Stanisław Bereś Uwięziony w śmierci. O twórczości Tadeusza Gajcego

Widma. Jeden z najbardziej znanych tomików poetyckich okresu wojny i okupacji, bodaj najoryginalniejszy spośród wszystkich, jakie powstały w latach 1939‑1945. Opublikowany w maju 1943 roku, w dobie spiętrzenia okupacyjnego koszmaru, stanowi ostatnie, krystalicznie czyste ogniwo rozwoju liryki katastroficznej, wypalającej się stopniowo w zderzeniu z realnością zagłady. Tytuł dał mu dziesięcioczęściowy poemat: tajemniczy i niepokojący, fascynujący skalą i rozpiętością wyobraźni, urzekający fantazjotwórczym barokiem, porażający sugestywnością apokaliptycznych obrazów, przepojony gorączkowymi majakami i urojeniami, miotaniem się pomiędzy nieokiełznaną wizją oniryczną, groteską oraz naturalistycznymi wizerunkami rzeczywistości wojennej; posępny i groźny, osnuty eschatologicznym mrokiem, naznaczony milczeniem niebios i obecnością szatana, wypełniony strachem i bezradnością, obrazami śmierci, cierpienia i rozpadu ogarniającego cały ziemski glob.
Zbiór ten, a w szczególności tytułowy poemat, od samego początku prowokował do skrajnych opinii. Uznawano poetycki talent Gajcego, podkreślano unikalność estetyczną Widm, a jednocześnie negowano ich katastroficzną (czytaj: paseistycznąpaseizmpaseistyczną) wymowę. Kontrowersje, jakie rozgorzały wokół poematu w okresie okupacji, przeniosły się na łamy czasopism i książek po wojnie. Dla jednych utwór ten był przykładem wewnętrznego spętania, „metaforycznej gorączki”, konstrukcyjnego amorfizmu i treściowego chaosu, dla drugich stanowił egzemplifikację artystycznej niezależności, wizyjnej odkrywczości, umiejętności oddania ducha swojego czasu. [...]
Utwór to zatem wartościowy czy chybiony, nowatorski czy wtórny, spójny czy chaotyczny, penetrujący metafizyczne otchłanie czy tylko epatujący zalewem imaginacyjnych obrazów? Jaką postawę wyraża: wyłączenia z historii czy właśnie aktywnego uczestnictwa? Nawet mało doświadczony czytelnik łatwo zorientuje się, że poemat Gajcego reprezentuje ten typ doświadczenia poetyckiego, w którym bardzo trudno o jednoznaczne i proste rozstrzygnięcia.

cyt1 Źródło: Stanisław Bereś, Uwięziony w śmierci. O twórczości Tadeusza Gajcego, Warszawa 1992, s. 83–84.
Zdzisław Jastrzębski Literatura pokolenia wojennego wobec Dwudziestolecia

[...] elementy katastroficzne występują u pisarzy wojennych nie jako temat, lecz jako składniki obrazowania. Sugerują.
[...] widoczne jest dążenie do pośredniego sposobu przedstawiania, prowadzące nieraz do peryfrastycznościperyfrazaperyfrastyczności (szczególnie u Gajcego), do eliminowania realiów wojennych (zwłaszcza u Baczyńskiego), a także do ich zastępowania przez motywy pierwotności, mitologii oraz przez pojęcia i obrazy znaczące w ogóle zniszczenie, zagładę (krew, śmierć, rozdarte jelita, strzały). Gajcy [...] i Borowski nawiązują [...] do katastroficznej tradycji w ujęciu eschatologicznym - przez bezpośrednie wprowadzenie związanych z zagładą obrazów z Biblii oraz przez stylizację biblijną. [...]
W związku z moralitetowąmoralitetmoralitetową wizją Gajcego istotną rolę pełnią u niego motywy demoniczne, na które zwracano uwagę już w konspiracyjnych recenzjach Widm. [...] Łączenie katastrofy z Kainową zbrodnią jest nowym elementem katastrofizmu wojennego. Podobnie ma się rzecz z odwoływaniem się do grzechu pierworodnego. Jednakże oba motywy są raczej kontynuacją metody kontrastowania między mitem arkadyjskim i żałobnym [...].
Wyraźniejsze związki i zależności od poetyki katastrofizmu przedwrześniowego widoczne są w zestawieniu elementów delikatnych i brutalnych, maleńkich i kosmicznych, jasnych i ponurych [...], a także w zakłócaniu obrazów „arkadyjskich” przez groźne [...].
Z drugiej strony, można dostrzec - również znaną u poprzedników - tendencję przeciwną: do zacierania granic między poszczególnymi kategoriami czasu, między rzeczywistością realną i urojoną lub baśniową, do eliminowania konkretyzacji czasowo‑przestrzennej i do nieokreśloności. Stąd pochodzi skłonność do posługiwania się strukturą baśniową. [...]
Z tendencją do baśniowości i odrealnienia, do zaprzeczania wiąże się również kształtowanie utworów według prawa snu. Metoda ta zdaje się być rozwinięciem i konsekwencją - jeśli chodzi o genezę - techniki luźnych skojarzeń, bliskich poetyce nadrealizmu [...].
W twórczości wojennej [...] takie ujęcie pochodzi głównie z przerażenia i zdziwienia, jest formą samoobrony, odrzucania, niegodzenia się z faktem istnienia tak straszliwego kataklizmu. Pośrednio jest także formą jego oceny i próbą ratowania obrazów dzieciństwa [...].
Katastrofizm zmienił się z chwilą klęski w katastrofę [...].

