Cziczikow – kreatura czy kreator?

R1L3hyyQ9PSAT1
Strona tytułowa z poznańskiego wydania Martwych dusz Mikołaja Gogola z 1876 roku
Źródło: Polona, domena publiczna.

Paweł Iwanowicz Cziczikow, bohater utworu Gogola, nie jest klasycznym podróżnym. Przyjeżdża do miasta N. w konkretnym celu: zakupu „martwych dusz”, czyli w istocie danych osobowych chłopów pańszczyźnianych, którzy zmarli pomiędzy tzw. spisami rewizyjnymi, będącymi podstawą opodatkowania właścicieli ziemskich. Zanim zostanie przeprowadzony kolejny, aktualizujący dane spis, ziemianie muszą płacić podatki i za żywych, i za zmarłych chłopów. Bohater, odkupując nazwiska zmarłych, chce wyłudzić od Rad Opiekuńczych gospodarstw rolnych stosowne donacjedonacjadonacje na każdego nieboszczyka – około 200 ówczesnych rubli, kwotę niebagatelną, gdy pomnożyć ją przez tysiąc martwych dusz, na co liczył Cziczikow, wyruszając w podróż ku miastu N. Różnica pomiędzy „ceną” odkupionej od właścicieli martwej duszy a donacją miała stanowić zysk Cziczikowa.

Bohater Gogola, ciekawie rozgrywając ludzkie ambicje, poznaje ważne osobistości miasta i ziemiańskich domów. Robi to bardzo zręcznie, wzbudza ogólną sympatię i zainteresowanie. Jego pokrętne transakcje rozgrywają się na drugim planie. Dopiero pod koniec lektury Gogol informuje czytelnika o tym, kim naprawdę jest główny bohater i na czym polega niemoralność jego zachowań biznesowych.

Podróż jako poetycki wehikuł czasu

Romantycy chętnie podróżowali. Także Mikołaj Gogol zwiedzał Europę, by rozeznać różnice pomiędzy kulturą Rosji i Zachodu. O istocie podróży jako swoistego wehikułu czasu i przestrzeni pisał w Martwych duszach:

Mikołaj Gogol Martwe dusze

Jakie dziwne i pociągające, i nierzeczywiste, i cudowne jest to, co się zawiera w słowie „podróż!”, i jaka cudowna jest ta podróż. Jasny dzień, jesienne liście, chłodne powietrze... Szczelniej owińmy się płaszczem podróżnym, nasuńmy czapkę na uszy, mocniej i przytulniej wciśnijmy się w kąt! Po raz ostatni przebiegł po ciele dreszcz i już zastąpiło go miłe ciepło. Konie mkną... jak kusząco zakrada się senność i przymykają się oczy, i już przez sen słychać: i „Nie białe śniegi”, i parskanie koni, turkot kół, i już człowiek chrapie wcisnąwszy w kąt swego sąsiada. Budzi się: pięć stacji pozostało w tyle, księżyc, nieznane miasto, cerkwie ze starożytnymi drewnianymi kopułami i czerniejącymi szpicami, ciemne drewniane i białe murowane domy. Tu i ówdzie blask miesiąca: jak gdyby białe płócienne chustki rozwieszały się po ścianach, po bruku, po ulicach; ukośnymi pasami przecinają je czarne jak węgiel cienie, podobnie do błyszczącego metalu połyskują ukośnie oświetlone drewniane dachy, nigdzie ani żywej duszy – wszystko śpi.

3 Źródło: Mikołaj Gogol, Martwe dusze, tłum. Władysław Broniewski, Kraków 1998, s. 273.

