Jakie są czarownice?
zapoznasz się z prezentacją na temat motywu wiedźmy i czarownicy w literaturze i kulturze;
dokonasz selekcji informacji;
scharakteryzujesz Białą Czarownicę na podstawie fragmentu „Opowieści z Narnii”;
wyrazisz własny sąd o postaci;
zgromadzisz przymiotniki, zwroty, wyrażenia, frazeologizmy potrzebne do opisu czarownicy;
wykorzystasz zgromadzone słownictwo do opisu czarownicy;
skonstruujesz logiczną, spójną i uporządkowaną wypowiedź na zadany temat;
wskażesz synonimy wyrazu „czarownica”.
Wiedźmy i czarownice to istoty pochodzące z pradawnych wierzeń ludowych. Ich osobliwy wygląd i zachowanie inspirowały wielu pisarzy. W literaturze czarownice można spotkać w baśniach. Zazwyczaj postacie te kojarzone są ze złem i siłami nieczystymi. Na przestrzeni wieków utrwalił się wizerunek czarownicy jako odrażającej kobiety o karykaturalnychkarykaturalnych rysach twarzy, ubranej w ciemne szaty, z charakterystycznymi atrybutamiatrybutami: latającą miotłą i czarnym kotem. Przykładem odmiennego od tradycyjnego wizerunku czarownicy jest Biała Czarownica w Opowieściach z Narnii Clive'a Staplesa LewisaClive'a Staplesa Lewisa, która jest ubraną na biało piękną, wyniosłą i podłą kobietą. Jej pierwowzorem była Królowa Śniegu, czarownica z baśni Hansa Christiana Andersena.
Zapoznaj się z prezentacją multimedialną, a następnie wykonaj polecenia.
Wybierz najbardziej przerażającą – twoim zdaniem – czarownicę spośród tych, o których mowa w prezentacji. Zastanów się i odpowiedz, jakie jej cechy wzbudzają twój lęk.
Na podstawie prezentacji zbierz przykłady i uzasadnij, że wizerunek czarownicy w kulturze i tekstach literackich kojarzony jest z brzydotą i złem.
Odszukaj w dostępnych źródłach inne niż przedstawione w prezentacji wizerunki czarownicy.
Na podstawie prezentacji wymień czynności i działania, o jakie oskarżano kobiety uznane za czarownice.
Jakie kobiety uznawano za czarownice? Uzupełnij zdanie.
W dawnych czasach o czary podejrzewano najczęściej:
Opowieści z Narnii. Lew, Czarownica i stara szafaRaz jeszcze rozejrzał się wokoło i doszedł do wniosku, że to miejsce nie bardzo mu się podoba, wobec czego już postanowił wracać do domu, gdy nagle, gdzieś daleko w lesie, odezwał się dźwięk dzwoneczków. Nasłuchiwał, a dzwonki przybliżały się i przybliżały, aż w końcu zza drzew wyskoczyły sanie zaprzężone w dwa reny.
Reny były wielkości szetlandzkich kucykówszetlandzkich kucyków, a sierść miały tak białą, że w porównaniu z nimi nawet śnieg wydawał się szary. Ich rozgałęzione rogi były pozłacane i kiedy zalśniło na nich słońce, zapłonęły żywym ogniem. UprzążUprząż była zrobiona ze szkarłatnejszkarłatnej skóry i przyozdobiona dzwoneczkami. Na koźle siedział przysadzisty karzeł, który z pewnością nie miałby nawet metra wysokości, gdyby stanął wyprostowany. Ubrany był w kożuch z polarnego niedźwiedzia, a na głowie miał czerwony kaptur z długim, zwisającym nisko pomponem. Obfita broda spływała mu aż na kolana, pełniąc funkcję czegoś w rodzaju pledupledu chroniącego przed zimnem. Za nim, na podwyższeniu pośrodku sań, siedziała zupełnie inna postać: wysoka pani, bardziej wysoka niż najwyższa kobieta, jaką Edmund kiedykolwiek widział. Pani również była przykryta białym futrem, w prawej ręce trzymała długą, prostą laseczkę, a na głowie miała złotą koronę. Jej twarz była biała - nie zwyczajnie blada, lecz zupełnie biała, jak śnieg lub papier, lub wata cukrowa, tylko wargi płonęły jaskrawą czerwienią. Była to twarz piękna, lecz dumna, zimna i surowa.
