Spotkanie w operze
zapoznasz się z formą opisu sytuacji,
dowiesz się, które wyrazy wpływają na dynamikę wypowiedzi,
zredagujesz opis sytuacji.
Każdego dnia jesteśmy świadkami wielu najróżniejszych sytuacji – zaspany uczeń biegnie na poranny na autobus, klasowy rozrabiaka powie dobry żart przy tablicy, ktoś się zatrzaśnie w szkolnej toalecie, gdzieś przejedzie karetka na sygnale, komuś wypadną znienacka zakupy z pękniętej siatki. Jak to opisać? Jak oddać dynamikę każdego z tych zdarzeń?
Zapoznaj się z animacją dotyczącą opisu sytuacji i wykonaj polecenia.

Film dostępny pod adresem /preview/resource/R1G806FYiJT2J
Animacja tłumaczy, czym jest opis sytuacji i jak jest zbudowany.
Zapoznaj się ze zdjęciami zamieszczonymi w poniższej galerii i opisz krótko, jakie sytuacje na nich przedstawiono.
Zapoznaj się z opisami zdjęć i krótko napisz, jakie sytuacje na nich przedstawiono.
Opis zdjęcia nr 1.
Zdjęcie przedstawia stado krów stojące na wiejskiej drodze. Wzdłuż drogi biegną linie wysokiego napięcia. W dali widać zielone pola i pagórki oraz pogodne niebo z nielicznymi chmurami.
Opis zdjęcia nr 2.
Zdjęcie przedstawia strażaków gaszących pożar ceglanego domu. Jeden ze strażaków znajduje się wysoko na wysięgniku wozu strażackiego, drugi strażak siedzi zwrócony tyłem na siedzisku wozu strażackiego i steruje wysięgnikiem. Widać płonący dach budynku i unoszące się nad nim kłęby szarego dymu.
Opis zdjęcia nr 3.
Zdjęcie przedstawia bramkarza rzucającego się w stronę piłki. Bramkarz ubrany jest w żółtą koszulkę, czarne spodenki i białe podkolanówki oraz czarne korki. W tle bramki widać piaszczysty teren i drzewa.
Wybierz jedno zdjęcie z galerii i krótko opisz scenerię ukazanego na nim zdarzenia.
Wyobraź sobie pożar zabytkowej kamienicy położonej w centrum starego miasta. Opisz krótko scenerię tego zdarzenia.
Wybierz jedno zdjęcie z galerii i krótko opisz bohaterów przedstawionego na nim zdarzenia.
Wyobraź sobie zuchwały napad na bank w centrum miasta. Opisz krótko bohaterów tego zdarzenia.
Ustal, które z podanych wyrazów i wyrażeń mogą opisać miejsce wykonania jakiejś czynności, a które określą czas i sposób jej wykonania. Przyporządkuj wyrazy i wyrażenia do odpowiednich grup.
W podanym opisie sytuacji zaznacz wyrazy dynamizujące akcję.
Przeredaguj podane wypowiedzenia w taki sposób, aby zdynamizować przedstawione w nich sytuacje.
Dziewczynki szły wolnym krokiem wzdłuż ogrodzenia, przez które przeskoczył olbrzymi tygrys.
Wiewiórka podeszła do Maćka i poczęstowała się orzechem, który trzymał w ręce.
Po uderzeniu pioruna zapaliła się szopa na narzędzia.
Akcja powieści Małgorzaty Musierowicz „Opium w rosole” rozgrywa się w Poznaniu w 1983 roku. Bohaterowie, Maciek Ogorzałka i Janina Krechowicz, czyli Kreska, znają się ze szkoły i któregoś dnia idą wspólnie do opery. Tam spotykają znajomych, którzy wpłyną na ich losy.
Zapoznaj się z fragmentem powieści Małgorzaty Musierowicz „Opium w rosole” i wykonaj ćwiczenia.
Opium w rosoleOpera Poznańska jest bardzo ładnym budynkiem o szlachetnych proporcjach i takichż tradycjach. Wystrój widowni też ma bardzo ładny – jeśli ktoś lubi czerwony pluszplusz i złocenia. Kolosalnych rozmiarów kryształowy żyrandol (tysiące i tysiące kryształowych łezek i kryształowych kuleczek na kolistym metalowym – szkielecie) wisi nad głowami melomanówmelomanów, rozpraszając ich uwagę i powodując nieodmiennie na każdym spektaklu falę cichych rozważań na temat trwałości zamocowania w suficie.
