Pamięć jako sposób oswajania traumy
Czas II wojny światowej to już historia dość odległa, coraz słabiej też pamiętana. Przede wszystkim jest to jednak historia tragiczna i złożona. Nie tylko Polacy wiele wycierpieli w tamtym czasie. Tragiczne dzieje wpisane są w historię Żydów, Romów czy innych narodowości wymordowanych przez nazistów.
Zagłada Żydów to jeden z najbardziej tragicznych momentów w dziejach ludzkiej cywilizacji. Prawdziwie dramatyczny wymiar tej tragedii odnosił się do losów konkretnych ludzi w doznaniu lęku, zaszczucia, upokorzenia.
Bardzo często dotyczyło to dzieci i było dla nich doświadczeniem prawdziwie traumatycznym.
Trauma jest pojęciem odnoszącym się do sytuacji szczególnie dramatycznych, których przeżycie wywołuje w człowieku wstrząs psychiczny i somatyczny (cielesny). Mówienie o traumie jest trudne z wielu powodów: jest ona doświadczeniem skrajnym i niemożliwym do zupełnego zrozumienia.
1) Przygotuj – na podstawie różnych źródeł wiedzy – informacje na temat Holocaustu. Zwróć uwagę, na czym polega różnica w zapisie i znaczeniu słów: Holocaust – holocaust.
2) Wyjaśnij, dlaczego Niemcy postanowili wymordować cały naród żydowski.
3) Omów, czym było getto, a czym obóz koncentracyjny.
Ocalony
Zbierz – na podstawie różnych źródeł wiedzy – wiadomości na temat biografii i losów Ireny Sendlerowej i Janusza Korczaka.
Zastanów się i powiedz, czy znasz jakieś osoby żydowskiego pochodzenia.
prof. Michał Głowiński
literaturoznawca i pisarz, profesor Instytutu Badań Literackich. Głowiński zasłynął znakomitymi książkami na temat teorii literatury oraz historii literatury polskiej. W ostatnich latach zaczął pisać prozę wspomnieniową. Głównym tematem książek literackich Michała Głowińskiego są wspomnienia z czasów II wojny światowej. Bez wątpienia najwspanialszą z tych książek są Czarne sezony.
Do przeczytania
Czarne sezonyUłamki z getta
Słowo
Pamiętam, kiedy je usłyszałem po raz pierwszy. Na samym początku wojny, tuż po klęsce. Dochodziło do moich uszu, jak deliberowano: zamkną nas w getcie czy nie zamkną? Nie wiedziałem, co słowo to znaczy, zdawałem sobie jednak sprawę, że łączy się z przeprowadzką; orientowałem się, że dorośli mówią o tym z trwogą, ale mnie się wydawało, że będzie to ciekawa przygoda. I w końcu sobie wyobraziłem, że owo tajemnicze i niezrozumiałe getto to ogromny wielopiętrowy powóz, jeżdżący po ulicach miasta, ciągnięty przez kilkanaście koni. To w takim właśnie powozie nas umieszczą, zamieszkamy w nim – i okaże się to całkiem ciekawe i zabawne. Wyobrażałem sobie, że znajdzie się w nim wiele różnych schodów, tak że swobodnie będzie można przebiegać z piętra na piętro, a również okien nie zabraknie, nic zatem nie stanie na przeszkodzie, by się przyglądać nieznanemu światu. Ów fantazyjny powóz wyobrażałem sobie na wzór karawanu, czarnego powozu śmierci, jaki widywało się w naszym mieście. Szybko jednak dane mi było rozstać się z tymi dziecięcymi fantasmagoriamifantasmagoriami – rzeczywiście przeprowadziliśmy się, ale nie stało się to fascynującą przygodą. A precyzyjnego znaczenia słowa nauczyć mnie miały w najbliższej przyszłości bezpośrednie doświadczenia. Już wkrótce nie żywiłem żadnych wątpliwości co do jego sensów, choć jeszcze niedawno brzmiało tak tajemniczo, egzotycznie, intrygująco.
