„Rewolucja nie wybuchła, by obalić tyrana. Wybuchła, by obalić króla, który był nie dość królem” – Pierre Gaxotte o rewolucji francuskiej.
Nieudolne rządy Ludwika XVI, kryzys gospodarczy i kłopoty z budżetem państwa, niesprawiedliwy ustrój – to najczęściej wymieniane przyczyny wybuchu Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Ale podłożem do niej był również rozkwit myśli oświeceniowej i powstanie licznych koncepcji społecznych, a także krytyczna analiza zastanych stosunków społecznych. Tak opisuje to francuski historyk i dziennikarz Pierre Gaxotte w swojej książce Rewolucja francuska:
Zwolennicy nowych teorii XVIII wieku nie działali pojedynczo. Utworzyli stowarzyszenia, aby dzielić się wiadomościami i precyzować swoje poglądy. [...] We wszystkich miastach tworzą się stowarzyszenia pięknoduchów i wolnomyślicieli, powstają salony literackie, akademie, czytelnie (tam można znaleźć dzienniki, a w nich pamflety), towarzystwa patriotyczne, licea, muzea, loże masońskie, stowarzyszenia rolnicze. Ich posiedzenia odbywają się regularnie i przebiegają zgodnie z planem. Odczyty, a po nich szeroka dyskusja. Liczni myśliciele zaprawiają się tam w prowadzeniu sporów i dyskutują o aktualnych zagadnieniach: o obrocie zbożem, nowych podatkach, pańszczyźnie, o działalności zgromadzeń prowincjonalnych, albo też poruszają kwestie naukowe, np. roli cywilizacji, praw przyrodzonych, podstaw społeczeństw [...].
Gaxotte zwraca uwagę na związane z filozofią oświeceniową oraz ideami równości i wolności wydarzenia, zarówno poza granicami Francji, jak i w samym francuskim państwie. Poprzedzały one rewolucję, ale były istotnymi czynnikami, które do niej doprowadziły:
Powstanie amerykańskie przyśpieszyło rozwój wydarzeń. Na trzynaście kolonii od dawna kierowało się zainteresowanie literatury sentymentalnej i humanistycznej. Widziano w nich nowy lud zbliżony do natury, tolerancyjny, pobożny, wiodący żywot patriarchalny, pozbawiony wszelkich namiętności – prócz pragnienia dobra i fanatyzmu – poza fanatyzmem cnoty. [...] Kiedy te kolonie postanowiły odłączyć się od Anglii, zaczęto zapalać się do myśli o konfederacji, której przypadłby najwyższy zaszczyt pouczenia świata i wskazania mu drogi do wolności.
Czy dla uzupełnienia tego obrazu mamy jeszcze przypomnieć pierwsze przedstawienie Wesele Figara 27 kwietnia 1784 roku? Był na nim obecny cały dwór. O jedenastej rano księżna de Bourbon wysłała lokajów, aby stali w kolejce przed okienkiem kasy teatralnej, otwieranym dopiero o czwartej po południu. Damy z towarzystwa zajęły miejsca na galerii obok aktorek i sala trzęsła się od oklasków tego eleganckiego świata, słuchającego tyrad przeciw szlachcie: „Dlatego, że jesteś wielkim panem, uważasz się za geniusza... Szlachectwo, majątek, godności i urzędy, to tak wbija w dumę. Co zrobiłeś, aby mieć to wszystko? Raczyłeś urodzić się – nic więcej”.
Książę Orleański, kuzyn króla, był wielkim mistrzem masonerii. W armii istniało dwadzieścia pięć lóż wojskowych, gdzie oficerowie i żołnierze bratali się ze sobą w atmosferze kultu równości. [...] Olbrzymia większość sędziów, niektórzy intendenci, wielu urzędników, wciągniętych do partii filozofów, uczęszczało na zebrania stowarzyszeń myślicieli.
