R10Q4fAVFqgni
Ilustracja przedstawia blat drewnianego stołu, na którym znajdują się przedmioty ułożone w kole. Na środku górnej krawędzi stołu stoi maszyna do pisania. Obok niej, po lewej stronie leży zamknięta książka. Niedaleko niej znajduje się szyszka, naprzeciwko której leżą okulary. W pobliżu okularów leży notes. Po prawej stronie maszyny do pisania leży otwarty zeszyt. Obok zeszytu znajduje się patyk, a w pobliżu niego pudełeczko. Obok pudełeczka stoi kałamarz.

Pisanie dziennika

Różne możliwości zapisywania myśli
Źródło: Pixabay, fotografia barwna, domena publiczna.

Człowiek ma potrzebę osobistej rozmowy z samym sobą. Taką możliwość dawał między innymi dziennik, który w życiu piszącego staje się jego swoistym powiernikiem, a zawarta z nim intymna nić porozumienia, daje ulgę i wytchnienie
od codziennych problemów. Dzienniki pisano w sowieckich łagrach, w więzieniach albo po wydostaniu się z nich - jako świadectwo przeżyć i doświadczeń minionego czasu. Literatura pokazuje, że dziennik mógł się również stać kreacją artystyczną, jak np. 'Dziennik' Witolda Gombrowicza, gdzie twórca niejako przedstawił swoje poglądy na sztukę, literaturę, literatów itp., a to, co napisał o sobie, było przez niego bardzo kontrolowane. Współcześnie panuje tendencja do nadmiernego epatowania swoją osobą i wykorzystuje się również ten gatunek, aby opowiedzieć innym o sobie,
ale, jak można zauważyć, powodem do tego nie staje się pogłębiona refleksja o świecie, tylko chęć zysku. Nierzadko do treści dzienników należy więc mieć dystans i zdawać sobie sprawę z tego, że piszący mógł ulegać potrzebie zostawienia po sobie pozytywnego obrazu, a nie odtworzenia wiernego świadectwa epoki. Z drugiej strony istnieje wiele przykładów dzienników fascynujących barwnością opisów i trafnością sądów o świecie, np. 'Dziennik 1943‑1948' Sándora Maraia. Dziennik może towarzyszyć pisarzowi przez wiele lat, stając się czymś więcej, niemal bliskim towarzyszem w pięknej wędrówce, jaką jest życie.

Już wiesz

Przygotuj informacje na temat Polskiego Stowarzyszenia Równouprawnienia Kobiet.

RcWFzguYV3HIO
(Uzupełnij).
JPOL_E3_E4_Tekstykultury

O dzienniku słów kilka

Ćwiczenie 1

Wymień odmiany pisarstwa autobiograficznego.

RPxU51v4eXrNk
(Uzupełnij).
Ćwiczenie 2

Określ cechy dziennika.

R4hTi0wC0wT25
(Uzupełnij).
Ćwiczenie 3

Ustal i wymień, jakie są rodzaje dzienników. Skorzystaj z zasobów internetowych.

RIuX1VBbyd1y8
(Uzupełnij).
Zofia Nałkowska19541884
RcH3sdne3rbYE
Zofia Nałkowska przed 1945 r.
Źródło: a. nn., domena publiczna.

Zofia Nałkowska

jedna z największych i najważniejszych osobistości polskiej literatury, arcymistrzyni prozy. Autorka powieści, dramatów, dzienników i esejów.
Powojenną twórczość Zofii Nałkowskiej otwierają Medaliony (1946), zamykają natomiast opublikowane pośmiertnie Dzienniki. Na uwagę zasługują także powieść Węzły życia (1948), zbiór opowiadań Charaktery dawne i ostatnie (1948), zbiór esejów Widzenie dalekie i bliskie (1957) oraz książka biograficzno‑wspomnieniowa o ojcu – Wacławie Nałkowskim Mój ojciec (1953).

Jak już zostało zasygnalizowane Dzienniki, które Nałkowska pisała przez prawie sześćdziesiąt lat, od 1896 aż do śmierci w 1954 roku, zostały zebrane w sześciu tomach i ogłoszone drukiem.

Dzienniki Nałkowskiej stały się wielkim dziełem nie tylko z uwagi na gigantyczne rozmiary. To świadectwo dramatycznych czasów (wojna, Holokaust, komunizm), ważny autokomentarz do innych utworów pisarki, wreszcie literacki obraz niebanalnej osobowości. Dzienniki miały swój wymiar filozoficzny, ponieważ autorka rozmawiała ze sobą i ze światem.

Pierwsze fragmenty Dzienników były zatem egzaltowaneegzaltowaneegzaltowane, pensjonarskiepensjonarskiepensjonarskie i dziewczęce. Niemniej jednak już wtedy nawet najbardziej megalomańskiemegalomańskiemegalomańskie dziennikowe zapiski Nałkowskiej były rodzajem przenikliwej autoanalizy. Następne to opisy inicjacji w różne wymiary kobiecości. Przedstawiały na przykład trudne doświadczenia w kolejnych związkach z mężczyznami. Pokazywały też stopniowe osiąganie sławy i pozycji w świecie literackim. Wojna to inny ważny temat tego dziennika. Ostatnie notatki dziennikowe to zmaganie się ze starością i świadomością nieodległej śmierci. Można by więc powiedzieć, że traumatyczne doświadczenia w największej mierze wyznaczały rytm Dzienników Zofii Nałkowskiej.

Większość istotnych egzystencjalnie doświadczeń Zofii Nałkowskiej dotyczyło prywatnej czy wręcz intymnej sfery jej życia. Należały do nich doświadczenie kobiecości i wszystko, co się na nie składało: cielesność, związki z mężczyznami, relacja z matką, starość. Znaczenie dziennikowych zapisów dotyczących tych wątków należało podkreślić. Nie były one wcześniej tematem literatury, ponieważ nie było w literaturze kobiety jako autorki. A jeśli była, to nie mogła pisać o sobie samej. Temat kobiecych doświadczeń długo pozostawał tematem niestosownym. Zofia Nałkowska należała do tych autorek, które w sposób najbardziej zdecydowany kwestionowały tę tabuizacjętabuizacjatabuizację.

megalomańskie
pensjonarskie
egzaltowane
tabuizacja
j0000000GEB3v20_0000001F
JPOL_E3_E4_Tekstykultury

Dzienniki od wczesnej młodości do starości

Dzienniki 1899‑1905Zofia Nałkowska
Zofia Nałkowska Dzienniki 1899‑1905

Warszawa, 8 I 1902. Środa
[...]
Wszystko, co spotyka mię w życiu, rozpatruję l i t e r a c k o ; mam specjalną formę przyjmowania wrażeń, specjalną formę marzeń i wspomnień, w ogóle myśli – formę, że tak powiem – epicznąj0000000GEB3v20_000tp001epiczną. Siebie przedstawiam sobie zawsze w trzeciej osobie, akcję – w czasie przeszłym, uczucia w formie wyrazów twarzy, póz i gestów, marzenia – w formie czegoś, co się już stało i jest opowiadane. Najdrobniejszy epizod w mym życiu przyjmuje w mym umyśle formę nowelki, jakiś nowo spotkany typ człowieka jest moim bohaterem powieści, czyjeś trafne lub charakterystyczne wyrażenie – mottem do jakiegoś utworu. W mym życiu nie ma bezpośredniości wrażeń; w godzinach rozmowy, śmiechu, zabawy – mózg pracuje mi bezustannie, z natężeniem i uporem, nad literacką formą wszystkiego, co przyjmuje jako wrażenia z zewnątrz.

[...]

