Z przygód gwiezdnego podróżnika
Motywy podróży w przestrzeni międzygwiezdnej oraz w czasie należą do najbardziej rozpoznawalnych w fantastyce naukowej (science fictionscience fiction). Literatura tego typu zna bardzo różne ich ujęcia: filozoficzne, społeczne, naukowe bądź czysto rozrywkowe; utrzymane w tonie poważnym i komiczne. Tym razem proponujemy ci spotkanie z żartobliwym przedstawieniem sytuacji, w której przestrzeń kosmiczna i czas stawiają bohatera wobec niecodziennych wyzwań.
Korzystając ze słownika terminów literackich, porównaj definicje haseł 'fikcja literacka' oraz 'fantastyka'. Na tej podstawie wyjaśnij, na czym polega różnica w znaczeniu tych pojęć. Uzasadnij, dlaczego nie mogą być one stosowane zamiennie.
Dzienniki gwiazdowe. Podróż siódma Stanisława Lema
Stanisław Lem
światowej sławy polski pisarz i publicysta, znany przede wszystkim jako autor prozy fantastycznonaukowej (science fiction). Debiutem książkowym Lema była powieść Astronauci, opublikowana w 1951 roku. Jednakże nim Lem sięgnął po konwencjękonwencję fantastyki naukowej, napisał powieść wyrosłą z doświadczeń okupacyjnych: Szpital Przemienienia.
Do najsłynniejszych utworów pisarza należą: Dzienniki gwiazdowe (wydane po raz pierwszy w 1957 roku; ostatnie opowiadanie z tego cyklu ukazało się w 1999 r.), Solaris (1961), Cyberiada (1965), Opowieści o pilocie Pirxie i Głos Pana (obie książki wydane w 1968).
Po publikacji powieści Fiasko (1987) Lem skoncentrował się na innych niż beletrystykabeletrystyka formach intelektualnej wypowiedzi. Tylko z rzadka publikował pojedyncze nowe opowiadania.
Pisarstwo Lema charakteryzuje się rozległością podejmowanej problematyki oraz różnorodnością stylów i form wypowiedzi literackiej (m.in. opowiadanie, powieść, esej, dialog, rozprawa, apokryfapokryf). Autor Dzienników gwiazdowych z dużą swobodą tworzył zarówno fabuły pełne humoru jak i takie, które utrzymane są w poważnym tonie.
Jeśli chcesz więcej dowiedzieć się o pisarzu i jego twórczości, swoje poszukiwania możesz zacząć od strony internetowejstrony internetowej.
Podaj pięć skojarzeń ze słowem 'fantastyczny'.
Podaj pięć przykładów synonimów do słowa 'fantastyczny'. W razie wątpliwości możesz skorzystać ze słownika synonimów.
Obejrzyj grafiki Daniela Mrozagrafiki Daniela Mroza, opracowane jako ilustracje do prozy Stanisława Lema. Opisz swoje wrażenia.
Ułóż zdania z wyrazami: kosmos, wszechświat, robot, przyszłość.
Podróż siódma
Podróż siódmaGdy w poniedziałek, drugiego kwietnia, przelatywałem w pobliżu Betelgeuzy, meteormeteor, nie większy od ziarna fasoli zwanej jaśkiem, przebił pancerz, strzaskał regulator ciągu i część sterów, wskutek czego rakieta straciła zdolność manewrowania. Włożyłem skafanderskafander, wyszedłem na jej powierzchnię i próbowałem naprawić urządzenie, ale przekonałem się, że aby przykręcić rezerwowy ster, który wziąłem ze sobą przezornie, potrzebna mi jest pomoc drugiego człowieka. Konstruktorzy zaprojektowali rakietę tak nierozsądnie, że ktoś musiał przytrzymywać kluczem główkę śruby, podczas kiedy ktoś drugi dociągałby mutręmutrę. Zrazu nie przejąłem się tym szczególnie i kilka godzin straciłem na usiłowaniach przychwycenia jednego klucza stopami, podczas gdy ręką dokręcałbym śrubę z drugiej strony. Ale minęła pora obiadu, a wysiłki moje nie dały rezultatu. Kiedy raz już mi się prawie udało, klucz wyskoczył spod stopy i pomknął w przestrzeń kosmiczną. Tak więc nie tylko niczego nie naprawiłem, ale straciłem jeszcze cenne narzędzie i tylko patrzyłem bezsilnie, jak oddala się, coraz mniejszy na tle gwiazd.
