Przeczytaj
Od antyku do oświecenia, czyli filozofia ulega parcelacji
Jak już wiesz, filozofia europejska narodziła się w czasach, gdy przedstawicielom dojrzałej kultury greckiej przestało wystarczać religijno‑mitologiczne tłumaczenie zjawisk, jakie zachodzą w rzeczywistości. W czasach, gdy religia nie zaspokaja już ludzkich potrzeb intelektualnych, a nauka jeszcze nie istniała, Grecy dokonują fenomenu – zaczynają uprawiać filozofię. Filozofia zaś rozwija się w sposób dynamiczny, obejmując swym zasięgiem coraz więcej zagadnień i sfer ludzkiego namysłu. W IV wieku p.n.e. tworzą się systemy filozoficzne, a więc koncepcje wszechogarniające i wyczerpujące, które traktują o wszelkich możliwych zagadnieniach.
Co istotne, w łonie samej filozofii rodzą się jej poszczególne dziedzinydziedziny, które z czasem staną się niezależnymi, pełnoprawnymi naukami. Z greckich rozważań na temat fyzis (gr. phýsis – przyroda, natura) powstanie fizyka, najpierw jednak wyłoni się z niej nauka o przyrodzie ożywionej, czyli o bios (z gr. życie), a więc biologia. Również matematyka, która wcześniej występowała w zasadzie albo jako praktyczna geometria, albo system rachunkowy, dzięki greckim filozofom stanie się nauką w pełnym tego słowa znaczeniu. Proces ten trwać będzie w zasadzie nieprzerwanie, a z filozofii (bezpośrednio lub pośrednio) wciąż będą się wyłaniać kolejne nauki, aż w jej obrębie pozostaną tylko tak zwane klasyczne dyscypliny filozoficzne.
Niemniej, aż do wieku XVIII rozwój wszelkich nauk pozwalał jeszcze na to, aby osoba wszechstronnie wykształcona była obyta z treściami każdej z nich. Zresztą to z tego okresu pojęcia „filozof”, „erudyta”, czy właśnie „osoba wszechstronnie wykształcona” powszechnie stosowane były jako synonimy. Później zaś rozwój nauk przyśpieszył na tyle, że dzisiaj przedstawiciel jakiejkolwiek z nich nie jest w stanie znać jej wszystkich zagadnień.
A gdyby ujednolicić całą wiedzę ludzką? Czyli wielkie ambicje encyklopedystów
Siedemnastowieczni myśliciele francuscy, w obozie których najmocniej przejawiała się idea usystematyzowania wszelkich dotychczasowych osiągnięć intelektualnych, byli świadomi dynamiki rozwoju nauk i wiedzy ludzkiej. Podjęli oni próbę takiego skatalogowania wiedzy teoretycznej i umiejętności praktycznych, aby móc je określić mianem przejrzystego i wszechogarniającego. W roku 1726 złożono w Paryżu Société des Arts (po polsku powiedzielibyśmy: Akademię Sztuki, albo i Akademię Umiejętności), której zadaniem byłoby stworzenie podręcznika (gr. *encheiridion –*oznaczające dosłownie coś, co mamy „pod ręką”) czy też, dokładniej – encyklopedii (z gr. enkyklios – coś zwartego i zamkniętego, „tworzącego okrąg” i paideía –”wychowanie” czy też „wykształcenie”) zwierającej skatalogowany wykaz skrupulatnie zdefiniowanych pojęć z wszelkich możliwych nauk, rzemiosł i sztuk pięknych.
Do pracy nad tym przedsięwzięciem zatrudniono i zaproszono najwybitniejszych filozofów francuskich, przedstawicieli i specjalistów różnych profesji, a w przypadku niektórych haseł – także reprezentantów innych narodowości. Można powiedzieć, że w tym bardzo szerokim zespole (liczącym ponad 150 osób) wiedli prym przede wszystkim d’Alembert i Diderot, pełniący funkcję głównych redaktorów, choć nie można tu pominąć wkładu tak światłych umysłów epoki, jak Étienne de Condillac, Helwecjusz, Paul d'Holbach, Chevalier de Jaucourt, Monteskiusz, Jean‑Jacques Rousseau, Anne‑Robert‑Jacques Turgot, Wolter czy François Quesnay.
