Piotr Bartula
Zagadka moralnej przemiany
Optymistyczne założenie
Na użytek obranego tematu przyjmuję względnie optymistyczne założenie, że człowiek ulega niekiedy demoralizacji, ale równie często moralnej naprawie. Odrzucam tym samym koncepcję mechanicznej pomarańczy jako jedynego sposobu wymuszania społecznie pożądanej przemiany, zakładającą, że włóczędzy, złodzieje, alkoholicy, prostytutki są umysłowo, społecznie i moralnie bezwartościowi, biologicznie zdegenerowani, bandyci zaś to urodzeni i notoryczni przestępcy o złej chemii mózgu.
Przeciwnie: ich przykłady dowodzą, że natura ludzka bywa nieprzewidywalna i okrutna, a nienawiść wiodąca do zła i zbrodni jest objawem ludzkiej wolności. Jednak nawet najwięksi nienawistnicy, złośliwcy, zawistnicy są nie tylko wściekłymi biesami o złej chemii mózgu, lecz zarazem ludźmi ze stłumionymi uczuciami, niekiedy niezwykłymi osobowościami, godnymi bohaterów Szekspira. Są też estetycznie, moralnie i poznawczo fascynujący, ich poczynania pozwalają bowiem wejrzeć w głąb ludzkiej tożsamości i dowiedzieć się, co motywuje człowieka do makabrycznych czynów.
Nie jest łatwo uwierzyć w filozoficzną opinię o zawsze możliwej konwersji człowieka na dobro. W jej myśl nie byliby całkiem źli znani kandydaci do „Nobla nienawiści”: ani terrorysta Carlos, ani ciepiący na niespełnienie marzenia o społecznym awansie Charles Manson, ani absolwent Sorbony – Pol Pot, ani Klaus Barbie, znany jako rzeźnik z Lyonu, ani tym bardziej urzędnik niemiecki z okresu drugiej wojny światowej, Adolf Eichmann. Zdolny do nawrócenia byłby też bohater walki (z dziećmi) o lepszy świat, Anders Breivik.
Tylko takie idealistyczne założenie tłumaczy sens terminu „zagadka”, zaproponowanego w tytule artykułu. Nie ma bowiem w gruncie rzeczy żadnych rozumnych argumentów na rzecz moralnej przemiany ludzi formowanych przez uczucie trwałej nienawiści. Biorąc pod uwagę mijające dni i noce uzależnienia od niszczącego wszystko uczucia, nie ma żadnych rozumnych przesłanek, że przyszłe dni będą inne, lepsze. Każdy kolejny dzień, doba, tydzień, miesiąc to prawdopodobieństwo zmniejsza… zbliża do zera. Możliwość moralnej przemiany człowieka opiera się zatem na paradoksalnym zaleceniu: nie masz żadnych szans, aby stać się lepszym, ale i te należy wykorzystać.
Pouczający przykład Karli Tucker
Wolna i zarazem dobra wola jest więc cudem w granicach nieuchronności i determinizmu. Trzymając się tych „cudownych” kategorii moralnych, podam jeden, dosyć problematyczny, ale pouczający przykład, ilustrujący problemy wokół dylematu moralnej przemiany człowieka. Głośny był swego czasu przypadek Karli Tucker, która – będąc w stanie silnego wzburzenia – zabiła czekanem dwie osoby w celu zdobycia motocykla. Czternaście lat od popełnienia zbrodni (w roku 1998) wykonano na niej wyrok śmierci orzeczony w Teksasie.
O ile mi wiadomo, młoda Karla Tucker była osobą pozostającą w licznych konfliktach z otoczeniem. W szkole lubiła się bić i była bita, źle reagowała na alkohol i narkotyki, chociaż nie była nieodwracalną narkomanką. Przed zabójstwem zażywała jakieś środki psychoaktywne, nie tracąc jednak w opinii biegłych psychologów poczytalności. Nie wykluczono, że do przestępczego czynu popchnęła ją utrata sensu życia po wykryciu zdrady kochanka. Byłaby to może nienawiść przeniesiona na wszystkie „szowinistyczne męskie świnie” – reprezentantów niewiernego kochanka. Skoro jego nie ma, to ci, których zaatakowała, ponieśli odpowiedzialność.
W trakcie czternastu lat procesu, badań psychologicznych i apelacji, które wynikały z jej trwałej i niezmiennej woli życia, Karla Tucker przechodziła liczne korzystne metamorfozy. Odbyło się to bez większej pomocy psychoterapeutycznej; wystarczyło, że w hierarchii więziennej wspólnoty zdobyła pozycję, szacunek i przyjaciół. Nie można wykluczyć, że jej socjalna przemiana nastąpiła wskutek odnalezienia odpowiedniej grupy społecznej, w której czuła się na swoim miejscu.
Sęk w tym, że była to wspólnota więźniów. Nie można wykluczyć, że dla niektórych osób właściwą grupą są właśnie więźniowie, tak jak dla innych są to kibice, a dla zgromadzonych na konferencji o nienawiści – kulturalni naukowcy. Wielu jednak ludzi być może całe życie spędzi na poszukiwaniu właściwej dla siebie wspólnoty, nigdy jej nie znajdując. Jedni sobie z tym radzą lepiej, inni gorzej.