Schemat interaktywny
Polecenie 1
Zapoznaj się z poniższymi schematami. Przyjrzyj się każdemu z opisanych w nich gatunków publicystycznych, następnie zastanów się i opisz, jakie elementy są dla nich wspólne.
Zapoznaj się z poniższymi schematami i opisanymi w nich gatunkami publicystycznymi, następnie zastanów się i opisz, jakie elementy są dla nich wspólne.
Schemat interaktywny. Schemat kołowy składa się z tytułowego kółka z napisem Wywiad, wokół którego są następujące elementy: Źródłosłów, Opis gatunku, Podział, Warto dodać, że..., Przykład, Najważniejsze cechy. Opis punktów znajdujących się na schemacie: 1. Źródłosłów. Dawniej częściej niż słowa „wywiad” używano pochodzącego z języka francuskiego „interview” (entrevoir), które oznaczało „spotykać”, „widzieć się z kimś”. „Wywiad” brzmi co prawda bardziej swojsko, ale kładzie nacisk na inne znaczenie niż jego francuski odpowiednik – nie na spotykanie się, ale na wywiadywanie / dowiadywanie się, wyciąganie informacji od rozmówcy. W znaczeniu tym ważniejszy jest więc rezultat rozmowy (to, czego możemy się z niej dowiedzieć) niż sam akt rozmowy i spotkania z rozmówcą. To istotne przesunięcie akcentów mogłoby zainteresować psychologów i badaczy kultury, wskazując na współczesne zmiany w podejściu do rozmowy i spotkania z drugim człowiekiem. 2. Opis gatunku. Wywiad uważa się za gatunek najbardziej zbliżony do istoty zawodu dziennikarstwa, ponieważ pokazuje on, w jaki sposób rodzi się informacja, jak dziennikarz zdobywa wiadomości. Istnieją różne rodzaje wywiadu, jednak jednym z najwcześniej powstałych i najpopularniejszych jest wywiad prasowy. Miał on swoich znakomitych poprzedników, do których należy zaliczyć gatunki, które zrodziły się na styku filozofii i literatury: dialogi platońskie, średniowieczne dialogowe traktaty, a także pisma polityczno-religijne, które były często tworzone w formie pytań i odpowiedzi. Przykładami mogą być słynna platońska Obrona Sokratesa lub Katechizm polskiego dziecka Władysława Bełzy, rozpoczynający się od słów:
– Kto ty jesteś?
– Polak mały.
– Jaki znak twój?
– Orzeł biały.
Fikcyjne dialogi i wywiady pozwalały przekonująco i precyzyjnie wyrażać poglądy zawierające koncepcje filozoficzne lub treści polityczne (nierzadko o propagandowym charakterze). Jakkolwiek znawcy tematu nie są zgodni, czy pierwszym prasowym wywiadem była rozmowa Jamesa Gordona Benetta z poczmistrzem z Buffalo opublikowana w roku 1835 w „New York Herald” czy wywiad Horacego Greeleya z przywódcą Kościoła mormonów Brighamem Youngiem, który ukazał się w 1859 roku w „New York Tribune”, to pewne jest, że gatunek ten narodził się w Stanach Zjednoczonych w połowie dziewiętnastego wieku. Wśród pierwszych dziennikarzy specjalizujących się w wywiadach (poza wspomnianymi już Bennetem i Greeleyem) warto wymienić takie nazwiska, jak Robert Harrborough Sherard, Marie Adeleide Bellock, Kate Carew, George Sylvester Viereck. Jak podaje Krzysztof Mroziewicz, najlepsze współczesne wywiady są dziełem kobiet, np. słynnej włoskiej dziennikarki Oriany Fallaci (1929–2006), która przeprowadziła rozmowy z najważniejszymi politykami świata, m.in. Jasirem Arafatem, ajatollahem Chomeinim, Henrym Kissingerem, Willym Brandtem, Indirą Gandhi. Najważniejsze współczesne polskie dziennikarki zajmujące się tym gatunkiem nie tylko w prasie, ale także w radio i telewizji, to: Krystyna Nastulanka, Hanna Krall, Barbara Łopieńska, Teresa Torańska, Katarzyna Janowska, Alicja Albrecht.
Termin wywiad można zrozumieć na dwa sposoby, jako:
– metodę zdobywania przez dziennikarza wiedzy o faktach,
– formę wypowiedzi prasowej.
Pierwsze znaczenie odsyła do zakresu zastosowania wywiadu, jaki ma on w socjologii, psychologii czy kryminologii. Drugie odnosi się do mediów. Najkrótszą definicję wywiadu prasowego podał amerykański dziennikarz Edward Price Bell (1869-1943), stwierdzając, że wywiad to nic więcej jak „sztuka wydobywania wyznań osobistych dla celów publikacji”. Tylko nieznacznie poszerzoną definicję proponuje polska Encyklopedia wiedzy o prasie, określając wywiad prasowy jako „tekst będący wynikiem spotkania przedstawiciela prasy z inną osobą, opublikowany w dzienniku lub czasopiśmie w formie pytań (przedstawiciela prasy) i odpowiedzi (danej osoby) wyrażonych dosłownie w mowie niezależnej". 3. Najważniejsze cechy. Najważniejsze cechy gatunkowe wywiadu to:
– struktura dialogowa, która wymaga uczestnictwa minimum dwóch osób o wyznaczonych rolach: przeprowadzającego wywiad (najczęściej dziennikarza) i osoby udzielającej wywiadu,
– funkcja perswazyjna i informacyjna,
– stereotypizacja i standaryzacja wypowiedzi (choć możliwe jest zachowanie oryginalnego stylu wypowiedzi rozmówcy).
4. Podział wywiadów
Niemiecki badacz Hans-Joachim Netzer podzielił wywiady na:
– dotyczące faktów informacyjnych (zur Sache),
– pokazujące dokonania, osobowość i poglądy rozmówcy (zur Person).
Pod względem środków przekazu, w jakich ukazują się wywiady, można wyróżnić:
– wywiady prasowe,
– wywiady radiowe,
– wywiady telewizyjne,
– wywiady internetowe (czaty).
Osobnym rodzajem wywiadu jest wspomniana już sonda. Pokrewnymi gatunkami są także ankieta oraz dyskusja. Ankieta to zbieranie informacji przez zadawanie pytań, przeprowadzane najczęściej na anonimowej grupie osób – od wywiadu odróżnia ją bezosobowy charakter. Dyskusja jest natomiast rozmową, wymianą zdań na jakiś wybrany temat, ale taką, w której wszyscy rozmówcy są traktowani na tych samych prawach (zniesiona zostaje rola pytającego i odpowiadającego, ponieważ wszyscy się wypowiadają). W dyskusji zazwyczaj biorą także udział więcej niż dwie osoby. Szczególnym i bardzo popularnym współcześnie rodzajem wywiadu jest wywiad rzeka, który, jak sama nazwa wskazuje, „płynie” wartko i jest bardzo długi. Wywiady tego rodzaju mają wielkość książki (w takiej formie się ukazują) i są przeprowadzane z wybitnymi ludźmi, prawdziwymi osobowościami, które mają o czym mówić i potrafią to robić w sposób interesujący. Przykładami tego gatunku mogą być takie książki jak: Michał Komar, Władysław Bartoszewski. Wywiad rzeka lub Stanisław Bereś, Tako rzecze... Lem. Ze Stanisławem Lemem rozmawia Stanisław Bereś.
Innej klasyfikacji wywiadów można dokonać ze względu na funkcje, jakie w nich przyjmują dziennikarze. Najczęściej są to role:
– pośrednika (dziennikarz ogranicza się do rejestracji odpowiedzi na pytania),
– pośrednika-pomocnika (dziennikarz poprzez pytania dodatkowe pomaga rozmówcy w precyzowaniu opinii, podsumowuje także jego wypowiedzi),
– partnera-ucznia (dziennikarz przyjmuję postawę osoby nieznającej tematu i zainteresowanej jego poznaniem),
– partnera-eksperta (dziennikarz przyjmuje postawę osoby dobrze znającej temat, podejmuje polemikę, może także przedstawić odmienny niż rozmówca pogląd),
– partnera-reprezentanta opinii publicznej (dziennikarz daje rozmówcy do zrozumienia, że jego przekonania są kształtowane pod wpływem potocznych opinii i stereotypów).
5. Przykład. Fragment wywiadu przeprowadzonego przez Pete’a Martina „The Saturday Evening Post”, 27 lipca 1957 roku.
Alfred Hitchcock (1899-1980) – brytyjski reżyser filmowy, od 1939 roku pracujący w Stanach Zjednoczonych. Jeden z najwybitniejszych twórców filmów sensacyjnych i kryminalnych, uważany za mistrza w stosowaniu efektów napięcia i grozy. Jego najważniejsze filmy to: Szantaż, Rebeka, Urzeczona, Nieznajomi z pociągu, Okno na podwórze, Psychoza, Ptaki, Szał, Intryga rodzinna. Zajmował się również reżyserią seriali telewizyjnych.
Pete Martin – dziennikarz „The Staurday Evening Post”, w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych publikował wywiady ze sławnymi osobistościami Hollywood, które później ukazały się w książce Pete Martin Calls on… Współautor autobiografii Binga Crosby’ego i Boba Hope’a i innych, napisał też książki o Marilyn Monroe i Walcie Disneyu.
„Biuro Alfreda Hitchcocka mieści się na parterze wytwórni Paramount Pictures. Kiedy tam wszedłem, powróciły do mnie wszystkie wspomnienia. Byłem tu, żeby porozmawiać z Frankiem Caprą czy Williem Wylerem. Nie pamiętam, z którym z nich. To było dawno i obaj, Capra i Wyler, już wiele lat temu odeszli z Paramount. Z tego, co było mi wiadomo, mogli tu jeszcze wrócić. Tak bywa w Hollywood.
Niewysoki okrągły mężczyzna, który teraz zajmował ten gabinet, miał długi zaczerwieniony nos i mówił niskim, świszczącym głosem. Nie przypominał ani Capry, ani Wylera. Był sobą, wielką indywidualnością, a wielu inteligentnych ludzi uważało go za genialnego reżysera, który na swoim polu nie ma sobie równych. (...)
Zapytałem:
– Jak by pan przedstawił potencjalny wybuch bomby w którejś z opowieści?
– Chodzi o to, żeby zdradzić widzom, gdzie jest bomba, ale tak, aby nie wiedzieli tego sami bohaterowie – odrzekł. – Na przykład pan i ja siedzimy sobie tutaj i rozmawiamy. Nie musimy rozmawiać o śmierci czy czymś poważnym, ale jeśli widzowie wiedzą, że pod moim biurkiem jest bomba gotowa wybuchnąć, nie będą mogli znieść napięcia. Natomiast jeśli nie zdradzimy widzom, że pod biurkiem tyka bomba, a ona wybuchnie i rozniesie nas na strzępy, to przeżyją jedynie szok, i to krótki, zamiast czekać sześćdziesiąt dziewięćdziesiąt minut z zapartym tchem.
– Zżymam się na jedno w pańskich filmach – powiedziałem. – Czasami ktoś otwiera powoli jakiś koszyk czy pudełko, a ja siedzę na brzegu fotela, spodziewając się czegoś strasznego. Tymczasem wyłania się stamtąd coś równie groźnego jak czarne kocięta. Przygotowuje mnie pan na jakąś katastrofę, ale nie dzieje się nic złego.
– Dzięki przemyślnemu podsuwaniu tropów można doprowadzić publiczność do tego, że ze strachu mylnie zinterpretuje najbardziej niewinne rzeczy – wyjaśnił. – Ale trzeba uważać, żeby ostatecznie jej nie zawieść. Widzowie będą reagować wdzięcznymi ciarkami na plecach na to, co okaże się mniej groźne, niż myśleli, tylko wtedy, gdy w końcu naprawdę się ich przerazi. W przeciwnym razie będą się czuli rozczarowani i wyjdą z kina z pretensją, że ktoś ich oszukał". 6. Warto dodać, że... W przypadku wywiadów prasowych widoczne jest zjawisko przenikania się, asymilowania cech innego medium. Największy wpływ wywiera telewizja, która prezentuje wywiady najbardziej atrakcyjne dla dzisiejszego odbiorcy. Telewizyjne rozmowy, jak żadne inne, pozwalają bowiem poznać nie tylko opinie i poglądy rozmówcy, ale także jego zachowanie, gesty, sposób mówienia, wygląd, styl ubierania się. Zaspokajają naszą ciekawość, dostarczają większej ilości informacji niż wywiad prasowy. Wywiady telewizyjne mają także ciekawą otoczkę i scenerię, mogą odbywać się w pięknych wnętrzach, w domu rozmówcy, są uatrakcyjnianie wstawkami filmowymi, muzycznymi, wypowiedziami innych osób. Wywiad prasowy, mając tak trudnego konkurenta, broni się za pomocą naśladownictwa, które prowadzi do adaptowania wielu cech wywiadu telewizyjnego. Z tego też względu w wywiadach publikowanych w gazetach możemy znaleźć: opisy scenerii, w jakiej odbywała się rozmowa, szczegóły wyglądu rozmówcy, dążenie do zachowania indywidualnego języka (czasem nawet za cenę błędów językowych).
