Fotografia przedstawia dwóch mężczyzn stojących na skraju lasu. Jeden z nich jest dojrzały, drugi w sile wieku. Obok nich stoi nagrobek w kształcie ściętego ostrosłupa. Na jego szczycie stoi rzeźba wyobrażająca Chrystusa dźwigającego krzyż. Pod rzeźbą znajduje się monogram IHS. Niżej umieszczono płaskorzeźbę przedstawiającą ukrzyżowanego Chrystusa. Obok grobu stoją dwa duże kamienie. Wokół rosną sosny. Pod ilustracją odręczny napis.
Grobowiec, pośród sosen, w jarze nadniemeńskim, na gruncie okolicy szlacheckiej, Bohatyrowicze, z napisem "Jan i Cecylja" [...]. Klemens Bohatyrowicz, stary i zamożny szlachcic zagrodowy, z okolicy Bohatyrowicze i syn jego, Jan - fotografia z kolekcji pisarki Elizy Orzeszkowej lata 80‑te XIX w., autor: Jan Sadowski
Źródło: Cyfrowe zbiory Muzeum Narodowego w Warszawie, domena publiczna.
– Było to w starych czasach, w sto lat albo może jeszcze i mniej potem, jak litewski naród przyjął świętą chrześcijańską wiarę, kiedy w te strony przyszła para ludzi. Niewiadomego oni byli nazwiska, niewiadomej kondycji, i to tylko można było poznać i z mówienia ich, i z ubioru, że przybyli z Polszczy. Dla jakiej przyczyny porzucili oni swój kraj rodzony i aż tu przywędrowali, zarówno niewiadomym było. Kiedy spotykający ich podczas ludzie pytali ich o nazwisko, odpowiadali, że przy chrzcie świętym nadano im imiona: Jan i Cecylia. A kiedy ktokolwiek chciał wiedzieć, dokąd i dla jakiej przyczyny wędrują, mówili: „Szukamy puszczy!” Widać było ze wszystkiego, że bali się jakiegoś pościgu i żądali skryć się przed ludźmi, a żyć tylko pod boskim okiem. Całej pewności co do tego nie ma, ale takie o nich chodziły głosy, że kondycja ich była nierówna, bo on był ciemnej twarzy i bardzo w sobie silny, tak jak to rzadko pomiędzy panami, a najczęściej w pospólstwie bywa, a ona, czy to szła, czy to stała, czy mówiła, czy milczała, wydawała z siebie pańską wspaniałość i piękność. Ale jak tam było z ich początkiem, wszystko jedno, dość że nietrudno znaleźli to, czego szukali. Cały tutejszy kraj zalegała podtenczas nieprzebyta puszcza, w której Pan Bóg nasiał co niemiara jezior błękitnych i łąk zielonych, a ludzie pobudowali troszkę osad, w których trudnili się sobie różną przemyślnością. W jednych miejscach, nad jeziorami lub nad rzeczułkami, siedzieli rybaki i bobrowniki; w inszych, tam gdzie stały lipowe lasy, pszczelniki miód i wosk pracowitym zwierzątkom odbierali; niektórym król nakazał, aby dla niego hodowali sokoły, i od tego poszło, że nazywali się sokolnikami, a inszych wolnością obdarował, aby tylko wszelkie posyłki jemu sprawiali i dla tej przyczyny mieli oni nazwanie bojarów, czyli ludzi wolnych. (...) Jan i Cecylia wzdłuż puszczę przeszedłszy poznali różne jeziora i łąki, zachodzili do rybaków, do bobrowników, do sokolników i do bojarów, ale nigdzie im nie podobało się tak, jak tutaj, nad brzegiem tego Niemna, i na tym właśnie miejscu, gdzie teraz ten pomnik stoi... Widać zobaczyli, że tu najmniej ludzie doścignąć ich mogą, a najlepiej im będzie pod jednym boskim okiem pozostawać. Może już tak im było przeznaczone, ażeby właśnie ten kawał ziemi zaludnić i nasz ubogi, ale długowieczny ród ufundować. (...)
Podtenczas nie było na tym miejscu żadnego ludzkiego plemienia. Z tej strony rzeki i z tamtej strony rzeki, na prawo i na lewo, naprzód i w tył, rosła jedna tylko puszcza. Jan i Cecylia upatrzyli sobie właśnie to miejsce, gdzie teraz ten pomnik stoi, a gdzie podtenczas stał dąb tak stary, co może i tysiąc lat miał wieku, bo w jego wydrążeniu bawoła skryć byłoby można, i pod tym dębem zbudowali sobie najpierw chatę, czyli takąż numę bez pieca i komina, nędzną i smrodliwą. Od razu inszej zbudować nie mogli. Lepiej mówiąc, on zrąbywał drzewa, oprawiał kłody i budował, a ona zbierała orzechy i dzikie jabłka, gotowała rybę, naprawiała odzież, a gdy wieczór przyszedł i on położył się pod dębem, z oszczepem i łukiem napiętym przy boku, by zawsze od dzikiego zwierza się obronić, siadała przy jego głowie, śpiewając i grając na harfie. Z wysokiego domu pewno była, bo po anielsku grała i śpiewała i ręce z początku miała takie białe, by lilie. Ale krótko tego było, bo pracując ciężko, w niewygodach i niebezpieczeństwach straszliwych, prędko pociemniała na twarzy i rękach, wyrosła, zmężniała w sobie, że podobną stała się do płowej łani, której trudności i samotności leśne najmilsze. (...)