O ile żyję literacko, o tyle ten dziennik piszę, żyjąc. Tu nie ma 'literatury'. Pisząc – spieszę się zawsze, by umieścić jak najwięcej, by możliwie mało opuścić – o formę nie dbam, fakty tłoczę jeden nad drugim, opuszczam refleksje i efekty. Tym sposobem osiągam pewną bezpośredniość, pewną świeżość życia – którą bardzo cenię. Nie ma tu nic z tych okresów, artystycznie cyzelowanychj0000000GEB3v20_000tp002cyzelowanych w spokojne chwile oczekiwania snu lub w leniwe, ciemnawe poranki. Jest akcent pośpiechu i szczerości, jak w starej „letopisi”j0000000GEB3v20_000tp003„letopisi”, jak w szkicu, z którego artysta zrobi obraz,
jak w notatce do psychologicznego studium. Wszystko to napisałam, dlatego, byście sądzili, że nie jestem tak głupią, jak by się to zdawało z tego dziennika, byście wiedzieli, że prócz tego życia, jakie tu się odbija – mam jeszcze w sobie inne, dziesięć – sto innych.

[...]

Warszawa, 28 I 1902. Wtorek
[...]
Byłam tam najładniejszą i jedną z najładniej ubranych; mam
tę rzadką zaletę, że ubranie, choćby najskromniejsze, jest na mnie eleganckim; zwłaszcza ślicznie leżała suknia – między moimi
nie mam tak ładnie uszytej. Teoretycznie byłam z tego zadowolona – ale w rzeczywistości nie miałam już sił na zadowolenie; nie miałam sił na błyszczenie i flirt, nie miałam też nadzwyczajnego powodzenia. Taka konwencjonalna wesołość, sztywny uśmiech na ustach, obojętna uprzejmość, dla wszystkich jednakowa – nie pociąga. A we mnie już nie było prawdziwej wesołości. Stale asystowało mi dwóch zupełnie nieszczególnych panów, a pewien student, wodzirej, który wydał mi się najbardziej miłym – zajmował się bardziej pewną pensjonarkąj0000000GEB3v20_000tp004pensjonarką – brzydką i głupią, ale wesołą i flirtującą na zabój. Owa pensjonarka właśnie przypomniała mi mnie sprzed dwóch lat, kiedy sama siebie gorszyłam swą kokieterią; jednakże patrząc na jej zalotne miny, słysząc z ust jej grad wyrazów, jak 'facet', 'sztubak', 'fafuła' – pocieszałam się, że nawet w czasach pensjonarskich, we flircie z uczniami, nie przestawałam być wykwintną – a później zdziwiłam się, że to ja, która mam się za wolnomyślną i gardzącą opinią ludzką – należę do tych, które od życia wolą świadomość, że go nie użyły. Tańczyłam dużo – bez końca, bez ustanku – i widziałam się co chwila w którymś z luster długich do ziemi – jasną, zgrabną i wesołą – jakby nie siebie, w jakichś czarnych objęciach, z odchyloną głową, uśmiechem na spieczonych, czerwonych ustach, brylantowym blaskiem w oczach. Gdybym tak na siebie patrzyła nie ja – tobym sądziła, że jestem szczęśliwa i upojona tańcem. Ludzie zamęczają mię obecnie 'inteligentnymi' rozmowami; są nad wyraz zainteresowani mym zdaniem o Przybyszewskimj0000000GEB3v20_000tp005Przybyszewskim, o Weselu Wyspiańskiego – a następnie wytaczają zabójcze baterie przeciw chorobliwości, dekadencji, brakowi idei. Boże – jak mię to niemożliwie nudzi i męczy! Jak mi zupełnie wszystko jedno, czy poezja ludzi do życia i czynu pobudza, czy też ich zniechęca, czy modernizm ma przyszłość przed sobą, czy Przybyszewski jest już w Tworkachj0000000GEB3v20_000tp006Tworkach, czy nie jeszcze, czym Wyspiański różni się od Kasprowicza lub Tetmajera. – Mówią mi, że w literaturze nie ma tej siły, co za czasów romantyzmu – a nie czytali Ady Negrij0000000GEB3v20_000tp007Ady NegriSnów o potędze Staffa, narzekają na niezrozumiałość utworów doby ostatniej, a utrzymują jednocześnie, że Rosmersholmu, Epilogu, Budowniczego Solnessa ani John Gabriel Borkmanj0000000GEB3v20_000tp008Rosmersholmu, Epilogu, Budowniczego Solnessa ani John Gabriel Borkman. W każdej przerwie między tańcami zamęczają mię głupotą. A podczas kolacji mój towarzysz z jednej strony rozśmiesza całe towarzystwo, deklamując wiersz modernistyczny pt. Syczący sykj0000000GEB3v20_000tp009Syczący syk, a sąsiad z drugiej, mały, tłusty, czerwony studencik broni 'dekadentów', gdyż właśnie przeczytał Wesele i podobało mu się.

[...]

Warszawa, 28 III 1903. Sobota
W dzienniku moim strasznie mało odbija się życie poza mną.
Złe to jest nie dlatego, że odbiera mym zwierzeniom wartość historyczną dokumentu, ale że nie daje tła własnej mej psychice. Wszelkie sprawy prasowe, towarzyskie, polityczne – w życiu interesują mię i odbijają się na mnie w pewnym stopniu – a tutaj nie chce mi się o nich pisać. Nie zapisuję tu mych myśli o życiu, ciekawych niekiedy spostrzeżeń, w ogóle nie widać tu wcale,
że jestem wyjątkowo mądra. Piszę rzeczywiście tylko dla siebie. Dziennik ten nie ma celu, ma tylko przyczynę – chęć wypowiedzenia tego, czego ludziom nie mówię, wierszem napisać nie potrafię, a w noweli przeprowadzić nie mam nadziei.

j0000000GEB3v20_00000_BIB_001 Źródło: Zofia Nałkowska, Dzienniki 1899‑1905, oprac. Hanna Kirchner, Warszawa 1975, s. 195–196.
Dzienniki 1930‑1939. Część 1Zofia Nałkowska
Zofia Nałkowska Dzienniki 1930‑1939. Część 1

Warszawa, 20 V 1934
Myślałam, że wbrew umowie przyjedzie jednak dziś. Ta tęsknota jest niecierpliwa i głodna, jest młoda i przenikająca rozkoszą. Może nie byłoby mi tak trudno przełamać tę jego nieufność, wystarczyłoby zezwolić sobie na gest szczerości i prawdy. Ale do wszystkich dawnych zahamowań przybywa jeszcze to ostatnie i najważniejsze, to konieczne. Zwłaszcza że to jest tylko naturalne, tak proste, że tyle jest gotowych na to schematów: Rousseau i pani Warensj0000000GEB3v20_000tp00ARousseau i pani Warens, Constant i pani de Charrièrej0000000GEB3v20_000tp00BConstant i pani de Charrière, Constant i pani de Staëlj0000000GEB3v20_000tp00CConstant i pani de Staël, pani de Staël i pan de Rocca (poślubiony)j0000000GEB3v20_000tp00Dpani de Staël i pan de Rocca (poślubiony)… I George Sandj0000000GEB3v20_000tp00EGeorge Sand i przedtem pani de Lespinassej0000000GEB3v20_000tp00Fpani de Lespinasse (pan de Mora, którego zdradziła, zanim umarł, i nawet Guibert), i niewątpliwie biograficzny Chérij0000000GEB3v20_000tp00GChéri ColetteColetteColette. Te schematy są wstydliwe i o sobie się myśli, że to jest inaczej. A to jest tam samo. – Wstaję już, jeszcze nie wychodzę. Jest zimno. Nikogo nie przyjmuję, nikogo nie chcę widzieć prócz niego. – Jakąkolwiek przyczynę z dwóch możliwych ma to, co mię niepokoi, obie są dla mnie złe. Co tu mówić, jestem stara i po prostu kończę się, kończę. A w tych udrękach przemyka dnem ten sam dreszcz szczęścia, co dawniej. I zamierając ze strachu o siebie, z żalu za tamtym, z tęsknoty za tym – przebywam w nieustannym upojeniu.

