Wróć do informacji o e-podręczniku Wydrukuj Pobierz materiał do PDF Pobierz materiał do EPUB Pobierz materiał do MOBI Zaloguj się, aby dodać do ulubionych Zaloguj się, aby skopiować i edytować materiał Zaloguj się, aby udostępnić materiał Zaloguj się, aby dodać całą stronę do teczki

Rewolucja

Rewolucja to pojęcie obszerne znaczeniowo, w ujęciu szerokim i metaforycznym pod tym terminem rozumiemy szybką i głęboką zmianę przemysłową, społeczną lub obyczajową. W węższym znaczeniu natomiast jest to gwałtowna zmiana ustroju politycznego i organizacji społecznej, która odbywa się przy stosunkowo dużym udziale społeczeństwa – to właśnie jego obecność w procesie rewolucji jest kluczowa – z zastosowaniem środków pozaprawnych. Rewolucja ma ogromne znaczenie dla postępu ludzkości, jest bowiem jednym z najważniejszych czynników jego przyspieszenia.

W jej wyniku powstaje sytuacja, która nie ma żadnych odpowiedników w przeszłości. Takie rozumienie pojęcia upowszechniło się zwłaszcza po wydarzeniach rewolucji francuskiej lat 1789‑1799. W XIX wieku rozpowszechniło się przekonanie, że rewolucja jest nieuchronnym zakończeniem wszelkich kryzysów społecznych – funkcjonuje jako zbawienne dla nich przesilenie. Wierzono, że to właśnie ona może być rozwiązaniem wszelkich problemów cywilizacyjnych.

Rewolucja Krasińskiego

Zgodnie z historiozofią Zygmunta Krasińskiego rewolucja jako wyraz postępu i konieczności dziejowej jest koniecznością. Nawiązuje w niej do tzw. triady heglowskiej: ścieranie się przeciwieństw (tezy i antytezy) prowadzi do powstania nowej jakości (syntezy).

Ewa Piotrowska „Nie‑Boska Komedia” Jerzego Grzegorzewskiego

A jednak Krasiński zderzył tu przywódców dwóch grup „przedstawicieli konfliktowego myślenia” i działania. Doprowadzenie do wspólnego mianownika ich obu jest interpretacją skrajnie uniwersalizującą, a apatia sceniczna wynikająca z poetyki snu może być także efektem takiego myślenia. I dlatego ta Nie‑Boska nie jest porywająca. Jest obnażająca, lecz nie jest walcząca. Ukazuje bezbronność ludzką wobec modeli postaw, które od wieków męczą nas koniecznością wyboru. Grzegorzewski wybrał. Określił się jako artysta. I z pozycji dokonanego wyboru pokazał największy konflikt polskiego romantyzmu. Jest to przedstawienie spokojną wiwisekcją przeprowadzoną na duszy poety, jest ahistoryczne. Tezą główną Grzegorzewskiego wydaje się być przekonanie o odwieczności dylematu postawy artysty i rewolucjonisty, a jednocześnie o jego pozorności.

przecz Źródło: Ewa Piotrowska, „Nie‑Boska Komedia” Jerzego Grzegorzewskiego, „Nurt” 1979, nr 5.
Rg7ycSXT1MyTg1
Fotografia autorstwa Karola Beyera przedstawiająca Zygmunta Krasińskiego,1859
Źródło: Wikimedia Commons, domena publiczna.

Nie‑Boskiej Komedii obaj bohaterowie przedstawiają swoje racje, ale nie dochodzą do porozumienia. Krasiński zdaje sobie sprawę z konieczności rewolucji jako wymiaru sprawiedliwości społecznej, ale jej nie akceptuje, nie może się pogodzić z upadkiem wartości dawnych elit społecznych. Zakończenie dramatu przynosi klęskę obu bohaterów, gdyż obaj mieli racje cząstkowe. Wizja końca świata i Chrystusa‑mściciela jest konsekwencją poglądu zwanego prowidencjalizmemprowidencjalizmprowidencjalizmem.