Schemat interaktywny. Schemat kołowy składa się z tytułowego kółka z napisem Wywiad, wokół którego są następujące elementy: Źródłosłów, Opis gatunku, Podział, Warto dodać, że..., Przykład, Najważniejsze cechy. Opis punktów znajdujących się na schemacie: 1. Źródłosłów. Dawniej częściej niż słowa „wywiad” używano pochodzącego z języka francuskiego „interview” (entrevoir), które oznaczało „spotykać”, „widzieć się z kimś”. „Wywiad” brzmi co prawda bardziej swojsko, ale kładzie nacisk na inne znaczenie niż jego francuski odpowiednik – nie na spotykanie się, ale na wywiadywanie / dowiadywanie się, wyciąganie informacji od rozmówcy. W znaczeniu tym ważniejszy jest więc rezultat rozmowy (to, czego możemy się z niej dowiedzieć) niż sam akt rozmowy i spotkania z rozmówcą. To istotne przesunięcie akcentów mogłoby zainteresować psychologów i badaczy kultury, wskazując na współczesne zmiany w podejściu do rozmowy i spotkania z drugim człowiekiem. 2. Opis gatunku. Wywiad uważa się za gatunek najbardziej zbliżony do istoty zawodu dziennikarstwa, ponieważ pokazuje on, w jaki sposób rodzi się informacja, jak dziennikarz zdobywa wiadomości. Istnieją różne rodzaje wywiadu, jednak jednym z najwcześniej powstałych i najpopularniejszych jest wywiad prasowy. Miał on swoich znakomitych poprzedników, do których należy zaliczyć gatunki, które zrodziły się na styku filozofii i literatury: dialogi platońskie, średniowieczne dialogowe traktaty, a także pisma polityczno-religijne, które były często tworzone w formie pytań i odpowiedzi. Przykładami mogą być słynna platońska Obrona Sokratesa lub Katechizm polskiego dziecka Władysława Bełzy, rozpoczynający się od słów:– Kto ty jesteś?
– Polak mały.
– Jaki znak twój?
– Orzeł biały.
Fikcyjne dialogi i wywiady pozwalały przekonująco i precyzyjnie wyrażać poglądy zawierające koncepcje filozoficzne lub treści polityczne (nierzadko o propagandowym charakterze). Jakkolwiek znawcy tematu nie są zgodni, czy pierwszym prasowym wywiadem była rozmowa Jamesa Gordona Benetta z poczmistrzem z Buffalo opublikowana w roku 1835 w „New York Herald” czy wywiad Horacego Greeleya z przywódcą Kościoła mormonów Brighamem Youngiem, który ukazał się w 1859 roku w „New York Tribune”, to pewne jest, że gatunek ten narodził się w Stanach Zjednoczonych w połowie dziewiętnastego wieku. Wśród pierwszych dziennikarzy specjalizujących się w wywiadach (poza wspomnianymi już Bennetem i Greeleyem) warto wymienić takie nazwiska, jak Robert Harrborough Sherard, Marie Adeleide Bellock, Kate Carew, George Sylvester Viereck. Jak podaje Krzysztof Mroziewicz, najlepsze współczesne wywiady są dziełem kobiet, np. słynnej włoskiej dziennikarki Oriany Fallaci (1929–2006), która przeprowadziła rozmowy z najważniejszymi politykami świata, m.in. Jasirem Arafatem, ajatollahem Chomeinim, Henrym Kissingerem, Willym Brandtem, Indirą Gandhi. Najważniejsze współczesne polskie dziennikarki zajmujące się tym gatunkiem nie tylko w prasie, ale także w radio i telewizji, to: Krystyna Nastulanka, Hanna Krall, Barbara Łopieńska, Teresa Torańska, Katarzyna Janowska, Alicja Albrecht.
Termin wywiad można zrozumieć na dwa sposoby, jako:
– metodę zdobywania przez dziennikarza wiedzy o faktach,
– formę wypowiedzi prasowej.
Pierwsze znaczenie odsyła do zakresu zastosowania wywiadu, jaki ma on w socjologii, psychologii czy kryminologii. Drugie odnosi się do mediów. Najkrótszą definicję wywiadu prasowego podał amerykański dziennikarz Edward Price Bell (1869-1943), stwierdzając, że wywiad to nic więcej jak „sztuka wydobywania wyznań osobistych dla celów publikacji”. Tylko nieznacznie poszerzoną definicję proponuje polska Encyklopedia wiedzy o prasie, określając wywiad prasowy jako „tekst będący wynikiem spotkania przedstawiciela prasy z inną osobą, opublikowany w dzienniku lub czasopiśmie w formie pytań (przedstawiciela prasy) i odpowiedzi (danej osoby) wyrażonych dosłownie w mowie niezależnej". 3. Najważniejsze cechy. Najważniejsze cechy gatunkowe wywiadu to:
– struktura dialogowa, która wymaga uczestnictwa minimum dwóch osób o wyznaczonych rolach: przeprowadzającego wywiad (najczęściej dziennikarza) i osoby udzielającej wywiadu,
– funkcja perswazyjna i informacyjna,
– stereotypizacja i standaryzacja wypowiedzi (choć możliwe jest zachowanie oryginalnego stylu wypowiedzi rozmówcy).
4. Podział wywiadów
Niemiecki badacz Hans-Joachim Netzer podzielił wywiady na:
– dotyczące faktów informacyjnych (zur Sache),
– pokazujące dokonania, osobowość i poglądy rozmówcy (zur Person).
Pod względem środków przekazu, w jakich ukazują się wywiady, można wyróżnić:
– wywiady prasowe,
– wywiady radiowe,
– wywiady telewizyjne,
– wywiady internetowe (czaty).
Osobnym rodzajem wywiadu jest wspomniana już sonda. Pokrewnymi gatunkami są także ankieta oraz dyskusja. Ankieta to zbieranie informacji przez zadawanie pytań, przeprowadzane najczęściej na anonimowej grupie osób – od wywiadu odróżnia ją bezosobowy charakter. Dyskusja jest natomiast rozmową, wymianą zdań na jakiś wybrany temat, ale taką, w której wszyscy rozmówcy są traktowani na tych samych prawach (zniesiona zostaje rola pytającego i odpowiadającego, ponieważ wszyscy się wypowiadają). W dyskusji zazwyczaj biorą także udział więcej niż dwie osoby. Szczególnym i bardzo popularnym współcześnie rodzajem wywiadu jest wywiad rzeka, który, jak sama nazwa wskazuje, „płynie” wartko i jest bardzo długi. Wywiady tego rodzaju mają wielkość książki (w takiej formie się ukazują) i są przeprowadzane z wybitnymi ludźmi, prawdziwymi osobowościami, które mają o czym mówić i potrafią to robić w sposób interesujący. Przykładami tego gatunku mogą być takie książki jak: Michał Komar, Władysław Bartoszewski. Wywiad rzeka lub Stanisław Bereś, Tako rzecze... Lem. Ze Stanisławem Lemem rozmawia Stanisław Bereś.
Innej klasyfikacji wywiadów można dokonać ze względu na funkcje, jakie w nich przyjmują dziennikarze. Najczęściej są to role:
– pośrednika (dziennikarz ogranicza się do rejestracji odpowiedzi na pytania),
– pośrednika-pomocnika (dziennikarz poprzez pytania dodatkowe pomaga rozmówcy w precyzowaniu opinii, podsumowuje także jego wypowiedzi),
– partnera-ucznia (dziennikarz przyjmuję postawę osoby nieznającej tematu i zainteresowanej jego poznaniem),
– partnera-eksperta (dziennikarz przyjmuje postawę osoby dobrze znającej temat, podejmuje polemikę, może także przedstawić odmienny niż rozmówca pogląd),
– partnera-reprezentanta opinii publicznej (dziennikarz daje rozmówcy do zrozumienia, że jego przekonania są kształtowane pod wpływem potocznych opinii i stereotypów).
5. Przykład. Fragment wywiadu przeprowadzonego przez Pete’a Martina „The Saturday Evening Post”, 27 lipca 1957 roku.
Alfred Hitchcock (1899-1980) – brytyjski reżyser filmowy, od 1939 roku pracujący w Stanach Zjednoczonych. Jeden z najwybitniejszych twórców filmów sensacyjnych i kryminalnych, uważany za mistrza w stosowaniu efektów napięcia i grozy. Jego najważniejsze filmy to: Szantaż, Rebeka, Urzeczona, Nieznajomi z pociągu, Okno na podwórze, Psychoza, Ptaki, Szał, Intryga rodzinna. Zajmował się również reżyserią seriali telewizyjnych.
Pete Martin – dziennikarz „The Staurday Evening Post”, w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych publikował wywiady ze sławnymi osobistościami Hollywood, które później ukazały się w książce Pete Martin Calls on… Współautor autobiografii Binga Crosby’ego i Boba Hope’a i innych, napisał też książki o Marilyn Monroe i Walcie Disneyu.
„Biuro Alfreda Hitchcocka mieści się na parterze wytwórni Paramount Pictures. Kiedy tam wszedłem, powróciły do mnie wszystkie wspomnienia. Byłem tu, żeby porozmawiać z Frankiem Caprą czy Williem Wylerem. Nie pamiętam, z którym z nich. To było dawno i obaj, Capra i Wyler, już wiele lat temu odeszli z Paramount. Z tego, co było mi wiadomo, mogli tu jeszcze wrócić. Tak bywa w Hollywood.
Niewysoki okrągły mężczyzna, który teraz zajmował ten gabinet, miał długi zaczerwieniony nos i mówił niskim, świszczącym głosem. Nie przypominał ani Capry, ani Wylera. Był sobą, wielką indywidualnością, a wielu inteligentnych ludzi uważało go za genialnego reżysera, który na swoim polu nie ma sobie równych. (...)
Zapytałem:
– Jak by pan przedstawił potencjalny wybuch bomby w którejś z opowieści?
– Chodzi o to, żeby zdradzić widzom, gdzie jest bomba, ale tak, aby nie wiedzieli tego sami bohaterowie – odrzekł. – Na przykład pan i ja siedzimy sobie tutaj i rozmawiamy. Nie musimy rozmawiać o śmierci czy czymś poważnym, ale jeśli widzowie wiedzą, że pod moim biurkiem jest bomba gotowa wybuchnąć, nie będą mogli znieść napięcia. Natomiast jeśli nie zdradzimy widzom, że pod biurkiem tyka bomba, a ona wybuchnie i rozniesie nas na strzępy, to przeżyją jedynie szok, i to krótki, zamiast czekać sześćdziesiąt dziewięćdziesiąt minut z zapartym tchem.
– Zżymam się na jedno w pańskich filmach – powiedziałem. – Czasami ktoś otwiera powoli jakiś koszyk czy pudełko, a ja siedzę na brzegu fotela, spodziewając się czegoś strasznego. Tymczasem wyłania się stamtąd coś równie groźnego jak czarne kocięta. Przygotowuje mnie pan na jakąś katastrofę, ale nie dzieje się nic złego.
– Dzięki przemyślnemu podsuwaniu tropów można doprowadzić publiczność do tego, że ze strachu mylnie zinterpretuje najbardziej niewinne rzeczy – wyjaśnił. – Ale trzeba uważać, żeby ostatecznie jej nie zawieść. Widzowie będą reagować wdzięcznymi ciarkami na plecach na to, co okaże się mniej groźne, niż myśleli, tylko wtedy, gdy w końcu naprawdę się ich przerazi. W przeciwnym razie będą się czuli rozczarowani i wyjdą z kina z pretensją, że ktoś ich oszukał". 6. Warto dodać, że... W przypadku wywiadów prasowych widoczne jest zjawisko przenikania się, asymilowania cech innego medium. Największy wpływ wywiera telewizja, która prezentuje wywiady najbardziej atrakcyjne dla dzisiejszego odbiorcy. Telewizyjne rozmowy, jak żadne inne, pozwalają bowiem poznać nie tylko opinie i poglądy rozmówcy, ale także jego zachowanie, gesty, sposób mówienia, wygląd, styl ubierania się. Zaspokajają naszą ciekawość, dostarczają większej ilości informacji niż wywiad prasowy. Wywiady telewizyjne mają także ciekawą otoczkę i scenerię, mogą odbywać się w pięknych wnętrzach, w domu rozmówcy, są uatrakcyjnianie wstawkami filmowymi, muzycznymi, wypowiedziami innych osób. Wywiad prasowy, mając tak trudnego konkurenta, broni się za pomocą naśladownictwa, które prowadzi do adaptowania wielu cech wywiadu telewizyjnego. Z tego też względu w wywiadach publikowanych w gazetach możemy znaleźć: opisy scenerii, w jakiej odbywała się rozmowa, szczegóły wyglądu rozmówcy, dążenie do zachowania indywidualnego języka (czasem nawet za cenę błędów językowych).
– Kto ty jesteś?
– Polak mały.
– Jaki znak twój?
– Orzeł biały.
