Wesele Stanisława Wyspiańskiego nie tylko zostało zainspirowane rzeczywistymi wydarzeniami, lecz także wpłynęło na współczesną dziełu rzeczywistość. Dramat, którego akcja toczy się w bronowickiej chacie, stał się najgłośniejszym utworem artysty, początkowo przez skandal, który wywołał. Część osób sportretowanych w sztuce uznała ją za obraźliwą. Inni przychylili się do słuszności wymowy dzieła – niektórzy uznali jego autora za kolejnego wieszcza narodowego, wręczając mu nawet wieniec z symboliczną liczbą „44” w nawiązaniu do Widzenia Księdza Piotra z trzeciej części Dziadów Adama Mickiewicza.

Re4pkRgvk7bYz1
Dwór Rydlówka w Bronowicach Małych – pierwowzór chaty przedstawionej przez Wyspiańskiego w Weselu.
Źródło: Flikr, domena publiczna.

Dramat wrósł w polską kulturę, kolejne pokolenia odwoływały się do jego treści, odnajdując w niej komentarz do aktualnych wydarzeń. Wesele poddawano rozmaitym analizom, a także reinterpretowanoreinterpretacjareinterpretowano jego znaczenie. W okresie dwudziestolecia międzywojennego Stanisław Ignacy Witkiewicz nawiązał do sztuki Wyspiańskiego w swoim dramacie Szewcy, w którym umieścił postać Chochoła. Uczynił to jednak w nowym kontekście, ośmieszając narodowe mity i ukazując niemożność ich zrealizowania w coraz bardziej zautomatyzowanym świecie. Z kolei chocholi taniec z zakończenia Wesela mógł wpłynąć na otępiający trans, w którym znajdują się bohaterowie w finale Trans‑Atlantyku Witolda Gombrowicza.

W ostatnich latach dramat doczekał się między innymi realizacji Wawrzyńca Kostrzewskiego, nasyconej współczesnymi odniesieniami, oraz spektaklu Jana Klaty, ukazującego Polskę w stanie przebudowy, tymczasowości. Przedstawieniu towarzyszyła głośna oprawa muzyczna zespołu metalowego.

R10U2fPPcQdiD1
Witold Gombrowicz (1904–1969)
Źródło: domena publiczna.

Wokół treści utworu Stanisława Wyspiańskiego narosło także wiele plotek. Autorem jednej z nich był Tadeusz Boy-Żeleński, wybitny młodopolski tłumacz, krytyk literacki i pisarz, który opisał los Józefy Singer – pierwowzoru postaci Racheli. Według jego wersji kobieta po premierze Wesela usiłowała naśladować wizerunek ukazany w dramacie, uczestnicząc w młodopolskim życiu artystycznym:

Tadeusz Boy-Żeleński Plotka o Weselu Wyspiańskiego

Ciekawym jest wpływ, jaki Wesele Wyspiańskiego wywarło na dalsze koleje Pepy Singer: stała się ona niejako chodzącym cieniem swego literackiego sobowtóra, istniała odtąd wyłącznie jako Rachela, ożywiała się jedynie, skoro się zetknęła z którąś z osób działających w Weselu. Lata całe „obijała się” w artystycznych knajpach krakowskich, nieznana nikomu z imienia i z nazwiska, znana jedynie jako Rachela.

boy Źródło: Tadeusz Boy-Żeleński, Plotka o Weselu Wyspiańskiego. Cytat za: https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/plotka-o-weselu-wyspianskiego.html, dostęp: 5.11.2020.

Jednak według jej bliskich, bohaterka dramatu Wyspiańskiego odzwierciedlała rzeczywiste cechy Józefy, a sportretowanie kobiety w treści sztuki nie wpłynęło na zmianę jej charakteru. Do tej dyskusji nawiązał Roman Brandstaetter w opowiadaniu Ja jestem Żyd z „Wesela”:

Roman Brandstaetter (1906–1987) – pisarz, dramaturg, eseista, tłumacz i znawca Biblii. W czasie II wojny światowej przebywał w Jerozolimie, wrócił do Polski w 1948 r.

Roman Brandstaetter Ja jestem Żyd z Wesela (fragmenty)

