Przeczytaj
Czym jest teologia
Najogólniej rzecz ujmując, teologia jest dziedziną wiedzy, która bada szeroko rozumiane zagadnienia religijne za pomocą metodologii i terminologii filozoficznej. Bywa, że niektórzy badacze nie uważają jej za naukę, gdyż przyjmuje ona za pewnik kwestie, które należą do sfery wiary. Stara się jednak w sposób racjonalny uzasadnić twierdzenia, które dla religii chrześcijańskiej mają znaczenie kluczowe. Jej nazwa wywodzi się od dwóch greckich pojęć: theos (Bóg; to, co boskie) i logos (nauka). W tym kontekście staje się jasne, że teologia chrześcijańska stanowi podwalinę filozofii chrześcijańskiej, wykładając i uzasadniając jej dogmaty. Równie oczywistym okazuje się więc to, iż teologia, korzystając z intelektualnych osiągnięć filozofii, znajdowała wiele wartościowych idei w myśli filozoficznej doby antyku.
Parmenides i nowe rozumienie bytu
Jednym z pierwszych filozofów, który stworzył koncepcję atrakcyjną z perspektywy chrześcijańskiej teologii, był Parmenides z Elei. Jak pamiętamy, był to myśliciel, który nadał zupełnie nowe znaczenie pojęciu byt. Dotąd bowiem byt oznaczał tyle co rzecz, przedmiot, istnienie. Odpowiadały mu przy tym trzy szerokości pojęciowe (zakresy znaczeń). W pierwszym znaczeniu byt oznaczał pojedynczy przedmiot (to krzesło, ten kubek, tego człowieka), w drugim – ogół przedmiotów o takich samych cechach lub połączonych pewnymi zależnościami (ogół wszystkich szklanek, rodzinę, ludzkość), w trzecim – cały świat (całą istniejącą rzeczywistość). Parmenides natomiast doszedł do wniosku, że mianem bytu należy określać tylko to, co istnieje prawdziwie, to, co „naprawdę” jest. Jeśli stłukę szklankę, to mogę powiedzieć, że szklanka była i jej nie ma. Niemożliwe, aby coś było i nie było. To, co istnieje, musi być niezmienne. Stąd też wniosek filozofa, że cała otaczająca nas, zmienna rzeczywistość, jest tylko złudzeniem, które mami nasze zmysły, nie pozwalając rozumowi odkryć tego, co jest prawdą. Byt, jako nieskończony, niezmienny i wieczny, znajduje się więc poza światem pozoru, a dotrzeć można do niego tylko wtedy, gdy wyciszymy nasz rozum, nie damy się mamić zmysłom i przestaniemy rozważać to, co nam przedkładają. Ten wręcz mistyczny pogląd na temat bytu prawdziwego i niezmiennego w pewien sposób pokrywa się z chrześcijańską ideą Boga, rozumianego jako byt wieczny, pozaczasowy, niezmienny, a przy tym – istniejący prawdziwie.

Platon i koncepcja demiurga
Jedną z najstarszych filozoficznych wizji stworzenia świata przez boga jest oczywiście ta, którą zaprezentował Platon w swoim późnym dialogu – Timajosie. Spotykamy w nim postać boskiego rzemieślnika, Demiurga, który wzorując się na wiecznych, niezniszczalnych ideach, stworzył z bezładnej i niekształtnej materii ogół istniejących rzeczy. Tak powstał wszechświat, który stanowi wierne i materialne odwzorowanie świata idealnego, zawierającego niematerialne wzorce wszystkich możliwych rzeczy zniszczalnych i ogółu ich właściwości. U kresu swej pracy Demiurg ten stworzył także ludzkie ciała, a później tchnął w nie dusze, które są we wszystkim podobne do idei. Dusza bowiem również jest wieczna i niezniszczalna, a przenikając ludzkie ciało, tworzy pojedynczego człowieka. Oczywiście Platon doskonale pamiętał, że jego mistrz Sokrates został niesłusznie skazany na śmierć pod zarzutem m.in. wymyślania nowych bogów. Nie chcąc, aby i jego wizja wzbudzała podobne interpretacje, mówił jedynie o „boskim rzemieślniku”, jakby starając się nie ukazywać go jako jakiegoś najwyższego i najważniejszego boga. Ponadto nie zapomniał wspomnieć, że ów „boski rzemieślnik” jest także stwórcą wszystkich bogów, jacy znajdowali się w greckim panteonie i byli ukazywani w greckiej mitologii.
