Wróć do informacji o e-podręczniku Wydrukuj Pobierz materiał do PDF Pobierz materiał do EPUB Pobierz materiał do MOBI Zaloguj się, aby dodać do ulubionych Zaloguj się, aby skopiować i edytować materiał Zaloguj się, aby udostępnić materiał Zaloguj się, aby dodać całą stronę do teczki

Zobacz też: Czy Ulisses Jamesa Joyce'a to dzieło nieudane, nieprzyzwoite i niemoralne?PExIUG5hJCzy Ulisses Jamesa Joyce'a to dzieło nieudane, nieprzyzwoite i niemoralne?

RpWnB6ImKFEgi
Fotografia pierwszego wydania Ulissesa Jamesa Joyce'a, opublikowanej przez Paris‑Shakespeare, 1922, autor zdjęcia: Geoffrey Barker
Źródło: Wikimedia Commons, licencja: CC BY-SA 4.0.

Drugi lutego 1922 roku był dla Joyce'a dniem niezwykle ważnym. Nie tylko obchodził wtedy swoje czterdzieste urodziny, ale tego dnia ukazało się pierwsze wydanie dzieła jego życia: Ulissesa. Książka ta raz na zawsze miała zmienić oblicze literatury XX wieku.

Pierwsze spotkanie z tym tekstem wywoływało u czytelników szok. Mnogość technik literackich zastosowanych w powieści musiała budzić zdumienie. Każdy rozdział został napisany w nieco innym stylu i z pomocą innej techniki narracyjnej. Dodatkowo Joyce użył we wszystkich rozdziałach tak zwanego monologu wewnętrznego albo jak się go inaczej nazywa – strumienia świadomości.

Każdy z rozdziałów został poświęcony innej części ciała, kolorowi, nawiązaniu do epizodów z Odysei Homera. Na to wszystko nakłada się jeszcze istna wieża Babel zakamuflowanych cytatów, nawiązań do mitów nie tylko europejskich, piosenek ludowych, irlandzkiego i angielskiego folkloru oraz historii.

Początkowo rozdziały powieści miały osobne tytuły. W trzech pierwszych poznajemy jednego z bohaterów, Stefana Dedalusa, młodego intelektualistę i poetę. Interesujący nas Leopold Bloom pojawia się w rozdziale czwartym, a ten nosił pierwotnie tytuł Kalipso.

Ciekawostka

John Dos Passos

R1ErYwLLGM34x1
John Dos Passos
Źródło: Autoreninformationen ansehen, Wikimedia Commons, licencja: CC BY-SA 4.0.
1
Maciej Świerkocki Łódź Ulissesa

[...] Cofamy się teraz w czasie – początek akcji tego epizodu, który wprowadza na scenę dwoje nowych głównych bohaterów powieści, małżeństwo Leopolda i Molly Bloomów, został bowiem wyznaczony na godzinę ósmą rano, o której rozpoczynał się także Telemach, i jest to już bardzo wyraźny sygnał o zaszczepieniu Ulissesowi bardzo świeżego wówczas literacko i formalnie toposutopostoposu symultanizmu – w literaturze stosowanego mniej więcej w tym samym czasie, podobnie jak technika strumienia świadomości i kolażu, między innymi przez jednego z wielkich pisarzy amerykańskich „straconego pokolenia”, Johna Dos PassosaTrzej żołnierze (1921), Manhattan Transfer (1925), trylogia USA (1938) – chociaż jego technika pisarska wiele zawdzięcza także dziennikarstwu, zwłaszcza w swojej odmianie reporterskiej.

1 Źródło: Maciej Świerkocki, Łódź Ulissesa, Łódź 2021, s. 76.

Katarzyna Kobro

Rjos8MJ1Eb7Q91
Rzeźby Katarzyny Kobry
Źródło: Ms w Łodzi, Wikimedia Commons, licencja: CC BY-SA 4.0.
1
Maciej Świerkocki Łódź Ulissesa