Po jakimś czasie klucz wrócił po wyciągniętej elipsieelipsie, ale choć stał się sputnikiemsputnikiem rakiety, nie zbliżał się do niej na taką odległość, bym go mógł odzyskać. Wróciłem więc do wnętrza rakiety i spożywając skromny posiłek, rozważałem, w jaki sposób wydobyć się z głupiego położenia. Statek leciał tymczasem prosto z coraz większą szybkością, bo i regulator ciągu popsuł mi ów przeklęty meteor. Na kursie nie miałem wprawdzie żadnych ciał niebieskichciał niebieskich, ale ta ślepa podróż nie mogła wszak trwać w nieskończoność. Jakiś czas opanowywałem gniew, ale gdy biorąc się po obiedzie do mycia talerzy, stwierdziłem, że rozgrzany od potężnej pracy stos atomowystos atomowy popsuł mi najlepszą porcję polędwicy wołowej, jaką zostawiłem w lodówce na niedzielę, straciłem na chwilę równowagę ducha i miotając najokropniejsze przekleństwa, rozbiłem część serwisu, co przyniosło mi wprawdzie pewną ulgę, nie było jednak zbyt rozsądne. W dodatku wyrzucona za burtę wołowina, zamiast ulecieć w dal, nie chciała opuścić pobliża rakiety i krążyła wokół niej jako drugi sztuczny satelitasztuczny satelita, powodując regularnie co jedenaście minut i cztery sekundy krótkotrwałe zaćmienie słońca. Aby uspokoić nerwy, obliczałem do wieczora elementy jej ruchu jak również perturbacjeperturbacje orbity, wywołane krążeniem utraconego klucza. Wypadło mi, że przez najbliższych sześć milionów lat wołowina będzie wyprzedzała klucz, wirując wokół statku po torze kołowym, aby potem go prześcignąć. Na koniec, zmęczony rachunkami, położyłem się spać. W środku nocy wydało mi się, że ktoś potrząsa mnie za ramię. Otworzyłem oczy i zobaczyłem pochylonego nad łóżkiem człowieka, którego twarz była dziwnie znajoma, choć nie miałem pojęcia, kto to może być.
– Wstawaj – powiedział – i bierz klucze, pójdziemy na górę i przykręcimy śruby sterowe...
– Po pierwsze, nie znamy się tak dobrze, abyś mnie pan tykał – odparłem – a po wtóre, wiem doskonale, że pana nie ma. Jestem w rakiecie sam i to już drugi rok, bo lecę z Ziemi do gwiazdozbioru Cielca. Tak zatem, jest pan tylko sennym przywidzeniem.
On jednak nadal potrząsał mną, powtarzając, abym zaraz szedł z nim po narzędzia.
– Idiotyzm – odrzekłem, już trochę zły, bo obawiałem się, że kłótnia we śnie mnie obudzi, a wiem z doświadczenia, jak ciężko zasypia mi się po takim nagłym ocknięciu. – Nigdzie nie pójdę, bo to i tak byłoby na nic. Śruba, przykręcona we śnie, nie zmieni sytuacji, jaka panuje na jawie. Proszę nie molestować mnie i natychmiast rozpłynąć się lub odejść w inny sposób, bo się mogę zbudzić.
– Ależ ty wcale nie śpisz, daję ci słowo honoru! – zawołał uparty zwid. – Czy ty nie poznajesz mnie? Popatrz!
To mówiąc, dotknął palcami dwu brodawek, sporych jak poziomki, które miał na lewym policzku. Odruchowo chwyciłem się za twarz, bo właśnie ja mam w tym miejscu dwie kubek w kubek takie same brodawki. W tym momencie pojąłem też, dlaczego śniony przypominał mi kogoś znajomego: był podobny do mnie jak jedna kropla wody do drugiej.
– Daj mi święty spokój! – zawołałem, zamykając oczy, w trosce o nienaruszalność snu. – Jeżeli jesteś mną, to wprawdzie nie muszę się do ciebie zwracać perper 'pan', ale też to i dowód, że nie istniejesz!