Pierwszy rząd, pośrodku którego mieli miejsca Kreska i Maciek, był jeszcze pusty. Sala zapełniała się powoli, a Maciek siedział jak na szpileczkach, wiercił się w swoim fotelu, podskakiwał i przemieszczał, zajęty zgadywaniem, z której też strony nadejdzie cytrynowa dziewczyna. Chciał ją widzieć od pierwszej chwili. Chciał zobaczyć, z kim przyjdzie. Oczywiście, z jakimś wspaniałym facetem w smokingusmokingu. Taka dziewczyna na pewno nie wychodzi wieczorem z kuzynką. Ciekaw był tego faceta. Ciekaw był, jak ona na tamtego będzie patrzyła. Czy wejdą, trzymając się za ręce, czy objęci, czy może – osobni i oficjalni?
Gubiąc się w rozważaniach i domysłach, biedny Maciek przeżywał istne męki oczekiwania. Nie słuchając, potakiwał Kresce, która – ożywiona – gadała i gadała, komunikowała mu, że we Wrocławiu, skąd pochodzi, nie ma takiej rozkosznej Opery i że ona, Kreska, w ogóle szalenie lubi staroświeckie wnętrza, rozglądała się po sali, pokazywała mu żyrandol pod sufitem i partyturępartyturę rozłożoną tuż przed nimi, nieco w dole (gdyż od kanału dla orkiestry dzieliło ich tylko wąskie przejście przy balustradzie), i piękną panią w loży, i znajomego hydraulika w trzecim rzędzie.
Już zgromadzili się muzycy, już zapalili lampki przy pulpitach, już poczęli stroić instrumenty, napełniając całą salę czarodziejską atmosferą oczekiwania na cud – już rozmowy, śmiechy i kasłania zaczynały dogasać i cichł z wolna szelest papierków na widowni – a dwa krzesła na skraju pierwszego rzędu pozostawały wciąż puste.
Kreska umilkła wreszcie, zerkając niepewnie na swojego sąsiada, on zaś, bez ruchu wpatrzony w drzwi boczne, nie dbając o to, że boli go wykręcona szyja, skupiony był cały w tym jedynym punkcie świata.
Zgasł gigantyczny żyrandol, pogasły kinkiety między lożami, cisza ogarnęła salę i wyraźnie słychać było, jak bileterki zamykają wszystkie drzwi.
Maciek oklapł i zwiesił głowę.
Powitany burzą oklasków pojawił się sławny dyrygent, oślepiająco błysnął żółtawą kulą łysiny w smudze światła rzucanej przez reflektor punktowy – skłonił się i zwrócił ku orkiestrze.
Postukał batutąbatutą w pulpit. Podniósł prawą rękę.
A więc – to koniec. Nie przyjdzie.
Na przekór jednak tej myśli Maćka drzwi boczne otworzyły się z rozmachem, dał się słyszeć protestujący szept bileterki i oczy najbliżej siedzących zwróciły się w stronę dwóch osób, które po omacku, w półmroku, przedzierały się na swoje miejsce. Maciek nawet nie musiał patrzeć w tym kierunku, by widzieć, że jednak przyszła!
Przymknął oczy. Poprzez pierwsze takty uwerturyuwertury przedarł się z lewej strony jakiś kaszel, jakieś sapanie, skrzypnięcie odchylanego fotela.
Spojrzał ostrożnie w lewo.
W półmroku, za nieruchomymi profilami sąsiadów, dostrzegł tylko złociste mżenie jej włosów i jedno migdałowe oko, lśniące w świetle rzucanym przez lampki orkiestrowe. Jeszcze ostatni szelest – i dziewczyna odchyliła się na oparcie, znikając mu z pola widzenia.
Maciek także zagłębił się w swój fotel, odetchnął głęboko i na moment przymknął oczy. Odpoczywał po wysiłku oczekiwania.
Westchnął znów i popatrzał w prawo, na czysty profil Kreski. Natychmiast, jakby wyczuła jego spojrzenie, odwróciła głowę i popatrzała na niego wielkimi, poważnymi oczami.
Skinął jej głową pobłażliwiepobłażliwie, a ona odpowiedziała mu ostrożnym uśmiechem.
Podczas antraktuantraktu Kreska nie chciała opuścić widowni.
– Posiedźmy tutaj – namawiała Maćka. – Pogadamy trochę, jest pusto, a na korytarzu tłum. Poza tym, ten żyrandol jest fascynujący.
– Chodźmy, no, chodźmy, proszę cię – nalegał Maciek, przestępując w miejscu.