Praca największych umysłów epoki trwała ponad ćwierć wieku i zaowocowała wydaniem w latach 1751–1766 wielotomowego dzieła, które do dziś jest znane jako Wielka Encyklopedia Francuska. Wspomnieć też należy, że kolejne wznowienia, poprawione i poszerzone o kolejne suplementy, pojawiały się jeszcze przez piętnaście lat, zanim dzieło osiągnęło ostateczny kształt. Aby uzmysłowić sobie jego doniosłość i rozmach podkreślmy, że składało się z 35 tomów, w którym opisano niemal 72 tysiące haseł i zamieszczono prawie 3 tysiące ilustracji.
Program filozofii pozytywnej – Koło Wiedeńskie
Empiryzm logicznyEmpiryzm logiczny zyskiwał coraz większą popularność, stając się z czasem jednym z dominujących nurtów filozofii pierwszej połowy XX wieku. Postulat połączenia ogółu ludzkiej wiedzy w jedną, filozoficzną dyscyplinę, dzięki której zgłębianie tajemnic rzeczywistości stałoby się przejrzyste i skuteczne, był podzielany przez coraz szersze grona filozofów i przedstawicieli różnych profesji. Jednak w połowie wspomnianego stulecia ten nieformalny ruch zaczął się rozpadać, a jego przedstawiciele pogrążyli się w wielu polemikach natury czysto teoretycznej, co skutecznie uniemożliwiało im realizację wielkiego zadania, które mieli wspólnie podjąć.
Zastanówmy się bowiem, czy jest w ogóle możliwe stworzenie ze wszystkich istniejących nauk jednej, ogólnej nauki, która na gruncie filozofii pozytywnej stanowiłaby sumę ludzkiej wiedzy. Weźmy na przykład pojęcie „człowiek” i zwróćmy uwagę, czym on jest dla konkretnych nauk. Dla biologii jest istotą żywą, w której zachodzą złożone i skomplikowane procesy biologiczne. Dla geografii jest istotą, która w zasadzie nieustannie migruje po całym globie, eksploruje go i w sposób dogłębny przebudowuje i odmienia ziemskie zasoby i dobrostan naturalny. Dla chemii jest istotą, w której zachodzą złożone procesy chemiczne i która sama dokonuje złożonych procesów chemicznych. W matematyce zaś pojęcie „człowiek” w ogóle nie występuje. Dołóżmy do tego kilka reprezentatywnych podejść z nauk humanistycznych. Dla historii człowiek jest właściwym podmiotem dziejów, a więc istotą, która w swych dziejach inicjuje wielkie wydarzenia historyczne, nieustannie dokonując zmian politycznych, ideowych i ideologicznych, społecznych i gospodarczych. Dla historii sztuki jest istotą, która w swych dziełach realizuje pewne wartości estetyczne, czyniąc to w sferze odmiennych dziedzin artystycznych. Jak zatem widzimy, już rozważanie jakiegoś konkretnego pojęcia („człowiek”) jasno wykazuje, że dyscypliny naukowe mogą je postrzegać podobnie, jednak nigdy nie będą go pojmowały w ten sam sposób.
Patrząc nieco szerzej przypomnijmy, że każda nauka (aby być uznaną za naukę niezależną) musi spełniać trzy warunki: posiadać własny przedmiot badań, stworzyć własną terminologię, która opisuje tenże przedmiot i jego właściwości, oraz prezentować własne metody naukowe, dzięki którym jest w stanie badać swój przedmiot i tworzyć wspomnianą, odrębną terminologię. Jak widzimy, nawet w przypadku tego samego przedmiotu („człowieka”) terminologia może pomiędzy naukami w ogóle się nie przenikać, zaś metodologia – wręcz nie mieć ze sobą żadnych punktów wspólnych (jak w przypadku różnicy pomiędzy naukami przyrodniczymi, humanistycznymi i ścisłymi).
