Przeczytaj
Socjalizm utopijny

Obok konserwatyzmukonserwatyzmu i liberalizmuliberalizmu ważnym nowożytnym kierunkiem myśli politycznej jest też socjalizm (od łac. socialis towarzyski, sojuszniczy, społeczny
). Podobnie jak klasyczny konserwatyzm i liberalizm rodzi się on w pierwszej połowie XIX w. Pierwsze socjalistyczne koncepcje określane są mianem socjalizmu utopijnegoutopijnego, gdyż ich autorzy tworzą radykalne, oderwane od rzeczywistości wizje o silnym zabarwieniu romantycznym. W ich przekonaniu porażka Rewolucji Francuskiej brała się z braku konsekwencji w przebudowie społeczeństwa: rewolucyjni przywódcy – zbyt zakorzenieni w starym ustroju społecznym – myśleli i działali w nie dość postępowy sposób. Tymczasem socjaliści utopijni zakładają całościową i radykalną przebudowę struktury społecznej, w tym ludzkich obyczajów i nawyków. Efektem takiej gruntownej zmiany ma być powstanie bezkonfliktowej, harmonijnej społeczności. Elementem wspólnym ich koncepcji było zniesienie lub znaczne ograniczenie własności prywatnej (jako źródła wyzysku i praktyki niezgodnej z naturą ludzką), deprywatyzacja środków produkcji, wprowadzenie wspólnoty majątkowej w miejsce prywatnego kapitału oraz – co równie istotne – nacisk na ideę równości społecznej. Najważniejszymi przedstawicielami tej formacji byli Henri de Saint‑Simon oraz Charles Fourier.
Idee utopijnych socjalistów wywarły duży wpływ na wybuch Wiosny Ludów w 1848 r. oraz na Komunę Paryską w roku 1871. Falangi zaś stanowiły inspirację dla znanych nam z realiów historycznych spółdzielni robotniczych.
Antyutopia Aldousa Huxleya
Powieść Aldousa Huxleya jest antyutopią, stanowiącą krytykę idealnie zorganizowanego, szczęśliwego
społeczeństwa przyszłości. Jego obywatele rodzą się w wyniku sztucznego zapłodnienia i klonowania. Od pierwszych dni życia poddawani są psychologicznemu i biologicznemu warunkowaniu, w efekcie czego stają się całkowicie pozbawionymi indywidualności trybikami (nie znają uczucia miłości i cierpienia, nie potrafią niezależnie myśleć) w harmonijnym, kastowym społeczeństwie, opartym na haśle: Wspólność, Identyczność, Stabilność
. Akcja przedstawionego niżej fragmentu toczy się w żłobku, po którym oprowadzani są studenci odbywający praktyki.
Aldous Huxley
Nowy wspaniały świat
Pana Fostera pozostawiono w dziale wybutlacji. Dyrektor RiW Rozrodu i Warunkowania oraz jego studenci weszli do najbliższej windy, ta zaś wyniosła ich na piąte piętro.
"Żłobki. Działy Warunkowania Neopawłowskego", głosiła tabliczka.
Dyrektor otworzył drzwi. Znajdowali się w obszernym, pustym pomieszczeniu, bardzo jasnym i słonecznym, całą bowiem ścianę południową zajmowało jedno wielkie okno. Pół tuzina pielęgniarek odzianych w regulaminowe białe spodnie i żakiety ze sztucznego płótna, o włosach aseptycznie ukrytych pod białymi czepkami, zajętych było ustawianiem na podłodze w jednym długim rzędzie wazonów z różami. Wielkie wazony, ciasno zapełnione kwiatami. Tysiące płatków, dojrzałych, jedwabistej gładkości, niczym policzki niezliczonych cherubinków, jednakże cherubinków w tym jasnym blasku nie tylko różowych i aryjskich, ale także jasnych Chińczyków czy Meksykanów, a przy tym skłonnych do apopleksji od zbyt silnego dęcia w trąby niebiańskie, bladych jak śmierć, bladych pośmiertną marmurową bielą.
Gdy wszedł dyrektor RiW, pielęgniarki wyprężyły się w postawie zasadniczej.
− Wyłożyć książki – polecił krótko.
W milczeniu pielęgniarki wykonały rozkaz. Książki zostały sprawnie wyłożone pośród wazonów z różami – rząd bajek dziecięcych zachęcająco otwartych na wesoło pokolorowanych obrazkach zwierząt, ryb, ptaków.