Zbliżające się do Edmunda sanie wyglądały naprawdę cudownie: dzwoneczki dzwoniły, karzeł strzelał z bata, a śnieg wzbijał się w powietrze po obu stronach.
- Zatrzymaj się! - powiedziała pani i karzeł ściągnął lejce tak ostro, że reny prawie przysiadły na śniegu. Potem wyprostowały się i potrząsały gniewnie łbami, parskając głośno, a w mroźnym powietrzu ich szybkie oddechy zamieniały się w gęstą parę.
- A kimże ty jesteś? - zapytała pani, spoglądając surowo na Edmunda.
- Ja... ja... nazywam się Edmund - wyjąkał chłopiec. Wcale nie podobał mu się sposób, w jaki na niego patrzyła.
Pani zmarszczyła brwi.
- I w ten sposób odzywasz się do swojej królowej? - zapytała, patrząc na niego jeszcze bardziej surowo.
- Proszę o wybaczenie, wasza królewska wysokość, nie wiedziałem...
- Nie znasz królowej Narnii?! - krzyknęła pani. - Ha! Zaraz poznasz nas lepiej. Ale pytam raz jeszcze: kim jesteś?
- Niech mi wasza królewska wysokość wybaczy - wyjąkał Edmund […].
Powstała ze swojego siedzenia i spojrzała Edmundowi prosto w twarz. Jej oczy zapłonęły dziwnym blaskiem, a ręka uniosła różdżkę. Edmund czuł, że za chwilę stanie się coś strasznego, ale nie był w stanie ruszyć się z miejsca. Ale kiedy już pogodził się ze swoim losem, królowa nagle jakby zmieniła zamiar.
- Moje biedne dziecko - odezwała się do niego zupełnie innym tonem - chyba bardzo zmarzłeś, prawda? Chodź tutaj i usiądź ze mną w saniach, a ja otulę cię futrem i trochę sobie porozmawiamy.
Trudno powiedzieć, żeby ten pomysł spodobał się Edmundowi, ale nie śmiał być nieposłuszny, więc wspiął się na sanie i usiadł u jej stóp. Pani zarzuciła na niego futro i troskliwie go nim otuliła.
- A teraz może byś się napił czegoś gorącego? - zapytała.
- Tak, bardzo proszę, wasza królewska wysokość - odpowiedział Edmund, szczękając zębami.
Królowa wyjęła z fałd swego płaszcza małą flaszeczkę, wyglądającą jakby była zrobiona z miedzimiedzi. Potem wyciągnęła rękę poza sanie i wylała z flaszeczki kroplę jakiegoś płynu. Przez moment kropla zalśniła w słońcu jak diament, ale gdy tylko spadła na śnieg, coś zasyczało - i oto w tym samym miejscu stał wysadzany drogimi kamieniami kubek z czymś, co parowało w zimnym powietrzu. Karzeł błyskawicznie zeskoczył na ziemię, podniósł kubek, skłonił się i podał Edmundowi z uśmiechem. Nie był to wcale przyjemny uśmiech. Ale gdy tylko chłopiec wypił kilka łyków gorącego płynu, poczuł się od razu lepiej. Dziwny napój nie przypominał niczego, co pił kiedykolwiek przedtem: był słodki, pieniący się i gęsty, a po wypiciu ciepło rozchodziło się momentalnie po całym ciele. [...]
Królowa wylała z buteleczki jeszcze jedną kroplę; tym razem na śniegu pojawiło się okrągłe, przewiązane zieloną wstążeczką pudło, pełne - jak się okazało - najlepszego ptasiego mleczka. Każdy kawałek był słodki i cudownie piankowaty aż do samego środka i Edmund musiał przyznać, że nigdy jeszcze nie jadł czegoś równie wspaniałego. Teraz zrobiło mu się bardzo ciepło i przyjemnie.
