Parafrazujemy teksty
Warto wiedzieć!
Zaraz, zaraz, skądś to znam, gdzieś już to słyszałem/-am... Tak czasami reagujemy, kiedy słyszymy lub czytamy teks będący przeróbką innego, powszechnie znanego. Taki zabieg językowy nazywamy parafrazą, czyli swobodną przeróbką tekstu, która zmienia treść oryginalnego utworu, jednocześnie zachowując jego podstawowy sens. Aby parafraza była zrozumiała, powinna odwoływać się do dzieła znanego, czyli rozpoznawalnego dla większości osób.

Wyszukaj w dowolnych źródłach przeróbek różnych tekstów kultury, np. obrazów, tekstów, filmów, piosenek, przedstawień teatralnych itp. Czy podobają ci się takie przekształcenia? Wyraź swoją opinię.
Przeczytaj utwór Sławomira Mrożka pt. „Śpiąca królewna”, a następnie wykonaj ćwiczenia.
Śpiąca królewnaNa łożu wśród kwiatów, pod wiekiem z kryształu – spała Śpiąca Królewna. Była piękna, dobra i rozumna, lecz jej uroda, dobro i rozum spały wraz z nią. Była, lecz spała, więc jakby jej nie było. Tylko jej uroda ukazywała się przez wiekowieko przeźroczyste, ale nie zalety jej charakteru. Od niepamiętnych czasów pogrążona we śnie, a życzliwe krasnoludki otaczały ją kołem, broniły przystępu zbójcom i dzikim zwierzętom. One wiedziały, że tylko Wędrowny Królewicz miał prawo zbliżyć się do niej. Ale nie było pewne, że Królewicz przyjdzie ani też, że nie przyjdzie.
Jakaż więc była ich radość, kiedy pewnego majowego ranka zobaczyły wierne krasnoludki Królewicza, co wędrując, szczęśliwym trafem zapuścił się w te okolice. „Tutaj! Tutaj!” – zaczęły wołać i już zdejmują wieko kryształowe.
Zbliżył się Królewicz. Patrzy i widzi – jakże piękna jest ta Śpiąca Królewna. Ulegając przemożnemu odruchowi, nachylił się i złożył pocałunek na jej ustach bladoróżanych. Tak właśnie, jak było przewidziane.
Królewna oczy otwiera, budzi się i widzi pochylonego nad nią Królewicza. Zarzuca mu na szyję ramiona, a krasnoludki dookoła tańczą z radości. A równie z zadowolenia, że skończył się ich dyżur przy Królewnie i nareszcie będą mogły się zająć swoimi sprawami.
Kiedy krasnoludki oddaliły się w podskokach, Królewicz nadal trwał w objęciach Królewny, a ona go obejmowała. Aż zaczęły go boleć plecy, nieznacznie przysiadł więc na krawędzi łoża kryształowego, lecz wciąż nad Królewną nachylony i wciąż przez nią obejmowany – zasadniczo pozycji zmienić nie mógł. Więc po jakimś czasie zapytał:
– Co teraz będzie?
– Teraz pozostaniemy tak na zawsze – odparła Królewna.
– Na zawsze? – zdziwił się Królewicz.
– Oczywiście. Czy nie po to mnie obudziłeś, składając pocałunek na moich ustach bladoróżanych?
– Ależ, Królewno moja, czy nas to nie znudzi?
– Nie rozumiem, o czym mówisz. Przecież to jest szczęście.
Stropił się Królewicz i już nie dyskutował, bo mu nie wypadało. Aż po jakimś czasie znowu spróbował, lecz tym razem starając się swój subiektywny punkt widzenia przedstawić niejako obiektywnie.
– „Widzisz, moja droga Królewno, subiektywnie najzupełniej się z tobą zgadzam, ale obiektywnie rzecz przedstawia się tak: jestem Wędrownym Królewiczem, tak zaprogramowanym, to znaczy do tego przeznaczonym, żeby wędrować po świecie w poszukiwaniu Śpiących Królewien. Jak tylko jaką Śpiącą Królewnę widzę, zbliżam się i składam pocałunek na jej ustach bladoróżanych. Wtedy ona się budzi, ale co potem, to już nie jest w moim zakresie. Więc mnie od początku w drogę by trzeba.