Osiemdziesiąt lat albo może i więcej przeminęło od tego dnia, kiedy Jan i Cecylia pierwszy raz na tej ziemi nogi swoje postawili. Aż jednego razu znaleźli się tacy ludzie, którzy samemu królowi donieśli, jakie to dziwy dzieją się gdzieściś, w kraju litewskim, w najgęstszej puszczy nad samym brzegiem Niemna. Panował podtenczas ostatni Jagiellon, dwoma imionami: Zygmunt i August nazywany. Zapalczywy był on myśliwiec i właśnie w tej porze, kiedy mu to doniesienie zrobionym było, bawił się polowaniem w swoich knyszyńskich lasach. Zmiarkował zaraz, że od Knyszyna do tego miejsca, o którym jemu rozpowiadali ludzie, droga była nie bardzo daleka. Łowczym na apel zatrąbić, a panom jechać za sobą rozkazał i puścił się w drogę. (...) Aż tu wszyscy wyjechawszy z lasu stanęli, oczom własnym wiary nie dając. Tam, kędy panowała dawniej dzicz drzewiasta, bezludna i głucha, srogim zwierzom tylko przytułek dająca, leżała wielka równina, żółtością ścierniska po zżętym zbożu pozostałego okryta. Na ściernisku, by wysokie domy stały sterty wszelkiego zboża; sto par wołów orało pole pod przyszły zasiewek, a śród pola na gładkich łąkach hasały stada obłaskawionych koni, pasły się trzody krów ryżych i białych owiec. (...) Sto domów, przedzielonych ogrodami, sznurem wyciągało się podług rzeki, a z ich kominów, by z kościelnych kadzielnic, sto złotych dymów podnosiło się prosto do nieba. (...) Jako też ze stu domów i stu ogrodów, z pola, z łąk, z rzeki pozbiegali się wszyscy ludzie, a król ich zapytuje:
„Czyż żywie jeszcze rodziciel was wszystkich?”
„Żywie i w zdrowiu przebywa” – odpowiedział najstarszy syn Jana i Cecylii, który przed króla wystąpił, sam zmarszczkami cały poorany i siwy jak gołąb.
„A rodzicielka czy żywie?” – pyta znów król. „Żywie i w zdrowiu przebywa.”
Król podonczas rzekł:
„Rad bym na nich pojrzał!”
Wedle królewskiego żądania wnet się stać musiało. (...) Kiedy już wobec króla stanęli, wszyscy zdumieli się, bo król kołpak swój zdjąwszy z głowy, powiał nim przed starcami tak nisko, że aż z brylantowego pióra sypnęły się gwiazdy.
„Kto ty, starcze? – zapytał Jana – odkąd przyszedłeś? Jak zowiesz się i z jakiej kondycji przychodzisz?”
Starzec, jak przystało, pokłoniwszy się królowi, śmiele odpowiedział:
„Przyszedłem tu od stron onych, którymi przepływa Wisła; nazwisko swoje oznajmię tylko jednemu Bogu, kiedy przed świętym Jego sądem stanę, a kondycja moja niską była, pokąd do puszczy tej nie zaszedłem, gdzie wszystkie stworzenia są zarówno dziećmi powszechnej matki ziemi. Z gminu pochodzę i pospolitakiem na ten świat przybyłem; ale oto ta pani i małżonka moja z wysokiego domu zstąpiła, aby moje wygnańcze życie podzielać”. (...)
Wtedy król zwrócił się do Jana:
„Ty, starcze, wedle własnego żądania bezimiennym ostaniesz i jakeś się urodził, tak w grobie legniesz pospolitakiem. Ale żeś był bohatyrem mężnym, który tę oto ziemię dzikiej puszczy i srogim zwierzom odebrał, a zawojowawszy ją nie mieczem i krwią, ale pracą i potem, piersi jej dla mnogiego ludu otworzył, a przez to ojczyźnie bogactwa przymnażając: przeto dzieciom twoim, wnukom i prawnukom aż do najdalszych pokoleń i samego wygaśnięcia rodu twego, nadaję nazwisko od bohatyrstwa twego wywiedzione”.