cyt2 Źródło: Zdzisław Jastrzębski, Literatura pokolenia wojennego wobec Dwudziestolecia, Warszawa 1969, s. 152–161.
Rafał Brasse Na pograniczu snu i marzenia – między onirycznym lotem a teofanią w języku poetyckim Tadeusza Gajcego

Słowo sen w poezji Tadeusza Gajcego zyskuje szczególną, osobną wartość znaczeniową. Oznacza stan twórczej inicjacji nastawionej na percepcję obrazów, które uaktywniają się za pośrednictwem zmysłów wewnętrznych: pamięci i wyobraźni. W przypadku twórczości autora Stygmatu możemy więc mówić o poetyce snu w takim sensie, w jakim materia języka zdolna jest odzwierciedlić owe trudno uchwytne – towarzyszące procesowi twórczemu – zjawiska psychiczne. [...] będzie mnie interesował sen pojęty jako stan, w którym czujne, racjonalne ,,ja” poety dokonuje przekształcenia duchowych doznań w swoiście językowy obraz świata. Poeta marzyciel poddaje się emocjonalnej projekcji i kontemplacji wytworów imaginacji. Dzięki temu utrwala przeżycia i niepokoje egzystencjalne w mowie o wysokich walorach estetycznych. [...] twórczość Gajcego, poza wymiarem estetycznej kreacji, objawia również, a może przede wszystkim – swój głęboki sens moralny, teologiczny i filozoficzny [...]. zanurzone w sennych wizjach ,,ja” podmiotowe postrzega własne istnienie w zwielokrotnionym wymiarze czasu i przestrzeni. Wspomnienia i marzenia idealizują przeszłość i przyszłość, czyniąc zeń – na skutek aktu twórczego – wartości szczególne, metafizyczne, pozwalające otworzyć się na spotkanie z transcendencją. Poeta, doświadczając ,,mowy obrazów”, w sposób szczególny otwiera się na świat wartości, które [...] kształtują jego człowieczeństwo w perspektywie eschatologicznej.

brass Źródło: Rafał Brasse, Na pograniczu snu i marzenia – między onirycznym lotem a teofanią w języku poetyckim Tadeusza Gajcego, „Język. Religia. Tożsamość” 2016, nr 2(14), s. 5–20.

O autorze

Tadeusz Gajcy urodził się w jednej z najuboższych dzielnic Warszawy w 1922 roku. Jego talent literacki dostrzeżono już w szkole powszechnej. Po wybuchu wojny zgłosił się do władz wojskowych z prośbą o wcielenie do armii, ale otrzymał decyzję odmowną. W 1941 roku uzyskał maturę i dostał się na studia polonistyczne podziemnego Uniwersytetu Warszawskiego.

R1b4yHcF4VWVZ
Portret Tadeusza Gajcego
Źródło: Jerzy Benedykt Dorys, dostępny w internecie: CBN Polona, licencja: CC BY-NC 2.0.

