Przeczytaj
Czym jest scholastyka
Sama nazwa „scholastyka” nawiązuje do greckich terminów schole, czyli „szkoła”, i scholastikos, oznaczającego tyle, co „szkolić”, „nauczać”. Jest to jeden z najbardziej niejednorodnych terminów filozoficznych, spróbujmy więc go dookreślić. Mianem scholastyki określano średniowieczny system nauczania i szkolnictwa, który wraz z biegiem stuleci przeszedł szereg zmian. Co ważne z naszej perspektywy, przyjęło się również w ten sposób nazywać nowo uprawianą filozofię. Jako że była to epoka, w której główny nacisk kładło się na rozważania teologiczneteologiczne, scholastyka intuicyjnie powinna nam się kojarzyć z zagadnieniami relacji rozumu do wiary, tłumaczenia prawd objawionych za pomocą terminologii i rozumowań filozoficznych, prób racjonalnego dowiedzenia istnienia Boga itp.

Patrystyka jest okresem pierwszych wieków istnienia chrześcijaństwa, przypadających na działalność ojców założycieli Kościoła. Do ich grona zaliczany jest m.in. Orygenes (ok.185–254), komentator Pisma Świętego, jeden z największych teologów początkowej fazy chrześcijaństwa. Warto wiedzieć, że (podobnie jak w przypadku innych przedstawicieli patrystyki) działał on w trakcie formowania się głównych dogmatów chrześcijaństwa, przez co paradoksalnie niektóre jego tezy stały się z czasem herezjami. Należy do nich m.in. teoria preegzystencji duszy, a więc pogląd, że dusze zostały stworzone przez Boga u początków świata i przed faktycznymi narodzinami człowieka preegzystują w niebie.
Warto przypomnieć, że u zarania chrześcijaństwa działali ojcowie założyciele Kościoła, którzy częstokroć w swych rozważaniach powoływali się na rozumowania greckich myślicieli, zwłaszcza zaś Platona. Ten nurt chrześcijańskiej filozofii (zapoczątkowany w antyku, ale wciąż popularny na początku średniowiecza) zwiemy patrystyką (łacińskie patres oznacza „ojcowie”). Z kolei scholastyka (zwłaszcza w swej formie dojrzałej) czerpała całymi garściami z arystotelizmuarystotelizmu. Podkreślamy ten fakt, gdyż w niektórych opracowaniach znajdujemy czysto intuicyjne rozumienie terminu „scholastyka”, który swym zasięgiem obejmuje także patrystykę, jednak zdecydowanie powinniśmy (zwłaszcza w rozważaniach stricte filozoficznych) odgraniczać patrystykę (wczesny nurt filozofii chrześcijańskiej, bazujący głównie na platonizmie) od scholastyki (nurtu późniejszego, który ochoczo nawiązywał do filozofii Stagiryty). Zagadnienia opisane powyżej mogą zdawać się nieco pogmatwane, jednak sytuacja nabiera klarowności, gdy rozważymy je na konkretnym przykładzie. Najlepiej służy temu koncepcja najwybitniejszego scholastyka – św. Tomasza z Akwinu.
Św. Tomasz i scholastyka

Najwybitniejszym przedstawicielem patrystyki jest bez wątpienia św. Augustyn z Hippony (354–430), filozof chrześcijański, teolog, twórca pierwszej koncepcji, która w sposób harmonijny, spójny i zamknięty łączy w sobie rozważania filozoficzne i chrześcijańskie dogmaty. Jak większość filozofów okresu patrystyki powoływał się w swych rozważaniach na koncepcje filozoficzne Platona. Zainteresowanie Arystotelesem pojawia się dopiero wraz ze scholastyką i znajduje swoją najpełniejszą realizację u św. Tomasza z Akwinu.
Od swego zarania filozofia chrześcijańska wyrażała ambiwalentny stosunek do filozofii greckiej. Z jednej strony myśliciele chrześcijańscy doceniali doniosłość, przenikliwość i rozmach myśli helleńskiej, z drugiej – towarzyszyła im pewna doza nieufności, widzieli w niej bowiem przejaw pogańskiego rozumienia świata. Przekładało się to zresztą na rozważania o relacji rozumu do wiary, filozofii do teologii, prawdy filozoficznej (naukowej) do prawd objawionych. Można w uproszczeniu powiedzieć, że przed wypracowaniem stanowiska św. Tomasza w filozofii chrześcijańskiej obowiązywało podejście św. Augustyna, w myśl którego rozum musi podporządkować się wierze i służyć jej w opisywaniu prawd objawionych. Ważniejsze od życia doczesnego jest bowiem życie wieczne, od prawd nauki – prawdy wiary, zaś rozum ludzki zawsze jest ograniczony, skończony, „mierny” w zestawieniu z umysłem Boga. Tak utrwaliło się podejście wyłożone w obiegowej maksymie: philosophia ancilla theologiae, czyli „filozofia niewolnicą teologii” (lub też „służką”, jak próbuje się dziś nieco osłabić znaczenie łacińskiego ancilla). Podejście takie zmodyfikował św. Anzelm, wykładając swe słynne fides quaerens intellectum („wiara poszukująca rozumu” czy też „wiara poszukująca zrozumienia”), w myśl którego rozum jest dla wiary czymś niezbędnym, aby stała się wiarą prawdziwą. Nie wystarczy bowiem przyjąć i umiłować prawdy boże, trzeba jeszcze – na ile pozwalają nam zdolności ludzkiego rozumu – starać się je racjonalnie przeniknąć. W ten sposób rozum zostaje niejako „zrehabilitowany”, wciąż jednak jest podporządkowany wierze.

