The adventures of the time traveller: destination – future!
you will talk about the travel motif in selected literary works
you formulate questions for the literary hero
you will play the role of a journalist or a person interviewed
you will read the meaning of a literary text
Dreams about travels in time express one of the eternal longing of a humankind. Overcoming the constraints of time, learning about the future, changing the past – over the centuries such desires have taken different forms. With the development of science and technology, these dreams gained a new strength. The examples of this inspiring influence can be found in many cultural texts of the 20th century. The writers and later, the film directors, dealt with the time traveltime travel theme very often. They used it not only for the pure entertainment purposes, but also, as a starting point for the reflections on society, civilization and on the human existence entanglement in time. The literary pioneer of this topic, and a patron of many later stories about time travel, is Herbert George Wells, who at the end of the 19th century published the famous Time MachineTime Machine.
Work in pairs and think, if you know any books or films about time travels. Where did the main characters find themselves? Write the titles below.
Herbert George Wells (1866–1946) was an English writer who became famous as the author of the science‑fiction pieces. He is considered to be one of the pioneers of the contemporary science‑fiction literature. The most famous novels by him are: Time Machine (1895), Dr Moreau Island (1896), Invisible Man (1897), War of the Worlds (1898). Many times his works were adapted to the screen, and they became the inspiration for the artistic projects in other media.
Read carefully the fragment of the novel Time Machine by Herbert G. Wells and do the exercises.
Wehikuł czasuPierwsza wyprawa w przyszłość
Machina była więc gotowa dopiero dziś rano. Dopiero więc dzisiaj o dziesiątej pierwszy wehikuł czasu rozpoczął swą czynność. Obejrzałem go po raz ostatni, jeszcze raz sprawdziłem wszystkie śruby, wpuściłem jedną kroplę więcej oliwy na kwarcowy czop i zasiadłem na siodełku. Przypuszczam, że samobójca, który przykłada pistolet do czaszki, doznaje takiego uczucia, jakiego ja doznawałem wówczas, wyruszając w podróż po Krainie Czasu. Jedną ręką ująłem dźwignię wprawiającą przyrząd w ruch, drugą ręką zaś hamulec. Nacisnąłem pierwszą dźwignię i niemal natychmiast – hamulec. W tejże chwili doznałem takiego wrażenia, jak gdybym się wywracał; uczucie padania dręczyło mnie niby zmora nocna. Rozejrzałem się dokoła; zobaczyłem tę samą co przedtem pracownię. Cóż więc się stało? Przez chwilę podejrzewałem, że łudzą mnie własne zmysły. Później spojrzałem na zegarek. Przed chwilą była może minuta po dziesiątej; teraz już prawie po wpół do czwartej! Odetchnąłem, zacisnąłem zęby, ująłem oburącz dźwignię ruchową i szybko ruszyłem. Laboratorium ogarniał coraz głębszy mrok. Pani Watchett, widocznie nie spostrzegłszy mnie, przeszła przez pokój ku drzwiom ogrodu. Przypuszczam, że potrzebowała około minuty na przebycie tej przestrzeni, lecz mnie wydawało się, że przeleciała przez pokój jak rakieta. Przesunąłem dźwignię do ostatniej podziałki: zapadła noc, jakby ktoś zgasił lampę. Upłynęła chwila, a po nocy znowu nagle zaczął się dzień. Mrok stopniowo wypełniał pracownię. I przemknęła następna czarna noc, później znowu dzień, znowu noc i dzień, i tak dalej, w coraz to mniejszych odstępach czasu. Uszy moje napełniły się szmerem jakiegoś wiru, a na umysł spadła dziwna, ciężka pomroka. Nie wiem, czy zdołam wyrazić należycie szczególne wrażenia z podróży w czasie, wrażenia bardzo nieprzyjemne. Czułem się jak człowiek wyrzucony z procy i spadający głową w dół. Gdym przyspieszył bieg, noc następowała za dniem niczym ruchy czarnego skrzydła. Niewyraźny, mroczny obraz laboratorium niknął mi z oczu i na powrót widziałem słońce, które biegło szybko po sklepieniu niebios, przeskakiwało je w ciągu minuty, a każda minuta oznaczała dzień. Zdawało mi się, że laboratorium gdzieś już przepadło, a ja dostałem się na otwartą przestrzeń. Odnosiłem wrażenie, że wznoszę się po stopniach w górę, ale poruszałem się zbyt szybko, bym mógł zdać sobie sprawę z jakiegokolwiek ruchu wokół mnie. Najpowolniejszy ślimak, jaki pełzał kiedykolwiek, dla mnie przebiegał jeszcze zbyt szybko. Zmieniające się kolejno ciemności i światła były niezmiernie uciążliwe dla oczu. W chwilach ciemności widziałem księżyc mknący szybko od pierwszej kwadry do pełni i spostrzegałem słabe migotanie gwiazd krążących po niebie. Teraz, przy ciągle wzrastającej szybkości, drgania nocy i dnia zlały się w jednostajną szarość: sklepienie nieba miało kolor błękitu o cudnej głębokości, oświetlonego wspaniale poranną jakby zorzą. Żarzące się słońce wyglądało jak ognista smuga, jeden łuk świetlany w przestrzeni, a księżyc zmienił się we wstęgę falującego światła. Nie widziałem już gwiazd; widziałem tylko tu i ówdzie wirujące jasne koła na błękicie.
