Wróć do informacji o e-podręczniku Wydrukuj Pobierz materiał do PDF Pobierz materiał do EPUB Pobierz materiał do MOBI Zaloguj się, aby dodać do ulubionych Zaloguj się, aby skopiować i edytować materiał Zaloguj się, aby udostępnić materiał Zaloguj się, aby dodać całą stronę do teczki
bg‑gray1

Behawioryzm prozy Ernesta Hemingwaya

RqUtYvn8piXBC1
Ernest Hemingway w 1939 r.
Źródło: Lloyd Arnold, 1939, dostępny w internecie: Wikimedia Commons, domena publiczna.

Technikę kreowania świata, zwłaszcza przedstawiania postaci biorących udział w akcji opowiadań i powieści Hemingwaya określa się mianem behawioryzmubehawioryzmbehawioryzmu (z ang. behaviour – zachowanie). Nazwa ta powstała w obrębie psychologii jako określenie nowego kierunku w tej nauce. Został on stworzony na początku XX stulecia, a jego pierwotne założenia sformułował psycholog amerykański, John Watson w 1913 r. Postulował on przełom w obszarze badań psychologicznych poprzez przeniesienie ich z obserwacji ludzkiej psychiki (przeżywania, spostrzegania świata, myślenia o nim) na dziedzinę zachowań, bodźców, reakcji, nawyków, odruchów itp. Psychologia behawioralna była więc – w tym sensie – „psychologią bez psychiki”. Ten paradoks kierował ją na tory nauki przyrodniczej. W centrum swego zainteresowania postawiła ona zewnętrzne przejawy zachowań ludzkich, bez sięgania do ich werbalnych uzasadnień, czyli bez badania ich uświadomionych, zracjonalizowanych przez człowieka przesłanek jego postępowania. W ten sposób psychologia miała zyskać walor niezbędnej naukowości, a jej przedmiot – obiektywności. Przedmiot badań psychologii przesuwał się zatem także z badania subiektywnego wyrazu ludzkiego działania na ich obiektywny kształt.
Behawioryzm w literaturze był pojęciem przenoszącym założenia behawioryzmu psychologicznego na teren twórczości pisarskiej. Świat przedstawiony miał się zatem ograniczać do prezentacji ludzkich działań. Pisarz rezygnował z ambicji sięgania w głąb świadomości postaci, nie korzystał z introspekcji, unikał analizy psychiki bohaterów. To dążenie do przedstawienia jedynie zewnętrznych zachowań człowieka wiązało się z ważną rolą dialogów, które ukazywane były jak na scenie teatralnej, bez narratorskiego komentarza, wnikania w intencje, emocje, przeżycia bohaterów. Słowa literackich postaci w przedstawieniu behawiorystycznym są działaniami przedstawionych osób – ujawniają się podobnie jak gesty, reakcje na zewnętrzne bodźce.

bg‑gray1

Wpływ innych konwencji na poetykę behawiorystyczną

Technika behawiorystyczna w literaturze jest kontynuacją nurtu naturalistycznegonaturalizmnaturalistycznego, a w ten sposób wiąże się też pośrednio z tradycją literackiego realizmurealizmrealizmumimetyzmumimetyzmmimetyzmu.

Behawioryzm jest bliski tym konwencjom ze względu na:

  • dążenie do obiektywizacji przedstawienia,

  • prezentację świata empirycznego, materialnego; rezygnację z fantastyki,

  • ukazywanie w literaturze zwyczajności, codzienność otaczającego świata,

  • dążenie do odtworzenia, oddanie istotnych jakości przedstawianego świata,

  • wiarygodność przedstawienia,

  • indywidualizację języka postaci.

Z naturalizmu behawioryzm czerpał:

  • pozbawienie narratora wszechwiedzy; ograniczenie go do relacji z działań i słów bohaterów,

  • neutralność narratora wobec świata przedstawionego; ukrycie się za tym światem; unikanie moralizmu,

  • niechęć do idealizacji przedstawianego świata, dążenie do bezstronności w jego przedstawianiu,

  • zwiększenie roli dialogów; naturalność, kolokwialność języka bohaterów,

  • deterministyczną, biologiczno‑środowiskową wizję motywacji ludzkich działań,

  • rozluźnienie ciągłości narracji; zwiększenie roli epizodu.

Que va
bg‑gray1

Komu bije dzwon

R1YvRdlf0MAl91
Replika słynnego obrazu Pabla Picassa Guernica z 1937 r. w Guernice. Obraz przedstawia miasto po bombardowaniu w czasie hiszpańskiej wojny domowej.
Źródło: Winfried Weithofer, dostępny w internecie: Wikimedia Commons, licencja: CC BY-SA 4.0.