Fikcyjne dialogi i wywiady pozwalały przekonująco i precyzyjnie wyrażać poglądy zawierające koncepcje filozoficzne lub treści polityczne (nierzadko o propagandowym charakterze). Jakkolwiek znawcy tematu nie są zgodni, czy pierwszym prasowym wywiadem była rozmowa Jamesa Gordona Benetta z poczmistrzem z Buffalo opublikowana w roku 1835 w „New York Herald” czy wywiad Horacego Greeleya z przywódcą Kościoła mormonów Brighamem Youngiem, który ukazał się w 1859 roku w „New York Tribune”, to pewne jest, że gatunek ten narodził się w Stanach Zjednoczonych w połowie dziewiętnastego wieku. Wśród pierwszych dziennikarzy specjalizujących się w wywiadach (poza wspomnianymi już Bennetem i Greeleyem) warto wymienić takie nazwiska, jak Robert Harrborough Sherard, Marie Adeleide Bellock, Kate Carew, George Sylvester Viereck. Jak podaje Krzysztof Mroziewicz, najlepsze współczesne wywiady są dziełem kobiet, np. słynnej włoskiej dziennikarki Oriany Fallaci (1929–2006), która przeprowadziła rozmowy z najważniejszymi politykami świata, m.in. Jasirem Arafatem, ajatollahem Chomeinim, Henrym Kissingerem, Willym Brandtem, Indirą Gandhi. Najważniejsze współczesne polskie dziennikarki zajmujące się tym gatunkiem nie tylko w prasie, ale także w radio i telewizji, to: Krystyna Nastulanka, Hanna Krall, Barbara Łopieńska, Teresa Torańska, Katarzyna Janowska, Alicja Albrecht.
Termin wywiad można zrozumieć na dwa sposoby, jako:
– metodę zdobywania przez dziennikarza wiedzy o faktach,
– formę wypowiedzi prasowej.
Pierwsze znaczenie odsyła do zakresu zastosowania wywiadu, jaki ma on w socjologii, psychologii czy kryminologii. Drugie odnosi się do mediów. Najkrótszą definicję wywiadu prasowego podał amerykański dziennikarz Edward Price Bell (1869-1943), stwierdzając, że wywiad to nic więcej jak „sztuka wydobywania wyznań osobistych dla celów publikacji”. Tylko nieznacznie poszerzoną definicję proponuje polska Encyklopedia wiedzy o prasie, określając wywiad prasowy jako „tekst będący wynikiem spotkania przedstawiciela prasy z inną osobą, opublikowany w dzienniku lub czasopiśmie w formie pytań (przedstawiciela prasy) i odpowiedzi (danej osoby) wyrażonych dosłownie w mowie niezależnej". 3. Najważniejsze cechy. Najważniejsze cechy gatunkowe wywiadu to:
– struktura dialogowa, która wymaga uczestnictwa minimum dwóch osób o wyznaczonych rolach: przeprowadzającego wywiad (najczęściej dziennikarza) i osoby udzielającej wywiadu,
– funkcja perswazyjna i informacyjna,
– stereotypizacja i standaryzacja wypowiedzi (choć możliwe jest zachowanie oryginalnego stylu wypowiedzi rozmówcy).
4. Podział wywiadów
Niemiecki badacz Hans-Joachim Netzer podzielił wywiady na:
– dotyczące faktów informacyjnych (zur Sache),
– pokazujące dokonania, osobowość i poglądy rozmówcy (zur Person).
Pod względem środków przekazu, w jakich ukazują się wywiady, można wyróżnić:
– wywiady prasowe,
– wywiady radiowe,
– wywiady telewizyjne,
– wywiady internetowe (czaty).
Osobnym rodzajem wywiadu jest wspomniana już sonda. Pokrewnymi gatunkami są także ankieta oraz dyskusja. Ankieta to zbieranie informacji przez zadawanie pytań, przeprowadzane najczęściej na anonimowej grupie osób – od wywiadu odróżnia ją bezosobowy charakter. Dyskusja jest natomiast rozmową, wymianą zdań na jakiś wybrany temat, ale taką, w której wszyscy rozmówcy są traktowani na tych samych prawach (zniesiona zostaje rola pytającego i odpowiadającego, ponieważ wszyscy się wypowiadają). W dyskusji zazwyczaj biorą także udział więcej niż dwie osoby. Szczególnym i bardzo popularnym współcześnie rodzajem wywiadu jest wywiad rzeka, który, jak sama nazwa wskazuje, „płynie” wartko i jest bardzo długi. Wywiady tego rodzaju mają wielkość książki (w takiej formie się ukazują) i są przeprowadzane z wybitnymi ludźmi, prawdziwymi osobowościami, które mają o czym mówić i potrafią to robić w sposób interesujący. Przykładami tego gatunku mogą być takie książki jak: Michał Komar, Władysław Bartoszewski. Wywiad rzeka lub Stanisław Bereś, Tako rzecze... Lem. Ze Stanisławem Lemem rozmawia Stanisław Bereś.
Innej klasyfikacji wywiadów można dokonać ze względu na funkcje, jakie w nich przyjmują dziennikarze. Najczęściej są to role:
– pośrednika (dziennikarz ogranicza się do rejestracji odpowiedzi na pytania),
– pośrednika-pomocnika (dziennikarz poprzez pytania dodatkowe pomaga rozmówcy w precyzowaniu opinii, podsumowuje także jego wypowiedzi),
– partnera-ucznia (dziennikarz przyjmuję postawę osoby nieznającej tematu i zainteresowanej jego poznaniem),
– partnera-eksperta (dziennikarz przyjmuje postawę osoby dobrze znającej temat, podejmuje polemikę, może także przedstawić odmienny niż rozmówca pogląd),
– partnera-reprezentanta opinii publicznej (dziennikarz daje rozmówcy do zrozumienia, że jego przekonania są kształtowane pod wpływem potocznych opinii i stereotypów).
5. Przykład. Fragment wywiadu przeprowadzonego przez Pete’a Martina „The Saturday Evening Post”, 27 lipca 1957 roku.
Alfred Hitchcock (1899-1980) – brytyjski reżyser filmowy, od 1939 roku pracujący w Stanach Zjednoczonych. Jeden z najwybitniejszych twórców filmów sensacyjnych i kryminalnych, uważany za mistrza w stosowaniu efektów napięcia i grozy. Jego najważniejsze filmy to: Szantaż, Rebeka, Urzeczona, Nieznajomi z pociągu, Okno na podwórze, Psychoza, Ptaki, Szał, Intryga rodzinna. Zajmował się również reżyserią seriali telewizyjnych.
Pete Martin – dziennikarz „The Staurday Evening Post”, w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych publikował wywiady ze sławnymi osobistościami Hollywood, które później ukazały się w książce Pete Martin Calls on… Współautor autobiografii Binga Crosby’ego i Boba Hope’a i innych, napisał też książki o Marilyn Monroe i Walcie Disneyu.
„Biuro Alfreda Hitchcocka mieści się na parterze wytwórni Paramount Pictures. Kiedy tam wszedłem, powróciły do mnie wszystkie wspomnienia. Byłem tu, żeby porozmawiać z Frankiem Caprą czy Williem Wylerem. Nie pamiętam, z którym z nich. To było dawno i obaj, Capra i Wyler, już wiele lat temu odeszli z Paramount. Z tego, co było mi wiadomo, mogli tu jeszcze wrócić. Tak bywa w Hollywood.
Niewysoki okrągły mężczyzna, który teraz zajmował ten gabinet, miał długi zaczerwieniony nos i mówił niskim, świszczącym głosem. Nie przypominał ani Capry, ani Wylera. Był sobą, wielką indywidualnością, a wielu inteligentnych ludzi uważało go za genialnego reżysera, który na swoim polu nie ma sobie równych. (...)
Zapytałem:
– Jak by pan przedstawił potencjalny wybuch bomby w którejś z opowieści?
– Chodzi o to, żeby zdradzić widzom, gdzie jest bomba, ale tak, aby nie wiedzieli tego sami bohaterowie – odrzekł. – Na przykład pan i ja siedzimy sobie tutaj i rozmawiamy. Nie musimy rozmawiać o śmierci czy czymś poważnym, ale jeśli widzowie wiedzą, że pod moim biurkiem jest bomba gotowa wybuchnąć, nie będą mogli znieść napięcia. Natomiast jeśli nie zdradzimy widzom, że pod biurkiem tyka bomba, a ona wybuchnie i rozniesie nas na strzępy, to przeżyją jedynie szok, i to krótki, zamiast czekać sześćdziesiąt dziewięćdziesiąt minut z zapartym tchem.
– Zżymam się na jedno w pańskich filmach – powiedziałem. – Czasami ktoś otwiera powoli jakiś koszyk czy pudełko, a ja siedzę na brzegu fotela, spodziewając się czegoś strasznego. Tymczasem wyłania się stamtąd coś równie groźnego jak czarne kocięta. Przygotowuje mnie pan na jakąś katastrofę, ale nie dzieje się nic złego.
– Dzięki przemyślnemu podsuwaniu tropów można doprowadzić publiczność do tego, że ze strachu mylnie zinterpretuje najbardziej niewinne rzeczy – wyjaśnił. – Ale trzeba uważać, żeby ostatecznie jej nie zawieść. Widzowie będą reagować wdzięcznymi ciarkami na plecach na to, co okaże się mniej groźne, niż myśleli, tylko wtedy, gdy w końcu naprawdę się ich przerazi. W przeciwnym razie będą się czuli rozczarowani i wyjdą z kina z pretensją, że ktoś ich oszukał". 6. Warto dodać, że... W przypadku wywiadów prasowych widoczne jest zjawisko przenikania się, asymilowania cech innego medium. Największy wpływ wywiera telewizja, która prezentuje wywiady najbardziej atrakcyjne dla dzisiejszego odbiorcy. Telewizyjne rozmowy, jak żadne inne, pozwalają bowiem poznać nie tylko opinie i poglądy rozmówcy, ale także jego zachowanie, gesty, sposób mówienia, wygląd, styl ubierania się. Zaspokajają naszą ciekawość, dostarczają większej ilości informacji niż wywiad prasowy. Wywiady telewizyjne mają także ciekawą otoczkę i scenerię, mogą odbywać się w pięknych wnętrzach, w domu rozmówcy, są uatrakcyjnianie wstawkami filmowymi, muzycznymi, wypowiedziami innych osób. Wywiad prasowy, mając tak trudnego konkurenta, broni się za pomocą naśladownictwa, które prowadzi do adaptowania wielu cech wywiadu telewizyjnego. Z tego też względu w wywiadach publikowanych w gazetach możemy znaleźć: opisy scenerii, w jakiej odbywała się rozmowa, szczegóły wyglądu rozmówcy, dążenie do zachowania indywidualnego języka (czasem nawet za cenę błędów językowych).
Schemat interaktywny. Schemat kołowy składa się z tytułowego kółka z napisem Reportaż, wokół którego są następujące elementy: Źródłosłów i historia gatunku w Polsce, Reportażyści, Najważniejsze cechy, Podział, Język i środki literackie, Przykład, Warto dodać, że... Opis punktów znajdujących się na schemacie: 1. Źródłosłów i historia gatunku w Polsce. Nazwa reportażu pochodzi od łacińskiego słowa reporo – „donosić”, „odnosić” i w znaczeniu bardziej szczegółowym oznacza przekazywanie informacji o wydarzeniu, którego było się świadkiem. W prasie słowo „reportaż” zaczęło funkcjonować w drugiej połowie dziewiętnastego wieku „dla oznaczenia z prawdziwych wydarzeń, wzbogaconego o dokładny opis środowiska, charakterystykę postaci, wrażenia samego reportera, dającego w pewnym sensie (niekoniecznie wprost) czytelnikom do zrozumienia, jaki jest jego stosunek do przedstawianej rzeczywistości". Gatunek ten miał jednak swoich poprzedników, ponieważ długi czas przedtem, zanim w prasie pojawiły się teksty opatrzone słowem „reportaż”, istniały formy, które miały z nim wiele wspólnego.
Chęć opisu świata, dzielenia się z innymi tym, co się widziało i przeżywało, jest jedną z podstawowych ludzkich potrzeb. Z takich pragnień wyrosły wszelkiego rodzaju relacje z podróży, diariusze, listy, szkice i obrazki, które były popularne w osiemnastego i dziewiętnastego wieku.
W Polsce często sięgali po nie wybitni pisarze, tworząc dzieła na pograniczu literatury pięknej i literatury faktu. Spośród wielu przykładów warto tu wymienić słynne Listy z podróży do Ameryki (1976-1878) i Listy z Afryki (1891–1892) Henryka Sienkiewicza. Pierwszym polskim reportażem zamieszczonym w prasie była Pracownia Suchodolskiego Józefa Ignacego Kraszewskiego, która ukazała się w roku 1834 w „Tygodniku Petersburskim”. Natomiast miano pierwszego nowoczesnego reportażu przynależy się Pielgrzymce do Jasnej Góry, której autorem był wówczas (w roku 1895) rozpoczynający swoją karierę pisarską Władysław Reymont. 2. Reportażyści. Prawdziwy rozkwit reportażu nastąpił w okresie dwudziestolecia międzywojennego, wraz z pojawieniem się znakomitych dziennikarzy: Egona Erwina Kischa (1885-1948), Johna Reeda (1887-1920) oraz Juliusa Fučika (1903-1943), którzy uczynili z niego jeden z najważniejszych gatunków prasowych. Kisch pochodził z Pragi z rodziny żydowskiej, pracował w wielu gazetach europejskich (m.in. w Berlinie, Wiedniu i Paryżu), brał czynny udział w znaczących wydarzeniach historycznych (m.in. walczył w brygadach międzynarodowych w wojnie domowej w Hiszpanii), wiele podróżował (poza Europą odwiedził Azję i Afrykę). Niespokojne i barwne życie Kischa, a także stosunek do własnego zawodu oddaje tytuł jednej z jego książek Szalejący reporter (1924), który stał także przydomkiem jej autora. Reed był amerykańskim dziennikarzem, prowadzącym równie burzliwe życie reportera, w którym kluczowe znaczenie odgrywały podróże i zaangażowanie społeczne (w ruchu komunistycznym). To ostatnie spowodowało, że Reed jako jedyny Amerykanin został pochowany na Kremlu.