Kolor
Wciąż tej przestrzeni okolonej murami nie rozumiem, nie jestem w stanie jej ogarnąć i nad nią zapanować, nie potrafię odnaleźć zasad, które ją organizowały, stanowi ona dla mnie nadal chaos, jakiego nie sposób pojąć. I tak się dzieje nie tylko wówczas, gdy ją wspominam, gdy usiłuję ją sobie przypomnieć taką, jaką postrzegałem w czasie, gdy byłem w niej zamknięty. Tak się dzieje także wtedy, gdy patrzę na plan żydowskiej dzielnicy, która jakże szybko miała się okazać terenem zbiorowej śmierci. [...] Nie przebywałem w niej, rzecz jasna, w czasie, w którym obowiązywała godzina policyjna i kiedy z natury rzeczy wszystko było wyludnione, widziałem te drogi za dnia – i byłem jednym z tłumu, tłumu gęstego, przez który trudno było się przecisnąć. [...]
Zapamiętałem jednak jej kolor, swoisty i niepowtarzalny, taki, jakim się odznacza być może każde zbiorowe nieszczęście. Kolor szaro‑brunatno‑czarny, jedyny w swoim rodzaju, wyzbyty jakiejkolwiek żywszej barwy, jakiegokolwiek urozmaicającego akcentu. [...] Ale czy w ogóle nad gettem świeciło kiedykolwiek słońce? Czy może się ono pojawić tam, gdzie nie ma ani centymetra zieleni?
Kolor getta jest w moim wspomnieniu kolorem papieru, jakim przykrywano leżące na ulicy trupy, zanim je uprzątnięto. A należały one do stałego krajobrazu, ulica była miejscem nie tylko śmierci nagłych i niespodziewanych, była miejscem powolnego konania – z głodu, z chorób, z wszelkich innych możliwych sposobów. Sezon wielkiego umierania trwał w getcie nieprzerwanie. Przykryte płachtą papieru zwłoki robiły na mnie zawsze ogromne wrażenie. To właśnie ten papier stał się dla mnie jednym z ucieleśnień śmierci, jednym z jej symboli. [...] To właśnie ta barwa bez barwy – ani biała, ani popielata, ani nawet szara – określa kolorystykę getta, nadaje jej ton.
[…]Piwnica
To, co teraz opowiem, działo się już w czasie kulminacji, kiedy te dwa słowa weszły a usta wszystkich zamkniętych za murami. To był dopiero początek akcji likwidacyjnej, tego dnia przyszłą nasza kolej, to nas miano pognać na Umschlagplatz – i zawieźć prosto do gazu. I moja rodzina, i spora liczba sąsiadów (może wszyscy?) skryła się w jednej z piwnic, najdalej położonej od wejścia, aczkolwiek z pewnością niezbyt dobrze zakonspirowanej. O ile pamiętam, dozorca zamknął ją od zewnątrz. Mam przed oczyma jego postać: był młodym, wysokim i barczystym mężczyzną; sam jeszcze się z nami nie krył, zapewne sądził, że przed wywózką chroni go pełniona funkcja, ale jego żona była chyba z nami. I rzeczywiście, tym razem go nie zgarnięto.
Trudno mi dzisiaj wiele powiedzieć o tym naszym ukrywaniu się, szczegóły rozmyły się we mgle. Był ścisk, sklepienie znajdowało się tak nisko, że nie sposób było stać. Wiedziałem już dobrze, o co tutaj chodzi, czego chcemy uniknąć, ukrywając się w miejscu, które nie nadaje się do życia. Przerażenie budził każdy nadchodzący z zewnątrz dźwięk. I jak także, co zrozumiałe, opanowany byłem przez strach; przytulałem się do rodziców, ale w takiej sytuacji nawet oni nie stanowili gwarancji bezpieczeństwa, zdawałem sobie sprawę, że są narażeni na to samo, co ja i wszyscy inni. Było ciemno, obowiązywało absolutne milczenie, spoza tych ścian nie miała prawa się wydobyć żadna oznaka życia.
