Wróć do informacji o e-podręczniku Wydrukuj Pobierz materiał do PDF Pobierz materiał do EPUB Pobierz materiał do MOBI Zaloguj się, aby dodać do ulubionych Zaloguj się, aby skopiować i edytować materiał Zaloguj się, aby udostępnić materiał Zaloguj się, aby dodać całą stronę do teczki

Tło historyczne

RModEFiTBi1zY
Prezentacja multimedialna.
Źródło: Englishsquare.pl sp. z o.o., licencja: CC BY-SA 3.0.

Doktryna

W ramach szerokiej i zróżnicowanej doktryny postmodernizmu można, uogólniając, wyróżnić kilka zasad, które pozostają wspólne temu nurtowi. Przede wszystkim postmodernistyczny świat to świat zbudowany z obrazów czy idei zawsze niosących ze sobą bagaż znaczeniowy. Owa warstwa semantyczna pozostaje jednak zakryta i dopiero musi być ujawniona, a to nieuchronnie łączy się z warunkami podmiotowymi, czyli prowadzi w stronę pewnego subiektywizmu. Ważne jest również, że owo odkrywanie znaczeń pozostaje domeną sfery językowej. Dlatego już Jean‑François Lyotard w przywołanej książce Kondycja postmodernizmu próbuje określić – posługując się zaczerpniętym od Wittgensteina modelem gier językowych oraz teorią aktów mowy – coś, co nazywa transformacją zasad gry dla ludzkich działań w zakresie nauki, literatury i sztuki. Opisuje sytuację dwuznaczności wynikającą z tego, że naukowcy‑eksperci próbują pozyskać pełnię wiedzy w ograniczonym obszarze badań naukowych lub aktywności artystycznej, eliminując jako „bezznaczeniowe” pytania, na które odpowiedź jest niemożliwa. Określają zatem granice wiedzy i poznania, a tym samym – granice znaczenia. Działania przekraczająco‑transcendentne podejmują inni, zwani filozofami, którzy zadają pytania transcendujące znaczenie. Lyotard przyjmuje, że wobec tego w zakresie znaczenia zawsze mamy dwuznaczność, a jego funkcja zawiera się w przyjęciu odpowiedniej strategii, a nie odzwierciedlania czegoś „rzeczywistego”. Współcześnie technicyzacja przekształciła wiedzę z charakteru mądrościowego na charakter informacyjny. Wiedza jako informacja wymaga nowych dróg komunikacyjnych, co bezpośrednio wpływa na sytuację społeczną. Przyswajanie wiedzy polega na odpowiednim dopasowywaniu informacji wedle przyjętych reguł tak, aby służyły one pragmatycznej komunikacji. W zasadzie nauka polega na takim modelowaniu informacji – ich znaczenia – aby stały się one akceptowalne, czyli zgodne z przyjętymi regułami. Zdaniem Lyotarda z tego powodu istnieje ścisły związek między językiem, który tworzy naukę, a językiem, który kształtuje sferę publiczno‑polityczną i etyczną. W praktyce te języki się przenikają i powodują np. to, że język i znaczenia nadawane przedmiotom w nauce muszą być transferowane w sferę publiczną, w której ich znaczenie nabiera charakteru przekazu politycznego i moralnego. Zatem nauka została podporządkowana sferze politycznej i państwu, ponieważ ten model rozpowszechniania informacji wymaga wielkich nakładów finansowych oraz skutecznego administrowania. Można z tego wyciągnąć wniosek, że wiedza‑nauka jako informacja w coraz większym stopniu upolitycznia się, gdyż służy realizacji pewnych postulatów społeczno‑politycznych w działającym, wedle przyjętych reguł, obszarze znaczeniowym. Konsekwencją tej sytuacji jest odejście wiedzy od swych filozoficznych korzeni, upodobnienie się do narracyjnego schematu przekazu komunikacyjnego oraz rozczłonkowanie nauki na poszczególne segmenty. Według Lyotarda ten rygorystyczny podział nauki sprzyja coraz bardziej szczegółowej specjalizacji i prowadzi do zaniku metanarracji. Przeważa poruszanie się w różnych obszarach reguł semantycznych, które obligują podmiot do bycia raz adresatem, a innym razem nadawcą. Rozbija to jedność człowieka i jego heterogeniczność. Powoduje stan ciągłego przekształcania, w którym przenosimy się raz za razem w różne obszary znaczeniowe, co w charakterze przypomina grę. Lyotard rozwinął swoją koncepcję o sferę społecznych relacji, m.in. wolności i sprawiedliwości, starając się je określić z perspektywy semantycznej gry. Kwestie te poruszył w kolejnych swoich książkach: Tylko granie z roku 1979 oraz Poróżnienie z roku 1983.