Ulissesie BloomStephen (lecz także inne postaci) kilkakrotnie oglądają na przykład różne zdarzenia i obrazy z minimum dwóch różnych perspektyw, odległych od siebie w przestrzeni, ale paralelnych temporalnie. „Symulatycznie”, rzecz jasna w różnych epizodach, prowadzone są też pewne fragmenty narracji, pozornie przypadkowo układające się – oczywiście już jednak w miarę lektury – w coś w rodzaju wielkiego „idealnego” symultanizmu diegetycznego, co znowu z kilku powodów, na przykład montażowych, zbliża powieść do dzieła filmowego, jak również do rzeźb przestrzennych w rodzaju dzieł Katarzyny Kobro czy do wyjściowej koncepcji malarstwa kubistycznego. W tym sensie można powiedzieć, że tak jak niektóre obrazy kubistów, Ulisses bywa próbą oglądu przedmiotu – tu: świata przedstawionego – ze wszystkich stron i pod różnymi kątami jednocześnie. Powieść tak jak gdyby filmowana symultanicznie przez kilka kamer – niczym trzy lata późniejsza Manhattan Transfer.

1 Źródło: Maciej Świerkocki, Łódź Ulissesa, Łódź 2021, s. 76.
Maciej Świerkocki Łódź Ulissesa

KALIPSO

Tytułowa Kalipso, czarodziejka i nimfa. córka tytana Atlasa, a według innych źródeł boga słońca Heliosa (właściciela legendarnych wołów z rozdziału czternastego), więziła Odyseusza przez siedem lat na swojej wyspie, na której w gruncie rzeczy sama była więźniarką, gdyż za wspieranie tytanów podczas tytanomachii bogowie olimpijscy skazali ją za wygnanie na leżącą „na środku morza” Ogygię (utożsamianą z różnymi rzeczywistymi wyspami na Morzu Śródziemnym), mogła więc tam jedynie gościć sławnych herosów, między innymi Heraklesa. Kalipso rzuciła na Odysa czar i chciała zatrzymać go u siebie na zawsze, czyniąc go swoim nieśmiertelnym mężem (według Hezjoda miała z nim dwóch synów), on jednak wolał powrócić do Penelopy. Imię Kalipso, pochodzące prawdopodobnie od greckiego kalyptein (ukrywać, chować) i być może pobrzmiewające też w słowie apokalipsa (czyli objawienie), może znaczyć „Ta, która ukrywa”. Nimfa zmusza rzekomo Odyseusza, aby pokładał się z nią w łożu każdej nocy, dawno przestała mu jednak sprawiać przyjemność, a wówczas z pomocą tęskniącemu do domu i prawowitej żony herosowi przyszła po raz kolejny jego opiekunka, Atena, która wstawiła się za nim u Zeusa, ten zaś pchnął szybko na Ogygię boskiego posłańca, Hermesa, z rozkazem uwolnienia Odyseusza i wezwania go z powrotem do ojczyzny. Kalipso pomaga swojemu więźniowi i kochankowi zbudować łódź (jedną z co najmniej kilku łodzi Ulissesa/Odysa w eposie Homera, większość z nich bowiem ulega katastrofom, heros musi je więc często zmieniać…) i Odyseusz odpływa wreszcie z Ogygii, chociaż wkrótce potem wciąż gniewający się na niego Posejdon zsyła na niego sztorm.

2 Źródło: Maciej Świerkocki, Łódź Ulissesa, Łódź 2021, s. 78.
RymB00ZykvSWN1
Willem van de Poll, Dublin, 1946
Źródło: Wikimedia Commons, licencja: CC 0 1.0.

Bardzo ciekawy trop znajduje się w zacytowanym fragmencie książki Macieja Świerkockiego. Motywem tym jest opis uwięzienia. Pojawia się natychmiast pytanie, co lub kto więzi współczesnego Odysa, jakim jest Bloom. Aby na to odpowiedzieć, będziemy musieli zanalizować całą postać Blooma i odpowiedzieć na proste zdawałoby się pytanie, dlaczego taka postać w ogóle była Joyce'owi potrzebna. Warunkiem zrozumienia fenomenu Leopolda Blooma jest uświadomienie sobie, czym miał być Ulisses w zamierzeniu autora. Otóż ni mniej ni więcej Joyce chciał napisać powieść totalną, w której zawarłby opis współczesnego człowieka. Pierwszy z bohaterów Stephan Dedalus jest artystą, poetą‑kreatorem. Nawet jego monologi wewnętrzne są oszałamiająco poetyckie, pełne szalonych wyobrażeń, intelektualnych rozmyślań i typowych dla młodzieńców „snów o potędze”.  Niejako by dopełnić obrazu „człowieka”, potrzebował Joyce negatywu lub, by lepiej to powiedzieć, odwrotności Stephana. Tym dopełnieniem jest Bloom.