Po czym odwróciłem się na drugi bok i przykryłem się kocem aż po czubek głowy. Słyszałem jeszcze, jak mówił coś o idiotyzmie, nareszcie, gdy nie reagowałem, krzyknął: – Pożałujesz tego, bałwanie! I przekonasz się, poniewczasie, że to żaden sen!
Ja jednak ani drgnąłem. Kiedy otworzyłem rano oczy, od razu przypomniała mi się ta osobliwa nocna historia. Usiadłem na pościeli i rozmyślałem o tym, jakie też ciekawe figle płata człowiekowi jego własny umysł: oto, nie mając żadnej bratniej duszy na pokładzie, w obliczu naglącej konieczności, niejako rozdwoiłem się w marzeniu sennym, aby uczynić zadość potrzebie.
Po śniadaniu stwierdziłem, że rakieta uzyskała przez noc dodatkową porcję przyśpieszenia i wziąłem się do wertowania biblioteczki pokładowej, szukając w podręcznikach rady na moje fatalne położenie. Nie znalazłem jednak niczego. Rozłożyłem więc na stole mapę gwiazdową i w blasku niedalekiej Betelgeuzy, przesłanianym co jakiś czas krążącą wołowiną, szukałem w okolicy, w której się znajdowałem, siedliska jakiejś cywilizacji kosmicznej, od której mógłbym oczekiwać pomocy. Ale była to kompletna głusza gwiazdowa, omijana przez wszystkie statki jako obszar wyjątkowo niebezpieczny, ponieważ mieszczą się tam tyleż groźne, co tajemnicze wiry grawitacyjnegrawitacyjne, w liczbie stu czterdziestu siedmiu, których istnienie wyjaśnia sześć astrofizycznychastrofizycznych teorii, a każda inaczej.
Kalendarz kosmonautyczny przestrzegał przed nimi ze względu na nieobliczalne skutki efektów relatywistycznychefektów relatywistycznych, jakie może pociągnąć za sobą przejście przez wir – zwłaszcza przy wielkiej szybkości własnej.
Ja jednak byłem bezradny. Obliczyłem tylko, że o skraj pierwszego wiru zawadzę koło jedenastej, pośpieszyłem więc z przygotowaniami do śniadania, aby nie stawiać czoła niebezpieczeństwu na czczo. Ledwo wytarłem ostatni spodek, rakietą jęło ciskać na wszystkie strony, aż nieprzymocowane dostatecznie przedmioty gradem latały od ściany do ściany. Z biedą doczołgałem się do fotela, a gdy się doń przywiązałem, podczas coraz gwałtowniejszych skoków statku zauważyłem, że jakby bladoliliowa mgła zawlekała przednią część kajuty i pojawiła się tam, między zlewem a kuchenką, mglista sylwetka ludzka w fartuszku, lejąca ciasto omletowe na patelnię. Postać spojrzała na mnie badawczo, lecz bez zdziwienia, po czym rozchwiała się i znikła. Przetarłem oczy. Byłem najoczywiściej sam, przypisałem więc ów obraz chwilowemu zamroczeniu.
Siedząc dalej w fotelu, a raczej skacząc wraz z nim, pojąłem nagle, w błysku olśnienia, że nie była to wcale halucynacja. Kiedy gruby tom Ogólnej Teorii WzględnościOgólnej Teorii Względności przelatywał koło mego fotela, spróbowałem go pochwycić, co udało mi się już za czwartym razem. Kiepsko szło wertowanie ciężkiej księgi w takich warunkach – straszliwe siły miotały statkiem, że zataczał się jak pijany – ale w końcu znalazłem właściwy ustęp. Była tam mowa o fenomenachfenomenach tak zwanej pętli czasowejpętli czasowej, to jest zaginaniu się kierunku, w którym płynie czas, w obrębie pól grawitacyjnych wielkiej mocy, które to zjawisko może nawet niekiedy doprowadzić do zawrócenia biegu czasu i tak zwanego podwojenia teraźniejszości. Wir, który przebyłem właśnie, nie należał do najpotężniejszych. Wiedziałem, że gdyby mi się udało choć odrobinę nakierować statek dziobem ku biegunowi Galaktyki, przetnę tak zwany Vortex Gravitatiosus Pinckenbachii, w którym wielokrotnie obserwowano fenomeny podwojenia, a nawet potrojenia teraźniejszości.
