Wielkie poselstwo
6 grudnia 1696 r. car Piotr I powiadomił bojarów rosyjskich, że wyrusza w podróż po zachodniej Europie. Wprowadził ich tym w osłupienie. Przed nim tylko jeden władca opuścił granice ojczyzny, a był to wielki książę kijowski Izasław, który w 1095 r. odwiedził w Moguncji cesarza Henryka IV. Co prawda kilku arystokratów i duchownych prawosławnych ośmieliło się wyrazić swój sprzeciw, ale Piotr nie zamierzał ich słuchać.
Tak o wielkim poselstwie pisze biograf Piotra Wielkiego, Henri Troyat:
„W wielkiej misji jedzie trzech ambasadorów: Lefort przejmuje funkcje pierwszego posła; obok niego występują Fiodor Gołowin i Woznicyn. Każdy z trzech ambasadorów rozporządza 12 szlachcicami i dwoma paziami. Obok nich znajduje się 35 »ochotników«, którzy mają uczyć się od cudzoziemców. Pośród tych »ochotników« jest niejaki Piotr Michajłow. Pod tym przybranym nazwiskiem ukrywa się car. […] [Piotr] udaje, że sam osobiście nie bierze udziału w delegacji. Ale, choć zazdrośnie strzeżony, jego sekret prędko odkryto na zagranicznych dworach. Szyfrowane depesze ambasadorów wyprzedzają wyprawę. Budzą zdziwienie w Amsterdamie, w Wiedniu, w Londynie. Skoro Piotrowi zależy na tym, by pozostać niezauważonym, należy udawać, że nic się nie wie o jego tytule. […] Wielka misja, złożona z 250 osób, posuwa się powoli po wyboistych drogach, na których grzęzną karety i wozy. Krajobraz siekany deszczem jest ponury, zajazdy zapluskwione, ale Piotr zachowuje dobry humor. Chmurzy się dopiero, przybywając do Rygi, w szwedzkich Inflantach. Oddaje się wprawdzie kilka salw z dział na powitanie konwoju, ale poza tym przyjęcie jest nader chłodne. […] [Car] nie przyjechał tu jednak po to, by przyjmowano go z honorami, tylko po to, by oglądać. On sam i jego towarzysze kręcą się wszędzie, wypytują oficerów szwedzkich, szkicują plany, notują liczby tak natrętnie, że zirytowani mieszkańcy Rygi zadają sobie pytanie, czy mają do czynienia z dyplomatami, czy ze szpiegami. […] Humor poprawia się Piotrowi w Mitawie, gdzie panujący książę kurlandzki Fryderyk Kazimierz, osobisty przyjaciel Leforta, podejmuje wielką misję wystawnie i serdecznie. Ale w tym uroczym mieście nie ma ani floty, ani portu, ani żadnych ważniejszych wytwórni, a carowi spieszno, by się uczyć. [...] Kiedy wreszcie przybywa do Królewca, wyprzedziwszy swoich ambasadorów, zaczyna brać lekcje sztuki artyleryjskiej u pułkownika von Sternfelda. […] Piotr udaje się w dalszą drogę do Holandii, nie zatrzymując się w Berlinie. W Hanowerze żona elektora Zofia z córką Zofią Szarlottą, małżonką elektora brandenburskiego, zapraszają go na obiad. […]
Wieczorem 7 sierpnia 1697 roku Piotr, porzuciwszy większość towarzyszącej mu grupy, przybywa wraz z Mienszykowem, czterema bojarami i tłumaczem do Amsterdamu. Ale zamiast zatrzymać się w tym wielkim handlowym i przemysłowym mieście, wynajmuje stateczek i każe się zawieść do Zaandam, małego portu, o którym słyszał w Rosji od zaprzyjaźnionych cieśli holenderskich. Ta mieścina ze swymi warsztatami okrętowymi, wiatrakami, tłoczniami tłuszczu wielorybiego, wytwórniami zegarów i przyrządów żeglarskich urzeka go od pierwszego wejrzenia ruchem ulicznym i swobodą zachowania mieszkańców. […] cieśla Piotr z Zaandam, chodzi do warsztatu, by pracować siekierą i strugiem. Ale ma dosyć czasu, by przechadzać się po ulicach, odwiedzać tartaki, wytwórnie powrozów, tłocznie oleju, pracownie przyrządów precyzyjnych. Wszędzie zadaje pytania i robi notatki. […] Ale wkrótce przychodzi mu odłożyć siekierę, aby udać się do Hagi, gdzie wielka misja ma być przyjęta przez Stany Generalne. W drodze Piotr każe 20 razy zatrzymywać swój pojazd, żeby zmierzyć jakiś most, zwiedzić jakiś wiatrak, zagadnąć o coś pracowników tartaku. […] [Na miejscu] członkowie Stanów Generalnych obiecują zbadać propozycje wielkiej misji, dotyczące poparcia Holandii dla Rosji przeciw Turkom, spraw Polski i użytkowania portu w Archangielsku. […] [W pewnym momencie] car stwierdza, że Holendrzy nauczyli go już wszystkiego, co sami umieją, i żeby się udoskonalić w budownictwie okrętowym, powinien się udać do Anglii. Król Wilhelm III, którego Piotr miał okazję poznać w Utrechcie i Hadze, przysyła mu swój osobisty jacht eskortowany przez trzy okręty liniowe. […] Piotr składa mu wizytę w pałacu Kensington. Tam nie zwraca uwagi na obrazy, gobeliny i cenne meble, interesuje go jedynie anemometr [czyli przyrząd do mierzenia prędkości ruchu gazów i cieczy].
Markiz de Caermathen pokazuje mu na jego życzenie Royal Society, uniwersytet oksfordzki, zamek Windsor, arsenał Woolwich, Tower, »gdzie się więzi angielskich szlachciców«, mennicę, obserwatorium, wytwórnie trumien, odlewnię armat, warsztaty okrętowe, doki […]. [W drodze powrotnej wielkie poselstwo odwiedziło Wiedeń]. Podróż do stolicy Świętego Cesarstwa trwała trzy tygodnie. U bram [miasta] długi ciąg pojazdów zatrzymuje defilada wojskowa i Piotr się wścieka. Zdecydowany, by zachować incognito, cierpi jednak z powodu nieokazywania mu względów. […] W jakiś czas potem cesarz przyjmuje wreszcie wielką misję […] i zaprasza ambasadorów na bal kostiumowy. […] [W czasie pobytu w monarchii Habsburgów Piotr dowiaduje się, że pod jego nieobecność w Rosji wybuchł bunt strzelców. Wyrusza w drogę powrotną, ale gdy tylko dociera do Krakowa, zaufany oficer informuje go, że bunt udało się stłumić]. Uspokojony car postanawia odłożyć na później dochodzenie w tej sprawie i udaje się do Rawy niedaleko Lwowa, by tam spotkać się z Augustem II, nowym królem Polski. Strzelcy mogą jeszcze poczekać. Spotkanie z Augustem II jest pokazem przyjaźni. Obaj monarchowie są zgodni we wszystkim: w nadużywaniu trunków, w miłości do wojska i w uznaniu konieczności sprzymierzenia się w przyszłości przeciw Szwecji. Na znak dobrego porozumienia wymieniają się ubraniami i szpadami. Po trzech dniach spędzonych na hulankach i rozmowach politycznych Piotr rusza w dalszą drogę. Przybywa do Moskwy 25 sierpnia 1698 roku".