Działo się to w Jerozolimie w sierpniowy dzień roku 1944. […]
– Szalom – usłyszałem czyjś głos.
Podniosłem głowę. Obok mnie stał szpakowaty, starszy pan, schludnie ubrany, w słomkowym sztywnym kapeluszu, z laseczką […]
– Znam pana z widzenia i wiem, kim pan jest – jego polska wymowa brzmiała poprawnie, choć nieco twardo, zwłaszcza gdy starał się myślom nadać zaokrąglony i zamknięty kształt. – Przepraszam. Nie przedstawiłem się. Jestem dr Waschütz. Adwokat. Adwokat z Krakowa. […]
Usiadł. Zamówił czarną kawę i oparł obie dłonie na lasce.
– Proszę posłuchać. Był to rok… Był to rok… chyba tysiąc dziewięćset piąty… a może szósty? Nie… nie… to był rok tysiąc dziewięćset piąty. Tak. Na pewno. Pracowałem wtedy jako młody u adwokata X na ulicy Starowiślnej. Pamięta pan? Ulica Starowiślna… Hm… Dawne czasy… Ile ma pan lat?
– Trzydzieści osiem.
– Tak. Trzydzieści osiem. Jeszcze nie było pana wtedy na świecie.
– Prawdopodobnie.
– Prawdopodobnie? Na pewno pana nie było – uśmiechnął się. Twarz jego rozjaśniła się, a oczy jego stały się jeszcze bardziej zamglone. Patrząc przed siebie, rzekł:
[…]
– Widzi pan, ja jestem adwokatem Żyda z Wesela Wyspiańskiego.
Leniwe zmęczenie, z którego nie mogłem się dotychczas otrząsnąć, nagle ustąpiło. Zapaliłem papierosa.
– Czyim pan był adwokatem? – spytałem.
– Żyda z Wesela. Był to rok – jak już panu powiedziałem – tysiąc dziewięćset piąty. Siedziałem w kancelarii mojego szefa i studiowałem akta jakiejś sprawy, gdy wtem wszedł do pokoju Żyd, szpakowaty, średniego wzrostu, o bardzo wyrazistych, ciemnych oczach, zdjął kapelusz, poprawił jarmułkę na głowie i powiedział:
– […] Ja się nazywam Singer.
– Z których Singerów?
– Po co ja będę panu koncypientowikoncypientkoncypientowi mówił, z których Singerów? Singerów jest wiele. Ja panu powiem jedno słowo i pan koncypient zaraz będzie wiedział, z których jestem Singerów. Westchnął.
– Ja jestem Żyd z Wesela. Karczmarz z Bronowic Małych.

Kelner przyniósł czarną kawę. Dr Waschütz rozsiadł się wygodnie na krześle, założył nogę na nogę […]
– Pan jest młodym człowiekiem. Pan czytał to, co pisano o Weselu. Ale ja to wszystko znam z pierwszej ręki, to znaczy byłem naocznym świadkiem tego, co się wtedy w Krakowie działo. Pan nie ma pojęcia, drogi panie, jakie to były wydarzenia. To była bomba. Ludzie drzwiami i oknami tłoczyli się do teatru […]. Biletów nie można było dostać. Byłem, zdaje mi się, dopiero na dziesiątym przedstawieniu. Cały Kraków jak długi i szeroki nie mówił o niczym innym, jak tylko o Weselu, o Rydlu, o PareńskichPareńscyPareńskich, o Tetmajerze, o Wyspiańskim, o Bronowicach. Wie pan, to był taki skandal w rodzinie… Gdyby tylko na tym się skończyło. Panu się na pewno zdaje, że przedstawienie Wesela odbyło się tylko na scenie Teatru Miejskiego. Jeżeli pan tak sądzi, to się pan myli. Były dwa przedstawienia. Jedno odbyło się w Teatrze Miejskim, a potem, gdy opadła kurtyna, rozpoczęło się natychmiast drugie przedstawienie, tym razem w… życiu! […] O tym wszystkim, co się przydarzyło w Krakowie, po przedstawieniu Wesela, można by napisać drugą sztukę, równie emocjonującą jak samo Wesele. A może pan napisze? Gdzieśmy stanęli? Aha… Już mam… Już mam…

