O autorce

R14LJWniWPozp1
Zofia Nałkowska
Źródło: Polona, domena publiczna.

Zofia Nałkowska urodziła się w 1884 roku jako córka Władysława i Anny z Szafranków. Ojciec Zofii był uczonym, geografem, pedagogiem i publicystą, matka – pedagogiem i autorką podręczników szkolnych z zakresu wiedzy o ziemi ojczystej. Zofia ukończyła warszawską pensję dla dziewcząt, a następnie słuchała wykładów na tajnym Uniwersytecie LatającymUniwersytet LatającyUniwersytecie Latającym. Była to konspiracyjna uczelnia organizująca w prywatnych domach kursy samokształceniowe dla kobiet.

Nałkowska debiutowała w wieku zaledwie czternastu lat w „Przeglądzie Tygodniowym” wierszem Pamiętam. Pierwsze opowiadanie zaś ukazało się w 1903 roku w „Ogniwie”, a rok później autorka zaczęła druk powieści Lodowe pola w „Prawdzie”. Debiut Nałkowskiej przypadł więc na szczytową fazę modernizmu i takie też cechy noszą pierwsze utwory pisarki.

W latach 20. XX wieku Nałkowska była aktywna na polach społecznym, politycznym i zawodowym. Jako znana pisarka uczestniczyła w tworzeniu Związku Zawodowego Literatów Polskich, była też zatrudniona w Biurze Propagandy Zagranicznej przy Prezydium Rządu, na ziemiach litewskich działała w Towarzystwie Opieki nad Więźniami. Była wiceprezesem PEN ClubuPEN ClubPEN Clubu, członkiem Polskiej Akademii Literatury oraz belgijskiej Akademii Kobiecej.

Podczas II wojny świat prowadziła w Warszawie sklep tytoniowy, uczestniczyła w konspiracyjnym życiu literackim. Po wojnie znalazła się w Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w PolsceGłówna Komisja Badania Zbrodni Niemieckich w PolsceGłównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, czego efektem były wydane w 1946 roku Medaliony.

Medaliony

Medaliony to cykl ośmiu opowiadań będących paradokumentalnym zapisem historii z miejsc zbrodni hitlerowskich w Polsce. Zwięzłe opowieści, w których komentarz odautorski jest ograniczony do minimum, szokują okrucieństwem scen. Równocześnie są świadectwem tego, jak w krytycznych momentach nędzy, głodu i zniewolenia instynkt samozachowawczy zwycięża nad solidarnością i miłością bliźniego.

Postawa świadka

Zofia Nałkowska oparła swoje opowiadania na relacjach świadków, osób ocalałych z pożogi wojennej. Ten zabieg sprawił, że utwory były nie tylko wiarygodne, ale też wstrząsnęły opinią publiczną i czytelnikami. Dzięki temu autorka do polskiej literatury, publicystyki i badań literaturoznawczych wprowadziła kategorię „świadka wydarzeń”.

RVTYv2wePPnDp
Getto warszawskie. Kładka nad ulica Chłodną
Źródło: Wikimedia Commons, domena publiczna.
Ryszard Nycz My, świadkowie

Postawa świadka, niesprowadzalna do innych postaw i zachowań, charakteryzowana była (o czym wiedzą doskonale badacze tej problematyki) przez wielu polskich pisarzy czasu Zagłady, wojny i okresu tużpowojennego; przez Nałkowską, Borowskiego, Miłosza, Różewicza (oraz wielu innych pisarzy i autorów świadectw). By unaocznić, o co mi chodzi, posłużę się parozdaniową notatką sporządzoną przez Zofię Nałkowską w jej Dziennikach pod datą 29 kwietnia 1943 roku:

„Żyję obok tego, mogę żyć! Ale wreszcie jest ze mną źle, wreszcie zmieniam się w kogoś innego. Jak mogę być do tego zmuszona, żeby w tym być, żeby już tylko żyjąc – przystawać! Jest to jeszcze hańbą, nie tylko męczarnią. Jest to straszny wstyd, nie tylko współczucie. Wszelkie wysiłki, by wytrzymać, by nie dostać obłędu, by jakoś zachować siebie w tej grozie, uczuwa się jak winę.”