− Przywieźć dzieci.
Wybiegły z pokoju i powróciły po minucie lub dwóch, każda pchała przed sobą coś w rodzaju wysokiego wózka kelnerskiego, na którego czterech półkach z drucianej siatki siedziały ośmiomiesięczne niemowlęta, wszystkie jednakowe (najwyraźniej wszystkie z jednej grupy Bokanowskiego) i wszystkie (jako że należały do kasty delt) odziane w ubranka koloru khaki.
− Umieścić je na podłodze.
Rozładowano wózki.
− Odwrócić je w stronę kwiatów i książek.
Odwrócone, dzieci nagle zamilkły, a potem zaczęły się czołgać na czworakach ku tym zestawom olśniewających barw, ku owym tak wesołym i kolorowym kształtom na białych stronicach. Gdy były już blisko, słońce wychyliło się zza przesłaniającej go przez chwilę chmury. Róże rozpromieniły się jak od nagłego wybuchu wewnętrznej namiętności; lśniące stronice książek zdały się nasycać nowym, głębokim znaczeniem. Od niemowlęcych szeregów dobiegły ciche okrzyki podniecenia, gulgoty i świergoty rozkoszy.
− Świetnie! − zatarł ręce dyrektor. Jak na zamówienie.
Najszybsze z niemowląt prawie już dopełzły do celu. Drobne ręce wyciągnęły się niepewnie, dotykały, chwytały, obrywały płatki wspaniałych róż, mięły barwne stronice książek. Dyrektor czekał, aż wszystkie niemowlęta oddadzą się radosnym zajęciom. Potem powiedział:
− Teraz patrzcie uważnie! – I dał znak uniesieniem ręki. Przełożona pielęgniarek, stojąca bliżej tablicy rozdzielczej po drugiej stronie sali, nacisnęła małą dźwignię.
Nastąpił gwałtowny wybuch. Coraz głośniej i głośniej wyła syrena. Dzwony alarmowe biły jak oszalałe.
Dzieci wzdrygnęły się, rozwrzeszczały; buzie wykrzywiło przerażenie.
− A teraz – krzyknął dyrektor (bo hałas był ogłuszający) – teraz wpajamy lekcję poprzez łagodne elektrowstrząsy.
Znów dał znak ręką i przełożona nacisnęła drugą dźwignię. Krzyki dzieci zmieniły nagle ton. Ostrym, spazmatycznym wrzaskiem dawały obecnie wyraz czemuś rozpaczliwemu, wręcz obłąkańczemu. Drobne ciałka kurczyły się, sztywniały, nóżki drgały niczym pociągane przez niewidzialne druty.
− Podłączamy do prądu cały ten fragment podłogi − krzycząc, objaśniał dyrektor. – Na razie wystarczy – dał znak pielęgniarce. Wybuchy ustały, dzwony umilkły, wycie syren powoli zamierało. Zesztywniałe, wijące się ciałka rozluźniły się, a to, co uprzednio było płaczem i wyciem obłąkanych na pozór niemowląt, przybrało znów postać normalnych krzyków zwykłego przestrachu.
− Dać im na powrót kwiaty i książki. Pielęgniarki wykonały; jednakże postawione przed różami i na sam widok wszystkich tych wesołych obrazków kotka, kogutka ku-ku-ryku i czarnej owieczki mee-mee niemowlęta kurczyły się z przerażenia; ich wrzaski nasiliły się.
− Obserwujcie – mówił triumfująco dyrektor. − Obserwujcie. Książki i głośny hałas, kwiaty i elektrowstrząsy – już w niemowlęcym umyśle człony tych par są kojarzone, po dwustu zaś powtórzeniach takiej lub podobnej lekcji ulegną nierozerwalnemu spojeniu. Co człowiek złączył, przyroda niezdolna jest rozłączyć. Wyrosną z "instynktownym", jak mówią psychologowie, wstrętem do książek i kwiatów. Odruchy trwale uwarunkowane. Z książkami i botaniką dadzą sobie spokój na całe życie.
− Zabrać je − zwrócił się dyrektor do pielęgniarek.