Za sprawą Leona Zdzisława Stroińskiego, także poety, Gajcy związał się ze środowiskiem „Sztuki i Narodu”, przejmując obowiązki redaktora czasopisma w 1943 roku. Pod pseudonimem „Topór” walczył w Powstaniu Warszawskim w drużynie szturmowo‑wypadowej na Starym Mieście. 16 sierpnia 1944 w domu, który zajmowali Gajcy ze Stroińskim, Niemcy użyli gazu działającego jak dynamit, wysadzając budynek. Ciało poety zostało ekshumowane przez rodzinę wiosną 1946 r. Ustalono, że zginął na skutek uduszenia pod zwałami gruzu. Został pochowany w kwaterze powstańczej na wojskowych Powązkach. Pośmiertnie odznaczono go Krzyżem Walecznych.

Tadeusz Gajcy
Widma [fragmenty]

I
1
Tadeusz Gajcy Widma. Poemat

I

Czy znasz ten kraj pod soplami sczerniałych gorących gromnic
skrzypiący dawniej żywicą — dzisiaj błonami skrzydeł
nietoperzy ogromnych.
Czy znasz ten kraj,
gdzie ścieżkami westchnień
płyną nieżywe
kwiaty zwęglone i kości zwierząt łąkowych i leśnych.

Gdzie płaski wypasał krajobraz
stulone uśmiechy wiosek
i kwitły długo przy ustach łąki łagodne jak flety —
schodzą do jezior z siarki
i węgla lasy brzozowe.
Stanęły w martwym powietrzu głosy psalmistów letnich,
kiedy czerwony tulipan ze strzechy wyrósł drzemiącej
i ronił płatki gorące.

Miasta pogięte jak muszle na czarnoziemnych wybrzeżach,
w których się echo strzępiaste wylewa pod strumień wiatru —
oto latarnie uliczne w ślimaki skręcone leżą
i wieże cieką ku ziemi w ceglasty zimny stalaktyt.
Marszczy się skóra globu, lasami zapada i pęka,
w szczelinach grzmoty podziemne niebo kaleczą niskie,
ziewają krwiste zachody przy ziemi rozwartym pyskiem
i czarne słońce zmalało do kształtu serca człowieka.
Ryby na rzekach z fioletu wypływają brzuchami do góry,
jawią się niebom obcym geometryczne stygmaty,
a to zapowiedź złowieszcza,
bo u serca dzwonów wiszą już nietoperze
i znaki z morowego powietrza
jak obłoki wędrują nad światem.

Ptaki nieznane nikomu po długich roślinach świstu
spadają w dłonie łun
jak w sieci listków.
Jabłko ziemi błądzące w zdwojonych mocnych obrotach
o obręcz blasku ociera sypką sosnową sierść.
Rwie się niebieski bulgot
i pustkę złą ustokrotnia,
pustkę o wnętrzu płomienia.

W płomieniu wklęsłym i szklanym mówią — śmierć.
Przymknięte są oczy pożarów, spod których łzy jak katedry —
łzy wyściełane wrzosami miękkie i dziwnie ciche —
a są to farby żałobne rozłożone w skrzydłach motyli,
a są to dźwięki bolesnej muzyki.

Pada śmiertelny deszcz z gromnic wysokich,
bezpańskie zwierzęta straszą między nocą a dniem,
ślepną źrenice ludzi pod cięciem puchowej lotki
ptaków niebieskich przemienionych w złe.

A domy łamią się lekko, domy, w których zamieszkał człowiek,
naszeptujący do kopców cmentarnych u granic.
Ludzie o twarzach z wosku i oczach łagodnej łani
czekają na gałązkę oliwną, a może
na gałązkę zwykłego śpiewu.

Skłębiona puchnie darń,
skwierczą rozwiane knoty gromnic,
noce wtulone w skrzydła nietoperzy ogromnych
kołyszą kraj.

Ten kraj.

1 Źródło: Tadeusz Gajcy, Widma. Poemat, [w:] tegoż, Wybór poezji. Misterium niedzielne, oprac. S. Bereś, Wrocław 1992, s. 21–43.
II
1
Tadeusz Gajcy Widma. Poemat

II

Pieśń mimowolna

Właśnie mnie ciemność wydała nogom, u których po pięć
palców węszących boleśnie. Jednym podstępnym ukłuciem
usta rozdarła i mózg mój w białe zmieniła skiby,
w których się noc przewala zębata, ściśnięta jak pięść.