j0000000GEB3v20_00000_BIB_002 Źródło: Zofia Nałkowska, Dziennik 1930-1939. Część 1, oprac. Hanna Kirchner, Warszawa 1988, s. 449–450.
Dzienniki 1930‑1939. Część 2Zofia Nałkowska
Zofia Nałkowska Dzienniki 1930‑1939. Część 2

Warszawa, 12 IX 1938
Gdy jestem zdrowa, gdy pracuję jak opętana, goniąc Niecierpliwychj0000000GEB3v20_000tp00HNiecierpliwych, którzy już od miesiąca wychodzą w 'Gazecie Polskiej', gdy żyję normalnym swoim życiem, lubiąc mieszkanie, chodząc nad wieczorem po pracy na piękne jesienne spacery – wtedy nie zapisuję tutaj nic. I ten skrót deformujący – jak każda relacja literacka – sprawia, że ten dziennik jest tak fałszywym obrazem mego życia: zostają same choroby i erotyczne niepowodzenia. Jest bowiem – jak powiedziała w Krystyniej0000000GEB3v20_000tp00IKrystynie Sygryd UndsetSygryd UndsetSygryd Undset – jednak 'więcej rzeczy dobrych'. Czy nie tak samo literatura moja fałszuje nawet ten już raz przez tematyzacjęj0000000GEB3v20_000tp00Jtematyzację zdeformowany obraz życia. Stany, w których mogę – albo muszę – pisać, decydują o wyborze elementów mego stosunku do życia, które zostają utrwalone w mych książkach. To więc, co wynika z mego pisania, określa się nie tym, jaka jestem w ogóle, ale j a k a  j e s t e m  w t e d y , g d y  p i s z ę. Chociaż i tu oczywiście można to sprostować tak: to, jaka jestem, gdy piszę, wynika przecież w jakiś sposób z tego, jaka jestem w ogóle. Tak – ale na przykład ponurość i defetyzmj0000000GEB3v20_000tp00Kdefetyzm Niecierpliwych zaprzecza mojej istotnej zgodzie na życie, dementuje ją czy wymija. Właściwie: o p u s z c z a . Boję się tej powieści i jej losu, nie umiem jej całej opanować, wiem, jak jest zła. To nie są autorskie 'zwątpienia', to jest doskonałe widzenie swego ubóstwa środków, swej bezradności wobec przemocy fragmentów. Gubię się w tym, co rozpętałam sama, daję się temu ogarnąć, nie mam nad tym władzy. Przebieg pisania rozsadza i zniekształca to, co obmyśliłam z góry, nic nie da się utrzymać w tych połamanych ramach.

j0000000GEB3v20_00000_BIB_003 Źródło: Zofia Nałkowska, Dziennik 1930-1939. Część 2, oprac. Hanna Kirchner, Warszawa 1988, s. 334–335.
Dzienniki 1945‑1954. Część 1Zofia Nałkowska
Zofia Nałkowska Dzienniki 1945‑1954. Część 1

Polanica, 15 IX 1946
Poranki, poranki. Myślę o świadomości, że to jest tekst tego, co dzieje się z ciałem. Towarzyszy tym przebiegom, nazywa je. Doświadczyłam młodości, z całą o niej wiedzą. Mówiłam: pamiętaj, że jesteś młoda. I jeszcze mając lat piętnaście, powtarzałam: pamiętaj, że za drugie tyle będziesz jeszcze młoda. Teraz w tym samym uważnym skupieniu doświadczam starości. Wiem, wszystko wiem. Jak zawsze dawniej: widzę siebie z zewnątrz, oglądam się dokładnie oczyma ludzi. To widzenie jest nieżyczliwe. Ale byłoby gorzej, gdyby było współczujące. W mej starości jestem waleczna. Jestem mężna. Nie popuszczam sobie cugli. Nawet teraz, w chorobie – dokładam starań, aby być gładka, czysta, wyświeżona. Mój maquillagej0000000GEB3v20_000tp00Lmaquillage nie jest przesadny, ale nie pokazuję się ludziom nigdy w stanie naturej0000000GEB3v20_000tp00Mnature. Maquillage nie aktorski, nawet nie dyplomatyczny. Daje się dostrzec, oczywiście, ale jest powściągliwy. W ubraniu jednak p r z e d  jego wygodą idzie estetyka, linia, właściwość. Oczywiście nie jestem pewna, czy oględziny z zewnątrz kwitują te zabiegi. Natomiast nie doznałam, jak należy, wieku dojrzałego: spokoju, osiągnięcia, utwierdzenia się w swej jakości. Pisząc – byłam zawsze niezadowolona swą teraźniejszością, zbierałam się do następnej książki jak do skoku. Żyjąc – węszyłam w sobie starość, nie mając jeszcze lat trzydziestu. Nie miałam wieku dojrzałego, jak święty Augustynj0000000GEB3v20_000tp00Nświęty Augustyn – teraźniejszości. Teraz: czy doświadczyłam szczęścia? Chyba tak. Przelotnie – w paroksyzmachj0000000GEB3v20_000tp00Oparoksyzmach każdej nowej miłości, zanim zaczęła mnie dręczyć. Początek Gorzechowskiegoj0000000GEB3v20_000tp00PGorzechowskiego – olśnienie jego obcą jakością. Także czas, gdy myślałam, że kocha mię Szalitj0000000GEB3v20_000tp00QSzalit. A nawet może: gdy jego kochałam. Później już nic. Chyba same zaczątki Bogusława, owo 'dotrzymanie obietnicy' przez muzykę. To w miłości. Ale trwałe stany szczęścia były gdzie indziej. Mama, Górkij0000000GEB3v20_000tp00RGórki, powroty do domu. Straszliwa za tym tęsknota jest istotą starości. Tylko za tym szczęściem, nie za miłością. Jeszcze szczęście w twórczości. Niekiedy pomyślne ataki megalomaniij0000000GEB3v20_000tp00Smegalomanii w czasie pisania. Jednak – dobrze zważywszy – źródłem szczęścia była tylko twórczość cudza. Doznawana jako umocnienie w 'swoim', jako potwierdzenie.

j0000000GEB3v20_00000_BIB_004 Źródło: Zofia Nałkowska, Dziennik 1945-1954. Część 1, oprac. Hanna Kirchner, Warszawa 2000, s. 286–287.
Dzienniki 1945‑1954. Część 2Zofia Nałkowska
Zofia Nałkowska Dzienniki 1945‑1954. Część 2

[Krynica], 11 VIII [19]52
(…)
Jest w 'Nowej Kulturze' moje przemówienie sejmowe o prawie autorskim (w tym samym numerze [32] opowiadanie Bogusława Mój przyjaciel Majekj0000000GEB3v20_000tp00TMój przyjaciel Majek). W 'Tygodniku Powszechnym' tajemny J.M.S.j0000000GEB3v20_000tp00UJ.M.S. roztrząsa mię na widłach, podważając sądy o mnie zarówno Machaj0000000GEB3v20_000tp00VMacha, jak Iwaszkiewicza pod tytułem Estetyzm i witalizm Nałkowskiej, zresztą bez niechęci.

Powinnam być 'taka', jak widzą mię ludzie, nie taka, jak myślę,
że jestem – zgodnie z własną formułą z Granicy. Ale trudno mi
to osiągnąć. Każde odezwanie się ludzkie, pokazywanie mnie sobie, oglądanie, podchodzenie nieznajomych – to jest niby ta sława. Do tego w stylu 'pięknej starości'. Aliścij0000000GEB3v20_000tp00WAliści uczuwam to jak konwenans, jak całkowite nieporozumienie, jakby nie mnie dotyczyło.

j0000000GEB3v20_00000_BIB_005 Źródło: Zofia Nałkowska, Dziennik 1945-1954. Część 2, oprac. Hanna Kirchner, Warszawa 2000, s. 605.

Po zapoznaniu się z fragmentami Dzienników wykonaj poniższe ćwiczenia.

Ćwiczenie 4

Wynotuj cechy gatunkowe dziennika, które dostrzegasz we fragmentach zapisków Zofii Nałkowskiej.