Jak podkreśla Pierre Gaxotte, wykorzystywanie idei liberalnych prowadziło jednocześnie do ich wypaczania i torpedowania podejmowanych prób reform. Tak pisze o konflikcie między dworem a parlamentami:
Król i jego Rada ustanawiają prawa, ale to parlamenty winny je stosować oraz na ich podstawie sądzić i karać tych, co je gwałcą. Stąd też na ministrów spadał obowiązek komunikowania parlamentom uchwalonych praw, ażeby je wprowadziły w życie. Za Ludwika XIV czynność ta polegała na zwykłej formalności zarejestrowania w księgach, lecz po śmierci wielkiego króla regent popełnił nieostrożność, przywracając suwerennym izbom prawo remonstrancji, czyli krytyki złożonych im dekretów królewskich; miały one nawet prawo żądać ich całkowitego uchylenia przez prostą odmowę rejestracji odpisów. Teoretycznie opór ten mógł być z łatwością złamany, ponieważ król był uprawniony do przejścia nad nim do porządku, zatwierdzając odrzucone dekrety na uroczystym posiedzeniu parlamentu, zwanym lit de justice. Wkrótce jednak parlamenty nauczyły się wzmacniać swoją legalną i ograniczoną opozycję przez opór nielegalny, a bardziej skuteczny.
Parlamenty celowały w sztuce ukrywania najbardziej wstecznych idei i egoistycznych interesów pod płaszczykiem tyrad humanitarnych i liberalnych. Zdołały sparaliżować najpożyteczniejsze reformy, ponieważ te sprzeciwiały się ich przywilejom klasowym, po uchwaleniu podatku „dwudziestego grosza” zadały cios zamierzonemu zrównaniu wszystkich wobec obowiązku podatkowego. Unieruchomiły monarchię, pogrążając ją w rutynie, i zmusiły do ciągłego chwytania się rujnujących środków ratunku [...].
Do tych problemów dochodziły też inne, jak choćby klęski żywiołowe, które wpływały zarówno na sytuację społeczną i gospodarczą kraju, jak i na nastroje Francuzów. Gaxotte podkreśla:
Wzrost gospodarczy [we Francji] nabiera przyśpieszenia po wojnie siedmioletniej i prędko osiąga szczytowy punkt. W 1778 roku następuje jego spowolnienie, po czym okresowy regres, dotykający przede wszystkim producentów win. […] Na domiar złego zbiory w latach 1787 i 1788 były marne. W roku 1787 powódź zalała pola, zasiewy zgniły, zostały zniszczone winnice, łąki i drzewa. 13 lipca 1788 roku przed samymi żniwami straszna burza gradowa szalała nad całą północną Francją od Szampanii do Normandii. Na pierwszą wieść o klęsce chłopi w obawie przed głodem ukrywali swe zboże i hale targowe w miastach opustoszały. […] Mnożą się zamieszki na targowiskach, napady rabunkowe na konwoje, zdarzają się napaści na młynarzy i piekarzy.
Wreszcie ważnym punktem w wywodzie francuskiego historyka jest sama osoba króla Ludwika XVI. Gaxotte wskazuje na jego charakter, słabość i brak konsekwencji w działaniu: „[Ludwik XVI] ufał w dobroć ludzką i brzydził się środkami przymusu. Jako zaślepiony optymista, […] uparcie wierzył, że wszystko ułoży się samo według praw boskiej natury. Nie chciał przewidywać rzeczy gorszych i uciekać się do użycia siły, kiedy jeszcze mógł to uczynić. Dzięki temu przez całe lata publicyści będą sławić jego dobroć i szlachetność […]."
Rewolucja nie wybuchła, by obalić tyrana. Wybuchła, by obalić króla, który był nie dość królem. Można też powiedzieć, że niepotrzebnie niszcząc tak wiele, dała przede wszystkim wyraz temu, o czym myśleli ludzie umiarkowani: potrzebie organizacji, konsekwencji działania, uproszczenia struktury królestwa; odczucia te podzielali wszyscy, którym leżało na sercu dobro monarchii. W ciągu ostatnich czterech lat panowania Ludwik XV podjął reformy i zaczął od spraw najważniejszych. Sprzeciw arystokracji i duchowieństwa, któremu Ludwik XVI nie umiał się oprzeć, zatrzymał tę pokojową ewolucję. Pogłębiło to jedynie kryzys i rozjątrzyło wzajemne urazy. Alexandre de Lameth w swej Historii Konstytuanty pisze: „Kto nauczył lud gromadnego stawiania oporu? Parlament. Kto na prowincji okazywał najwięcej wrogości władzy królewskiej? Szlachta. Kiedy należało wesprzeć skarb państwa, kto zaciekle bronił swych przywilejów i używał sprytnych wybiegów, by zmniejszyć swe obciążenia? Kler. To parlamenty, szlachta i duchowieństwo wypowiedziały wojnę rządowi i same dały hasło do wybuchu powstania. Lud jedynie udzielił pomocy."