Wróć do informacji o e-podręczniku Wydrukuj Pobierz materiał do PDF Pobierz materiał do EPUB Pobierz materiał do MOBI Zaloguj się, aby dodać do ulubionych Zaloguj się, aby skopiować i edytować materiał Zaloguj się, aby udostępnić materiał Zaloguj się, aby dodać całą stronę do teczki
Polecenie 1

Na podstawie drugiej cześci wykładu scharakteryzuj autoportrety Zygmunta Krasińskiego wyłaniające się z jego listów.

R1P2BkQZgTDBV
(Uzupełnij).
R1DHGVXWlkfwD
Film opowiada o listach Zygmunta Krasińskiego. Część druga
Polecenie 2

Wyjaśnij, czego dotyczy heroiczna postawa Krasińskiego, o której mówi prof. Kuziak w kontekście jego listów.

RP0EwUE9crxk2
(Uzupełnij).

Tekst do ćwiczeń 1 i 2

Zygmunt Krasiński Do Ojca, 1831. Genewa, 14 maja

Do ojca
1831. Genewa, 14 maja

Kochany Ojcze!

14 maja odebrałem w Genewie list kochanego Papy i oblałem go mojemi łzami — w niepewności dotąd czekałem co dzień na wiadomości od Niego i, co dzień omylony w nadziei, smutniałem bardziej.

Dzięki Bogu, żem wyszedł z tego stanu niepewności. Pyta mnie się Kochany Papa, com robił od 16 decembra. Ten czas przeszedł mi na ciągłej gorączce, na ciągłem oczekiwaniu, na ciągłych boleściach wszelkiego rodzaju.

Rzym, Florencja, Genewa, Mediolan przeszły mi przed oczyma, jak kartki książki, którą się czyta, nie myśląc o niej. Myślałem wciąż o drogiej Polsce i o drogim Ojcu. 25 marca przyjechałem z p. Jakubowskim do Genewy i odtąd tu przebywam, czekając zawsze na listy od Papy.

Teraz, kiedy ten list nadszedł, kiedy w nim czytam wyrażoną wolę Papy, będę prosił o posłuchanie, o uwagę, o pobłażanie synowi, o miłosierdzie, miłość i błogosławieństwo.

Nie może wątpić Kochany Papa, że Go kocham więcej od wszystkich ludzi, żem gotów dla Niego poświęcić wszystkie związki, czego Mu dowód dałem przeszłego roku — ale też nie wątpi mój ojciec, żem jest jego synem, wnukiem biskupa Adama i Polakiem. Pisałem w liście do Królewca do Papy, że nienawidzę ludzi, którzy przeciw Niemu powstali w Warszawie, alem pisał zarazem, że kocham Polskę i że, kiedy Jej sprawa narodową się stanie, nic mnie wstrzymać nie zdoła.

To samo powtarzam dzisiaj.

Nasz wiek jest wiekiem poświęceń i pokuty.

Ofiarę z siebie uczynić jest obowiązkiem świętym, od Boga nakazanym. Odpadły z moich oczu wszystkie złudzenia młodości — nadzieje dni świetnych ziemskiego szczęścia. Nigdy szczęśliwym się nie czułem, od kiedy zapamiętam, że żyję — nie byłem szczęśliwym w kochaniu, w tem, co szczęście młodości dla innych do najwyższego stopnia podnosi, i nadal też sobie żadnego szczęścia nie wróżę, nie rokuję. Wiem również, że chwała, wyżebrana u ludzi, kończy się na krzykach kilku, a potem na niczem. Dawniej marzyłem o niej, teraz już jej sobie nie obiecuję; ale tkwi mi w głębi duszy, żem powinien dokonać świętego obowiązku, od którego nikt na ziemi uwolnić mnie nie może. Są takie obowiązki na świecie, które jedne tylko środkują między stworzeniem a Stwórcą, nie przypuszczając między nich trzeciej osoby. Takim obowiązkiem jest służenie Ojczyźnie.

Drogi Papa mi pisze, bym podróżował, uczył się, kształcił i bywał po towarzystwach. Trudno by to przyszło mi do wykonania w stanie, w którym jestem. Cierpienia wjadły się głęboko w moje serce; nieprzerwaną mam gorączkę; czasem czuję, że mi się mózg przewraca; dni moich i nocy nikomu nie życzę. Czytać, pisać mi nie sposób; ledwo dokończyć mogę zaczętej rozmowy.

A potem, podróżować, włóczyć się między cudzoziemców, kiedy w tamtej stronie Europy mój ojciec nieszczęściami przywalony — moja babka w smutku lat ostatka dociąga — a moi rodacy walczą, by zginąć lub zwyciężyć — jest rzeczą nie tylko niepodobną do uskutecznienia, ale wywołującą co chwila rumieniec wstydu na moje lica.

I któż ze mną zechce pomówić? Kto rękę ścisnąć? Kto się zapoznać, kiedy się dowie, żem Polak, podróżujący dla zabawy i nauki w czasie, kiedy Polacy co dzień giną w Polsce! Takiego stanu znieść nie mogę. Cząstkami umieram co dzień. Przez Boga! Lepiej by było od razu umrzeć i nie męczyć się tyle!

Ale to są przyczyny mniej więcej egoistyczne — bo można zrobić ofiarę z siebie i wstyd znosić przez poświęcenie. Takiej ofiary podjąć się jestem gotów, choć wiem, co by z niej po kilku miesiącach wynikło: śmierć lub szaleństwo. Lecz nie o to idzie. Wracam teraz do tego, com wzwyż powiedział, do obowiązku świętego, który góruje nad wszystkiemi inszemi i który mnie woła do Polski, między szeregi moich braci.