– Jakich Śpiących Królewien?... Przecież to ja jestem Śpiąca Królewna.
– O, tak! Oczywiście. To znaczy Królewna jak najbardziej, ale już nie Śpiąca. Ty już nie śpisz, podczas kiedy inne, biedaczki, wciąż jeszcze pogrążone są w głębokim śnie i czekają na przebudzenie.
– Jakie inne? – zapytała Królewna takim tonem, że Królewicz wolał już nie rozwijać tematu.
– A, jakieś tam. Mniejsza z tym.
Królewna poprzestała na tej niewystarczającej odpowiedzi, ponieważ jako się rzekło – była rozumna. Więc tylko, teraz ona z kolei, postarała się przedstawić Królewiczowi swój subiektywny punkt widzenia niejako obiektywnie:
– Masz rację, że jestem Królewną, ale już nie Śpiącą. Ale przecież to ty właśnie mnie obudziłeś i teraz już nie zasnę. Więc jeżeli teraz ty sobie pójdziesz i nie będę cię już trzymać w moich ramionach, to kim mam być i co ze sobą zrobić?
Zafrasował się Królewicz.
– To jest rzeczywiście problem i coraz silniejsze mam wrażenie, że ta bajka jest fatalnie napisana. Autor zaprogramował nas w taki sposób, że wszystko się zgadza tylko do pewnego momentu, a potem zaczynają się sprzeczności. Potrwajmy więc w tej pozycji, a może autor się zreflektuje, coś skreśli, coś doda, coś zmieni... I może rzecz się wyjaśni.
Tak powiedział Królewicz, choć plecy bolały go coraz bardziej, lecz rozumiał położenie Królewny i szczerze z nią sympatyzował. Trwali więc, lecz ani Królewna nie była szczęśliwa, bo nie miała pewności, że będą tak trwali wiecznie, ani Królewicz, bo nie był pewien, że tylko tymczasowo. Aż po pewnym czasie Królewicz tak się odzywa:
– Zapaliłbym sobie, ale mi się skończyły zapałki. Czy pozwolisz, że po zapałki sobie skoczę?
– Ale czy wrócisz? – zapytała Królewna, ponieważ była mądra.
– Oczywiście, że wrócę. Ja tylko po zapałki i z powrotem. Okropnie palić się chce.
Zamyśliła się Królewna. Z jednej strony jej mądrość nakazywała jej sceptycyzmsceptycyzm, z drugiej strony jej dobroć – a była dobra, jako się rzekło – sprawiała, że było jej żal Królewicza gnębionego głodem nikotyny. Jakże tu tak męczyć ukochanego. Więc powiedziała ze smutkiem, bo mądrość z dobrocią się nie pogodziły:
– Idź.
Poszedł Królewicz. Palić mu się rzeczywiście chciało i zapałek rzeczywiście potrzebował – więc pod tym względem był prawdomówny. Co do reszty... Miał nadzieję, że przy pomocy tej częściowej prawdy uda mu się zagłuszyć wyrzuty sumienia w sprawie całości. Bo cała reszta była kłamstwem. Więc Królewicz miał nadzieję, że częściową prawdą odkupi w sumieniu swoim kłamstwo całościowe. Płonną, oczywiście.
Jak płonna była to nadzieja, zaraz się przekonał. Bo za karę został zamieniony w żabę, w ohydną ropuchę. I tak długo ma tą ropuchą pozostać, aż – według innej już bajki – spotka pewną Królewnę, która będzie miała aż tak dobre serduszko, że nie zważając na ohydę płaza, złoży swymi ustami bladoróżanymi pocałunek na jego zawrzodziałej mordzie. Wtedy dopiero z powrotem się w Królewicza zamieni. Na łożu wśród kwiatów, pod wiekiem z kryształu – spała Śpiąca Królewna.Źródło: Sławomir Mrożek, Śpiąca królewna, [w:] tegoż, Opowiadania i donosy : 1980-1989, "Noir sur Blanc", t. 2, Warszawa 1994, s. 78–80.