PozytywiściPozytywiści zakładali jednak, że są to problemy, które będzie można przezwyciężyć. Wystarczy posługiwać się terminologią i metodologią, które będą uniwersalne, a więc będą „pasować” do każdej nauki szczegółowej. W takie sytuacji nie mówilibyśmy na przykład o jakimś „ogólnym” człowieku, tylko o konkretnej osobie, która przeprowadza pewne doświadczenie w pewnych konkretnych warunkach, a wyniki swych obserwacji wyraża za pomocą ogólnie przyjmowanych pojęć naukowych. Tylko że w takim przypadku zwykła obserwacja: „Kompot, który zamarzł w słoiku w piwnicy, wygląda jak czerwona bryła lodu” musiałaby rozrosnąć się do zdania: „Człowiek [imię i nazwisko] w dniu [data], dokonując obserwacji o godzinie [godzina] czasu lokalnego [podanie czasu lokalnego], w miejscu [podanie współrzędnych geograficznych] stwierdził, że kompot wiśniowy [jak najprecyzyjniejszy skład kompotu] przy temperaturze [temperatura w dowolnie wybranej jednostce] i ciśnieniu [wynik pomiaru ciśnienia] w słoiku [litraż, grubość szkła, rodzaj nakrętki itp.] przechodzi ze stanu płynnego w stan stały i zyskuje kolor o długości fali [podanie długości fali świetlnej w zależności od danego koloru i jego odcienia]”. Zdanie takowe oczywiście spełnia wszystkie wymogi, jakie wyznaczyliby mu przedstawiciele Koła. Czy jednak możliwe jest budowanie nauki, która wyrażałaby się w takich – jakby nie było – neutralnych stwierdzeniach? Czy wyobrażamy sobie czytać podręczniki, które napisane są takim językiem? A w końcu, ile wiedzy musielibyśmy przyswoić, aby móc je czytać? I to bez odwoływania się do podręczników specjalistycznych, dotyczących konkretnych nauk, które miałby już nie istnieć?
Słownik
poszczególne domeny filozofii, składające się na filozofię ogólnie rozumianą. Historycznie pierwszą parcelację dyscyplin filozoficznych przedstawił Arystoteles, choć już w jego czasach znany był inny podział, zaproponowany przez szkoły hellenistyczne (stoików, epikurejczyków i sceptyków), dzielący filozofię na: etykę, logikę i fizykę. Obecnie mówi się o sześciu klasycznych dyscyplinach filozoficznych, a więc tych dziedzinach wiedzy, które nie stały się niezależnymi naukami (są to: etyka, estetyka, epistemologia, aksjologia, antropologia filozoficzna, metafizyka/ontologia). Oprócz nich uprawiane są filozofie dedykowane poszczególnym naukom szczegółowym (np. filozofia prawa, filozofia historii itp.) oraz konkretne dziedziny filozoficzne, dedykowane różnym naukom (np. etyka lekarska, moralność medycyny itp.)
Szkoła filozoficzna zainicjowana w Wiedniu we wczesnych latach XX wieku, która odnosiła się do filozoficznych osiągnięć pozytywizmu i przystosowywała je do nowych realiów naukowych i społecznych. Jej najbardziej znaną formacją było Koło Wiedeńskie, a do grona największych przedstawicieli należeli m.in. Moritz Schlick, Rudolf Carnap czy Otto Neurath
dominujący nurt filozofii i literatury drugiej połowy XIX wieku, który zainicjował August Comte sześciotomowym dziełem Kurs filozofii pozytywnej (1830–1842). Pozytywizm filozoficzny głosił ograniczenie filozofii do twierdzeń naukowo weryfikowalnych, pewnych i obiektywnych, opartych na zasadach badań empirycznych i ich racjonalnej weryfikacji. Dzięki temu filozofia pozytywna miałaby stać się intelektualnym podłożem i wspólnym mianownikiem wszystkich nauk szczegółowych. Pozytywizm można również interpretować jako sprzeciw wobec filozofii romantycznej, przesiąkniętej wątkami irracjonalnymi, metafizycznymi, nadnaturalnymi, wobec których pozytywiści przyjmowali postawę niechętną, a nawet skrajnie wrogą. Do głównych przedstawicieli pozytywizmu należeli James Steward Mill, Herbert Spencer, a na ziemiach polskich m.in. Józef Supiński, Julian Ochorowicz, Ludwik Gumplowicz czy Władysław Kozłowski