Paul Tillich
Męstwo bycia
Męstwo jest samoafirmacją bytu wbrew faktowi niebytu. To akt "ja" indywidualnego przejawiający się w akceptacji lęku przed niebytem na drodze afirmowania siebie albo jako części jakiejś ogarniającej całości, albo w aspekcie jaźni indywidualnej. Męstwo zawiera zawsze pewne ryzyko, zawsze znajduje się przed groźbą niebytu − czy mamy do czynienia z ryzykiem utraty siebie i stania się rzeczą pośród całej masy innych rzeczy, czy też z utratą własnego świata w jałowym zwróceniu się ku samemu sobie. Potrzebuje ono mocy bytu, mocy przekraczającej niebyt doświadczany w lęku przed losem i śmiercią, czający się w lęku przed pustką i bezsensem, przejawiający swą obecność w lęku przed winą i potępieniem. Męstwo, które integruje ten potrójny lęk, musi być zakorzenione w mocy bytu większej niż moc własna naszego "ja" i moc czyjegoś świata. Ani samoafirmacja osoby ludzkiej jako części czegoś, ani samoafirmacja osoby jako "ja" indywidualnego nie wykracza poza wielorakie zagrożenie ze strony niebytu. Wspomniani przedstawiciele [tj. filozofowie egzystencjalistyczni] tych postaci męstwa próbują przekroczyć siebie i świat, w którym uczestniczą, aby znaleźć moc samego bytu i męstwo bycia przekraczającego groźbę niebytu. Jest to reguła bez żadnych wyjątków i znaczy, że każde męstwo bycia ma − otwarcie czy w ukryty sposób − jakiś rdzeń religijny. Religia bowiem to stan bytu ogarnięty mocą samego bytu. W niektórych przypadkach rdzeń religijny starannie się ukrywa, w innych gwałtownie mu się zaprzecza. W jednych jest skryty głęboko, w innych ledwie zamaskowany. Nigdy nie jest nieobecny całkowicie. Wszystko bowiem, co istnieje, uczestniczy w samym bycie i każdy ma świadomość tego uczestnictwa, zwłaszcza w chwilach, kiedy doświadcza groźby niebytu. Prowadzi nas to do […] dwóch pytań: w jaki sposób męstwo bycia zakorzenione jest w samym bycie i jak mamy rozumieć sam byt w świetle męstwa bycia? Pierwsze pytanie dotyczy podstawy bytu jako źródła męstwa bycia, drugie − męstwa bycia jako klucza do podstawy bytu. […] Męstwo Sokratesa (jak je przedstawia Platon) opierało się nie na doktrynie o nieśmiertelności duszy, lecz na afirmowaniu siebie w istocie swego niezniszczalnego bytu. Sokrates wie, że należy do dwóch porządków rzeczywistości i że jeden z nich jest pozaczasowy. Męstwo Sokratesa lepiej objawiło starożytnemu światu, iż każdy należy do tych dwu porządków, niż jakakolwiek filozoficzna refleksja. Jednakże sokratyczne (stoickie i neostoickie) męstwo podjęcia śmierci zakładało jedno, mianowicie zdolność każdej jednostki uczestniczenia w obydwu porządkach: czasowym oraz wiecznym. Tego założenia nie przyjmuje chrześcijaństwo. Według niego, jesteśmy wyobcowani z istoty naszego bytu. Nie mamy swobody jej urzeczywistnienia, jesteśmy zmuszeni zaprzeczać jej. Dlatego śmierć można przyjąć jedynie przy pewnym stanie ufności, w którym przestała ona być "zapłatą za grzech". Jest to jednak stan bycia zaakceptowanym, mimo że nie zasługujemy na akceptację. W tym punkcie chrześcijaństwo przekształciło sposób patrzenia świata starożytnego. Tu Luter znalazł podstawę męstwa stawiania czoła śmierci. U podstaw tego męstwa leży fakt przyjęcia człowieka do komunii z Bogiem, nie zaś wątpliwa teoria o nieśmiertelności. Spotkanie z Bogiem jest u niego nie tylko podstawą męstwa podjęcia grzechu i potępienia, lecz także losu i śmierci. Spotkanie bowiem z Bogiem oznacza kontakt z transcendentną pewnością i transcendentną wiecznością. Ten, kto uczestniczy w Bogu, uczestniczy w wieczności. Aby jednak w nim uczestniczyć, trzeba być przez Niego przyjętym i trzeba przyjąć, że On nas akceptuje. […]
[…] lękiem określającym nasze czasy jest lęk przed wątpieniem i bezsensem. Człowiek boi się, że stracił czy musi stracić sens swej egzystencji. Sytuację tę wyraża dzisiejszy egzystencjalizm.