Teraz nadchodzi dla mnie uroczysta chwila. Zmuszony jestem powiedzieć ojcu, którego kocham i kochałem zawsze nade wszystko, że pójdę przeciw jego woli, że będę się starał do Polski wrócić, że to jedynym od dzisiaj staje się celem wszystkich moich myśli i działań.

Ojcze drogi! Niechaj Bóg mnie sądzi, a Ty nie odmów mi swojego błogosławieństwa!

Pan Jakubowski, któremu to oświadczyłem, powiedział mi, że wszystkiemi sposobami będzie starał się mnie zatrzymać. Szanuję go tem bardziej, bo pełni swój obowiązek — muszę więc wejść w walkę z człowiekiem, który od dwóch lat daje mi dowody przywiązania. Los mój pełen jest goryczy, ale w Bogu ufam; On omylić nie może, bo ma całą wieczność za wydział swej sprawiedliwości.

W tych dniach będę się starał dostać do Paryża, a stamtąd jak najprędzej do Warszawy. Z każdego miejsca, z którego będę mógł, będę pisał do Papy.

Stało się! Czuję jeszcze na twarzy łzy Ojca, żegnającego mnie w Błoniu, serce moje rozdarte ze wszech stron — gdzie się tylko obejrzę, widzę przyszłość czarną.

Jakże mam ten list zakończyć? Cóż mam powiedzieć dalej? Dziwno, że mi pióro nie wypada z ręki!

Na kolanach błagam, wspominając obraz matki mojej, której śmierć po dziesiąty raz obchodziłem miesiąc temu w Genewie, błagam mego Ojca o przebaczenie i błogosławieństwo. — Cierpienia, które sprawię jeszcze, odbiją się w mojej duszy — już ich ciężar dźwigam na sumieniu.

Źle mi jest, o, źle! Kiedy wspominam na Ojca, drżę cały i cofam się przed przedsięwzięciem.

Ale kiedy Polska mi na myśli staje, znowu sił mi przybywa, znowu przypominam sobie, że dzieckiem nieraz przysięgałem przed drogim Papą, że ją zawsze, zawsze kochać będę.

Dotrzymam przysięgi. Błagam o przebaczenie i błogosławieństwo — Bóg w nieskończonem miłosierdziu dozwoli, bym kiedyś to błogosławieństwo u stóp Ojca odebrał.

Ojcze drogi, nie odwróć lica od syna! Wierzę mocno, że robię to, com powinien. Przebacz mi! Ten, co na krzyżu umierał, w chwili zgonu przebaczył mordercom. Proszę o przebaczenie i błogosławieństwo, a niech wielki cień biskupa Adama nade mną skrzydła swej opieki rozciągnie!

Zygmunt Krasiński.

15 maja. Pan Jakubowski zamknął mi wszystkie drogi do wyjazdu…

3 Źródło: Zygmunt Krasiński, Do Ojca, 1831. Genewa, 14 maja, [w:] tegoż, Listy wybrane, Warszawa 1937, s. 25–26.
11
Ćwiczenie 1

Wypisz z listu Zygmunta Krasińskiego do ojca elementy autokreacji. Nazwij środki stylistyczne, które służą osiągnięciu tego celu.

Rq7WUBXa5Uwsa
(Uzupełnij). (Uzupełnij).
1
Ćwiczenie 2

Scharakteryzuj autoportret wyłaniający się z przytoczonego listu. Zwróć uwagę na okoliczności autobiograficzne, o których była mowa w sekcji „Przeczytaj”.

R1IJSe6RTXcKU
(Uzupełnij).
Praca domowa

Zapoznaj się z treścią przytoczonego fragmentu opracowania autorstwa Anity Całek, a następnie napisz pracę pisemną na co najmniej 250 słów na temat „Autokreacja w liście jako wyraz iluzji podmiotowości na przykładzie korespondencji Zygmunta Krasińskiego”.

Anita Całek Nowa teoria listu

Czemu służą autokreacje siebie jako posłusznego syna w listach do ojca? Wydaje się, że pełnią podwójną rolę. Są oczywiście elementem wzmacniania więzi ojcowsko‑synowskiej, zwłaszcza w sytuacji oddalenia. Jednak być może stanowią również element egzystencjalnego konstytuowania siebie jako podmiotu tych relacji, a nie przedmiotu sterowanego poleceniami ojca. Poprzez epistolarny dialog w świadomości poety powstaje przynajmniej iluzja samostanowienia. Zygmunt, nawet jeśli wyznaje, że jest całkowicie oddany ojcu, ma władzę „na papierze”, by to uczynić (lub nie – chociaż wiadomo, że tej drugiej możliwości nie wykorzystuje). Jest to zatem iluzja samostanowienia, jednak z jakiegoś względu potrzebna samemu poecie. List w tej optyce stanowi narzędzie – nawet iluzorycznej – autokreacji, dokonywanej co prawda ściśle według wskazówek ojca, ale jednak dającej synowi złudzenie podmiotowości.
Zygmunt jako uczestnik listownej korespondencji stawia samego siebie w pozycji partnera, którym dla ojca w życiu być nie może i nie potrafi.

opi Źródło: Anita Całek, Nowa teoria listu, Kraków 2019, s. 335.