Ten epizod pamiętam najlepiej: w pewnym momencie cisza została radykalnie zakłócona. Jedna z ukrywających się kobiet miała na ręku niemowlę, chyba zaledwie kilkumiesięczne (może była to żona dozorcy?). Zaczęło spazmatycznie płakać – i nie dawało się uciszyć. Matka je kołysała, zatykała usta, wreszcie dano mu środek uspokajający. Zaczęto szeptać, że zostaniemy nakryci i zginiemy przez to dziecko. Pojawiały się głosy, że należy je udusić, bo jeśli się tego nie zrobi, umrze i ono, i z nim my wszyscy, którzyśmy się w piwnicy schronili. Wywiązała się debata, młoda kobieta na mord swego dziecka się nie godziła. Nie doszło do niego – może niemowlę się uspokoiło, a może napięcie rozładował jakiś pan, który powiedział: „To dziecko będzie naszą maskotką, przyniesie nam szczęście”. Dziwne są reguły pamięci, z całej tej historii najwyraźniej zapamiętałem te właśnie słowa – może dlatego, że kryła się za nimi nadzieja. Rzeczywiście, wkrótce pojawił się dozorca, otworzył piwnicę. Ekipa, w której Niemcom pomagali tak zwani szaulisiszaulisi i czubarytkiczubarytki, sobie poszła, tym razem udało się uniknąć drogi na Umschlagplatz. Nie wiem, jak długo przebywaliśmy w piwnicy, zapewne kilka godzin, ale nawet gdybym wiedział, nie miałoby to większego znaczenia, takiego czasu nie da się mierzyć zwykłymi miarami, w momentach tego rodzaju zegarki okazują się narzędziami mało przydatnymi.
[…]Droga na Umschlagplatz
Pamiętam ją dopiero od pewnego momentu, tego, w którym znaleźliśmy się w tłumie ciągnącym jezdnią i poganianym nie tylko przez Niemców i ich ukraińskich i litewsko‑łotewskich pomagierów, ale także przez żydowskich policjantów. Nie umiem opowiedzieć o tym, jak nas wygnano z domu, ten epizod zatarł się w mojej pamięci – zapewne dlatego, że byłem tak przerażony, iż nie rejestrowałem w świadomości tego, co się dzieje. Jestem wszakże pewien, ze wygnano nas z mieszkania, nie – z piwnicy; może rodzice uznali, że już nie ma sensu się ukrywać, może zostali zaskoczeni, bo nie spodziewali się wygarnięcia tego właśnie dnia. Żałuję, że nie spytałem o to za ich życia, może umieliby na moje pytania odpowiedzieć, choć na to swoje doświadczenie zapuszczali kurtynę milczenia i niechętnie do niego wracali – tak jakby samo wspominanie równało się odnawianiu cierpień, o których wprawdzie zapominać nie można i nie wolno, ale też trudno o nich mówić. [...]
Rodzice moi dbali niewątpliwie o to, bym nie tracił wszelkiej nadziei. [...]
Pamiętam – jak wspomniałem – ten pochód dopiero od pewnego momentu. Kiedy zbliżaliśmy się do celu, przeprowadzono selekcję. Tak to się nazywało; słowo „selekcja” tak silnie zespoliło się z tym właśnie, że do dzisiaj nie potrafię spokojnie go używać, choć jestem świadom, że może ono występować w różnych kontekstach i odnosić się do różnych sfer rzeczywistości. Selekcja polegała na tym, że z potoku osób wydzielano nielicznych, których tego dnia nie przeznaczono do wywózki, mieli zostać na miejscu. Kiedy segregacja doszła do nas, wydawało mi się, że zostaliśmy zakwalifikowani do pozostania. Nie zdawałem sobie sprawy, że jest to podróż ostatnia, ale mimo wszystko wolałem jej uniknąć, chciałem wrócić do domu. Zacząłem skakać z radości przez chwile byłem szczęśliwy – i dopiero po dwu czy trzech minutach zorientowałem się, że nie znaleźliśmy się wśród wybrańców, że jesteśmy w grupie głównej, kierowanej na Umschlagplatz. Uniesienie przemieniło się w rozpacz. I ten epizod z całego dnia pamiętam najlepiej.
Kiedy tam dotarliśmy, stały już towarowe wagony, pociąg najwyraźniej szykował się do odjazdu. Był ścisk, Niemcy tego dnia zgonili więcej ludzi, niż mogli wywieźć, jakaś część musiała pozostać. Pamiętam, że niektórzy mieli na plechach wypisane dużymi literami swoje nazwiska. Był upał, świeciło słońce, pełnia sezonu wielkiego umierania przypadła na szczytowy punkt lata. Przeczy to temu, co napisałem, że nad gettem nie świeciło słońce, ale gdy się pokazało, także ono było nieludzkie, okrutne i, jak wszystko za murami, przysparzało cierpień. Nie przynosiło nadziei, jeszcze bardziej skazanym na śmierć doskwierało. Utkwiła mi w pamięci rozmowa między rodzicami. Matka sugerowała, by szybciej z tym skończyć, dopchać się do pociągu, tak by się zabrać z tym transportem, który niebawem ma odjechać. Czy w pełni się orientowała, że jest to wywózka w śmierć? Ojciec był innego zdania, sądził, że od torów kolejowych trzeba się trzymać jak najdalej, bo może jednak uda nam się z Umschlagplatzu wydostać. Okazało się, że to on właśnie miał rację.