Mógłby zabić Kreskę za ten jej tępy upór. Trawiło go pragnienie pogoni. Chciał dotrzeć w pobliże cytrynowej dziewczyny i skontrolować, kto jej towarzyszy. Nie zdołał tego stwierdzić po pierwszym akcie, kiedy opadła kurtyna i zabłysły światła, ponieważ zarówno dziewczyna, jak i osoba jej towarzysząca natychmiast się podniosły. Zasłonięte przez najbliższych wychodzących, również sąsiadów, pognały chyba do bufetu, gdzie, jak szeptano wśród publiki, była do nabycia czekolada bez kartekczekolada bez kartek.
– Ale ja nie chcę czekolady – upierała się Kreska, głucha na Maćkowe błagania. – Chrzanię ich czekoladę, pluję na te ich ochłapy, zresztą to na pewno jest wściekle drogie.
– Dobra. To idę sam – zdecydował się wreszcie Maciek.
– Dżentelmen! – obraziła go rozzłoszczona Kreska.
– Podobno są i dropsy – beznamiętnie rzekł on, kierując się ku wyjściu. - Kupię ci.
– Chrzanię ich dropsy! – wybuchnęła Kreska i około siedmiu sekund posiedziała w zbuntowanej pozie, z wysuniętym podbródkiem i zaciśniętymi pięściami. Potem nie wytrzymała. Dogoniła Maćka w załomkuzałomku westybuluwestybulu, przebijając się przez kulturalne gromadki spacerujących melomanów, którzy zapewne również chrzanili te ochłapy.
Pojawiła się u boku Maćka bez słowa. Bez słowa kroczyła przy nim po czerwonym chodniku, milczała i z rzadka tylko zerkała w któreś z licznych ściennych zwierciadeł. W swojej szmaragdowej kreacji podobała się nawet sama sobie. I już nie żałowała, że w przypływie niezrozumiałej fantazji odcięła całą górę tej kiecki przed farbowaniem, choć momentami, nie da się ukryć, chłodek przelatywał jej przez gołe ramiona i plecy.
Niestety, Maciek nawet na nią nie patrzał. Sprawdzał każdy metr kwadratowy zatłoczonego westybulu, który półkoliście obiegał parter widowni – i dopiero kiedy uzyskał pewność, że nie ma tu tej, której szuka – pobiegł w stronę schodów wiodących do bufetu na piętrze.
Bufet mieścił się w lustrzanej salce pseudorokokowejpseudorokokowej, pełnej kryształowych połysków i zwierciadlanych lśnień. Ledwie Maciek i Kreska tam wpadli, czekolada się skończyła. Tłumek wyciekał przez drzwi, lecz Ona stała dokładniusieńko na wprost wejścia, jakby przez cały czas wiedziała, że Maciek lada chwila tam wleci.
Ubrana w piękną suknię z miękkiego szarego jedwabiu, ozdobiona dyskretną biżuterią ze srebra, uczesana w grecki bladozłoty kok, stała sobie, wspierając wąską dłoń o biodro, a jej oczy zalśniły na widok Maćka jak dwie niklowane błystki do połowu szczupaków.
Maciek Ogorzałka stanął jak wryty, głównie dlatego, że nagle dostrzegł, gdzie spoczywa druga dłoń wytwornej istoty: oto na ramieniu tego małego okropieństwa odzianego w boty, golfik i poplamione żółte rajstopki; tego ze wszech miar przeraźliwego stworzenia, które właśnie rozmaśliło się w szczerbatym uśmiechu powitalnym i wychrypiało, podając przybyłym lodowatą rączkę:
– Dobry wieczór! Cześć i czołem! – po czym pytająco spojrzało na swą towarzyszkę, jakby sprawdzając, czy zadanie zostało dobrze wykonane.
– Ach, to wy się znacie? – spytała zagadkowo dziewczyna głosem fletu czarodziejskiego i zatopiła niklowane źrenice w oczach Maćka.
– Tak!!! – wypalił momentalnie Maciek Ogorzałka i w ten oto nieskomplikowany sposób znajomość została zawarta, czemu naiwny chłopiec nie mógł się wprost nadziwić. Wszystko byłoby cudownie, gdyby nie obecność małego potworka. – Czy to... siostrzyczka? – spytał Maciek, kryjąc wstręt.
Cytrynowa Matylda nie udzieliła jednoznacznej odpowiedzi, pomna, iż jednoznaczne odpowiedzi są zazwyczaj o wiele mniej frapujące niż wieloznaczne milczenie, poparte nieznacznym uśmiechem i dwuznacznym spojrzeniem z ukosa. To tak jak z pomarańczami: pół pomarańczy smakuje o wiele lepiej niż cała pomarańcza, nie mówiąc już o dwóch.
