Przeczytaj
Projekty idealnego świata w literaturze
Utopijne wizje idealnie urządzonych społeczeństw pojawiały się w literaturze i filozofii już od czasów starożytnych. Jedną z pierwszych stworzył Platon w traktacie Państwo. W dobie renesansu Thomas More przestawił w słynnej Utopii (1516) obraz wzorcowego społeczeństwa zorganizowanego na zasadach powszechnej równości. Koncepcję państwa idealnego, rządzonego przez uczonych, stworzył włoski filozof Tommaso Campanella w Mieście słońca (ok. 1602), a wkrótce potem angielski myśliciel Francis Bacon w Nowej Atlantydzie (1627).
Hasła powszechnej równości i sprawiedliwości szczególnie popularne były w oświeceniu w czasach rewolucji francuskiej, na nich również swoje teorie budowali na początku XIX wieku socjaliści utopijni (m.in. Fourier, Owen, Saint‑Simon). W dobie pozytywizmu Karol Marks i Fryderyk Engels, postulując całkowitą przebudowę społeczeństwa, obalenie podziału na klasy oraz wprowadzenie wspólnej własności środków produkcji, stworzyli teorię, która wywarła ogromny wpływ na sytuację Europy Środkowo‑Wschodniej w wieku XX. Po rewolucji bolszewickiej w Rosji marksizm, rozwijany i przekształcany przez Lenina, a potem Stalina, funkcjonował w Związku Sowieckim i krajach komunistycznych jako podstawowa doktryna polityczna.
Literackie utopie XX wieku – Herbert George Wells, Ludzie jak bogowie
Autorem najgłośniejszej utopii XX wieku jest Herbert George Wells (1866–1946), który nie tylko krytykował świat zastany, ale też dawał projekty jego ulepszenia. Nawoływał wręcz do „otwartego spisku”, jaki należy zawiązać w celu ustanowienia nowego, idealnego porządku. Poglądy swe ogłosił m.in. w klasycznej dziś utopii Ludzie jak bogowie (1923). Oto na planecie, nazwanej potem przez bohaterów roboczo Utopią, dwoje naukowców prowadzi doświadczenia z przemieszczaniem materii między światami równoległymi – ich własnym i Ziemią. Przypadkowo w obszarze eksperymentu, na szosie niedaleko Windsoru, pojawiają się samochody z osobami z angielskiej high society (minister, ksiądz, filozof, wielka dama i „złota młodzież”), za którymi jedzie skromny dziennikarz, pan Barnstaple (to właśnie jego oczami oglądamy Utopię). Ludzie i pojazdy przenikają barierę między dwoma światami. Gospodarzami nieznanej planety okazują się ludzie wyprzedzający Ziemian w rozwoju o prawie trzy tysiące lat. Porozumiewają się za pomocą telepatii i zachowują tak racjonalnie, że przy nich śmietanka londyńskiego towarzystwa wychodzi na bandę nieokrzesanych dzikusów.
Zasadniczą częścią książki jest obszerna dysputa, jaką toczą między sobą Ziemianie i Utopianie. Przybyszom nie może pomieścić się w głowie, że istnieje społeczeństwo absolutnego dobrobytu i nieskrępowanej wolności, gdzie zanikły klasyczne instytucje państwa, jako zupełnie zbędne. Nikt nie kradnie, nie zabija i zawsze wie, co ma robić, aby było dobrze jemu i ziomkom. Tę idyllę osiągnięto dzięki wspaniałemu i niezawodnemu systemowi edukacyjnemu, który zmienił dzikich ongiś Utopian w półbogów. Jeden z nich stwierdza wręcz: „nasze metody wychowawcze są naszym rządem”. Na te rewelacje Ziemianie reagują różnie, a najbardziej groteskowo ksiądz, który zarzuca Utopianom bezbożność (bo nie wierzą w Boga, choć stosują się do jego przykazań) i rozwiązłość (ponieważ chadzają nago – bo ciepło, nie żyją też w stadłach małżeńskich – bo nudno). Niektórzy jednak trafiają znacznie celniej, choćby Catskill, minister Rządu Jej Królewskiej Mości, który wyczuwając, że rajska Utopia to rzeczywistość zbyt poprawna i uładzona, zauważa mimochodem: nasze [ziemskie] życie jest tytaniczne, wasze po prostu uporządkowane
. Wspaniałości Utopii są tak doskonałe, że aż nużące swą jednostajnością. Skoro wszystko jest perfekcyjne, nie potrzeba romantycznych porywów, bo zastąpiła je logiczna kalkulacja.