Stery były wprawdzie unieruchomione, ale udałem się do komory silnikowej i tak długo manipulowałem przy urządzeniach, aż istotnie doprowadziłem do lekkiego odchylenia rakiety ku galaktycznemu biegunowi. Operacja ta zajęła mi kilka godzin. Rezultat jej był nadspodziewany. Statek wpadł w centrum wiru około północy, dygocąc i jęcząc wszystkimi wiązaniami tak, że lękałem się o jego całość, ale wyszedł z opresji nieuszkodzony i kiedy na powrót objęły go martwe ramiona kosmicznej ciszy, opuściłem komorę silnikową, aby ujrzeć samego siebie, śpiącego smacznie na łóżku. Pojąłem od razu, że to jestem ja z poprzedniej doby, to jest z nocy poniedziałkowej. Nie zastanawiając się nad filozoficzną stroną tego raczej osobliwego zjawiska, natychmiast jąłem szarpać za ramię śpiącego, wołając, aby szybko wstawał, nie wiedziałem bowiem, jak długo jego poniedziałkowe istnienie będzie trwało w moim wtorkowym, i dlatego należało jak najszybciej wyjść na zewnątrz, by pospołu naprawić stery.
Ale śpiący otworzył tylko jedno oko i rzekł, iż nie życzy sobie, abym go tykał, jak również, że jestem tylko jego sennym przywidzeniem. Próżno, zniecierpliwiony, potrząsałem nim, próżno usiłowałem wyciągnąć go przemocą z łóżka. Nie dawał się z niego wydobyć, powtarzając uparcie, że mu się śnię; jąłem kląć, a on tłumaczył mi logicznie, że nigdzie nie pójdzie, bo we śnie przykręcone śruby nie będą trzymały steru na jawie. Daremnie dawałem mu słowo honoru, że się myli, zaklinałem i przeklinałem na zmianę – nawet zademonstrowane brodawki nie przekonały go o prawdzie mych słów. Odwrócił się do mnie tyłem i zachrapał.
Usiadłem w fotelu, by na chłodno rozważyć powstałą sytuację. Przeżyłem ją już dwa razy, raz jako ów śpiący, w poniedziałek, a teraz jako budzący go bezskutecznie, we wtorek. Ja z poniedziałku nie wierzyłem w realność zjawiska duplikacjiduplikacji, ale
ja wtorkowy już o nim wiedziałem. Była to najzwyklejsza w świecie pętla czasu. Co należało zatem robić, aby udało się naprawić stery? Ponieważ poniedziałkowy spał dalej, a także ponieważ pamiętałem, że ową noc wybornie przespałem do samego rana, pojąłem daremność wszelkich dalszych prób przebudzenia go. Mapa zwiastowała jeszcze mnóstwo wielkich wirów grawitacyjnych, tak więc mogłem liczyć na podwojenie czasu teraźniejszego w ciągu nadchodzących dni. Chciałem napisać do siebie list i przypiąć go szpilką do poduszki, abym
ja poniedziałkowy, obudziwszy się, mógł naocznie przekonać się o tym, iż rzekomy sen był realnością.Ledwo jednak siadłem z piórem do stołu, zachrobotało w silnikach, pośpieszyłem więc tam i polewałem wodą przegrzany stos atomowy do świtu, podczas gdy ja poniedziałkowy spał smacznie, oblizując się od czasu do czasu, co porządnie mnie gniewało. Zgłodniały i wymęczony, nie zmrużywszy oka, wziąłem się do śniadania i wycierałem właśnie talerze, kiedy rakieta wpadła w następny wir grawitacyjny. Widziałem poniedziałkowego siebie, jak patrzy na mnie osłupiały, przywiązany do fotela, podczas kiedy ja wtorkowy smażyłem omlety. Potem od wstrząsu straciłem równowagę, pociemniało mi w oczach i upadłem. Gdy ocknąłem się na podłodze w otoczeniu porcelanowych skorup, przy samej twarzy dostrzegłem nogi stojącego nade mną człowieka.
