Ekosystem jako wielki zegar
Idea pojmowania rzeczywistości jako zmyślnie skonstruowanego zegara ma swoją silnie ugruntowaną tradycję filozoficzną. Ten mechanistyczny pogląd ukształtował się w oświeceniu pod wpływem rozwoju techniki, budząc marzenia o idealnym porządku świata działającym na wzór maszyny. Choć rozumowanie to uległo z czasem przewartościowaniu, metafora zegara wciąż powraca w myśleniu o przyrodzie, której podstawowe zasady funkcjonowania w istocie przypominają niezmordowane tykanie trybików, poruszających się w ustalonym rytmie
Jak ściśle określony porządek natury zasady te wyznaczają, pokazuje sposób funkcjonowania ekosystemu, w którym każdy organizm ma swoje znaczenie i ściśle określoną funkcję, a każda zmiana zachodząca w tej złożonej strukturze oddziałuje na cały układ jego elementów
Przyjrzyjmy się przypadkowi wilków zasiedlających amerykański Park Narodowy Yellowstone. Od XIX wieku były one systematycznie tępione przez okolicznych farmerów, chcących chronić hodowane przez siebie zwierzęta przed napaścią tych psokształtnych drapieżników. Nikt wówczas nie spodziewał się, że całkowity odstrzał wilków, może w stosunkowo krótkim czasie zmienić bieg rzek, przepływających przez park, czyli wpłynąć nie tylko na jego ekosystem, obejmujący ogromny, liczący 8980 km² obszar, ale także na jego geografię fizyczną.
Tymczasem po zlikwidowaniu ostatniej watahy, mniej więcej w okolicach lat trzydziestych XX wieku, w ekosystemie parku zaczęły w kaskadowy sposób zachodzić kolejne zmiany, prowadzące do degradacji pierwotnego koryta rzeki
Stada zwierząt, takich jak jelenie, które wcześniej padały łupem wilków, zaczęły się gwałtownie rozrastać. Sprzyjał temu nie tylko fakt likwidacji populacji wilka szarego, ale także działania strażników leśnych podejmowane podczas surowych zim, polegające na dokarmianiu roślinożerców zamieszkujących park, co znów wydatnie wpłynęło na wzrost ich liczebności.
Efekty okazały się wkrótce zatrważające dla parkowej roślinności, która zwłaszcza na nabrzeżach została gruntownie zniszczona przez wygłodniałe jelenie i ich roślinożernych pobratymców. Skutkiem tego dla innych grup zwierząt zabrakło żywności i miejsc nadających się na schronienie. Najpierw gwałtownie zaczęła się zmniejszać różnorodność i ilość gatunków ptactwa, a zaraz potem dramatyczna dla ekosystemu stała się sytuacja bobrów.
Te duże, osiągające nawet metr wysokości, masywne gryzonie, odgrywają znaczącą rolę środowiskotwórczą. Budując tamy, dzięki którym tworzą dla siebie bezpieczne siedlisko wodne, przyczyniają się do utrzymania stałej wilgotności zamieszkiwanych przez siebie terenów. Pozwala to rosnącej w ich pobliżu roślinności na ciągły dostęp do wody, nawet w długich, bezdeszczowych okresach. Jednocześnie bobry spowalniają w ten sposób bieg cieków wodnych, co zapobiega powodziom. Do budowy tam służą gryzoniom długie, mocne siekacze, którymi potrafią ścinać nawet bardzo grube drzewa.
Bobry wykorzystywały rosnące w parku Yellowstone wierzby i topole jako materiał budulcowy. Były one dla nich także wielkim przysmakiem. Kiedy więc młode gatunki tych roślin zniknęły z nabrzeży, część bobrów opuściła swoje siedliska, a część z braku pokarmu wyginęła.
Wraz z bobrowymi rozlewiskami zniknęła także ich fauna, tworzona między innymi przez płazy i ryby, oraz flora uzależniona od wód powierzchniowych.
Brzegi rzek, których wody przestały być hamowane przez zapory budowane przez bobry, zaczęły ulegać degradacji. Coraz częstsze powodzie porywały ze sobą coraz więcej gleby, żłobiąc powoli, ale konsekwentnie nowe łożyska rzeki, które z czasem zaczęły meandrować.
Ów stan utrzymywał się przez dziesiątki lat, aż wreszcie człowiek zapragnął naprawić rozregulowany mechanizm. W 1995 roku do parku wpuszczono populację wilków schwytanych w Kanadzie, wierząc, że właśnie ten gatunek jest trybikiem, który na nowo wprawi w ruch dynamikę ekosystemowych zależności z początków XX wieku. I rzeczywiście - wielki zegar znów zaczął tykać, w nieco innym już jednak rytmie.