Przeczytaj
WeseleAkt III, Scena 37 [fragment]
A zaklęte słomiane straszydło, ująwszy w niezgrabne racie podane przez drużbę patyki — poczyna sobie jak grajek‑skrzypek — i — słyszeć się daje jakby z atmosfery błękitnej idąca muzyka weselna, cicha a skoczna, swoja a pociągająca serce i duszę usypiająca, leniwa, w omdleniu a jak źródło krwi żywa, taktem w pulsach nierówna, krwawiąca jak rana świeża: — melodyjny dźwięk z polskiej gleby bólem i rozkoszą wykołysany.
JASIEK
jest teraz kontent a dziwuje się
Tyle par, tyle par!CHOCHOŁ
Tańcuj, tańczy cała szopka,
a cyś to ty za parobka?JASIEK
z ręką do czoła, jakby se chciał na ucho nasunąć czapki Kajsi mi sie zbyła copka—
przeciem drużba, przeciem drużba,
a drużbie to w copce służba.CHOCHOŁ
w takt się chylą a przygrywa
Miałeś, chamie, złoty róg,
miałeś, chamie, czapkę z piór:
czapkę wicher niesie,
róg huka po lesie,
ostał ci sie ino sznur,
ostał ci sie ino sznur.
Kogut piejeJASIEK
jakby tknięty, przytomniejąc
Jezu! Jezu! zapioł kur! – –
Hej, hej, bracia, chyćcie koni!
chyćcie broni, chyćcie broni!!
Czeka was WAWELSKI DWÓR!!!!!CHOCHOŁ
w takt się chyla a przygrywa
Ostał ci sie ino sznur.
— — — — — — — — — — — —
Miałeś, chamie, złoty róg.JASIEK
aże ochrypły od krzykuChyćcie broni, chyćcie koni!!!!
A za dziwnym dźwiękiem weselnej muzyki wodzą się liczne, przeliczne pary, w tan powolny, poważny, spokojny, pogodny, półcichy — że ledwo szumią spódnice sztywno krochmalne, szeleszczą długie wstęgi i stroiki ze świecidełek podzwaniają — głucho tupocą buty ciężkie — taniec ich tłumny, że zwartym kołem stół okrążają, ocierając o się w ścisku, natłoczeni
JASIEK
Nic nie słysom, nic nie słysom,
ino granie, ino granie,
jakieś ich chyciło spanie…?!Dech mu zapiera Rozpacz, a przestrach i groza obejmują go martwotą; słania się, chylą ku ziemi, potrącany przez zbity krąg taneczników, który daremno chciał rozerwać; — a za głuchym dźwiękiem wodzą się sztywno pary taneczne we wieniec uroczysty, powolny, pogodny — zwartym kołem, weselnym —
— — — — — — — — — — — —— — — — — — — — — —
Kogut piejeJASIEK
nieprzytomny
Pieje kur; ha, pieje kur…CHOCHOŁ
nieustawną muzyką przemożny Miałeś, chamie, złoty róg….
— — — — — — — — — — — —
Biogram Stanisława WyspiańskiegoBiogram Stanisława Wyspiańskiego
Trudności w interpretacji Wesela
Przyczynę trudności w interpretacji najsłynniejszego dramatu Stanisława Wyspiańskiego – Wesela – upatrywano w operowaniu przez artystę poetyką symbolizmusymbolizmu. Niektórzy widzowie chcieli uznawać jego sztukę za komentarz polityczny lub zapis środowiskowego wydarzenia, jakim był ślub poety Lucjana Rydla z chłopką Jadwigą Mikołajczykówną. Chociaż twórca inspirował się rzeczywistymi wypadkami, to zamierzał nadać swojemu dramatowi szerszy wymiar. W pozornie prozaicznej sytuacji, jaką była uroczystość weselna, ukazał uniwersalną prawdę o Polsce: narodowych traumach, mitach i marzeniach.