Wymień cechy baśni.
Wskaż, do którego momentu opowiadanie Sławomira Mrożka jest zgodne z treścią baśni braci Grimm Śpiąca królewna oraz co dzieje się dalej z bohaterami opowiadania.
Wyjaśnij, dlaczego Królewicz ma pretensje do autora opowiadania.
Opowiadanie Sławomira Mrożka to zabawa z konwencją literacką, czyli z przewidywalnym schematem, według którego tworzy się określone pod względem gatunkowym utwory (baśń, kryminał, itp.), a także utrwalonym w świadomości odbiorców, np. królewicz ratuje królewnę, żeni się z nią, a potem żyją długo i szczęśliwie; zło zostaje pokonane przez dobro; sprytny, ale biedny bohater ratuje królestwo od nieszczęść i zostaje za to wynagrodzony. Warto też zauważyć, że Sławomir Mrożek nie tylko zmienił historię znanej baśni (czyli złamał konwencję), ale również cechy bohaterów oraz język. Królewna w opowiadaniu, owszem, jest piękna, ale i egoistyczna, ponieważ za wszelką cenę chce zatrzymać Królewicza, natomiast Królewicz jest dzielny, ale też nie jest wolny od wad - pali papierosy i kłamie. Język bohaterów to mieszanka różnych stylów np. potocznego: „ Ja tylko po zapałki i z powrotem. Okropnie palić się chce”, artystycznego, charakterystycznego dla baśni: „ Na łożu wśród kwiatów, pod wiekiem z kryształu – spała Śpiąca Królewna”, naukowego: „[...] postarała się przedstawić Królewiczowi swój subiektywny punkt widzenia niejako obiektywnie”.
Przeczytaj zamieszczony poniżej fragment tekstu Marka Twaina i wykonaj ćwiczenia.
Powstała z żebra wyjętego z mego bokuAdam:
PoniedziałekTo nowe stworzenie o długich włosach ciągle staje mi na drodze. Czatuje wciąż w pobliżu i podąża moimi śladami. Nie lubię tego; nie przywykłem do towarzystwa. Wolałbym, aby przebywało wśród innych zwierząt... Chmurno dzisiaj, wiatr wieje ze wschodu, będziemy mieli chyba deszcz... M y? Skąd wziąłem to słowo? Już sobie przypominam. Nowe stworzenie go używa. [...]
Środa
Wybudowałem sobie szałas dla ochrony przed deszczem, lecz nie mogłem cieszyć się nim w spokoju. Nowe stworzenie już tam wtargnęło, a gdy próbowałem je wypchnąć, zaczęło wylewać wodę z otworów, którymi patrzy; ocierało je wierzchem łap, wydając przy tym takie odgłosy, jak niektóre zwierzęta, kiedy cierpią. Chciałbym, żeby przestało tyle mówić, bo gada bez przerwy. [...]
Czwartek
Oznajmiła mi, że powstała z żebra wyjętego z mego boku. Jest to chyba mało prawdopodobne, gdyż nie brakuje mi ani jednego żebra. Bardzo martwi się o sępa i przypuszcza, że trawa mu nie służy. Obawia się, że nie będzie mogła go dłużej hodować, i sądzi, iż powinien żywić się padliną. Sęp musi sobie radzić z tym, co dostaje. Nie możemy zmienić całego świata dla wygody sępa.
Sobota
Wczoraj wpadła do jeziora, gdy jak zwykle przeglądała się w jego tafli. Omal się nie udusiła i powiedziała, że było to bardzo nieprzyjemne. Dlatego żal jej się zrobiło stworzeń żyjących w jeziorze, które nazywa rybami, gdyż w dalszym ciągu nadaje nazwy zwierzętom, choć tego nie potrzebują i nie zbliżają się, gdy na nie woła. [...] Zeszłej nocy wydobyła mnóstwo ryb z wody i położyła mi na posłanie, bym je ogrzał. Obserwowałem je przez cały dzień i nie zauważyłem, aby były szczęśliwsze niż poprzednio, chyba tylko spokojniejsze. Gdy zapadnie noc, wyrzucę je z domu. Nie będę już spać razem z nimi. Zauważyłem, że są wilgotne i zimne, i bardzo nieprzyjemnie jest tak leżeć pośród nich nago. [...]