– Ach tak, to pan jest Hersz Singer?
– Hersz Singer… Hersz Singer… Co znaczy dzisiaj moje nazwisko? Nic nie znaczy. Przedtem znaczyło. Ojej, jak znaczyło! A teraz? Ja już nie mam nazwiska, ja się nazywam Żyd z Wesela […]
– Ja prowadziłem karczmę, a moja żona gospodarowała na roli. Starszą córkę wydałem za mąż, synowie poszli do miasta. W domu została tylko najmłodsza…
– Rachel?
– Jaka Rachel? Pan także mówi jak oni wszyscy! Rachel… Rachel… Ona nie jest żadna Rachel. Jak ona Rachel?! Ona ma na imię Pepka! Pepka Singer!
Był zły. Jego palce zanurzały się w gęstej brodzie i przebierały w niej z zachłanną zawziętością.
– To on wszystkiemu winien!!! On mój cały dom wywrócił do góry nogami! Gdyby nie ten gojgojgoj, to bym umarł spokojnie w Bronowicach! […]
– Jaki goj? – spytałem.
– Nu, ten Wyspiański.
– Co on panu złego zrobił?
– Co on złego zrobił? Ja właśnie po to do pana koncypienta przyszedłem. Z powodu tego zła. […] Pewnego razu – to było przed kilkoma rokami – przyszedł do mnie pan Tetmajer […] który się także ożenił z chłopką i udaje chłopa. […] Więc przychodzi do mnie ten Tetmajer i mówi: Panie Singer, za dwa tygodnie będzie wesele Rydla z moją szwagierką. […] Niech pan każe izbę i ładnie ją przystroi. […] Ugodziliśmy się, a gdy Tetmajer zbierał się do wyjścia, powiedział: Na drugi dzień niech pan przyjdzie do nas z żoną i Pepką. Dobrze? […] Z początku nie chciałem iść na to wesele. […] Ale moja żona i Pepka zaczęły mnie namawiać, żebym poszedł. Przekonywały mnie, namawiały, mówiły, że to nie wypada, że to zaszczyt […] i tak długo mnie namawiały, że dla świętego spokoju dałem się namówić […]. Były jakieś poety, jakieś malarze, Pepka znikła. Mojej żony nigdzie nie mogę znaleźć. […] Co ja tu robię? Po co tu przyszedłem? Nie mam z kim gadać. Jeść nie mogę, a pić nie lubię. […] Gdy tak stoję i myślę, i nie wiem co mam z sobą zrobić, widzę, że na progu izby stoi jakiś mały, taki blady, rudy, w czarnym szlusrokuszlusrokszlusroku, sam stoi, nie pije i nie tańczy, tylko stoi i patrzy. […] Wie pan, kto to był? Pan nie może wiedzieć, kto to był. To był ten Wyspiański… I stało się nieszczęście…
– Kilka miesięcy po tym weselu – ciągnął dalej Singer – moja Pepka w jakiś dzień wróciła z Krakowa do domu i z wypiekami na twarzy opowiadała mnie i mojej żonie, że ten rudy opisał wesele Rydla, a to całe opisanie dał do teatru i ono od kilku dni idzie w teatrze. […]
– A pan koncypient wie, dlaczego miałem się cieszyć? Bośmy weszli do literatury – tak mi powiedziała Pepka. Do jakiej literatury, Pepko? – krzyknąłem. No, do literatury. A na to ja: Ty do literatury? Ja do literatury? Po co ja mam wchodzić do literatury? Co porządny Żyd ma robić w literaturze. Panie koncypiencie, zrozumiałem, że nie mam z nią co mówić, bo mojej Pepce pomieszało się w głowie. Jej się zdaje, że ona jest Rachel. Jej się zdaje, że ja jestem Żyd z Wesela. A moja żona jej potakuje. […]
A Pepka zmienia się z dnia na dzień. Z dnia na dzień staje się więcej Rachel, coraz więcej jest w niej Rachel, a coraz mniej Pepki, zamiast usługiwać gościom, czerpać piwo, nalewać kieliszki, znaczyć wydane trunki kredą na tablicy, przyrządzać śledzie, jajka z cebulą, ona siedzi z szajgecamiszajgecszajgecami z miasta przy stole, gada z nimi o tej literaturze, o tych… no… poezjach… […] Co się dzieje? – myślę. Co się dzieje – myślę. A Pepki jest coraz mniej, coraz mniej, już tak mało, że ja jej prawie nie widzę. A potem jest jeszcze mniej, i już Pepki nie ma.

zyd Źródło: Roman Brandstaetter, Ja jestem Żyd z Wesela (fragmenty).
Pareńscy
koncypient
goj
szlusrok
szajgec

Słownik

aluzja literacka
aluzja literacka

(fr. allusion < łac. alludere – aluzja) – odwołanie w tekście literackim do innego tekstu lub stylistyki zasygnalizowane tak, aby mogło zostać zidentyfikowane przez czytelnika

parodia
parodia

(gr. parōidía – komiczna przeróbka poważnego utworu) – świadome naśladowanie danego wzorca literackiego (dzieła, stylu, gatunku), które dzięki celowemu wyostrzeniu jego cech formalno‑stylistycznych oraz zmianie tematycznej i ideowej (parafraza) prowadzi do efektów ludycznych, satyrycznych lub polemicznych. Parodia jako odmiana stylizacji, tzn. jako komiczne (lub tylko krytyczne) naśladowanie wyrazistych i rozpoznawalnych wzorców stylistycznego ukształtowania wypowiedzi jest ważną techniką artystyczną, występującą w całych dziejach nowożytnej literatury

reinterpretacja
reinterpretacja

(łac. re – przedrostek oznaczający „znowu”, „ponownie” + interpretatio – interpretacja) – ponowna interpretacja tekstu literackiego lub dzieła sztuki, odmienna od tradycyjnej, zakorzenionej w kulturze

trawestacja
trawestacja

(wł. travestire) – odmiana parodii, przeróbka utworu poważnego na komiczny, przy zachowaniu charakterystycznych elementów treści i kompozycji pierwowzoru; polega na zastąpieniu wzniosłego stylu dzieła naśladowanego przez styl niski (i odwrotnie), skontrastowany z charakterem tematu. Trawestacja jest dominującą cechą stylu poematów heroikomicznych, występuje często w literaturze humorystycznej, tekstach kabaretów i szopek politycznych