Podróż jako diagnoza współczesności

Romantycy rosyjscy podróżowali na Zachód, chcąc dotrzeć do źródeł kultury europejskiej. Ale ich podróże pełniły nie tylko funkcję poznawczą; prowokowały też do porównania:

RHXMxZGCSXgK81
Wizualnym przykładem podróżujących romantyków może być obraz Wędrowiec nad morzem mgły Caspara Davida Friedricha, 1818 r.
Źródło: Wikimedia Commons, domena publiczna.
Danuta Piwowarska Romantyków rosyjskich podróże do Europy

„[...] własnych dokonań z dorobkiem europejskim, z tym, co osiągnęły kraje bardziej rozwinięte”. Szczególnie sprzyjały wyjazdom Rosjan za granicę czasy liberalizmu Aleksandra I w pierwszych dziesięcioleciach wieku XIX. Wojna z Napoleonem i wielki pochód na Zachód zwycięskiej armii sprawiły, że Europa stała się dostępna dla tysięcy zwykłych ludzi – oficerów, żołnierzy, a także turystów, coraz liczniej wyjeżdżających za granicę. Nietrudno było im dostrzec wyższość porządków europejskich nad rosyjskimi i zobaczyć przepaść, dzielącą Rosję od Europy w dziedzinie społeczno‑politycznej, gospodarczej i religijnej [...]. [Gogol] przeżywał świat na sposób romantyczny: podróż, wędrówka stała się modelem jego życia na Zachodzie. Swoje osobiste niepowodzenia, plany na przyszłość oraz wielkie nadzieje związane z Rosją przemyśliwał w drodze, w podróży. Jak typowy romantyk ciągle wędrował; nie potrafił znaleźć sobie miejsca stałego pobytu.

5 Źródło: Danuta Piwowarska, Romantyków rosyjskich podróże do Europy, [w:] Wiktor Choriew in memoriam, red. Anna Janicka i inni, Białystok 2013, s. 61–77.

Cziczikow jako wyrafinowany negocjator

Dla osób, które zdecydowałyby się sprzedać „martwe dusze”, propozycja jest korzystna, gdyż zgodnie z prawem podatki za zmarłych chłopów muszą być uiszczane do czasu, aż nie zostaną oni usunięci z list rewizyjnych, czyli do kolejnego spisu. „Martwe dusze” formalnie wciąż posiadają status osób żywych, zatem z punktu widzenia prawa ich kupno i sprzedaż są legalne.

RyJbl5ZRTjAOQ
Przedrewolucyjna rosyjska pocztówka autorstwa Pyotra Sokolova, przedstawiająca scenę z Martwych dusz Mikołaja Gogola
Źródło: Wikimedia Commons, domena publiczna.
Mirosława Michalska-Suchanek Lektura „martwych dusz” Nikołaja Gogola a zagadnienie interdyscyplinarności

[…] Cziczikow zawiera znajomości, które – w jego przekonaniu – mogą zwiększyć szanse realizacji zamierzeń. Szczególną uwagę zwraca na proces komunikowania się z potencjalnymi biznesowymi partnerami, zwłaszcza wykazuje dbałość o wrażenie, jakie wywołuje w pierwszych chwilach znajomości. Stosując wypracowane wcześniej zasady komunikacji interpersonalnej, stara się zdobyć przychylność otoczenia – zarówno potencjalnych uczestników negocjacjinegocjacjenegocjacji, jak osób, które pośrednio mogą wywrzeć na nie wpływ. Powoli, acz konsekwentnie buduje swój wizerunek idealnego partnera biznesowego – osoby wiarygodnej, rzetelnej, uczciwej i kompetentnej […].
Negocjując z właścicielem ziemskim Maniłowem, Cziczikow decyduje się na tak zwany „efekt pierwszego wrażenia” i „autoprezentację”, ulubione zresztą techniki bohatera‑negocjatora. Wykorzystuje cały arsenał zachowań i gestów, aby wywrzeć wrażenie osoby z jednej strony otwartej i przyjaznej, z drugiej zaś pewnej siebie (w pozytywnym znaczeniu), wiarygodnej oraz respektującej prawo.