Choć w wypadkach uczestniczyłem, nie wiem dokładnie, jak to się stało. Nie umiem tego porządnie opowiedzieć. Kiedy pociąg do Treblinki odjechał, zrobiło się na Umschlagplatzu luźniej. Została pewna grupa osób, z tych, które – jak nas – przygnano najpóźniej, a więc wyciągniętych z dalszych rejonów getta. Koczowano – i każdy prawdopodobnie myślał o tym, jak się stąd wydobyć. Myśleli także i moi rodzice. Nam przyszedł z pomocą przypadek. Ojciec spotkał od lat nie widzianego znajomego z czasów młodości, który był żydowskim policjantem. Poprosił go, by ułatwił nam wydostanie się. Znajomy ów zaprowadził nas gdzieś na zaplecze i umieścił w ciemnym pomieszczeniu, czymś w rodzaju pakamery czy wąskiej klatki, w której kiedyś zapewne trzymano jakieś gospodarskie przedmioty. Mieliśmy tam przebywać aż do czasu, kiedy oddziały niemieckie po wykonaniu zadań przewidzianych na ten dzień wyjdą poza mury getta. Tak też się stało. Ów znajomy z dawnych lat wypuścił nas z Umschlagplatzu jakimś bocznym wyjściem, może zresztą była to dziura w ogrodzeniu.
Ocaleliśmy, ocaleli moi rodzice, ocalałem ja. Właściwie nie rozumiem, jak to się stało, nie pojmuję, jakim sposobem przypadek akurat dla nas okazał się przychylny. Dziwię się, dziwię się wszystkiemu. Dziwię się, że żyję… Ale żyję, jestem, istnieję… I p a m i ę t a m !
Możesz wysłuchać obszerniejszego fragmentu wspomnień Michała Głowińskiego.
Na podstawie przywołanego tekstu wykonaj polecenia:
Opisz wrażenia, jakie wywołał w tobie tekst Głowińskiego.
Wskaż, kto jest narratorem opowieści przedstawionej w Ułamkach z getta. Czego dowiadujesz się o pochodzeniu tego bohatera? Scharakteryzuj go, zwracając uwagę na sposób mówienia. Swoje wnioski poprzyj konkretnymi przykładami z tekstu.
Wypisz kilka wydarzeń (sytuacji), które szczególnie zapamiętał narrator.
W historii opowiedzianej przez Głowińskiego narrator wspomina, że jego rodzice zapuszczali „kurtynę milczenia” na osobiste doświadczenia z czasów II wojny światowej. Wyjaśnij, jak ty rozumiesz związek frazeologiczny „spuścić (na coś) zasłonę milczenia”.
Podaj dwa synonimy do słowa „selekcja” użytego w tekście Głowińskiego i do słowa „selekcja” używanego we współczesnym języku polskim.
Wypisz – na podstawie fragmentów Ułamków z getta – dwa symbole przywołane przez narratora.
Scharakteryzuj i oceń obraz Żydów i Niemców ukazanych w utworze Głowińskiego.
Omów, jakie czynniki wpływają na to, że narrator ma trudność w zapamiętaniu i zrozumieniu rzeczywistości getta.
Do obejrzenia
Obejrzyj fragmenty filmu Dzieci Ireny Sendlerowej w reżyserii Johna Kenta Harrisona z 2009 roku (do 48 min i ostatnia scena), a następnie wykonaj polecenia.
Zwróć uwagę na sposób ukazania II wojny światowej w filmie Harrisona. Co najbardziej zaciekawiło cię w takim obrazie okupacji, zaskoczyło, a może przeraziło? Uzasadnij swoją odpowiedź, zwracając także uwagę na filmowe środki wyrazu (np. muzykę, scenografię, grę aktorską itp.).