Jakie męstwo potrafi podjąć niebyt w postaci wątpienia i bezsensu? Najważniejsze to i najbardziej niepokojące pytanie w zagadnieniu męstwa bycia. Lęk przed bezsensem podkopuje bowiem to, co ciągle jeszcze nie uległo zachwianiu w lęku przed losem i śmiercią, a także przed winą i potępieniem. W tym ostatnim wątpienie nie podkopało jeszcze przekonania o ostatecznej odpowiedzialności. Jesteśmy zagrożeni, jednakże nie zniszczeni. Jeżeli jednak wątpienie i bezsens wezmą górę, człowiek doświadcza otchłani, w której ginie sens życia i prawda o ostatecznej odpowiedzialności. Zarówno stoik zwyciężający lęk przed losem przy pomocy sokratycznego męstwa mądrości, jak i chrześcijanin zwyciężający lęk przed winą przy pomocy protestanckiego męstwa akceptacji przebaczenia znajdują się w odmiennej sytuacji niż w wypadku lęku przed bezsensem. Nawet w rozpaczy konieczności śmierci i w rozpaczy samopotępienia sens i pewność są zachowane. Natomiast w rozpaczy wątpienia i bezsensu jedno i drugie pochłania niebyt. […]
Wiara, która umożliwia męstwo rozpaczy, polega na przyjęciu mocy bytu nawet w uścisku niebytu. Nawet w akcie utraty nadziei co do sensowności istnienia byt potwierdza się przez nas. Akt przyjęcia bezsensu jest sam w sobie obdarzony sensem. To akt wiary. Widzieliśmy, że ten, kto posiada męstwo, aby potwierdzić swój byt wbrew losowi i winie, nie usuwa ich tym samym. W dalszym ciągu grozi mu cios z ich strony. Człowiek ten akceptuje jednak to, że jest przyjęty przez moc samego bytu, w którym uczestniczy i który udziela mu męstwa podjęcia lęku przed losem i winą. To samo można powiedzieć o wątpieniu i bezsensie. Wiara, która rodzi męstwo ze zintegrowania ich w sobie, nie ma żadnej specjalnej treści. To po prostu wiara nieukierunkowana, absolutna. Jednakże nawet absolutna wiara nie jest erupcją subiektywnych uczuć czy nastroju nieposiadającego obiektywnej podstawy.
Analiza natury wiary absolutnej odsłania w niej kilka elementów. Pierwszy to doświadczenie mocy bytu, obecne nawet w obliczu najskrajniejszego ujawnienia się niebytu. […] Drugi element w wierze absolutnej to zależność doświadczenia niebytu od doświadczenia bytu i doświadczenia bezsensu od doświadczenia sensu. Nawet w stanie rozpaczy człowiek posiada dość bytu, by uczynił on ją możliwą. Istnieje jeszcze trzeci element w wierze absolutnej − akceptowanie tego, że jesteśmy akceptowani. Oczywiście, w stanie rozpaczy nie ma nikogo i niczego, co akceptuje. Doświadczana jest jednak moc samej akceptacji. Bezsens, dopóki jest przeżywany, zawiera w sobie doświadczenie "mocy akceptacji". Przyjmowanie tej mocy akceptacji w sposób świadomy stanowi religijną odpowiedź wiary absolutnej, wiary odartej przez wątpienie z jakiejkolwiek konkretnej treści, która jednakże jest wiarą i źródłem najbardziej paradoksalnego przejawu męstwa bycia.