W kontekście koncepcji Platońskiej koniecznie należy wspomnieć o trzech motywach, jakie towarzyszą zarysowanej przez niego kosmogoniikosmogonii. Po pierwsze Ateńczyk – zgodnie z powszechnie przyjętą tendencją greckiej filozofii – uważał za niemożliwe, aby świat powstał z niczego. W myśl zasady, którą wyrażamy dziś po łacinie jako ex nihilo nihilex nihilo nihil (nic nie powstaje z niczego), nie potrafił sobie wyobrazić, aby przed stworzeniem świata nie istniało nic poza jego twórcą. Dlatego też zarówno idee, jak i materia, która była wcześniej nieuporządkowana, są ujmowane jako odwieczne. W tej kwestii teologia chrześcijańska staje na stanowisku przeciwnym, ujmując dzieło Boga jako creatio ex nihiloex nihilo (kreacja z nicości). Po drugie – Platon stanął przed pytaniem, czy Demiurg w swym akcie twórczym był twórcą niczym nieograniczonym, czy też podporządkowanym jakimś prawom i zasadom. Ateński filozof jasno opowiada się za tym drugim rozwiązaniem. Rzemieślnik, tworząc rzeczywistość, czerpał wzorce z niematerialnych idei, przyświecała mu przy tym idea w hierarchii najwyższa – idea Dobra. Z jednej strony podkreśla to fakt, że Demiurg faktycznie był jedynie rzemieślnikiem, a więc siłą sprawczą świata, z drugiej zaś ukazuje, że nie można go utożsamiać z chrześcijańskim Bogiem. U Platona bowiem funkcję Boga spełnia idea Dobra. Po trzecie wreszcie – w ujęciu filozofa dusza, jako niezniszczalna i wieczna, musiała podlegać procesowi reinkarnacji, a więc odradzania się w nowych ciałach po każdej śmierci. Podkreślmy, że teoria reinkarnacyjna nigdy nie została podważona w teologii chrześcijańskiej. Chrześcijanin, który uważa, że ludzkie dusze będą powracać na świat w nowych ciałach aż do dnia Sądu Ostatecznego, nie popełnia więc grzechu herezji. Jak się jednak zdaje, większość teologów chrześcijańskich kładzie mocny akcent na fakt, że co prawda idea reinkarnacji nie jest niezgodna z nauką Kościoła, ale z jej perspektywy jest ideą zbędną (tzn. niepotrzebną wierzącemu chrześcijaninowi).

Arystoteles i wizja nieruchomego poruszyciela
Z pewnością jednym z ciekawszych (ale też obrosłych w nieporozumienia) motywów filozofii Stagiryty jest teoria nieruchomego poruszyciela. Najzgrabniej rzecz ujmując, jest to teleologicznateleologiczna idea Arystotelesowska, która została zreinterpretowana przez teologię chrześcijańską. Co to jednak znaczy?
Przypomnijmy, że rozważania, jakie Arystoteles poczynił na gruncie szeroko rozumianej metafizyki i fizyki, miały charakter teleologiczny. Dziś, podczas naukowej analizy wszelkich wydarzeń i przemian w obrębie danej rzeczy, używamy metody przyczynowo‑skutkowej. Oznacza to, że szukamy przyczyn każdego zjawiska – powodów jego zaistnienia i odpowiedzi na pytanie, dlaczego zaistniało właśnie w taki, a nie inny sposób. Jeśli kamień spada na ziemię, to czyni to „z powodu” oddziałującej na niego grawitacji. „Grawitacja” oczywiście nie była pojęciem znanym w antyku. Arystoteles mniemał, iż wspomniany kamień upada, aby zająć najlepszą dla siebie pozycję. Podobnie skraplająca się woda opada na ziemię (tworząc kałuże, rzeki, morza i oceany), zaś rozrzedzona (w postaci pary) unosi się, przenika powietrze i tworzy obłoki chmur. Teleologia Stagiryty nie pytała więc o przyczyny zjawisk i rzeczy, lecz o ich cel. Innymi słowy, nie pytała, „dlaczego” (z jakich powodów) wydarzenia i rzeczy mają miejsce, lecz „w jakim celu” zachodzą i powstają (jakie są ich „dążenia”).