Michel Foucault prezentuje z kolei nurt genealogiczny, nawiązujący do myśli Nietzchego. Foucault próbuje uchwycić istotę dziejów i rozwoju cywilizacji ludzkiej, posługując się metodą genealogiczną, która polega na rezygnacji z poszukiwań i prób objaśniania źródła, natomiast skupia się na analizie i opisie wydarzeń historycznych, krzyżujących się w głównych momentach historii i dających początek nowym epokom, a także nowym porządkom społeczno‑politycznym. Foucault podkreśla, że w dziejowym porządku wyróżnia się pewne aspekty w sztuczny sposób i w oparciu o nie tworzy się fikcję historycznego determinizmu. Na potrzeby owego determinizmu powstają liczne koncepcje, które w istocie mają za zadanie wyjaśnienie stanu współczesnego. Dzieje człowieka i historia wikłają się w kontekst czasowości, które w linearnym porządku wykluczają przygodność i wprowadzają konieczność dziejów. Autor zdecydowanie odrzuca takie myślenie i akcentuje element przypadku oraz nieciągłości historii. Stawia przy tym postulat „kontr‑pamięci” jako przetransponowania historii w zupełnie inny, nielinearny sposób ujmowania czasu. Genealogia w zasadzie unicestwia podmiot, ponieważ jego istotowa ciągłość przerywana jest lukami i nieujmowalnymi w kategoriach determinizmu faktami historycznymi, zatem tożsamość podmiotu „rozpływa się” zupełnie.

W myśli społecznej wspólnota rozumiana jest przez Foucaulta jako więzienie, w którym nadzorca i strażnik pozostaje niewidoczny, dając ułudę wolności. Współcześnie instytucje polityczne oraz władza pozostają nadal przesłonięte i choć ludzie, którzy utracili swoją podmiotową tożsamość, żyją, to stają się przedmiotami coraz bezwzględniejszej kontroli. Autor twierdzi, że sytuację taką umożliwił rozwój technologiczny i coraz lepsze narzędzia indywidualnej inwigilacji, które działają, mimo że pozostają zakamuflowane. Przykładem takiego procesu może być ekspansja wyspecjalizowanych systemów komunikacyjnych i lokalizacyjnych (np. za pomocą GPS‑ów w telefonach komórkowych, komputerach). Istnieje zatem stale rozbudowywany system monitorowania ludzi i zjawisk przez instytucje polityczne, ekonomiczne i społeczne. Zdaniem Foucaulta, współczesne społeczeństwo tkwi w „więziennym kontinuum”, które cechuje stale postępujący nadmiar różnego typu zabezpieczeń, wprowadzanych i akceptowanych pod pozorem poprawiania bezpieczeństwa i komfortu w przestrzeni społecznej, tak samo publicznej i prywatnej. Ludzie w sposób zupełnie niezależny od ich woli i decyzji stają się coraz bardziej poddani nadzorowi, np. przy pomocy konieczności stosowania norm akceptowalnego zachowania. Foucault przedstawił mocno pesymistyczną wizję polityczną, w której nowoczesne państwa, stale i za przyzwoleniem swoich obywateli, wzmacniają kontrolę nad ludźmi i ograniczają w ten sposób ich wolność.

