Przeczytaj
Zastanów się, czy są ci znane nietzscheańskie kreacje wybitnej jednostki, inne niż nadczłowiek. Oceń, w jakiej relacji pozostają one do idei nadczłowieka.
Nadczłowiek a wcześniejsze ideały
Nietzsche, analizując rozwój całej naszej cywilizacji, czasy sobie współczesne i kondycję ogólnie rozumianego człowieka dochodził do wniosków nader gorzkich. Uważał, że nasza kultura stawia na intelektualne miernoty, opiera się na bezrozumnej masie, która stale zaspokaja swe prymitywne potrzeby, zaś jednostki twórcze i wybitne albo są potępiane, albo muszą podporządkować się woli, kaprysom i wymogom zepsutej, prymitywnej moralności zachodniej. Bezrozumnym motłochem Nietzsche gardził, podobnie jak jego dążeniami i potrzebami, a zwłaszcza religią, która czyni człowieka słabym i każe mu tęsknić za jakimś „życiem wiecznym”, prawdziwe życie mając we wzgardzie.
W pismach niemieckiego filozofa odnajdujemy wiele koncepcji wybitnej jednostki, która miała być istotą niezależną, dającą odpór powszechnym zasadom moralnym, tworzącą prawdziwą kulturę wyższą. Nietzsche tęsknił za taką wyimaginowaną istotą, która dopiero ma się pojawić, dokonać przewartościowania wszystkich wartościprzewartościowania wszystkich wartości i stanowić ideał życia w zgodzie z zasadami woli mocywoli mocy i amor fatiamor fati. Z ideą nadczłowieka wiążą się inne, często wcześniejsze ideały.
Hiperborejczycy
Nie jest tajemnicą, że Nietzsche, jako filolog klasyczny i znawca antyku, fascynował się starożytną Grecją. W jego opinii Grecy byli emotywistami, a więc ludźmi, którymi rządziły wewnętrzne emocje, namiętności, które pchały ich do czynów wielkich i kulturotwórczych. Personifikacją tych dążeń jest wiara w Hiperborejczyków, mityczny, wieczny lud żyjący na dalekiej, mroźnej północy, lud odwiecznie dążący do tego, by w swych odkryciach i działaniach zawsze przekraczać własne możliwości.
Geniusz
Mianem tym Nietzsche określał ludzi, którzy – przez długotrwałe cierpienia – wykształcili w sobie coś na kształt dodatkowego zmysłu w jakiejś dziedzinie. Jednak podobnie jak ślepcom nie można wytłumaczyć, czym są kolory, tak samo geniusz pozostaje nierozumiany w tych kwestiach, które dostrzega jako jedyny.
Wolny duch (dusza dostojna)
W ten sposób określał Nietzsche ludzi nieskrępowanych dekadencką moralnością naszej cywilizacji. Na wpół poetycko wyobrażał sobie pierwszych ludzi jako duchy wolne, twórcze, skłonne do rywalizacji i samodzielnie decydujące, co jest dobrem, a co złem. Wraz z powstaniem cywilizacji opartej na religii chrześcijańskiej, głoszącej zasadę równości i nadstawianie drugiego policzka, wolnym duchom zaczęło grozić wymarcie.
Twórca
W nietzscheańskiej interpretacji jest to osoba zdolna, wybitna i szukająca możliwości samorealizacji, stanowiąca „drogę” do nadczłowieka, ale jeszcze niebędąca nadczłowiekiem. Twórca jest samotnikiem; zmuszony żyć pośród społeczeństwa, jest przez nie nierozumiany, tak jak wielkie rzeczy, które tworzy. Paradoks polega na tym, że jest to najlepsza służba dla ogółu, bowiem twórca wytwarza kulturę wyższą, która z czasem posłuży wszystkim, mimo faktu, że on sam za życia nigdy nie zostanie doceniony.
Zastanów się, czy już kiedyś spotkałeś się z pojęciem nadczłowieka. Rozważ, jakie cechy towarzyszyły jego opisowi. Zastanów się (w kontekście tego, o czym mówiliśmy już w materiale), jak może wyglądać jego kreacja w wykonaniu Nietzschego.
Nadczłowiek a ostatni człowiek
Nadczłowiek jest sumą wszystkich wynotowanych wyżej postaw. Odznacza się ponadto dwiema cnotami, których nie da się konkretnie opisać. Pierwsza, cnota darząca, polega na tym, że działalność nadczłowieka jest niepomiernym dobrem, jakie oddaje on społeczeństwu swą kulturotwórczą działalnością. Nieważne, czy bezrozumna masa jest w stanie zrozumieć czy docenić jego dzieła. Druga, cnota zmniejszająca, to zdolność dostrzegania, jak miałkie i mierne są powszechnie przyjmowane normy moralne, co dostrzega twórcza jednostka tym mocniej, im wyżej wznosi się w swoim rozwoju.