Świadom, że zasadą świata materialnego jest jego zmienność, a więc pozostawanie w ciągłym ruchu, Arystoteles zadał zdroworozsądkowe pytanie o pierwszą przyczynę całego ruchu rzeczywistości. Jeśli wyrzucę przed siebie piłkę, to poleci ona prosto, potem zaś opadnie. Będąc cięższą od powietrza, spadnie na ziemię, która jest z kolei cięższa i twardsza od niej, lub utonie w wodnej toni, gdyż ta jest rzadsza i lżejsza niż piłka. Jest jednak jasne, że ogół zjawisk całego świata musi być niejako „podtrzymywany”, że musi istnieć istota, która wprawia w ruch całą rzeczywistość i ruch ten podtrzymuje. W innym wypadku cały świat albo by się „rozpadł”, albo „zastygłby” w miejscu.
Stąd właśnie teoria pierwszego poruszyciela, która wymaga szerszego komentarza. Stagiryta podzielał pogląd Platona głoszący, że cała materia składa się z czterech pierwiastków (woda, ogień, ziemia, powietrze), które – łącząc się w skomplikowane i wielopoziomowe struktury – tworzą nieprzebraną ilość zniszczalnych rzeczy. Ta reguła obowiązuje jednak tylko na poziomie świata człowieczego, a dokładniej – na Ziemi. Obserwując ruchy ciał niebieskich, porównując własne obserwacje z opisami innych kultur sprzed setek lat, Arystoteles doszedł do wniosku, że sfera niebieska nie zmienia się wraz z biegiem czasu. Wszelki zachodzący w niej ruch ma charakter odwieczny i cykliczny – ciała dokonują ruchu po okręgach (a więc torach idealnych), a zarazem same przybierają kształt kuli (a więc kształt doskonały). Oznacza to, że nie mogą składać się z czterech wspomnianych pierwiastków, lecz z jakiegoś nieznanego nam piątego żywiołu, dzięki czemu pozostają niezmienne. Ten żywioł zwany był co prawda „eterem”, ale lepiej przyjęła się jego łacińska nazwa kwintesencja (łac. quinta essentia – piąty żywioł). Stagiryta, świadom, jaki wpływ ma ruch ciał niebieskich na życie i wydarzenia na ziemi, dokonał teoretycznego podziału sfer niebieskich. Najniższą była oczywiście sfera ziemska, najwyższą zaś musiało być coś, co wprowadza cały ten złożony system w ruch – wspomniana pierwsza przyczyna.
Nie potrafimy dziś dokładnie zrekonstruować wszystkich pięćdziesięciu pięciu sfer (ani nawet nie mamy pewności, że dokładnie tyle wymienił sam Arystoteles), wiemy jednak, jakie cechy filozof przypisywał najwyższej z nich – nieruchomemu poruszycielowi. Jako źródło i podstawa wszelkiego ruchu, a zatem przyczyna wszystkich przyczyn, jest istotą odwieczną i niezmienną. Jako taka musi więc być także istotą niematerialną, która wprawia w ruch cały wszechświat i podtrzymuje wszelkie zmiany, jakie w nim zachodzą. Posiada też wszystkie cechy, które z czasem teologia chrześcijańska przypisze Bogu: niezłożoność, niematerialność, rozumność, celowość, jedyność. Jest zatem doskonała.
