Wróć do informacji o e-podręczniku Wydrukuj Pobierz materiał do PDF Pobierz materiał do EPUB Pobierz materiał do MOBI Zaloguj się, aby dodać do ulubionych Zaloguj się, aby skopiować i edytować materiał Zaloguj się, aby udostępnić materiał Zaloguj się, aby dodać całą stronę do teczki
Polecenie 1

Zapoznaj się z audiobookiem i wyjaśnij, w jaki sposób postpamięć ujawnia się w wierszu Adama Zagajewskiego Jechać do Lwowa.

Ru6K0fg3x5kVY
(Uzupełnij).
Polecenie 2

Na podstawie audiobooka i wiersza Adama Zagajewskiego scharakteryzuj Lwów i jego genius loci

Ru6K0fg3x5kVY
(Uzupełnij).
ROpLpq58EqeaF
Nagranie dźwiękowe dotyczy zjawiska postpamięci.
Źródła: [1] Marianne Hirsch, Żałoba i postpamięć [w:] Teoria wiedzy o przeszłości na tle współczesnej humanistyki. Antologia, red. E. Domańska, Poznań 2010
[2] Adam Zagajewski, Dwa miasta, Warszawa 2007, s. 7–8.
[3] Tadeusz Nyczek, Kos: o Adamie Zagajewskim, Kraków 2002, s. 134.
R1Jus0vzGB1Zy
Nagranie dźwiękowe przedstawia wiersz Adama Zagajewskiego pod tytułem Jechać do Lwowa.
Adam Zagajewski Jechać do Lwowa i inne wiersze

Rodzicom

Jechać do Lwowa. Z którego dworca jechać  
do Lwowa, jeżeli nie we śnie, o świcie,  
gdy rosa na walizkach i właśnie rodzą się  
ekspresy i torpedy. Nagle wyjechać do  
Lwowa, w środku nocy, w dzień, we wrześniu  
lub w marcu. Jeżeli Lwów istnieje, pod  
pokrowcami granic i nie tylko w moim  
nowym paszporcie, jeżeli proporce drzew,  
jesiony i topole wciąż oddychają głośno  
jak Indianie a strumienie bełkocą w swoim  
ciemnym esperanto a zaskrońce jak miękki  
znak w języku rosyjskim znikają wśród  
traw. Spakować się i wyjechać, zupełnie  
bez pożegnania, w południe, zniknąć  
tak, jak mdlały panny. I łopiany, zielona  
armia łopianów, a pod nimi, pod parasolami  
weneckiej kawiarni, ślimaki rozmawiają 
o wieczności. Lecz katedra wznosi się,  
pamiętasz, tak pionowo, tak pionowo  
jak niedziela i serwetki białe i wiadro  
pełne malin stojące na podłodze i moje  
pragnienie, którego jeszcze nie było,  
tylko ogrody i chwasty i bursztyn 
czereśni i Fredro nieprzyzwoity 
Zawsze za dużo było Lwowa, nikt nie umiał  
zrozumieć wszystkich dzielnic, usłyszeć  
szeptu każdego kamienia, spalonego przez  
słońce, cerkiew w nocy milczała zupełnie  
inaczej niż katedra, Jezuici chrzcili  
rośliny, liść po liściu, lecz one rosły, rosły 
bez pamięci, a radość kryła się  
wszędzie, w korytarzach i w młynkach do  
kawy, które obracały się same, w niebieskich  
imbrykach i w krochmalu, który był pierwszym  
formalistą, w kroplach deszczu i w kolcach  
róż. Pod oknem żółkły zmarznięte forsycje.  
Dzwony biły i drżało powietrze, kornety  
zakonnic jak szkunery płynęły pod  
teatrem, świata było tak wiele, że musiał  
bisować nieskończoną ilość razy,  
publiczność szalała i nie chciała  
opuszczać sali. Moje ciotki jeszcze  
nie wiedziały, że je kiedyś wskrzeszę,  
i żyły ufnie i tak pojedynczo  
służące biegały po świeżą śmietanę,  
czyste i wyprasowane, w domach trochę  
złości i wielka nadzieja. Brzozowski
przyjechał na wykłady, jeden z moich  
wujów pisał poemat pod tytułem Czemu,  
ofiarowany wszechmogącemu i było za dużo  
Lwowa, nie mieścił się w naczyniu,  
rozsadzał szklanki, wylewał się ze  
stawów, jezior, dymił ze wszystkich  
kominów, zamieniał się w ogień i burzę,  
śmiał się błyskawicami, pokorniał,  
wracał do domu czytał Nowy Testament,  
spał na tapczanie pod huculskim kilimem,
było za dużo Lwowa a teraz nie ma  
go wcale, rósł niepowstrzymanie 
a nożyce cięły, zimni ogrodnicy jak zawsze  
w maju bez litości bez miłości  
ach poczekajcie niech przyjdzie ciepły  
czerwiec i miękkie paprocie, bezkresne  
pole lata, czyli rzeczywistości.  
Lecz nożyce cięły, wzdłuż linii i poprzez  
włókna, krawcy, ogrodnicy i cenzorzy  
cięli ciało i wieńce, sekatory niezmordowanie  
pracowały, jak w dziecinnej wycinance,  
gdzie trzeba wystrzyc łabędzia lub sarnę.  
Nożyczki, scyzoryki i żyletki drapały,  
cięły i skracały pulchne sukienki  
prałatów i placów i kamienic, drzewa  
padały bezgłośnie jak w dżungli  
i katedra drżała i żegnano się o poranku  
bez chustek i bez łez, takie suche  
wargi, nigdy cię nie zobaczę, tyle śmierci  
czeka na ciebie, dlaczego każde miasto  
musi stać się Jerozolimą i każdy  
człowiek Żydem i teraz tylko w pośpiechu  
pakować się, zawsze, codziennie  
i jechać bez tchu, jechać do Lwowa, przecież  
istnieje, spokojny i czysty jak  
brzoskwinia. Lwów jest wszędzie.

lw Źródło: Adam Zagajewski, Jechać do Lwowa i inne wiersze, Warszawa 2020, s. 27–29.