R4CpuubKARoEQ1
Prezentacja multimedialna.

Oponenci

Postmodernizm wywołał gwałtowną krytykę. Podważano epistemologiczne założenia postmodernizmu, czyli przede wszystkim relatywizm etyczny i nieakceptowalność absolutnych zasad. Badacze zasadniczo przyjmują, że krytyka postmodernizmu ma dwa źródła: pierwsze wywodzi się z racjonalizmu, drugie jest religijne. Zwolennicy dominacji rozumu, szukając absolutnych zasad poznania i działania, kwestionują relatywizm poznawczyrelatywizm poznawczyrelatywizm poznawczy postmodernistów w ten sposób, że odwołują się do tradycyjnej krytyki postaw sceptycznychsceptycyzmsceptycznych i sofistycznych. Jeżeli bowiem zgodzimy się z postmodernistami, że należy podważyć wszelkie absolutne i niezmienne zasady, to dochodzimy do aporii. Na przykład, jeśli postmodernista zakłada, że prawda jest relatywna, to popada w sprzeczność, gdyż owo założenie albo samo jest relatywne, a to podważa jego sens (bo wówczas twierdzenie „prawda jest relatywna” samo jest relatywne), albo założenie to nie jest relatywne, a wtedy relatywista musi przyznać, że absolutna prawda istnieje jako założenie, co doprowadza jego koncepcję do sprzeczności. Podobnie z innymi wartościami czy to etycznymi (dobro), czy np. estetycznymi (piękno). Zasada relatywizmu burzy także wszelkie ustalenia postmodernistów odnośnie życia społecznego i politycznego. Natomiast krytyka z perspektywy religijnej dotyczy przede wszystkim relatywizmu etyczno‑moralnego, ale także w odniesieniu do struktury świata. Wyznawcy religii monoteistycznych, w których Bóg jako Stwórca jest gwarantem i zarazem absolutną podstawą wszystkiego, nie wyrażają zgody na postmodernistyczną koncepcję stałej zmiany, płynności i relatywności pojęć, zasad i wzorców.

Źródła

Jacques Derrida Widma Marksa. Stan długu, praca żałoby i nowa Międzynarodówka

Jedynie śmiertelnicy, jedynie żyjący, którzy nie są żywymi bogami, mogą pogrzebać umarłych. Jedynie śmiertelnicy mogą przy nich czuwać, jedynie oni mogą w ogóle czuwać. Widma też to potrafią, są wszędzie tam, gdzie się czuwa, natomiast umarli tego nie potrafią – jest to niemożliwe i nie powinny tego robić. Niemniej jednak bez‑grunt tej niemożliwości może mieć miejsce – jest to absolutna ruina lub popiół, jest to zagrożenie, które trzeba pomyśleć, a także, dlaczegóż by nie, ponownie wyegzorcyzmować. Wyegzorcyzmować – tym razem nie po to jednak, aby odpędzić widziadła, lecz przyznać im prawa, to znaczy spowodować, że tym razem powrócą żywe, powrócą jako zjawy, które nie są już zjawami, lecz innymi przybyszami, których trzeba przyjąć z uwagi na pamięć lub obietnicę gościnności – choć nigdy nie można być pewnym, że uobecnią się jako tacy. Trzeba ich przyjąć, nie po to, aby im w tym sensie przyznać prawa, lecz ze względu na sprawiedliwość. Obecna egzystencja lub esencja nigdy nie była warunkiem, przedmiotem lub rzeczą sprawiedliwości. Trzeba ciągle pamiętać, że niemożliwe („pozwolić umarłym grzebać umarłych”) jest, niestety, zawsze możliwe. Trzeba ciągle pamiętać, że absolutne zło (chodzi tu oczywiście o absolutne życie, życie w pełni obecne, które nie zna śmierci i nie chce o niej słyszeć) może się zawsze wydarzyć. Trzeba ciągle pamiętać, że to właśnie za sprawą przerażającej możliwości tego niemożliwego pojawia się pragnienie sprawiedliwości – sprawiedliwości poprzez prawo (le droit), ale zatem także poza prawem. […]