Pozostaje jednak kwestia, w której koncepcja Stagiryty dalece rozmija się z wizją Boga chrześcijańskiego, a nawet – z wizją jakiegokolwiek boga. Filozof zwraca uwagę (w myśl zasad teleologii), że ruch istot świadomych i rozumnych polega na „dążeniu” do tego, co uważają za wartościowe, dobre czy doskonałe. Zwierzę dąży więc do zaspokojenia potrzeb i do prokreacji. Podobnie czyni człowiek, choć jako istota rozumna przejawia także inne potrzeby, jak na przykład realizowanie się w sztuce, rzemiośle czy nauce. Nawet miłość czy też stan zakochania należy ujmować jako cel naszych działań (czyli ruchu), gdyż zakochany młodzieniec, pragnący być z kobietą, która jawi mu się jako ideał, stara się o nią, a więc „dąży do niej”, „zmierza ku niej”. Z tej perspektywy należy zadać pytanie: do czego dąży i o czym myśli istota najdoskonalsza – nieruchomy poruszyciel? Skoro stanowi ona doskonałość, to do czego ma dążyć i na czym ma się skupiać? Otóż pierwsza przyczyna myśli o sobie samej, jest w pełni skupiona na sobie, niczego poza sobą nie widzi. Skoro zatem wprawia w ruch wyższe sfery niebieskie, a dzięki temu – pośrednio – także nasz świat, czyni to w sposób nieświadomy, przypadkowy.
Stoicyzm i rozumna natura świata
Jak pamiętamy, starożytny stoicyzm należał do ostatniego okresu filozofii greckiej. Powstał u progu epoki hellenistycznej (której początek przypada na podbicie greckich polis przez Aleksandra Macedońskiego) i trwał w zasadzie po kres antyku. Jest to kilka setek lat, które pozwalają dzielić ten nurt filozoficzny na trzy umowne okresy. Pierwszy stoicyzm został wyłożony przez inicjatora całego ruchu, a więc Zenona z Kition. Jednym z jego kontynuatorów był Chryzyp z Soloi, który zasłynął teoretycznym ugruntowaniem podstawowych założeń ruchu, co sprawia, że na równi z Zenonem bywa uważany za jego współtwórcę. Pierwsi stoicy, oprócz postawy etycznej, głoszącej potrzebę nieodczuwania uczuć i emocji, kreślili również złożone wizje budowy i funkcjonowania rzeczywistości. Najprościej rzecz ujmując, cały wszechświat przechodzi przez kolejne fazy rozwojowe na mocy rozumnych, logicznych praw, a wszystkie wydarzenia, jakie mają w nim miejsce, mają charakter racjonalny. Kiedy zaś ogół możliwych przemian się wyczerpie, kosmos ulega powszechnemu zognieniu (całkowitemu spaleniu), po czym rozpoczyna się od nowa, a jego historia wygląda dokładnie tak samo. Jest to cykliczna wizja dziejów, które powtarzają się dokładnie w ten sam sposób i w nieskończoność. Znów urodzi się Sokrates, który zostanie niesłusznie oskarżony, a ten sam sąd skaże go na śmierć. Znów urodzi się Zenon, który założy szkołę stoicką, a Chryzyp znów rozbuduje i umocni jej twierdzenia.
Istnieją dwa główne powody, dla których taka teoria była nader wartościowa dla stoików. Po pierwsze tłumaczyła rzeczywistość jako rozumną i logiczną konstrukcję, co współgrało ze stoickim przekonaniem o tym, że wszystko, cokolwiek istnieje, da się racjonalnie pojąć i logicznie wyłożyć. Po drugie zaś służyła stoickiej etyce jako najważniejszej dyscyplinie filozoficznej. Zauważmy bowiem, że przekonanie o cykliczności świata przekreśla wartość jakichkolwiek cierpień czy radości, co tylko umacnia nas w przekonaniu o konieczności nieodczuwania uczuć i emocji. Przecież jeśli nasze życie będzie powtarzać się cyklicznie, to wszelkie krzywdy, przykrości, momenty szczęścia czy spełnienia stają się jedynie temporalnymi, pozbawionymi znaczenia chwilami, które będą stale powracać. Taka perspektywa pozwalała więc nabrać do nich dystansu.

