Animacja
Zapoznaj się z treścią animacji. Co Wojciech Bonowicz mówi o aktualności tekstów Józefa Tischnera?
Michał Olszewski Wojciech Bonowicz: Tischner pozostał jako znak niepokoju, swoisty rachunek sumienia dla Kościoła w PolsceMichał Olszewski: Nie zapytam cię, czy to, co pisał Tischner, jest aktualne. Przy okazji 90. rocznicy urodzin filozofa mam inne pytanie: jak to możliwe, że przewidział i przeczuł tak wiele. Wybrałeś do nowej antologii 21 tekstów, z których najmłodszy ma ponad 20 lat, a wyglądają jak opisy współczesnej Polski. Wiem, że to jest grube słowo, ale niekiedy brzmią wręcz przerażająco. Zobaczył to, co dzisiaj jest w pełnym rozkwicie i przed czym przestrzegał: głęboki konflikt społeczny, upadek Kościoła, władzę, która prowadzi społeczeństwo na manowce.
Wojciech Bonowicz: Zaskakuje mnie, że aż tak wiele osób, z którymi ostatnio rozmawiam, ma podobne wrażenie. Mówią, że są przerażone, poruszone, przestraszone aktualnością tamtych, niezbyt optymistycznych, rozpoznań. Ogromne emocje budzi fakt, że człowiek, którego nie ma z nami od 20 lat, mówi, jak gdyby znowu z nami był.
Bierze się to z metody Tischnera, wrażliwego na całą sferę zjawisk trudno uchwytnych i trudno nazywalnych, nie dających się sprowadzić do ekonomii czy socjologii. Z tego tytułu często stawiano mu nawet zarzut, że pisze poezje, a nie teksty filozoficzne. Okazuje się jednak, że ta metoda, zakorzeniona zresztą w filozofii, którą studiował, ujawnia swoją przydatność, kiedy trzeba opisać duchową historię społeczeństwa, znaleźć odpowiedź na pytania o jego nieświadome pragnienia i o kierunek, w jakim ciągną społeczeństwo różnego rodzaju przywódcy.
Najbardziej aktualne są teksty, które dotyczą właśnie władzy – państwowej i kościelnej. I tego, jak bardzo niszczące dla społeczeństwa mogą być skutki złej władzy, tak dla państwa, jak i religii. Tischner widział to bardzo wyraźnie na początku lat 90. Do dzisiaj mam ciarki, kiedy czytam jego tekst „Nieszczęsny dar wolności” z 1992 roku. Nie daje mi on spokoju, bo poczucie, że wolność to dar nieszczęsny, ciągle jest wokół nas artykułowane. Zbudowano na nim cały nurt polskiej polityki i duszpasterstwa.
Toksyczne stosunki między władzą a Kościołem analizuje tekst Religia schorowanej wyobraźni.
Czym jest dla »schorowanej wyobraźni« Kościół? Jest instytucją, która legitymizuje lub odmawia legitymizacji. Kiedyś instytucja ta wkładała korony na głowy władców. Dziś czasy się zmieniły, ale jakaś legitymizacja wciąż jest możliwa. Trzeba się więc trzymać blisko Kościoła, pokazywać się wśród świętych figur, w dobrym towarzystwie pokutujących i pielgrzymujących. Nic się nie zmieniło od ćwierć wieku, jeśli już, to na gorsze.Niedawno rodzina Tischnerów, oburzona tym, że ich sławnego krewnego próbuje się wstawić między abp. Marka Jędraszewskiego i ks. Dariusza Oko, wydała oświadczenie, w którym zacytowała właśnie fragment tego tekstu. W ten sposób chciała przypomnieć, że wizja chrześcijaństwa proponowana przez Tischnera jest zupełnie inna niż ta, jaką propagują wspomniani duchowni.
