Przeczytaj
Witkacy
Stanisław Ignacy Witkiewicz, pseudonim Witkacy, ur. 24 II 1885, Warszawa, zm. 18 IX 1939, Jeziory k. Dąbrowicy (Polesie), dramatopisarz, prozaik, filozof, teoretyk sztuki, malarz.
W swoich powieściach odmalował Witkiewicz losy dekadentów, złaknionych „dziwności istnienia”, w społeczeństwie przed rewolucją, która kładzie kres wszelkiemu indywidualizmowi. Przeżywają oni gorączkowo wszystkie możliwe doświadczenia erotyczne, narkotyczne i artystyczne, aby zginąć lub zwariować w chwili społecznej przemiany, którą umieścił Witkiewicz w wyobrażonej Polsce przyszłości, przypominającej nieco jednak Polskę okresu międzywojennego. Osobliwe pomysły historiozoficzne łączą się w Pożegnaniu jesieni (1927) i Nienasyceniu (1930).
Ostatnia sztuka Witkacego, Szewcy (wystawienie 1957), będąca mistrzowskim popisem inwencji językowej i dialogu z tradycją literacką, kreśli pesymistyczną wizję świata po trzech rewolucjach (faszystowskiej, proletariackiej i technokratycznej), które ostatecznie przynoszą rozpad społeczeństwa, kres wszelkich idei, degradację sztuki, wszechobecne panowanie nudy.
O motywach katastroficznych w twórczości Witkacego pisze Lech Sokół:
Istnienie Poszczególne nie przetrwa. Opowieści Witkacego o końcu świataW twórczości Witkacego obecne są motywy kasandryczne, katastrofizm, pesymizm; nazwy można by mnożyć. Te elementy są wszechobecne w jego twórczości literackiej, w jego myślach, w jego malarstwie i grafice, w listach, wreszcie w jego rozmowach z przyjaciółmi i w dowcipach. Za jego myślą stoi nowoczesne doświadczenie, doświadczenie dwudziestego wieku: najpierw osobiste (samobójstwo Jadwigi Janczewskiej), a jako jego skutek australijskie (w tym imperializm europejski) i przede wszystkim rosyjskie (Wielka Wojna i obie rosyjskie rewolucje).
Szewcy: rewolucja technokratyczna
Samoświadomość była dla Witkacego jedną z najważniejszych wartości. Pojawienie się jej uważał za kluczowy moment w rozwoju cywilizacji człowieka. Sądził jednak, że w miarę pogłębienia współpracy między jednostkami, rozdziału zadań, kooperacji, indywidualność zaczęła zanikać. Tym procesom wtórował postęp nauki umożliwiający racjonalne zarządzanie społeczeństwem. Wydarzenia polityczne i społeczne, które obserwował pisarz, ich wpływ na ludzkie życie, na los jednostek wrażliwych, stały się źródłem katastroficznych przepowiedni Witkacego.
W dramacie Szewcy Witkiewicz postawił tezę, że w najbliższej przyszłości będzie możliwa doskonała organizacja ludzkości na podobieństwo maszyny. Tę koncepcję obrazuje rewolucja zainicjowana przez technokratów:
Szewcy(fragment)
Wchodzi dwóch Panów, ubranych w angielskie garnitury. Księżna bełkoce dalej coś niezrozumiałego. Oni rozmawiają cicho, idąc od prawej ku lewej. Przekraczają obojętnie leżących pełzaków i trupa prokuratora. Za nimi krok w krok idzie Hiper‑Robociarz z termosem miedzianym w ręku.
JEDEN Z PANÓW: TOWARZYSZ X
Więc słuchajcie, towarzyszu Abramowski, ja rezygnuję na razie z upaństwowienia kompletnego przemysłu rolnego, ale nie jako kompromis.
DRUGI Z PANÓW: TOWARZYSZ ABRAMOWSKI
Oczywiście, prześwietlenie ideowe tego faktu będzie takie, że oni muszą to zrozumieć jako tylko i jedynie czasowe przesunięcie…
Bełkot Księżnej staje się artykułowany.
