyczał: „Stalin umarł, hurra!”. Pewnemu robotnikowi wymsknęło się: „Ciemne, niepiśmienne głąby też mają wylewy do mózgu”. Inny ogłaszał: „Dziś mam święto i się urżnę”. Szczególne zdumienie wywołały słowa dyrektora placówki domu towarowego, który w obecności dwustu osób oświadczył: „Straciliśmy naszego drogiego, ukochanego wroga”. Pewna licealistka podczas zgromadzenia żałobnego we Lwowie szepnęła: „A niech zgnije”. Podobnych reakcji było znacznie więcej. Większość ludzi, których na nich przyłapano, skazano na dziesięć lat więzienia.
A jak na tę wieść zareagowano w Polsce? Reakcje były podobne – od strachu i niepokoju po euforyczną radość. Oto kilka głosów z tamtych czasów:
Jan Nowak‑Jeziorański: „Kult krwawego tyrana, sprawcy rozbioru Polski, mordu katyńskiego i tragedii Powstania Warszawskiego osiągnął bezpośrednio po jego śmierci punkt szczytowy. Lepiej nie wymieniać znanych nazwisk pisarzy, publicystów, artystów prześcigających się wzajemnie w żałobnych hymnach pochwalnych i płaszczących się w pośmiertnych hołdach”.
Pewna mieszkanka Łodzi w liście: „Komunikat o chorobie Stalina J. Tak się tym przeraziłam, że nie mogę się uspokoić. Jestem zupełnie sama w domu. Andrzej ma studium wojskowe i nie ma się z kim tą wiadomością podzielić. Czuję, że powinnam teraz jeszcze wydajniej pracować, zmęczenie i znużenie zupełnie mnie opuściło”.
Z pamiętnika ucznia olsztyńskiej szkoły: „Wiesz, u nas w budzie wczoraj była żałobna akademia, na której trudno było zauważyć chociażby jedną gębę smutną. Każdy drwiąco uśmiechnięty i wesołą minę miał, bo jego śmierci opłakiwać dla nas nie ma za co”.
Leon Kruczkowski, prezes Związku Literatów Polskich: „Kochaliśmy Go, jak Ojca i jak Przyjaciela. Jego czyny należą do historii, której maleńką cząstką jest i nasze życie, ale Jego myśli, Jego słowa, Jego książki były i są także naszym dobrem osobistym, światłem codziennym dla naszych umysłów i ożywczym źródłem wiary dla naszych serc”.
Józef Mortinek, kolejarz: „To był nasz wielki przyjaciel, wielki wódz i dobrze nas prowadził. Bardzo boli, że odszedł. Będzie zawsze sztandarem naszej walki o pokój i szczęście. A walka trwa”.
Teodor Marchlewski, rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego: „Geniusz Stalina opromieniał naukę, uskrzydlił ją, wytyczył jej nowe szlaki rozwoju. Nieoceniony jest wkład towarzysza Stalina w rozwój ekonomii, językoznawstwa, biologii, fizjologii, fizyki i innych dziedzin nauki. Wnikliwe studiowanie Jego dzieł pomoże nauce w rozwiązaniu trudnych problemów”.
Odezwa PZPR z 7 marca: „Z imieniem Stalina, uzbrojeni w jego naukę, łamiąc opór wrogów i zacieśniając więź braterstwa z narodami ZSRR kroczymy zwycięsko naprzód pod przewodem klasy robotniczej i jej partii do ugruntowania naszej niepodległości, pokoju i socjalizmu”.
Mieszkanka Olsztyna w liście: „Ciekawa jestem, czy dobrze się czujesz po tak przykrej wiadomości o śmierci dziadka, bo my to ½ litra zmarnowali na to konto”.
Studentka medycyny: „Stalin jest ciężko chory, to o mało bym nie skoczyła do góry, ale niestety byłam na oddziale, więc nie mogłam. Tak się cieszę, że już nie wiem, co robić”.
Z listu zarekwirowanego przez Urząd Bezpieczeństwa: „Tu w Sandomierzu większość ludzi czuje tak samo tą stratę jak i ja. Nawet jedną babę ponoć zamknęli z tego powodu, że wyraziła swój «żal» na głos. Powód tego strapienia nadszedł tak nagle i taki szybki miała przebieg ta choroba, że aż przyjemnie było słuchać biuletynów lekarskich”.