Wróć do informacji o e-podręczniku Wydrukuj Pobierz materiał do PDF Pobierz materiał do EPUB Pobierz materiał do MOBI Zaloguj się, aby dodać do ulubionych Zaloguj się, aby skopiować i edytować materiał Zaloguj się, aby udostępnić materiał Zaloguj się, aby dodać całą stronę do teczki

Witold Gombrowicz

(1904–1969) – powieściopisarz, nowelista, dramaturg, krytyk literacki. Od 1939 r. przebywał na emigracji – najpierw w Argentynie, a potem w Berlinie Zachodnim i Francji, gdzie zmarł. Autor m.in. powieści Trans‑Atlantyk (1953), Dzienników (1953–1966) i dramatu Operetka (1966).

R19CxvNlJFI7D
Witold Gombrowicz
Źródło: domena publiczna.

Pisarz i powieść

R1Oq2VuCIut5X1
Wifredo Lam, Visage cubiste, 1939
Źródło: domena publiczna.

Bohaterem Ferdydurke jest pisarz. Można go w pewnej mierze utożsamić z autorem powieści: wskazuje na to jej początkowy fragment, komentarze wprowadzane w „Przedmowach” do Filidora dzieckiem podszytego i Filiberta dzieckiem podszytego, a także liczne dygresje czynione w narracji. Ferdydurke jest więc również powieścią o tworzeniu powieści. Jej autor pokazuje siebie jako pisarza uwikłanego nie tylko w konwencje życia społecznego i artystycznego, lecz także świadomego umowności samej formy literackiej. Poprzez akt twórczy ujawnia on konwencjonalność tych wszystkich form, próbuje się od nich wyzwolić, rozbija je i ośmiesza. Dlatego jego dzieło z założenia nie ma zwartej i jednolitej konstrukcji. W tok fabuły wtrącane są autonomiczne opowiadania, pojawiają się poboczne wątki i odautorskie komentarze. Niektóre fragmenty powieści zbliżają się do formy eseju. Uwagę zwraca ostentacyjnie sztuczny język – z licznymi natrętnymi powtórzeniami, inwersją w szyku zdań, nacechowanym słownictwem. W kreacji świata przedstawionego istotną rolę grają deformacja, wyolbrzymienie i odrealnienie przedstawianej rzeczywistości. Celem tych zabiegów jest uświadomienie czytelnikowi, że pisarz prowadzi z nim grę.

Forma

Pojęcie formy zajmuje centralne miejsce w Gombrowiczowskiej filozofii sztuki i refleksji na temat kultury i życia społecznego. Pisarz wielokrotnie podejmował tę problematykę w wydawanych od roku 1957 Dziennikach, a także w twórczości dramatycznej. Najpełniejszy wykład swojego rozumienia formy zawarł w autotematycznejautotematyzmautotematycznej Przedmowie do Filidora dzieckiem podszytego – eseju włączonym do powieści Ferdydurke.

Witold Gombrowicz Przedmowa do Filidora dzieckiem podszytego

(fragment)

Jak dotychczas, wciąż wam się wydaje, że to uczucia, instynkty, idee rządzą naszym zachowaniem, a formę skłonni jesteście uważać za powierzchowny dodatek i zwykłą ozdóbkę. I gdy wdowa, idąc za trumną męża, do rozpuku szlocha, sądzicie, że szlocha, ponieważ ciężko odczuwa swą stratę. Gdy jakiś inżynier, lekarz lub adwokat zamorduje swą żonę, dzieci albo przyjaciela, uważacie, że dał się porwać swym krwawym instynktom. Gdy zaś jakiś polityk głupio się wypowie, uznacie, że głupi, ponieważ same głupstwa mówi. Lecz w Rzeczywistości sprawa przedstawia się, jak następuje: że istota ludzka nie wyraża się w sposób bezpośredni i zgodny ze swoją naturą, ale zawsze w jakiejś określonej formie i że forma owa, ów styl, sposób bycia nie jest tylko z nas, lecz jest nam narzucony z zewnątrz – i oto dlaczego ten sam człowiek może objawiać się na zewnątrz mądrze albo głupio, krwawo lub anielsko, dojrzale albo niedojrzałe, zależnie od tego, jaki styl mu się napatoczy i jak uzależniony jest od innych ludzi. I jeśli robaki, owady cały dzień uganiają się za pożywieniem, my bez wytchnienia jesteśmy w pościgu za formą, użeramy się z innymi ludźmi o styl, o sposób bycia nasz, i jadąc tramwajem, jedząc, zabawiając się lub wypoczywając, lub załatwiając interesy – zawsze, bez przerwy szukamy formy i rozkoszujemy się nią lub cierpimy przez nią i przystosowujemy się do niej lub gwałcimy i rozbijamy ją, lub pozwalamy, aby ona nas stwarzała, amen.

