Filozofia Mickiewicza
Mickiewicz cenił przede wszystkim uczucie. Podkreślał wagę nie abstrakcji filozoficznych, „prawd martwych”, ale znaczenie „prawd żywych”, tj. tych, które spełnić mogą się w czynie, a źródło ich bije w sferze emocji. Rozum sytuuje się na antypodach uczucia, wręcz osłabia czucie i w ten sposób przeszkadza urzeczywistnianiu „prawd żywych”. Motywy takich przekonań pojawiły się już w
Balladach i romansach, zwłaszcza w istotnym tu utworze Romantyczność, gdzie przeciwstawione zostały porządek serca i porządek rozumu:
Czucie i wiara silniej mówi do mnie
Niż mędrca szkiełko i oko.
Martwe znasz prawdy, nieznane dla ludu,
Widzisz świat w proszku, w każdej gwiazd iskierce.
Nie znasz prawd żywych, nie obaczysz cudu!
Miej serce i patrzaj w serce!
Mickiewicz pragnął przemiany i wolności dla siebie i dla swego kraju. Obok mocnego przekonania o sile uczucia, wierzył też, że naród potrzebuje wieszcza‑proroka, nawołującego do odnowy duchowej i zwiastującego nowy etap w dziejach ludzkości. Wierzył, podobnie jak Towiański, że na przemianę taką ma istotny wpływ sam Bóg, który działać może przede wszystkim przez swojego wysłannika. Kiedyś takim posłańcem był Jezus Chrystus. Teraz świat potrzebuje kolejnego wybawcy. Filozoficzną koncepcję proroka i związanej z jego osobą nadziei na odbudowę ojczyzny znajdujemy w III części
Dziadów. Swe poglądy na ten temat wykłada Mickiewicz zwłaszcza w Wielkiej Improwizacji i Widzeniu księdza Piotra. W tych fragmentach Dziadów pojawiają się postaci, które dzięki duchowej mocy mogą wpłynąć na podniesienie moralne narodu, a wraz z tym – na przywrócenie wolności. Pierwszy z bohaterów – Gustaw‑Konrad – pragnie, by Bóg namaścił go i podzielił się
z nim władzą: dał mu rząd nad duszami Polaków. Do roli wodza nadaje się on szczególnie, gdyż jego uczucie ma ogromną siłę. To ono pozwoli mu w przyszłości doprowadzić naród do szczęścia:
Chcę go dźwignąć, uszczęśliwić,
Chcę nim cały świat zadziwić.
Brakuje mu tylko odpowiedniej władzy, której się domaga od Boga:
Jeśli mnie nad duszami równą władzę nadasz,
Ja bym mój naród jak pieśń żywą stworzył,
I większe niźli Ty zrobiłbym dziwo,
Zanuciłbym pieśń szczęśliwą!
Ponieważ Stwórca milczy, Konrad próbuje bluźnierczych argumentów:
Kłamca, kto Ciebie nazywał miłością,
Ty jesteś tylko mądrością.
Mądrość, która w systemie Hegla, skrajnego racjonalisty, była podstawową wartością, w myśli Mickiewicza przestaje pełnić taką rolę. Konrad może poznać Boga nie mocą rozumu, ale siłą serca. Sam się tym chwali:
I dojdę po promieniach uczucia – do Ciebie!
I zajrzę w uczucia Twoje […].
Uznawszy, że Stwórcy brakuje miłości, zapowiada walkę z Bogiem‑Mądrością. Jego szczególną bronią jest właśnie moc serca:
Ja wydam Tobie krwawszą bitwę niźli Szatan:
On walczył na rozumy, ja wyzwę na serca.
Konrad wierzy też, że „uczucie spali, czego myśl nie złamie”. Ostatecznie jednak pogrąża się w bluźnierstwie i niewiele brakuje, by został potępiony na wieki.
Z kolei drugi ważny bohater, ksiądz Piotr, z pokorną modlitwą zwraca się do Boga
i w swym
Widzeniu doznaje pociechy oraz nadziei wybawienia Polski i świata. Przeczuwa nadejście tajemniczego wysłannika, który staje się niczym „wskrzesiciel narodu”, „namiestnik wolności na ziemi widomy”:
Z matki obcej; krew jego dawne bohatery,
A imię jego będzie czterdzieści i cztery.
W
Widzeniu księdza Piotra, poza proroctwem, znajdują się również mesjanistyczne elementy filozofii Mickiewicza. Podobnie jak Hegel, polscy mesjaniści wierzyli
w ewolucyjny rozwój dziejów. W filozofii Hegla u końca łańcucha ewolucji stanęło państwo pruskie, dla mesjanistów końcem tym byli Słowianie, a ściślej: Polacy. Pośród mesjanistów zwłaszcza Cieszkowski, a także poeta Zygmunt Krasiński uważali, że Polska już ze swej natury i na mocy swoich dziejów jest przeznaczona do odegrania roli Mesjasza narodów. Mickiewicz inaczej: widział – w
Dziadach oczami księdza Piotra – męczeństwo Polaków przypominające mu ukrzyżowanie Chrystusa. Jednak był przekonany, że nie wystarczy samo cierpienie, by spełnić rolę Zbawcy względem innych narodów. Poeta‑filozof przypisywał ogromną rolę czynnikowi moralnemu, który musi rozwinąć w sobie naród polski, by duchowo podnieść całą ludzkość.