KSIĘŻNA
... z matriarchatumatriarchatu ultrahiperkonstrukcji, jak kwiat transcendentalnegotranscendentalnego lotosu, spływam między łopatki Boga…
TOWARZYSZ X
Zakryć tę małpę, jak papugę, płachtą jaką. Niech przestanie świergolić i skrzeczeć. Do fufy z matriarchatem. (Straszny Hiper‑Robociarz biegnie i zarzuca na klatkę czerwoną płachtę, którą mu podał z walizki Fierdusieńsko.) Otóż słuchajcie, towarzyszu Abramowski, byle tylko utrzymać się na samym punkcie rozpaczy… Tyle kompromisu, ile tylko absolutnie koniecznie – rozumiecie: ko‑nie‑cznie – potrzeba. Może matriarchat przyjdzie z czasem, ale nie należy robić z niego hałaśliwej jakiejś gaskonadygaskonady zawczasu.
TOWARZYSZ ABRAMOWSKI
Ależ oczywiście. Szkoda tylko, że my sami nie możemy być automatami. Po posiedzeniu weźmiemy tę małpę ze sobą.
Wskazuje Księżnę, której nogi widać tylko pod płachtą.
TOWARZYSZ X przeciąga się i ziewa
Dobrze – możemy razem. Muszę mieć jakąś detantę – odprężenie. Przepracowałem się ostatnio na glanc.
Nagłe jak piorun spadnięcie żelaznej kurtyny.
Przedstawieni w Szewcach nowi władcy – technokraci nie liczą się z pojedynczymi osobami, lecz zarządzają masami. Robią to w sposób wyrachowany, wspierając się osiągnięciami nauki – jednostki stają się częścią matematycznego równania. Na potrzeby inżynierii społecznej tworzy się sztuczne idee zdolne czasowo utrzymać ludzi w ryzach. Do tej wizji Witkacy powracał wielokrotnie również w swoich powieściach. Pisze o tym Lech Sokół:
Istnienie Poszczególne nie przetrwa. Opowieści Witkacego o końcu świataObie powieści Witkacego, Pożegnanie jesieni i Nienasycenie, zawierają istotną problematykę społeczną, polityczną i filozoficzną, polską, czyli lokalną, i uniwersalną, odnoszoną przez autora – co godne przypomnienia – do całego świata. Ściśle rzecz ujmując, jest to świat obejmujący Europę, Daleki Wschód i Australię. Ten świat jest w stanie głębokiego kryzysu, właściwie upadku, i zarysowuje się w nim „szczęśliwa” przyszłość skutkiem podboju militarnego i metafizyczno‑narkotycznego ogłupienia Zachodu.
Pożegnanie jesieni: totalitaryzm
Witkacy bardzo trafnie przewidział procesy zachodzące pod rządami totalitarnymi. W Pożegnaniu jesieni przedstawił świat przyszłości, w którym postulaty bolszewików zostały spełnione. Pozbawieniu jednostkowości towarzyszy wyjałowienie życia z wszelkich odniesień do metafizykimetafizyki, w czym pomagają zarządzany odgórnie rytm pracy oraz brak prywatności. W takich warunkach główny bohater powieści, Atanazy Bazakbal, nie ma nawet czasu na wgląd we własne odczucia – staje się bezwolnym automatem w wielkiej społecznej maszynie:
Pożegnanie jesieni(fragment)
Wyszli oboje jak zmyci — gdyby mieli ogony, na pewno by je podkurczyli pod siebie. W poczekalni czekał nowy delikwent: starszy pan z sumiastymi wąsami, były wielki pan — jakiś austriacki hrabia, (spotykał go Atanazy u Osłabędzkich), były minister finansów przy którymś tam rządzie z zamierzchłych epok. Atanazy ukłonił mu się. Nie poznał go wcale. Niegdyś groźny, teraz patrzył szklanymi, łzawymi oczami w Ginę jak w święty obrazek. Atanazy szedł ze schodów, jak nieprzytomny. Dziś, to jest za godzinę, miał się stawić do pracy. (To mu powiedziała Gina na odchodnym). Dostał kartki na jedzenie, ubranie, buty i mieszkanie — przy jakiejś robotniczej rodzinie, w IV dystrykcie, przy ulicy Dajwór, o godzinę drogi od biura. Był oszołomiony. I te twarze, te twarze, które widział wszędzie. „Boże! Czyż tak będzie wyglądał mój czyn społeczny?” — myślał z rozpaczą. Ale postanowił wytrwać. „Zobaczymy, co będzie” — powtarzał sobie dla dodania ducha, ale jednak przejście od indyjskich rozkoszy do tego, co widział tutaj, mimo trzech tygodni podróży, było zbyt gwałtowne. Ledwo zdążył zjeść obiad, tak zwany trzeciej klasy, w ogólnej stołowni urzędników Komisariatu Spraw Wewnętrznych i popędził do biura. Tam zasadzili go do maszyny (znowu te dziwne twarze) i pracował do ósmej. Kiedy wyszedł, był dosłownie nieprzytomny. Odwykł od zajęcia adwokackiego przez ten rok zupełnie, a te papiery, które przepisywał, były dlań czymś zupełnie niepojętym. „Gdzież tu jest transcendentalna konieczność? W co ja wpadłem? Ale zobaczymy co będzie” — powtarzał w kółko. Zasnął zaraz prawie na twardym łóżku w jakiejś klitce. Obok, za drewnianym przepierzeniem, chrapała w większym pokoju robotnicza rodzina, złożona z sześciu osób.
