Przeczytaj
Julię, tytułową bohaterkę tragediitragedii Williama Szekspira Romeo i Julia, poznajemy, gdy dziewczyna dorosła do wieku, kiedy rodzice wybierają dla niej męża i szykują do samodzielnego życia. Matka Julii sama bardzo wcześnie wzięła ślub i została podporządkowana woli męża. To właśnie ojciec dziewczyny nakazuje, aby ta zainteresowała się Parysem. Julia nie ma prawa wybrać sobie życiowego partnera, gdyż związek małżeński jest transakcją finansową i układem społecznym. W tym wypadku chodzi o pomnożenie dobytku i przysporzenie splendoru obu rodom poprzez świetny mariażmariaż dorastających dzieci. Wszyscy, nawet Julia, wydają się pogodzeni z tą sytuacją.
Romeo i JuliaAkt I, scena 3
PANI CAPULETTI
O, właśnie: o tym chciałam z wami mówić. Powiedz mi, córko: chciałabyś wyjść za mąż?JULIA
Nawet nie marzę o takim zaszczycie.MARTA
„Zaszczycie”, mówisz? Nie, takiej mądrości
Nie mogłaś wyssać z moim mlekiem, dziecko.PANI CAPULETTI
Więc zacznij o tym myśleć. Tu, w Weronie,
Młodsze od ciebie damy z dobrych domów
Są już matkami. Jeśli się nie mylę,
Ja sama stałam ci się matką w wieku,
W którym wciąż jesteś panną.
Powiem krótko: Parys ubiega się o twoją rękę.MARTA
To ci kawaler! Nie znajdziesz lepszego
Nigdzie – przystojny jak ta lalka z wosku!PANI CAPULETTI
Rozkwitły bukiet, jakim jest Werona,
Nie zna drugiego podobnego kwiatu.MARTA
Co to, to prawda; kwiat jak malowany!PANI CAPULETTI
I co ty na to? Czujesz coś do niego?
Dziś wieczór ujrzysz go na naszym balu.
Wczytaj się w księgę jego twarzy młodej,
W którą wpisana jest piórem urody
Zapowiedź szczęścia; dostrzeż w każdym rysie
Harmonię, której zaznasz przy Parysie;
Zrozum, co mówi ci ten tekst proroczy,
A zwłaszcza fragment najważniejszy: oczy.
Ten chłopiec jest jak tom nie oprawiony,
Któremu trzeba obwoluty: żony.
Jak obłok niebem, młodzieniec ma prawo
Podkreślić walor swój cenną oprawą;
Mężczyzna jest to księga, której treści
Pięknieją, kiedy je uścisk niewieści
Obejmie niczym dwie złote okładki.
Kiedy w małżonku posiądziesz skarb rzadki,
Własny twój wymiar wzrośnie w krótkim czasie.
Julia niespodziewanie, nawet dla siebie samej, zakochuje się na balu w nieznajomym młodzieńcu o imieniu Romeo. I choć dowiaduje się o jego pochodzeniu (z wrogiego rodu), jest już za późno – miłość od pierwszego wejrzenia jest tak silna, że dziewczyna ulega uczuciu. Rozmowa w ogrodzie między dwojgiem kochanków, określana jako „scena balkonowa”, uchodzi za jedną z najpiękniejszych scen miłosnych w literaturze. Jest szczera, naturalna i spontaniczna jak dwoje młodych ludzi nieskażonych jeszcze kłamstwem i obłudą.
Romeo i JuliaAkt II, scena 2
JULIA
Tylko nazwisko twoje jest mi wrogiem.
Ty jesteś sobą - nie żadnym Montecchim.
Cóż jest Montecchi? To nie dłoń, nie stopa,
Nie twarz, nie ramię - nie człowiecze ciało.
O, zmień nazwisko, nazwij się inaczej!
Cóż znaczy nazwa? To, co zwiemy różą,
Pod inną nazwą nie mniej by pachniało.
Tak i Romeo, gdyby się nazywał
Inaczej, byłby wciąż tym samym cudem.
Romeo, odrzuć nazwisko, a za ten
Dźwięk, który nie jest nawet cząstką ciebie,
Weźmiesz mnie całą.
[…]
To szczęście, że na twarzy
Mam maskę mroku: bo widziałbyś na niej
Rumieniec wstydu za to, co słyszałeś
Z moich ust. Rada bym wszystko odwołać,
Przestrzegać form - lecz po co nam konwenans?
Czy ty mnie kochasz? Wiem, że powiesz „tak”,
A ja uwierzę; a jednak przysięgi
Czasem się łamie. Przysłowie powiada,
Że wiarołomstwo kochanków rozśmiesza
Jowisza w niebie. Romeo, najmilszy,
Jeśli mnie kochasz, powiedz mi to szczerze.
