Prezentacja multimedialna
Zapoznaj się z prezentacją multimedialną.
1. Wypisz środki artystycznych budujące nastrój w wierszu Czechowicza.
2. Zinterpretuj je i zapisz cechy nastroju w wierszu Na wsi.
Na wsisiano pachnie snem
siano pachniało w dawnych snach
popołudnia wiejskie grzeją żytem
słońce dzwoni w rzekę z rozbłyskanych blach
życie – pola – złotolitewieczorem przez niebo pomost
wieczór i nieszpór
mleczne krowy wracają do domostw
przeżuwać nad korytem pełnym zmierzchunocami spod ramion krzyżów na rozdrogach
sypie się gwiazd błękitne próchno
chmurki siedzą przed progiem w murawie
to kule białego puchu
dmuchawiecksiężyc idzie srebrne chusty prać
świerszczyki świergocą w stogach
czegóż się baćprzecież siano pachnie snem
a ukryta w nim melodia kantyczki
tuli do mnie dziecięce policzki
chroni przed złemRdGCdwjSvlhmu
Zwróć uwagę na środki artystyczne, które oddziałują na zmysły odbiorcy, opisujące kolory, dźwięki, zapachy.
Twoja odpowiedź jest prawidłowa, jeśli zawiera informacje, że Czechowicz buduje nastrój, przywołując wspomnienie bezpiecznej przeszłości. Wykorzystuje do tego m.in. następujące środki artystyczne: instrumentacja głoskowa, onomatopeja, epitet barwny (opisujący kolory), metafora.
Czesław Miłosz polemizuje z Józefem Czechowiczem, inaczej np. ocenia rolę poezji. Czy poezja ma moc ocalającą? Zanotuj w kilku zdaniach, co każdy z twórców sądził na ten temat.
Według Józefa Czechowicza poezja ma moc ocalającą, Czesław Miłosz jest przeciwnego zdania.
Czechowicz jest przekonany, że dzięki poezji można zbudować obraz dawnego, bezpiecznego świata i znaleźć w nim schronienie. Według Miłosza jednak malowanie idyllicznych poetyckich obrazów nie przyniesie ratunku, ponieważ ludzka pamięć przechowuje także straszliwe wspomnienia o wojnie i to one są silniejsze. Słowo nie ma mocy ocalania, najdobitniej świadczo o tym zakończenie Kołysanki: „Dalej nie umiem”.
Czegóż się bać?
W odróżnieniu od Miłosza, który wyposaża sytuację liryczną wiersza w realistyczne tło, Czechowicz nuci swoją kołysankę w mitycznych niemal okolicznościach. To jakiś nieokreślony wiejski dzień i wieczór, bo autorowi idzie raczej o zbudowanie nastroju aniżeli o nasycenie wiersza konkretem mającym potwierdzenie w rzeczywistości.
Drugim – jeśli nie pierwszym – bohaterem tego wiersza jest lęk. Jak sugeruje Czechowicz, najlepiej wywołać w pamięci obraz, który to poczucie lęku uśmierzy. Za pomocą czasu przeszłego i liczby mnogiej poeta formułuje ogólne prawa, które w jego pamięci i wyobraźni tworzą pewne „zawsze”:
siano pachnie snem
siano pachniało w dawnych snach
popołudnia wiejskie grzeją żytem
słońce dzwoni w rzekę z rozbłyskanych blach
życie - pola - złotolite
Autor maluje w tym fragmencie pejzaż emanujący ciepłem i jasnością. Ostatni wers wyznacza kierunek rozwoju jego wyobraźni: poeta buduje w nim analogię między życiem a łanem zboża, co przypomina mu przetykaną złotem tkaninę. Istotne jest tutaj, po pierwsze, poszukiwanie zbieżności, odbić, paraleli, podjęte już w pierwszym wersie utworu, po drugie – próba przedstawienia świata i życia jako misternej konstrukcji, nieomal dzieła sztuki.
Owo poszukiwanie kontynuowane jest w strofach następnych, gdy pod wpływem ciemności zaciera się granica między niebem i ziemią: „wieczorem przez niebo pomost”, gdy stawia się poetycki znak równości we frazie „wieczór i nieszpór”, gdy w wodzie dostrzega się odbicie nieba: „ mleczne krowy wracają do domostw / przeżuwać nad korytem pełnym zmierzchu”, gdy kule dmuchawca przypominają obłoki, a łąka – niebo, gdy podobnie jak słońce za dnia, tak wieczorem księżyc odbija się w rzece – „idzie srebrne chusty prać”. Można powiedzieć, że wierszem Czechowicza rządzi „prawo odbicia”, a zwierciadłami stają się tutaj dla siebie na przemian ziemia i niebo, światłość i ciemność, obserwacja i wyobraźnia, lęk i uśmierzająca go nuta równomiernego oddechu przyrody o zmierzchu, w końcu – porządek natury i porządek sacrum.
Zespalając te elementy, poeta nie tylko scala odległe od siebie zjawiska. Dokonuje integracji Ziemi z Kosmosem, ustanawiając harmonię między planetami i gwiazdami, oraz nadaje swojej wizji głęboki wymiar duchowy. Biologiczny czas wieczoru splata z liturgicznym czasem modlitwy nieszpornej; kapliczki i krzyże, niczym latarnie oświetlające rozdroża, strzegą ludzkich ścieżek: „nocami spod ramion krzyżów na rozdrogach / sypie się gwiazd błękitne próchno”. Te zabiegi mają na celu unieważnić, zbagatelizować dramatyczne pytanie: „czegóż się bać”? To pytanie dopuszczone jest dopiero teraz, gdy poeta uczynił tak wiele, by je oddalić. Jednak to właśnie ono puszcza w ruch i stymuluje poetycką wyobraźnię, to właśnie poczucie zagrożenia każe zbudować piękny, idylliczny, zminiaturyzowany zdrobnieniami obraz świata.