Rzf1PSNGaQL8c
(Uzupełnij).
Ćwiczenie 5

Wymień tematy podejmowane w Dziennikach przez Nałkowską.

RjWsCmy99ynff
(Uzupełnij).
Ćwiczenie 6

Określ, w jakim stylu pisze autorka.

RAxvnHWKAcHKc
(Uzupełnij).
Ćwiczenie 7

Wyjaśnij, jak rozumiesz sformułowanie Nałkowskiej, że wszystkie swoje życiowe doświadczenia 'rozpatruje literacko'.

RWbLyKSJW9UCc
(Uzupełnij).
Ćwiczenie 8

Wytłumacz deklarację autorki, że 'żyje literacko', a dziennik 'pisze, żyjąc'.

R1PVCNvdGMqSi
(Uzupełnij).
Ćwiczenie 9

Ustal, na czym polega fałszująca specyfika literatury, o czym pisarka wspomina
12 IX 1938 r. Wyjaśnij, gdzie szukać 'prawdziwej Nałkowskiej', w dziennikowym pisaniu czy w 'życiu' i określ, jak zapis z 11 VIII 1952 r. modyfikuje te deklaracje.

RnabxS4QgUdiT
(Uzupełnij).
Ćwiczenie 10

Porównaj zapisy z 8 I 1902 r., 28 I 1902 r. i 15 IX 1946 r. Na ich podstawie scharakteryzuj obraz Zofii Nałkowskiej z czasów młodości i starości.

R3IgyafLzyr7O
(Uzupełnij).
Ćwiczenie 11

Wyjaśnij, w jaki sposób Nałkowska opisuje relacje z Bogusławem Kuczyńskim w notce z 20 V 1934 r.

RXuSNa0BGM9W9
(Uzupełnij).
Colette
j0000000GEB3v20_000tp001
j0000000GEB3v20_000tp002
j0000000GEB3v20_000tp003
j0000000GEB3v20_000tp004
j0000000GEB3v20_000tp005
j0000000GEB3v20_000tp006
j0000000GEB3v20_000tp007
j0000000GEB3v20_000tp008
j0000000GEB3v20_000tp009
j0000000GEB3v20_000tp00A
j0000000GEB3v20_000tp00B
j0000000GEB3v20_000tp00C
j0000000GEB3v20_000tp00D
j0000000GEB3v20_000tp00E
j0000000GEB3v20_000tp00F
j0000000GEB3v20_000tp00G
j0000000GEB3v20_000tp00H
j0000000GEB3v20_000tp00I
j0000000GEB3v20_000tp00J
j0000000GEB3v20_000tp00K
j0000000GEB3v20_000tp00L
j0000000GEB3v20_000tp00M
j0000000GEB3v20_000tp00N
j0000000GEB3v20_000tp00O
j0000000GEB3v20_000tp00P
j0000000GEB3v20_000tp00Q
j0000000GEB3v20_000tp00R
j0000000GEB3v20_000tp00S
j0000000GEB3v20_000tp00T
j0000000GEB3v20_000tp00U
j0000000GEB3v20_000tp00V
j0000000GEB3v20_000tp00W
Sygryd Undset
JPOL_E3_E4_Konteksty

Konteksty

Komentatorzy wielokrotnie podkreślali, że Nałkowska konsekwentnie podejmowała temat kobiecych doświadczeń w dziennikach. Nie było to zatem sprawą przypadku, ponieważ pisarka już w dwudziestoleciu międzywojennym odgrywała znaczącą rolę w konsolidującym się ruchu feministycznym czy – jak wówczas mówiono – kobiecym. Na wiele sposobów była w działania tego ruchu zaangażowana. Ważną częścią tych aktywności były prace publicystyczne. Jak łatwo stwierdzić, wiele z wątków obecnych w esejach i referatach Nałkowskiej pojawiało się w jej dziennikach.

Co ciekawe, niektóre poglądy Nałkowskiej na tzw. sprawę kobiecą były tak radykalne, że aż gorszyły inne przedstawicielki ruchu feministycznego. Legendarne stało się jej wystąpienie na warszawskim Zjeździe Kobiet, gdzie przeciwstawiała się propagowanej przez ówczesne feministki pochwale cnoty i macierzyństwa, domagając się większej swobody erotycznej dla kobiet. Przewodnicząca obradom Maria Konopnicka oburzona skrajnością propozycji Nałkowskiej wyszła z sali w trakcie jej referatu. Oczywiście,
od pozostałej części publiczności dostała owacje na stojąco.

JPOL_E3_E4_Dodatkowyopiszasobow
Uwagi o etycznych zadaniach ruchu kobiecego. Przemówienie wygłoszone na Zjeździe KobietZofia Nałkowska
Zofia Nałkowska Uwagi o etycznych zadaniach ruchu kobiecego. Przemówienie wygłoszone na Zjeździe Kobiet