Nie mniej interesujące i dramatyczne przedstawiały się losy czeskiego dziennikarza i działacza politycznego Fučika, któremu największą sławę przyniósł napisany w więzieniu przed straceniem przez hitlerowców Reportaż spod szubienicy (wyd. 1945).
Reportaże pisali także znakomici pisarze, którzy czasem z konieczności, a częściej z zamiłowania parali się dziennikarstwem, np. Charles Dickens, Mark Twain, Ernest Hemingway, John Steinbeck, Norman Mailer, John Updike, Aldous Huxley, Heinrich Böll, Günter Grass, Elias Canetti, Arthur Koestler, Ilia Erenburg, Gabriel Gracia Márquez, Umberto Eco. W okresie dwudziestolecia międzywojennego najbardziej znanymi twórcami polskiego reportażu byli: Franciszek Ksawery Pruszyński, Józef Kisielewski, Arkady Fiedler, Irena Krzywicka, Melchior Wańkowicz. 3. Najważniejsze cechy reportażu to:
– obrazowość,
– umiejętne odtwarzanie rzeczywistości językiem charakterystycznym dla dzieł literackich,
– aktualność,
– waga przedstawianych problemów,
– zaznaczenie aktywnej roli narratora-reportera,
– komunikatywność stylu. 4. Podział reportaży:
Miejsce i sposób publikowania pozwala wyróżnić reportaże:
– pisane (prasowe),
– radiowe,
– filmowe,
– telewizyjne,
– internetowe.
Ze względu na temat wyodrębniamy np. reportaże:
– podróżnicze,
– społeczno-obyczajowe,
– historyczne,
– wojenne,
– sportowe,
– sądowe,
– zagraniczne.
5. Język i środki literackie. Środki literackie najczęściej stosowane w reportażach to:
– akcja i fabuła,
– obrazowość (widoczna szczególnie w opisach miejsc i ludzi),
– dialogi.
Pod względem językowym reportaż charakteryzuje się:
– bogactwem językowym, które wyraża się zróżnicowaniem słownictwa i składni,
– dużą częstotliwością użycia czasowników i zaimków,
– względną krótkością zdań,
– częstym stosowaniem równoważników zdań,
– przewagą składni komentującej i interpretującej nad rejestrująco-sprawozdawczą,
– silnym związaniem tekstu.
6. Przykład. Egon Erwin Kisch, Uliczka Spódniczek
„Petticoat”, stop (zniekształconego) francuskiego i angielskiego słowa, oznacza „spódniczkę”; w londyńskim Whitechapel ulica biegnąca w dół od Aldgate East do Bishopsgate zwała się z dawien dawna „Petticoat Lane”, tj. „Uliczką Spódniczek”. Było to ironiczną aluzją do tego, że zachęcano tu kobiety ubogich dzielnic wschodniego Londynu, zaopatrujące się w ryby, mięso, chleb i warzywa, także do zakupu wszelkiego rodzaju kosmetyków najtańszego gatunku. Od owej pory upłynęło wiele czasu, zjadliwe określenie musiało w oficjalnym spisie ulic ustąpić miejsca nazwie „Middlesex Street”, a pogromy w Kongresówce, zaburzenia społeczne w innych krajach, zwłaszcza zubożenie ludności w Irlandii, prześladowania Żydów w Rumunii, dalej wzrost portu nad Tamizą i liberalna polityka osiedleńcza Anglii przekształciła okręg dawnego White-Chapel w olbrzymią kolonię wszystkich stanów. Siedziba targu pozostała wprawdzie na dawnym miejscu, ale sam targ ogranicza się już od dawna do artykułów żywnościowych i towarów łokciowych; ten olbrzymi sklep na świeżym powietrzu zawiera obecnie tysiące pośledniejszych artykułów luksusowych i pierwszej potrzeby. Mieszkaniec zachodniego Londynu zna ową dzielnicę nędzarzy tylko ze słyszenia. Tego, kto odważy się wejść pomiędzy tę gawiedź, uważa się za samobójcę; najczęściej jednak kwestionuje prawdziwość tego rodzaju przejawów życia ludowego, twierdząc, że są one aranżowane dla obcokrajowców, a cały rynek na Petticoat Lane jest utrzymywany przez biura podróży, które wynajmują detektywów turystom, pragnącym obejrzeć te osobliwości (w całym świecie pokutuje zresztą filisterski pogląd, że przytułki i spelunki rzezimieszków są jedynie inscenizacjami przemysłu turystycznego, jak na przykład spelunki pokroju „Zielonego Kakadu”).
Wystarczy raz jeden pójść na odpust londyńskiej biedoty, aby się przekonać, że zgiełkliwy tłum z łatwością może pochłonąć setki obcych; taka przechadzka aż nadto jasno wykaże, ile bolesnej prawdy tkwi w trawiącej ten tłum gorączce zarobku, targów, nędzy, namów i starczego niepokoju. W niedzielę przed południem, kiedy każdy ma czas na zakupy, ruch handlowy przybiera olbrzymie rozmiary.
Na Liverpool-Station opuszczamy wagon kolei podziemnej i wstępujemy na schody wiodące z tunelu na powierzchnię; można się zatrzymać na najniższym stopniu, schody same toczą się w górę, kto jednak się śpieszy, ten biegnie po stopniach i dwa razy szybciej osiąga ulicę. Na tym polega przewaga ruchomych schodów nad zwykłą windą, która niweluje różnice w pośpiechu i zabiera wszystkich do jednego przedziału: opieszałych i śpieszących się.
U wejścia krzykliwi chłopcy sprzedają pocztówki z widokiem rynku na Petticoat Lane – ci bez wątpienia czatują na turystów, gdyż pociągi kolei podziemnej przyjeżdżają z zachodu i przywożą tylko obcych. Prawdziwi interesanci pielgrzymują pieszo z domów robotniczych w Shadwell, z doków w Bromley, z marynarskich zajazdów w Blackwall, z mieszkań chińskich palaczy w Limehouse, z brudnych nor cygańskich w Millwall, z piwnicznych nor szewców w Shoreditch, z wybrzeży w Poplar; krawcy z Minories podążają od strony warsztatów „Sweatedwork”, Irlandczycy ze swojej odseparowanej kolonii na Riche-Street; idą tragarze i czarni robociarze, a także żałośni włóczykije i jeszcze żałośniejsze prostytutki.
Początek ulicy Middlesex nie jest zastawiony kramami, tu rozpiera się blok spichlerzy Kompanii Wschodnio-Indyjskiej. Naprzeciw stoi przytułek, a za nim ulica skręca w prawo. Tam dopiero zaczyna się zgiełk, który już słychać było przy wyjściu ze stacji kolei podziemnej, tam kołysze się nieskończenie długi łańcuch przechodniów. Szerokość ulicy, którą szeregi straganów stojących na skrajach jezdni dzielą na trzy części, wynosi zaledwie jedenaście metrów.
Przed domami: stoły z tandetą ustawione na chodniku; przed każdym namiotem, przed każdym sklepem: właściciele, dozorcy i wywoływacze; prawie przed każdym kramem: gromada gapiów, kupujących i niezdecydowanych; na każdym niemal kroku: jakiś wędrowny handlarz; a przez to zatrważające skupisko towarów, przez stykające się. lub przecinające kręgi tłumu przepływa olbrzymi strumień rozpychających się przechodniów.
Sprzedażą ubrań, damskiej odzieży, materiałów i chustek trudnią się. rosyjscy Żydzi ze zwisającymi u skroni pejsami, nad którymi widoczne są aksamitne jarmułki zastępujące w czasie upału sztywne, wytłuszczone, czarne czapeczki z daszkiem. Niektórzy z nich noszą jeszcze kaftany i buty z cholewami. W interesie pomagają żony, córki i synowie, często niespełna dziesięcioletnie dzieci, które udzielają informacji, zachwalają towar, mierzą i handlują lepiej od dorosłych, nie znających angielskiego języka.
Pewny zbyt mają przedmioty Anglikom najbardziej potrzebne: krótka fajka, aparat do golenia i pepitowa czapka, którą gentleman z Whitechapel uważa za niezwykle wytworny szczegół ubioru. Ale i te nader poszukiwane artykuły nie mogą się obyć bez reklamy, zwłaszcza że konkurencja jest bardzo wielka. Jakiś sprzedawca czapek gromadzi przed swoim kramem tłum ludzi, posługując się biegłym w aktorskim kunszcie wywoływaczem, który z patosem recytuje całą scenę, konkurów Ryszarda III i odpowiedź królowej Anny.
Inny handlarz śpiewa dwuznaczne piosenki i przed drugą zwrotką, której pikantną treść dopiero co zapowiedział, wprowadza przerwę, aby z własnej inicjatywy pokropić perfumami odzież i chusteczki do nosa swoich słuchaczy. Któż zatem oprze się, takiej pokusie?
W przeciwnym kierunku niż wszyscy przebija się przez tłum jakiś pięćdziesięcioletni mężczyzna z twarzą foki. „Jestem wesołym frantem” – szepcze ludziom do ucha, mruga oczerni i sznuruje usta w uśmiech odsłaniający przeraźliwe kły. Na wysokości kolan podaje – niby ukradkiem – kopertę z „francuskimi fotografiami” tym, którzy wręczają mu żądanego pensa: kto daje się nabrać na stary bulwarowy fortel, ten znajduje w kopercie pocztówkę ze zdjęciem gderającej teściowej albo pijaczyny, bądź temu podobny kicz, zapełniający wystawy sklepów z papierem na przedmieściach.
Prawie nagi młodzieniec, którego nabrzmiałe niczym kalafior ucho zdradza prawdziwego boksera, wymierza bezbronnie miotającej się piłce treningowej „haki”, „sierpowe” i „zamachowe”, aby zademonstrować wytrzymałość zachwalanych przez siebie rękawic bokserskich: zamiast męskiego narybku sportowego otacza go gromada dziewcząt, sycących wzrok grą jego muskułów. Na najprawdziwszej wadze dżokejskiej ważą się młodzi chłopcy z East-Endu i śnią, że są w pokoju dla dżokejów w Epsom. Instrumenty optyczne, brązy, amulety, zabawki i lody niełatwo znajdują nabywców, te branże nie są podatną glebą dla reklamowych tricków, natomiast bez reklamy doskonale prosperuje stragan, gdzie sprzedaje się porcje zielonego groszku w miętowym sosie. Zatrważający ścisk panuje przed szynkwasem z imbirowym piwem, gdzie kufle na piwo są przytwierdzone drutem do bufetu osaczonego przez kordon pijaków i pijaczek; spragnieni, którzy stoją w tyle, torują sobie naprzód drogę barami, pięściami i groźbami, ale gdy jakaś kobieta – na głowie ma męską czapkę w kratkę, przypiętą szpilką do grzywki, na rękach zaś trzyma niemowlę – przepycha się przez zbitą masę do szynkwasu, wszyscy chętnie ustępują jej miejsca. W halach licytacyjnych najordynarniejszy kicz w złotych ramach cieszy się, niby ciepłe bułeczki, doskonałym popytem.
Ułomność jako przynęta: stojący na podwyższeniu jąkała zachwala mydła, jego język plącze się niebezpiecznie w ustach, słowa utykają mu w gardle, krew napływa do głowy; wielu ludzi, na poły rozbawionych, na poły zdjętych litością, kupuje jego mydełka.
W bocznych uliczkach natłok, wrzask i odór potu nie są już tak przygnębiające, ale za to tym bardziej rzuca się w oczy tubylcza nędza. Jednopiętrowe, brudnawobrązowe – ongiś zielone – domy przypominają stare szałasy, które zostały przed wiekami przekształcone na ludzkie siedziby. Wewnątrz pełno sklepów z tandetą, zaopatrzonych szyldami w języku żydowskim, pełno sklepików warzywnych i mięsnych, bud zastawionych stoczonymi przez robaki meblami, wyświechtanymi książkami, poczerniałymi wyrobami złotniczymi; ciągną się tam ulice z rzędami rybnych kramów i szewskich straganów. Wszystkie domy są pasażami i zawiłymi labiryntami, które prowadzą przez zaśmiecone podwórza i ciemne korytarze do innych, nie, do takich samych dzielnic.