6 Źródło: Mirosława Michalska-Suchanek, Lektura „martwych dusz” Nikołaja Gogola a zagadnienie interdyscyplinarności, „Przegląd Nauk Stosowanych” 2015, nr 7, s. 9–17.

O bohaterze powieści

Mikołaj Gogol Martwe dusze

Pod pretekstem wybrania sobie miejsca zamieszkania i pod innymi pretekstami przedsięwziął wyprawę w te i owe kąty naszego państwa, a zwłaszcza w te, które bardziej niż inne ucierpiały skutkiem nieszczęśliwych wypadków: nieurodzajów, moru itp., itp., słowem – gdzie by można najdogodniej i najtaniej nakupić potrzebnych ludzi. Nie zwracał się nierozważnie do każdego obywatela ziemskiego, lecz wybierał ludzi bardziej według swego gustu albo też takich, z którymi można by było z niewielkim kłopotem załatwić podobne sprawki, starając się najpierw poznać ich, dobrze usposobić dla siebie, żeby, jeżeli można, raczej na drodze przyjaźni niż kupna otrzymać chłopów. A więc czytelnicy nie powinni oburzać się na autora, że osoby, które się dotąd pokazały, nie przypadły mu do gustu: to wina Cziczikowa, on tu jest w zupełności gospodarzem i dokąd jemu się zechce, tam i my musimy wlec się za nim. […] Jak odbyły się pierwsze zakupy, czytelnik już widział; jak pójdą dalej interesy, jakie sukcesy i klęski przypadną w udziale bohaterowi, jak będzie musiał rozstrzygać i przezwyciężać poważniejsze trudności, jak ukażą się olbrzymie obrazy, jak podniosą się ukryte dźwignie szerokiej opowieści, rozszerzy się daleko jej horyzont i cała przybierze wspaniały tok liryczny, to czytelnik zobaczy później. Jeszcze długa droga czeka ekwipaż podróżny, składający się z pana w średnim wieku, bryczki, jaką jeżdżą kawalerowie, lokaja Pietrka, stangreta Selifana i trójki koni, znanych już po imieniu, od Asesora do gałgana‑tarantowatego. A więc oto cały nasz bohater, taki, jakim jest!

2 Źródło: Mikołaj Gogol, Martwe dusze, tłum. Władysław Broniewski, Kraków 1998, s. 298.
R1Wf28Ud1moPz
Przedrewolucyjna rosyjska pocztówka autorstwa Pyotra Sokolova, przedstawiająca scenę z Martwych dusz Mikołaja Gogola
Źródło: Wikimedia Commons, domena publiczna.