Jak się zdaje, tworząc teorię powszechnego spalania się świata, stoicy powoływali się na Heraklita z Efezu, od którego mieli zaczerpnąć takowe twierdzenie. Wiemy jedynie, iż elejski filozof stwierdził: „Wszystko wymienia się na ogień, a ogień wymienia się na wszystko”. Dlatego też twierdzenie stoickie należy uznać za interpretację myśli Heraklita, a nie za jej kontynuację.
Kwestia, która okazała się niezwykle atrakcyjna dla teologii chrześcijańskiej, pojawia się jednak dopiero w okresie późnego stoicyzmu. Jak wspomnieliśmy, historię ruchu dzielimy na trzy epoki: pierwszy stoicyzm (zwłaszcza Zenon i Chryzyp), drugi stoicyzm, czy też „mediostoicyzm”, a więc „stoicyzm średni” (Panaitios i Posydoniusz), i wreszcie trzeci stoicyzm, czyli stoicyzm późny. Ten ostatni, rozwijający się zwłaszcza w Rzymie dzięki Markowi Aureliuszowi czy Epiktetowi z Hieropolis, nieco rozwinął koncepcję rozumności świata. Dotąd bowiem wszechświat ujmowany był jako złożona, logiczna całość, którą da się racjonalnie analizować, gdyż sama w sobie jest logiczna i rozumna. Późni stoicy wprowadzili natomiast koncepcję Rozumu (celowo zapisywanego wielką literą). Miał on być niejako podstawą, gwarantem rozumności całego procesu przemian, jakie zachodzą w rzeczywistości, a równocześnie być czymś, co całą rzeczywistość przenika i spaja. Zdaniem późnych stoików taka argumentacja stanowiła logiczny wniosek z rozważań ich poprzedników, nie ulega jednak wątpliwości, że to dopiero trzeci stoicyzm jasno wyartykułował tę ideę, która okazała się tak atrakcyjna przy tworzeniu chrześcijańskiej koncepcji Boga jako Istoty najdoskonalszej, rozumnej, a przy tym gwarantującej światu doskonałość, obiektywność i poznawalność.
Plotyn i teoria Jedni
U początku naszej ery dominowało linearne pojmowanie historii filozofii. Oznacza to, że dotąd wypracowane w niej stanowiska nie były traktowane jako osobne systemy, pomiędzy którymi mogą zachodzić różne relacje, podobieństwa czy polemiki, lecz wszystkie pojmowano jako kolejne stopnie rozwojowe filozofii szeroko rozumianej. Tak widział to zagadnienie Plotyn, traktując platonizm, arystotelizm i stoicyzm jako pewien ciąg rozwojowy, a więc kolejne, bardziej adekwatne do opisu rzeczywistości systemy filozoficzne. Jego własna koncepcja miała zresztą być następnym „ogniwem” w tym łańcuchu, jednak ze względu na to, że najbliżej było mu do Platona, jego poglądy nazywane są neoplatonizmem. Stanowiły przy tym wielkie źródło inspiracji dla teologii chrześcijańskiej, co z kolei sprawia, że badacze chętnie doszukują się w niej punktu przejścia od filozofii greckiej do filozofii chrześcijańskiej.
Naczelnym terminem jego systemu jest pojęcie Jedni, rozumianej jako to, co istnieje prawdziwie i jest doskonałe. Sama próba bliższego jej opisu jest działaniem karkołomnym, gdyż pojęcie to wymyka się nie tylko słowom, ale ludzkim możliwościom poznawczym w ogóle. Wystarczy wiedzieć, iż Jednia jest doskonałością, która stanowi rozumną, samoświadomą i twórczą podstawę całej rzeczywistości. Mówimy tu więc o zasadzie twórczej, która uzewnętrznia się, tworząc świat i podtrzymując jego trwanie. Proces ten nazwał filozof „emanacją”. Jednia dokonuje aktu emanacji, w wyniku którego powstaje cała, ściśle określona, hierarchia wszelkich istniejących bytów. Najbliżej tej rozumnej doskonałości znajdują się doskonałe i niematerialne byty duchowe, dalej – dusze ludzkie, jeszcze dalej – dusze, które są niejako zakotwiczone w materii, gdyż posiadają ciała, na samym końcu zaś – nieożywiona materia. Można ponadto domniemywać, że poza całą tą hierarchią znajduje się już tylko nicość, o ile założymy, iż nicość (a więc coś, czego nie ma) jest w ogóle do pomyślenia.