Wtorek
Ostatnio zajęła się wężem. Inne zwierzęta są zadowolone, gdyż dotąd na nich przeprowadzała swe doświadczenia i zakłócała im spokój. Ja jestem również zadowolony, gdyż wąż mówi i dzięki temu mam chwilę wytchnienia.
Piątek
Oznajmiła mi, że wąż radzi jej, aby spróbowała owocu z tego drzewa, gdyż wówczas posiądzie ogromną, wyjątkową i wspaniałą wiedzę. Powiedziałem jej, że to pociągnie za sobą również przeciwny skutek – sprowadzi śmierć na ziemię. Popełniłem błąd – lepiej było zachować tę uwagę dla siebie; podsunęło jej to myśl, że mogłaby ocalić chorego sępa, a osowiałym lwom i tygrysom dostarczyć świeżego mięsa. Radziłem jej trzymać się z dala od tego drzewa. Odpowiedziała, że wcale nie ma tego zamiaru. Obawiam się, że będą kłopoty. [...]
Po dziesięciu latach
[...] Po tylu latach dochodzę do wniosku, że pomyliłem się co do Ewy; lepiej jest żyć poza Ogrodem z nią niż w Ogrodzie bez niej. Z początku sądziłem, że za dużo mówi, lecz teraz zmartwiłbym się, gdyby ten drogi głos umilkł i zniknął z mego życia. [...]
Ewa:
Sobota
Żyję już prawie jeden dzień. Zjawiłam się wczoraj. W każdym razie tak mi się wydaje i chyba tak jest, gdyż zapamiętałabym przedwczorajszy dzień, gdyby się w nim coś zdarzyło. [...]
Przypuszczam, że jest mężczyzną. Nigdy dotychczas nie widziałam mężczyzny, lecz to stworzenie właśnie tak wygląda, i jestem pewna, że nim jest. Czuję, że budzi we mnie większe zaciekawienie niż inne gady. Chyba jest gadem, a sądzę, że nim jest, bo ma niechlujne włosy i błękitne oczy. To stworzenie pozbawione jest bioder, a jego ciało zwęża się ku dołowi jak marchewka, gdy zaś staje, rozpościera ramiona jak dźwig; sądzę więc, że jest gadem, choć równie dobrze mógłby być jakąś budowlą.
Z początku bałam się go i zrywałam się do ucieczki, gdy tylko oglądał się, myślałam bowiem, że będzie mnie ścigać. Z czasem jednak zauważyłam, że to stworzenie także próbuje uciekać. Przestałam więc odczuwać onieśmielenie i tropiłam ten Eksperyment przez wiele godzin [...], ale bardzo go to niepokoiło i unieszczęśliwiało. W końcu był już tak udręczony, że wszedł na drzewo. Czekałam na niego dość długo, a potem zrezygnowana poszłam do domu. [...]
Następnej niedzieli
Przez cały tydzień chodziłam za nim jak cień, próbując zawrzeć znajomość. Musiałam więc mówić przez cały czas, gdyż on jest nieśmiały, lecz to mi nie przeszkadza. Wydawało mi się, że jest zadowolony z mej obecności. Często więc używałam przyjacielskiego zwrotu „my”, ponieważ pochlebia mu, gdy jego też uwzględniam.
Środa
Teraz jest nam ze sobą bardzo dobrze i poznajemy się wciąż lepiej. Nie próbuje mnie już unikać; to dobry znak – świadczy, że lubi być ze mną. To mi się podoba, badam więc, w jaki sposób mogę mu stać się pomocna, by w jeszcze większym stopniu pozyskać jego względy. W ciągu ostatnich dwóch dni przejęłam trud nadawania nazw zwierzętom. Było to dla niego ogromną ulgą, gdyż sam nie posiada tego talentu; jest mi więc bardzo wdzięczny. Nawet jeśli chodziłoby o ocalenie życia, nie byłby w stanie wymyślić jakiejś sensownej nazwy. Nie zdradzam się przed nim, że wiem o tej jego słabostce. Kiedykolwiek pojawia się nowe stworzenie, nadaję mu nazwę, zanim on zdoła zdradzić się niezręcznym milczeniem. W ten sposób wybawiłam go nieraz z zakłopotania. [...]