Witkacy nie uznawał komunizmu za ostateczne zło, lecz za przejaw ogólniejszej tendencji – wymierania uczuć wyższych zwanych przez niego „metafizycznymi”. Zdaniem autora Szewców w przyszłości indywidualność zostanie zastąpiona przez ludzkie mrowisko, którego członkowie nie będą posiadać samoświadomości. Zapowiadał, że człowiek jutra będzie z zewnątrz podobny do współczesnego, lecz jego życie stanie się zupełnie inne – puste. Uważał to za nieodwołalne, a jedyną reakcją, która pozostała wymierającym indywidualnościom, jest drwina z tego stanu rzeczy:
Pożegnanie jesieni(fragment)
[...] „Weźcie się do jakiejś pożytecznej pracy” – mówiła stara ciotka Atanazego (dosyć już tego imienia). Jako też wzięli się z dawnych odpadków ci, którzy przetrzymali wszystko – ale było ich stosunkowo niewielu. Powstawali nowi, inni ludzie… Ale jacy, tego nikt sobie nawet w przybliżeniu wyobrazić nie mógł.
A jednak dobrze jest, wszystko jest dobrze. – Co? – może nie? Dobrze jest, psia‑krew, a kto powie, że nie, to go w mordę!
Nienasycenie: ludzkość odurzona pigułkami
Ponury obraz społeczeństwa ukazany w Pożegnaniu jesieni zapowiadał całkowite zniszczenie człowieczeństwa. W następnej powieści Nienasycenie (1930) Witkacy przedstawił jednak jeszcze bardziej przerażającą koncepcję. Wychodząc z założenia, że narzucenie ludziom bezrozumnej pracy nie wystarcza do zapanowania nad nimi, artysta opisał w utworze powstanie fikcyjnej religii Murti‑Binga stworzonej przez Chińczyków w celu podbicia rasy białej. Jej wyznawcom oferowane są pigułki narkotyczne wywołujące wizje i zapewniające niezwykłą błogość:
Nienasycenie(fragment)
Słyszał już dawniej Zypcio o tajemniczej wierze Dżewaniego, prześladowanej podobno przez zaciekłych czystych buddystów, po tamtej stronie żółtego muru. Czemu podobno? Bo oto niektórzy twierdzili, że Dżewani jest wysłannikiem bynajmniej nie — (może fikcyjnego) — Murti Binga z wyspy Balampang — tylko tychże samych żółtych małp, które rżnęły teraz na Europę, że od wiary jego do buddyzmu jest tylko jeden mały kroczek w tył, który zrobiono specjalnie dla zamydlenia oczu Wielkim Białym Durniom z Zachodu, i że wszystko to służyć miało, jako ogłupiający podkład, dla łatwiejszego opanowania tychże Wielkich Białych Durniów i uczynienia z nich nawozu i „odświeżki” dla żółtych mas Dalekiej Azji. Drażniła Zypcia kiedyś naiwność gadań tego gatunku na temat polityki i społecznych przemian. To niemożliwe, żeby jeszcze w naszych czasach tego rzędu koncepcje mogły być siłami przetwarzającymi ludzkość i tworzącymi historię. A jednak miał na sobie sprawdzić ich potęgę. Przyczyniał się do tego piekielny narkotyk, którego wizyjne działanie przechodziło po stokroć najoczywistszą rzeczywistość.