Tu z prawicą wyciągniętą nad zdumiałym ludem król donośnym głosem wypowiedział:
„Oto ten ród, idący od człowieka z kondycji pospolitego urodzenia, idzie w porównanie ze szlachtą rodowitą krajową i wszystkich praw stanowi rycerskiemu odpowiednich, odtąd aż do wygaśnięcia swego używać ma i takowe wykonywać. Nobilituję was i nakazuję, abyście nosili nazwisko Bohatyrowiczów, a pieczętowali się klejnotem Pomian, który jest żubrzą głową na żółtym polu osadzoną, jako pierwszy rodziciel wasz pokonał żubra i z odwiecznego jego siedliska uczynił to wdzięczne i obfitością ciekące pole...” (...) Działo się to w roku, na tym pomniku wypisanym, tysiącznym pięćsetnym czterdziestym dziewiątym...
orzeszk Źródło: Eliza Orzeszkowa, Nad Niemnem, Wrocław 2009.
Bohaterowie opowieści, Jan i Cecylia, pochodzą z różnych warstw społecznych, jednak oddani sobie i wspierający się wzajemnie, dzięki miłości przełamali ogólnie obowiązujące normy postępowania. W życiu wykazali się hartem ducha i ciężką pracą, zagospodarowali puszczę, za co król nobilitował ich w uznaniu zasług (Oto ten ród, idący od człowieka z kondycji pospolitego urodzenia, idzie w porównanie ze szlachtą rodowitą krajową i wszystkich praw stanowi rycerskiemu odpowiednich odtąd aż do wygaśnięcia swego używać ma i takowe wykonywać. Nobilituję was i nakazuję, abyście nosili nazwisko Bohatyrowiczów).
Historia Jana i Cecylii podkreśla znaczenie fundamentalnych dla pozytywizmu wartości moralnych i społecznych, takich jak sumienna praca oraz przełamywanie barier dzielących ludzi różnych stanów. Wartości te, dzięki usytuowaniu ich w odległych realiach (1549 r.), a także nadaniu im archaizującej stylizacjistylizacja językowastylizacji i obrazowaniu nawiązującemu do mitu arkadyjskiegoArkadiaarkadyjskiego, przedstawione są jako odwieczne i powszechne. Opowieść pełni funkcję dydaktyczną (było to typowe dla powieści tendencyjnej), pośrednio przekazując następującą ideę: taki sposób życia jest gwarancją szczęścia.
Maria ŻmigrodzkaPozytywizm Elizy Orzeszkowej
R1QUGRysWdC8l1
Zdjęcie przedstawia portret siedzącej na krześle starszej kobiety. Postać ukazuje trzy czwarte twarzy. Kobieta obraca głowę w swoją lewą stronę. Jej twarz jest owalna. Okalają ją zaczesane ku górze i upięte na czubku długie włosy. Kobieta ma zmarszczone, niskie czoło. Brwi są wyraziste. Jej powieki lekko opadają. Patrzy na nas. Jej nos jest prosty, mocno zarysowany. Ma wydatne usta. Pod szyją koronkową, małą kryzę, która wystaje z dekoltu sukni. Kobieta składa dłonie na kolanach.
Meir Rubinstein - fotograf, Portret Elizy Orzeszkowej, 1900‑1910
Źródło: Cyfrowe zbiory Muzeum Narodowego w Warszawie, domena publiczna.
Nie wiadomo, czy są bogowie, ale trudna cnota ludzka jest „perłą ziemskiego szczęścia”. Zwycięstwo człowieka nad śmiercią zapewnia w koncepcji Orzeszkowej nie tylko nieśmiertelność atomów materii — uczucia i myśli to atomy duszy człowieka, tak jak te, które składają jego ciało, nie giną one nigdy, ale sprzęgają się z atomami dusz innych, tworzą coraz nowe światy. [PZ 50, 239] Człowiek cnotliwy żyje wiecznie nieśmiertelnością ludzkości. Jest to wyraźne przezwyciężenie sceptycyzmu Renana wobec ubóstwienia człowieczeństwa, niebędącego według niego najwyższym, nieprzekraczalnym ogniwem „stawania się ideału”.
cyt Źródło: Maria Żmigrodzka, Pozytywizm Elizy Orzeszkowej, „Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej” 1971, nr 62/4, s. 62.
Słownik
Arkadia
Arkadia
(gr. Arkadhịa) – fikcyjna kraina traktowana przez poetów jako kraina wiecznej szczęśliwości, spokoju, ładu, sielskiego życia; od jej nazwy wywodzi się określenie topos arkadyjski; także nazwa historycznej krainy sytuowanej na Półwyspie Peloponeskim
powieść tendencyjna
powieść tendencyjna
(inaczej: powieść z tezą) – odmiana powieści o silnie zaznaczonej tendencji, której fabuła służy ilustracji określonej tezy o charakterze filozoficznym, naukowym, społecznym, politycznym, itp.
praca organiczna, praca u podstaw
praca organiczna, praca u podstaw
hasła pozytywistów polskich po powstaniu styczniowym, wzywające do obrony bytu narodowego nie poprzez walkę zbrojną, lecz przez rozwój gospodarki i oświaty
stylizacja językowa
stylizacja językowa
nadanie tekstowi cech językowych właściwych innemu stylowi; ze względu na użycie typowych dla stylu wzorcowego form wyróżnia się: archaizację, dialektyzację, kolokwializację (czyli użycie form pochodzących z języka potocznego)