Dzieci odziane w khaki i ciągle jeszcze rozwrzeszczane załadowano do wózków kelnerskich i wywieziono; pozostała po niemowlętach woń kwaśnego mleka i jakże upragniona cisza. Jeden ze studentów uniósł rękę; choć rozumie w pełni, dlaczego ludzie z kasty niższej nie mogą tracić społecznego czasu na książki, a także rozumie, iż zawsze pozostawałoby ryzyko, że przeczytają coś, co mogłoby w niepożądany sposób odwarunkować któryś z ich odruchów, to jednak... no więc, nie rozumie sprawy z kwiatami. Po co kłopotać się psychologicznym uniemożliwianiem deltom upodobania do kwiatów?
Dyrektor RiW cierpliwie wyjaśniał. Jeśli powoduje się u niemowląt okrzyki przerażenia na widok róży, to dzieje się to na gruncie wyższych racji polityki ekonomicznej. Jeszcze nie tak dawno temu (przed mniej więcej stu laty) gammy, delty i epsilony warunkowano na upodobania do kwiatów – kwiatów między innymi, a przyrody w ogóle. Chodziło o to, żeby pragnęli oni przy każdej okazji wyjeżdżać na wieś, co zmuszałoby ich do korzystania ze środków transportu.
− Czy nie korzystali ze środków transportu? − zapytał student.
− Owszem, bardzo obficie − odparł dyrektor RiW. − Ale poza tym z niczego.
Pierwiosnki i krajobrazy, stwierdził, mają pewną wielką wadę: są darmowe. Miłość przyrody nie napędza fabryk. Zdecydowano usunąć miłość przyrody, przynajmniej wśród kast niższych; usunąć miłość przyrody, ale nie skłonność do korzystania ze środków transportu. Było bowiem rzecz jasna sprawą istotną, by jeżdżono na wieś pomimo niechęci do niej. Problem polegał na znalezieniu racji korzystania ze środków transportu ekonomicznie bardziej zasadnej niż byle upodobania do pierwiosnków i pejzaży. Znaleziono właściwą.
− Warunkujemy masy na niechęć do przyrody − zakończył dyrektor. Równocześnie jednak wykształcamy w nich upodobanie do sportów na łonie natury. Dbamy przy tym o to, by sporty te wymagały użycia skomplikowanych przyrządów. W ten sposób korzystają zarówno ze środków transportu, jak i z artykułów przemysłowych. Stąd te elektrowstrząsy.
− Rozumiem − powiedział student i zamilkł pełen podziwu.
Słownik
(fr. phalanstère — klasztor) w systemie socjalizmu utopijnego Fouriera: osiedle, w którym miała się mieścić falanga (czyli zrzeszenie spółdzielcze liczące około 1600 osób)
(gr. phalanks) zrzeszenie spółdzielcze będące podstawową komórką ustrojową socjalizmu utopijnego Ch. Fouriera; wg koncepcji Fouriera falanga miała być równocześnie zrzeszeniem wytwórców i konsumentów, liczącym ok. 1600 osób mieszkających w falansterze, z budynkiem mieszkalnym oraz zabudowaniami gospodarskimi i urządzeniami dostarczającymi członkom falangi potrzebnych im dóbr i usług
(łac. industria — pilność, przemyślność) początkowo określenie przemysłu, uprzemysłowienia, produkcji; w pismach Saint‑Simona: stowarzyszenie społeczne o określonych celach politycznych i gospodarczych, służące zaspokajaniu potrzeb zbiorowości poprzez produkcję dóbr materialnych, sztukę, naukę i innych dóbr służących ogółowi
(łac. conservare – dążyć do zachowania, obrony, ocalenia) postawa, którą charakteryzuje przywiązanie do istniejącego, zakorzenionego w tradycji stanu rzeczy (wartości, obyczajów, praw, ustroju politycznego itp.) oraz niechętny stosunek do gwałtownych zmian i nowości; ideologia społeczno‑polityczna broniąca tradycyjnego ładu społecznego
(łac. liberalis – wolnościowy) ideologia społeczno‑polityczna oparta na indywidualistycznej koncepcji człowieka i społeczeństwa, głosząca, że wolność i nieskrępowana przymusem politycznym działalność jednostek mają wartość nadrzędną i są najpewniejszym źródłem postępu we wszystkich sferach życia zbiorowego
(gr. ou — nie, topos — miejsce; miejsce, którego nie ma) projekt idealnego ustroju politycznego, niemożliwego do zrealizowania