W jakimś zakątku człowiek z twarzą loki i dużymi kłami liczy swoje miedziaki: to „wesoły frant”, który sprzedał kiczowate pocztówki jako serię pikantnych zdjęć. Rozgląda się trwożliwie i siedzi skulony, przywykł widocznie do tego, że ludzie wymyślają mu, a nawet go biją za oszustwa. Jakiś żebrak zsiada ze swego wózka. Dwóch mężczyzn gra w karty na beczce i zaprasza do gry przechodniów. Ludzie wokoło bez żenady załatwiają swoje naturalne potrzeby. Bobby, granatowy olbrzym, pogwizduje piosenkę w czasie swojego obchodu. Na progu domu siedzi kobieta, której tak chętnie ustąpiono miejsca przed piwiarnią; jej czapka w kratkę, choć przypięta szpilką, osunęła się skośnie na twarz i widać tylko lewe oko, a raczej jego białko; kobieta jest bez wątpienia pijana, suknię ma rozpiętą, a dziecko ssie z jej piersi imbirowe piwo.
[Egon Erwin Kisch, Uliczka Spódniczek, w: tenże, <emSzalejący reporter, Warszawa 1953. 7. Warto dodać, że reportaż:
jest gatunkiem stojącym na pograniczu dziennikarstwa i literatury, więc tylko od talentu oraz zamierzeń autora zależy, czy zostanie on podniesiony do rangi prozy o cechach artystycznych; to ostatnie może się zrealizować poprzez:
– wybór określonej konwencji narracji,
– dramatyzację przedstawionych wydarzeń,
– eksponowanie sylwetek bohaterów (technika portretu),
– podkreślenie roli autora-reportera (np. poprzez opis: metod jego pracy, nawiązywania kontaktu z ludźmi).
Schemat interaktywny. Schemat kołowy składa się z tytułowego kółka z napisem Reportaż, wokół którego są następujące elementy: Źródłosłów i historia gatunku w Polsce, Reportażyści, Najważniejsze cechy, Podział, Język i środki literackie, Przykład, Warto dodać, że... Opis punktów znajdujących się na schemacie: 1. Źródłosłów i historia gatunku w Polsce. Nazwa reportażu pochodzi od łacińskiego słowa reporo – „donosić”, „odnosić” i w znaczeniu bardziej szczegółowym oznacza przekazywanie informacji o wydarzeniu, którego było się świadkiem. W prasie słowo „reportaż” zaczęło funkcjonować w drugiej połowie dziewiętnastego wieku „dla oznaczenia z prawdziwych wydarzeń, wzbogaconego o dokładny opis środowiska, charakterystykę postaci, wrażenia samego reportera, dającego w pewnym sensie (niekoniecznie wprost) czytelnikom do zrozumienia, jaki jest jego stosunek do przedstawianej rzeczywistości". Gatunek ten miał jednak swoich poprzedników, ponieważ długi czas przedtem, zanim w prasie pojawiły się teksty opatrzone słowem „reportaż”, istniały formy, które miały z nim wiele wspólnego. Chęć opisu świata, dzielenia się z innymi tym, co się widziało i przeżywało, jest jedną z podstawowych ludzkich potrzeb. Z takich pragnień wyrosły wszelkiego rodzaju relacje z podróży, diariusze, listy, szkice i obrazki, które były popularne w osiemnastego i dziewiętnastego wieku.
W Polsce często sięgali po nie wybitni pisarze, tworząc dzieła na pograniczu literatury pięknej i literatury faktu. Spośród wielu przykładów warto tu wymienić słynne Listy z podróży do Ameryki (1976-1878) i Listy z Afryki (1891–1892) Henryka Sienkiewicza. Pierwszym polskim reportażem zamieszczonym w prasie była Pracownia Suchodolskiego Józefa Ignacego Kraszewskiego, która ukazała się w roku 1834 w „Tygodniku Petersburskim”. Natomiast miano pierwszego nowoczesnego reportażu przynależy się Pielgrzymce do Jasnej Góry, której autorem był wówczas (w roku 1895) rozpoczynający swoją karierę pisarską Władysław Reymont. 2. Reportażyści. Prawdziwy rozkwit reportażu nastąpił w okresie dwudziestolecia międzywojennego, wraz z pojawieniem się znakomitych dziennikarzy: Egona Erwina Kischa (1885-1948), Johna Reeda (1887-1920) oraz Juliusa Fučika (1903-1943), którzy uczynili z niego jeden z najważniejszych gatunków prasowych. Kisch pochodził z Pragi z rodziny żydowskiej, pracował w wielu gazetach europejskich (m.in. w Berlinie, Wiedniu i Paryżu), brał czynny udział w znaczących wydarzeniach historycznych (m.in. walczył w brygadach międzynarodowych w wojnie domowej w Hiszpanii), wiele podróżował (poza Europą odwiedził Azję i Afrykę). Niespokojne i barwne życie Kischa, a także stosunek do własnego zawodu oddaje tytuł jednej z jego książek Szalejący reporter (1924), który stał także przydomkiem jej autora. Reed był amerykańskim dziennikarzem, prowadzącym równie burzliwe życie reportera, w którym kluczowe znaczenie odgrywały podróże i zaangażowanie społeczne (w ruchu komunistycznym). To ostatnie spowodowało, że Reed jako jedyny Amerykanin został pochowany na Kremlu.
Nie mniej interesujące i dramatyczne przedstawiały się losy czeskiego dziennikarza i działacza politycznego Fučika, któremu największą sławę przyniósł napisany w więzieniu przed straceniem przez hitlerowców Reportaż spod szubienicy (wyd. 1945).
Reportaże pisali także znakomici pisarze, którzy czasem z konieczności, a częściej z zamiłowania parali się dziennikarstwem, np. Charles Dickens, Mark Twain, Ernest Hemingway, John Steinbeck, Norman Mailer, John Updike, Aldous Huxley, Heinrich Böll, Günter Grass, Elias Canetti, Arthur Koestler, Ilia Erenburg, Gabriel Gracia Márquez, Umberto Eco. W okresie dwudziestolecia międzywojennego najbardziej znanymi twórcami polskiego reportażu byli: Franciszek Ksawery Pruszyński, Józef Kisielewski, Arkady Fiedler, Irena Krzywicka, Melchior Wańkowicz. 3. Najważniejsze cechy reportażu to:
– obrazowość,
– umiejętne odtwarzanie rzeczywistości językiem charakterystycznym dla dzieł literackich,
– aktualność,
– waga przedstawianych problemów,
– zaznaczenie aktywnej roli narratora-reportera,
– komunikatywność stylu. 4. Podział reportaży:
Miejsce i sposób publikowania pozwala wyróżnić reportaże:
– pisane (prasowe),
– radiowe,
– filmowe,
– telewizyjne,
– internetowe.
Ze względu na temat wyodrębniamy np. reportaże:
– podróżnicze,
– społeczno-obyczajowe,
– historyczne,
– wojenne,
– sportowe,
– sądowe,
– zagraniczne.
5. Język i środki literackie. Środki literackie najczęściej stosowane w reportażach to:
– akcja i fabuła,
– obrazowość (widoczna szczególnie w opisach miejsc i ludzi),
– dialogi.
Pod względem językowym reportaż charakteryzuje się:
– bogactwem językowym, które wyraża się zróżnicowaniem słownictwa i składni,
– dużą częstotliwością użycia czasowników i zaimków,
– względną krótkością zdań,
– częstym stosowaniem równoważników zdań,
– przewagą składni komentującej i interpretującej nad rejestrująco-sprawozdawczą,
– silnym związaniem tekstu.
6. Przykład. Egon Erwin Kisch, Uliczka Spódniczek
„Petticoat”, stop (zniekształconego) francuskiego i angielskiego słowa, oznacza „spódniczkę”; w londyńskim Whitechapel ulica biegnąca w dół od Aldgate East do Bishopsgate zwała się z dawien dawna „Petticoat Lane”, tj. „Uliczką Spódniczek”. Było to ironiczną aluzją do tego, że zachęcano tu kobiety ubogich dzielnic wschodniego Londynu, zaopatrujące się w ryby, mięso, chleb i warzywa, także do zakupu wszelkiego rodzaju kosmetyków najtańszego gatunku. Od owej pory upłynęło wiele czasu, zjadliwe określenie musiało w oficjalnym spisie ulic ustąpić miejsca nazwie „Middlesex Street”, a pogromy w Kongresówce, zaburzenia społeczne w innych krajach, zwłaszcza zubożenie ludności w Irlandii, prześladowania Żydów w Rumunii, dalej wzrost portu nad Tamizą i liberalna polityka osiedleńcza Anglii przekształciła okręg dawnego White-Chapel w olbrzymią kolonię wszystkich stanów. Siedziba targu pozostała wprawdzie na dawnym miejscu, ale sam targ ogranicza się już od dawna do artykułów żywnościowych i towarów łokciowych; ten olbrzymi sklep na świeżym powietrzu zawiera obecnie tysiące pośledniejszych artykułów luksusowych i pierwszej potrzeby. Mieszkaniec zachodniego Londynu zna ową dzielnicę nędzarzy tylko ze słyszenia. Tego, kto odważy się wejść pomiędzy tę gawiedź, uważa się za samobójcę; najczęściej jednak kwestionuje prawdziwość tego rodzaju przejawów życia ludowego, twierdząc, że są one aranżowane dla obcokrajowców, a cały rynek na Petticoat Lane jest utrzymywany przez biura podróży, które wynajmują detektywów turystom, pragnącym obejrzeć te osobliwości (w całym świecie pokutuje zresztą filisterski pogląd, że przytułki i spelunki rzezimieszków są jedynie inscenizacjami przemysłu turystycznego, jak na przykład spelunki pokroju „Zielonego Kakadu”).
Wystarczy raz jeden pójść na odpust londyńskiej biedoty, aby się przekonać, że zgiełkliwy tłum z łatwością może pochłonąć setki obcych; taka przechadzka aż nadto jasno wykaże, ile bolesnej prawdy tkwi w trawiącej ten tłum gorączce zarobku, targów, nędzy, namów i starczego niepokoju. W niedzielę przed południem, kiedy każdy ma czas na zakupy, ruch handlowy przybiera olbrzymie rozmiary.
Na Liverpool-Station opuszczamy wagon kolei podziemnej i wstępujemy na schody wiodące z tunelu na powierzchnię; można się zatrzymać na najniższym stopniu, schody same toczą się w górę, kto jednak się śpieszy, ten biegnie po stopniach i dwa razy szybciej osiąga ulicę. Na tym polega przewaga ruchomych schodów nad zwykłą windą, która niweluje różnice w pośpiechu i zabiera wszystkich do jednego przedziału: opieszałych i śpieszących się.
U wejścia krzykliwi chłopcy sprzedają pocztówki z widokiem rynku na Petticoat Lane – ci bez wątpienia czatują na turystów, gdyż pociągi kolei podziemnej przyjeżdżają z zachodu i przywożą tylko obcych. Prawdziwi interesanci pielgrzymują pieszo z domów robotniczych w Shadwell, z doków w Bromley, z marynarskich zajazdów w Blackwall, z mieszkań chińskich palaczy w Limehouse, z brudnych nor cygańskich w Millwall, z piwnicznych nor szewców w Shoreditch, z wybrzeży w Poplar; krawcy z Minories podążają od strony warsztatów „Sweatedwork”, Irlandczycy ze swojej odseparowanej kolonii na Riche-Street; idą tragarze i czarni robociarze, a także żałośni włóczykije i jeszcze żałośniejsze prostytutki.
Początek ulicy Middlesex nie jest zastawiony kramami, tu rozpiera się blok spichlerzy Kompanii Wschodnio-Indyjskiej. Naprzeciw stoi przytułek, a za nim ulica skręca w prawo. Tam dopiero zaczyna się zgiełk, który już słychać było przy wyjściu ze stacji kolei podziemnej, tam kołysze się nieskończenie długi łańcuch przechodniów. Szerokość ulicy, którą szeregi straganów stojących na skrajach jezdni dzielą na trzy części, wynosi zaledwie jedenaście metrów.
Przed domami: stoły z tandetą ustawione na chodniku; przed każdym namiotem, przed każdym sklepem: właściciele, dozorcy i wywoływacze; prawie przed każdym kramem: gromada gapiów, kupujących i niezdecydowanych; na każdym niemal kroku: jakiś wędrowny handlarz; a przez to zatrważające skupisko towarów, przez stykające się. lub przecinające kręgi tłumu przepływa olbrzymi strumień rozpychających się przechodniów.
Sprzedażą ubrań, damskiej odzieży, materiałów i chustek trudnią się. rosyjscy Żydzi ze zwisającymi u skroni pejsami, nad którymi widoczne są aksamitne jarmułki zastępujące w czasie upału sztywne, wytłuszczone, czarne czapeczki z daszkiem. Niektórzy z nich noszą jeszcze kaftany i buty z cholewami. W interesie pomagają żony, córki i synowie, często niespełna dziesięcioletnie dzieci, które udzielają informacji, zachwalają towar, mierzą i handlują lepiej od dorosłych, nie znających angielskiego języka.
Pewny zbyt mają przedmioty Anglikom najbardziej potrzebne: krótka fajka, aparat do golenia i pepitowa czapka, którą gentleman z Whitechapel uważa za niezwykle wytworny szczegół ubioru. Ale i te nader poszukiwane artykuły nie mogą się obyć bez reklamy, zwłaszcza że konkurencja jest bardzo wielka. Jakiś sprzedawca czapek gromadzi przed swoim kramem tłum ludzi, posługując się biegłym w aktorskim kunszcie wywoływaczem, który z patosem recytuje całą scenę, konkurów Ryszarda III i odpowiedź królowej Anny.
