Aleksander Wat
Dziennik bez samogłosek
Śni mi się, że w nocy ciemnej i głębokiej słyszę z drugiego pokoju modlitwę cichą ale rozpaczliwą Ojca. […] I uświadamiam sobie, że Ojciec zwraca się do Boga zawsze po hebrajsku, a ja hebrajskiego nie znam. Więc śnię! Robię wysiłek i budzę się: jest noc głęboka, z drugiego pokoju Ojciec krzyczy przez sen, ale nie głośno jak zwykle, cicho, tym bardziej przejmująco zatem. Stąd ta modlitwa nocna Ojca w moim śnie! […] Minęło 50 lat, a ja dotychczas, jak żywo, pamiętam rozruch moich uczuć we śnie […].
W pięcioro w naszej kuchni na rue Bonaparte: Janek i Ewa, Czesław i my dwoje. Rozmawiamy o diable, tym z ogonem i różkami. O diable u Hioba i w tradycji talmudycznej. […] Ola ma miłą pogodną urodę i spokojną, chłonną uwagę Marii, a krząta się koło nas jak Marta. Smaży kartofle, jajecznicę, jajka się też znalazły, i przy tych czynnościach nie zaniedbuje żywej rozmowy. […] Miałbym ochotę wstać i z wdzięczności za to uścisnąć ją, nie krępuje mnie obecność przyjaciół, ale moja – nie ociężałość, ale siła ciążenia […] moje despotyczne ciało już od tak dawna – od tych lat, kiedy przeważnie leżało horyzontalnie na pryczach więziennych i łóżkach szpitalnych – przywykło operować wedle najbardziej prostackich formuł mechaniki.
Potem były dwa czy trzy konania […] w Ałma‑Acie na stole starej Ukrainki, pod oślepiającym niebem z wizją śmiesznych gór Tien‑Szan, z obracającym się tłumem azjatyckich nędzarzy, […] z ostatecznym zadziwieniem: „Więc tak się umiera?” […] Potem setki nocy z nembutalem pod ręką, niekiedy w ręce, kiedy w agonii bólów czekałem na ból rozstrzygający, kiedy bóle moje piekły mnie dosłownie z taką wściekłością, że już były samą rozpaczą, bez żadnej nadziei, i kiedy żaden z tych bólów bez nadziei nie był dosyć silny, aby przesilić pamięć, wizję Oli, której tego zrobić nie mogę […].
Wtedy, tyle lat, przez dwanaście lat choroby, byłem panem swego życia i śmierci, co nocy modliłem się […] o śmierć, marzyłem o niej, była dla mnie, w moich myślach i wszystkich moich pragnieniach sumą i ideą dobroci, wyrozumiałością. Śmierć dana, darowana, zesłana, ale nie śmierć wzięta gwałtem, nie moja zła wola śmierci.