Powieść Komu bije dzwon z 1940 r. przedstawia kilka ostatnich dni życia Amerykanina, który uczestniczy w walce obrońców republiki z frankistami (bojownikami zbuntowanego przeciw republice generała Franco) podczas wojny domowej w Hiszpanii. Główny bohater, Robert Jordan, ma za zadanie wysadzić most podczas operacji oddziałów republikańskich. Powieść przedstawia poprzedzające akcję trzy dni, które główny bohater spędza z republikańskim oddziałem. Wskutek ich wahań i braku komunikacji z dowództwem akcja przebiega niezgodnie z planem, oddział ponosi straty, a sam Jordan łamie nogę i podczas odwrotu pozostaje sam, aby nie opóźniać oddziału, czekając na wroga i śmierć. Ważnym wątkiem powieści jest gwałtowna miłość, która wybucha pomiędzy bohaterem a poznaną w oddziale, uratowaną przez republikanów, Marią. Tytuł powieści został zaczerpnięty z jednej z medytacji angielskiego poety barokowego, Johna Donne’a. Fragment tego tekstu stanowi zarazem motto powieści: Żaden człowiek nie jest samoistną wyspą; każdy stanowi ułomek kontynentu, część lądu. Jeżeli morze zmyje choćby grudkę ziemi, Europa będzie pomniejszona, tak samo jak gdyby pochłonęło przylądek, włość twoich przyjaciół czy twoją własną. Śmierć każdego człowieka umniejsza mnie, albowiem jestem zespolony z ludzkością. Przeto nigdy nie pytaj, komu bije dzwon: bije on tobie. Refleksja zawiera myśl, że śmierć człowieka przynosi stratę dla każdego z ludzi, bo każdy jest powiązany z ludzkością.