Czy można zwrócić się do widma, aby zadać mu pytanie? Do kogo? Do niego? Do tego, jak jeszcze raz roztropnie mówi Marcellus?” „Thou art. A Scholler; speake to it Horatio […]. Question it”. Być może pytanie to należy sformułować inaczej: czy można się w ogóle zwrócić do kogoś lub czegoś, jeśli nie towarzyszy temu powrót jakiegoś widma? Jeśli „uczony” przyszłości, „intelektualista”, kocha sprawiedliwość, powinien jej się uczyć i to właśnie od widma. Powinien uczyć się żyć, ucząc się nie tego, jak prowadzić z widmem konwersację, lecz tego, jak z nim – lub z nią – rozmawiać, jak pozwolić mu mówić lub jak oddać mu głos, nawet w samym sobie, w innym, jak oddać głos innemu w samym sobie: widma są bowiem zawsze tutaj, nawet jeśli nie istnieją, nawet jeśli już ich nie ma, nawet jeśli jeszcze ich nie ma. Gdy tylko otwieramy usta i zaczynamy mówić, dają nam one do przemyślenia owo „tutaj” – nawet w trakcie konferencji, szczególnie wtedy, gdy mówimy wówczas w obcym języku: „Thou art a scholar; speak to it, Horatio…”.

jedynie Źródło: Jacques Derrida, Widma Marksa. Stan długu, praca żałoby i nowa Międzynarodówka, tłum. T. Załuski, Warszawa 2019.
Michel Foucault Rządzenie sobą i innymi

W swej prawdzie, w ramach gry, jaką dyskurs filozoficzny z konieczności prowadzi z polityką, by odnaleźć w niej swą prawdę, dyskurs ten nie ma na celu projektowania tego, czym powinno być polityczne działanie. Nie wypowiada prawdy działania politycznego, lecz mówi prawdę wobec tego działania, w pewnym stosunku do sprawowania władzy politycznej i polityków. […]

Dla każdej filozofii sprawą zasadniczą jest właśnie zdolność mówienia prawdy w obliczu polityki, dla każdej zaś praktyki politycznej czymś ważnym jest pozostawanie w stałej relacji z ową prawdo‑mównością, przy założeniu, że filozoficzna prawdo‑mówność nie zbiega się z ewentualną racjonalnością polityczną. Filozoficzna prawdo‑mówność nie jest tym samym co racjonalność polityczna, ta ostatnia musi jednak pozostawać z nią w pewnej relacji, tak jak dla tej pierwszej jest ważne, by poddawać próbie własną realność w relacji do politycznej praktyki. Wydaje mi się, że ta konieczna, fundamentalna relacja, niewątpliwie konstytutywna dla filozofii i praktyki politycznej na Zachodzie, stanowi zjawisko absolutnie swoiste dla naszej kultury. Owa koegzystencja i korelacja praktyki politycznej i filozoficznej prawdo‑mówności nigdy nie powinna być tym ujmowana w kategoriach zbieżności, którą należałoby osiągnąć. Sądzę, że różne nieszczęścia i wieloznaczności związane z relacją między filozofią i polityką biorą się i brały z faktu, że werydykcja filozoficzna czasem pragnęła myśleć o samej sobie – albo raczej że stawiano jej wymagania formułowane właśnie w kategoriach zbieżności z treścią racjonalności politycznej. […]

Jak myśleć coś takiego jak podstawowa jednostka polityczna? Ciało polis nie jest już formułą czy modelem, nie sposób już myśleć o jednostce politycznej jako ciele samej polis lub jej obywateli. Jak możliwe będzie myślenie o podstawowej jednostce politycznej? Po drugie, inny problem, bezpośrednio związany z tamtym, jest następujący: w jaki sposób dokonać dystrybucji, hierarchizacji, rozprowadzenia po całej powierzchni owej wielkiej jednostki politycznej władzy pomyślanej – jeśli chodzi o typ jej jedności, jej formę – jako rodzaj monarchii, władzy spoczywającej w rękach monarchy? Jaki sposób istnienia przysługuje nowym jednostkom politycznym, które się właśnie wyłaniają? W jaki sposób rozdzielona, rozdystrybuowana, zróżnicowana jest władza wewnątrz owych jednostek.

wswej Źródło: Michel Foucault, Rządzenie sobą i innymi, tłum. M. Heller, Warszawa 2018.

