Nathanael jest przedstawiany jako podatny na wpływy człowiek, skłonny do fantazjowania i refleksji. Nierównowaga emocjonalna postaci, nabrała rozpędu wraz z lękiem dzieci przed Piaskunem, który według matki mógłby się pojawić, gdyby dzieci nie poszły spać.
Ernst Theodor Amadeus Hoffmann
Piaskun
Widząc w tej chwili owego Koppeliusa, uczułem straszliwe światło w duszy. Tak jest, on tylko jeden mógł być tym piaskunem. Tylko że nie było to już więcej straszydło z bajki, wydzierające dzieciom oczy dla zjedzenia ich na księżycu. Nie, tym razem to jest okropne, niezmyślone widmo, wszędzie noszące ze sobą grozę, nieszczęście i zgubę doczesną i wieczną.
Ta trauma odegrała tragiczną rolę w życiu Nathanaela. Spowodowało to jego przytłaczające zainteresowanie czytaniem mrożących krew w żyłach opowieści o Koboldzie, czarownicach, krasnoludach, zmarłych i krwiopijcach. Próby jego matki, która to zauważyła i próbowała uspokoić syna, nic nie dawały. Wręcz przeciwnie, straszny obraz znalazł wzmocnienie w naprawdę ciężkich krokach, słyszanych na schodach. Spóźniony gość przyszedł do ojca, aby zaangażować się w eksperymenty alchemiczne, które wymagają, całkowitej tajemnicy. Ale chłopiec o tym nie wiedział, a kiedy się o tym dowiedział, jego obawy nie zniknęły, a raczej gwałtownie wzrosły.
Ten ostatni tymczasem krzątał się nieustannie wokoło piecyka, mając w ręku rozpalone obcęgi, którymi wyciągał stamtąd bryłki jakieś iskrzące w gęstym dymie, a następnie kuł je na kowadle z wielkim pośpiechem i bardzo bystrą uwagą. Zdawało mi się, że widziałem wokoło wiele porozrzucanych twarzy ludzkich, ale bez oczu; głębokie, czarne, straszliwe dziury zastępowały ich miejsce.
- Oczu! oczu! - wołał ciągle Koppelius, głosem zarazem głuchym i grzmiącym.Przejęty niewypowiedzianym strachem, krzyknąłem i padłem na ziemię. W oka mgnieniu schwycił mnie Koppelius.- Ach! przeklęty robaku - zawołał, zgrzytając. I porwawszy mnie w powietrze, rzucił na ognisko piecyka tak, że płomień zaczął mi zajmować włosy.- Ach! Mamy przecie oczy, śliczne, wyborne oczy! - mruknął do siebie, biorąc w palce rozżarzone węgle, które się zabierał przytknąć mi do oczu.
Gość, jak się okazało, pojawiał się czasem na lunchu i po południu, ale straszenie dzieci i cieszenie się ich strachem sprawiało mu jakąś chorobliwą przyjemność. Jego obraz został silnie powiązany w jego umyśle ze śmiercią ojca, który został zabity przez eksplozję podczas eksperymentu alchemicznego.
Tuż przed dymiącym ogniskiem, na podłodze, leżał trupem mój ojciec, mając twarz całą czarną i popaloną okrutnie. Wokoło niego płakały małe siostry i matka zemdlała.
- Koppeliusie! Przeklęty szatanie! Toś ty mi zabił ojca! - wołałem i straciłem przytomność.Kiedy w dwa dni potem złożono ojca w trumnie, rysy jego odzyskały po dawnemu słodycz i pogodę. To mi było niemałą pociechą. Przekonałem się bowiem, że jego stosunek z Koppeliusem nie pociągnął go do zupełnej, wiekuistej zatraty.Wybuch rozbudził wszystkich sąsiadów. Rzecz doszła nawet do wiadomości władzy. Chciano Koppeliusa pociągnąć do odpowiedzialności, ale gdzieś przepadł bez śladu.
Zajęcia na Uniwersytecie uspokajały Nathanaela. Entuzjastycznie angażował się w poetyckie eksperymenty. Poznał jednak handlarza soczewkami, okularami i teleskopami, który wyglądał jak gość ojca, Piaskun. Pokój Nathanaela został utracony. Wyobraźnia oszalała: obrazy terroru, jeden gorszy od drugiego, nieustannie go ścigały. Sprzeczność w postrzeganiu świata ujawniła się z siłą nieoczekiwaną dla Nathanaela, ale absolutnie oczywistą dla autora noweli.
Cedząc przez zęby te słowa, wyciągał coraz więcej okularów, tak, że wkrótce cały stół zaiskrzył dziwnymi jakimiś odblaskami. Tysiące najrozmaitszych spojrzeń zdawało się mrugać stamtąd na Nathanaela, który żadnym sposobem nie odwrócił wzroku. A tymczasem Coppola wyciągał coraz nowe okulary i spojrzenia coraz ognistsze, coraz bardziej krwawe, coraz dziksze, coraz bardziej nieubłagane, raziły wzrok, mroziły serce w piersiach Nathanaela. - Dosyć! dosyć, straszliwy człecze! - zawołał wreszcie, odchodząc od siebie ze zgrozy.