Polityka historyczna – budowanie wspólnoty czy propaganda?
Kategoria narodu to jedna z wielu kategorii używanych w naukach społecznych w powiązaniu z innymi kategoriami, na przykład takimi jak etniczność, państwo, tożsamość (narodowa lub etniczna), grupa (narodowa lub etniczna). Kategoria ta jest używana powszechnie. To znaczy, że stosują ją nie tylko naukowcy zajmujący się zagadnieniami społecznymi, ale też występuje w języku potocznym. Między innymi dlatego, że odnosi się do kwestii ważnych społecznie; kwestii warunkujących nie tylko kształtowanie postaw identyfikacyjnych i budowanie więzi grupowej, ale generujących konflikty wynikające ze sprzecznych interesów oraz wizji tego, czym ma być dana wspólnota.
Joanna Kurczewska określa naród jako „ponadstanową, ponadwarstwową i ponadklasową wspólnotę o charakterze historycznym, wyposażoną w pewne cechy obiektywne (na przykład: terytorium, państwo, język) i przymioty subiektywne, wyrażające się w świadomości przynależności do wspólnoty”.
Świadomość przynależności do tej wspólnoty jest kształtowana przez wychowanie i edukację, przekazywanie kodów kulturowych kolejnym pokoleniom, pielęgnowanie trwałości i spójności narodowej przez odniesienie do wspólnoty pochodzenia, języka i kultury. Jednostki ciążą w kierunku grup narodowych, które uznają za własne i odrębne wobec innych. A rolą polityki historycznej jest tę naturalną tendencję wzmocnić, celowo kształtując pamięć historyczną. Warto podkreślić, że polityka historyczna, nazywana czasem również polityką pamięci, nie jest niczym nowym. Istniała od zawsze, zarówno w reżimach totalitarnych, jak i w państwach demokratycznych. Intencjonalnie lub nie, państwo zawsze uprawia jakąś politykę historyczną, na przykład zagospodarowując przestrzeń publiczną w rozumieniu dosłownym (stawiając pomniki, tablice pamięci, nadając nazwy ulicom i skwerom) oraz przestrzeń symboliczną (ustanawiając święta, obchodząc rocznice, organizując pikniki i rekonstrukcje historyczne). Narzędziami polityki historycznej są instytucje pamięci, takie jak muzea, biblioteki, wystawy, instytuty, archiwa, których rolą jest przechowywanie świadectw przeszłości, ale i ich ożywianie przez atrakcyjne formy prezentacji. Takimi narzędziami są też edukacja i wychowanie oraz szkoła jako naturalna przestrzeń dla kształtowania pamięci kolektywnej.
Zestawienie słów polityka, historia i edukacja może u wielu wywołać skojarzenie z reżimami dwudziestowiecznymi, które historią manipulowały, wykorzystując ją dla swoich celów. Zdaniem profesor Joanny Wojdon:
„W Polsce już w połowie lat pięćdziesiątych podstawą programów i podręczników szkolnych stały się tradycyjnie ujmowane dzieje narodowe, z elementami historii powszechnej (a nie, jak w czasach »ofensywy ideologicznej«, formacje ustrojowe ze wskazaniem, jak przejawiały się one w Polsce), ale wciąż podkreślano rolę »ludu« w różnego rodzaju konfliktach zbrojnych, robotnicze albo chłopskie pochodzenie czy sympatie bohaterów narodowych, braterstwo warstw uciśnionych z różnych krajów, a negatywny charakter reżymów, zaś Polska Ludowa wciąż była zwieńczeniem wcześniejszych dziejów”.
Jak twierdzi profesor Wojdon, przykład PRL nie jest tu odosobniony:
„W Chinach Ludowych wkrótce po zwycięstwie rewolucji Mao ogłosił, że historia jest ważnym elementem edukacji szkolnej, co uzasadniał zarówno w sposób negatywny: nie może być tak, że Chińczycy wiedzą więcej o demokracji ateńskiej niż o własnej wielowiekowej przeszłości, jak i pozytywny: Chińczycy mają z czego być dumni w swojej historii i należy te elementy, które mogą budzić narodową dumę, wydobyć i przekazać młodemu pokoleniu. Równocześnie historia miała wpajać uczniom internacjonalizm, kształcić socjalistyczną moralność, analizując sylwetki nowych bohaterów, wreszcie wychowywać do pracy, pokazując jej rolę w społeczeństwach przeszłości (…).
Szkolną historię postrzegano także jako narzędzie do walki z komunizmem. Gdy w USA po »szoku sputnikowym« starano się dotrzymać tempa rozwoju nauce radzieckiej, główne nakłady finansowe poszły na wspieranie przedmiotów ścisłych i przyrodniczych, ale swój przydział otrzymała także historia – jednak nie na nasycenie polityką, lecz na rozwój atrakcyjnych dla uczniów form przekazu. W jakimś zakresie więc tak modne dziś metody aktywizujące są pokłosiem zimnej wojny”.
Uwolnienie historii od politycznego wpływu pozostaje wyzwaniem również współcześnie, i to dla większości państw demokratycznych. Dzieje się tak, ponieważ państwa są odpowiedzialne za kształt edukacji historycznej, a tym samym za zbiorową pamięć o przeszłości. Kształtują ją, odwołując się do historii, przywołując z niej wybrane wydarzenia, postaci, daty i budując narodowe mity historyczne. Pozostaje otwarte pytanie, czy zawsze robią to w sposób właściwy.