Przebieg rozmowy Cziczikowa z Maniłowem

Mikołaj Gogol Martwe dusze

– Pan pozwoli, że go poproszę o zajęcie tego fotela – powiedział Maniłow. – Tu będzie panu wygodniej.
– Pozwoli pan, że usiądę na krześle.
– Pozwoli pan, że mu na to nie pozwolę – powiedział Maniłow z uśmiechem. – Ten fotel jest już u mnie przeznaczony dla gościa; rad nierad, ale musi pan na nim usiąść.
Cziczikow usiadł. […]
– Ilu od tego czasu umarło u pana chłopów?
– Nie mam pojęcia, o to sąd zę, trzeba zapytać ekonoma. Hej, służba, zawołać ekonoma, on powinien dziś być tutaj. Zjawił się ekonom. […]
– Słuchaj no, kochanku, ilu u nas chłopów umarło od czasu, kiedy była złożona rewizja?
– Niby ilu? Dużo umarło od tego czasu – powiedział ekonom i przy tym czknął zasłoniwszy z lekka usta ręką jak puklerzem.
– Tak, przyznam się, że sam tak myślałem – podchwycił Maniłow – istotnie bardzo wielu poumierało! – tu zwrócił się do Cziczikowa i dodał jeszcze: – Rzeczywiście, bardzo wielu.
– A ilu na przykład liczbowo? – zapytał Cziczikow.
– Tak, ilu liczbowo? – podchwycił Maniłow.
– Tak, istotnie – powiedział Maniłow zwracając się do Cziczikowa – ja też tak sądziłem, duża śmiertelność; zupełnie niw wiadomo, ilu umarło.
– Porachuj ich – powiedział Cziczikow – i zrób szczegółowy rejestr wszystkich imiennie.
– Tak, wszystkich imiennie – powiedział Maniłow.
Ekonom rzekł: – Słucham pana! – i wyszedł.
– A z jakiego powodu jest to panu potrzebne? – zapytał Maniłow po wyjściu ekonoma.
To pytanie, zda się, zakłopotało gościa, na jego twarzy ukazał się wyraz jakiegoś naprężenia, skutkiem którego aż się zaczerwienił – naprężenia, zdającego się wskazywać, ze pragnie wyrazić coś, co się niezupełnie dawało ująć w słowa. I naprawdę, Maniłow usłyszał wreszcie tak dziwne i niezwykłe rzeczy, jakich nigdy uszy ludzkie nie słyszały.
– Pyta pan, z jakiego powodu? Powody są takie: chciałbym kupić chłopów… – powiedział Cziczikow, zająknął, się i nie dokończył.
– Ale pozwoli pan zapytać – rzekł Maniłow – jak pan chce kupić chłopów, z ziemią, czy po prostu na przesiedlenie, to znaczy bez ziemi?
– Nie, ja właściwie niezupełnie chcę chłopów – powiedział Cziczikow – ja bym chciał mieć martwych. […]
– A więc pragnąłbym wiedzieć, czy pan może mi takich nieżywych w rzeczywistości, lecz żywych według formuły prawnej, przekazać, odstąpić, czy też jak pan sobie inaczej będzie życzył.
Lecz Maniłow tak się zawstydził i zmieszał, że tylko spoglądał na niego.
– Zdaje mi się, że pan ma jakieś wątpliwości – zauważył Cziczikow.
– Ja?... nie, to nie to – powiedział Maniłow – ale nie mogę dociec... niech pan wybaczy... ja naturalnie nie mogłem otrzymać tak świetnego wykształcenia, jakie, że tak powiem, widać w każdym pańskim ruchu; nie posiadam wysokiego kunsztu wysławiania się... Być może, iż tu... w tym, co pan przed chwilą mówił... kryje się coś innego... Być może, iż pan raczył się tak wyrazić ot tak, dla pięknego stylu?
– Nie – podchwycił Cziczikow – nie, rozumiem rzecz tak, jak ona się przestawia, to znaczy te dusze, które w rzeczywistości już umarły.
Maniłow całkiem się stropił. Czuł, że powinien coś zrobić, zadać jakieś pytanie, ale jakie – diabli je wiedzą. […]
– A więc, jeżeli nie ma przeszkód, możemy z Bogiem przystąpić do sporządzenia aktu kupna – powiedział Cziczikow.
– Jak to, aktu kupna martwych dusz?
– O nie! – powiedział Cziczikow. - Napiszemy, że są żywe, tak jak istotnie o tym świadczy spis rewizyjny. Mam zwyczaj nie odstępować w niczym od praw obowiązujących; chociaż ucierpiałem z tego powodu na służbie, ale już niech pan wybaczy: obowiązek – to dla mnie święta rzecz, prawo – jestem z całym szacunkiem wobec prawa.