O, potęga Formy! Przez nią umierają narody. Ona wywołuje wojny. Ona sprawia, że powstaje w nas coś, co nie jest z nas. Lekceważąc ją nie zdołacie nigdy pojąć głupoty, zła, zbrodni. Ona rządzi naszymi najdrobniejszymi odruchami. Ona jest u podstawy życia zbiorowego. 

2 Źródło: Witold Gombrowicz, Przedmowa do Filidora dzieckiem podszytego, [w:] tegoż, Ferdydurke, Kraków 1989, s. 78–79.
RJaGamMLp3w0m
Paul Klee, Rodzeństwo, 1930
Źródło: Wikimedia Commons, domena publiczna.

Forma to cały zespół konwencji, zasad, sposobów myślenia i zachowania, przekonań, przesądów, uprzedzeń czy schematów postrzegania świata, które decydują o charakterze relacji międzyludzkich. Rozumiana jeszcze szerzej jest nadrzędną siłą władającą człowiekiem. To ona określa zachowania człowieka, nadaje kształt jego byciu w świecie. Człowiek sam podporządkowuje się określonym formom, a także narzuca je innym.

Poszczególne historie ukazane w Ferdydurke stanowią ilustrację Gombrowiczowskiej koncepcji formy. Są jej podporządkowane literatura i sam status pisarza, począwszy od formy powieści aż po sposoby odbioru dzieła i relacje w środowisku twórczym. Forma określa stosunki panujące w szkole: między nauczycielami a uczniami, a także wśród samych uczniów. Nawet gdy podejmują oni próbę wywalczenia sobie niezależności, też stwarzają własne formy. Nowoczesność i deklarowane wyzwolenie Młodziaków również okazują się jedynie fasadą. Forma rządzi konserwatywnym środowiskiem ziemiańskim, które nie jest w stanie wyjść poza utrwalone przesądy i schematy postrzegania świata. Nie inaczej dzieje się z naukowcami, którzy w swoich działaniach intelektualnych dążą (jak Syntetyk i Analityk) do formalizowania zasad porządkujących rzeczywistość. Wszyscy oni pozostają niewolnikami formy i wszyscy zostają zdemaskowani. Paradoks polega na tym, że choć człowiek tęskni za autentycznością, nie jest w stanie funkcjonować poza formą, gdyż bez niej nie potrafi budować relacji z innymi ludźmi.

RJhUtzR6EnHe7
Wifredo Lam, Dżungla, 1943
Źródło: Wikimedia Commons, domena publiczna.
Witold Gombrowicz Zjawienie się profesora Pimki

Wzburzenie pcha mnie do papieru. Wyciągam papier z szuflady i oto poranek nastaje, słońce zalewa pokój, służąca wnosi ranną kawę i bułeczki, a ja pośród form błyszczących i cyzelowanych zaczynam pisać pierwsze stronice dzieła mojego własnego, takiego jak ja, identycznego ze mną, wynikającego wprost ze mnie, dzieła suwerennie przeprowadzającego własną rację moją przeciw wszystkiemu i wszystkim, gdy nagle dzwonek się rozlega, służąca otwiera, we drzwiach ukazuje się T. Pimko, doktor i profesor, a właściwie nauczyciel, kulturalny filolog z Krakowa, drobny, mały, chuderlawy, łysy, i w binoklach, w spodniach sztuczkowych, w żakiecie, z paznokciami wydatnymi i żółtymi, w bucikach giemzowych, żółtych.

Czy znacie profesora?
Czy znany wam profesor?
Profesor?

Hola, hola, hola, hola, hola! Na widok tej Formy, tak przeraźliwie zdawkowej i doszczętnie zbanalizowanej, rzuciłem się na moje teksty zakrywając je całym ciałem, lecz on usiadł, wobec czego i ja musiałem usiąść, a usiadłszy złożył mi kondolencje z powodu śmierci pewnej ciotki, która umarła dość dawno i o której zupełnie zapomniałem.

[...]

Świat mój się załamał i zorganizował naraz na zasadzie belfra klasycznego. Nie mogłem rzucić się na niego, bo siedziałem, a siedziałem dlatego, że siedział. Ni z tego, ni z owego siedzenie wybiło się na plan pierwszy i stało się największą przeszkodą. Wierciłem się przeto na siedzeniu nie wiedząc, co zrobić i jak się zachować, zacząłem ruszać nogą, spoglądać po ścianach i obgryzać paznokcie, a przez ten czas on konsekwentnie i logicznie siedział, mając siedzenie zorganizowane i wypełnione czytającym belfrem. Trwało to okropnie długo. Minuty dłużyły jak godziny, a sekundy rozszerzały się i czułem się nieporęcznie jak morze, które by ktoś chciał wypić przez rurkę. Jęknąłem:

– Na Boga, tylko nie belfer! Nie belfrem!