Po upadku
Gdy sięgam pamięcią wstecz, Ogród wydaje mi się snem. Był piękny, niezwykle czarująco piękny, a teraz jest utracony i nie ujrzę go już nigdy.
Ogród jest utracony, lecz jestem szczęśliwa, gdyż odnalazłam Adama. On kocha mnie tak, jak potrafi, a ja kocham go ze wszystkich sił swej namiętnej natury, co, jak przypuszczam, jest typowe dla mej młodości i płci. Kiedy zadaję sobie pytanie, dlaczego go kocham, dochodzę do wniosku, że nie wiem i nie pragnę wiedzieć. Przypuszczam więc, że ten rodzaj miłości nie jest wynikiem rozumowania ani statystyki, jak miłość do płazów i zwierząt. Myślę, że tak jest. Kocham niektóre ptaki dla ich śpiewu – lecz Adama nie dlatego kocham – nie, nie dlatego. Im więcej śpiewa, tym bardziej mnie to denerwuje. Proszę go jednak, by śpiewał, gdyż pragnę polubić wszystko, co go interesuje. Jestem pewna, że z czasem polubię ten śpiew, choć go z początku nie mogłam znieść, ale teraz mogę. Drażni to wprawdzie moje uszy, lecz nic nie szkodzi, i do tego można przywyknąć.
Nie kocham go dla jego inteligencji – nie, wcale nie dlatego. Nie należy winić go za rodzaj inteligencji, jaki posiada, gdyż sam go nie stworzył, jest taki, jakim stworzył go Bóg, i to wystarcza. Wiem, że kierowała tym mądra celowość. Z czasem jego inteligencja rozwinie się, chociaż nie sądzę, aby to nastąpiło szybko, zresztą nie ma pośpiechu, jest wystarczająco udany taki, jaki jest.
Na grobie Ewy
Adam: Gdziekolwiek była ona, t a m był Raj.Źródło: Mark Twain, Powstała z żebra wyjętego z mego boku, [w:] tegoż, Pamiętniki Adama i Ewy, t. tłum. Teresa Truszkowska, Warszawa 2011, s. 3–5.
Wskaż różnice w postrzeganiu świata przez Adama i Ewę.
Wymień wydarzenia biblijne, o których pisze w swoim pamiętniku Adam oraz te, które przywołuje Ewa.
Jakie zdanie na swój temat mają Adam i Ewa? Uzupełnij tabelę.
Jakie zdanie na swój temat mają Adam i Ewa? Uzupełnij poniższe pola.
Jakie cechy Ewy przeszkadzały Adamowi, a jakie cechy Adama – Ewie? Zapisz swoje spostrzeżenia.
Wyjaśnij, na podstawie słów Adama, dlaczego Ewa zerwała zakazany owoc.
Przyjrzyj się zamieszczonej poniżej ilustracji przedstawiającej rzeźbę, a następnie wyjaśnij, czym różni się pomysł artysty od historii biblijnej.

Wyobraź sobie sytuację, w której Adam pomaga Ewie sięgnąć po zakazany owoc, który wisi dla niej za wysoko. Opisz, jak wyobrażasz sobie tę scenę.
Do jakich wniosków doszli Ewa i Adam po wspólnie spędzonych latach? Sformułuj po trzy wnioski dla każdego z bohaterów.
Zilustruj wspólne życie Adama i Ewy. Narysuj dwa obrazki, jeden powinien dotyczyć sytuacji przed zerwaniem jabłka, drugi po wygnaniu z raju. Zadbaj o stosowną kolorystykę.
W dowolnej formie (np. rymowanki) zaprezentuj zmianę w relacjach Adama i Ewy.