O ile świat przynosi Dedalusowi głównie cierpienie, fizyczny głód, kiepską pracę nauczyciela, nierozwiązane rodzinne problemy, kryzys wiary i zwątpienie w jakąkolwiek sensowność istnienia, a też i długi, o tyle Bloom od razu jawi się nam jako człowiek, który umie i korzysta z przyjemności życia, tych zmysłowych także.

Jak pisze o nim Maciej Świerkocki:

Maciej Świerkocki Łódź Ulissesa

[...] Owszem, żywi pewne przekonania i idee, które ostrożnie można by nazwać egalitarystycznymi czy lewicującymi, ale poza tym nie jest mu daleko do Musilowego człowieka bez właściwości. Nie ma w gruncie rzeczy żadnej pasji (w przeciwieństwie do Stephena, którego namiętnością jest literatura), żadnego hobby czy też jasno wytyczonego celu życiowego, brakuje mu ambicji zawodowych, do niczego nie dąży, o nic nie walczy (nawet o własną żonę, którą dobrowolnie oddaje w ramiona kochanka) i niczego tak naprawdę nie pragnie, być może poza świętym spokojem na co dzień. Nie posiada żadnych szczególnych talentów i zdolności, bardziej wegetuje, niż żyje pełną piersią, nie próbuje się kształtować, zmieniać, rozwijać, właściwie nie snuje na przyszłość żadnych planów, które byłyby czymś więcej niż fantasmagoriami (dotyczy to także jego pomysłów społecznych i reformatorskich dla Dublina, które mają raczej charakter utopijny i pozostają wyłącznie w sferze marzeń, nie znajdując potwierdzenia w działaniu) i nie wyróżnia się z tłumu niczym specjalnym, może poza żydowskim rodowodem. W tej nijakości Bloom przypomina postaci z Ziemi jałowej Eliota, które odmierzają życie „łyżeczkami do kawy”, jak również i cienie z tego poematu, przepływające tłumnie przez London Bridge. Jego przezroczystość modernistycznego Everymana, szarego człowieka z ulicy, w lekturze może skutkować czasem pospolitą nudą (jak w przypadku C.G. Junga). W miarę postępu lektury, przynajmniej dla niektórych czytelników, nuda ta przeradza się jednak powoli w empatyczne zauroczenie, fascynację uniwersalnym człowieczeństwem Blooma – jak bowiem umiarkowanym realizmem pojęciowym zauważył kiedyś podobno sam Joyce, w przedmiotach jednostkowych kryją się powszechniki. [...]

3 Źródło: Maciej Świerkocki, Łódź Ulissesa, Łódź 2021, s. 80–81.

To właśnie ta „zwykłość” Blooma jest w powieści czymś najbardziej niezwykłym. Zazwyczaj oczekujemy od literackiej postaci jakiegoś rysu charakteru odbiegającego od normy, czegoś innego, co dotyczy wyłącznie danej postaci. W powieści Irlandczyka mamy coś zupełnie innego. Joyce mówił, że w Bloomie może odnaleźć się każdy. Bloom jest zdradzany przez żonę i sam ją zdradza, jest kochany i kocha, jest ojcem i jest także synem, stracił dziecko (jego syn Rudi nie żyje, a Bloom spotykając Stephana Dedalusa, myśli o nim jak o synu, projektując na Dedalusa postać zmarłego synka).
Jest jednak w tej postaci jeszcze jeden element, który dość mocno wybrzmiewa w całej powieści. Motyw tułactwa. Bloom nie tylko tuła się w Dublinie, całe jego życie jest naznaczone tułactwem.

Leopold Bloom urodził się w roku 1866. Matka Blooma, Ellen Higgins, pochodziła z protestanckiej irlandzkiej rodziny. Jego ojciec Rudolf Virág urodził się na Węgrzech w mieście Szombathely, w rodzinie żydowskiej. Następnie wędrował przez Europę,
by ostatecznie osiąść w Irlandii, gdzie zmienił nazwisko, a także wyznanie. Popełnił samobójstwo, gdy Leopold Bloom miał kilkanaście lat.

RKE2ZqtscMJnv
Tablica pamiątkowa na domu, w którym mieszkała rodzina Blumów w Szombathely na Węgrzech
Źródło: Wikimedia Commons, licencja: CC BY 3.0.

