Odnaleźć własne imię
Narysuj tabliczkę ze swoim imieniem, która mogłaby zawisnąć na drzwiach twojego pokoju. Postaraj się, żeby mówiła jak najwięcej o tobie.
Przeczytaj fragment powieści Tove Jansson. Zwróć uwagę na zmianę, jaka zachodzi w życiu stworzonka.
Tyle czasu się zmarnowałoW chwili gdy zabierał się do płukania kociołka w strumyku, spostrzegł to stworzonko. Siedziało pod korzeniem po drugiej stronie wody i patrzyło na niego spod zmierzwionejzmierzwionej grzywki.
Było najwyraźniej przestraszone, lecz jednocześnie jego oczy z ogromnym napięciem i zaciekawieniem śledziły każdy ruch Włóczykija.
Para nieśmiałych oczu pod strzechą włosów: tak właśnie wyglądają ci, z którymi nikt się nie liczy.
Włóczykij udał, że nie zauważył stworzonka. Zgarnął ognisko i naciął jedlinyjedliny, aby mieć na czym usiąść. [...]
Czuł [...] oczy stworzonka – śledziły go, podziwiały każdy jego ruch, wszystko, co robił – i Włóczykij poczuł, jak wzbiera w nim niechęć.
Klasnął więc w łapki i zawołał:
– A sio!
Ale wówczas stworzonko wypełzło spod korzeni i rzekło bardzo nieśmiało:
– Mam nadzieję, że się nie przestraszyłeś? Ja wiem, kto ty jesteś. Jesteś Włóczykij.
Po czym stworzonko zeszło wprost do strumienia, by przejść go w bródw bród. Lecz strumyk był za duży dla tak małego stworzenia, a woda była lodowato zimna. Traciło grunt pod nogami i przewracało się, a jednak Włóczykijowi, pełnemu niechęci, nie przyszło do głowy, aby mu pomóc.
W końcu coś żałosnego i cienkiego jak nitka wdrapało się na piaszczysty brzeg i dzwoniąc zębami, powiedziało:
– Hej! Taki jestem szczęśliwy, że cię spotkałem.
– Hej! – odpowiedział Włóczykij chłodno.
– Czy mogę ogrzać się przy twoim ognisku? – mówiło dalej stworzonko, a jego mokra twarz promieniała. – Pomyśl, będę tym, który siedział kiedyś przy ognisku Włóczykija. Nie zapomnę tego nigdy, nigdy, przez całe życie. [...]
– No, a jak ty się nazywasz? – spytał Włóczykij. Wieczór i tak był popsuty, uważał więc, że już lepiej będzie porozmawiać.
– Jestem taki mały, że się nie nazywam. Nie mam imienia – odpowiedziało stworzonko z przejęciem. – Zresztą nikt mnie o to nigdy przedtem nie zapytał. I przychodzisz ty, o którym tyle słyszałem, którego tak bardzo pragnąłem zobaczyć, i pytasz, jak się nazywam. Czy sądzisz – o, gdybyś tak mógł, pomyśl – to jest, chciałem powiedzieć, czy sprawiłoby ci to wiele trudu, gdybyś mi wymyślił imię, które byłoby tylko moje i niczyje więcej? Teraz, dzisiaj wieczorem?
Włóczykij mruknął coś i naciągnął kapelusz na oczy. Ktoś o długich, spiczastych skrzydłach przeleciał nad strumieniem, wołając żałośnie i przeciągle w głębi lasu: Ju‑juu, ju‑juu, ti‑uu... [...]
Przez długą chwilę panowała cisza, aż ptak nocny znów zaczął wołać.
Wtedy stworzonko wstało i powiedziało cicho:
– No, to chyba pójdę do domu w takim razie. Hej!
– Hej! Hej! – odpowiedział Włóczykij i poruszył się niespokojnie. – Słuchaj. To imię, o którym mówiłeś. Mógłbyś nazywać się: Ti‑ti‑uu. Ti‑ti‑uu, rozumiesz, z wesołym początkiem i z trochę smutnym „u” na końcu.
Stworzonko stało, wlepiwszy w niego oczy, lśniące żółto w blasku ognia. Przemyśliwało swoje imię, powtarzało, aż w końcu zwróciło pyszczek ku niebu i pisnęło je cicho z takim smutkiem i zachwytem, że Włóczykijowi dreszcz przeszedł po plecach.
Potem brązowy ogonek śmignął między wrzosami i wszystko ucichło. [...]
Nazajutrz Włóczykij ruszył dalej. Był zmęczony i w złym humorze. [...] Nie mógł też myśleć o niczym innym, jak tylko o spotkanym wczoraj stworzonku. Pamiętał każde jego słowo i wszystko, co sam powiedział, i przypominał to sobie raz po raz. Aż zrobiło mu się niedobrze i poczuł się tak wyczerpany, że musiał usiąść.
„Co się ze mną dzieje? – rozważał zły i zakłopotany. – Nigdy jeszcze tak się nie czułem. Pewnie jestem chory”.
Wstał i wolno ruszył naprzód; i znów przypomniał sobie całą tę historię ze stworzonkiem.
W końcu już dalej tak być nie mogło. Po południu Włóczykij zmienił zamiar i zaczął iść z powrotem. [...]