Kiedy objadał się ptasim mleczkiem, królowa zadawala mu mnóstwo pytań. [...] Bardzo łatwo wyciągnęła z niego, że ma brata i dwie siostry, że jedna z nich już tutaj była i spotkała fauna oraz że nikt prócz niego i jego rodzeństwa nie ma pojęcia o istnieniu Narnii. Królową interesowało szczególnie to, że jest ich czworo, i wciąż wracała do tego tematu. [...]
W końcu całe ptasie mleczko zostało zjedzone i Edmund wpatrywał się uporczywie w puste pudełko, modląc się w duchu, by go zapytano, czy nie chciałby więcej. Królowa zapewne dobrze wiedziała, o czym Edmund marzy, ponieważ wiedziała też, że jest to zaczarowane ptasie mleczko i że każdy, kto go choć raz skosztuje, będzie chciał wciąż więcej i więcej, tak że mógłby zajeść się na śmierć, gdyby mu na to pozwolono. Ale nie zaproponowała następnego pudełka, tylko powiedziała:
- Synu Adama, tak bardzo chciałabym zobaczyć twoje czarujące rodzeństwo... Czy mógłbyś je do mnie przyprowadzić?
- Spróbuję - odpowiedział Edmund, wciąż spoglądając z żalem na puste pudełko.
- Bo widzisz, jeżeli przyjdziesz tu jeszcze raz, naturalnie razem z nimi, to będę ci mogła dać więcej ptasiego mleczka. Teraz już nie mogę, bo takie czary można zrobić tylko raz. Co innego w moim pałacu...
- A dlaczego nie możemy tam pojechać zaraz? - zapytał Edmund. Kiedy wsiadał do sań, trząsł się ze strachu, że ta wyniosła pani powiedzie go do jakiegoś nieznanego miejsca, z którego nie będzie mógł trafić do domu, ale teraz zapomniał o wszystkim.
- Ach, mój pałac to naprawdę cudowne miejsce - powiedziała królowa. - Jestem pewna, że będzie ci się podobało. Są tam pokoje pełne ptasiego mleczka, a musisz wiedzieć, że nie mam swoich własnych dzieci. Bardzo bym chciała mieć jakiegoś miłego chłopca, którego mogłabym uczynić księciem i który zostałby królem Narnii, kiedy mnie już nie będzie. Jako książę mógłbyś nosić złotą koronę i przez cały dzień zajadać się ptasim mleczkiem. A muszę wyznać, że jesteś najmądrzejszym i najprzystojniejszym młodzieńcem, jakiego dotąd spotkałam. Myślę, że naprawdę mógłbyś zostać księciem pewnego dnia, kiedy przyprowadzisz do mnie swoje rodzeństwo.
- Dlaczego nie teraz? - spytał Edmund. Miał wypieki na twarzy, ślina ciekła mu z ust, a ręce lepiły się od potu. Cokolwiek mogła mówić królowa, nie wyglądał teraz ani mądrze, ani pięknie.
- Och, gdybym cię tam zabrała teraz - powiedziała - nie zobaczyłabym twojego uroczego rodzeństwa. Bardzo pragnę je poznać. Ty będziesz księciem, a później królem, to zrozumiałe. Ale przecież musisz mieć swoich dworzan i baronówbaronów. Twego brata uczynię hrabiąhrabią, a twoje siostry hrabinamihrabinami. [...]
– A teraz popatrz tam - wskazała w przeciwnym kierunku - i powiedz mi, czy widzisz te dwa wzgórza nad drzewami?
- Chyba widzę - odpowiedział Edmund.
- A więc mój pałac leży właśnie między tymi dwoma wzgórzami. Kiedy tu wrócisz następnym razem, musisz tylko znaleźć Latarnię, poszukać tych dwu wzgórz i iść w ich kierunku przez las, a bardzo szybko trafisz do mojej siedziby. Ale pamiętaj: musisz przyprowadzić swoje rodzeństwo. Byłabym bardzo zła, gdybyś przyszedł sam.
- Będę się bardzo starał - odpowiedział Edmund.
