Przeczytaj
Aby dowiedzieć się więcej na temat Kartezjusza, zapoznaj się z poniższymi materiałami:
Filozofia kartezjańskaFilozofia kartezjańska
Filozofia kartezjańska: wątpienie metodyczneFilozofia kartezjańska: wątpienie metodyczne
Filozofia kartezjańska: dualistyczny system metafizycznyFilozofia kartezjańska: dualistyczny system metafizyczny
Filozofia kontynentalna XVII wieku: życie i twórczość KartezjuszaFilozofia kontynentalna XVII wieku: życie i twórczość Kartezjusza
Kartezjusz – uczony
Kartezjusz przez całe życie zaabsorbowany był rozwiązywaniem problemów naukowych w kilku dziedzinach, którymi się pasjonował. Można np. wyznaczyć liczne miejsca zamieszkania filozofa w Holandii, kierując się położeniem rzeźni miejskich – Kartezjusz stawiał się w nich o świcie, by osobiście dokonywać sekcji zwierząt, w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, jak funkcjonuje żywy organizm. Owa mentalność uczonego przejawiała się u Kartezjusza spontanicznym zaufaniem do rozumu ludzkiego i nadzieją na zbudowanie jednolitej nauki – mechaniki – która byłaby w stanie wyjaśniać zagadki wszystkich obszarów rzeczywistości. Wzoru metody naukowej dostarczać miała matematyka, stąd ideał owej jednolitej nauki wyjaśniającej wszystkie zjawiska przyrody to wspomniana wcześniej mathesis universalismathesis universalis. Faktyczna realizacja owego ideału przyjęła u Kartezjusza postać prac nad metodami upraszczającymi techniki badania; w tym to duchu uczony dokonał reformy systemu notacjinotacji w matematyce (zastosowanie łacińskich liter w równaniach), stworzył geometrię analitycznągeometrię analityczną (zastosowanie algebry do geometrii), prowadził badania nad prawami załamania światła. Ale to wzorowanie się w postępowaniu naukowym na matematyce miało też niebagatelne znaczenie ogólnofilozoficzne o charakterze właściwie epokowym.
Otóż od starożytności aż po czasy Kartezjusza filozofowie ustalali prawdy o świecie, przemierzając drogę od bytubytu do myślenia (czyli do teorii opisujących świat). Również najbardziej ogólne i abstrakcyjne teorie dotyczące „pierwszych zasad” czy figur sylogistycznychfigur sylogistycznych (logika scholastyczna) opierały się na myślowym odkrywaniu struktury i praw rządzących rzeczywistością, interpretowanych bądź materialistycznie i empirystycznie, bądź idealistycznie i racjonalistycznie (co w rozważanej tu kwestii nie ma większego znaczenia). Dopiero na tej podstawie dochodzono do sformułowania reguł adekwatnego poznania rzeczywistości. Tymczasem Kartezjusz, głosząc ideał mathesis universalis, wstępuje na drogę dokładnie odwrotną – i cała jego filozofia, a za nią sposób myślenia filozofów nowożytnych, będzie w mniej lub bardziej świadomy sposób realizacją tej nowej „marszruty”: mianowicie od myślenia (od zasad i metody poznawania rzeczywistości) do bytu. Refleksja nad ideałem metody naukowego poznawania rzeczywistości, występująca w charakterze wstępnego warunku uprawiania rzetelnej filozofii, jest bowiem w istocie refleksją nad możliwością naukowego poznawania wyprowadzaną z zasad obowiązujących w samym myśleniu. To w „myśleniu o myśleniu” należy odkryć reguły wypowiadania powszechnie ważnych prawd dotyczących istnienia i to orzekanie o bycie będzie musiało się dostosować do formalnych warunków tych reguł, a nie odwrotnie.