A zanim gołąb mnie odbiegł i gałąź wydarli mi ludzie
z dłoni szerokiej jak taca, abym pozostał szczęśliwy
wśród nich —
tlący na cienkiej łodydze jak lilipuci instrument
urzekł mnie ptasi skrzyp.

Nigdy nie było łaskawiej. Mąciłem spokój rzeczy
ciałem czystym jak kreda, głowę dźwigałem jak kościół,
odlot drzew żegnałem co dzień nadrzeczny,
liczyłem wypluski ryb
na piasku ciężkim od ości.

Dzwony chłodziły mi szyję weselne albo żałobne,
a od tego dzwonienia las z wosku na ołtarzach
w lusterkach trzymanych przez świętych nad głową
może dla mnie powtarzał,
może dla cienia mego, który był
w fałdach mej skóry białej,
że powalony w własnych krzakach żył
zrzucę swe ciało.

Cóż, potem niebo mi obce
błyskając krawędzią gromu
zeszło po listku na którym haft —
I wzywałem donośnym głosem
obok szatan o rogach złoconych:
Ach, zatrzymaj mi, ach zatrzymaj bieg niebieskich lat!

Przypływ księżyca prowadził.
Wciąż na wieżach ludzie w wieczór
żałosnymi językami odczytywali gwiazdy, a gniew
palił im włosy w nieładzie,
bo powietrze gorące od przeczuć
tuliło się małe do pięt.

Sen mój był żółty i straszył
twarzą jak Tatar:
Przyszły
wielkie obłoki schylone nad ziemią pędzącą jak światło,
jak chrust płonęło żelazo i beton bojowych maszyn,
mosty skakały jak owce przez niebo wtopione w Wisłę,
wydęły kamienne dziewczyny usta spragnione pokarmu
i w dzbany parków jak mleko wlewał się ogień i marmur.

Na próżno człowiek z łbem sępa ręką zakwitał jak laurem;
schodziły w ziemię latarnie wciąż parskające, za nimi
wróble z ponurym wyciem, gołębie z płaczem wprost ludzkim
i było biało od planet i mroźno niczem od zimy.

Z gromnicy wysokiej jak sosna wyszedł z pętlicą na krtani
Traugutt i wargą poruszał, gestem tłumaczyć chciał;
łamał się werbel pod krokiem, a on pełen cichego kochania
wzrokiem pytał: Czy znasz ten kraj...

Nagły jaszczur w smolistej łusce
wypadł z nory pod Męką Pańską
i zanucił dziecięciu jak listek
— a tym dzieckiem pewnie byłem ja —
o jeziorze, gdzie kąpał się w blasku,
pełnym siarki, fioletu i darni —

A wciąż noce wtulone w ogromne
skrzydła —
kołysały kraj.

Ten kraj.

Dalej... Sen mnie z nóg zrzucił...
Wracałem, gdzie dym jak pies leżał
przed każdym wschodem księżyca.
— O mieście mówili, że wielkie, o wieży, że jest potężna —

Tam patrząc na lot jej zazdrośnie
znowu zacząłem swój głos
wysilać niby cięciwę, — obok złocony szatan:
Ach, jeśli nie latom niebieskim — to pozwól mojej młodości,
aby przez ciało przebrnęła i twardą zębatą noc!

Wieczność siedząca za nami ziewała szczęką czerwoną,
mały anioł po sznurze schodził ku mojej pomocy,
po pięć palców u stopy ciągle boleśnie węszących
spoczęło wreszcie. Był dzień,
w którym przy mięsie ofiarnym Kain ugodził brata,
więc kipiał wełniasty step
w gwiazdach lecących na północ.

Wtedy ostrożnie mi zdjęto głowę, przykryto całunem
i gałąź wyrosła w mej ręce, a z nią boskości mej zapach.

[...]

2 Źródło: Tadeusz Gajcy, Widma. Poemat, [w:] tegoż, Wybór poezji. Misterium niedzielne, oprac. S. Bereś, Wrocław 1992, s. 21–43.
X
1
Tadeusz Gajcy Widma. Poemat

X

Ryby na rzekach z fioletu wypływają brzuchami do góry,
ostatni kanarek staruszki wydał śmiertelne westchnienie,
żółto było od śpiewu jego,
teraz leży — sztywne ma pióra —
więc się módlmy: wybaw od złego.