Krajobraz był mglisty i niejasny. Znajdowałem się ciągle jeszcze na stoku wzgórza, na którym stoi obecnie nasz dom; przede mną wznosił się szary, ciemny szczyt. Widziałem drzewa wyrastające i znikające jak opary, to zielone, to szare; rosły, puszczały konary i rozpadały się. Widziałem wyrastające olbrzymie budowle, piękne, lecz jakby za mgłą i znikające jak we śnie. Zdawało mi się, że cała powierzchnia ziemi zmienia się, topnieje i zlewa w mych oczach. Małe wskazówki na tarczach zegarowych, które pokazywały szybkość lotu, krążyły coraz szybciej i szybciej. Zauważyłem teraz, że słoneczna wstęga przesuwa się ciągle to w górę, to w dół, od jednego punktu przesilenia do drugiego w ciągu kilkudziesięciu sekund, jeszcze prędzej, coraz prędzej, że zatem więcej niż rok przebiegam w jednej minucie. Co minuta biały śnieg zasypywał świat i znowu znikał, ustępując miejsca jasnej i tak samo szybko przemijającej zieloności wiosny.
Nieprzyjemne wrażenie towarzyszące początkowi podróży mniej dawało się we znaki i w końcu ustąpiło miejsca histerycznemu podnieceniu. Spostrzegłem, iż machina chwieje się niezgrabnie, ale przyczyny tego nie umiałem sobie wytłumaczyć. Umysł mój był zanadto wstrząśnięty, aby się skupić, rzuciłem się więc w przyszłość jakby ogarnięty szałem. Z początku nie przyszło mi na myśl zatrzymać się, nie myślałem zgoła o niczym, doznawałem tylko ciągle nowych wrażeń. Nieoczekiwanie jednak zbudziły się we mnie nowe uczucia, pewna ciekawość, a następnie strach, które wreszcie owładnęły mną zupełnie.
Co za dziwny rozwój ludzkości! Jakiż niesłychany postęp w naszej, ledwie zapoczątkowanej, cywilizacji może się z czasem dokonać – myślałem, wpatrując się bliżej w ten ciemny, mknący świat, który sunął i falował przed mymi oczyma. Widziałem, jak wyrasta dokoła mnie ogromna i wspaniała architektura, dająca nieskończenie wyższe wrażenie potęgi niż wszystkie budowle naszych czasów, a jednak na pozór budowane z blasku tylko i mgły. Widziałem, jak na pochyłości wzgórza rozkrzewia się o wiele bogatsza zieloność, nic z bujności swej nie tracąc w zimowej porze. Ziemia wydawała mi się piękniejsza nawet poprzez tę jakby mgłę oszołomienia. Zapragnąłem wreszcie zatrzymać się.