Jeśli zaś chodzi o konsekwencje obrania takiego ideału metody dla obrazu świata fizycznego, to dla Kartezjusza było oczywiste, że dziedzina rzeczywistości fizycznej (jak byśmy dzisiaj powiedzieli: nieorganicznej i organicznej, biologicznej) daje się sprowadzić do matematyki. Świat fizykalny to jednorodna przestrzeń w każdym swym miejscu wypełniona tą samą substancją cielesną, której jedyną istotną cechę stanowi rozciągłość. Fakt, że ciało zajmuje pewną przestrzeń, należy do „natury cielesności”, jest czymś jasnym, wyraźnym i rzeczywistym w przeciwieństwie do innych własności ciała, które podlegają zmianie (np. wosk po stopieniu zmienia swój kolor, smak, zapach, wciąż jednak zajmuje pewną przestrzeń). Rozciągłość (długość, szerokość, głębokość itp.) jest mierzalna i opisywalna w języku geometrii. Biologia nie różni się pod tym względem od innych dziedzin, bo ciała ożywione to mechaniczne automaty, a procesy fizjologiczne dają się wyjaśnić prawami anatomii. Świat przyrody nie kryje w sobie żadnych mrocznych, nieprzeniknionych dla rozumu tajemnic, jest – przynajmniej potencjalnie, jeśli nie faktycznie – dla ludzkiego poznania przejrzysty, bo istotne własności ciał można zmierzyć za pomocą liczby, tj. wyrazić w sposób ilościowy. Krótko mówiąc, jest to świat bez duszy.
Paradoksalnie, takiemu ujęciu świata fizykalnego przychodzi z pomocą pewien pomysł natury teologicznej, który Kartezjusz – głęboko wierzący chrześcijanin, rozmyślający nad naturą Boga – głosi. Według uczonego, „prawdy wieczne”, czyli w ówczesnym języku – podstawowe prawa logiki, matematyki i fizyki, istoty rzeczy, „esencje” logiczne – zostały dowolnie stworzone przez Boga. Kartezjusz sprzeciwił się tym samym panującej w późnej scholastyce, a ugruntowanej przez hiszpańskiego jezuitę Franciszka SuárezaFranciszka Suáreza, teorii „współsubstancjalności prawd wiecznych z naturą Boga”. Teoria ta oznaczała, że owe prawa kierują boskim rozumem i że Bóg nie może wyłamać się spod praw logiki, matematyki, mechaniki, nie może na przykład pomyśleć niczego sprzecznego logicznie. Tymczasem Kartezjusz uważa, że takie ujęcie umniejsza nieskończoną doskonałość boskiego absolutu, który jako absolut właśnie może wszystko – również to, czego nie daje się pojąć ludzkim rozumem. Trzeba zatem przyjąć, że Bóg najpierw stworzył – na zasadzie swojego boskiego „widzimisię” – prawdy wieczne, a dopiero potem ukształtował wedle nich stwarzany świat. Ten świat nie ma więc za sobą żadnej koniecznej sankcji metafizycznej, jest w pewnym sensie „nierzeczywisty”, bo nie realizuje żadnej naturalnej konieczności i nie zawiera w sobie racji swego bytu – jest, jak mówi Kartezjusz, „baśnią”, którą Bóg sam sobie opowiada – dodajmy już od siebie: wedle reguł narracji dowolnie przez siebie wymyślonych. Gdyby miał inną wolę, nasz świat rządziłby się zupełnie innymi prawami i miałby odmienną postać. Tak oto ze swej istoty teologiczny koncept Kartezjusza uzasadnia jego płynące z praktyki naukowej przekonanie, że ze względu na przygodność tego, co stworzone (a więc świata przyrody), należy uwolnić fizykę od teologicznych pojęć i nadać jej charakter skonwencjonalizowany i operacyjny, właściwy dla przejrzystego obszaru stosunków ilościowych. Uczony ma za zadanie odkrywać prawa nauki, czyli owe reguły boskiej narracji świata‑baśni, ale dostęp do tajemnicy boskich twórczych zamysłów jest przed nim zamknięty.
