Polecenie 1
Zapoznaj się z wykładem i wyjaśnij, w czym Wisława Szymborska upatruje przyczynę niepowodzenia wszystkich utopijnych projektów.
Zapoznaj się z wykładem i wyjaśnij, w czym Wisława Szymborska upatruje przyczynę niepowodzenia wszystkich utopijnych projektów.
R1RvTnQjWuMp4
(Uzupełnij).
Polecenie 2
Po zapoznaniu się z wykładem określ, w jakich momentach dziejowych powstawały utopijne koncepcje i dlaczego.
Po zapoznaniu się z wykładem określ, w jakich momentach dziejowych powstawały utopijne koncepcje i dlaczego.
RQaqfS0rJUGNd
(Uzupełnij).
Polecenie 3

Wymień starożytnych i nowożytnych autorów najbardziej znanych koncepcji ustrojów idealnych.

R1GXUe95yQp5n
(Uzupełnij).
Polecenie 4
Na podstawie wypowiedzi prof. Andrzeja Fabianowskiego opisz, w jaki sposób autorzy antyutopii polemizują z twórcami utopijnych wizji.
Na podstawie wypowiedzi prof. Andrzeja Fabianowskiego opisz, w jaki sposób autorzy antyutopii polemizują z twórcami utopijnych wizji.
Rm7g1fhtGjbTL
(Uzupełnij).
R1YQ8nbAAl5V9
Nagranie filmowe dotyczy utopii i antyutopii w literaturze.
Polecenie 5
Zapoznaj się z fragmentami utopii Wellsa i antyutopii Huxley’a i wyjaśnij, jakie znaczenie w systemach utopijnych mają postulaty zniesienia prywatnej własności i wprowadzenia „wspólności”.
Zapoznaj się z fragmentami utopii Wellsa i antyutopii Huxley’a i wyjaśnij, jakie znaczenie w systemach utopijnych mają postulaty zniesienia prywatnej własności i wprowadzenia „wspólności”.
R1RvTnQjWuMp4
(Uzupełnij).
Herbert George Wells Ludzie jak bogowie