Inny handlarz śpiewa dwuznaczne piosenki i przed drugą zwrotką, której pikantną treść dopiero co zapowiedział, wprowadza przerwę, aby z własnej inicjatywy pokropić perfumami odzież i chusteczki do nosa swoich słuchaczy. Któż zatem oprze się, takiej pokusie?
W przeciwnym kierunku niż wszyscy przebija się przez tłum jakiś pięćdziesięcioletni mężczyzna z twarzą foki. „Jestem wesołym frantem” – szepcze ludziom do ucha, mruga oczerni i sznuruje usta w uśmiech odsłaniający przeraźliwe kły. Na wysokości kolan podaje – niby ukradkiem – kopertę z „francuskimi fotografiami” tym, którzy wręczają mu żądanego pensa: kto daje się nabrać na stary bulwarowy fortel, ten znajduje w kopercie pocztówkę ze zdjęciem gderającej teściowej albo pijaczyny, bądź temu podobny kicz, zapełniający wystawy sklepów z papierem na przedmieściach.
Prawie nagi młodzieniec, którego nabrzmiałe niczym kalafior ucho zdradza prawdziwego boksera, wymierza bezbronnie miotającej się piłce treningowej „haki”, „sierpowe” i „zamachowe”, aby zademonstrować wytrzymałość zachwalanych przez siebie rękawic bokserskich: zamiast męskiego narybku sportowego otacza go gromada dziewcząt, sycących wzrok grą jego muskułów. Na najprawdziwszej wadze dżokejskiej ważą się młodzi chłopcy z East-Endu i śnią, że są w pokoju dla dżokejów w Epsom. Instrumenty optyczne, brązy, amulety, zabawki i lody niełatwo znajdują nabywców, te branże nie są podatną glebą dla reklamowych tricków, natomiast bez reklamy doskonale prosperuje stragan, gdzie sprzedaje się porcje zielonego groszku w miętowym sosie. Zatrważający ścisk panuje przed szynkwasem z imbirowym piwem, gdzie kufle na piwo są przytwierdzone drutem do bufetu osaczonego przez kordon pijaków i pijaczek; spragnieni, którzy stoją w tyle, torują sobie naprzód drogę barami, pięściami i groźbami, ale gdy jakaś kobieta – na głowie ma męską czapkę w kratkę, przypiętą szpilką do grzywki, na rękach zaś trzyma niemowlę – przepycha się przez zbitą masę do szynkwasu, wszyscy chętnie ustępują jej miejsca. W halach licytacyjnych najordynarniejszy kicz w złotych ramach cieszy się, niby ciepłe bułeczki, doskonałym popytem.
Ułomność jako przynęta: stojący na podwyższeniu jąkała zachwala mydła, jego język plącze się niebezpiecznie w ustach, słowa utykają mu w gardle, krew napływa do głowy; wielu ludzi, na poły rozbawionych, na poły zdjętych litością, kupuje jego mydełka.
W bocznych uliczkach natłok, wrzask i odór potu nie są już tak przygnębiające, ale za to tym bardziej rzuca się w oczy tubylcza nędza. Jednopiętrowe, brudnawobrązowe – ongiś zielone – domy przypominają stare szałasy, które zostały przed wiekami przekształcone na ludzkie siedziby. Wewnątrz pełno sklepów z tandetą, zaopatrzonych szyldami w języku żydowskim, pełno sklepików warzywnych i mięsnych, bud zastawionych stoczonymi przez robaki meblami, wyświechtanymi książkami, poczerniałymi wyrobami złotniczymi; ciągną się tam ulice z rzędami rybnych kramów i szewskich straganów. Wszystkie domy są pasażami i zawiłymi labiryntami, które prowadzą przez zaśmiecone podwórza i ciemne korytarze do innych, nie, do takich samych dzielnic.
W jakimś zakątku człowiek z twarzą loki i dużymi kłami liczy swoje miedziaki: to „wesoły frant”, który sprzedał kiczowate pocztówki jako serię pikantnych zdjęć. Rozgląda się trwożliwie i siedzi skulony, przywykł widocznie do tego, że ludzie wymyślają mu, a nawet go biją za oszustwa. Jakiś żebrak zsiada ze swego wózka. Dwóch mężczyzn gra w karty na beczce i zaprasza do gry przechodniów. Ludzie wokoło bez żenady załatwiają swoje naturalne potrzeby. Bobby, granatowy olbrzym, pogwizduje piosenkę w czasie swojego obchodu. Na progu domu siedzi kobieta, której tak chętnie ustąpiono miejsca przed piwiarnią; jej czapka w kratkę, choć przypięta szpilką, osunęła się skośnie na twarz i widać tylko lewe oko, a raczej jego białko; kobieta jest bez wątpienia pijana, suknię ma rozpiętą, a dziecko ssie z jej piersi imbirowe piwo.
[Egon Erwin Kisch, Uliczka Spódniczek, w: tenże, <emSzalejący reporter, Warszawa 1953. 7. Warto dodać, że reportaż:
jest gatunkiem stojącym na pograniczu dziennikarstwa i literatury, więc tylko od talentu oraz zamierzeń autora zależy, czy zostanie on podniesiony do rangi prozy o cechach artystycznych; to ostatnie może się zrealizować poprzez:
– wybór określonej konwencji narracji,
– dramatyzację przedstawionych wydarzeń,
– eksponowanie sylwetek bohaterów (technika portretu),
– podkreślenie roli autora-reportera (np. poprzez opis: metod jego pracy, nawiązywania kontaktu z ludźmi).
Chęć opisu świata, dzielenia się z innymi tym, co się widziało i przeżywało, jest jedną z podstawowych ludzkich potrzeb. Z takich pragnień wyrosły wszelkiego rodzaju relacje z podróży, diariusze, listy, szkice i obrazki, które były popularne w osiemnastego i dziewiętnastego wieku.
W Polsce często sięgali po nie wybitni pisarze, tworząc dzieła na pograniczu literatury pięknej i literatury faktu. Spośród wielu przykładów warto tu wymienić słynne Listy z podróży do Ameryki (1976-1878) i Listy z Afryki (1891–1892) Henryka Sienkiewicza. Pierwszym polskim reportażem zamieszczonym w prasie była Pracownia Suchodolskiego Józefa Ignacego Kraszewskiego, która ukazała się w roku 1834 w „Tygodniku Petersburskim”. Natomiast miano pierwszego nowoczesnego reportażu przynależy się Pielgrzymce do Jasnej Góry, której autorem był wówczas (w roku 1895) rozpoczynający swoją karierę pisarską Władysław Reymont. 2. Reportażyści. Prawdziwy rozkwit reportażu nastąpił w okresie dwudziestolecia międzywojennego, wraz z pojawieniem się znakomitych dziennikarzy: Egona Erwina Kischa (1885-1948), Johna Reeda (1887-1920) oraz Juliusa Fučika (1903-1943), którzy uczynili z niego jeden z najważniejszych gatunków prasowych. Kisch pochodził z Pragi z rodziny żydowskiej, pracował w wielu gazetach europejskich (m.in. w Berlinie, Wiedniu i Paryżu), brał czynny udział w znaczących wydarzeniach historycznych (m.in. walczył w brygadach międzynarodowych w wojnie domowej w Hiszpanii), wiele podróżował (poza Europą odwiedził Azję i Afrykę). Niespokojne i barwne życie Kischa, a także stosunek do własnego zawodu oddaje tytuł jednej z jego książek Szalejący reporter (1924), który stał także przydomkiem jej autora. Reed był amerykańskim dziennikarzem, prowadzącym równie burzliwe życie reportera, w którym kluczowe znaczenie odgrywały podróże i zaangażowanie społeczne (w ruchu komunistycznym). To ostatnie spowodowało, że Reed jako jedyny Amerykanin został pochowany na Kremlu.
Nie mniej interesujące i dramatyczne przedstawiały się losy czeskiego dziennikarza i działacza politycznego Fučika, któremu największą sławę przyniósł napisany w więzieniu przed straceniem przez hitlerowców Reportaż spod szubienicy (wyd. 1945).
Reportaże pisali także znakomici pisarze, którzy czasem z konieczności, a częściej z zamiłowania parali się dziennikarstwem, np. Charles Dickens, Mark Twain, Ernest Hemingway, John Steinbeck, Norman Mailer, John Updike, Aldous Huxley, Heinrich Böll, Günter Grass, Elias Canetti, Arthur Koestler, Ilia Erenburg, Gabriel Gracia Márquez, Umberto Eco. W okresie dwudziestolecia międzywojennego najbardziej znanymi twórcami polskiego reportażu byli: Franciszek Ksawery Pruszyński, Józef Kisielewski, Arkady Fiedler, Irena Krzywicka, Melchior Wańkowicz. 3. Najważniejsze cechy reportażu to:
– obrazowość,
– umiejętne odtwarzanie rzeczywistości językiem charakterystycznym dla dzieł literackich,
– aktualność,
– waga przedstawianych problemów,
– zaznaczenie aktywnej roli narratora-reportera,
– komunikatywność stylu. 4. Podział reportaży:
Miejsce i sposób publikowania pozwala wyróżnić reportaże:
– pisane (prasowe),
– radiowe,
– filmowe,
– telewizyjne,
– internetowe.
Ze względu na temat wyodrębniamy np. reportaże:
– podróżnicze,
– społeczno-obyczajowe,
– historyczne,
– wojenne,
– sportowe,
– sądowe,
– zagraniczne.
5. Język i środki literackie. Środki literackie najczęściej stosowane w reportażach to:
– akcja i fabuła,
– obrazowość (widoczna szczególnie w opisach miejsc i ludzi),
– dialogi.
Pod względem językowym reportaż charakteryzuje się:
– bogactwem językowym, które wyraża się zróżnicowaniem słownictwa i składni,
– dużą częstotliwością użycia czasowników i zaimków,
– względną krótkością zdań,
– częstym stosowaniem równoważników zdań,
– przewagą składni komentującej i interpretującej nad rejestrująco-sprawozdawczą,
– silnym związaniem tekstu.
6. Przykład. Egon Erwin Kisch, Uliczka Spódniczek
„Petticoat”, stop (zniekształconego) francuskiego i angielskiego słowa, oznacza „spódniczkę”; w londyńskim Whitechapel ulica biegnąca w dół od Aldgate East do Bishopsgate zwała się z dawien dawna „Petticoat Lane”, tj. „Uliczką Spódniczek”. Było to ironiczną aluzją do tego, że zachęcano tu kobiety ubogich dzielnic wschodniego Londynu, zaopatrujące się w ryby, mięso, chleb i warzywa, także do zakupu wszelkiego rodzaju kosmetyków najtańszego gatunku. Od owej pory upłynęło wiele czasu, zjadliwe określenie musiało w oficjalnym spisie ulic ustąpić miejsca nazwie „Middlesex Street”, a pogromy w Kongresówce, zaburzenia społeczne w innych krajach, zwłaszcza zubożenie ludności w Irlandii, prześladowania Żydów w Rumunii, dalej wzrost portu nad Tamizą i liberalna polityka osiedleńcza Anglii przekształciła okręg dawnego White-Chapel w olbrzymią kolonię wszystkich stanów. Siedziba targu pozostała wprawdzie na dawnym miejscu, ale sam targ ogranicza się już od dawna do artykułów żywnościowych i towarów łokciowych; ten olbrzymi sklep na świeżym powietrzu zawiera obecnie tysiące pośledniejszych artykułów luksusowych i pierwszej potrzeby. Mieszkaniec zachodniego Londynu zna ową dzielnicę nędzarzy tylko ze słyszenia. Tego, kto odważy się wejść pomiędzy tę gawiedź, uważa się za samobójcę; najczęściej jednak kwestionuje prawdziwość tego rodzaju przejawów życia ludowego, twierdząc, że są one aranżowane dla obcokrajowców, a cały rynek na Petticoat Lane jest utrzymywany przez biura podróży, które wynajmują detektywów turystom, pragnącym obejrzeć te osobliwości (w całym świecie pokutuje zresztą filisterski pogląd, że przytułki i spelunki rzezimieszków są jedynie inscenizacjami przemysłu turystycznego, jak na przykład spelunki pokroju „Zielonego Kakadu”).
Wystarczy raz jeden pójść na odpust londyńskiej biedoty, aby się przekonać, że zgiełkliwy tłum z łatwością może pochłonąć setki obcych; taka przechadzka aż nadto jasno wykaże, ile bolesnej prawdy tkwi w trawiącej ten tłum gorączce zarobku, targów, nędzy, namów i starczego niepokoju. W niedzielę przed południem, kiedy każdy ma czas na zakupy, ruch handlowy przybiera olbrzymie rozmiary.
Na Liverpool-Station opuszczamy wagon kolei podziemnej i wstępujemy na schody wiodące z tunelu na powierzchnię; można się zatrzymać na najniższym stopniu, schody same toczą się w górę, kto jednak się śpieszy, ten biegnie po stopniach i dwa razy szybciej osiąga ulicę. Na tym polega przewaga ruchomych schodów nad zwykłą windą, która niweluje różnice w pośpiechu i zabiera wszystkich do jednego przedziału: opieszałych i śpieszących się.