Charakterystyczny dla uczonego sposób myślenia ujawnia się również w filozoficznym w swej wymowie dziele, jakim jest Rozprawa o metodzie… Kartezjusz rozważa tam najpierw słabości trapiące współczesną mu wiedzę, takie jak niepewność jej podstaw czy wielość teorii tłumaczących budowę świata, a wykładanych tradycyjnie w szkołach. Owe podstawy, na których najczęściej opieramy naszą wiedzę, poczynając od potocznych mniemań, a na nauce kończąc, to świadectwo zmysłów – tak przecież zawodne i mętne, źródło wielu złudzeń. Spośród wielu teorii naukowych każda aspiruje do miana prawdziwej, żadna jednak nie dowodzi niewzruszoności swych założeń. Tymczasem zgodnie z zasadami rozumu, który jest najistotniejszą właściwością człowieka i który tkwi w swej niepodzielnej całości na równi w każdej jednostce, należy oczekiwać od wiedzy naukowej jednej spójnej teorii tłumaczącej świat, opartej na niepodważalnych fundamentach. Dlatego też trzeba najpierw wypracować zasady metodycznego postępowania w naukach, umożliwiające odsłonięcie owych fundamentów. I Kartezjusz w następnej części Rozprawy… owe reguły przedstawia; sprowadzają się one do kryteriów pozwalających zweryfikować prawdziwość danych, na których budowane są bardziej złożone teorie. Te kryteria to poczucie oczywistości, jasność i wyraźność umysłowego ujmowania (intuicja intelektualna), analityczne rozkładanie każdego problemu na najdrobniejsze elementy, przechodzenie w poznaniu od elementów najprostszych do coraz bardziej złożonych, wreszcie nadawanie teorii systematycznego i całościowego kształtu.
Problematyka rozwijana w czwartej części Rozprawy… jest początkiem rewolucyjnego zwrotu, jakiego dokonuje Kartezjusz w filozofii, w szczególności w epistemologii i w metafizycemetafizyce. Filozof proponuje rozpocząć poszukiwanie wiedzy pewnej od procedury wątpienia, tzw. wątpienia metodycznego. Wątpienie to ma być przeprowadzane na próbę, bez przesądzania z góry prawdziwości czy fałszywości danych, których wątpienie dotyczy (i tym różni się od sceptycyzmu starożytnych). Ma być również radykalne, tzn. ma prowadzić do nieprzyjmowania za prawdziwe czegokolwiek, co nie jest w każdych okolicznościach oczywiste, czyli pewne. I tak, ponieważ zmysły niekiedy nas łudzą – należy zawiesić odwoływanie się do nich jako do źródła wiedzy. Ponieważ nie potrafimy podać rozstrzygającego kryterium odróżniającego sen od jawy (istnieją sny sprawiające wrażenie równie realnych jak rzeczywistość, stąd nigdy nie można mieć całkowitej pewności, że to, co wydaje się nam jawą, właśnie się nam nie śni) – należy zawiesić jako prawdopodobnie fałszywe wszystkie treści wypełniające mój umysł, w tym też te, które nabyliśmy wraz z wiedzą wykładaną w szkołach. Co więcej, znakomity matematyk Kartezjusz proponuje też zawiesić zaufanie do matematyki jako dziedziny wiedzy podstawowej dla wszelkich nauk (a więc właściwie do logiki jako nauki o prawach samego myślenia). Charakterystyczne jednak, że argumenty, jakie przeciwko pewności matematyki wysuwa w Rozprawie…, są dosyć nonszalanckie, dziwne, nawet śmieszne. Otóż Kartezjusz nie mówi właściwie nic przeciwko samej matematyce – mówi raczej o słabościach współczesnej mu formy jej uprawiania: „analiza starożytnych […] ćwicząc umysł, równocześnie znacznie nuży wyobraźnię, a z algebry współczesnych uczyniono sztukę mętną i ciemną, która zagważdża umysł, miast by go rozwijała”.