W Weselu nieustannie splatają się ze sobą dwa plany wydarzeń: realistyczny i fantastyczny. Samo wprowadzenie zjaw do treści dramatu nie wpisywało jednak utworu w nurt symbolizmu. Pojawienie się duchów w II akcie sztuki można postrzegać jako odwołanie do tradycji romantycznej (choćby do II części Dziadów Adama Mickiewicza), a ich spotkania z weselnikami odczytywać jednoznacznie: na przykład konfrontację Dziennikarza ze Stańczykiem jako obnażenie zakłamania środowiska konserwatywnego, które obrało królewskiego błazna za swego patrona; z kolei widmo Upiora – Jakuba Szeli jako przywołanie czasów rabacji galicyjskiej, buntu chłopów przeciwko szlachcie.
Wizje rozpatrywane w kontekście całokształtu dzieła dramatycznego nabierają jednak głębszego i bardziej nieuchwytnego znaczenia. Korowód zjaw rozpoczyna i kończy pojawienie się chochoła. Poprzez tę klamrową budowę Wyspiański sygnalizuje, że poszczególne sceny sztuki należy odczytywać jako całość. To jedno z założeń symbolizmu: spoić wszystkie elementy dzieła w nierozdzielny obraz.
Przedmioty symboliczne
Dramat Wyspiańskiego jest pełen symbolicznych przedmiotów. Wesele utrwaliło je w polskiej kulturze, a niektórym z nich nadało nowe znaczenie. Ich pojawienie się w treści sztuki przywołuje za każdym razem szereg skojarzeń dotyczących historii Polski i jej współczesnych losów.
Chocholi taniec
Ostatnia scena dramatu, w której chochoł wygrywa weselną muzykę i wprawia uczestników uroczystości w obłąkańczy taniec, nadaje symboliczny wymiar wydarzeniom przedstawionym w trzech aktach sztuki. Rozmowy weselników, ich spotkania z tajemniczymi gośćmi, uczucia miłosne i patriotyczne zostają w zakończeniu scalone za pomocą symbolu, który przez Jana Nowakowskiego został nazwany „wielkim”:
Wstęp do „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego[fragment]
Finalny obraz Wesela w swej niesamowitej ekspresji zrywa dotąd ciągnione wątki zarówno osadzonej w mocnych realiach satyrysatyry, jak literackiej i baśniowej fantastyki. Na ich miejscu zostaje skonstruowany pełen wyrazu wielki obraz‑symbol, którego waga w budowie utworu tak przemożna, iż zdolny jest narzucić wymowie Wesela to, co nazwano „tragizmem idei” [...].
Odczytywanie finałowego chocholego tańca jako symbolu nie było oczywiste w czasach premiery dramatu. Pierwsze przedstawienie Wesela odbyło się w atmosferze skandalu – widzowie spodziewali się w nim znaleźć odniesienia do wydarzenia towarzyskiego mającego miejsce kilka miesięcy wcześniej. Zapowiedzi spektaklu nie ukrywały powiązań osób dramatu z rzeczywistymi pierwowzorami, z których część miała być obecna w Teatrze Miejskim w Krakowie, by zobaczyć swoje sceniczne odpowiedniki. Z tego względu niektórzy komentatorzy chcieli widzieć w Weselu przede wszystkim satyrę na ówczesne stosunki społeczne.
Uniwersalny wymiar dzieła zaskoczył widzów, dlatego też nie wszyscy dostrzegli dramatyczną powagę ostatniej sceny Wesela. Dopiero bardziej wnikliwa analiza i rozpatrzenie dramatu w kontekście sztuki symbolistycznej przełomu wieków ujawniły prawdziwy sens utworu i jego przenikliwość w ocenie „stanu duszy” Polaków u progu XX wieku:
Wstęp do „Wesela” Stanisława WyspiańskiegoInterpretacje Wesela, w szczególności zaś próby „przełożenia” finałowego obrazu niesamowitego tańca – wciąż dokoła – somnambulicznychsomnambulicznych par, magnetycznie prowadzonych taktem i melodią przez Chochoła, słomianą pałubę, nie są i nie mogą być kompletne i ostateczne. Przytaczane wykładnie – zarówno współczesne premierze dramatu, jak znacznie późniejsze, w tym również najnowsze – zbliżając się do istoty, do sensu wielkiej kompozycji końcowej, nie mogą wszakże stworzyć jakichś precyzyjnie przylegających do niej, wystarczających równoważników pojęciowych. Pozostają – i chyba pozostaną nadal – znaczne „luzy”, niemałe też możliwości dla interpretacyjnych pomysłów – różniących się między sobą.