Sam Leopold także należał do trzech różnych kościołów chrześcijańskich, był więc chrzczony trzy razy, o czym sam wspomina w jednym z wielu monologów wewnętrznych. Ostatecznie jednak kwestie wiary Blooma są nierozstrzygnięte. Prawdopodobnie po śmierci synka stracił ją ostatecznie. Dlaczego Joyce uczynił bohaterem swojej książki irlandzkiego Żyda? Pamiętajmy, że w Irlandii miała miejsce klęska głodu, miliony Irlandczyków wyjechało za granicę. To stworzyło obraz Irlandczyka tułacza. Ale dotyczyło to także Żydów. Znamy doskonale z literatury mityczną figurę „Żyda Wiecznego Tułacza”.

Żeby nieco skomplikować jeszcze ten obraz i przy okazji pokazać, jak Joyce buduje postaci, zauważmy, że ojciec Blooma pochodzi z Węgier. Węgry to jedyny naród w Europie, który ma święto o nazwie „dzień zajęcia ojczyzny”. Węgierskie plemiona zajęły, a właściwie zdobyły tereny, na których dziś mieszkają. Wcześniej były plemionami koczowniczymi, a więc tułaczami. Widać tu dbałość Joyce'a o to,
by uważny czytelnik mógł odkrywać subtelne powiązania. Tułaczem jest także Odyseusz.

Maciej Świerkocki Łódź Ulissesa

Drugim niezwykle istotnym wątkiem Kalipso jest wprowadzona już w rozmowie StephenaDeasym kwestia żydowska, a ściślej rzecz ujmując, syjonistyczna. O żydowskim pochodzeniu Leopolda Blooma, syna emigranta z Węgier, napisano wiele i wiele o nim wiemy, nie można jednak przestać przypominać, że tak jak do wyobcowania Stephena przyczynia się jego buntownicza i bezkompromisowa postawa intelektualna i światopoglądowa, tak za alienacją Blooma, Żyda już irlandzkiego, stoi jego rasa – nie religia, sam nie wyznaje bowiem wiary mojżeszowej. Został ochrzczony, i to – jak dowiadujemy się z rozdziału siedemnastego, Itaki – nawet trzykrotnie (był członkiem różnych kościołów). Można o nim powiedzieć, że to prześladowany wśród prześladowanych człowiek „bez ziemi”. Właściwie Żydem już nie jest (o ile w ogóle nim był, bo z przyczyn formalnych, które wspomnimy później, można go za Żyda nie uważać), „prawdziwym” Irlandczykiem nigdy zaś nie będzie, i chociaż traktuje Irlandię jako swoją ojczyznę, to z punktu widzenia większości jej rdzennych mieszkańców jest przybłędą. Samotność Blooma wśród ludzi, spowodowana jego proweniencją styczną, będzie z upływem czasu zyskiwać na znaczeniu, lecz już w Kalipso widzimy, że uformowany niedawno w Europie ruch syjonistyczny nie porywa Blooma do tego stopnia, jak wielu jego innych żydowskich współbraci, dla których Leopold jest, a w każdym razie może być, apostatą. Bloom nie odpowiada za porozumiewawcze spojrzenie rzeźnika Dlugacza (Hermesa…), u którego kupuje wieprzową, a więc bardzo niekoszerną nerkę, nie przyznaje się otwarcie do swojego pochodzenia i odrzuca wezwanie (samego Zeusa) do powrotu do korzeni, do swojego żydowskiego domu. Wezwaniem tym jest ogłoszenie syjonistycznego stowarzyszenia Agendath Nethaim znajdujące się na stronie pociętej na kawałki gazety, w którą pakuje się mięso. Palestyna nie jest dla Blooma Itaką – Leopold wyobraża ją sobie jako martwą, wyjałowioną ziemię [...]. Jego przygnębiającej wizji Ziemi Świętej towarzyszy ciemna, „symultaniczna” chmurka – „symultaniczna”, najpewniej bowiem ta sama, która wisiała także nad głową Stephena, kiedy ten zmagał się z wizją ducha swojej matki na szczycie wieży Martello, i który również w pewnym sensie odrzucił wezwanie przedstawicielki swojego narodu (starej mleczarki) do powrotu do własnych korzeni i tradycji ojczystego kraju. Być może, powiada Joyce, to tylko puste hasła, a takie powroty nie są praktycznie możliwe, gdyż każdy człowiek jakieś korzenie ma, nie może do niech jednak przecież wracać, lecz tylko rosną dalej, wyżej, czerpiąc z nich siłę, lecz zachowując
od nich względną niezależność.