Św. Tomasz z Akwinu (1225–1274). Filozof scholastyczny, teolog Kościoła katolickiego, wybitny myśliciel średniowieczny i dominikanin. Ze względu na doniosłość swych rozważań filozoficznych, ale także ich prostotę, przejrzystość i lekkie pióro bywał nazywany doctor angelicus, czego najwłaściwszym tłumaczeniem byłoby: „anielski uczony”.
Nową perspektywę w powyższych rozważaniach zaprezentował dopiero w XIII w. św. Tomasz, który – oddając się pogłębionym studiom filozoficznym – doszedł do wniosku, iż chrześcijanin nie musi postrzegać myśli greckiej jako drogi wiodącej jego rozważania na manowce. Antyczni Grecy byli bowiem wielkimi myślicielami, którzy doskonale rozwinęli metody badawcze, terminologię filozoficzną i zajmowali się w zasadzie wszystkimi zagadnieniami, jakie nurtują ludzi także dzisiaj. Byli po prostu w tej sytuacji, że nie poznali prawd objawionych, gdyż urodzili się przed Chrystusem. Nie oznacza to jednak, że ich osiągnięcia są bez znaczenia. Nawet więcej – ich najważniejsze odkrycia mogą służyć chrześcijańskiej wierze. W ten sposób św. Tomasz wypracowuje nowy paradygmat, w myśl którego wiara i rozum, teologia i filozofia stają się równorzędne i koniecznie sobie potrzebne. Metodologia i osiągnięcia filozofii są niezbędne dla teologii, a prawdy objawione, badane przez teologię, stają się ostatecznym celem filozoficznych rozumowań. Rozum podbudowuje prawdy wiary, zaś wiara wskazuje ścieżki i cele rozumu. Do dziś mówimy, że tomizm (czyli scholastyka w wykonaniu św. Tomasza) uznaje rozum i wiarę za „dwa skrzydła tego samego ptaka”.
Św. Tomasz i nawiązania do Arystotelesa
Jest rzeczą powszechnie wiadomą, że Akwinata uważał system Arystotelesa za najdojrzalszy i najdoskonalszy w filozofii greckiej, własny zaś wniósł dzięki chrześcijańskiej reinterpretacji podstawowych pojęć i twierdzeń, jakie wypracował Stagiryta. Wyniki rozważań Akwinaty okazały się na tyle wartościowe dla myśli chrześcijańskiej, że w zasadzie od tej pory scholastyka będzie utożsamiana z tomizmem, a więc filozofią św. Tomasza.

Jeśli pojęcie scholastyki potraktujemy jako nazwę nurtu filozofii średniowiecznej, to można śmiało powiedzieć, że była ona dojrzałą formą filozofii wieków średnich, która pełnymi garściami czerpała z filozoficznego dorobku Arystotelesa ze Stagiry, a jej największym przedstawicielem był św. Tomasz Akwinata. W znaczeniu potocznym zaś oznaczała system nauczania (szkolnictwa) powszechny w średniowieczu, zwłaszcza w jego dojrzałej i schyłkowej fazie. W znaczeniu intuicyjnym (które nie jest zbyt ostre i bywa ujmowane za szeroko) mianem scholastyki określa się całą filozofię chrześcijańską, włączając w to nawet patrystykę, która najdynamiczniej rozwijała się u schyłku starożytności, najmocniej nawiązywała do Platona, a z filozoficznie rozumianą scholastyką miała raczej niewiele wspólnego. Te rozróżnienia należy mieć w pamięci, kiedy czytamy czy słyszymy o pojęciu „scholastyka”. Bardzo łatwo bowiem pomylić jego różne treści.