U wejścia krzykliwi chłopcy sprzedają pocztówki z widokiem rynku na Petticoat Lane – ci bez wątpienia czatują na turystów, gdyż pociągi kolei podziemnej przyjeżdżają z zachodu i przywożą tylko obcych. Prawdziwi interesanci pielgrzymują pieszo z domów robotniczych w Shadwell, z doków w Bromley, z marynarskich zajazdów w Blackwall, z mieszkań chińskich palaczy w Limehouse, z brudnych nor cygańskich w Millwall, z piwnicznych nor szewców w Shoreditch, z wybrzeży w Poplar; krawcy z Minories podążają od strony warsztatów „Sweatedwork”, Irlandczycy ze swojej odseparowanej kolonii na Riche-Street; idą tragarze i czarni robociarze, a także żałośni włóczykije i jeszcze żałośniejsze prostytutki.
Początek ulicy Middlesex nie jest zastawiony kramami, tu rozpiera się blok spichlerzy Kompanii Wschodnio-Indyjskiej. Naprzeciw stoi przytułek, a za nim ulica skręca w prawo. Tam dopiero zaczyna się zgiełk, który już słychać było przy wyjściu ze stacji kolei podziemnej, tam kołysze się nieskończenie długi łańcuch przechodniów. Szerokość ulicy, którą szeregi straganów stojących na skrajach jezdni dzielą na trzy części, wynosi zaledwie jedenaście metrów.
Przed domami: stoły z tandetą ustawione na chodniku; przed każdym namiotem, przed każdym sklepem: właściciele, dozorcy i wywoływacze; prawie przed każdym kramem: gromada gapiów, kupujących i niezdecydowanych; na każdym niemal kroku: jakiś wędrowny handlarz; a przez to zatrważające skupisko towarów, przez stykające się. lub przecinające kręgi tłumu przepływa olbrzymi strumień rozpychających się przechodniów.
Sprzedażą ubrań, damskiej odzieży, materiałów i chustek trudnią się. rosyjscy Żydzi ze zwisającymi u skroni pejsami, nad którymi widoczne są aksamitne jarmułki zastępujące w czasie upału sztywne, wytłuszczone, czarne czapeczki z daszkiem. Niektórzy z nich noszą jeszcze kaftany i buty z cholewami. W interesie pomagają żony, córki i synowie, często niespełna dziesięcioletnie dzieci, które udzielają informacji, zachwalają towar, mierzą i handlują lepiej od dorosłych, nie znających angielskiego języka.
Pewny zbyt mają przedmioty Anglikom najbardziej potrzebne: krótka fajka, aparat do golenia i pepitowa czapka, którą gentleman z Whitechapel uważa za niezwykle wytworny szczegół ubioru. Ale i te nader poszukiwane artykuły nie mogą się obyć bez reklamy, zwłaszcza że konkurencja jest bardzo wielka. Jakiś sprzedawca czapek gromadzi przed swoim kramem tłum ludzi, posługując się biegłym w aktorskim kunszcie wywoływaczem, który z patosem recytuje całą scenę, konkurów Ryszarda III i odpowiedź królowej Anny.
Inny handlarz śpiewa dwuznaczne piosenki i przed drugą zwrotką, której pikantną treść dopiero co zapowiedział, wprowadza przerwę, aby z własnej inicjatywy pokropić perfumami odzież i chusteczki do nosa swoich słuchaczy. Któż zatem oprze się, takiej pokusie?
W przeciwnym kierunku niż wszyscy przebija się przez tłum jakiś pięćdziesięcioletni mężczyzna z twarzą foki. „Jestem wesołym frantem” – szepcze ludziom do ucha, mruga oczerni i sznuruje usta w uśmiech odsłaniający przeraźliwe kły. Na wysokości kolan podaje – niby ukradkiem – kopertę z „francuskimi fotografiami” tym, którzy wręczają mu żądanego pensa: kto daje się nabrać na stary bulwarowy fortel, ten znajduje w kopercie pocztówkę ze zdjęciem gderającej teściowej albo pijaczyny, bądź temu podobny kicz, zapełniający wystawy sklepów z papierem na przedmieściach.
Prawie nagi młodzieniec, którego nabrzmiałe niczym kalafior ucho zdradza prawdziwego boksera, wymierza bezbronnie miotającej się piłce treningowej „haki”, „sierpowe” i „zamachowe”, aby zademonstrować wytrzymałość zachwalanych przez siebie rękawic bokserskich: zamiast męskiego narybku sportowego otacza go gromada dziewcząt, sycących wzrok grą jego muskułów. Na najprawdziwszej wadze dżokejskiej ważą się młodzi chłopcy z East-Endu i śnią, że są w pokoju dla dżokejów w Epsom. Instrumenty optyczne, brązy, amulety, zabawki i lody niełatwo znajdują nabywców, te branże nie są podatną glebą dla reklamowych tricków, natomiast bez reklamy doskonale prosperuje stragan, gdzie sprzedaje się porcje zielonego groszku w miętowym sosie. Zatrważający ścisk panuje przed szynkwasem z imbirowym piwem, gdzie kufle na piwo są przytwierdzone drutem do bufetu osaczonego przez kordon pijaków i pijaczek; spragnieni, którzy stoją w tyle, torują sobie naprzód drogę barami, pięściami i groźbami, ale gdy jakaś kobieta – na głowie ma męską czapkę w kratkę, przypiętą szpilką do grzywki, na rękach zaś trzyma niemowlę – przepycha się przez zbitą masę do szynkwasu, wszyscy chętnie ustępują jej miejsca. W halach licytacyjnych najordynarniejszy kicz w złotych ramach cieszy się, niby ciepłe bułeczki, doskonałym popytem.
Ułomność jako przynęta: stojący na podwyższeniu jąkała zachwala mydła, jego język plącze się niebezpiecznie w ustach, słowa utykają mu w gardle, krew napływa do głowy; wielu ludzi, na poły rozbawionych, na poły zdjętych litością, kupuje jego mydełka.
W bocznych uliczkach natłok, wrzask i odór potu nie są już tak przygnębiające, ale za to tym bardziej rzuca się w oczy tubylcza nędza. Jednopiętrowe, brudnawobrązowe – ongiś zielone – domy przypominają stare szałasy, które zostały przed wiekami przekształcone na ludzkie siedziby. Wewnątrz pełno sklepów z tandetą, zaopatrzonych szyldami w języku żydowskim, pełno sklepików warzywnych i mięsnych, bud zastawionych stoczonymi przez robaki meblami, wyświechtanymi książkami, poczerniałymi wyrobami złotniczymi; ciągną się tam ulice z rzędami rybnych kramów i szewskich straganów. Wszystkie domy są pasażami i zawiłymi labiryntami, które prowadzą przez zaśmiecone podwórza i ciemne korytarze do innych, nie, do takich samych dzielnic.
W jakimś zakątku człowiek z twarzą loki i dużymi kłami liczy swoje miedziaki: to „wesoły frant”, który sprzedał kiczowate pocztówki jako serię pikantnych zdjęć. Rozgląda się trwożliwie i siedzi skulony, przywykł widocznie do tego, że ludzie wymyślają mu, a nawet go biją za oszustwa. Jakiś żebrak zsiada ze swego wózka. Dwóch mężczyzn gra w karty na beczce i zaprasza do gry przechodniów. Ludzie wokoło bez żenady załatwiają swoje naturalne potrzeby. Bobby, granatowy olbrzym, pogwizduje piosenkę w czasie swojego obchodu. Na progu domu siedzi kobieta, której tak chętnie ustąpiono miejsca przed piwiarnią; jej czapka w kratkę, choć przypięta szpilką, osunęła się skośnie na twarz i widać tylko lewe oko, a raczej jego białko; kobieta jest bez wątpienia pijana, suknię ma rozpiętą, a dziecko ssie z jej piersi imbirowe piwo.
[Egon Erwin Kisch, Uliczka Spódniczek, w: tenże, <emSzalejący reporter, Warszawa 1953. 7. Warto dodać, że reportaż:
jest gatunkiem stojącym na pograniczu dziennikarstwa i literatury, więc tylko od talentu oraz zamierzeń autora zależy, czy zostanie on podniesiony do rangi prozy o cechach artystycznych; to ostatnie może się zrealizować poprzez:
– wybór określonej konwencji narracji,
– dramatyzację przedstawionych wydarzeń,
– eksponowanie sylwetek bohaterów (technika portretu),
– podkreślenie roli autora-reportera (np. poprzez opis: metod jego pracy, nawiązywania kontaktu z ludźmi).
Schemat interaktywny. Schemat kołowy składa się z tytułowego kółka z napisem Felieton, wokół którego są następujące elementy: Źródłosłów, Historia polskiego felietonu, Najważniejsze cechy, Podział, Język, Przykład, Warto dodać, że... Opis punktów znajdujących się na schemacie: 1. Źródłosłów. Felieton, jak podają skrzętni zbieracze faktów i badacze prasy, rozpoczął swoją zawrotną karierę w roku 1800, kiedy to w paryskim „Journal des Débats” pojawił się stały dodatek nazwany feuilleton. Francuskie słowo feuilleton można przetłumaczyć jako „kartkę złożoną na czworo”, a jego etymologię należy także wiązać ze słówkiem feuille, które znaczy „liść”. Skojarzenia z liściem, a raczej bukietem liści o różnorodnych kształtach i kolorach, nasuwają się, kiedy zajrzymy do „Journal des Débats” i przekonamy się, że mianem feuilleton określano tam relacje z podróży, recenzje, opowiadania, repertuar teatrów, przeglądy mody, a nawet drobne ogłoszenia. Okazuje się więc, że pierwotnie felietonem nazywano nie gatunek prasowy, ale część gazety, najczęściej dolny fragment kolumny, który od pozostałej (górnej) części był odcięty grubą linią. Z czasem wśród publikowanych w kolumnie felietonowej artykułach pojawiły się teksty, które dały początek felietonom w dzisiejszym znaczeniu tego słowa. 2. Historia polskiego felietonu. Początki polskiego felietonu sięgają pierwszych czasopism, które wychodziły na naszych ziemiach, oświeceniowego „Monitora” i „Zabaw Przyjemnych i Pożytecznych”. Jednak dopiero rozwój prasy w XIX wieku przyczynił się do ukształtowania tego gatunku. Określono wtedy jego wyróżniki rodzajowe, wyodrębniono różne rodzaje felietonów, a przede wszystkim zaczęto pisać interesujące i wartościowe teksty. Najlepsze polskie felietony wyszły spod pióra wybitnego pisarza pozytywizmu Bolesława Prusa, który uprawiał jedną z odmian gatunkowych felietonu zwaną kroniką (która także narodziła się we Francji). Tematem kroniki były różne przejawy życia, najczęściej wydarzenia aktualne i interesujące czytelników. Autor Lalki był felietonistą nie tylko znakomitym, ale i bardzo pracowitym. Jego teksty ukazywały się na łamach czasopism przez 37 lat, a wydanie ich w osobnych tomach zajęło dwadzieścia woluminów. Te bogate doświadczenia dziennikarskie pozwoliły mu wypracować własne zasady pisania felietonu, z których najważniejsze okazywały się: wnikliwa obserwacja świata, umiejętność przedstawiania faktów w sposób zgodny z prawdą, a zarazem pełen humoru. Charakteryzując współczesnego felietonistę, pisał, że powinien on „być wszędzie i wiedzieć o wszystkim. Musi zwiedzać nowo zabudowujące się place, ulice pozbawione chodników, tamy, mosty, targi wełniane i wołowe, muzea, teatry, uczone psy, cyrkowe konie, posiedzenia różnych towarzystw akcyjnych, instytucje dobroczynne, jatki, łazienki itp. Musi czytać i robić wyciągi ze wszystkich pism, sprawozdań, nowych książek, reklam, skarg i procesów. Musi być kawałeczkiem astronoma, technika, pedagoga, prawnika, itp., jeżeli zaś brak mu jakiejś cząstki wszechwiedzy i wszechmądrości – wówczas musi, nie przymierzając, z wywieszonym językiem, gonić po mieście specjalistów lub do góry nogami przewracać encyklopedie”. Wymagania to, jak widać, bardzo wysokie i zbliżające dziennikarstwo do pracy naukowej i pewnego rodzaju posłannictwa. Prus sprostał tym zasadom w pełni, o czym świadczą jego mądre, i skrzące się dowcipem, napisane znakomitym językiem felietony. To ostatnie było mu tym łatwiej zrealizować, że był znakomitym pisarzem. Nie jest więc zaskoczeniem, że jego kroniki wyróżnia bogata polszczyzna, zróżnicowane środki stylistyczne oraz różne odmiany języka (np. język literacki, potoczny, prowincjonalny). Prus lubił wprowadzać do swoich felietonów dialogi, sprawozdania, fragmenty utworów literackich, a nawet ogłoszenia reklamowe.
Spośród jego następców należy wymienić takie nazwiska jak Tadeusz Żeleński-Boy, Adolf Nowaczyński, Antoni Słonimski, Stefan Kisielewski, Hamilton (czyli Jan Zbigniew Słojewski), Daniel Passent, Aleksander Małachowski, Ludwik Stomma, Jerzy Pilch, Maciej Rybiński.