— Jaką macie formę rządu? — zapytał Burleigh. — Monarchię, autokrację czy czystą demokrację? Czy rozdzielacie władzę prawodawczą od wykonawczej? I czy jest jeden centralny rząd dla całej planety, czy toż istnieje kilka oddzielnych centrów władzy?
Z pewną trudnością wytłumaczono panu Burleighowi i jego towarzyszom, że w Utopii centralna władza nie istnieje.
— Ale przecież — rzekł pan Burleigh — musi gdzieś istnieć ktoś czy coś… — jakaś rada czy biuro, czy ja wiem zresztą co, od kogo zależy ostateczna decyzja w wypadkach zbiorowej akcji dla powszechnego dobra? Zdaje mi się, że musicie, po prostu musicie posiadać jakiś organ najwyższej władzy… Utopianie oświadczyli, że ich świat obywa się w zupełności bez takiej koncentracji władzy. W przeszłości miała ona miejsce, ale od dawna rozpłynęła się w całym społeczeństwie. Decyzje, odnoszące się do poszczególnych kwestii, pozostawiono w rękach ludzi, którzy najlepiej się w danych sprawach orientowali.
— Ale jeżeli to postanowienie ma obowiązywać cały ogół? Na przykład, jeżeli idzie o przepisy dotyczące zdrowia publicznego, któż je narzuca?
— Nie potrzebują być narzucone. Po co?
— Ale przypuśćmy, że ktoś nie zechciałby się im podporządkować, co wtedy?
— Przeprowadzilibyśmy dochodzenie, dlaczego on czy ona nie chce się do nich zastosować.
Mogłyby istnieć jakieś wyjątkowe powody.
— A jeżeli nie?
— Zbadalibyśmy, jaki jest jego czy jej stan umysłowy i moralny.
— A więc lekarz chorób umysłowych odgrywa tu rolę policjanta — zauważył pan Burleigh.
— Ja bym wolał policjanta — rzekł pan Rupert Catskill.
— Wolałbyś, Rupercie — wtrącił Burleigh takim tonem, jakby mówił: „Mam cię, ptaszku.”
— A więc daje pan do zrozumienia — ciągnął dalej, zwracając się do Utopianina z wyrazem wielkiego zainteresowania — że wszystkimi waszymi sprawami kierują specjalne ciała czy organizacje — nie wiem, doprawdy, jak to nazwać — które wcale nie są ze sobą skoordynowane.
— Wszystkie poczynania naszego świata — odparł Urthred — są skoordynowane celem zapewnienia ogólnej swobody. Mamy cały szereg inteligentnych osobników, których zadaniem jest czuwanie nad ogólną psychologią rasy i harmonią poszczególnych działań.
— Nie jestże w takim razie owa grupa intelektualistów klasą rządzącą? — zapytał pan Burleigh.
— Nie w tym sensie, żeby miała sprawować jakąś arbitralną władzę — odrzekł Urthred.
— Mają do czynienia z ogólnymi zagadnieniami i stosunkami i to jest wszystko. Ale nie wywyższają się z tego powodu i nie znaczą więcej, tak samo jak filozof nie wynosi się nad uczonego specjalistę.
— To jest w samej rzeczy republika! — wykrzyknął pan Burleigh. — Ale jak ona funkcjonuje i jak powstała, tego sobie nie wyobrażam. Wasze państwo jest prawdopodobnie przede wszystkim — ustrojem socjalistycznym.
— Wy żyjecie jeszcze w świecie, na którym prawie wszystko, z wyjątkiem powietrza, dróg, mórz i pustyń jest prywatną własnością, nieprawdaż?
— Tak — odrzekł pan Catskill. — Prywatną własnością, o którą rywalizujemy między sobą.
— I myśmy przeszli przez to stadium. W końcu przekonaliśmy się, że prywatna własność, z wyjątkiem bardzo osobistych rzeczy, jest plagą ludzkości, więc ją znieśliśmy.

ludzie Źródło: Herbert George Wells, Ludzie jak bogowie, tłum. J. Sujkowska, s. 30–31.
Aldous Huxley Nowy wspaniały świat