Wells, projektując swą Utopię, uległ pozytywistycznemu złudzeniu i bezkrytycznie zawierzył nauce, rzekomo potrafiącej rozwiązać wszelkie problemy – wiąże się z tym też kult postępu, gorliwie uprawiany przez Utopian. Jeśli cokolwiek można zmienić, to się to po prostu zmienia. Przygoda z innymi wymiarami to początek nowej ery, cała Utopia chce się w nie rzucić. W imię postępu są gotowi do poświęcenia wszystkiego i wszystkich. Autor powieści, choć wymyślony przez siebie świat nazwał Utopią (jakby sam przyznawał, że to nieżyciowa, fantastyczna mrzonka), chyba szczerze wierzył w możliwość jego zaistnienia. Był jednym z ostatnich pozytywistów, którzy – zauroczeni na starość socjalizmem – ufnie patrzyli w przyszłość ludzkości, pod warunkiem, że uczciwie popracuje się nad wychowaniem nowego człowieka. W swojej powieści Wells nie pisze jednak, ile te wspaniałe zdobycze cywilizacji musiały kosztować, napomyka oględnie, że jakieś ofiary były – nie wszyscy bowiem z jednakowym entuzjazmem garnęli się do tego raju na ziemi. Podstawową pracę nad ukształtowaniem nowego człowieka wykonali pedagodzy i myśliciele, dokonując bezkrwawej edukacyjnej rewolucji.
Literackie utopie XX wieku – Aldous Huxley, Nowy wspaniały świat
Jak to mogłoby wyglądać w praktyce, pokazuje Nowy wspaniały świat (1931) Aldousa Huxleya (1894–1963), antyutopiaantyutopia będąca jawną polemiką z powieścią Wellsa. Przedstawione tu społeczeństwo Republiki Świata w roku 2541 tworzy idealną, harmonijną całość funkcjonującą niczym precyzyjny mechanizm. Jej patronem jest amerykański przemysłowiec Henry Ford, który zrewolucjonizował system pracy, wprowadzając taśmę produkcyjną. Tę zasadę masowej produkcji stosuje się nawet w odniesieniu do biologii. Zrezygnowano z naturalnej reprodukcji, a nowych ludzi wytwarza się metodą taśmową, w szklanych probówkach. Obowiązuje ścisły system kastowy: warstwy wyższe (alfy i bety) produkuje się w pojedynczych egzemplarzach, natomiast prostych robotników (gammy, delty i epsilony) klonuje się masowo. Aby utrzymać tę kastową strukturę w równowadze, stosuje się, już od okresu płodowego, wielostopniowe chemiczne i psychologiczne „warunkowanie”. Ta wieloletnia tresura zmierza do tego, aby każdy zaakceptował swój los, więcej – czuł się szczęśliwy. Obywatele Republiki Świata żyją zatem beztrosko, oddając się pracy i licznym rozrywkom. Jedną z nich jest seks, który ludzkość, wyzwolona od konieczności rozmnażania, włączyła do repertuaru codziennych obowiązkowych rozrywek sportowych, sytuując go gdzieś między krykietem a futbolem. Takie uczucie jak miłość jest oczywiście surowo zabronione, podobnie jak wszelkie wartości duchowe. Nikt zresztą za nimi nie tęskni, ponieważ nikt ich nie zna; dorobek przeszłości (w tym literaturę, sztukę, religię) całkowicie odrzucono, oceniając go jako wynik czasu błędów i wypaczeń. Jeśli ktoś jednak odczuwa jakikolwiek dyskomfort psychiczny, może sięgnąć po somę – narkotyk odsyłający do krainy marzeń, bezpieczny i niepowodujący skutków ubocznych (podobnie jak pigułki szczęścia z powieści Witkacego Nienasycenie).