Ewa Piotrowska „Nie‑Boska Komedia” Jerzego Grzegorzewskiego

Jakkolwiek poszczególne rozwiązania wydają się zaskakujące, to jednak ostateczna interpretacja rewolucji pokazanej nam przez młodego Krasińskiego jest przecież właśnie taka: okrutna i bez sensu, a obóz rewolucjonistów nie może przekonać nikogo o tej rewolucji jako sile postępu i idei (chutliwy motłoch, demagogiczny szamański Leonard itd.). Na tym tle Pankracy jest tak samo samotny i słaby jak Henryk, który znajduje swoich popleczników w świecie romantycznej imaginacji i w mistycyzmie.

przecz Źródło: Ewa Piotrowska, „Nie‑Boska Komedia” Jerzego Grzegorzewskiego, „Nurt” 1979, nr 5.
Zygmunt Krasiński Nie-Boska komedia

PANKRACY

Witam hrabiego Henryka. – To słowo „hrabia” dziwnie brzmi w gardle moim.

MĄŻ

Dzięki ci, żeś zaufał domowi mojemu – starym zwyczajem piję zdrowie twoje.

PANKRACY

Jeśli się nie mylę, te godła czerwone i błękitne zowią się herbem w języku umarłych. – Coraz mniej takich znaczków na powierzchni ziemi.

MĄŻ

Za pomocą Bożą wkrótce tysiące ich ujrzysz.

PANKRACY

Otóż mi stara szlachta – zawsze pewna swego – dumna, uporczywa, kwitną- ca nadzieją, a bez grosza, bez oręża, bez żołnierzy. – Odgrażająca się jak umarły w bajce powoźnikowi u furtki cmentarza – wierząca lub udająca, że wierzy w Boga – bo w siebie trudno wierzyć. – Ale pokażcie mi pioruny na waszą obronę zesłane i pułki aniołów spuszczone z niebios.

MĄŻ

Śmiej się z własnych słów. – Ateizm to stara formuła – a spodziewałem się czegoś nowego po tobie.

PANKRACY

Śmiej się z własnych słów. – Ja mam wiarę silniejszą, ogromniejszą od twojej. – Jęk przez rozpacz i boleść wydarty tysiącom tysiąców – głód rzemieślników – nędza wło- ścian – hańba ich żon i córek – poniżenie ludzkości ujarzmionej przesądem i waha- niem się, i bydlęcym przyzwyczajeniem – oto wiara moja – a Bóg mój na dzisiaj – to myśl moja – to potęga moja – która chleb i cześć im rozda na wieki.

MĄŻ

Czegóż więc żądasz ode mnie, zbawco narodów, obywatelu‑boże?

PANKRACY

Przyszedłem tu, bo chciałem cię poznać – po wtóre ocalić.

MĄŻ

Wdzięcznym za pierwsze – drugie zdaj na szablę moją.

PANKRACY

Szabla twoja – szkło, Bóg twój – mara. – Potępionyś głosem tysiąców – kilka morgów ziemi wam zostało, co ledwo na wasze groby wystarczy – dwudziestu dni bronić się nie możecie. – Gdzie wasze działa, rynsztunki, żywność – a wreszcie, gdzie męstwo?... (...) Zdrowie twoje, ostatni hrabio!

MĄŻ

Obrażasz mnie każdym słowem! Przestań, bo ja ci się odwdzięczyć nie mogę. – Opatrz- ność mojego słowa cię strzeże.

PANKRACY

Honor święty, honor rycerski wystąpił na scenę – zwiędły to łachman w sztandarze ludzkości. – O! znam ciebie, przenikam ciebie – pełnyś życia, a łączysz się z umierającymi, bo chcesz się oszukać, bo chcesz wierzyć jeszcze w kasty, w kości prababek, w słowo „ojczyzna” i tam dalej – ale w głębi ducha sam wiesz, że braci twojej należy się kara, a po karze niepamięć.