Pewna grupa kobiet, która wysłuchała tu obrad Zjazdu w sekcjach prawno‑politycznej і etyczno‑społecznej, doszła do wniosku,
że w obradach tych ważna dziedzina dążeń kobiety najmłodszej nie znalazła dotąd wyrazu. Grupa ta zwróciła się do mnie z żądaniem, bym w jej imieniu zabrała głos na tym miejscu
і wyraziła protest kobiet najmłodszych przeciwko stanowisku, jakie wobec indywidualnych pragnień kobiety zajął dotychczas wypowiadający się tu ogół.
Będąc świadomą, że mój pogląd na istotę etyczną ruchu kobiecego jest bardzo odosobniony, zaznaczam tylko fakt, iż staję tu nie z własnej inicjatywy; za przekonania jednak, które tu wypowiem, odpowiedzialność biorę li tylko na siebie osobiście.
[…] Za to w dziedzinie etyki kobieta jako taka ma coś do powiedzenia. A jednak і tu — prócz jednego śmielszego głosu panі Sempołowskiejj0000000GEB3v20_000tp00XSempołowskiej — słyszeliśmy tylko to, co już przedtem mówione było wielokrotnie, co równie dobrze powiedzieć mogą mężczyźni. Nie powiedziano tu nic takiego, co powiedzieć może tylko kobieta і jak kobieta, nie usłyszeliśmy tu tego krzyku prawdy, który dotąd nieznany jest światu. Nie padło stąd wyznanie wiary kobiety nowej, kobiety najmłodszej, nie padło stąd słowo nowe, słowo śmiałe, słowo rewolucyjne.
Na obradach sekcji etyczno‑społecznej mówiono między innymi wiele o prostytucji.
Jest rzeczą zupełnie śmieszną і z logicznego punktu widzenia wprost niewiarygodną, że sprawą prostytucji zajmuje się ruch kobiecy, a więc my, kobiety. Jakże możemy rozprawiać o prostytucji, gdy nam ich znać nie wolno, jak możemy decydować o ich losie, nie mogąc zapytać ich o zdanie?
My przecież dotąd o życiu mamy najdziwaczniejsze, najbardziej teoretyczne, abstrakcyjne pojęcia. Cały bowiem stosunek życia do nas polega na mistyfikacji, o brutalnych prawdach jego dowiadujemy się z trzecich ust. O roli prostytucji w tym życiu wiemy również tylko z fantastycznych opowieści mężów naszych.
[...]
Gdybyśmy jednak mniej polegały na wiadomościach, jakich nam o tym świecie udzielali mężowie nasi ze swych spostrzeżeń kawalerskich, tylko same miały odwagę go badać – w innym nieco świetle ujrzałybyśmy istotę і przyczynę prostytucji, niż nam tu ukazane zostały.
[…]
Nie nędza bowiem jest jedyną przyczyną і cechą zasadniczą prostytucji, bo nędzę spotykamy dziś w najróżniejszych dziedzinach życia, nie handlowanie ciałem jest przywilejem wyłącznym prostytucji, bo my, kobiety tak zwane uczciwe,
aż nazbyt często w małżeństwach naszych sprzedajemy prócz ciał jeszcze і dusze. Przyczyną prostytucji jesteśmy my, kobiety uczciwe, my, których cnota, których etyczne ideały czystości uwarunkowane są li tylko przez istnienie prostytucji. Rośniemy na niej jak sztuczne kwiaty na bagnie – і my to bez niej obejść się nie możemy, nie mężczyźni. Im potrzebna jest tylko kobieta, nam potrzebna jest tylko prostytutka. Otaczając wzgardą kobietę uwiedzioną, zrywając znajomość z kobietą, która uciekła
od męża, gubiąc w opinii naszej każdą kobietę wyzwoloną jako upadłą, ostracyzmemj0000000GEB3v20_000tp00Yostracyzmem towarzyskim і społecznym odsuwając ją
od źródeł zarobkowania — my to właśnie, kobiety uczciwe, kobiety szanujące się — czynimy z niej prostytutkę lub popychamy w szeregi demi‑monde’uj0000000GEB3v20_000tp00Zdemi‑monde’u. Stąd cechą zasadniczą prostytucji, wspólną dla wszystkich jej sfer w najszerszym pojmowaniu, jest stanowisko, jakie wobec niej zajmuje pozostałe społeczeństwo kobiece, jest pariasowej0000000GEB3v20_000tp010pariasowe piętno pogardzanej kasty.
Owa cnota nasza і czystość, uwarunkowana, organicznie związana z istnieniem prostytucji, sprawiła, że dziś ręce nasze składają troskę o etyczne odrodzenie ludzkości, w programie ruchu kobiecego widnieje propaganda czystości obyczajów.
Zobaczmy, jakie do działalności tej mamy kwalifikacje.
Życie otacza kobietę dotąd fałszem konsekwentnym, fałszem nieustającym. Dotąd patrzymy na nie przez pryzmat naszej niewoli. Przez małe okienka wybite w klatkach naszych na świat. Wiemy ze statystyk і broszur, że prostytucja istnieje, wiemy,
że mąż przyjaciółki naszej nie jest wierny, a nasz jest wyjątkiem, znamy grzechy własne і pod ścisłym sekretem grzechy przyjaciółki. Ale całokształt życia jest dla nas tajemnicą.
A powinnyśmy być tego świadome і pamiętać, że cały ustrój dzisiejszego życia erotycznego opiera się na jawnej poligamiij0000000GEB3v20_000tp011poligamii i głęboko pod poziomem życia ukrytej albo daleko poza nawias życia wyrzuconej poliandriij0000000GEB3v20_000tp012poliandrii. Większa czystość ogółu kobiet od ogółu mężczyzn nie jest wynikiem naszej moralnej przewagi, lecz, produktem przystosowania do warunków niewoli – і nie możemy być z niej dumne. Też same względy każą nam miłość naszą obwarowywać małżeństwem, co prostytutkom – brać za nią pieniądze; jest to instynkt samozachowawczy nakazujący zależnej ekonomicznie kobiecie zabezpieczać się wobec ponoszonych przez nią ciężarów życia erotycznego – zarówno w postaci macierzyństwa, jak w postaci wystrzegania się go. Uczciwość tak zwana jest przywilejem kobiet najbardziej od mężczyzny uzależnionych, to jest panien na wydaniu
і mężatek. Całe legiony kobiet niezależnych ekonomicznie
і towarzysko dzięki posiadanemu stanowisku lub fachowi, począwszy od wielkich artystek, aktorek, śpiewaczek, skończywszy na bonach, szwaczkach, kelnerkach – nie kwalifikują się już tak dobrze do propagandy czystości obyczajów. Kobieta, stając się niezależną, traci cechy w niewoli nabyte.
Działalności etycznej ruchu kobiecego inne otwiera się zadanie; nie możemy sprowadzać jej do tego, byśmy się stały infirmerkamij0000000GEB3v20_000tp013infirmerkami dla zdegenerowanych, zmęczonych przesytem mężczyzn і ze względów higienicznych polecały im czystość obyczajów. Jest to rzecz lekarza, nie kobiety.
Naszym zadaniem w dziedzinie etyki jest przewartościowanie gruntowne zasad etyki rządzącej dzisiaj nami. Dzisiejszy podział kobiet na moralne і niemoralne jest dokonywany z punktu widzenia mężczyzny. Wyzwolenie nasze musi nam dać nowe zupełnie kryterium klasyfikacji, nowy cenzus etyczny.
Nie właściwości erotyczne, nie nasz stosunek do mężczyzny powinien orzekać o naszej moralności. Walcząc o równouprawnienie polityczne і ekonomiczne, nie wolno nam zapominać, że nie jesteśmy obywatelkami, póki nasze należenie do tej lub owej grupy społecznej, do związku, póki nawet prawo uczestnictwa w zjazdach kobiecych zależeć będzie od tego, jakie są nasze prywatne sprawy miłosne. Jest to przeżytek mijającego już okresu, kiedy całym psychicznym światem kobiety była miłość.
My, kobiety nowe, nową moralność wprowadzać mamy obowiązek na miejsce moralności niewolnic kochających – і to jest istotne etyczne zadanie ruchu kobiecego, a nie malowanie pozieleniałych średniowiecznych kajdan ascetyzmu na nowe barwy etyki і higieny. Do dzisiejszego zdemoralizowania doszła ludzkość nie przez swobodę życia, lecz przez jego skrępowanie. Im surowsze na życie і miłość nałożymy pęta, tym bardziej zwyrodniale natura nasza będzie usiłowała je obchodzić.
Owo dążenie do czystości ma swoje źródło w przesycie і zmęczeniu życiem u mężczyzny. Swą tęsknotę do zdrowia і normalności narzuca on dziś kobiecie w imię dobra przyszłych pokoleń. Nie miłość ma być sprawdzianem moralności związku małżeńskiego, lecz zdrowie. Poświęcić mamy wszelkie indywidualne żądania erotyczne dla dobra dzieci – po to, by znów dzieci te poświęcały się w podobny sposób dla dobra następnych pokoleń. Тę drogę – odrzucając z życia całe piękno, cały poryw і żywioł uczucia, uczynimy ze świata jedną wielką stajnię racjonalnej hodowli zwierząt ludzkich. Całe wysubtelnienie, cały wykwint życia, cała kultura tak zwana niezdrowa, cała nerwowość і wrażliwość zostanie za pomocą przedmałżeńskich świadectw lekarskich od udziału w tworzeniu przyszłego pokolenia usunięta, a najdogodniejszymi ojcami dzieci naszych staną się pp. Fryszteński і Cyklop‑Bieńkowskij0000000GEB3v20_000tp014pp. Fryszteński і Cyklop‑Bieńkowski.
Do takiej etycznej metamorfozy życia kobieta nowa ręki przykładać nie powinna. Zdrowie fizyczne nie może być celem naszych dążeń ogólnoludzkich, lecz środkiem jedynie do ich urzeczywistnienia. A zbyt wiele literaturze і sztuce dali ludzie
nie odpowiadający owym postulatom racjonalnej hodowli. Rousseau, Leopardi, Verlainej0000000GEB3v20_000tp015Rousseau, Leopardi, Verlaine і cały szereg innych.
Tenże ruch etyczny usiłuje і całe życie erotyczne kobiety sprowadzić do obowiązków macierzyństwa. Jeden z lekarzy, opierając się na zeznaniach swych pacjentek, ogłosił,
że dziewięćdziesięciu procentom kobiet niedostępne są wzruszenia erotyczne, a przeto jedynym motywem do zawarcia małżeństwa jest dla nich potrzeba macierzyństwa. Pomijam,
że były to zeznania kobiet niezdrowych; zeznania te skądinąd
nie mają znaczenia, mianowicie – w tych razach kobiety nigdy
nie są szczere. Należałoby spytać, czy kobiety, zdradzając mężów swych z kochankami, czynią to też tylko dla umartwienia,
czy rzucając się dziesiątkami z okien na kamienie lub z brzegów rzeki w głębinę z obawy przed grożącym macierzyństwem też macierzyństwo mają tylko na celu w miłości?
Gdybyśmy mieli możność poznać szczerze uczucia kobiety, dowiedzielibyśmy się, że і u niej, jak u mężczyzny, potomstwo jest skutkiem, nawet celem erotyzmu, ale nie jego jedynym motywem.
Kobiety nie umieją, nie lubią, nie chcą wypowiadać się szczerze, kłamią w stosunku do świata і w stosunku do siebie, grają rozliczne role przez inercję niewoli – a szczerości w myślach, postępkach і czynach lękają się niesłychanie.
Jest jednak dziedzina, w której indywidualność kobiety zaczyna się uzewnętrzniać szczerze. Dziedziną tą jest literatura і sztuka. Z poezji Zawistowskiej, Ostrowskiej і Liliany, z utworów Mariona, Bohowityna, Theresity bije na koniec szczery і nagi krzyk wyznaniaj0000000GEB3v20_000tp016nagi krzyk wyznania. Те kobiety mówią nam o duszy kobiecej coś nowego. I tu dopiero – pod osłoną pseudonimów, pod osłoną martwoty drukowanego słowa znajdujemy nie apoteozę macierzyństwa, nie apoteozę czystości і cnoty – ale żądanie wolności indywidualnej, lęk przed nowym stawianiem nas na koturny etyczne, bunt przeciw niewoli – żądanie wolnego, świadomego, nieskrępowanego najbardziej nawet złotymi łańcuchami życia.
My, kobiety najmłodsze, za pierwsze zadanie etycznego ruchu kobiecego uznać musimy zmianę naszego kryterium etycznego. Те z nas nieuczciwe są tylko, które nie szanują praw innej jednostki, te z nas nieuczciwe są, które krzywdzą, które kłamią – a kto wie, czy nie my właśnie, kobiety uczciwe, kłamiemy najwięcej.
Świadectwem naszego psychicznego wyzwolenia będzie odwaga – strącenia poetycznej glorii z naszej wieczno‑kobiecej hipokryzji, będzie odwaga rzucenia w świat okrzyku:

Chcemy całego życia!

j0000000GEB3v20_00000_BIB_006 Źródło: Zofia Nałkowska, Uwagi o etycznych zadaniach ruchu kobiecego. Przemówienie wygłoszone na Zjeździe Kobiet, [w:] Zofia Nałkowska, Widzenie bliskie i dalekie, Warszawa 1975, s. 235–240.
Zofia Nałkowska Dzienniki 1899-1905

I to jest ta rzecz, której nie mogę znieść jak największej niesprawiedliwości. Miłość nie ma nic wspólnego z wzajemnym uwielbieniem, z przyjaźnią, z  'braterstwem dusz'. Jeżeli małżeństwo zawarte jest z miłości – to wprędce kończy się idylla. Konieczna jest bowiem jeszcze 'spójnia duchowa', przyjaźń, przywiązanie. Ktoś powiedział (Joubert?): 'Na żonę należy wybierać tylko taką kobietę, jaką by się wybrało na przyjaciela, gdyby była mężczyzną'. Mężczyzna żeni się wtedy, gdy go już zmęczyła miłość prawdziwa, gdy pragnie w gorszym razie domowych obiadów i zacerowanej bielizny, w lepszym – wspólności przekonań, 'towarzyszki idei', przyjaźni. A ja wobec mężczyzny nie pragnę być ideałem ani kapłanką domowego ogniska. Chcę być tylko kobietą, chcę prawdziwej miłości. Wchodząc w życie nie będę jeszcze miłością zmęczona, wcale
nie będę jej znała, nie będzie mnie obchodziło jak długo trwać będzie małżeńska zgoda. I spotkam się z teorią, że w małżeństwie zwierzęca miłość nie wystarcza. W takim razie nie chcę małżeństwa – tylko miłości. A wiem , że wybierając dwie te krańcowości, kobieta wybiera na śmierć i życie. Miłość święta, idealna, miłość z przysięgą kościelną – jakie to kłamstwo. Jak ja im zazdroszczę prawdziwej, wesołej, zwierzęcej miłości, tych orgii, które dla kobiety są przejściem Rubikonu, a dla mężczyzny – fragmentem w życiu. Ale ten wybór, wybór straszny – na śmierć i życie! Nierówne są szanse w walce mężczyzny i kobiety. Mężczyzna może poznać pełnię życia, bo w nim żyje jednocześnie mężczyzna i człowiek. Dla kobiety zostaje tylko ułamek życia musi być albo człowiekiem, albo kobietą. Nigdy
nie jest tworem doskonałym. Oto zbliża się chwila, w której muszę wybrać. To znaczy zostać kaleką, zatrzymać w rozwoju połowę swej istoty. Piszę i płaczę. Dlaczego? Jestem w takiej otchłani.... Tyle już doznałam rozczarowań. Jestem spragniona życia – nie zaznałam go jeszcze, a cała jestem poraniona, bezsilna.

Dzienniki_1899‑1905 Źródło: Zofia Nałkowska, Dzienniki 1899-1905, t. 1, Warszawa 1975, s. 24.

Po zapoznaniu się z tekstami odpowiedz na pytania.

Ćwiczenie 12

Sformułuj dwa argumenty potwierdzające tezę: małżeństwo jest niczym więzienie dla kobiety.

R10J7dovBaPnj
(Uzupełnij).
Ćwiczenie 13

Wyjaśnij, czym dla Nałkowskiej jest pełnia życia.

RRLQ373Qro8Ti
(Uzupełnij).
1
Polecenie 1
Rldv0sZQ0L2Dg
Mapa myśli. Rozważ, które pisarki były zaangażowane w walkę o prawa kobiet w tym celu opracuj mapę myśli.. Lista elementów: Nazwa kategorii: Walka o prawa kobietElementy należące do kategorii Walka o prawa kobietNazwa kategorii: PisarkiElementy należące do kategorii PisarkiNazwa kategorii: PostulatyKoniec elementów należących do kategorii PisarkiKoniec elementów należących do kategorii Walka o prawa kobiet
Źródło: Learnetic SA, licencja: CC BY 4.0.
Polecenie 1

Wymień poglądy Nałkowskiej na temat miłości między kobietą a mężczyzną.

R1LilqIGp4S49
(Uzupełnij).
Polecenie 2

Napisz wypowiedź argumentacyjną na temat: 'Miłość potrzebuje wolności'. W pracy odwołaj się do:

  • wybranej lektury obowiązkowej,

  • Dzienników Z. Nałkowskiej,

  • wybranych kontekstów.

Twoja praca powinna liczyć co najmniej 400 wyrazów.

RassW7Ow7SgFP
(Uzupełnij).
j0000000GEB3v20_000tp00X
j0000000GEB3v20_000tp00Y
j0000000GEB3v20_000tp00Z
j0000000GEB3v20_000tp010
j0000000GEB3v20_000tp011
j0000000GEB3v20_000tp012
j0000000GEB3v20_000tp013
j0000000GEB3v20_000tp014
j0000000GEB3v20_000tp015
j0000000GEB3v20_000tp016
j0000000GEB3v20_00000083
JPOL_E3_E4_Preteksty

Mężczyźni w życiu Nałkowskiej

Zofia Nałkowska i jej mężczyźni. Kto ją zniewalał?Grzegorz Sroczyński
Grzegorz Sroczyński Zofia Nałkowska i jej mężczyźni. Kto ją zniewalał?