Po co? By stał się lirycznym egzorcyzmem lęku, remedium na zło, o którym autor mówi w ostatniej strofie. Przybiera ona wyraźnie perswazyjny ton, jak gdyby dorosły tłumaczył dziecku bezzasadność jego strachu i uspokajał je. Okazuje się jednak, że tym dorosłym, który tak pięknie opisuje świat, i tym dzieckiem, które odczuwa lęk, jest ta sama osoba. Osoba poety, który wierzy, że słowo, przekształcające świat w znak piękna i harmonii, chroni przed złem, może stać się azylem. O jakie zło chodzi? Czego obawia się bohater wiersza – autor kołysanki? Nie wiemy. Z wiersza możemy jednak wywieść imperatyw liryczny Czechowicza: lęk można uśpić nutą kołysanki, a poezja daje odpowiednie narzędzia, by to czynić. W tym kontekście staje się bardziej zrozumiałe, jakiego rodzaju dialog podejmuje z nim Miłosz, tytułując swój wiersz Kołysanką i dedykując go Czechowiczowi.
Obowiązki poety
Jak powiedzieliśmy wcześniej, w Kołysance bez przerwy coś przeszkadza uśpić dziecko. Miłosz rozmyślnie buduje tu rodzaj Czechowiczowskiej scenerii i aury, ale ostatecznie jego kołysanka nie daje się dokończyć. Przeszkadzają w tym odgłosy wojny i świadomość okrucieństwa losu – w pierwszej strofie przypomina o nim śpiew saperów.
Ten los, jak z goryczą i ironią precyzuje autor w drugiej strofie, jest łatwy do przewidzenia: wojenna piosenka lula nowego bohatera, a zatem przygotowuje płaczące dziecko do żołnierskiej doli. Żołnierze wprawdzie usiłują ją sobie osłodzić, śpiewając piosenkę o miłości, ale jej rzewność potęguje raczej smutek, tęsknotę i poczucie osamotnienia, aniżeli je uśmierza. W tym bodaj punkcie Miłosz rozpoczyna swoją polemikę z Czechowiczem: jako dawnemu żołnierzowi przypomina mu, że pamięć i doświadczenie wojny nie daje się łatwo zamazać, nie oddali ich piosenka.
Głos wrażliwego, obdarzonego poetycką wyobraźnią porucznika brzmi tak, jak mógłby brzmieć głos kadeta Czechowicza: „Nie bójcie się, tam w górze nie szrapnele – / po prostu leci ogień sennych gwiazd”. Owe słowa wsparcia rodzą się z podobnego co u Czechowicza pragnienia – dostrzeżenia w świecie czegoś, co uspokoi, oddali smutek i trwogę. Miłosz jednak nie może i nie chce podpisywać się pod tymi słowami. Nieco prowokacyjnie i melancholijnie pyta: „mały, bajkę chcesz?”, nie szczędząc czytelnikowi szczegółów sytuacji, w jakiej to pytanie pada: „szepczą dziecku w wiosce siwej / od mgły armatniej”.
Na przekór pamięci i świadomości rozgrywających się wydarzeń usiłuje taką bajkę opowiedzieć. Ale w tkankę opowieści bez przerwy wdziera się historyczny konkret. W historyjce stylizowanej na Mickiewiczowską balladę ryba żyje nie gdzie indziej, lecz właśnie w rzece Stochód, nad którą toczyły się krwawe walki. Rytm kołysanki stale zakłócany jest wspomnieniami, które stają się tak natrętne, że trzeba tę dopiero co rozpoczętą opowieść przerwać i zacząć nową.
Kolejna jednak, rozpoczynająca się, jak na bajkę przystało, od słów: „był raz sobie kraj”, tym bardziej udać się nie może, bo opowiada o czymś, co tylko z pozoru przypomina historię bajkową. Jeśli krajem tym jadą „pociągi pełne bochnów chleba”, to nie jest to bynajmniej obrazek dostatniej krainy – pociągi te bowiem wiozą zaopatrzenie na front. Znów świadomość historii, pamięć i wiedza o świecie, a także przeczucie nadciągającej wojny nie pozwalają dokończyć zaimprowizowanej opowieści. Najdobitniej potwierdzają to słowa: „Dalej nie umiem”.
Czego nie umie Miłosz lub też czego nie może i nie chce się nauczyć? Uczynić poezji filtrem, który oddzielałby dobro od zła, piękno od brzydoty, szczęście od cierpienia w taki sposób, by niosła ona pocieszenie za cenę rezygnacji z obrazowania pełnej prawdy o świecie. Przedwojenny światopogląd Miłosza, zawarty później w Traktacie moralnym w lapidarnym stwierdzeniu: A poezja jest prawda
, każe mu spierać się z Czechowiczem, który zadania i cele poezji formułuje inaczej.
Muzyka wykorzystana w prezentacji: Laurel Violet, Mysa, licencja: Artlist.io.