Sytuacja taka jest funkcją poetyki Wesela, jest rezultatem struktury tego dramatu, a już najbardziej sceny finałowej, jak wiadomo, zupełnie swoistej nawet w obrębie samej konstrukcji wewnętrznej utworu. Jest rzeczą wszakże oczywistą, iż ta nieoczekiwana a niezmiernie sugestywnasugestywna kompozycja, pod której wrażeniem pozostaje ostatecznie tak czytelnik, jak zwłaszcza widz w teatrze, zawiera w sobie w postaci szczególnie skupionej to „ostatnie słowo”, w stronę którego mierzyła cała konstrukcja Wesela. Ale to „słowo” [...] nie pozwala się przełożyć na język znaczeń dających się jednoznacznie zdefiniować.
Być może właśnie ze względu na to, że znaczenie symbolikisymboliki Wesela wymyka się jednoznacznej interpretacji, nie przestaje oddziaływać na wyobraźnię kolejnych pokoleń. Do treści dramatu Wyspiańskiego odwoływali się liczni pisarze, filolodzy, a także dziennikarze i politycy. W tym tkwi siła oddziaływania utworu, a także potencjalne zagrożenie – brak prostej wykładni sensu stwarza niebezpieczeństwo nadinterpretacji.
Słownik
(etrus. satir – mowa, mówić, łac. satura lanx - misa z owocami) utwór literacki ośmieszający lub krytykujący ukazywane w nim zjawiska, najczęściej wady ludzkie, stosunki społeczne, instytucje; ogół utworów mających na celu ośmieszenie, piętnowanie szkodliwych zjawisk, obyczajów, wad, stosunków społecznych; satyra jest anonimowa, nie uderza w konkretne osoby, operuje wyolbrzymieniem, karykaturą, groteską i ukazuje świat w krzywym zwierciadle
(łac. somnus – sen, ambulare – spacerować) potocznie: lunatyzm
(łac. suggestio) w literaturze rodzaj wypowiedzi pośredniej, polegającej na stosowaniu aluzji, aby wywołać u czytelnika określony nastrój, wzruszenie lub refleksję
(gr. sýmbolon – znak rozpoznawczy, wiązać razem) motyw lub zespół motywów występujących w dziele, który jest znakiem treści głęboko ukrytych, niejasnych i niejednoznacznych; symbol ma za zadanie kierować ku tym treściom myśl czytelnika. Wyrażają go słowa, gesty, obrazy, przedmioty rozpoznawalne tylko dla członków danej kultury i stale się zmieniające. Symbol jest znakiem językowym o wielu znaczeniach. Na przykład kolor czerwony symbolizuje miłość, ale w zależności od kontekstu, w którym występuje – może też oznaczać wstyd, zagrożenie, ogień piekielny
(gr. sýmbolon – znak umowny) prąd artystyczny w literaturze, malarstwie i muzyce zapoczątkowany w drugiej połowie XIX wieku, dążył do wyrażenia środkami artystycznymi ogólnoludzkich problemów psychologicznych, treści metafizycznych. W literaturze stał w opozycji do myśli filozoficznej pozytywizmu. Symboliści podejmowali filozoficzne zagadnienia absolutu i nieskończoności, interesowali się stanami podświadomości, snu czy halucynacji, nawiązywali do motywów mitycznych. Podstawowym środkiem ekspresji symbolizmu stał się symbol i personifikacja. Odrębność języka symbolistów polegała na aluzyjności, wieloznaczności, muzycznym kształtowaniu wypowiedzi, podkreślaniu jej walorów brzmieniowych
działająca pod tą nazwą w latach 1873–1900 uczelnia (następnie przekształcona w Akademię Sztuk Pięknych), której pierwszym dyrektorem został Jan Matejko. Wykształciła wielu znamienitych polskich malarzy, takich jak Jacek Malczewski, Jan Stanisławski czy Stanisław Wyspiański