Witold Gombrowicz wiele uwagi poświęcił w Ferdydurce zagadnieniu nowoczesności. Jego rozumienie tej kwestii znacząco odbiegało od zakorzenionego jeszcze w filozofii oświecenia przekonania, że postęp naukowy, liberalizm obyczajowy i pozbycie się przesądów zapewnią przyszłej ludzkości powszechną szczęśliwość. Dla Gombrowicza nowoczesność jest kolejną formą zniewalającą człowieka – nie mniej niż tradycjonalizm, z którym bohater jego powieści styka się podczas lekcji języka polskiego w szkole. Autor uznaje wiarę w modernizm za utopię niemożliwą do pełnego urzeczywistnienia, czego dowodem są w Ferdydurce Młodziakowie – z pozoru modelowa nowoczesna rodzina. Współczesny badacz twórczości Gombrowicza Marian Bielecki przytacza jej następującą charakterystykę:
"Najpierw Młodziak, „inżynier‑konstruktor”, ten Europejczyk, inżynier i uświadomiony urbanista, który kształcił się w Paryżu i stamtąd przywiózł dryg europejski, czarniawy, w ubraniu – swobodny, w bucikach żółtych, giemzowych, nowych, które na nim bardzo się uwydatniały, w kołnierzyku à la Słowacki i w rogowych okularach, pozbawiony przesądów czerstwy pacyfista i wielbiciel naukowej organizacji pracy, z dowcipami i anegdotami naukowymi oraz dowcipami z kabaretów."
Zaś Młodziakowa to „kobieta dość otyła, lecz inteligentna i uspołeczniona, z bystrym i bacznym wyrazem twarzy, członkini komitetu dla ratowania niemowląt lub dla zwalczania plagi żebraniny dziecięcej w stolicy”. Do męża miała w zwyczaju zwracać się tonem „czytelniczki Wellsa (...) wpatrzona nieco w przyszłość, nieco w przestrzeń, z akcentem humanitarnego buntu jednostki ludzkiej, walczącej z hańbą zła społecznego, niesprawiedliwości i krzywdy. (...) z wizją lepszego jutra i szklanych domów Żeromskiego, nawiązując do tradycji zmagań Polski wczorajszej, a dążąc do Polski dzisiejszej”.
Młodziakowie wyznają wszystkie ideały typowe dla nowoczesnego, miejskiego życia. Czytają współczesną literaturę, interesują się kulturą popularną i nowinkami technologicznymi, zajmuje ich polityka oraz działalność społeczna. Według badacza wszystkie te aktywności nie wynikają jednak z autentycznej potrzeby, lecz są realizacją konwenansów – zbioru zasad wytworzonych w postępowym mieszczańskim środowisku:
[...] Perory Młodziakowej – i Ciotek [...] wyrażają drobnomieszczańską pretensjonalność [...], manifestowaną zażyłość z kulturą prawomocną wyrażaną w paradoksalnej mieszaninie „pewności siebie i (względnej) ignorancji”. Prócz hiperpoprawności językowej i oszczędności także niska rozrodczość – a Zuta jest jedynaczką – pozostaje znamienna dla drobnomieszczan w trakcie awansu. Tak samo charakterystyczne są dla nich „ascetyczne przymioty i dobra wola kulturowa”, znajdujące wyraz np. w uczęszczaniu na zajęcia wieczorowe czy do biblioteki.
Bielecki zauważa, że w Ferdydurce Gombrowicz podjął otwartą wojnę z modernizmem. Główny bohater powieści przeciwstawia się postawie Młodziaków. Jest przez nich postrzegany jako człowiek staroświecki, lecz jego bunt wynika z zupełnie innych pobudek niż dążenie do przywrócenia starego ładu. Za jego postawą kryje się wstręt do sztuczności życia według nowoczesnych standardów:
Gombrowicz z dużą przenikliwością i dokładnością rekonstruuje realia nowoczesności. Młodziakowie są prawdziwie nowocześni: przeciwstawiają nowe staremu, zaangażowanie bezczynności, otwartość przesądom, libertynizm purytańskości [...]. Ich mieszkanie urządzone jest zgodnie z najważniejszymi dyrektywami modernizacji: jest funkcjonalne, komfortowe, higieniczne. A jednak Józiowi (Gombrowiczowi) ani ten luz, ani ta estetyka, ani ten komfort się nie podobają. Na początku on sam nie wie nawet dlaczego:
Na pozór – nie było do czego się przyczepić. Czystość, porządek i słońce, oszczędność i skromność – a wonie toaletowe były nawet lepsze niż w staroświeckich pokojach sypialnych. I nie wiedziałem, czemu to przypisać, że szlafrok nowoczesnego inteligenta, jego pidżama, gąbka, pasta do golenia, jego pantofle, pastylki Vichy i gumiany przyrząd gimnastyczny jego żony, firaneczka jasna, żółta w nowoczesnym oknie stwarzają poszlaki czegoś tak wstrętnego. Standaryzacja? Filisterstwo? Mieszczaństwo? Nie, to nie to, nie – dlaczego? Stałem nie umiejąc wykryć formuły niesmaku (...).