- Aha, jeszcze jedna sprawa. Nie musisz im o mnie od razu mówić. To będzie taki nasz mały sekret, dobrze? Zróbmy im niespodziankę. Zaprowadź ich do tych dwu wzgórz, taki mądry chłopiec jak ty na pewno coś wymyśli, aby się zgodzili. A kiedy dojdziecie do mojego zamku, możesz po prostu powiedzieć: „Chodźcie, zobaczymy, kto tu mieszka”, czy coś w tym rodzaju. Jestem pewna, że tak będzie najlepiej. Jeżeli twoja siostra spotkała jednego z faunówfaunów, mogła nasłuchać się o mnie różnych dziwnych rzeczy... złośliwych plotek, które opowiadają, aby się mnie lękano. Fauny nigdy nic mądrego nie mówią, a musisz wiedzieć, że...
- Błagam, och, błagam - przerwał jej nagle Edmund - czy nie mógłbym dostać na drogę choć jednego kawałka ptasiego mleczka?
- Nie, nie - odpowiedziała królowa ze śmiechem - musisz poczekać do następnego razu. - Dała znak karłowi, a kiedy sanie ruszyły, pomachała Edmundowi ręką wołając: - Następnym razem! Następnym razem! Nie zapomnij! Wróć szybko!
Źródło: Clive Staples Lewis [czyt. klajf stejpls luis], Opowieści z Narnii. Lew, Czarownica i stara szafa, tłum. Andrzej Polkowski, Poznań 2004, s. 16–21.
Wymień synonimy wyrazu „czarownica”.
Przypomnij sobie treść lekcji Jak rozpoznać czarownicęJak rozpoznać czarownicę. Czym różni się typowa czarownica od Białej Czarownicy? Dopasuj cechy wyglądu i zachowania do odpowiedniej postaci.
Przyjrzyj się ilustracji, a następnie dopasuj podane cechy do poszczególnych części ciała czarownicy.

Połącz frazeologizmy z objaśnieniami.
Uzupełnij zdania pasującymi do treści podanymi zwrotami z rzeczownikiem „oko”.
Zredaguj opowiadanie pt. „Spotkałem czarownicę”. Oto kilka wskazówek:
zaplanuj kompozycję opowiadania (początek, rozwinięcie, zakończenie),
możesz wprowadzić dialogi,
zadbaj, aby w opowiadaniu znalazły się elementy opisu czy charakterystyki postaci,
wykorzystaj słownictwo wskazujące następstwo czasowe: najpierw, na początku, potem, po chwili, na koniec,
wykorzystaj wyrazy określające czas wydarzeń: dawno temu, niegdyś, pewnego dnia, o świcie, po zmroku, nocą, o północy;
czarownica jest osobą nieprzewidywalną, warto więc wykorzystać słownictwo wpływające na dynamikę opowiadania: nagle, znienacka, nieoczekiwanie, wtem, raptem, niespodziewanie, w jednej sekundzie,
postaraj się, aby twoje opowiadanie miało zaskakujące zakończenie.
Słownik
przedmiot ściśle związany z życiem lub działalnością jakiejś postaci
honorowy tytuł szlachecki; też: osoba nosząca ten tytuł
postać mająca swój rodowód w mitologii greckiej; do cech jej wyglądu należą kozie rogi i kopyta
żona hrabiego
tytuł arystokratyczny; też: osoba nosząca ten tytuł
przedstawić coś w karykaturalny sposób to uwydatnić i wyolbrzymić charakterystyczne cechy tego czegoś, aż do śmieszności
pierwiastek chemiczny, ciężki, ciągliwy metal o czerwonawozłotym kolorze
koc z grubej, puszystej tkaniny wełnianej
jedna z najmniejszych ras koni zaliczanych do kuców, pochodzi z Wysp Szetlandzkich
kolor ciemnoczerwony
pasy zakładane na konia, umożliwiające użycie go do pracy w zaprzęgu
Notatki ucznia
Bibliografia
Anczyk A. (red.), (2020), Czarownice, czarownicy, czary. Obrazy kulturowe, literackie, artystyczne, Kraków: Wydawnictwo Naukowe Akademii Ignatianum w Krakowie.
Niesporek‑Szamburska B., (2013), Stereotyp czarownicy i jego modyfikowanie. Na przykładzie tekstów dla dzieci i wypowiedzi dziecięcych, Katowice: Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego.
Ratajczak W., (2006), Słownik motywów literackich, Poznań: NAKOM.