KonstatującKonstatując, że chłopiec ma wystarczająco błędne oczy, Matylda przeniosła uwagę na towarzyszącą mu dziewczynę. Oszacowała Kreskę i jej Specjalny Strój spojrzeniem króciutkim jak błysk flesza – od czubka jej samodzielnie ostrzyżonej głowy po czubki własnoręcznie odmalowanych wiłbrąwiłbrą pantofli letnich. Towarzyszący temu pobłażliwy uśmiech każdą normalną kobietę doprowadziłby do szału. Ale nie Kreskę. Kreska zajęta była obserwowaniem nadzwyczaj interesującego zjawiska, jakim była mała Genowefa. Kiwając się intensywnie na obcasach i rozanielonym uśmiechem reagując na obecność Maćka, dziewczynka powiedziała nagle – Popatrz, co ja potrafię! – i wykonała najzupełniej prawidłowy mostek. Postała w tej pozycji przez kilka zapierających dech sekund wreszcie podniosła się jak na sprężynie, rozdziawiła się w uśmiechu i puściła wspaniałe perskie oko.
Kreska odpowiedziała jej spontanicznym uśmiechem i równie wspaniałym mrugnięciem, a to spowodowało z kolei natychmiastowa reakcję Genowefy. Nieznacznie opuściwszy stanowisko przy boku Matyldy, ustawiła się koło Kreski, ciasno przylegając ramieniem do jej boku. Potem, niezależnie od toku rozmowy, co jakiś czas podnosiła głowę i uśmiechała się do Kreski, na przemian znacząco i abstrakcyjnie.
Rozmowa zaś toczyła się niezbyt wartko.
Źródło: Małgorzata Musierowicz, Opium w rosole, Poznań 1996, s. 37–41.
Odwołując się do przytoczonego powyżej fragmentu „Opium w rosole”, wskaż krótkotrwałe wydarzenie, które można przedstawić w formie opisu sytuacji.
Uporządkuj chronologicznie krótkotrwałe wydarzenia składające się na spotkanie Maćka i Matyldy w bufecie.
Które z podanych informacji dotyczą miejsca spotkania Maćka i cytrynowej dziewczyny w przerwie koncertu? Zaznacz prawidłowe odpowiedzi.
Zaznacz elementy, które należy umieścić w opisie sytuacji ukazującym spotkanie Maćka i cytrynowej dziewczyny w przerwie koncertu.
Dokończ podane zdanie dotyczące wejścia cytrynowej dziewczyny na salę koncertową. Wykorzystaj wyrazy dynamizujące akcję, np.: nagle, niespodziewanie, znienacka, wbrew oczekiwaniom, raptem, wtem, zaskakująco.
Zredaguj opis sytuacji, w którym przedstawisz moment spotkania Maćka i cytrynowej dziewczyny w przerwie koncertu.
Słownik
przerwa między częściami przedstawienia, koncertu
cienka, wydłużona pałeczka używana przez dyrygenta
przynęta z haczykiem lub kotwiczką, podobna do małej ryby, służąca do łowienia ryb drapieżnych
w latach 70. i 80. XX w. w Polsce brakowało podstawowych produktów żywnościowych i przemysłowych, dlatego zdecydowano o wprowadzeniu systemu kartkowego, tak aby obywatele mogli kupować ściśle określoną ilość danych produktów (kartki obowiązywały m.in. na mięso, masło, mąkę, ryż, kaszę, cukier, alkohol, czekoladę, ale także na buty czy proszek do prania)
stwierdzać jakiś fakt
miłośnicy muzyki
muzyczny zapis utworu
miękka tkanina
wyrozumiale
pseudo– to pierwszy człon wyrazów złożonych będących nazwami i określeniami osób, rzeczy lub zjawisk, które coś udają lub naśladują; styl pseudorokokowy oznacza nieudolne nawiązanie do obowiązującego w sztuce europejskiej w XVIII w. stylu rokokowego, który odznaczał się lekkością i dekoracyjnością
mrugać do kogoś porozumiewawczo
strój męski składający się z marynarki i spodni
wstęp do utworu operowego
obszerny, reprezentacyjny przedpokój przy wejściu do pałacu, rezydencji
rodzaj farby do tkanin
wnęka
Notatnik
Bibliografia
Głowiński M., Kostkiewiczowa T., Okopień‑Sławińska A., Sławiński J., (2002), Słownik terminów literackich, Wrocław: Zakład Narodowy im. Ossolińskich.
Kowal J., (1994), O sztuce pisania wypracowań, Kielce: Wydawnictwo Pedagogiczne ZNP.


