Przeczytaj
Tomasz Judym jest bohaterem wiecznie poszukującym, choć wybory, których dokonuje, są mu niejako podsuwane przez los. W Paryżu przez przypadek poznaje Joasię, potem dzięki protekcji doktora Chmielnickiego znajdzie się w Cisach, w końcu to także nie on sam podejmie decyzję o wyjeździe do Zagłębia Dąbrowskiego.
Próba tragizmu epickiego – „Ludzie bezdomni” Stefana ŻeromskiegoR5PSznnjX0y461 Żaden z kolejnych etapów życia bohatera nie jest konsekwencją jego zabiegów ani nawet jego wyborów. Judym jest raczej popychany przez innych, niechętny zmianom sytuacji (początkowo opiera się namowom Chmielnickiego i Korzeckiego), ulega w końcu perswazjom. […]
Jeżeli Judym nie jest człowiekiem, który w sposób zdecydowany bierze los w swoje ręce, to na pewno jest tym, kto ma określone pragnienia i tęsknoty.
Judym w Paryżu
Judym przyjeżdża do Paryża na staż lekarski, ale nie czuje się pewnie w stolicy Francji. Żeromski pokazuje go jako postać nieco nieporadną i nieśmiałą. Nie jest elokwentnyelokwentny, nie potrafi odnaleźć się w ówczesnej europejskiej stolicy kultury. Paryskie salony i muzea odwiedza z obowiązku, popełniając gafy towarzyskie, stając się obiektem żartów.
Próba tragizmu epickiego – „Ludzie bezdomni” Stefana ŻeromskiegoBrak ogłady towarzyskiej, ujawniający się podczas spotkania z panią Niewadzką i jej podopiecznymi w Paryżu, został w portrecie bohatera wysunięty na plan pierwszy. Nieśmiałość objawia się „wrodzonym plątaniem nóg” i języka. Judym nie lubił „grzecznych delikatności”, „w czym nie był mocny i czego się w przesadny sposób obawiał”. „Nie posiadam sztuki rozmawiania” – pomyśli sam o sobie, co Żeromski pokaże nam w jego wypowiedziach, charakteryzując język Judyma jako banalny („zamierzał spełnić coś statystycznie‑uczonego o wodzie Sekwany”), sztuczny („było to jedno z pytań przygotowanych jeszcze wczoraj jak lekcje”) i napuszony („Pożegnał je ostentacyjnie”). Nie omieszka wspomnieć także o tym, co z powodu powolności umysłu bohatera nie zostało wypowiedziane („zanim jednak zdążył zebrać myśli, już mu dała pokój”). Owe kłopoty towarzyskie bohatera zyskują mocną puentę: „Juści – myślał gapiąc się na wodę – juści, jestem cham, to nie ma co”. Tę dosadną i lapidarną autocharakterystykę Judyma przypieczętował Żeromski gwarowo‑kolokwialnym „juści” i „gapiąc się”. Owe problemy z własną nieporadnością wywołują u bohatera szereg różnorodnych, sprzecznych reakcji: szyderstwo i podziw, naiwną pyszałkowatość i zazdrość, krytyczną autorefleksję, bierną obserwację i interesowne podglądanie. Ta gmatwanina wrażeń i emocji jest jak siatka skutecznie paraliżująca jego wypowiedzi i gesty. Ciągła samokontrola, dbanie o to, żeby nie zrobić czegoś „z szewska”, jest dodatkowym hamulcem. To wszystko zwiększa tylko jego śmieszność, szczególnie w oczach Wandy, która w Paryżu kpi z nowo poznanego przewodnika i zabawnie go parodiuje.
Powrót do Warszawy
Marzeniem Judyma była własna praktyka lekarska. Powraca do Warszawy jako miejsca swojego dzieciństwa, ale równocześnie powroty na ulicę Krochmalną czy Ciepłą nie są dla niego miłe. Kiedy staje przed bramą kamienicy, w której się wychował, czuje się wręcz zażenowany, obcy. Nie należał już do tego świata:
Ludzie bezdomniMinąwszy ogród i plac za Żelazną Bramą, był u siebie i przywitał najściślejszą ojczyzną swoją. Wąskimi przejściami, pośród kramów, straganów i sklepików wszedł na Krochmalną. Żar słoneczny zalewał ten rynsztok w kształcie ulicy. Z wąskiej szyi między Ciepłą i placem wydzielał się fetor jak z cmentarza. Po dawnemu roiło się tam mrowisko żydowskie. Jak dawniej siedziała na trotuarze stara, schorzałą Żydówka sprzedająca gotowany bób, fasolę, groch i ziarna dyni. Tu i ówdzie włóczyli się roznosiciele wody sodowej z naczyniami u boku i szklankami w rękach. Sam widok takiej szklanki oblepionej zaschłym syropem, którą brudny nędzarz trzyma w ręce, mógł wywołać torsje. […]
Judym szedł szybko, mrucząc coś do siebie. […] Ciepła… Chodniki były jak niegdyś zdruzgotane, bruk pełen wądołów. Nie było tu już ani jednego przechodnia w cylindrze, rzadko trafiała się dama w kapeluszu. […] Z dala już dostrzegł Judym bramę rodzinnej kamienicy i zbliżał się do niej z niemiłym uczuciem tak zwanego „fałszywego wstydu”. Trza było witać osoby niskiej kondycji. Teraz, gdy wrócił z zagranicy, było mu to przykro, bardziej niż kiedykolwiek. Wszedł co tchu w bramę z nieuświadomionym planem: unikać obcych…
Tu, w swojej Warszawie, Judym doznaje ogromnego rozczarowania – otwarcie gabinetu kończy się niepowodzeniem.