Podążając tropem Arystotelesa, św. Tomasz uznał, że jedynymi rzeczami realnie istniejącymi są byty samoistne, zwane substancjami. Każda substancja posiada cztery przyczyny: formalną, materialną, sprawczą i celową. Dwie pierwsze – rozważając je z perspektywy zmian, jakie zachodzą w obrębie każdej substancji – zwiemy również aktem i potencją, a więc zdolnością rozwijania substancji, sprawiania, że przechodzi ona w coraz to nowe formy samej siebie.
-
Podobnie jak Stagiryta, św. Tomasz uznał, że również w przypadku człowieka możemy mówić o występowaniu tych czterech przyczyn. Przyczyną materialną jest ciało, a formalną – dusza. Jednak wbrew Arystotelesowi, a w zgodzie z nauką Kościoła Akwinata uważał, że dusza przysługuje jedynie człowiekowi. Jak pamiętamy, grecki filozof nauczał, iż rośliny posiadają duszę wegetatywną (odpowiadającą za funkcje życiowe), zwierzęta mają także duszę popędliwą (odpowiadającą za namiętności, emocje i realizację naturalnych potrzeb), człowiek zaś posiada też duszę rozumną. Akwinata zastępuje wizję podziału duszy na trzy sfery, przysługujące w różnym stopniu wszelkim organizmom żywym, chrześcijańską wizją duszy, która przynależy jedynie człowiekowi. Rośliny i zwierzęta nie posiadają zatem żadnego stopnia „uduchowienia”, a jedynie pewne władze czy umiejętności, które z pojęciem duszy nie mają nic wspólnego. Dusza jest ponadto tym, co w człowieku najdoskonalsze, co upodabnia go do Boga, a zarazem czyni istotą rozumną. Tu na powrót zbiegają się systemy Stagiryty i Akwinaty, gdyż obaj w ten sam sposób analizują ludzki proces poznawania świata oraz zgodnie stwierdzają, że prawda to zgodność wypracowanej teorii z rzeczywistością.
-
Nie inaczej jest z zagadnieniami etycznymi. Dwaj filozofowie wychodzą od tych samych przesłanek i rozumowań, jednak ich wyniki w niektórych punktach muszą się różnić, ponieważ starszy z nich nie starał się udowadniać żadnych prawd objawionych, które były celem rozumowań tego drugiego. Pozostają zgodni w twierdzeniu, że wszelka nauka moralna dotyczy jedynie człowieka, gdyż jest on jedyną istotą rozumną. Zgadzali się również, że rozum musi górować nad wolą, gdyż wszelkie zło moralne wynika z ludzkiej popędliwości lub zaniechania konkretnych działań. Arystoteles głosił jednak zasadę złotego środka, w myśl której każda cnota jest umiarem, idealnym wyśrodkowaniem pomiędzy dwiema skrajnościami. Męstwo jest „wyśrodkowaniem” pomiędzy tchórzostwem a brawurą, dowcipność „leży po środku” pomiędzy byciem gburem a byciem kpiarzem, szczodrość zaś – pomiędzy skąpstwem a rozrzutnością. Św. Tomasz, zasadniczo podzielając przekonanie o tym, iż cnota polega na umiarze, a przy tym jest czymś, co poznajemy i praktykujemy dzięki rozumowi (a więc jest czymś racjonalnym), podał nieco inną jej definicję. Uważał bowiem, że zło jest brakiem dobra. Jeśli sprawiedliwość jest cnotą, która polega na tym, że respektujemy prawa innych ludzi, to niesprawiedliwość polega na braku respektowania tychże praw. Skoro roztropność jest cnotą, która polega na rozsądnym i szczegółowym rozwiązywaniu kwestii złożonych, to nieroztropność jest brakiem tegoż rozsądku i szczegółowości. Zgodni pozostawali więc w tej kwestii, że cnota polega na umiarze, a także w przekonaniu, że robić coś poprawnie (realizować dobro) można tylko w jeden sposób, podczas gdy niepoprawnie (czyli popadać w występek moralny, grzech) – na wiele sposobów. Podkreślmy też, że o ile Stagirycie zależało na osiągnięciu eudajmonii, czyli na prowadzeniu życia spokojnego i szczęśliwego, o tyle celem Akwinaty było osiągnięcie zbawienia. W tym ujęciu życie człowieka stanowiło dla Arystotelesa cel samym w sobie, natomiast dla św. Tomasza było jedynie „życiem doczesnym”, w którym mieliśmy zasłużyć na „życie wieczne” (zbawienie).