Ostatnie słowa spodobały się Maniłowowi, jednak w istotę rzeczy w żaden sposób nie mógł wniknąć i zamiast odpowiedzieć, jął ssać swój cybuch tak mocno, że ten zaczął w końcu chrapać jak fagot. Zdawało się, że chce wyciągnąć z niego sąd o tak niesłychanej sprawie, ale cybuch chrapał – i nic więcej.
– Może pan ma jakieś wątpliwości?
– O nie, bynajmniej! Mówię nie dlatego, żebym miał jakieś, że tak powiem, krzywdzące mniemanie o panu. Ale niech mi pan pozwoli zauważyć, czy to przedsięwzięcie albo lepiej, że tak powiem, że się tak wyrażę, ta negocjacja – otóż ta negocjacja nie będzie stała w sprzeczności z ustawami obywatelskimi i planami Rosji na przyszłość?
Tu Maniłow, wykonawszy pewien ruch głową, popatrzył bardzo znacząco w twarz Cziczikowa okazując we wszystkich rysach swej twarzy i w zaciśniętych ustach tak głęboki wyraz, jakiego, być może, nikt nie widział na ludzkiej twarzy, chyba tylko u jakiegoś przemądrzałego ministra i to w chwili rozstrzygania najbardziej zawikłanej sprawy. Lecz Cziczikow powiedział po prostu, że podobne przedsięwzięcie czy też negocjacja bynajmniej nie będzie stała w sprzeczności z ustawami i planami Rosji na przyszłość, a po chwili dodał, że skarb nawet skorzysta na tym, ponieważ otrzyma prawnie przepisane opłaty.
–Tak pan sądzi?
– Sądzę, że to będzie pożyteczne.
– A, jeżeli pożyteczne, to inna rzecz: nie mam nic przeciwko temu – powiedział Maniłow i zupełnie się uspokoił.
– Teraz pozostaje tylko umówić się o cenę…
– Jak to o cenę? – powiedział znowu Maniłow i urwał.
– Czyżby pan sądził, że ja będę brał pieniądze za dusze, które niejako zakończyły swą egzystencję? Jeżeli już ma pan takie, że tak powiem, fantastyczne życzenie, to ja ze swej strony oddaję je panu bezinteresownie i biorę na siebie załatwienie transakcji.
Byłoby dużą winą historyka niniejszych zdarzeń, gdyby nie powiedział, że po słowach wygłoszonych przez Maniłowa gościem owładnęło zadowolenie. Chociaż był bardzo stateczny i rozsądny, ale tu omalże nie fiknął kozła, co, jak wiadomo, czyni się tylko w największych porywach radości. Tak gwałtownie obrócił się na fotelu, że pękł wełniany materiał pokrywający poduszkę; Maniłow popatrzył na niego trochę zdumiony. Pobudzony wdzięcznością, gość wygłosił natychmiast tyle podziękowań, że tamten zmieszał się, poczerwieniał, pokręcił przecząco głową i w końcu wyraził się, że to naprawdę drobiazg, że on istotnie chciałby okazać mu w jakiś sposób skłonność serca, magnetyzm duszy, a dusze zmarłe to w pewnym sensie zupełne śmiecie.
– Wcale nie śmiecie – powiedział Cziczikow, ściskając mu rękę. Tu zostało wydane bardzo głębokie westchnienie. Zdawało się, że był usposobiony do serdecznych wynurzeń, nie bez uczucia i wzruszenia wygłosił wreszcie następujące słowa: – Gdyby pan wiedział, jaką pan usługę oddał tymi na pozór śmieciami człowiekowi bez familii i bez urodzenia! Bo doprawdy, czegóż nie wycierpiałem? Niczym jakaś barka pośród srogich fal... Jakich prześladowań, jakich utrapień nie doświadczyłem, jakiegom nieszczęścia nie zaznał! A za co? Za to, że broniłem prawdy, że miałem czyste sumienie, że podawałem rękę i słabej wdowie, i nieszczęsnej sierocie!...
W tym miejscu nawet otarł chusteczką staczającą się łzę.
Maniłow był zupełnie rozczulony. Obaj przyjaciele długo ściskali sobie wzajemnie ręce i długo w milczeniu patrzyli sobie w oczy, w których było widać wezbrane łzy. Maniłow w żaden sposób nie chciał wypuścić ręki naszego bohatera i w dalszym ciągu ściskał ją tak gorąco, że Cziczikow nie wiedział już, jak ją wydostać. W końcu wysunąwszy rękę ukradkiem, powiedział, że warto by jak najprędzej spisać akt kupna i dobrze by było, gdyby on sam zajrzał do miasta. Potem wziął kapelusz i zaczął się żegnać.