Sześć krótkich, eliptycznychelipsaeliptycznycheufemistycznycheufemizmeufemistycznych (ze względu na obawę przed przejęciem zapisków przez niepowołane ręce) zdań to niejedyny zapis Nałkowskiej dotyczący jej reakcji na powstanie w getcie warszawskim. Ale skupia się w nich, jak sądzę, prawdziwie modelowy […] zespół cech polskiego świadka Zagłady. „Żyję obok tego…” – Nałkowska sytuuje swą pozycję wyjściowo w pozycji świadka prawnego, który jest obok zdarzeń, a więc poza nimi, na quasi-quasi-quasi-bezpiecznej pozycji zewnętrznego obserwatora. Ale już sarkastyczno‑ironiczne dopełnienie tego krótkiego zdania – „mogę żyć!” – czyni tę neutralność, bezstronność złudzeniem, możliwością czysto iluzoryczną. Mury getta nie chronią bowiem psychiki świadka, usytuowanego po ich drugiej stronie, przed zewem cierpień umierających za murem Żydów. Następne zdanie podważa z kolei założenie o rutynowym trwaniu dotychczasowego sposobu życia i stabilności tożsamościowej podmiotu: „Ale wreszcie jest ze mną źle, wreszcie zmieniam się w kogoś innego” – co jest przez autorkę odnotowywane z pewnym uznaniem („wreszcie”) jako właściwa (etycznie?) reakcja na traumatyczne doświadczenie. […]

Można by powiedzieć uogólniająco, że świadek jest świadkiem wtedy, gdy świadczy; a świadczy nie w swojej przecież sprawie, a innego, i tego innego oraz jego doświadczenie czyni częścią siebie (swojej roli, zadania, tożsamości), a sprawę – własną sprawą. […] Rozumiem to tak: tego, co przypada nam „w udziale” – w odróżnieniu od „uczestnictwa”, zakładającego intencjonalny wybór, świadomą decyzję, zaangażowanie – nie chcemy, ani nie wybieramy, ale musimy uznać, wziąć na swoją odpowiedzialność, bo jest częścią rzeczywistości, w której żyjemy („zmuszona, żeby w tym być”) i która jest częścią nas samych: nawet zwykłe fizyczne pozostawanie przy życiu („już tylko żyjąc”) w tych warunkach totalnego zniewolenia oznacza de facto jego legitymizowanie („przystawanie” na to, co przez Niemców dyktowane, zarządzane, bestialsko decydowane). […]

 Tak więc pocieszamy się myślą o naszej reaktywnej moralnej wrażliwości, zdolności do współodczuwania cudzego cierpienia, lecz to alibi nie równoważy wcale poczucia winy, rodzącego się ze świadomości naszego niedziałania, bierności, niezdolności do jakiegokolwiek aktywnego sprawstwa…

Ostatnie zdanie jedynie dopowiada tę konkluzję: „Wszelkie wysiłki, by wytrzymać, by nie dostać obłędu, by jakoś zachować siebie w tej grozie, uczuwa się jak winę”. Dzieje się tak, bo nasz instynkt samozachowawczy, a może przyrodzony narcyzm, nie jest w stanie przeważyć szali etycznego zobowiązania: doświadczenie graniczne […] i trauma będąca konsekwencją tego doświadczenia – współbytowania w tej samej przestrzeni, poddanej tym samym prawom – czyni nas współwinnymi wydarzeń i ludzkich losów, choćbyśmy nie mieli żadnej realnej możliwości sprawczego przeciwdziałania krzywdzie, dokonującym się zdarzeniom.

1 Źródło: Ryszard Nycz, My, świadkowie, „Teksty Drugie” 2018, nr 3, s. 10–11.

Słownik

Główna Komisja Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce
Główna Komisja Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce

instytucja państwowa działająca w latach 1945–1949, badająca zbrodnie dokonane przez Niemców podczas II wojny światowej na terenach Polski

PEN Club
PEN Club

nazwa od pierwszych liter angielskich słów: poets, playwrights ‘poeci, dramatopisarze’, essayists ‘eseiści’, novelists ‘powieściopisarze’, tworzących wyraz pen ‘pióro’ – międzynarodowa organizacja pisarzy, założona w 1922 w Londynie; stawia sobie za cel realizację idei zbliżenia kulturowego między narodami, zrzesza pisarzy rozmaitych narodowości, przekonań światopoglądowych i politycznych; w 1924 roku z inicjatywy Stefana Żeromskiego powstał polski oddział PEN Clubu

Uniwersytet Latający
Uniwersytet Latający

tajne kursy samokształceniowe dla kobiet organizowane od 1882/1883 w Warszawie w domach prywatnych, w 1885 przekształciły się w nielegalną szkołę wyższą, nazwaną Uniwersytet Latający

quasi-
quasi-

(łac. quasi – jakby, niby) - pierwszy człon wyrazów złożonych tworzący nazwy i określenia osób, rzeczy lub zjawisk, które są czymś tylko pozornie lub nie są tym w ogóle

elipsa
eufemizm