Aby lepiej zrozumieć, kim jest nadczłowiek, należy go zestawić z jego przeciwieństwem – ostatnim człowiekiem. Nietzsche przydał swym rozważaniom kontekst historiozoficzny. Analizując czasy mu współczesne, doszedł do wniosku, że ludzkość zmierza w stronę tzw. „ostatniego człowieka”. Uznał, że rozwój cywilizacyjny i konsumpcjonizm zaowocuje tym, że będziemy mieli coraz mniej pracy, coraz mniej będziemy się wysilać, znikną wyższe emocje i dążenia, a pozostanie nam tylko pławienie się w miałkich, codziennych przyjemnościach i luksusach. Przerażała go wizja człowieka, którego życie polega na prymitywnych doznaniach i wzgardzie do czynienia rzeczy wartościowych. Dlatego też przeciwstawił jej ideał nadczłowieka, uważając go wręcz za ewolucyjną konieczność. Dosadnie i poetycko stwierdził, że człowiek jest tylko pewną fazą ewolucji, między małpą a nadczłowiekiem. Albo staniemy się ostatnimi ludźmi, prymitywnymi jak małpy, albo będziemy dążyć do ideału pełnego człowieczeństwa – nadczłowieka.
Pozostaje jednak pytanie, kiedy osiągniemy ten ideał, jeśli pójdziemy drogą przez Nietzschego wskazaną. Oczywiście nigdy. Ideał osiągnięty z miejsca przestaje być ideałem, a więc okazuje się, że tak naprawdę nigdy nim nie był. Mamy dążyć do nadczłowieka jako do idei tak wspaniałej, że aż nie da się jej osiągnąć. A filozofia Nietzschego jest do tego drogowskazem.
Nadczłowiek a choroba Nietzschego
Literatura często wskazuje, że do powstania idei nadczłowieka przyczynił się także kontekst życia jej autora. Samotny i nieszczęśliwy Nietzsche miał dzięki niej tworzyć wyidealizowany model człowieka, do którego sam nie był w stanie dążyć. Zdarzają się też głosy, że jego postępująca choroba psychiczna, która w końcu pozbawiła go kontaktu z rzeczywistością, jest jedynym powodem powstania tej idei. Inni autorzy twierdzą jednak, że nie jest to słuszne podejście. Pamiętajmy: jest autor i jest jego dzieło. Trzeba pamiętać o kontekście autora, analizując dzieło, ale nie można dzięki temu podważać treści samego dzieła. Dzieło musi bronić się samo, a tak właśnie jest w przypadku naczelnej idei nietzscheanizmu. Gdybyśmy chcieli podważać dokonania wybitnych twórców, wykorzystując do tego kontekst ich życia, to Norwid okazałby się miałkim poetą, bo przecież zmarł w biedzie w przytułku, zaś van Gogh – nieudolnym malarzem, bo za życia sprzedał tylko jeden obraz.
Słownik
(łac. umiłowanie losu) jedno z głównych pojęć nietzscheańskiej filozofii; umiłowanie losu polega na akceptacji własnego życia i tego, co nas spotyka; nie oznacza jednak bierności – człowiek afirmujący swój los bierze go w swoje ręce i stara się nim kierować według własnego zamysłu; zdaniem Nietzschego jest to oznaka samoakceptacji i chęci samorealizacji każdego zdrowego człowieka; przeciwieństwem amor fati jest wzgarda względem życia – religijna wiara w jakieś życie wieczne po śmierci, uciekanie na płaszczyznę religii czy ideologii
główny postulat nietzscheańskiego immoralizmu, wynikający z przekonania, że moralność naszej cywilizacji krępuje i tłamsi wybitne, kulturotwórcze jednostki, narzucając im powszechnie obowiązujące normy społeczne i sposób rozumienia dobra i zła; człowiek wybitny i twórczy sam powinien decydować, co jest dobrem, a co złem, stawiać sobie wyższe i ważniejsze cele niż te, które bezrozumna masa ludzka uważa za godne realizacji; aby być w pełni istotą kulturotwórczą musi więc subiektywnie przewartościować wartości powszechnie uznawane
(niem. der Wille zur Macht – wola, by mieć moc) jedno z centralnych pojęć nietzscheańskiej filozofii; zdaniem Nietzschego każdy żywy organizm posiada siłę życiową i wolę do swobodnego, dynamicznego samorozwoju, a więc pomnażania swojej mocy (biologicznej, twórczej, egzystencjalnej itp.); tę właściwość określa filozof mianem woli mocy; u swego początku wszystko, co żyje, posiada jedynie pewne „quantum mocy”, które pomnaża wraz z czasem; każdy zdrowy organizm dąży do pomnażania mocy, gdyż jest to niezbędne dla jego przetrwania i rozwoju; zdrowy organizm, któremu tego się wzbrania, będzie instynktownie dążył do przezwyciężenia tego, co go ogranicza; organizm chory podda się ograniczeniu