Ale aktualność Tischnera nie polega jedynie na tym, że jego sformułowania to mógłby być komentarz do konkretnych współczesnych wydarzeń. On pokazuje głębsze źródła zjawisk, które nami rządzą. Na przykład w eseju Na tropie zbiegłego Boga pisze o tym, że różne nasze problemy i wyobrażenia na temat władzy biorą się z naszych wyobrażeń na temat Boga. Jeśli mamy wizję Boga, który nie apeluje do wolności człowieka, tylko żąda posłuszeństwa i z niego przede wszystkim rozlicza, to potem takie mamy rządy, taki mamy Kościół i taką szkołę. Wizja metafizyczna rozlewa się na wszystkie dziedziny życia społecznego. Nawet ludzie, którzy stoją daleko od wiary, również mogą ulegać jej wpływowi. Ona jest silna i określa charakter wspólnoty. To właśnie takie głębokie spostrzeżenia dają Tischnerowi przewagę i zapewniają aktualność.
Tischnera nie należy przykładać jeden do jednego do naszego świata. Choć, z drugiej strony, czasem trudno tego uniknąć: na przykład wielu czytelników zwraca uwagę, że tekst Ludzie z kryjówek, napisany w latach 70., w zupełnie innym kontekście, pasuje do naszego świata – w którym też budujemy sobie kryjówki z wzajemnych lęków, z nieufności, w którym wielu z nas woli się wycofać i nie brać odpowiedzialności za to, co się dzieje. Niech inni się mocują, walczą, a my ze swoich kryjówek będziemy obserwować, co się dzieje.
Chyba rozumiem, skąd to poruszenie tekstami Tischnera. Odłożyliśmy go na półkę, uznając, że to melodia przeszłości, że powiedziano na jego temat wszystko, co było do powiedzenia, że został przeczytany do końca. Tymczasem jego rozpoznania są zatrważająco żywe.
Poza tym odnajdujemy w nich nasze pragnienia i obawy. Przecież większości z nas przeszkadza to, że wspólnota jest podzielona, że antagonizmy są tak silne. Że brakuje zrozumienia i wzajemnego szacunku.
Tischnerowski obraz krzywych zwierciadeł, jakie pojawiają się między ludźmi i zniekształcają wzajemnie ich obraz, można traktować jak poezję, ale to coś realnego. Ludzie patrzą na siebie i widzą przede wszystkim to, co wrogie. W oparciu o tę domniemaną wrogość tworzone są całe konstrukcje ideowe. Dlatego porozumienie wydaje się prawie niemożliwe.
Tischner miał wizję patriotyzmu dialogicznego, w którym mieszczą się ludzie przychodzący z bardzo różnych stron, o bardzo różnych korzeniach. Dzisiaj dominuje proces, który można by nazwać etnicyzacją patriotyzmu: do narodu znowu zaliczamy obywateli tej samej krwi. Tego Tischner nie akceptował. Podobnie jak postrzegania świata jako pola, gdzie wyłącznie ścierają się grupy interesów. Nie chciał „Europy kryjówek”, bliska mu była raczej wizja współpracujących wspólnot. Wszystko to brzmi jak naiwność, ale widzimy – przychodzi pandemia i większe szansę w zmaganiu z nią mają ci, którzy potrafią współpracować, są solidarni.
Nie wydaje ci się, że pozytywna wizja Tischnera poległa w sposób absolutny?
Owszem, mamy bardzo głęboki kryzys tej wizji. Nie tylko w Polsce. Ale widzę też, że ten stan wielu z nas zaczyna przeszkadzać. I Tischner, który przychodzi z przypomnieniem etosu solidarności, jest odpowiednim człowiekiem na ten czas. Nie chcę uprawiać kultu nieomylnego Tischnera ani używać zbyt wielkich słów, ale myślę, że on dostarcza nam wielu pożytecznych intuicji – dotyczących etyki, wolności, upolitycznienia myślenia. Na przykład w tekście „Kłamstwo polityczne” pokazuje, co się dzieje, kiedy zaczynamy myśleć kategoriami podrzuconymi przez polityków. Kiedy każda sfera życia zostaje zagarnięta przez politykę, nie ma ucieczki od konfliktu, rozmowa przestaje być możliwa. Tischner wzywa, żeby to przerwać, wydobyć się z takiej myślowej pułapki.
Zastanów się nad kondycją społeczeństwa prezentowaną przez Wojciecha Bonowicza w odniesieniu do myśli Józefa Tischnera. Czy dostrzegasz jeszcze inne przykłady problemów dotyczących solidarności i wspólnotowości w społeczeństwie?