Étienne Gilson
Tomizm. Wprowadzenie do filozofii św. Tomasza z Akwinu
Otóż istnieje pewna tajemnica, która stanowiąc podstawę metafizyki jest przedmiotem filozofii par excellence. Jest to tajemnica aktu istnienia. Filozofia św. Tomasza, umieszczając ją w centrum rzeczywistości, zabezpieczyła się przeciw najgroźniejszemu dla myśli metafizycznej niebezpieczeństwu: przeciw wyjałowieniu, do którego prowadzi zasklepienie się w czystej abstrakcji. Drogę tę utorował już w pewnej mierze Arystoteles. Było to nawet celem jego reformy, dążył bowiem do tego, by przedmiotem filozofii była nie idealna istota, byt pomyślany, ale byt realny - taki, jakim jest i jak się przejawia w swych działaniach. Za rzeczywistość uważa się odtąd nie ideę, lecz substancję. Żeby zdać sobie sprawę z doniosłości tego przewrotu, wystarczy porównać, jak zagadnienie pierwszej zasady wszechrzeczy rozwiązuje Arystoteles, a jak Platon. Platon wychodzi z takiej analizy rzeczywistości, która z niej wydobywa pierwiastek nadzmysłowy, po czym przechodzi stopniowo od jednej do drugiej postaci tego, co nadzmysłowe, aż wreszcie dochodzi do postaci pierwszej, którą jest Dobro jako takie, pewna idea, czyli uhipostazowana abstrakcja. Arystoteles natomiast bierze za punkt wyjścia konkretną substancję daną w doświadczeniu zmysłowym, czyli to, co istnieje, i przede wszystkim stara się unaocznić czynną zasadę bytu i jego działań. Następnie wznosi się stopniowo od jednej postaci bytu do drugiej, by na koniec dojść do postaci pierwszej. Najwyższą rzeczywistością staje się wówczas czysty Akt, gdyż on jedynie jest tym, co zasługuje w pełni na miano bytu, tym, od czego wszystko inne jest zależne, gdyż wszystko inne stara się do niego upodobnić w wiecznie ponawianych usiłowaniach odtworzenia w czasie jego niezmiennej aktualności. Osobistą zasługą św. Tomasza jest to, że zgłębiając coraz bardziej byt jako taki dotarł do utajonej zasady aktualności – już nie bytu jako substancji, ale bytu jako bytu. Na roztrząsane od wieków pytanie: co to jest byt? (już Arystoteles mówił, że nie jest to zagadnienie nowe) – św. Tomasz odpowiedział: to, co ma istnienie. Taka ontologia nic nie uroni z rzeczywistości umysłowo poznawalnej, dającej się ująć w pojęcia. Wzorem ontologii Arystotelesowej niestrudzenie analizuje, klasyfikuje, definiuje, jest jednakże zawsze świadoma tego, że w przedmiocie rzeczywistym, którego definicję wypracowuje, to, co najrdzenniejsze, nie da się zamknąć w żadnej definicji. Przedmiot ten nie jest bowiem abstrakcją, nie jest nawet rzeczą, nie jest też tylko formalnym aktem, sprawiającym, że jest taką czy inną rzeczą; jest aktem, który go ustanawia w istnieniu jako byt rzeczywisty, aktualizując samą formę, która użycza mu poznawalności. Filozofia taka zmaga się nieustannie z ową utajoną siłą, która jest przyczyną jej przedmiotu, a świadomość własnych ograniczeń jest źródłem jej płodności. Nie ulegnie nigdy złudzeniu, że dotarła do kresu swych badań, gdyż ów kres rozciąga się daleko poza tym wszystkim, co można ująć w pojęcia. Filozofia, z którą tu mamy do czynienia, nie opiera się na istnieniu w taki sposób, który by ją pozbawił jego widoku. Przeciwnie, filozofia ta jest ustawiona frontem do istnienia i nie traci go nigdy z oczu. Wprawdzie nie można ujrzeć istnienia, można jednak o nim wiedzieć. Można je też aktem sądu zidentyfikować jako niewidzialne zakorzenienie tego wszystkiego, co widzimy i próbujemy zdefiniować. Dlatego to ontologia tomistyczna nie poprzestaje na tym, co rozum ludzki wiedział o bycie w XIII wieku. Nie zadowala się też bynajmniej tym, co wiemy o nim w wieku XX. żąda, byśmy ponad aktualną wiedzą sięgali wzrokiem dalej, ku źródłu tej pierwszej energii, która daje początek zarówno każdemu poznającemu podmiotowi, jak i każdemu poznawanemu przedmiotowi. Skoro wszystkie byty "są" na mocy właściwego im aktu istnienia, żaden z nich nie mieści się w ramach własnej definicji, a raczej nie posiada właściwej definicji. Individuum est ineffabile. Tak, jednostka nie da się wyrazić, ale z powodu nadmiaru, nie z powodu braku. Wszechświat św. Tomasza zapełniają istoty pochodzące z tajemniczego źródła, które jest płodne, jak ich własne życie. Dzięki pokrewieństwu o wiele głębszemu, niżby pozwalały przypuszczać liczne, lecz w gruncie rzeczy powierzchowne rozbieżności, kontynuatorem św. Tomasza był nie tyle Kartezjusz, co Pascal. Tu bowiem prędzej wyczerpie się nasza wyobraźnia, aniżeli w naturze zabraknie dla niej przedmiotu, albowiem "każda rzecz ukrywa jakąś tajemnicę, każda jest zasłoną, ukrywającą Boga". Czyż nie to samo powiedział już św. Tomasz z prostotą nie mniej wymowną od elokwencji Pascala: Bóg jest we wszystkich rzeczach i przenika je do głębi -Deus est in omnibus rebus, et intime. Obydwaj ukazują nam świat, którego prawda zasadza się na tym, że każda rzecz posiada sama w sobie własne istnienie, odrębne od innych istnień, lecz jednocześnie w głębi każdej rzeczy ukryte jest to samo najwyższe Istnienie, którym jest Bóg.