Szczególnym niebezpieczeństwem grozić mogło to, że w przestrzeni zajmowanej przeze mnie lub przez machinę mogła się znaleźć jakaś materialna substancja. Dopóki podróżowałem w czasie z wielką szybkością, nie miało to znaczenia; byłem, że się tak wyrażę, bezcielesny, przeciskałem się jak para przez odległości dzielące cząsteczki materii. Lecz przy zatrzymaniu się groziło mi niebezpieczeństwo uwięźnięcia w przestworzu, pochwycenia każdej mojej drobiny przez materię spotykaną na mej drodze; moje atomy mogłyby wejść w tak bliski kontakt z atomami przeszkody, iż w rezultacie dokonałaby się głęboka przemiana chemiczna – być może nawet daleko sięgający wybuch, który by i mnie, i mój aparat wyrzucił przez wszystkie możliwe wymiary, aż do dziedziny tego, co nazywamy Nieznanym. Możliwość czegoś podobnego ustawicznie przychodziła mi na myśl, gdy budowałem machinę; lecz wówczas przyjmowałem to pogodnie jako niedające się pominąć ryzyko – jedno z tych, na jakie człowiek zawsze musi się odważyć. Teraz, gdy niebezpieczeństwo było rzeczą nieuniknioną, nie widziałem go w tak różowym świetle. W istocie, szczególnie dziwne położenie, w jakim się znalazłem, dręczące brzęczenie i podska‑kiwanie machiny, a nade wszystko uczucie długiego spadania w przestrzeń wyczerpało zupełnie moje nerwy. Powiedziałem sobie, że nigdy już chyba nie będę mógł się zatrzymać, i w nagłym porywie złości postanowiłem zatrzymać się natychmiast. Jak niecierpliwy obłąkaniec szarpnąłem gwałtownie hamulec; w jednej chwili machina zatrzęsła się, a ja poleciałem w przestwór głową naprzód.
W moich uszach rozległ się huk piorunu. Byłem przez chwilę ogłuszony. Dokoła mnie szumiał bez litości grad, ja zaś siedziałem na miękkiej trawie przed wywróconą machiną. Wszystko wydawało mi się szare, lecz zauważyłem już, że ustał szum w mych uszach. Rozejrzałem się. Byłem, jak się zdaje, w ogrodzie, na małym trawniku otoczonym krzewami rododendronów, i zauważyłem, że ich fioletowe i pąsowe kwiaty sypały się jak deszcz pod ciosami gradu. Spadający i odskakujący grad otaczał machinę jakby mgłą, a nad ziemią rozpościerał się niczym dym. W jednej chwili przemokłem do nitki.
– Piękna gościnność – zawołałem – okazana człowiekowi, który podróżował niezliczone lata, żeby tu się dostać!
Wówczas zdałem sobie sprawę, jakim szaleństwem było wystawienie siebie na zmoknięcie. Stałem i rozglądałem się dokoła. Poprzez ciemny strumień wody majaczył niewyraźnie olbrzymi jakiś kształt na tle rododendronów; była to postać wykuta z białego kamienia. Nic innego zresztą na świecie całym nie widziałem. Wrażenia trudno mi opisać. Gdy smugi gradu ścieniały, zobaczyłem wyraźniej ową białą figurę. Była ogromnej wielkości, bo do jej ramion sięgały górne gałęzie srebrnej brzozy. Marmurowy posąg miał kształt jakby skrzydlatego sfinksa; skrzydła jednak nie były osadzone pionowo po bokach, lecz rozpostarte do lotu. Piedestał, jak mi się zdawało, z brązu, pokrywała gruba warstwa śniedzi. Oblicze zwrócone było ku mnie, niewidzące oczy zdawały się mnie bacznie śledzić, a na ustach igrał lekki uśmiech. Twarz silnie zmieniona przez wpływy atmosferyczne miała nieprzyjemny, chorobliwy wygląd. Stałem tak, patrząc na olbrzyma czas pewien – pół minuty, a może pół godziny. Doznawałem złudzenia, jakby olbrzym przesuwał się i odsuwał, zależnie od tego, czy padał gęstszy, czy rzadszy grad. W końcu oderwałem na chwilę od niego oczy i zauważyłem, że zasłona gradowa nabiera przejrzystości, niebo się rozjaśnia, a słońce zaczyna się przebijać przez chmury. Znów spojrzałem na kurczący się biały kształt i nagle stanęło przede mną jasno okropne zuchwalstwo mojej podróży.
„Co będzie – myślałem – co ujrzę, gdy mglista zasłona zniknie już zupełnie? Czego już ludzie nie przeżyli? Co będzie, jeżeli okrucieństwo stało się powszechną namiętnością? Co będzie, jeżeli w ciągu tego czasu rasa zatraciła swe człowieczeństwo i wyrodziła się w coś nieludzkiego, wyzutego z uczuć, a niebywale potężnego? Może ujrzę dzikie zwierzę z dawnego świata, tylko jeszcze straszniejsze i budzące odrazę przez swe podobieństwo do człowieka, wstrętnego stwora, którego należałoby zabić bez wahania”?