MĄŻ

Tobie zaś i twoim cóż inszego?

PANKRACY

Zwycięstwo i życie. – Jedno tylko prawo uznaję i przed nim kark schylam – tym prawem świat bieży w coraz wyższe kręgi – ono jest zgubą waszą i woła teraz przez moje usta: „Zgrzybiali, robaczywi, pełni napoju i jadła, ustąpcie młodym, zgłodniałym i silnym”. Ale – ja pragnę cię wyratować – ciebie jednego.

MĄŻ

Bodajbyś zginął marnie za tę litość twoją. – Ja także znam świat twój i ciebie – pa- trzałem wśród cieniów nocy na pląsy motłochu, po karkach którego wspinasz się do góry – widziałem wszystkie stare zbrodnie świata ubrane w szaty świeże, nowym kołujące tańcem – ale ich koniec ten sam, co przed tysiącami lat – rozpusta, złoto i krew. – A ciebie tam nie było – nie raczyłeś zstąpić pomiędzy dzieci twoje – bo w głębi ducha ty pogardzasz nimi – kilka chwil jeszcze, a jeśli rozum cię nie odbieży, ty będziesz pogardzał sam sobą. Nie dręcz mnie więcej.

PANKRACY

Świat mój jeszcze nie rozparł się w polu – zgoda – nie wyrósł na olbrzyma – łaknie dotąd chleba i wygód, ale przyjdą czasy... Ale przyjdą czasy, w których on zrozumie siebie i powie o sobie: „Jestem” – ale nie będzie drugiego głosu na świecie, co by mógł także odpowiedzieć: „Jestem”.

MĄŻ

Cóż dalej?

PANKRACY

Z pokolenia, które piastuję w sile mojej, narodzi się plemię ostatnie, najwyższe, naj- dzielniejsze. – Ziemia takich jeszcze nie widziała mężów. – Oni są ludźmi wolnymi, panami jej od bieguna do bieguna. – Ona cała jednym miastem kwitnącym, jednym domem szczęśliwym, jednym warsztatem bogactw i przemysłu.

MĄŻ

Słowa twoje kłamią – ale twarz twoja niewzruszona, blada, udać nie umie natchnienia.

PANKRACY

Nie przerywaj, bo są ludzie, którzy na klęczkach mnie o takie słowa prosili, a ja im tych słów skąpiłem. Tam spoczywa Bóg, któremu już śmierci nie będzie. – Bóg pracą i męką czasów odarty z zasłon – zdobyty na niebie przez własne dzieci, które niegdyś porozrzucał na ziemi, a one teraz przejrzały i dostały prawdy – Bóg ludzkości objawił się im.

MĄŻ

A nam przed wiekami – ludzkość przezeń już zbawiona.

PANKRACY

Niechże się cieszy takim zbawieniem – nędzą dwóch tysięcy lat, upływających od Jego śmierci na krzyżu.

MĄŻ

Widziałem ten krzyż, bluźnierco, w starym, starym Rzymie – u stóp jego leżały gruzy potężniejszych sił niż twoje – sto bogów, twemu podobnych, walało się w pyle, głowy skaleczonej nie śmiało podnieść ku Niemu – a On stał na wysokościach, święte ramiona wyciągał na wschód i na zachód, czoło święte maczał w promieniach słońca – znać było, że jest Panem świata. (...)

Postęp, szczęście rodu ludzkiego – i ja kiedyś wierzyłem – ot! Macie, weźcie głowę moją, byleby... Stało się. – Przed stoma laty, przed dwoma wiekami polubowna ugoda mogła jeszcze... Ale teraz, wiem – teraz trza mordować się nawzajem – bo teraz im tylko chodzi o zmianę plemienia.

PANKRACY

Odrzuciłeś więc?
Milczysz – dumasz – dobrze – niechaj ten duma, co stoi nad grobem.

