Przeczytaj
Krytyka pojęcia przyczynowości
Doniosłą rolę w ustaleniu granic wiedzy pewnej odegrała u Hume’a analiza pojęcia przyczynowościprzyczynowości. Wyszedł on od stwierdzenia, że stosunek przyczyny i skutku jest podstawą wszystkich rozumowań dotyczących faktów (wnioskowania), a co za tym idzie, podstawą nauk empirycznych. Tymczasem badając zdania stwierdzające istnienie relacji przyczynowo‑skutkowej między faktami, dochodzi do wniosku, że nie spełniają one sformułowanego przez niego wymogu prawdziwości. Po pierwsze, występowania koniecznego związku pomiędzy dwoma faktami, a więc tego, że fakt A jest przyczyną faktu B, nie można wykryć rozumem:
Badania dotyczące rozumu ludzkiegoUmysł, nawet przy najbardziej drobiazgowym i skrupulatnym badaniu, nigdy nie może wykryć skutku w przyczynie. Skutek jest bowiem czymś zasadniczo różnym od przyczyny, wobec czego nie można go w niej odkryć.
Po drugie, relacji przyczynowo‑skutkowej nie potwierdza samo doświadczenie. To, co dzięki niemu możemy stwierdzić, to jedynie stałe następowanie po sobie pewnych oddzielnych faktów. Żeby to lepiej wyjaśnić, przeprowadźmy mały eksperyment. Poproszę czytelnika, żeby wziął do ręki długopis lub inny mały przedmiot znajdujący się w zasięgu jego ręki. Następnie proszę podnieść rękę i upuścić ten przedmiot. Co się stało i dlaczego? Pewnie większość z nas powie: „Przedmiot X upadł, bo został wypuszczony z ręki”. Hume skrytykowałby to zdanie, mówiąc, że widzimy wyłącznie dwa osobne wydarzenia, które po sobie następują: przedmiot w naszej ręce, a potem na podłodze czy biurku, tam, gdzie go upuściliśmy. Nikt zdaniem Hume’a nie może dostrzec „bo”: to, że fakt B (przedmiot X upadł i leży) następuje po fakcie A (został wypuszczony z ręki), nie oznacza, że stało się to wskutek tego faktu. Podobnie kiedyś ludzie sądzili, że relacja przyczynowo‑skutkowa zachodzi między szczególnym rodzajem tańca a deszczem albo między gniewem bogów a piorunami. Ludzie wszędzie widzą „bo”, ale nigdy nie mogą być pewni, że „ono” zachodzi − doświadczenie bowiem nic nam o tym nie mówi. To, że postrzegamy pewne fakty jako koniecznie ze sobą związane, jest kwestią nawykunawyku − przywykliśmy do tego, że po pewnych wydarzeniach następują inne i nazwaliśmy to relacją przyczynowo‑skutkową.
Hume, negując prawdziwość zdań mówiących o Bogu, substancji, ostatecznych przyczynach rzeczywistości czy nieśmiertelnej duszy, podważył wiarygodność teologii i metafizyki jako nauki. Uznawszy, że znaczenie poznawcze mają tylko sądy o impresjach (faktach) lub związkach między ideami, doszedł też do bardziej sceptycznych niż Locke wniosków. Jedynie pewna okazała się bowiem wiedza o określonego typu relacjach między ideami – matematyka. Nauki empiryczne nie są natomiast w stanie wyjść poza prawdziwość prostych zdań typu: „Widzę coś czerwonego”. Gdyby związek przyczynowo‑skutkowy był niepodważalny, impresje można by postrzegać jako skutek zewnętrznego działania i na ich podstawie wnioskować o istnieniu rzeczy. Tymczasem, ponieważ w świetle doświadczenia ludzkiego związek ów nie daje się obronić, nie można stwierdzić ani istnienia rzeczy, ani też przeprowadzić rozumowań dotyczących faktów, gdyż rozumowania te opierają się na wnioskowaniu. Zaprawa, z której budujemy gmach wiedzy, trzyma się prowizorycznie; tą zaprawą jest „bo”, które jest tylko nawykiem, a nie czymś pewnym jak działania matematyczne.
Słownik
nabyta skłonność do sprawniejszego, bardziej mechanicznego wykonywania jakiejś czynności
kategoria filozoficzna oznaczająca stosunek przyczyny do skutku, który wyraża ich związek genetyczny i wskazuje na funkcję przyczyny polegającą na powodowaniu czegoś