– Wstawaj – rzekł, podnosząc mnie – czy nic sobie nie zrobiłeś?
– Nie – odparłem, opierając się rękami o podłogę, bo kręciło mi się w głowie – z którego jesteś dnia tygodnia?
– Ze środy – odparł. – Idziemy szybko naprawić ster, bo szkoda czasu!
– A gdzie ten poniedziałkowy? – spytałem.
– Już go nie ma, to znaczy, widocznie ty nim jesteś.
– Jak to ja?
– No tak, bo poniedziałkowy stał się w nocy z poniedziałku na wtorek wtorkowym, i tak dalej.
– Nie rozumiem!
– Nie szkodzi – to z nieprzyzwyczajenia. Ale chodź, szkoda czasu!
– Zaraz – odpowiedziałem, nie ruszając się z podłogi. – Dzisiaj jest wtorek. Jeżeli ty jesteś środowy i do tej chwili we środę jeszcze nie są naprawione stery, to z tego wynika, że coś przeszkodzi nam w ich naprawieniu, ponieważ w przeciwnym razie ty, we środę, nie nakłaniałbyś już mnie do tego, abym ja, we wtorek, je z tobą wspólnie naprawiał. Więc może lepiej nie ryzykować wyjścia na zewnątrz?
– Bredzisz! – zawołał – człowieku, ja jestem środowy, a ty jesteś wtorkowy, co się natomiast tyczy rakiety, to przypuszczam, że ona jest, by tak rzec, łaciata, to znaczy miejscami jest w niej wtorek, miejscami środa, gdzieniegdzie może nawet jest trochę czwartku. Czas przetasował się po prostu podczas przechodzenia przez te wiry, ale cóż to nas obchodzi, jeśli jesteśmy we dwóch i przez to mamy szansę naprawienia steru?!
– Nie, nie masz racji! – odparłem – jeżeli we środę, gdzie już jesteś, przeżywszy cały wtorek i mając go poza sobą, jeśli we środę, powtarzam, stery nie są naprawione, to z tego wynika,
że nie zostały naprawione we wtorek, bo teraz jest wtorek i gdybyśmy je mieli za chwilę naprawić, to dla ciebie byłaby ta chwila przeszłością i nie byłoby co naprawiać. A zatem...– A zatem jesteś uparty jak osioł! – warknął. – Pożałujesz swojej głupoty! I jedyną moją satysfakcją jest to, że będziesz się tak samo wściekał na swój tępy upór, jak ja teraz – kiedy sam doczekasz środy!!!
– Ach, pozwól – zawołałem – czy to ma znaczyć, że ja we środę, będąc tobą, będę usiłował przekonać mnie wtorkowego, tak jak
ty to robisz w tej chwili, tylko wszystko będzie na odwrót, to znaczy, ty będziesz mną, a ja tobą? Rozumiem! Na tym polega pętla czasu! Czekaj, idę, idę zaraz, pojąłem już....Nim jednak wstałem z podłogi, wpadliśmy w nowy wir i straszliwe ciążenieciążenie rozpłaszczyło nas na suficie.
Przeraźliwe skoki i wstrząsy nie ustawały przez całą noc z wtorku na środę. Kiedy się już nieco uspokoiło, latający po kajucie tom Ogólnej Teorii Względności tak uderzył mnie w czoło, że straciłem przytomność.
Zadania
Po przeczytaniu fragmentu opowiadania Stanisława Lema wykonaj polecenia:
Ustal, kto opowiada o wydarzeniach dziejących się na pokładzie statku kosmicznego.
Wskaż w przywołanym tekście te elementy świata przedstawionego, które decydują o jego fantastycznym charakterze.
Równoważniki zdania z poprzedniego ćwiczenia przekształć w zdania.
Podaj trzy przykłady synonimów słowa 'kosmos'.
Podaj przykłady wyrazów pokrewnych do słowa 'kosmos' będących rzeczownikiem, przymiotnikiem, przysłówkiem.
Wskaż przykłady sytuacji komicznych w powyższym fragmencie i określ, jaki rodzaj komizmu reprezentują.