MĄŻ

Z dala od tajemnic, które za krańcami twoich myśli odbywają się teraz w głębi ducha mojego! Świat cielska do ciebie należy – tucz go jadłem, oblewaj posoką i winem – ale dalej nie zachodź i precz, precz ode mnie!

PANKRACY

Sługo jednej myśli i kształtów jej, pedancie rycerzu, poeto, hańba tobie – patrz na mnie! – Myśli i kształty są woskiem palców moich.

MĄŻ

Darmo, ty mnie nie zrozumiesz nigdy – bo każden z ojców twoich pogrzeban z motło- chem pospołu, jako rzecz martwa, nie jako człowiek z siłą i duchem. (wyciąga rękę ku obrazom) Spojrzyj na te postacie – myśl ojczyzny, domu, rodziny, myśl, nieprzyjaciół- ka twoja, na ich czołach wypisana zmarszczkami – a co w nich było i przeszło, dzisiaj we mnie żyje. – Ale ty, człowiecze, powiedz mi, gdzie jest ziemia twoja? – Wieczorem namiot swój rozbijasz na gruzach cudzego domu, o wschodzie go zwijasz i koczujesz dalej – dotąd nie znalazłeś ogniska swojego i nie znajdziesz, dopóki stu ludzi zechce powtórzyć za mną: „Chwała ojcom naszym!”

PANKRACY

Tak, chwała dziadom twoim na ziemi i niebie – w rzeczy samej jest na co patrzeć. Ów, starosta, baby strzelał po drzewach i Żydów piekł. – Ten z pieczęcią w dłoni i podpisem – „kanclerz” – sfałszował akta, spalił archiwa, przekupił sędziów, trucizną przyspieszył spadki – stąd wsie twoje, dochody, potęga. – Tamten, czarniawy, z ognistym okiem, cudzołożył po domach przyjaciół – ów z Runem Złotym, w kolczudze włoskiej, znać służył u cudzoziemców – a ta pani blada, z ciemnymi puklami, kaziła się z giermkiem swoim – tamta czyta list kochanka i śmieje się, bo noc bliska – tamta, z pieskiem na robronie, królów była nałożnicą. Stąd wasze genealogie bez przerwy, bez plamy. – Lubię tego w zielonym kaftanie – pił i polował razem z bracią szlachtą, a chłopów wysyłał, by z psami gonili jelenie. – Głupstwo i niedola kraju całego – oto rozum i moc wasza. – Ale dzień sądu bliski i w tym dniu obiecuję wam, że nie zapomnę o żadnym z was, o żadnym z ojców waszych, o żadnej chwale waszej.

MĄŻ

Mylisz się, mieszczański synu. – Ani ty, ani żaden z twoich by nie żył, gdyby ich nie wykarmiła łaska, nie obroniła potęga ojców moich. – Oni wam wśród głodu rozdawali zboże, wśród zarazy stawiali szpitale – a kiedyście z trzody zwierząt wyrośli na niemowlęta, oni wam postawili świątynie i szkoły – podczas wojny tylko zostawiali doma, bo wiedzieli, żeście nie do pola bitwy.
Słowa twoje łamią się na ich chwale, jak dawniej strzały pohańców na ich świętych pancerzach – one ich popiołów nie wzruszą nawet – one zginą jak skowyczenia psa wściekłego, co bieży i pieni się, aż skona gdzie na drodze. – A teraz czas już tobie wyniść z domu mego. – Gościu, wolno puszczam ciebie.

niebos Źródło: Zygmunt Krasiński, Nie-Boska komedia.

Słownik

historiozofia
historiozofia

dziedzina ogólnych rozważań nad przebiegiem procesu dziejowego, nad sensem historii, statusem praw historycznych itp.

prowidencjalizm
prowidencjalizm

pogląd historiozoficzny, według którego losami jednostki, społeczeństwa i świata kieruje opatrzność;  głosi on, że jeśli ludzie nie realizują woli Boga, przychodzi On, aby ingerować w dzieje ludzkości