Opisz, w jaki jaki sposób Irena Sendlerowa przemycała żydowskie dzieci z getta.
Wyjaśnij, dlaczego żydowskie dzieci uczyły się chrześcijańskich modlitw. Zinterpretuj przesłanie, jakie wypowiada Irena Sendler na zakończenie filmu.
Pianista
Władysław Szpilman
polski kompozytor i pianista żydowskiego pochodzenia. Przed wojną pracował jako pianista w Polskim Radiu. Już wówczas zasłynął jako autor popularnych piosenek i muzyki do filmów. W czasie wojny wraz z rodziną znalazł się w getcie, gdzie utrzymywał się z grania w kawiarniach. Dzięki pomocy żydowskiego policjanta szczęśliwie uratował się z UmschlagplatzuUmschlagplatzu, tuż przed wywiezieniem rodziny do obozu koncentracyjnego. Po powstaniu warszawskim ukrywał się dzięki pomocy znajomych, a także niemieckiego oficera, Wilma Hosenfelda. Szpilman dopiero wiele lat później poznał nazwisko Niemca. Wilm Hosenfeld, który zmarł w syberyjskim łagrze, został pośmiertnie uhonorowany Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski i uznany za Sprawiedliwego wśród Narodów Świata. Na fasadzie domu przy Alei Niepodległości 223 w Warszawie, w którym ukrywał się Szpilman, odsłonięto pamiątkową tablicę. W uroczystości uczestniczyli m.in. córka Wilma Hosenfelda, Jorinde Hosenfeld‑Krejci, i syn Władysława Szpilmana, Andrzej. Po wojnie Władysław Szpilman pracował w Polskim Radiu. Skomponował ponadto wiele szlagierowych piosenek. Trzej przyjaciele z boiska (znana także z filmu Piłkarski poker), Tych lat nie odda nikt to utwory Władysława Szpilmana. Cała ta historia była podstawą filmu Romana Polańskiego Pianista. Film zdobył „Złotą Palmę” w Cannes oraz trzy Oskary – za reżyserię, za scenariusz i za główną rolę.
Roman Polański
światowej sławy reżyser, scenarzysta a także aktor. Polański (Raymond Thierry Liebling) urodził się w Paryżu w polsko‑żydowskiej rodzinie, która w 1937 roku przeniosła się do Krakowa. Po wybuchu wojny rodzina trafiła do getta. Matka Polańskiego zginęła w Auschwitz, a ojca wywieziono do obozu w Mauthausen - udało mu się przeżyć. Kilkuletniego chłopca przygarnęła rodzina Putków. Kiedy w Krakowie zaczęło się robić niebezpiecznie, przewieziono go do Wysokiej pod Wadowicami, gdzie doczekał końca wojny. Reżyser wspomina, że powrót ojca z obozu był dla niego najszczęśliwszym momentem w życiu. Od najmłodszych lat interesowało go kino, znał wiele ról na pamięć, lubił wcielać się w postacie oglądanych filmów. W 1954 roku wyjechał do Łodzi i udało mu się dostać do Łódzkiej Filmówki na wydział reżyserski. Powstały tam pierwsze etiudy: Dwaj ludzie z szafą (1958), Gdy spadają anioły (1959). Pierwszy pełnometrażowy film Nóż w wodzie (1961) uzyskał nominację do Oscara. Najsłynniejsze produkcje Romana Polańskiego to między innymi Wstręt (1965), Dziecko Rosemary (1968), Chinatown (1974), Tess (1979), Frantic (1988), Śmierć i dziewczyna (1994), Pianista (2002).
Obejrzyj początkowe fragmenty filmu Pianista (pierwsze 20 minut), a następnie wykonaj polecenia.
Scharakteryzuj, jak wyglądało życie polskich Żydów po wybuchu II wojny światowej.
Wyjaśnij, jaką funkcję w filmie pełnił Umschlagplatz.
Na podstawie obejrzanego filmu Pianista (ewentualnie innych filmów obrazu życia w okupowanej Warszawie, np. Powstanie [2001]), opowiedz, czym różniło się życie w getcie od życia po aryjskiej stronie miasta.
Opisz i oceń, jakie postawy wobec Żydów przyjmowali Polacy ukazani w obejrzanym przez ciebie filmie.