Kanciasty, sztywny belfer mnie zabijał. Lecz on nadal czytał belfrem i moje żywiołowe teksty asymilował belfrem typowym, trzymając arkusz blisko przed oczyma, a za oknem kamienica stała, dwanaście okien wszerz i wzdłuż! Sen?! Jawa?

[...]

Co? Co? Chciałem krzyknąć, że nie jestem uczeń, że zaszła pomyłka, porwałem się do ucieczki, ale coś mnie z tyłu chwyciło jak w kleszcze i przygwoździło na miejscu – dziecięca, infantylna pupa mnie chwyciła. Z pupą nie mogłem się ruszyć, belfer zaś wciąż siedział i siedząc, wyrażał tak doskonałą belferskość, że zamiast krzyczeć, wystawiłem dwa palce do góry, jak to robią uczniowie w szkole, gdy chcą się odezwać. Pimko skrzywił się i rzekł:

– Niech Kowalski siedzi. Znowu do klozetu?

I siedziałem w nierealnym nonsensie jak we śnie, zakneblowany, zbelfrzony i zabelfrowany, siedziałem na dziecinnej pupci – on zaś siedział jak na Akropolu i zapisywał coś w notesie. Wreszcie rzekł:
– No, Józiu, chodź, pójdziemy do szkoły.

[...]

Policja! Zbyt głupie! Zbyt głupie, aby być mogło! Niemożliwe, ponieważ zbyt głupie! Lecz zbyt głupie, abym mógł się opierać... Nie mogłem wobec belfra zdawkowego, który był belfrem banalnym. Zupełnie jak kiedy was kto zagadnie zbyt banalnie i zdawkowo, nie możecie, tak właśnie i ja nie mogłem. Idiotyczna, infantylna pupa paraliżowała, odbierając wszelką możliwość oporu; pędząc truchtem obok kolosalnego, który sadził wielkimi krokami, ani rusz nie mogłem z pupą. Żegnaj, Duchu, żegnaj – rozpoczęte dzieło, żegnaj formo własna i prawdziwa, witaj, witaj, formo straszna, infantylna, zielona i niewypierzona!

pol1 Źródło: Witold Gombrowicz, Zjawienie się profesora Pimki, [w:] tegoż, Ferdydurke, Kraków 1989.

Słownik

autotematyzm
autotematyzm

(gr. autós – ja, o sobie; théma – temat) – wprowadzenie do utworu literackiego wypowiedzi ukazującej czytelnikowi proces tworzenia, powstawania dzieła, tajniki warsztatu autora, czy refleksji nad pisarstwem; w powieści może przybierać formę rozbudowanych refleksji na temat powstawania utworu lub demaskujących fikcję świata przedstawionego, w liryce autotematyzm pojawia się w utworach programowych, manifestach poetyckich

groteska
groteska

(fr. grotesque – dziwaczny, dziwaczność) – określenie szczególnego rodzaju komizmu, którego właściwością jest odrzucenie przyjętych zasad prawdopodobieństwa, prowadzące do powstania zdeformowanego, obrazu rzeczywistości; charakterystyczne dla groteski jest współwystępowanie elementów tragizmu i komizmu, czy kontrastu, które służą celom satyrycznym lub parodystycznym; utwór literacki o elementach komicznie przejaskrawionych, nieprawdopodobnych, karykaturalnych karykatura

karykatura
karykatura

(wł. caricatura – przeładowanie) – sposób przedstawienia postaci literackiej polegający na wyolbrzymieniu i pełnym przesady wyjaskrawieniu pewnych cech wyglądu zewnętrznego lub postawy wobec życia, mający na celu ośmieszającą charakterystykę

konwencja
konwencja

(łac. conventio) – ogólnie przyjęte w jakimś środowisku normy postępowania, myślenia itp.

parodia
parodia

(gr. parōidía od pará – poza, obok, mimo i ōidḗ – pieśń) – świadome naśladowanie danego wzorca literackiego (dzieła, stylu, gatunku), polegające na celowym wyostrzeniu jego cech formalno‑stylistycznych oraz zmianie tematycznej i ideowej, prowadzi do efektów zabawnych, satyrycznych lub skłaniających do refleksji czy dyskusji; nieudolne naśladownictwo lub zdeformowana, wypaczona postać czegoś