Z Hanną Kirchner, historyczką literatury, rozmawia Grzegorz Sroczyński

(…)

Mężów wybierała sobie strasznych. Intelektualistka, feministka, a ciągnęło ją do brutalnych macho.
Szukała mężczyzn, którzy w czymś ją przewyższą. 'Marzę o kimś silniejszym, przy kim mogłabym zamknąć oczy chociaż na chwilę' – pisała. Jaki ma wybór tak inteligentna kobieta? W sferze rozumu, wiedzy czy talentu mężczyzny silniejszego nie znalazła. Galeria męskich postaci utwierdzała ją w przekonaniu, że to ona dominuje intelektualnie. No, skoro tak, to niech przynajmniej będzie silny w innej konkurencji: macho, który zawłaszcza i zniewala. Świetnie wiedziała, że to będzie źródło cierpień, trzeźwo oceniała tych mężczyzn w Dziennikach. Ale brnęła.

Pierwszy mąż – Rygierj0000000GEB3v20_000tp018Rygier.
Był kiepskim poetą, a potem cenionym polonistą w gimnazjum Reja. Po latach będzie opowiadał na lekcjach o małżeństwie z Nałkowską i przedstawiał się jako ofiara: 'Przekroczyła mnie i poszła dalej'. (…)

To był jej pierwszy mężczyzna?
Tak, otworzył przed nią 'życie', do którego tak się rwała. Wprowadził w świat zabaw i rozrywek. 'Hulaliśmy wściekle z Ryśkiem' – cieszyła się. Ale wkrótce uwiódł pokojówkę, która się Nałkowskiej poskarżyła. 'Poczułam litość, bo matka oddała mi ją pod opiekę' – zanotuje. Potem uwiódł ich wspólną znajomą. 'Trach. I znowu źle. Koniec dumy i pychy, zwątpienie o życiu i o sobie'. W dodatku chwalił się przed nią tymi romansami. 'Przychodził nad ranem, roztkliwiony, mówił, że jestem atłasowa, że pachnę konwalią i wiosną, a tamta sprzed godziny... Ileż było takich zestawień. Okrutne i niepotrzebne' – notuje Nałkowska.

Czyli do tego sadysta.
Żywiołowy, bo bezmyślny. Długo nie mogła się podnieść z klęski małżeństwa, szukała winy w sobie, typowo kobiece. Leczyła się pisaniem. Tu mogła wziąć odwet, a nawet odwrócić role. W opowiadaniu Małżeństwo to kobieta wyjawia mężowi, że go zdradziła, że miała inną miłość. Mąż jest tym zdruzgotany. W Polsce raczkował feminizm. W 1907 roku na Zjeździe Kobiet Nałkowska wygłosiła referat przeciw hipokryzji obyczajowej panującej w małżeństwach. 'Cały ustrój dzisiejszego życia erotycznego opiera się na jawnej poligamii' – mówiła. Domagała się dla kobiet równego prawa do swobodnej miłości i doznań seksualnych. I uwolnienia od jedynego celu – macierzyństwa. 'Chcemy całego życia' – zakończyła.

(…)

Ma powodzenie?
Ogromne! Ni to panna, ni rozwódka, znana z wyzwolonych poglądów i talentu literackiego. Więc facetom wydawało się, że powinna być rozpustna i łatwa. Spodziewali się po niej niesamowitych doznań. 'Ale by się zdziwili, jakby wiedzieli, że ja cnotę hoduję'. Zakochał się w niej młodziutki dziennikarz Jakub Appenszlakj0000000GEB3v20_000tp01CJakub Appenszlak i wielki krytyk Ignacy Matuszewskij0000000GEB3v20_000tp01DIgnacy Matuszewski. 'Z kolei wieczorem przyszedł SzperSzperSzper i zastał Lorentowiczaj0000000GEB3v20_000tp01ELorentowicza' – notowała. Bawiło ją to, ale rozgrywało się głównie w sferze wyobraźni i próżności. Lorentowicz, znany krytyk teatralny, ówczesny 'celebryta'. Do tego przystojny. Istniało wtedy pojęcie flirtu, które dziś zanikło. Kwiaty, listy, wyznania. Rozbudowana gra, która nie musiała kończyć się w łóżku. Tom opowiadań Nałkowskiej ucierpiał właśnie przez to, że trzech ważnych krytyków doznało od autorki zawodu miłosnego. Lorentowicz książkę przemilczał, Matuszewski napisał zdawkowo, a Irzykowskij0000000GEB3v20_000tp01FIrzykowski – jadowicie. Irzykowski długo zasypywał ją listami. Pięknymi. Była wzruszona: 'Tyle zrozumienia, z jego listów poznaję siebie lepiej niż z własnego dziennika'. Kochał ją, ale go odrzuciła.

Wolała człowieka, który ładnych listów pisać nie umiał. Umiał za to polować.
Pułkownik Jan Jur‑Gorzechowski, ułan wzmożony i zwielokrotniony. Wojak, bohater. Czysta siła, którą od początku była zafascynowana. I jednocześnie się bała.

Czego?
Na przykład tego, że źle mówił o poprzednich kobietach.

Typowe. Pierwszy sygnał, żeby uciekać.
Tak. I miała świadomość, że jak przestanie ją kochać, to stanie się potworem. 'Zupełna lekkomyślność, niedbałe rozprzężenie życiowe' – notuje. Jego intelekt ocenia tak: 'Jest tu taka przepaść, że najtkliwsze uczucie jej nie zasypie'. Zabraniał jej wszystkiego, czytał intymne zapiski. Przykładał pistolet do skroni: albo będziesz moja, albo cię zabiję.

Co za tandeta.
Ale działało. 'Jedynym, co mię podnieca, jest miłość' – pisze Nałkowska. No i miała tę miłość. Zaborczą. Gniewną. Żadnego z tych inteligentnych adoratorów – krytyków, pisarzy – nie stać było na pokaz takiej siły. Biorą ślub. W pamięci znajomych utrwalił się obraz despoty grubiańsko ucinającego wzmianki o związkach żony z literaturą i karcącego Zofię za opóźnienie obiadu. Jedna z relacji znajomej: 'Zdołałam zauważyć, że pani Zofia jest w obecności męża inna, niż była na zebraniu, zgaszona, smutna, prawie zlękniona'. Przenoszą się do Grodna, gdzie on zostaje dowódcą żandarmerii. Miasto jest literacką pustynią. Gorzechowski odcina żonę od dawnego środowiska. Na dwóch ocalałych zdjęciach pan pułkownik stoi z Zofią oraz wyżłami. W sztywno opiętym mundurze, z orderami i głębokim marsem
na surowej twarzy. Ona zaś urocza, cała w bieli, słodko się uśmiecha.

I jak to się kończy?
Podobnie jak poprzednie małżeństwo. 'Człowiek najbliższy – gdy chwytałam się brzegu tonąc – grubymi butami deptał mi po palcach'. Zdradzał ją. Nałkowska napisała sztukę Dom kobiet. Gorzechowski kryje się tu pod postacią Krzysztofa, który poza żoną ma dwie kobiety i z każdą dzieci. Sztuka odniosła wielki sukces. Na premierze Nałkowska płakała. A Kaden‑Bandrowskij0000000GEB3v20_000tp01GKaden‑Bandrowski podsumował: 'Wszyscy wiedzieli, że Jur nabijał całymi latami naszą Zosię w butelkę'. Gorzechowski stanie się archetypem mężczyzny w jej książkach, cały korowód postaci będzie odtwarzał jego słowa i gesty. Hrabia Emil, pułkownik Żelawa, pułkownik Omski w Romansie Teresy Hennert. W Niedobrej miłości jest postać Pawła Blizbora. Jego pieszczotliwe gesty wobec żony są jak pogróżka, np. otulanie szyi szalem zbyt mocno zaciśniętym. Nałkowska wkleja do swoich powieści wyznania wprost z dziennika. Po rozstaniu z zahukanej żony znów staje się lwicą salonową. W 1933 roku powołano Polską Akademię Literatury, Nałkowska weszła do niej jako jedyna kobieta. Sławna, otoczona kultem. O początkujących literatach mówi się: przechodzą przez ręce pani Nałkowskiej. Jest adorowana, jej ciężko zraniona kobiecość doznaje satysfakcji. Bywa wszędzie, gdzie wypada być. 'Pracuję jak szalona – ponad moją możliwość, piszę dniami i nocami, rękami i nogami. A potem idę na śliczny bal w nowej białej velourowej sukni i dobrze, cudnie się bawię, jestem jeszcze raz ładna, jeszcze raz zadziwiająca'. Nieodłącznym elementem tego kostiumu balowego był towarzyszący adorator.