Jeżeli masz mnie za zbyt łatwy podbój,
Zrobię wyniosłą minę i na złość
Będę cię zmuszać do dalszych zalotów;
Ale naprawdę nie mam na to chęci.
Tak, jestem może dla ciebie zbyt czuła,
Możesz pomyśleć, że się mało cenię;
Lecz wierz mi - będę na pewno wierniejsza
Od tych, co sprytniej umieją się droczyć.
Powinnam była trzymać cię na dystans,
Przyznaję - ale i tak podsłuchałeś,
Co sama sobie szeptałam o mojej
Wielkiej miłości. Więc nie wiń mnie za to,
Nie bierz za płochość tego, coś usłyszał
Tylko dlatego, żeś podkradł się w mroku.
Julia jest o krok od wypicia mikstury, która ma sprawić, że uśnie na czterdzieści dwie godziny, wyglądając jakby nie żyła. Jest targana sprzecznymi myślami: boi się popełnić ten czyn, ale równocześnie zdaje sobie sprawę, że nie ma innego wyjścia. Według woli rodziców powinna w czwartek poślubić Parysa, a to niemożliwe, bo kocha Romea i jest już jego żoną. Wzięła z nim potajemnie ślub w celi ojca Laurentego, który notabenenotabene był inicjatoreminicjatorem mistyfikacjimistyfikacji związanej ze sfingowaniemsfingowaniem śmierci.
Romeo i JuliaAkt IV, scena 3
JULIA
Żegnajcie! Bóg wie, kiedy was zobaczę.
Zimny dreszcz trwogi przebiega przez żyły
I mrozi we mnie całe ciepło życia.
Przywołam je z powrotem, będzie raźniej:
Marto! - Nie, co ja robię? To bez sensu.
W tej strasznej scenie jest rola dla jednej
Tylko aktorki. Gdzież ta fiolka? Jest.
Dobrze, a jeśli wywar nie podziała?
Czy w takim razie jutro biorę ślub?
Nie, nie. Ten płyn mnie zbawi. To - niech czeka.
Odkłada sztylet.
A jeśli to trucizna, którą mnich
Podsunął mi podstępnie? Gdybym zmarła,
Mógłby uniknąć odpowiedzialności
Za to, że wcześniej dał mi ślub z Romeem.
To też możliwe; ale chyba jednak
Nie: dał mi tyle dowodów dobroci!
Zaraz... a jeśli ocknę się w grobowcu,
Zanim Romeo przyjdzie na ratunek?
Co wtedy? Boże, to byłoby straszne!
Przecież w tej krypcie mogę się udusić:
Zgniłym powietrzem zionącym z jej ust
Nie da się pewnie oddychać - Romeo
Znajdzie mnie martwą. A choćbym i żyła,
Czyż sama wizja śmierci, noc i groza
Grobowca, tego pradawnego lochu,
Gdzie gromadziły się przez setki lat
Kości pradziadów - gdzie skrwawiony Tybalt
Legł tak niedawno, a już pod całunem
Gnić począł - gdzie się w pewnych porach nocy
Schodzą podobno duchy - czy to wszystko
Nie spowoduje, że kiedy się zbudzę
W smrodzie rozkładu, w krzykach przeraźliwych,
Przyprawiających o utratę zmysłów
Jak krzyk wyrwanej z ziemi mandragory -
Czy wtedy, w całej tej ohydnej zgrozie,
Nie oszaleję? Tak, może w obłędzie
Będę się bawić szkieletami przodków,
Z nieszczęsnych zwłok Tybalta ściągnę całun
Albo w napadzie szału chwycę piszczel
Któregoś z moich wielkich antenatówantenatów
I, jak maczugą, strzaskam własną czaszkę?
O Boże, widzę już, jak duch Tybalta
Ściga Romea za to, że mu ciało
Przebił rapierem. Wstrzymaj się, Tybalcie!
Romeo, spełniam ten toast dla ciebie!
Pada na ukryte za zasłonami łóżko.
Słownik
(gr. trágos – kozioł, ōdḗ - pieśń) – gatunek dramatu (obok komedii i dramatu właściwego), którego główną tematyką jest sytuacja nieprzezwyciężona, wybór, który prowadzi do klęski
(gr. tragikós – wzniosły, wspaniały) – cecha takiej sytuacji, która nieuchronnie prowadzi do nieszczęśliwego końca, a powstałej na skutek konfliktu moralnego. Może to być np. dylemat posłuszeństwa wobec równoważnych, choć często rozbieżnych norm moralnych bądź ścieranie się woli ludzkiej z siłami zewnętrznymi, z którymi walka, choć beznadziejna, jest obowiązkiem moralnym.