Przysadzisty szary budynek o zaledwie trzydziestu czterech piętrach. Nad głównym wejściem napis: „Ośrodek Rozrodu i Warunkowania w Londynie Centralnym”, na tablicy zaś wyryte hasło Republiki Świata: „Wspólność, Identyczność, Stabilność”. Okna ogromnej sali na parterze wychodziły na północ. Zimny (pomimo pełni lata za szybami, pomimo tropikalnego upału we wnętrzu sali), ostry i przenikliwy blask zaglądał w okna, chciwie poszukując jakiegoś kształtu obleczonego w tkaninę, jakiejś bladej gęsiej skórki akademika, lecz znajdował tylko szkło, nikiel i matowo lśniącą porcelanę laboratoryjną. Chłód natrafiał na chłód. Okrycia robocze pracowników były białe, dłonie w gumowych rękawiczkach trupio bladej barwy. Światło – lodowate, martwe, upiorne. Tylko z żółtych rurek mikroskopów czerpało ono nieco substancji bogatej i żywej, kładąc się na polerowanych rurkach niczym smakowite płaty masła ułożone rzędami wzdłuż stanowisk roboczych.
[…]
Spoczywający na sunącej żółwim tempem taśmie pojemnik z probówkami zniknął w dużym metalowym pudle; wynurzał się następny. Maszyny cicho pomrukiwały. Przejście probówek trwa osiem minut, poinformował. Osiem minut twardych promieni Roentgena jajo wytrzymuje z najwyższym trudem. Niektóre giną; spośród pozostałych te najmniej wrażliwe dzielą się na pół; większość daje po cztery pączki, niektóre osiem. Wszystkie wracają do inkubatorów, gdzie pączki zaczynają się rozwijać; po dwóch dniach oziębia się je nagle i w ten sposób zatrzymuje ich rozwój. Dwa, cztery, osiem... pączki reagują dalszym pączkowaniem, po czym poddawane są niemal całkowitemu zatruciu alkoholem; w efekcie pęcznieją dalej i po pączkowaniu – pączek z pączka pączka – mogą dalej rozwijać się w spokoju, jako że dalsze hamowanie w zasadzie prowadziłoby już do ich uśmiercenia. W ciągu tego czasu pierwotne jajo mogło zapoczątkować od ośmiu do dziewięćdziesięciu sześciu embrionów – niezwykłe, przyznacie, udoskonalenie natury. Identyczne bliźniaki – ale nie jakieś tam dwojaczki czy trojaczki dawnej epoki żyworodności, kiedy to jaja dzieliły się akcydentalnie; obecnie możemy mieć bliźniąt całe tuziny. W obfitości.
– W obfitości – powtórzył dyrektor i rozłożył ramiona, jakby rozdawał tę płodność. – W obfitości.
Jednakże któryś ze studentów zadał w swej głupocie pytanie, w czym tu korzyść.
– Mój drogi chłopcze – dyrektor gwałtownie odwrócił się ku niemu. – Czyż ty nie dostrzegasz? Czy nie dostrzegasz? – Uniósł dłoń; twarz miała uroczysty wyraz: – Proces Bokanowskiego to jeden z podstawowych czynników stabilności społecznej!
Podstawowych czynników stabilności społecznej.
Standaryzacja mężczyzn i kobiet; identyczne osobniki. Cała niewielka wytwórnia obsadzona personelem z jednego zbokanowizowanego jaja.
– Dziewięćdziesiąt sześć identycznych osób przy dziewięćdziesięciu sześciu identycznych maszynach! – Głos aż drżał radosnym uniesieniem. – Teraz panujemy nad sytuacją. Po raz pierwszy w dziejach. – Przytoczył hasło planetarne: „Wspólność, Identyczność, Stabilność”. Naprawdę wielkie słowa. […]
Przebywali trzysta dwudziesty metr na jedenastej półce. Młody mechanik, beta‑minus, ze śrubokrętem i kluczem francuskim pracował nad pompą surogatu krwi przy jednej z przesuwających się butli. Gdy mechanik dokręcał mutrę, bzyczenie elektrycznego motoru stawało się o ułamek tonu niższe. Niższe, coraz niższe... Ostatni obrót, rzut oka na licznik obrotów i gotowe. Przeszedł dwa kroki w dół taśmy i rozpoczął tę samą czynność przy następnej pompie.
– Zmniejszanie liczby obrotów na minutę – wyjaśniał pan Foster. – Surogat krąży wolniej, przepływa zatem przez płuca w większych odstępach czasu, dostarczając embrionowi mniej tlenu. Nie ma to jak niedobór tlenu, to najlepiej utrzymuje embrion poniżej poziomu. – Znowu zatarł ręce.
– Ale dlaczego chce pan utrzymywać embrion poniżej poziomu? – zapytał ze szczerą naiwnością jakiś student.
– Osioł! – zawołał dyrektor, przerywając długą chwilę milczenia. – Czy nie przyszło ci do głowy, że embrion epsilona, jeśli ma epsilonową dziedziczność, musi mieć warunki epsilonowe?
Najwidoczniej nie przyszło mu do głowy. Zmieszał się.
– Im niższa kasta – powiedział pan Foster – tym mniej tlenu. Pierwszym naruszonym narządem jest zawsze mózg. Potem szkielet. Przy siedemdziesięciu procentach normalnej dawki tlenu uzyskujemy karły. Przy mniej niż siedemdziesięciu bezokie potworki.
– Z których nie ma żadnego pożytku – podsumował pan Foster.

huxley Źródło: Aldous Huxley, Nowy wspaniały świat, tłum. B. Baran, Warszawa 2010, s. 5–12.