Rozróżniałem już teraz inne wielkie kształty, olbrzymie budynki z krętymi balkonami i smukłymi kolumnami; obok nich porosłe lasem zbocza wysuwały się, jakby pełzły ku mnie.
Burza ustawała.
Ogarnął mnie paniczny strach. W szale skoczyłem do wehikułu czasu i starałem się szybko doprowadzić go do porządku. Podczas tej czynności promienie słońca przedarły się przez nawałnicę. Szara zasłona z deszczu rozwiała się jak powłóczysta szata ducha. Nade mną, na ciemnym błękicie letniego nieba, niewielkie resztki burych chmur kłębiły się, znikając powoli. Wokoło stały jasno i wyraźnie olbrzymie budynki błyszczące od wody deszczowej, upstrzone biało ziarnami tu i ówdzie leżącego kupkami gradu, który jeszcze nie zdołał stopnieć. Czułem się bezbronny pośród tego dziwnego świata. Czułem niejako to, co może odczuwać ptak w czystym przestworzu, który wie, że nad nim krąży sokół i ma się nań rzucić. Lęk mój przemieniał się w szał. Wstrzymałem oddech, zacisnąłem zęby i znowu pięścią i kolanami nacisnąłem dźwignię. Poddała się rozpaczliwemu wysiłkowi i obróciła, uderzając mnie silnie w podbródek. Stałem cały drżący, z jedną ręką na siodle, a drugą na kierownicy, gotów wzbić się na nowo.
Source: Herbert George Wells, Wehikuł czasu, oprac. Juliusz K. Palczewski, tłum. Feliks Wermiński, Poznań 1996, s. 20–25.
What phenomena and events that occurred during the journey disturbed the main character?
- wobbling and shaking of the machine
- the risk of being trapped in space
- sudden stop of the machine
- the sensation of the long lasting falling
- damage that he could have caused with his landing
Use the information from the text, and decide which statements are true and which are false.
The beginning of the journey is unpleasant for the main character., The main character decides about a sudden stop under the influence of emotions., The time travel is at a steady pace., The main character experiences the unpleasant feelings all the time, throughout the entire journey., Because of the storm, the hero was not able to recognize the shape of the monument that stood in the place, where the time machine finished its journey., One of the signs of the accelerated passage of time is the celestial bodies movement observed by the main character., The appearance of a material object in the place taken by the time machine was a real threat during the time travel., The text is dominated by the first person narrative., The “Time Machine” is a science-fiction novel., The future, in which the main character found himself, rises his concerns.
| True | |
|---|---|
| False |
List the emotions that the main character experiences during his journey and after landing. Support each example with the relevant quote.
| emotion | quote |
|---|---|
Watch the chosen fragment of the film Les Visiteurs (you can find them using web browser). List the inventionsinventions that astonished the visitorsvisitors from the past. What effect was achieved by placing the 12th century knight and his squire in the 20th century?
Assign yourself the following roles: one person plays the role of the journalist, the second person – the role of the time‑travellertime‑traveller. The journalist should ask various and searching questions. The time-travellertraveller should answer with authenticity and vividness. Use the information from the text, and the questions from the exercise number 4 and conduct an interview, in which you will play the assigned roles.
As a result of the time machine's failure, some of the literary text that you already know, were taken out of their era. Arrange them in order in which they were created - start with the oldest. You can use the available sources of information.
- Fables Ignacy Krasicki
- Kamienie na szaniec Aleksander Kamiński
- Laments Jan Kochanowski
- Antek Bolesław Prus
- Ferdydurke Witold Gombrowicz
- The Issa Valley Czesław Miłosz
- Revenge Aleksander Fredro
- Numbers Olga Tokarczuk
- Odyssey Homer
- Romeo and Juliet Shakespeare
Keywords
time machine, time travel, interview, science‑fiction
Glossary
wehikuł czasu
podróż w czasie
wywiad
fantastyka naukowa
dźwignia
hamulec
kierownica
laboratorium
rakieta
cząsteczki
materia
niepewność
zdziwienie
zaskoczenie
oszołomienie
niepokój
lęk
zagubienie
podróżnik
przybsz
gość
wynalazek
postęp techniczny