Zażywanie narkotyku o nazwie dawamesk BIndeks dolny 22 daje „murtibingistom” poczucie poznania prawdy, a na zewnątrz objawia się całkowitym życiowym zobojętnieniem. Będący pod wpływem narkotyku ludzie spełniają swoje potrzeby mechanicznie, płodzą potomstwo bez miłości, pracują na rzecz nowego systemu bez pasji i jedynie w iluzorycznej rzeczywistości odnajdują sens życia. Takimi jednostkami łatwo zarządzać, co wprost wyjaśnia przywódca chińskiej armii Wang. Swoje działania argumentuje obliczeniami naukowymi, według których podbicie Europy przez Azjatów ma się okazać korzystne dla rozwoju ludzkości:
Nienasycenie(fragment)
– [...] Otóż, panowie, należy się panom parę słów wyjaśnienia co do naszych celów i metod. Rzecz jest prosta jak konstrukcja naszego modlitewnego młynka: nie umiecie sobą rządzić i jesteście rasowo wyczerpani. My umiemy; nasza uśpiona od wieków inteligencja ocknęła się dostawszy raz w ręce wasz genialny alfabet. Nasza nauka stanęła od razu wyżej niż wasza. Odkryliśmy to właśnie, że wy urządzić się nie umiecie, a my umiemy. Każdy kraj ma swój idealny układ, w którym największą może osiągnąć wydajność. Dowodem naszej wyższości jest organizacja nasza i innych pokrewnych nam ludów. Musimy was nauczyć. Polityka nie istnieje dla nas jako taka — chodzi o naukowo zorganizowaną i uregulowaną wytwórczość. Urządzimy was i będziecie szczęśliwi. Nie chodzi o cofnięcie kultury, jako takie, tylko o trampolinę do skoku. Jakie będą możliwości dobrze gospodarczo urządzonej ludzkości, nawet my nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Może tylko zostanie uszczęśliwiona, a wszystkie wyższe formy twórczości będą musiały zaniknąć — trudno. I tak będzie to wiele, bardzo wiele. Ale jest jeszcze jeden problemat: my też jesteśmy wyczerpani w pewnym sensie — nie tak jak wy, ale przecie. (Not as you are, but nevertheless.) Musimy się odświeżyć rasowo, musimy was połknąć i strawić, i stworzyć nową rasę żółto‑białą, przed którą, jak to dowiodły nasze instytuty badań socjologiczno‑biologicznych, otwierają się nieznane możliwości. Dlatego zaprowadzamy obowiązkowe małżeństwa krzyżowane — tylko artyści będą m i e ć m o g l i takie kobiety, jakie będą chcieli — białe lub żółte — wszystko jedno. Dlatego z góry mam zaszczyt prosić Waszą Ekscelencję o rękę wdowy po Nim dla siebie i rękę córki Jego dla mego syna. Racjonalna hodowla przywódców, zdezindywidualizowanych w dobrym znaczeniu, jest jedną z naczelnych zasad naszego programu.
Część badaczy twierdzi, że Witkacy pod koniec życia pogodził się z zanikaniem indywidualności we współczesnym świecie. Pisarz interpretował wspomnianą tendencję jako prawo rozwoju natury, dla której powstanie samoświadomości było tylko krótkim etapem. Przypuszczał, że społeczeństwo przyszłości będzie szczęśliwe, pozbawione lęku egzystencjalnego, a zanik twórczości i jednostkowości to konieczna cena, którą należy zapłacić, by ten stan osiągnąć. Nadchodzący błogostan będzie jednak udziałem innego gatunku – człowieczeństwo przestanie bowiem istnieć.
Słownik
(gr. katastrophḗ – przewrót, punkt zwrotny) – pesymistyczna postawa życiowa oparta na przeświadczeniu o nieuchronności klęski, upadku świata, zagładzie zagrażającej współczesnemu światu, a zwłaszcza tradycjom, instytucjom i wartościom kultury europejskiej
(gr. matēr – matka, arche – władza, początek) – ustrój polityczny i społeczny, w którym władza sprawowana jest przez kobiety; pojęcie używane najczęściej w badaniach nad strukturą pierwotnych społeczeństw
(gr. metá tá physiká - to, co następuje po fizyce) – dyscyplina filozoficzna, której przedmiotem jest istota, pochodzenie i struktura bytu; to, co nie poddaje się racjonalnemu poznaniu, jest niedostępne zmysłom i doświadczeniu, nieodgadniona istota czegoś; pot. oderwanie od rzeczywistości, mętne, niezrozumiałe wywody