Taka koncepcja boskiej Jedni (nazywanej też często „Prajednią”, ze względu na to, że stanowi rzeczywistą podstawę istnienia wszystkiego) zdaje się nosić cechy bytu Parmenidesa (przypisane jej istnienie prawdziwe i pełne oraz doskonałość), Demiurga Platona (stworzenie świata hierarchicznych bytów) i Rozumu stoików (stanowienie istoty świata i gwarancji obiektywności zachodzących w nim procesów). Mówimy jednak, że jest to neoplatonizm, gdyż znajdujemy w nim reinterpretację wielu platońskich założeń. Można tu wymienić na przykład: teorię dualizmu człowieka, a więc podział na duszę i ciało (grzeszną sferę zmysłową i rozumną sferę duchową) czy teorię niezniszczalnej duszy, która czyni zło, jeśli dąży do materialnego spełnienia, a która winna wyzwolić się spod dominacji tejże materii i stale się doskonalić.
Zachodzi jednak ważna różnica pomiędzy teologicznym ujęciem Boga chrześcijańskiego, a koncepcją Jedni Plotyna. Podkreślmy, iż Jednia, która na skutek emanacji tworzy całą rzeczywistość, wciąż jest z tą rzeczywistością tożsama. Inaczej rzecz ujmując: cała rzeczywistość jest Jednią, gdyż wszelkie istniejące byty bezpośrednio się z niej wywodzą, a przy tym – pozostają jej częścią. Pierwsi chrześcijanie byli skłonni uważać, że cały świat jest istotą Boga, że Stwórca przenika swe dzieło i jest z nim tożsamy. Jednak dzisiaj taki pogląd (nazywany w religii panteizmem) jest przez teologię odrzucany. Bóg chrześcijański objawia się w świecie, jednak świat nie stanowi jego istoty.

Słownik
(łac. [kreacja] z nicości) zasada teologii i filozofii chrześcijańskiej, w myśl której Bóg stworzył świat z nicości; przed stworzeniem świata istniał tylko jego Stwórca, a pytanie, przez jaki czas był sam i gdzie przebywał, nie mają żadnego sensu: bez materii, dzięki której odmierzamy upływ czasu i mierzymy odległości przestrzenne, pytanie o czas i miejsce jest bezpodstawne, zwłaszcza w kontekście wiecznego przecież Boga
(łac. nic z niczego) jedna z głównych zasad greckiej filozofii, a później fizyki; według niej nic nie powstaje z nicości i nic nie obraca się w nicość; materia, z której składa się konkrety przedmiot, istniała już przed nim, a po jego zniszczeniu stanie się budulcem nowych przedmiotów; w znaczeniu kosmogonicznym oznacza, że materia, z której składa się świat, musiała istnieć przed jego powstaniem lub że świat z konieczności jest odwieczny
(od gr. kósmos – porządek + gónos – pochodzenie) dawniej oznaczała zbiór wierzeń danej religii lub przekonań filozoficznych dotyczących powstania wszechświata; obecnie jest częścią astronomii, badającą genezę i ewolucję ciał niebieskich
(od gr. kósmos – porządek + lógos – słowo, nauka) dawniej: zbiór filozoficznych rozważań na temat funkcjonowania wszechświata
(od gr. télos – cel, kres, spełnienie + lógos – słowo, nauka) metoda celowego wyjaśniania zjawisk zachodzących w rzeczywistości; w ujęciu teleologicznym tłumaczymy zjawiska nie w sposób przyczynowy czy przyczynowo‑skutkowy, lecz celowy; oznacza to, że każde zjawisko analizujemy nie z perspektywy przyczyn jego zaistnienia, lecz skutku, jaki wywołało; jej inicjatorem był Arystoteles, który za jej pomocą tłumaczył zjawiska fizyczne