-
Ostatnią kwestią, o której koniecznie musimy tu wspomnieć, są twierdzenia św. Tomasza, które dotyczą zagadnienia Boga. Jak pamiętamy, odpowiednikiem idei Boga był dla Arystotelesa nieruchomy poruszyciel, określany też mianem pierwszej przyczyny. Zgodnie z rozumowaniem greckiego myśliciela wszelkie zmiany, jakie mają miejsce na świecie, wynikają z pojęcia ruchu. Ruch był dla Greków terminem, za pomocą którego określali ogół przemian, jakie zachodzą w rzeczywistości. Stagiryta zakładał, że u źródła ruchu (wszystkich przemian) danej substancji leży ich przyczyna sprawcza, która (wprawiając substancję „w ruch”) inicjuje naturalne dla niej, konieczne przemiany. Jeśli zaś będziemy badać zjawisko ruchu, a także jego przyczyn, musimy w końcu zadać sobie pytanie o istotę, która zapoczątkowała wszelkie przemiany, jakie dostrzegamy w świecie. Zdaniem filozofa pierwszą przyczyną wszelkiego ruchu, czyli również „przyczyną wszystkich przyczyn”, musi być nieruchomy poruszyciel. Jest on istotą, która niejako wprawiła świat w ruch i jego ruch podtrzymuje (jest gwarantem zachodzących na nim zmian). Co warte podkreślenia, każda substancja dąży do osiągnięcia swej pełni, czyli do tego, co dla niej dobre. Podobnie jest z człowiekiem, który stale realizuje wartości, dokonując czynów, które uważa za własne dobro. Jeśli więc mówimy o nieruchomym poruszycielu jako o istocie doskonałej, która nie może już „dążyć” do niczego doskonalszego, niż ona sama, to wynika z tego na pozór kuriozalny wniosek. Otóż nieruchomy poruszyciel w ogóle nie zwraca uwagi na świat, myśli jedynie o samym sobie, a wspomniany świat wprawił i nadal wprawia w ruch mimowolnie, w ogóle na to nie bacząc.
Oczywiście z taką interpretacją św. Tomasz zgodzić się nie mógł, gdyż stała ona w jawnej sprzeczności z dogmatami Kościoła, uchodzącymi za prawdy objawione. Akwinata przyjmuje więc chrześcijańską wizję Boga jako Stwórcy świata, który stworzył ów świat według własnego projektu. Jest więc On pierwszą przyczyną wszystkich przemian, jakie zachodzą w rzeczywistości, nie jest jednak nieruchomym poruszycielem. Arystoteles zakładał bowiem, że świat jest odwieczny, a pierwszy poruszyciel jedynie wprawił go w ruch. Było to zgodne z greckim rozumowaniem ex nihilo nihilex nihilo nihil. Św. Tomasz pozostał zaś wierny Pismu Świętemu, w myśl którego świat powstał w wyniku aktu creatio ex nihilocreatio ex nihilo.
Słownik
ogólna nazwa poglądów filozoficznych Arystotelesa, określająca całą jego myśl filozoficzną, ale także wpływ, jaki wywarł na następców w swej szkole i późniejsze ruchy filozoficzne; w średniowieczu arystotelizm (zwłaszcza metafizyka i fizyka) posłużył teologom i filozofom do tworzenia teologii chrześcijańskiej i w ten sposób ugruntował w myśli chrześcijańskiej tomizm i scholastykę
(łac. kreacja z nicości) zasada teologii i filozofii chrześcijańskiej, w myśl której Bóg stworzył świat z nicości; przed stworzeniem świata istniał tylko jego Stwórca, a pytanie, ile czasu był sam i gdzie przebywał, nie mają żadnego sensu, ponieważ bez materii, dzięki której odmierzamy upływ czasu i mierzymy odległości przestrzenne, pytanie o czas i miejsce jest bezpodstawne, zwłaszcza w kontekście wiecznego przecież Boga
(gr. eudaimon - posiadający dobrego ducha) jedno z kluczowych pojęć greckiej etyki, służące do opisu życia szczęśliwego i dobrego; synonimicznie eudajmonię można nazywać „szczęśliwością”, gdyż jej celem jest ukazanie ideału życia, do którego dąży człowiek racjonalny i rozsądny
(łac. nic z niczego) jedna z głównych zasad greckiej filozofii, a później fizyki; według niej nic nie powstaje z nicości i nic nie obraca się w nicość; materia, z której składa się konkrety przedmiot, istniała już przed nim, a po jego zniszczeniu stanie się budulcem nowych przedmiotów; w znaczeniu kosmogonicznym oznacza, że materia, z której składa się świat, musiała istnieć przed jego powstaniem, lub że świat z konieczności jest odwieczny
(gr. theos – bóg, logos – nauka) dziedzina wiedzy badająca zagadnienia z obszaru religii za pomocą metodologii i terminologii filozoficznej; nie jest nauką w pełnym znaczeniu tego słowa, gdyż jako pewnik przyjmuje kwestie, które pozostają w sferze wiary, stara się jednak w sposób racjonalny uzasadnić twierdzenia, które dla religii chrześcijańskiej mają kluczowe znaczenie