Ernest Hemingway Komu bije dzwon

– Roberto – odezwał się cicho Cygan.
– Tak, Rafaelu – odpowiedział. Po głosie poznał, że wino podziałało na Cygana. On sam wypił dwa absynty i sporo wina, ale umysł miał jasny i chłodny po pełnym napięcia starciu z Pablem.
– Dlaczegoście nie zabili Pabla? –zapytał bardzo cicho Cygan.
– A czemu miałem go zabić?
– Będziecie musieli, wcześniej czy później. Dlaczego nie dogadzała wam ta chwila?
– Mówicie poważnie?
– A wy myślicie, że na co wszyscy czekali? Jak wam się zdaje, dlaczego kobieta wyprawiła dziewczynę z jaskini? Uważacie, że można będzie dalej tak ciągnąć po tym, co się powiedziało?
– To wy go wszyscy wspólnie zabijcie.
Que vaQue vaQue va – odrzekł spokojnie Cygan. –To wasza sprawa. Parę razy spodziewaliśmy się, że go zabijecie. Pablo nie ma przyjaciół.
– Miałem ten zamiar – powiedział Robert Jordan. – Ale się rozmyśliłem.
– Pewnie, każdy to widział. Wszyscy zauważyli wasze przygotowania. Dlaczegoście tego nie zrobili?
– Myślałem, że może to być przykre wam albo kobiecie.
Que va. Kobieta czekała jak kurwa na lepszych gości. Młodszyś, niż się wydajesz.
– Możliwe.
– Zabijcie go teraz. – To byłoby morderstwo.
– Tym lepiej – powiedział bardzo cicho Cygan. – Mniejsze niebezpieczeństwo. No, dalej. Zabijcie go teraz.
– W ten sposób nie mogę. To dla mnie wstrętne, a poza tym nie tak trzeba działać dla sprawy. […]
Wróciwszy do jaskini Robert Jordan usiadł w kącie przy ogniu na jednym z krytych surową skórą zydli i słuchał, co mówiła kobieta. Zmywała naczynia, a dziewczyna wycierała je i przyklękając ustawiała w wydrążeniu w ścianie, którego używano jako półki.
– Dziwne, że El Sordo nie przyszedł – powiedziała kobieta.
– Powinien już tu być od godziny.
– Daliście mu znać, że ma przyjść?
– Nie. Przychodzi co wieczór.
– Może jest czymś zajęty. Jakąś robotą.
– Możliwe – odparła. – Jeżeli się nie zjawi, musimy jutro pójść do niego.
– Tak. Czy to daleko stąd?
– Nic. Będzie doskonała wycieczka. Brak mi ruchu.
– A ja mogę pójść? – spytała Maria. – Mogę pójść z wami, Pilar?
– Możesz, pięknotko – odrzekła kobieta, a potem, obróciwszy do Roberta Jordana swoją szeroką twarz, zapytała: – No, czy ona nie śliczna? Jak ci się wydala? Trochę za chuda, co?
– Dobrze mi się wydała – odpowiedział Robert Jordan. Maria napełniła mu kubek winem.
– Wypijcie to – rzekła. – Po tym wydam wam się jeszcze lepiej. Trzeba dużo tego wypić, żebym się wydała piękna.
– To chyba przestanę pić – rzekł Robert Jordan. – Bo już mi się wydajesz piękna, a nawet więcej. […]
– Jesteście komunistą?
– Nie. Antyfaszystą.
– Od dawna?
– Odkąd zrozumiałem, co to jest faszyzm.
– A to było dawno?
– Prawie dziesięć lat temu.
– To niewiele – powiedziała kobieta. –Ja jestem republikanką już od dwudziestu lat.
– Mój ojciec był republikaninem przez całe życie – rzekła Maria. – Za to go rozstrzelali.
– I mój ojciec też był przez całe życie republikaninem. Tak samo dziadek – powiedział Robert Jordan. […]
– Więc my dwoje jesteśmy tacy sami – powiedziała Maria.
Położyła dłoń na jego ręce i zajrzała mu w twarz. Popatrzał na jej smagłe policzki i na oczy, które, odkąd je po raz pierwszy zobaczył, nie były ani przez chwilę tak młode, jak reszta twarzy, natomiast teraz stały się nagle głodne i młode, i spragnione.
– Z wyglądu moglibyście być bratem i siostrą – odezwała się kobieta. – Ale chyba szczęśliwie się składa, że nie jesteście.
– Teraz już wiem, dlaczego tak czułam – powiedziała Maria.
– Teraz to jasne.
Que va – rzekł Robert Jordan i pochyliwszy się przesunął dłonią po jej głowie. Przez cały dzień pragnął to zrobić i teraz uczuł, że coś mu nabrzmiewa w gardle. Poruszyła głową pod jego dłonią i uśmiechnęła się do niego, a on poczuł, jak między palcami przemyka mu gęsta, lecz jedwabista szorstkość przystrzyżonych włosów. Potem dłoń osunęła się na szyję i wtedy ją cofnął.
– Zróbcie to jeszcze raz – powiedziała dziewczyna. – Przez cały dzień chciałam, żebyście to zrobili. […]
– O co chodzi? – spytała kobieta Pabla, kiedy dziewczyna odeszła do wylotu jaskini, gdzie przystanęła obok wielkiego bukłaka przyglądając się grającym w karty.
– Cygan mówił, że powinienem był... – zaczął.
– Nie – przerwała mu kobieta. – Mylił się.
– Jeżeli to konieczne, żebym... – powiedział Robert Jordan spokojnie, ale z trudnością.
– To byś to pewnie zrobił – dokończyła. – Nie, nie jest konieczne. Obserwowałam cię. Twój osąd był słuszny.
– Jednak jeżeli trzeba...
– Nie – powtórzyła. – Mówię ci, że nie trzeba. Mózg Cygana jest przegniły.
– Ale człowiek może być bardzo niebezpieczny w swojej słabości.
– Nie. Ty tego nie rozumiesz. W tamtym nie zostało już nic niebezpiecznego.
– Nie rozumiem.
– Jeszcześ bardzo młody – powiedziała. – Z czasem zrozumiesz. – A potem do dziewczyny: –Chodź, Maria. Już skończyliśmy gadać. Dziewczyna podeszła, a Robert Jordan wyciągnął rękę i pogładził ją po głowie. Przeciągnęła się pod jego dłonią jak kot. Przez chwilę miał wrażenie, że zbiera jej się na płacz. Ale wygięte kąciki warg podniosły się znowu i spojrzała na niego z uśmiechem.

komu Źródło: Ernest Hemingway, Komu bije dzwon, tłum. B. Zieliński, Warszawa 1987, s. 69–70.

Słownik

behawioryzm
behawioryzm

(ang. behaviour – zachowanie) konwencja literacka polegająca na przedstawianiu zachowań i wypowiedzi bohaterów, bez wnikania w ich świadomość oraz bez analizy psychologicznej postaci

mimetyzm
mimetyzm

(gr. mimesis – naśladowanie) konwencja literacka polegająca na przedstawianiu rzeczywistości pozaliterackiej zgodnie z prawami prawdopodobieństwa i konieczności

naturalizm
naturalizm

(łac. natura – przyroda) konwencja literacka dążąca do maksymalnie zobiektywizowanego opisu rzeczywistości pozaliterackiej

realizm
realizm

(łac. realis – prawdziwy) konwencja literacka przedstawiająca codziennych bohaterów w zwyczajnym świecie