Czy znany jest ci tzw. paradoksparadoks dziadka, związany z teorią podróży w czasie? Jest to koncepcja, według której podróżnik w czasie wstecz chce zabić własnego dziadka przed poczęciem swojego ojca. Skoro podróżnik jednak się narodził, to jego próby powinny zakończyć się niepowodzeniem. Równocześnie zakłada się, że podróżnik zachowuje zwykły wpływ oddziaływania na otoczenie.
Podaj przykład paradoksu występującego w przytoczonym fragmencie utworu Stanisława Lema.
Lem był laureatem wielu literackich nagród. Został też uhonorowany w inny sposób. Jego imieniem nazwano jedną z planetoid należącą do pasa głównego asteroid okrążających Słońce. Nazwa innej planetoidy, Ilijontichy, pochodzi od imienia i nazwiska bohatera kilku powieści pisarza. Także pierwszy polski sztuczny satelita naukowy otrzymał nazwę Lem.
Stanisław Lem trafnie przewidział wiele rozwiązań technologicznych i biologicznych. Po latach znalazły one swoje odzwierciedlenie w świecie realnym. Jeden z przykładów to czytnik ebooków, o których wspominał w 1961 roku w książce 'Powrót z gwiazd'. W innym utworze pt. 'Cybieriada' pisał zaś o czymś, co przypomina grę komputerową 'Sims', w której istnieją alternatywne światy, a jej bohaterowie tworzą symulacje życia.
Na podstawie książek Stanisława Lema powstało wiele filmów, m.in. film 'Kongres', 'Maska', 'Test Pilota Pirxa' czy 'Milcząca gwiazda'. Lem większość adaptacji na podstawie swojej prozy krytykował. W przypadku filmu 'Solaris' Andrieja Tarkowskiego starał się nawet ingerować w pracę reżysera. Jedną z niewielu produkcji, która przypadła mu do gustu, był film krótkometrażowy 'Przekładaniec' w reżyserii Andrzeja Wajdy.
W 1996 roku Tomasz Kamiński stworzył film dokumentalny pt. 'Stanisław Lem', w którym pisarz wypowiada się na temat swojej twórczości. Opowiada m.in., że karierę pisarza literatury fantastycznonaukowej rozpoczął częściowo za sprawą przypadku, jednak wcześniej miał styczność z prozą tego typu.
Jego pierwszą powieścią science fiction byli 'Astronauci'. Na podstawie tego utworu powstał film pt. 'Milcząca gwiazda' - najbardziej efektowny film science fiction lat 60. wyprodukowany poza Hollywood.
Na podstawie informacji zawartych w przedstawionym materiale filmowym wykonaj ćwiczenie, określając, które ze stwierdzeń są prawdziwe, a które – fałszywe.
Stwierdzenie | P | F |
Stanisław Lem rozpoczął karierę pisarza literatury fantastycznonaukowej częściowo za sprawą przypadku. | □ | □ |
Wymyślając tytuł Astronauci, Lem miał już kompletną koncepcję tej powieści. | □ | □ |
Pierwszą powieścią science fiction Stanisława Lema byli Astronauci. | □ | □ |
Z prozą fantastycznonaukową Lem zetknął się dopiero wtedy, gdy sam zaczął pisać tego typu utwory. | □ | □ |
Stanisław Lem i profesor Jan Błoński byli przyjaciółmi. | □ | □ |
Struktura prezentowanego dokumentu jest jednolita, oparta wyłącznie na wypowiedziach Stanisława Lema. | □ | □ |
Mówiąc o karierze pisarskiej, Lem porównuje ją do biegu długodystansowego. | □ | □ |
Z przedstawionego w dokumencie materiału wynika, że teksty swoich utworów Lem tworzył w formie rękopisu. | □ | □ |
Struktura prezentowanego dokumentu obejmuje, oprócz wypowiedzi pisarza, także archiwalny materiał filmowy. | □ | □ |
Lem związany był z Krakowem. | □ | □ |
Lem otrzymywał listy od swoich czytelników. | □ | □ |
Zaproponuj własną kolejność słów kluczy do tego tematu. Możesz kierować się tym, co cię zaciekawiło, poruszyło, zaskoczyło itp. Przygotuj krótkie uzasadnienie swojej propozycji.
Proponowane słowa klucze:
fantastyka, fantastyka naukowa (science fiction), paradoks, podróż w czasie (motyw), komizm.