Nowoczesność Młodziaków, podobnie jak wszelkie inne postawy zobrazowane w powieści, zostaje ukazana jako złudna. Programowa swoboda członków rodziny staje się dla nich niewolą. W swoim konsekwentnym podążaniu za postępowymi ideałami Młodziakowie wpadają we własną pułapkę. Postawa Józia zmusza ich do radykalizacji swoich przekonań, aż zostają one doprowadzone do absurdu. Złożoność rzeczywistości, zetknięcie z innością, a nawet zwyczajna ludzka fizjologia są niemożliwe do pogodzenia z prowadzonym przez nich sterylnym życiem. Jak pisze Bielecki:
Dążenie do komfortu, estetyczności i higieniczności przesądziło o wyeliminowaniu tego wszystkiego, co ten aseptyczny porządek mogłoby zakłócić. Brak tu miejsca na to, co jest odstępstwem, zbędnością, ułomnością, nieczystością. Problem w tym tylko, że tym, co należało wyeliminować, było to wszystko, co składało się na najbardziej elementarne sfery ludzkiej egzystencji: cielesność i fizjologiczność. Warto zauważyć, że właściwie dopiero od momentu przejrzenia Młodziaków Józio zaczyna przejmować inicjatywę [...].
[...] Każe więc powieściowy protagonista brodaczowi stać pod oknem z gałązką w zębach, naśladuje pociąganie nosem Młodziakówny [...], obtańcuje pokój [...], wrzuca do buta Młodziakówny okaleczoną muchę [...], wreszcie organizuje Zucie podwójną schadzkę z Kopyrdą i Pimką. Nowocześni z tego powodu tracą całkowicie kontenans: Młodziakowa robi się bardzo niespokojna, Młodziak zaczyna objawiać skłonność do niechlujstwa, co chwilę wybucha nerwowym śmiechem, nuci frywolne melodie i opowiada sprośne żarty, Młodziakówna najpierw jest zupełnie nie w swoim stylu usztywniona, potem angażuje się w masochistyczne zabawy i gotowa jest na przygodny seks z Kopyrdą. A wszystko to prowadzi do końcowej „kupy”. Gombrowicz komentował to w Testamencie. Rozmowach z Dominique de Roux w ten sposób:
Bohater Ferdydurke walczy zażarcie z czarem nowoczesnej pensjonarki, ponieważ to jest mitologia zwężona, tania, niedojrzała. Jego taktyka polega więc na konfrontowaniu pensjonarki z tym, co ją przekracza. Pensjonarka uwielbiana przez starego Pimkę? Owszem. Pensjonarka w objęciach młodego Kopyrdy? Tak. Ale pensjonarka w koszuli wobec Pimki i Kopyrdy jednocześnie, to już coś głupiego, niezręcznego, nie dającego się zamknąć w gotową sztancę, zwłaszcza gdy doskakują rodzice wprowadzając jeszcze większy zamęt. To pęka. A poprzednio mój bohater, żeby „zepsuć sobie pensjonarkę” obrywa musze skrzydełka i tą okaleczałą, bolejącą muchę umieszcza w pokoiku pensjonarki. Pensjonarka nie wytrzymała tej muchy – takie są jego kalkulacje – gdyż ból, choroba, okropność świata nie mieszczą się w jej nowoczesnym stylu, zdobywczym, optymistycznym stylu młodości i nowoczesności.
Tym, co jest wyzwolone z formy, okazuje się sama rzeczywistość. Człowiek usiłuje ją uporządkować, stworzyć własny kosmos, w którym wszystko stanie się zrozumiałe i spójne. Te wysiłki skazane są jednak na niepowodzenie – przyjęte poprzednio pojęcia i przekonania muszą być nieustannie weryfikowane z powodu skomplikowania świata. Mimo to jakaś wizja rzeczywistości jest potrzebna, ponieważ bez niej człowiek skazany jest na zupełne zagubienie. Formy są zatem na stałe wpisane w jego życie – ucieczka od nich okazuje się niemożliwa.