Co pozostaje po zastosowaniu procedury wątpienia metodycznego do wszelkich źródeł i dziedzin wiedzy? Oczywiście, ta prawda, że skoro wątpię, to myślę, a skoro myślę, to przecież muszę być: „myślę, więc jestem” – jest prawdą dotyczącą mojego własnego istnienia. Oczywistość ta okazała się jednak problematyczna – co wytknęli natychmiast Kartezjuszowi adwersarze, zarzucając mu popełnienie błędu „błędnego koła”, petitio principii (łac. domaganie się (przedstawienia) początku (dowodu)). Słówko „więc” wskazuje, że przytoczona formuła jest zapisem rozumowania sylogistycznego (dedukcyjnego), odwołującego się do reguł logiki. Sam autor na następnej stronie przytacza tzw. przesłankę większą sylogizmu: „aby myśleć, trzeba być” (przesłanką mniejszą byłoby zdanie: „ja myślę”, a wnioskiem: „więc jestem”). Stosuje zatem zasady logiki, które dopiero co w procedurze wątpienia metodycznego zawiesił! Czyżby Kartezjusz nie zauważył, że popełnia tak prosty błąd? Wytłumaczenia dostarczył znakomity znawca kartezjanizmu, XX‑wieczny filozof i historyk filozofii Ferdinand AlquiéFerdinand Alquié. Otóż Kartezjusz w Rozprawie… postępuje przede wszystkim jak uczony: chodzi mu o ustalenie bezdyskusyjnej prawdy, która mogłaby się nadawać jako punkt wyjścia dla odnajdywania dalszych niewątpliwych prawd, i właściwie wszystko mu jedno, czy tą prawdą będzie „aby myśleć, trzeba być”, czy „myślę, więc jestem” – w gruncie rzeczy bowiem nie odrzucił na serio obowiązywania praw logiki i matematyki (stąd tak słabe przeciwko nim argumenty!).
To, co w tej formule rewolucyjne, to odkrycie, że cały gmach wiedzy dotyczącej istnienia Boga, świata, nawet własnego ciała (bo „odzyskiwania” dla wiedzy pewnej tych właśnie obszarów będą dotyczyły dalsze rozważania Kartezjusza w Rozprawie…) wspiera się na pewniku własnego istnienia jako świadomego, jednostkowego podmiotu, który ze swej subiektywnej perspektywy, dzięki metodycznemu rozumowaniu, nadaje uniwersalną prawomocność najogólniejszym twierdzeniom dotyczącym całości rzeczywistości. Punktem wyjścia wiedzy nie jest już bezkrytyczny opis rzeczywistości zewnętrznej (naiwny realizm, „dogmatyzm”) ani abstrakcyjna spekulacja, ani też leżące poza ludzkim doświadczeniem i rozumem słowo objawione. Centrum świata i wiedzy o nim staje się ludzkie JA.
Słownik
jeden z podstawowych i najogólniejszych terminów filozoficznych, oznaczający wszystko to, co jest lub każdą poszczególną rzecz wyodrębnioną ze względu na swoje cechy istotne
dział geometrii zajmujący się badaniem figur geometrycznych metodami analitycznymi (obliczeniowymi) i algebraicznymi
(łac. nauka powszechna, rachunek uniwersalny) naukoznawcza nazwa projektowanej przez G.W. Leibniza metody rachunkowej, która miała umożliwić rozwiązywanie, za pomocą uniwersalnego, sztucznego języka, będącego rodzajem powszechnej nomenklatury (characteristica universalis), wszelkich nauk. problemów
(gr. ta meta ta physika – to, co jest po fizyce) dział filozofii zajmujący się bytem jako takim – jego podstawowymi własnościami, leżącymi u podstaw świata, który jest nam dostępny poprzez doświadczenie zmysłowe
(łac. notatio – zauważenie, oznaczenie) umowny sposób zapisu symboli, liter, znaków, itp. Umożliwia ona, w sposób formalny, zapis treści wyrażeń, reguł, wzorów, formuł itd.
(gr. syllogismos – określony logiczny sposób wyprowadzenia wniosku) schemat wnioskowania na podstawie dwóch przesłanek, które zawierają wspólny element, a każdy element wniosku zawarty jest w dokładnie jednej przesłance. Nazwy w zdaniu pełnią w sylogistyce rolę terminów. Sylogizmy układają się w figury i tryby, zależnie od położenia terminów.