Aluzja literacka (fr. allusion, łac. alludere – żartem do czegoś przymawiać) to pojawiające się w utworze (bez względu na jego rodzaj i gatunek) różnego typu świadome nawiązania autora do innego dzieła literackiego. Opierają się one na wskazaniu sygnałów, które odsyłają czytelnika do innego tekstu, niekiedy szerzej – całego cyklu utworów, stylu danego pisarza, a nawet do szerokiego zjawiska literackiego.
Przeczytaj zamieszczony poniżej utwór Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego i wykonaj ćwiczenia.
Żarłoczna Ewa
Teatrzyk „Zielona Gęś” ma zaszczyt przedstawić:
ŻARŁOCZNĄ EWĘ
Występują:
WAŻ, ADAM I EWA
WĄŻ:
(podaje Ewie jabłko na tacy)
Ugryź i daj Adamowi.
ADAM:
(ryczy)
Daj ugryźć! Daj ugryźć!
EWA:
(zjada całe jabłko)
WĄŻ:
(przerażony)
Co teraz będzie?
ADAM:
Niedobrze. Cała Biblia na nic.
K U R T Y N A
Źródło: Konstanty Ildefons Gałczyński, Żarłoczna Ewa, [w:] tegoż, Teatrzyk Zielona Gęś, Warszawa 2009, s. 36.
Określ nastrój tekstu.
Co by się stało, gdyby pierwszy mężczyzna nie zjadł jabłka? Wymyśl ciekawe i zabawne skutki takiego obrotu spraw. Zapisz kilka przykładów.
Zapoznaj się z didaskaliami w utworze K.I. Gałczyńskiego . Jakie informacje zostały w nich zawarte? Swoje obserwacje zapisz w formie notatki.
W utworach dramatycznych (przeznaczonych do wystawiania na scenie) wyróżniamy tekst:
główny – dialogi i monologi postaci;
poboczny (didaskalia) – wskazówki autora dla realizatorów przedstawienia. Dotyczą one wyglądu i zachowania aktorów na scenie, rekwizytów, scenografii.
Spośród synonimów słowa „żarłoczność” wypisz te, które prawidłowo określają zachowanie Ewy ze scenki Gałczyńskiego.
skąpstwo, dorobkiewiczostwo, zachłanność, nieumiarkowanie, komercjalizm, konsumpcjonizm, żądza posiadania, obżarstwo, zaborczość, drapieżność, łapczywość, ciułactwo, chytrość, objadanie się, chciwość, pazerność, łakomstwo
Wykorzystaj wybrane w powyższym ćwiczeniu synonimy i zredaguj notatkę, w której wyjaśnisz różnice w zachowaniu biblijnej Ewy oraz bohaterki scenki Teatrzyku „Zielona Gęś”.
Przeróbkami rozpoznawalnych tekstów bawili się często autorzy kabaretowi, m.in. kabaret OT.TO w latach 90. zasłynął z przeróbki popularnej piosenki meksykańskiego zespołu Los Lobos pt. „La bamba”. Parafraza tego tekstu polegała na jego przekształceniu w taki sposób, aby uzyskać słowa w języku polskim o innym znaczeniu, ale podobne brzmieniowo do słów w oryginalnym języku. W efekcie czego uzyskano komiczny efekt. Ww. piosenkę w wykonaniu kabaretu OT.TO oraz inne muzyczne przeróbki tej grupy można znaleźć w dostępnych źródłach internetowych.
Zredaguj opowiadanie pt. „Żarłoczna Ewa” na podstawie utworu Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego.
Sprawdź, czy umiesz!
Napisz opowiadanie, w którym wykorzystasz ulubioną baśń i dopiszesz dalsze losy bohatera tak, aby powstała całkiem inna historia. Zastosuj różne style językowe. Pamiętaj jednak, aby w twoim tekście odbiorca rozpoznał znaną baśń.
Napisz własną przeróbkę znanego tekstu, który możliwy będzie do wystawienia na scenie lub dokonaj przeróbki znanej piosenki obcojęzycznej na język polski, aby uzyskać efekt komiczny.