Znamienny efekt podejścia spekulatywnego polega na tym, że wszystkie dyskursy poznawcze, dotyczące wszystkich możliwych desygnatów, są tu rozważane nie ze względu na wartość ich bezpośredniej prawdy, ale ze względu na wartość, jakiej nabierają przez zajmowanie pewnego miejsca w dziejach Ducha lub Życia, albo, inaczej mówiąc, ze względu na miejsce Encyklopedii, która opowiada dyskurs spekulatywny. Ów dyskurs przytacza je, wydobywając na jaw to, co sam wie, to znaczy wydobywając na jaw siebie. W tej perspektywie wiedza prawdziwa jest zawsze wiedzą pośrednią, składającą się z wypowiedzi przytaczanych i włączanych w metaopowieść podmiotu, który nadaje im prawomocność. Dzieje się tak ze wszystkimi dyskursami, nawet jeśli nie mają one charakteru poznawczego, np. z dyskursami prawa i państwa. Z takiego założenia wyrósł współczesny dyskurs hermeneutycznyhermeneutykahermeneutyczny, który zapewnia ostatecznie, że istnieje sens wart poznania, i który legitymizuje w ten sposób historię, zwłaszcza historię świadomości. Wypowiedzi traktuje się tu jak ich własne autonimy i umieszcza się je w ruchu, w którym jedne z nich mają wytwarzać drugie: takie są reguły spekulatywnej gry językowej. Uniwersytet, jak wskazuje jego nazwa, jest jedyną instytucją powołaną do ich stosowania. Jednak, jak mówiliśmy, problem prawomocności można rozwiązywać za pomocą innej procedury. Należy podkreślić jej odmienność: pierwszy wariant legitymizacji odzyskał dziś wigor, natomiast status wiedzy uległ rozchwianiu i jego spekulatywna jedność została rozbita. Wiedza nie znajduje tu prawomocności w sobie samej, w podmiocie, który rozwija się, aktualizując swoje poznawcze możliwości, lecz w podmiocie praktycznym, jakim jest ludzkość. Zasadą ruchu ożywiającego lud nie jest wiedza w swej samolegitymizacji, lecz wolność w swoim samoufundowaniu albo, inaczej mówiąc, w swoim samorządzeniu. Podmiot jest podmiotem konkretnym, a przynajmniej założonym jako taki, jego epopeja jest epopeją emancypacji od wszystkiego, co przeszkadza mu w samorządzeniu. Przyjmuje się, iż prawa, jakie ów podmiot sobie nadaje, są sprawiedliwe nie dlatego, że zgadzają się z jakąś zewnętrzną naturą, ale dlatego, że z mocy konstytucji ustawodawcami są ci sami obywatele, którzy podlegają prawom, że zatem wola, aby prawo stanowiło sprawiedliwość, będąca wolą obywatela, pokrywa się z wolą ustawodawcy, aby sprawiedliwość stanowiła prawo. [...]

Jean-François Lyotard Kondycja ponowoczesna: raport o stanie wiedzy

Delegitymizacja
We współczesnym społeczeństwie i we współczesnej kulturze, w społeczeństwie postindustrialnym, w kulturze ponowoczesnej, pytanie o legitymizację przyjmuje inną postać. Wielka opowieść, niezależnie od sposobu, w jaki dokonuje unifikacji wiedzy, to znaczy niezależnie od tego, czy jest opowieścią spekulatywną, czy opowieścią emancypacyjną, straciła wiarygodność.