Marszczy się skóra globu, lasami zapada i pęka,
płacze serdecznie kamień,
gwiazda się traci na wietrze:
czarne słońce zmalało do kształtu serca człowieka,
więc się módlmy: daj zmiłowanie,
oddal zapowiedź złowieszczą.

Stanęły w martwym powietrzu głosy psalmistów letnich,
biskup w żałobnej kapie
kropidłem widma gasi;
skrzypią haki szubienic,
zaraz salwa w ciało zapadnie —
więc się módlmy: ześlij nam łaskę.

Przymknięte są oczy pożarów,
lasy są drżące jak rzęsy,
krew już straszy na drogach, żadne stopy jej śladów nie otrą —
kwiaty zwęglone — i kości zwierząt łąkowych i leśnych,
więc się módlmy: od lęku nadmiaru
i szatana czułego nas ochroń.

A domy łamią się lekko
i znaki ciągną po niebie;
wciąż na wieżach ludzie w wieczór
żałosnymi językami czytają gwiazdy, a gniew
pali im włosy w nieładzie,
bo powietrze gorące od przeczuć
tuli się małe do pięt.

Rwie się niebieski bulgot,
a przecież w wirze karuzel
szatan już ogień dojrzał, łzy mu z policzków pociekły —
a to są farby żałobne, rozłożone w skrzydłach motyli
w czarnych skrzydłach albo niebieskich.

Pada śmiertelny deszcz z gromnic wysokich,
idzie ciemną niziną śpiewanie,
ślizga się most, toczy się szept i zmęczone pracują tłoki
po lesie, po wodzie, po łanie —
Nachyl twarzą się ku ziemi,
tam usłyszysz, tam odnajdziesz.

Ślepną źrenice ludzi pod cięciem puchowej lotki,
nie gałązka oliwna z nieba ściętego mrozem,
lecz podłużny opada jak
kropla spod paznokcia szatana — nietoperz.

Skłębiona puchnie darń,
więc się módlmy o słoneczny promyk,
bo wciąż noce wtulone w ogromne
skrzydła —
odpływają od rąk człowieka,
a za nimi — czy znasz?

Ten kraj.

3 Źródło: Tadeusz Gajcy, Widma. Poemat, [w:] tegoż, Wybór poezji. Misterium niedzielne, oprac. S. Bereś, Wrocław 1992, s. 21–43.

Słownik

amorfizm
amorfizm

(gr. amorfos – bezkształtny) – brak uporządkowanej budowy, bezkształtność

eschatologia
eschatologia

(gr. éschatos – ostateczny, lógos – słowo, nauka) – część doktryny religijnej, także teoria filozoficzna traktująca o losach pośmiertnych człowieka oraz celu i przeznaczeniu świata

moralitet
moralitet

(łac. moralis – dotyczący obyczajów) – późnośredniowieczny i renesansowy gatunek dramatyczny o charakterze alegoryczno‑dydaktycznym; przybierał formę uniwersalnej przypowieści na temat doczesnych pokus, upadku i zbawienia, obrazował walkę uosobionych sił dobra i zła (Cnota, Wiara, Pycha, Wiedza, Grzech) o duszę człowieka; posługiwał się motywami biblijnymi, później też mitologicznymi lub historycznymi

oniryzm
oniryzm

(gr. óneiros – sen, marzenie senne) – tendencja w literaturze, sztukach plastycznych i filmie polegająca na kreowaniu rzeczywistości na wzór snu i nawiązywaniu w budowie utworu do reguł rządzących marzeniem sennym

paseizm
paseizm

(fr. passéisme, le passé – przeszłość) – przywiązanie do tradycyjnych obyczajów lub wzorców

peryfraza
peryfraza

(gr. peri – wokół; phrásis – mowa, wyrażenie, zwrot) – omówienie, zastąpienie danego wyrazu przez grupę innych wyrazów, będących metaforycznym lub opisowym równoważnikiem jego znaczenia, głównie w celu rozszerzenia tematu i osiągnięcia ozdobności stylu