4 Źródło: Maciej Świerkocki, Łódź Ulissesa, Łódź 2021, s. 82.

Jest też Bloom postacią, która da się lubić. Jego „monolog wewnętrzny” jest nie mniej skomplikowany niż „artystyczne i intelektualne” monologi Stephana Dedalusa.
Ta hiperrealistyczna próba oddania pracy ludzkiego mózgu udała się autorowi w tej postaci znakomicie. Monologi Blooma, jego wędrowanie po świecie myśli, łatwiej się nam jako czytelnikom przyswaja.

Jest więc to postać z jednej strony zbudowana z archetypicznych toposów, a z drugiej wzorowana na zwykłych Irlandczykach z pierwszych lat XX wieku.

Maciej Świerkocki Łódź Ulissesa

Cechą wyróżniającą Kalipso stylistycznie na tle poprzednich epizodów wydaje się przede wszystkim forma ukazania myśli Blooma, czyli monolog wewnętrzny, wyraźnie prowadzony przez intelektualnie inny podmiot niż w przypadku Stephena, którego enigmatyczne, wyrafinowane i silnie uzależnione od trudnych, uczonych lektur refleksje niełatwo jest czasem przeniknąć. Bloom jawi się człowiekiem mniej skomplikowanym od Dedalusa, bardziej prostodusznym i słabiej wykształconym, lecz pogodniejszym i ciekawszym świata zewnętrznego – i chyba między innymi z tych powodów budzącym większą sympatię (czytelnika, niekoniecznie bowiem otoczenia Stephena, które wydaje się nie lubić młodego artysty bardziej niż Leopolda). Jego tok skojarzeń, czy jak kto woli „strumień świadomości”, ich zapis, łatwiej jest nam śledzić, a lekturowa zabawa (bo wszak Ulisses naładowany został również potężnym nabojem ludycznym) na przykład w rozwiązywanie językowych rebusów, jakimi są meandry myśli Blooma, stanowiła ponoć ulubioną i wcześniej właściwie nieznaną w literaturze rozrywkę pierwszych czytelników magnum opus Joyce’a. Łamigłówki te do dzisiaj zachowują swoją atrakcyjność. Narracja w Kalipso jest rwana, wymaga skupionej uwagi i aktywności odbiorcy, który chcąc nadążyć za bohaterem, musi wypełniać luki w jego przemyśleniach i asocjacjach logiczno‑językowych, szukać brakujących elementów układanki, dopowiadać wszystko to, co on (i Joyce) przemilczał. Z perspektywy psychologii albo fizjologii monolog wewnętrzny w wydaniu Blooma byłby ze strony autora niemalże hiperrealistyczną próbą zrozumienia werbalnego aspektu pracy ludzkiego mózgu, nie potrzeba jednak sięgać aż do Freuda, Junga, czy Lombrosa, by nawet po pierwszym powierzchownym kontakcie z Bloomem – z pozoru stereotypowego artysty – i że jeszcze dziś nawet młodym ludziom byłoby o wiele łatwiej zaprzyjaźnić się z dobiegającm czterdziestki Leopoldem niż Dedalusem, będącym w wieku złudzeń. Nie znaczy to oczywiście, że Bloom jest lepszym moralnie czy charakterologicznie człowiekiem od Stephena – albo lepiej od niego skonstruowaną postacią.

5 Źródło: Maciej Świerkocki, Łódź Ulissesa, t. 101, Łódź 2021.

Słownik

topos
topos

(gr. tópos koinós, łac. locus communis - miejsce wspólne) – powtarzający się motyw, występujący w obrębie literatury i sztuki zbudowany na fundamencie dwóch wielkich tradycji śródziemnomorskich: antycznej i biblijno‑chrześcijańskiej; wskazuje na jedność, ciągłość kulturową danego kontynentu czy na istnienie pierwotnych wzorców myślenia człowieka; topos budowany jest na zasadzie obrazu mającego na celu opis jakiejś sytuacji (topos tonącego okrętu w Kazaniach Skargi)