Ten schyłek opowieści można uważać za skutek rozwoju technik i technologii od czasu drugiej wojny światowej sprawiającego, że akcent przeniósł się na środki działania raczej niż na cele; albo też za efekt odnowy liberalnego, rozwiniętego kapitalizmu po okresie jego wycofania się w czasie keynesistowskiego protekcjonizmu lat 1930–1960, która wyeliminowała alternatywę komunistyczną i nadała szczególną wartość indywidualnemu korzystaniu z dóbr i usług.

Jest rzeczą zrozumiałą, że podźwignięcie się i pomyślny rozwój kapitalizmu z jednej strony, a oszałamiający rozkwit techniki z drugiej strony wywierają wpływ na status wiedzy. Ale by zrozumieć, dlaczego nowoczesna nauka była wrażliwa na te wpływy, zanim jeszcze one się pojawiły, zalążków „delegitymizacji” i nihilizmu trzeba szukać w wielkich opowieściach XIX wieku. […]

Wśród pleniących się gier językowych zdaje się zanikać sam podmiot społeczny. Więź społeczna ma charakter językowy, ale nie stanowi jej jednolita nić. Jest to tkanina, w której krzyżują się co najmniej dwie, a w rzeczywistości niezliczona liczba gier językowych, rządzących się odmiennymi regułami. Wittgenstein pisze: „Na nasz język można patrzeć jak na stare miasto: plątanina uliczek i placów, starych i nowych domów, domów z dobudówkami z różnych czasów; a wszystko to otoczone licznymi nowymi przedmieściami o prostych i regularnych ulicach, ze standardowymi domami”. I aby pokazać, że nie da się tu zastosować zasady jednolitej całości, czyli syntezy w metadyskursie wiedzy, odnosi do językowego „miasta” stary paradoks, pytając: „A od ilu domów, czy ulic, miasto zaczyna być miastem?”

Do starych języków dołączają nowe, tworząc przedmieścia starego miasta, „symbolika chemiczna i symbolika rachunku różniczkowego”. Trzydzieści pięć lat później można do tego dodać języki maszynowe, matryce teorii gier, nowe notacje muzyczne, symbolikę logik niereferencyjnych (logiki czasu, logiki deontyczne, logiki modalne), język kodu genetycznego, grafemy struktur fonologicznych itd.

Taki rozpad może wywoływać przygnębiające wrażenie, bo przecież nikt nie mówi wszystkimi tymi językami, nie istnieje też obejmujący je, uniwersalny metajęzyk; projekt systemu podmiotu okazał się porażką, projekt emancypacyjny nie ma nic wspólnego z nauką, człowiek nurza się w pozytywizmie takiej czy innej wiedzy szczegółowej, uczeni stali się naukowcami, których nikt nie ogarnia; ze swej strony filozofia spekulatywna lub humanistyczna zrzekła się funkcji legitymizacyjnych, co tłumaczy kłopoty, w jakie popada, kiedy gdzieniegdzie rości sobie jeszcze pretensje do ich wypełniania, a także jej redukcję do analizy logicznej lub do historii idei, kiedy realistycznie z tych pretensji rezygnuje.

ly Źródło: Jean-François Lyotard, Kondycja ponowoczesna: raport o stanie wiedzy, tłum. M. Kowalska, J. Migasiński, Warszawa 1997.

Słownik

hermeneutyka
hermeneutyka

(gr. hermeneutikḗ (téchnē) – umiejętność objaśniania, unikania nieporozumień) jeden ze sposobów analizy, badania i interpretacji tekstu; ma znaczenie filologiczne i filozoficzne

relatywizm poznawczy
relatywizm poznawczy

(łac. relativus – odnoszący się do czegoś, względny, warunkowy) oparta na subiektywizmie koncepcja deabsolutyzacji poznania, każdy człowiek jako autonomiczny podmiot poznawczy ma prawo do własnego poznania

sceptycyzm
sceptycyzm

(gr. sképtomai – obserwuję) założenie epistemologiczne nakazujące powątpiewanie we wszystko, co poznawane, co się „jawi”