Próba tragizmu epickiego – „Ludzie bezdomni” Stefana ŻeromskiegoJudym spędza całe miesiące w oczekiwaniu na wymarzonego pacjenta i gotówkę. Wykorzystywany przez swoją gospodynię i jej córkę, pada ofiarą własnej naiwności i braku stanowczości. Ten długi jesienno‑zimowy okres codziennych niedogodności i pełnego napięcia oczekiwania Żeromski kończy ironicznym akcentem kompozycyjnym – wizytą kwestarki. Judym zamiast otrzymać wymarzonego rubla musi go oddać w ręce niedoszłej pacjentki.
Cisy
Po przyjeździe do Cisów bohater zmienia się, odnajduje się w sanatoryjnym towarzystwie, radzi sobie w pracy. Z czasem zmiana ta prowadzi wręcz do fanatycznychfanatycznych działań, nastawionych na jeden cel, którym miało być osuszenie parku. Projekt Judyma nie zyskuje akceptacji przełożonych, którzy załatwiają z nim w ten sposób swoje własne porachunki. Bohater nie może się z tym pogodzić:
Ludzie bezdomniJudym upokorzony widział swój projekt w świetle jeszcze lepszym. Odrzucenie go wydawało mu się ruiną zdrowia kuracjuszów i postępkiem przeciwspołecznym. Mała w istocie kwestia wyrosła w jego myślach do niebywałych rozmiarów i zakrywała inne sprawy, stokroć większej doniosłości.
„Krajobraz duszy” – Zagłębie Dąbrowskie
Kiedy Judym dostaje wymówienie z pracy w Cisach, zamierza wrócić do Warszawy.
Na dworcu spotyka poznanego w Paryżu inżyniera Korzeckiego. Ulega jego namowom i jedzie z nim do Zagłębia Dąbrowskiego.
Próba tragizmu epickiego – „Ludzie bezdomni” Stefana ŻeromskiegoOstatnia sekwencja, zagłębiowska, swą jednolitością wątku, złączonego z postacią Korzeckiego, zwartością […] oraz zmianami scenerii kolejnych rozdziałów przypomina sekwencję warszawską. Jednakże różni się od niej zasadniczo rolą Judyma, stającego się przede wszystkim świadkiem wydarzeń, słuchaczem dyskusji i oczywiście obserwatorem w wędrówkach, w których rzeczywistym przewodnikiem jest Korzecki […]. Co ważniejsze, zdecydowanie nasili się tu rola jakości emotywnoemotywno-waloryzującychwaloryzujących, których minorowaminorowa tonacja wypływa m.in. z wyboru przedstawionych wydarzeń (dwie śmierci) i nastrojowo‑symbolicznego komentarza. Tego rodzaju kadencjakadencja przygotowuje bezpośrednio finał pełniący funkcję katastrofy. […]
Fatum ścigające Judyma stawia na jego drodze Korzeckiego. Od sceny jazdy pociągiem do Zagłębia po scenę śmierci inżyniera Żeromski będzie malował swego bohatera jako tego, którego duszę „obwijały [...] przywidzenia, półczucia bezimienne, przesądy, dziwy, strachy”. W Zagłębiu Judym odkrył nowe miejsce, gdzie jest znów „u siebie”, ta nowa ojczyzna – krajobraz jego duszy, to „nieskończony cmentarz” […].
Wypełni Żeromski tę ostatnią część powieści motywami choroby i śmierci. W pejzażu „schorzałej, zmaltretowanej ziemi” umieści nie tylko zniekształcone, czarne sylwetki ludzi. Ze szczególnym upodobaniem będzie opisywał brudną, stojącą we wszystkich zagłębieniach wodę. […]
Ta sfera powieści, którą Żeromski oddał we władanie konieczności, przygotowuje upadek Judyma, rodzaj samobójczej śmierci. Los wymierza celnie cios, wypuszczając śmiercionośną strzałę.
Słownik
(łac. eloquentia – wymowa) potrafiący się ładnie i poprawnie wysłowić
(łac. emotus – poruszony) – emocjonalny, uczuciowy
(łac. fanaticus – oszalały) – ślepo oddany czemuś, zagorzały
(łac. cadentia – rzut kośćmi, upadek < cadere – padać) – tu: sekwencja wydarzeń
(łac. minor – mniejszy) – tu: minorowa tonacja – smutny nastrój
(łac. valēre – mieć siłę, znaczyć) – zmieniający wartość