Pod wieczór był znowu w brzozowym lesie i zaczął wołać:
– Ti‑ti‑uu! Ti‑ti‑uu!
Nocne ptaki zbudziły się i odpowiedziały:
– Ti‑uu, ti‑uuu – ale stworzonko się nie odezwało.
Włóczykij chodził tam i z powrotem, szukał i wołał, aż wreszcie zapadł zmierzch. Z polanki zobaczył nównów; stał i patrzył nań zupełnie zbity z tropu.
„Powinienem wypowiedzieć jakieś życzenie – pomyślał. Przecież jest nów”.
I już miał sobie życzyć tego, co zwykle: nowej piosenki albo nowych dróg, lecz szybko zmienił zamiar i powiedział:
– Chcę znaleźć Ti‑ti‑uu.
Potem obrócił się trzy razy, przebiegł polankę, wszedł w głąb lasu i wspiął się na wzgórze. W krzakach coś zaszeleściło, coś jasnobrązowego i puszystego.
– Ti‑ti‑uu! – zawołał Włóczykij cicho. – Wróciłem, żeby z tobą pomówić.
– O, hej – powiedział Ti–ti–uu, wyłaniając się z krzaków. – Bardzo dobrze, że jesteś. Będę ci mógł pokazać, co zrobiłem. Tabliczkę z imieniem! Spójrz! Moje własne nowe imię! Będzie wisiała na drzwiach, kiedy będę miał własne, nowe mieszkanie!
I stworzonko pokazało mu kawałek kory z wyciętym imieniem, i mówiło dalej z przejęciem:
– Ładna, prawda? Wszyscy ją podziwiali.
– Wspaniała! – odpowiedział Włóczykij. – I będziesz miał własne mieszkanie?
– Jasne! – mówiło stworzonko rozpromienione. – Tymczasem wyprowadziłem się ze starego mieszkania i zacząłem żyć na dobre! To takie emocjonujące! Kiedy nie miałem imienia, rozumiesz, biegałem tylko i najwyżej przeczuwałem to czy owo na temat tego czy owego, a wydarzenia trzepotały wokół mnie; czasem były niebezpieczne, czasem nie, ale nic nie było prawdziwe, rozumiesz?
Włóczykij usiłował coś powiedzieć, ale stworzonko mówiło dalej:
– Teraz jestem osobą, która należy do siebie, i wszystko, co się dzieje, ma znaczenie. Nie dzieje się bowiem „w ogóle”, ale wydarza się mnie, Ti‑ti‑uu. A Ti‑ti‑uu patrzy na sprawy tak albo inaczej – jeśli rozumiesz, co mam na myśli.
– Jasne, że cię rozumiem – odpowiedział Włóczykij. – Bardzo dobrze. [...]
Jasnobrązowy ogonek znikł na chwilę w zaroślach, po czym nieco dalej ukazały się uszy Ti‑ti‑uu, który wesoło zawołał:
– Hej! I pozdrów Muminka! Muszę się śpieszyć i żyć – tyle czasu się zmarnowało!
I w jednej chwili znikł.
Ustal, kogo opisują zdania. Przyporządkuj je do właściwego bohatera.
„coś jasnobrązowego i puszystego”, „poczuł, jak wzbiera w nim niechęć”, „lśniące żółto w blasku ognia”, „zbity z tropu”, „był zmęczony i w złym humorze”, „para nieśmiałych oczu pod strzechą włosów”, „brązowy ogonek śmignął między wrzosami”, „coś żałosnego i cienkiego jak nitka”
Włóczykij | |
---|---|
stworzonko |
Sporządź notatkę na temat okoliczności spotkania bohaterów opowiadania, w której odpowiesz na pytania:
kto się z kim spotkał?
gdzie?
kiedy?
w jakiej sytuacji?
jak zachowywali się bohaterowie wobec siebie podczas pierwszego spotkania, a jak podczas drugiego?
Przerysuj do zeszytu tabelę i wpisz do niej wyrazy określające uczucia Włóczykija i stworzonka podczas ich pierwszego i drugiego spotkania. Możesz wykorzystać nazwy uczuć podane poniżej.
podziw
pewność siebie
strach
niezadowolenie
entuzjazm
złość
zakłopotanie
szczęście
ciekawość
niechęć
smutek
zachwyt
radość
Włóczykij | Stworzonko | |
Pierwsze spotkanie | ||
Drugie spotkanie |
Jak myślisz, dlaczego Włóczykij okazywał stworzonku zniecierpliwienie? Czy później starał się mu to wynagrodzić? W jaki sposób?
Odpowiedz na pytania:
Czy każdy powinien mieć imię?
Dlaczego stworzonko chciało mieć imię?
Co się zmieniło w życiu stworzonka, kiedy otrzymał imię?
Odszukaj odpowiednie fragmenty w tekście.
Porozmawiajcie o zmianie zachowania u bohaterów tekstu Tove Jansson. Co spowodowało zmianę w zachowaniu stworzonka, a co wpłynęło na Włóczykija? Dlaczego? Uzasadnijcie swoje zdanie.
Po rozmowie wspólnie ułóżcie notatkę i zapiszcie ją tutaj lub w zeszycie.
W jaki sposób Włóczykij uzasadnił wybór imienia dla stworzonka? Jakie inne imię moglibyście zaproponować? Uzasadnijcie swój wybór.