(…)

Schulzem dlaczego nie wyszło?
Bo był drobny, malutki, nieśmiały, zakompleksiony i brzydki. Zjawił się ktoś bardziej atrakcyjny. Schulz wysyła jej z Drohobycza róże na imieniny, które ona spędza już z niejakim Kuczyńskim.

Kolejnym tyranem.
Tak. 'Wczoraj w teatrze z Rudnickim, długi powrót, rozmowa. Dziś znowu Kuczyński. Trudno powiedzieć, kto to jest'. 'Szorstki i niełaskawy'. 'Pani jest moim wrogiem'.

Beznadziejne.
A ją ujęło, że nie klęka przed nią jak inni. 'W krótkim czasie okazuje się, że to jego przyjaźń jest dla mnie zaszczytem'. Despotyzm ujawnia się od razu. Zazdrosny niszczy pamiątki po Schulzu, Sklepy cynamonowe z dedykacją i rysunkami autora
nie tylko podarł, ale jeszcze spalił. Mieszkają razem. Oficjalnie – to jej sekretarz, bo Nałkowska nie ma rozwodu. Kuczyński
nie może znieść żadnego mężczyzny w jej otoczeniu, nawet kustosza nowosądeckiego muzeum z hołdowniczą wizytą. Gombrowicz, który ich odwiedził, zanotował: 'Przystojny chłopak, choć wyglądający na męczennika, był wiecznie natężony i »przeżywał«, ale nie wiadomo było, co przeżywa'.

I jak to się kończy?
Powtórką. 'W ciemności ujrzałam ten klasyczny gest, jakże zgodny ze wszystkim schematami'. Ten gest to skradanie się
do służbówki – dobierał się do służącej zupełnie jak niegdyś Rygier. Miał zresztą liczne romanse, które starannie notował, a notatki trzymał w komodzie. Nałkowska tam w końcu zajrzała. Była wstrząśnięta. 'Cynizm, zupełna amoralność, erotomania'. A w tym właśnie czasie dopada ją starość. Uświadomił jej to wydawca, i to w sposób skrajnie niedelikatny. Odmówił jej zaliczki: 'No a jeżeli pani umrze? Proszę pani, po tygodniu zapomną!'. Wpada w depresję. Na raucie u ministra Becka patrzy w lustro: 'Dech mi zaparło. Ta tęga dama w starszym wieku to ja'. 'Starość – cóż za urągowisko, co za kpiny, dzikie, głupie okrucieństwo o niepojętym znaczeniu'. 'Jestem stara i po prostu kończę się, kończę'. 'Mała, czerwona niteczka erotyzmu przewija się wciąż przez to moje życie, mające się ku końcowi, ale nie akceptujące klęski'. Posiedzenie reaktywowanego Pen Clubu w 1947 roku. Maria Dąbrowska notuje: 'Nałkowska trzyma się coraz lepiej, musi mieć świetnych masażystów i kosmetykarzy,
bo nawet gładka się zrobiła na gębie i na szyjsku. I co za ton,
co za pewność siebie, co za protekcjonalne kiwanie paluszkiem na mężczyzn, którzy w podrygach podbiegają. Nigdy jej nie widziałam w tak tryumfującej, apodyktycznej formie. Musi mieć jeszcze kochanka, bo niepodobna, by same tylko sukcesy w karierze dały jej taki tupet'. Z pani Maryjki był kawał jędzy. Przy całej swojej wielkości bywała koszmarnie niesprawiedliwa. Nałkowską kiedyś wielbiła, potem jej nie znosiła.

(…)

Bywała szczęśliwa?
'Szczęście moje wewnętrzne płynęło wąską, egoistyczną strugą poza życiem. Piłam je ze stosunku z naturą, ze zwierzęciem, z książką – prawie nigdy ze stosunku z człowiekiem'. Ale później uznała, że 'jedynym ratunkiem na okropność świata są ludzie'. Miała błyski szczęścia, ale rzadkie. Przecież adorowana, wielbiona, chwalona, wydawana w setkach tysięcy nakładu. Ale przy tym zbyt przenikliwa, żeby w to wszystko wierzyć. Kijowski pisze tak o Baudelairze: 'Baudelaire nie miał, jak twierdził, ani ambicji, ani przekonań, tylko rozumiał wszystko. Był bowiem szalenie inteligentny. Jest to dar okropny, gdyż zmusza człowieka do jednoczesnego przenikania siebie i drugich, a to pozbawia go wszelkiej ofensywności'. Nałkowska podobnie: 'Natężenie myśli zabiło we mnie wszelką bezpośredniość uczucia'. Intelekt pozbawiał ją złudzeń. Skazywał na nieustanną mękę widzenia świata prawdziwie, czyli raczej w ciemnych barwach. Uciekała przed tym w romanse i miłości. 'Myślę, że tylko kochając, widzimy człowieka takim, jakim jest naprawdę, w pięknie jego najwyższych możliwości. Że zaślepienie jest najlepszym widzeniem'.

j0000000GEB3v20_00000_BIB_007 Źródło: Grzegorz Sroczyński, Zofia Nałkowska i jej mężczyźni. Kto ją zniewalał?, „Wysokie obcasy ” 26.03.2012, dostępny w internecie: https://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53662,11395293,Zofia_Nalkowska_i_jej_mezczyzni__Kto_ja_zniewalal_.html [dostęp 25.05.2021].

Po przeczytaniu fragmentów wywiadu wykonaj ćwiczenia.

Ćwiczenie 14

Ustal i omów, jaki portret Zofii Nałkowskiej wyłania się z opowieści prof. Kirchner.

RQKRSmyb1ez3r
(Uzupełnij).
JPOL_E3_E4_Preteksty
1
Polecenie 3

Wyszukaj w zasobach internetowych, jakie postulaty na temat praw kobiet wysuwały pisarki: Klementyna Hoffmanowa, Narcyza Żmichowska, Maria Konopnicka, Eliza Orzeszkowa. Następnie sporządź mapę myśli.

R1LSgPjaMdfsa
Mapa myśli. Lista elementów: Nazwa kategorii: Walka o prawa kobietElementy należące do kategorii Walka o prawa kobietNazwa kategorii: PisarkiElementy należące do kategorii PisarkiNazwa kategorii: PostulatyKoniec elementów należących do kategorii PisarkiKoniec elementów należących do kategorii Walka o prawa kobiet
Źródło: Learnetic SA, licencja: CC BY 4.0.
Ćwiczenie 15

Wymień pisarki, które walczyły o prawa kobiet.

RryMKiUaazqNt
(Uzupełnij).
JPOL_E3_E4_Preteksty
R1c4RyyQU0Tez1
Źródło: Contentplus.pl sp. z o.o., licencja: CC BY 3.0.

Zapoznaj się z poniższymi słowami kluczami związanymi z lekcją, a następnie zaproponuj ich własną kolejność. Możesz kierować się tym, co cię zaciekawiło, poruszyło, zaskoczyło itp. Przygotuj krótkie uzasadnienie swojej propozycji. Słowa klucze: autobiografizm, dziennik, feminizm, kobiecość.

R1Nqe3YCYCSUh
(Uzupełnij).
j0000000GEB3v20_000tp017
j0000000GEB3v20_000tp018
j0000000GEB3v20_000tp019
j0000000GEB3v20_000tp01A
j0000000GEB3v20_000tp01B
j0000000GEB3v20_000tp01C
j0000000GEB3v20_000tp01D
j0000000GEB3v20_000tp01E
j0000000GEB3v20_000tp01F
j0000000GEB3v20_000tp01G
Szper