Choć ten doskonale funkcjonujący system likwiduje w zarodku wszelkie odchylenia, czasem trafiają się osobnicy, których ta doskonale uładzona rzeczywistość zaczyna uwierać. Należą do nich Bernard Marx i Helmholtz Watson. Ten pierwszy, znużony jałowością i bezmyślnością ustandaryzowanego życia, udaje się do rezerwatu dzikich Indian, skąd przywozi urodzonego tam Johna, zwanego Dzikusem. Ten prostaczek, wychowany na dziełach Szekspira, dokonuje surowej oceny nowego wspaniałego świata. Od reszty „cywilizowanego” społeczeństwa odróżniają go uczucia – potrafi kochać i nienawidzić, wie, czym jest dobro i zło. Próbuje przekonać innych, aby odrzucili somę, uwolnili się od uwarunkowań i zaczęli żyć jak prawdziwi, wolni ludzie, doświadczając pełni swego człowieczeństwa. Lecz system okazuje się zbyt silny. Mustafa Mond, jeden z zarządców Republiki Świata, nie pozostawia Dzikusowi żadnych złudzeń: Ludzie są szczęśliwi; otrzymują wszystko, czego zapragną, a nigdy nie pragną czegoś, czego nie mogą otrzymać.
Wysiłki Johna spełzają na niczym, a on sam zostaje zredukowany do roli zoologicznej ciekawostki, dostarczającej swymi emocjami rozrywek wyższym kastom. Konsekwentny w swym odrzuceniu nowego świata, decyduje się na ostatni gest w obronie człowieczej godności – samobójstwo.
Dwie strony tego samego medalu
Zarówno utopiautopia Wellsa, jak i antyutopia Huxleya to dwie strony tego samego medalu. Oba przedstawione w nich światy są z istoty swojej totalitarne, gdyż jednostka zostaje pozbawiona możliwości wyboru – a to właśnie jest podstawowym założeniem totalitaryzmutotalitaryzmu. Świat totalitarny, aby móc istnieć, musi bezwzględnie eliminować wszelkie odstępstwa od oficjalnie narzuconej normy, bowiem każda odmienność traktowana jest jako zagrożenie dla jego fundamentów. Utopianie z powieści Wellsa to jedynie z pozoru wcielone anioły; gdy poczują się zagrożeni przez Ziemian, odizolowują ich, a potem wysyłają do innego wymiaru. Podobnie, choć nie tak okrutnie, postępuje Mustafa Mond z niepokornymi Bernardem i Helmholtzem, zsyłając ich na wyspy, gdzie w odosobnieniu przetrzymuje się takich odmieńców.
Słownik
(gr. anti – przeciw, ou – nic, topos - miejsce) – utopia negatywna; wizja ustroju społeczno‑politycznego, w której urzeczywistnienie założeń utopijnych prowadzi do zniewolenia człowieka w obrębie systemu, w którym jednostka pozostaje całkowicie podporządkowana obowiązującej organizacji społecznej i stojącej na jej straży władzy; wizje antyutopijne mają zwykle charakter polemiczny wobec projektów utopijnych
(gr. ou – nic, topos – miejsce) – wizja lub projekt doskonałego ustroju społeczno‑politycznego, którego idealny ład przedstawiany jest zazwyczaj bez względu na możliwość jego urzeczywistnienia; utopia nierzadko stanowi formę krytyki istniejącej rzeczywistości społeczno‑politycznej lub jakichś jej aspektów
(łac. totalis – całkowity) – system polityczny oparty na obowiązującej wszystkich ideologii i na nieograniczonej władzy jednej partii, kontrolującej wszystkie dziedziny życia