Przeczytaj
„Balladyna”, czyli zabawa w SzekspiraSłowacki nawiązywał w Balladynie nade wszystko do Makbeta, Króla Leara i Snu nocy letniej. Nawiązywał więc do trzech spośród najpopularniejszych, najwyżej cenionych dramatów Szekspiradramatów Szekspira. W każdym zaś z nich — do kulminacyjnych i wyposażonych w szczególnie silny ładunek poetycki scen i sytuacji, takich, które nie tylko w naszej świadomości od razu kojarzą się z teatrem Szekspira, ale i potocznie uchodzą za szczytowe osiągnięcia tego teatru. Tak więc scena uczty z IV aktu Balladyny ma swój odpowiednik w scenie 4 aktu III Makbeta. W obydwu tych scenach zbiorowych obserwujemy grę kontrastu między sztuczną wesołością gospodarzy a pełną grozy atmosferą. Makbetowi pojawia się duch Banka, nie widziany przez nikogo spomiędzy współbiesiadników, Balladynie — na tych samych prawach — duch Aliny z dzbankiem malin. I tu, i tam jest mimo woli wywołany przez gospodarza‑zbrodniarza: duch Banka pojawia się Makbetowi w momencie, kiedy wyraża on żal, że Banka nie ma wśród biesiadników; Balladynie, kiedy, chcąc uczynić zadość życzeniu Grabca, woła: „Malin! dajcie malin!” [...] I tu, i tam zbrodniarz reaguje gwałtownie, a ta reakcja jego kładzie kres uczcie. I tu, i tam goście proszeni są o opuszczenie sali przez wspólnika zbrodniarza, który nie stracił panowania nad swoimi nerwami. Przy wszystkich więc różnicach [...] analogiczna aura emocjonalna tych dwóch scen jest tak wyraźna, a wspólne elementy strukturalne tak liczne, że jeśli tylko czytelnik dysponuje pewnym minimum kultury literackiej, analogie narzucają się jego świadomości.
Podobnie swoistą repliką pierwszych dwóch scen aktu II Makbeta jest ostatnia scena aktu IV Balladyny. Porównanie narzuca już uwadze czytelnika identyczność sytuacji: Balladyna zabija nocą śpiącego w jej zamku Grabca, żeby zdobyć po nim koronę, tak jak Makbet morduje swego śpiącego królewskiego gościa, aby po nim na tron wstąpić. W obu wypadkach morderstwo odbywa się poza sceną. W obu rzecz dzieje się nocą między dwojgiem wspólników zbrodni. Tak w angielskim, jak i w polskim dramacie zbrodniczy plan wykonany zostaje nie od razu. I tu, i tam część jego bierze na siebie drugi, twardszej natury wspólnik zbrodni. Znowu więc — sceny — o uderzających analogiach i w nastroju, i w licznych elementach treści.
W scenach morderstwa zarówno w Balladynie, jak i w Makbecie występuje podobne budowanie napięcia poprzez eksponowanie rekwizytów będących narzędziem zbrodni. Sceneria odgrywa podobną rolę: noc, błyskawice, grzmoty, odgłos dzwonka. Podobny jest sposób przedstawiania stanów emocjonalnych bohaterów: desperacka odwaga połączona ze strachem oraz świadomość okrucieństwa zbrodni, stąd przywidzenia, napięcie graniczące z szaleństwem. W kontekście całych utworów można dostrzec wyraźne związki twórczości Juliusza Słowackiego z twórczością Williama Szekspira.
Makbet(fragment aktu II, sceny III)
MAKBET
Jestli to sztylet, co przed sobą widzę,
Z zwróconą ku mej dłoni rękojeścią,
Pójdź, niech cię ujmę! Nie mam cię, a jednak
Ciągle cię widzę. Fatalne widziadło!
Nie jestżeś ty dla zmysłu dotykania,
Tylko dla zmysłu widzenia dostępnym?
Jestżeś sztyletem tylko wyobraźni?
Rozpalonego tylko mózgu tworem?
Widzę cię jednak tak samo wyraźnie,
Jako ten, który właśnie wydobywam.
Ty mi wskazujesz, jak przewodnik, drogę,
Którą iść miałem; takiego też miałem
Użyć narzędzia. Albo mój wzrok błaznem
Jest w porównaniu z resztą moich zmysłów,
Albo też więcej wart niż wszystkie razem.
Ciągle cię widzę, a na twojej klindze
I rękojeści znamiona krwi, których
Pierwej nie było. Nie ma ich w istocie:
Moja to krwawa myśl jawi je oczom.
Na całym teraz półobszarze świata
Natura zdaje się martwą i straszne
Marzenia szarpią snu cichą zasłonę.
Teraz to władza czarodziejska święci
Ofiary bladej Hekacie i dziki
Mord, podniesiony z legowiska wyciem
Czujnego swego czatownika, wilka,
Którego odgłos jest dlań [budzicielem],
Chyłkiem, jak złodziej lub duch, mknie do celu.
O, ty spokojna, niewzruszona w swoich
Posadach, ziemio, nie słysz moich kroków,
Aby kamienie nie wypowiedziały,
Gdzie idę, i nie zdradziły alarmem
Tej grozy, co ma nastąpić.
[ja się odgrażam, lecz on jeszcze żyje;
Żar czynu słowo swym chłodem zabije.]Odgłos dzwonka słyszeć się daje
Dalej! Czas nagli; już dzwonka wezwanie
Daje mi sygnał. Nie słysz go, Dunkanie,
Bo tego dzwonka melodia straszliwa
Do nieba ciebie lub do piekła wzywa.
Balladynafragment aktu IV, sceny IV
Nie mogłam spać, nóż leżał przy mnie, wzięłam...
W koszuli – wstyd! Gdyby cię kto zobaczył
W koszuli z nożem w ręku? – Jak tu ciemno!...
Idzie ku wieży.
Cyt!... jakiś szmer? – Wiatr mi zgasił świecę...
To przywidzenie – nic nie słychać, zamek cały
Głęboko śpi... Lecz jeśli śpi ten człowiek
Z otwartą tak powieką?... to co? to co?
Jeżeli dziś nie zrobię rzeczy, jutro
Żałować będę, wiem, żałować będę.
Wiatr zamknął za mną drzwi, a ja myślałam,
Że jaki ciemny duch zamykał za mną;
I dotąd nie spojrzałam w tamtą stronę,
Jakbym się bała spotkać z czym okropnym.ogląda się
A widzisz, nie ma nic, nic nie ma. Ciemne
Powietrze, mgła; żadnych nie widać mar.błyska
Wszelki duch Boga chwali! Jaka to była
Błyskawica czerwona! Jak wszystkie ściany
Widziałam białe. – Cyt. – Nie słychać nic. –
Spiesz się! – Lecz jeśli żar błyskawic lunie
Na moją twarz, gdy będę z nożem stała
Nad nim; to co? – Ogień pokaże tobie
Miejsce, gdzie masz uderzyć. – O! błyskawice,
Stwórzcie czerwony dzień na łonie nocy,
Bądźcie mojego czynu słońcem. – Idę.
Słownik
typowy dla twórczości Williama Szekspira gatunek dramatyczny, charakteryzujący się m.in. odejściem od zasady trzech jedności, łączeniem tragizmu i komizmu oraz świata realistycznego z fantastycznym