4 Źródło: Mikołaj Gogol, Martwe dusze, tłum. Władysław Broniewski, Kraków 1998, s. 35–42.

Namiętności ludzkie

RL7SOe9VHMMEt1
Własny projekt okładki Mikołaja Gogola do pierwszego wydania jego książki Martwe dusze z 1842 roku.
Źródło: Nikolai Gogol, Wikimedia Commons, licencja: CC BY-SA 3.0.
Mikołaj Gogol Martwe dusze

Nieprzeliczone jak morski piasek są namiętności ludzkie i żadna z nich nie jest podobna do innej, i wszystkie one, nędzne i piękne, z początku uległe człowiekowi, później stają się strasznymi jego władcami. Błogosławiony ten, kto spośród wszystkich namiętności wybrał sobie najpiękniejszą; wzrasta i udziesięciokrotnia się z każdą godziną i minutą jego bezmierna rozkosz i wchodzi on coraz głębiej do nieskończonego raju swej duszy. Lecz istnieją namiętności, których wybór sił zależy od człowieka. Narodziły się już one wraz z jego przyjściem na świat i nie dano mu sił, żeby się od nich wyzwolić. Siły wyższe je nakreśliły i jest w nich jakiś wieczny zew, nie milknący przez całe życie. Sądzone im odegrać wielką rolę na ziemi; wszystko jedno, czy w mrocznej postaci, czy też przemknąwszy świetlanym zjawiskiem radującym świat – jednako są zesłane dla nieznanego człowiekowi szczęścia. I być może, iż w tym właśnie Cziczikowie popychająca go namiętność nie od niego pochodzi, i może w chłodnej jego egzystencji zawarte jest to, co później rzuci człowieka w proch, na kolana przed mądrością niebios. I jeszcze pozostaje tajemnicą, dlaczego ta postać ukazała się w powstającym teraz poemacie.

1 Źródło: Mikołaj Gogol, Martwe dusze, tłum. Władysław Broniewski, Kraków 1998, s. 300.

Słownik

donacja
donacja

(łac. donatio) – według prawa dobrowolne przekazanie przez ofiarodawcę pieniędzy lub innych dóbr materialnych; dawniej nadanie dóbr ziemskich za zasługi

groteska
groteska

(fr. grotesque – dziwaczny, dziwaczność) – literackie określenie szczególnego rodzaju komizmu, którego właściwością jest ostentacyjne odrzucenie przyjętych zasad prawdopodobieństwa, prowadzące do powstania zdeformowanego, niezgodnego z wizją zdroworozsądkową, obrazu rzeczywistości

karykatura
karykatura

(wł. caricatura) – dzieło (literackie, plastyczne, muzyczne) wyolbrzymiające charakterystyczne cechy postaci, przedmiotów lub zjawisk, zazwyczaj deformujące kanony realizmu i groteskowo uwypuklające przymioty poddanego ośmieszeniu obiektu

kreatura
kreatura

(fr. créature, łac. creatura – istota, stworzenie) – określenie wartościujące, dotyczy osób o wątpliwej moralności, których zachowanie budzi wstręt. Inaczej człowiek nikczemny, szubrawiec

negocjacje
negocjacje

(łac. negotiator – kupiec, handlarz) – w biznesie prowadzenie rozmów w sytuacji, gdy bez wzajemnych ustępstw osiągnięcie celu ekonomicznego lub wizerunkowego nie byłoby możliwe. Negocjacje to proces, na początku którego partnerzy mają częściowo zbieżne, w części rozbieżne interesy. Korzystne dla obu stron rozwiązanie wymaga zbudowania świadomości koniecznej wspólnoty interesów. Jednostronność korzyści zmienia negocjacje w manipulację.