Współczesnych felietonistów jest oczywiście znacznie więcej, a to z tego powodu, że obecnie każda gazeta i czasopismo ma stałe rubryki i swoich stałych autorów. Nierzadko w jednym czasopiśmie można znaleźć kilka felietonów. Felietony piszą dzisiaj zarówno zawodowi dziennikarze, jak i pisarze, naukowcy oraz politycy. Często najważniejsze znaczenie ma tutaj magia nazwiska – np. znanego polityka – a nie sama wartość felietonu. Większość felietonowej produkcji jest na niezbyt wysokim poziomie i rzadko oczarowuje czytelników elokwencją lub oryginalnością sądów (na szczęście są jednak prawdziwe talenty, jak wymienieni wcześniej autorzy). Felieton jest bowiem gatunkiem przeznaczonym dla wytrawnych dziennikarzy i z tego też względu, jak twierdzi Krzysztof Mroziewicz, mamy zaledwie „dwu rasowych felietonistów na pokolenie”. 3. Najważniejsze cechy. Felieton jest:
– publikowany cyklicznie, najczęściej w stałym miejscu (przeważnie są to strony końcowe gazety);
– wyróżnia się „piętnem autorskim”, co znaczy, że sygnowany jest podpisem lub pseudonimem autora, bywa także opatrzony zdjęciem felietonisty lub jakimś stałym, wyróżniającym elementem graficznym (rysunkiem czy też specjalnym, stałym krojem czcionki).
Najważniejsze cechy felietonu to:
– niewielkie rozmiary;
– subiektywizm autora;
– swoboda formy, posługującej się literackimi środkami wyrazu;
– synkretyzm gatunkowy (narracyjna struktura felietonu często wchłania w siebie inne formy wypowiedzi, np. przemówienia, fragmenty wierszy, listy);
– ograniczona spójność tekstu (co wyraża się w stosowaniu dygresji oraz asocjacyjności);
– wielotreściowość i wielostylowość;
– status nieoficjalności. 4. Podział felietonów:
Jeśli weźmiemy pod uwagę środki przekazu, to podzielimy felietony na:
– prasowe,
– radiowe,
– telewizyjne,
– internetowe.
Według kryterium tematycznego wyodrębnimy np. felietony:
– literackie,
– społeczno-obyczajowe,
– polityczne,
– telewizyjne,
– sportowe.
Z uwagi na nadawcę, czyli biorąc pod uwagę strategię pisania, należy wyróżnić felietony:
– publicystyczne (podejmują ważne problemy społeczne, treść góruje w nich nad formą, co jednak nie wyklucza indywidualnego stylu wypowiedzi),
– literackie (podejmują tematy związane z kulturą, wyróżniają się dbałością o styl wypowiedzi, stosują literackie środki ekspresji),
– satyryczno-rozrywkowe (ich najważniejszym celem jest rozbawienie czytelników, autorzy realizują to w zróżnicowany sposób, np. za pomocą słowa, obrazu, żartu rysunkowego lub łącząc, szczególnie w nowych mediach, wiele form). 5. Język. Pod względem językowym felieton charakteryzuje się:
– lekkością, a nawet błyskotliwością;
– grą słów, która opiera się m.in. na stosowaniu paradoksów i hiperboli;
– dużą częstotliwością występowania wyrazów o zabarwieniu ekspresyjno-emocjonalnym. 6. Przykład. Stefan Kisielewski, Historia tubki z klejem (Felieton optymistyczny)
Kupiłem sobie klej: syndetikon w tubce. Poradzono mi, abym szyjkę tubki przekuł szpilką, co też zrobiłem. W ten sposób z przodu powstała dziurka, przez którą za pociśnięciem wychodzić miał klej. Niestety dziurka była zbyt mała i klej wychodził ledwo ledwo.
Zirytowany, pocisnąłem mocniej, ale wtedy tubka pękła i z boku zrobiła się duża dziura, przez którą wylazło sporo kleju plamiąc mi palce. W ten sposób były już dwie dziury, przy czym oczywiście więcej wychodziło przez duże pęknięcie niż przez maleńką dziurkę legalną. Wobec tego postanowiłem poczekać, aż zewnętrzna, na powietrzu się znajdująca warstwa kleju w dużej dziurze zastygnie, tworząc w ten sposób korek naturalny, a tym czasem powiększyć dziurkę z przodu, wiercąc w niej szpilką. Tak też zrobiłem, przy wierceniu jednak szpilką w twardym i gęstym kleju, zdarzyła się mała katastrofa: szpilka skrzywiła się i wykuła w drugim boku tubki jeszcze jedną dziurkę. W ten sposób dziur było już obecnie trzy. Badałem je, przyciskając koniec tubki palcami, i stwierdziłem, że hierarchia wychodzenia kleju była teraz następująca: najwięcej wyłaziło przez owo duże pęknięcie, później przez dziurkę zrobioną ostatnio szpilką, najmniej przez legalny otwór w szyjce. W dodatku jakkolwiekby się tubkę trzymało, musiało się mieć poplamione palce, a w ogóle połowa tubki wylazła mi już do ręki, sklejając kciuk ze środkiem dłoni, tak, że postanowiłem wyskrobać to miejsce nożyczkami od „manikiuru", co mi, lewą ręką, poszło bardzo niesporo; w rezultacie skaleczyłem się dotkliwie i musiałem odłożyć tubkę na dziesięć minut, w czasie których na przemiany jodynowałem rękę i obmywałem ją z kleju. Powróciwszy do tubki stwierdziłem, że wszystkie trzy dziurki zastygły teraz na kamień, wobec czego nastąpiło zrównanie szans między nimi i można było rozpocząć całą akcję od początku. Postanowiłem jeszcze raz przebić szyjkę szpilką, lecz w porę przypominałem sobie, że znowu może się to skończyć jej (szpilki) skrzywieniem i wybiciem przypadkowej, niepożądanej dziury. Wobec tego postanowiłem obciąć narosły u wylotu szyjki skamieniały klej scyzorykiem. Tak też zrobiłem, lecz mimo to za pociskaniem tubki nic nie wychodziło, widocznie wewnątrz szyjki utworzył się jakiś skrzep ze stwardniałego kleju, skrzep sięgający daleko w głąb. Wobec tego zdecydowałem się obciąć scyzorykiem całą szyjkę. Była ona metalowa, toteż długo i mozolnie ją piłowałem, gdy nagle znów nastąpiła katastrofa: najwidoczniej za mocno przyciskałem szyjkę scyzorykiem, wytworzyło się parcie i oto wszystkie blizny po poprzednich dziurach otworzyły się, a prócz tego klej znalazł sobie jeszcze jedno, tym razem generalne ujście, bo cały tył tubki odwinął się, tworząc szeroki kanał, którym reszta zawartości wytoczyła mi się do ręki i na ubranie. W ten sposób wszystko się skończyło: niepotrzebną już tubkę a raczej to, co nią kiedyś było, wrzuciłem do kubła ze śmieciami (śmieci zresztą natychmiast się posklejały), umyłem ręce, oczyściłem ubranie i, zmęczony nieco oraz zbaraniały, usiadłem przy oknie.
Taka jest historia tubki z klejem. A teraz zważmy: czy historia ta nie przypomina kubek w kubek ludzkiego życia? Wszak z życiem jest tak samo: ciągle coś „nie wychodzi", panuje, jak mówił Gombrowicz, „ogólna niemożność", co jedną dziurą wejdzie to drugą wyjdzie. Jeśli jesteś zdolny, to jesteś brzydki, jeśli jesteś przystojny, to jesteś niezdolny, jeśli jesteś i przystojny i zdolny, to nie masz czasu, a jeśli masz czas, to znów nie masz pieniędzy. Jeśli zaś jesteś i zdolny i przystojny, a także masz czas i pieniądze, to wtedy wybucha wojna i głupi Hitler zwala ci się na łeb na długie sześć lat, a gdy Hitlera diabli wreszcie biorą, okazuje się, żeś już stary i na nic nie masz ochoty. Gdy chcesz flirtować, to musisz pracować, gdy przestajesz pracować, okazuje się, że nie ma z kim flirtować, jeśli ona ci się podoba, a ty się jej nie podobasz, a ta, której ty się podobasz, nie podoba się tobie, jeśli zaś oboje podobacie się sobie, to ty wyjedziesz, a ona przez ten czas umrze. Jeśli masz coś do powiedzenia to nie chcą cię słuchać, a gdy już chcą cię słuchać, okazuje się, żeś zapomniał, coś miał mówić. Gdy masz wstręt do wódki, okazja gratisowego a wesołego picia nadarza ci się dzień po dniu, a gdy pragniesz się napić, okazuje się, że nie ma za co ani z kim. Gdy jesteś samotny, pies do ciebie nie przyjdzie, gdy czujesz się zmęczony i chcesz się przespać, nudziarze przyłażą jeden za drugim. Jeśli w ogóle chcesz coś w życiu zrobić, to stwierdzasz, że akurat nie ma po co temu możliwości, a jeśli możliwości się otworzą, wtedy na pewno zachorujesz; po wyzdrowieniu widzisz, że nie masz już ochoty na zrobienie tego co zamierzałeś, choć możliwości nadal są, a kiedy po pewnym czasie ochota ci powróci, okaże się, że tymczasem możliwości się ulotniły, gdy zaś z kolei możliwości wrócą – tobie wróci choroba, bo to był rak. Jeśli masz w pokerze cztery trefle z asem oraz asa kier i postanawiasz odrzucić asa kier i kupować do koloru, wtedy na pewno przyjdzie ci as pikowy, jeśli zaś przeciwnie, zdecydujesz się zrezygnować z koloru i kupować do pary asów, okaże się, że szedł piąty trefl. Życie to pasjans, który nigdy nie wychodzi. „Życie polega na tym, że nie można żyć” – powiedział Irzykowski. Polega jeszcze ono na tym, że nie można przestać próbować żyć. Próbujemy więc i próbujemy, a tymczasem siły wypływają z nas jak klej z tubki. A w końcu: „Skoroś taki rozumny właźże do trumny”, jak z kolei powiedział Boy. Rozmyślnie przytoczyłem tych obu głośnych antagonistów: jeden miał wielki talent, drugi wielką inteligencję, jeden był optymistą, drugi pesymistą, ale obaj doszli do wspólnej konkluzji: że życie urządzone jest przekornie, ba – złośliwie, na przekór, „na pakość”. Tak, panowie: życie jest jak klej w tubce, chciałoby się go użyć, ale nie ma jak; życie jest jak owo wino w wąskim dzbanie, podane w bajce La Fontaine’a lisowi. Życie jest jak loteria bez wygranych albo jak wielkie Monte Carlo, gdzie nikt nigdy nie rozbił banku, a jeśli wygrał trochę, to zawsze, tak czy owak, stanęło mu to kością w gardle, bo zapalił się do gry i przegrał pięć razy tyle. A mimo to każdy, nawet na łożu śmierci, pali się do życia – ja też. Niepoprawni gracze nie tracą nadziei, że dokupią do koloru, ba – do pokera. Przecież to nie jest niemożliwe – wołają, i nawet stygnąca, półtrupia ręka wyciąga się jeszcze po kartę. Istotnie: niemożliwe nie jest, a więc – próbujcie – i ja z Wami. He, He, frajerzy, jak mawiał demon z bródką, Przybyszewski plus Wiech. 7. Warto dodać, że felieton:
– jest gatunkiem, który obok reportażu wykazuje najsilniejsze związki z literaturą, z tego też względu bywa nazywany gatunkiem paraliterackim;
– autor felietonu, w przeciwieństwie do publicysty, nie musi swoich sądów i ocen gruntownie argumentować, jego opinie mogą mieć charakter prowizoryczny lub nawet świadomie prowokacyjny;
– najważniejszymi wyznacznikami postawy autora są ironia i dystans do przedmiotu swoich rozważań (co może się przejawiać w ujęciu satyrycznym, stosowaniu parodii, pastiszu, wprowadzaniu słownictwa kolokwialnego);
– najważniejszym celem felietonisty nie jest relacjonowanie wydarzeń, lecz wyrażenie swojego stosunku do nich.
Współcześni badacze prasy zwracają uwagę na fakt, że nieoficjalność felietonu, prywatność wyrażanych w nim sądów sprawiają, że jego autor, zabierający głos we własnym imieniu (co nie zawsze jest prawdą) nawiązuje bliski, niemal familiarny stosunek z czytelnikiem. Kontakt ten bywa dodatkowo pogłębiony poprzez długi czas publikacji – felietony ukazują się bowiem cyklicznie, czasem przez wiele miesięcy lub nawet lat (jak teksty Prusa czy Kisielewskiego). Z tego też względu mogą one być skutecznym narzędziem ukrytej perswazji. Mogą, ale nie muszą. Nie zamierzam odbierać nikomu przyjemności czytania ulubionego felietonisty i podważać jego niezależności. Wskazuję tylko na możliwość manipulacji i zachęcam do uważnej lektury.
Stefan Kisielewski, Historia tubki z klejem (felieton optymistyczny), "Tygodnik Powszechny" 1952, nr 9, s. 12.
Schemat interaktywny. Schemat kołowy składa się z tytułowego kółka z napisem Felieton, wokół którego są następujące elementy: Źródłosłów, Historia polskiego felietonu, Najważniejsze cechy, Podział, Język, Przykład, Warto dodać, że... Opis punktów znajdujących się na schemacie: 1. Źródłosłów. Felieton, jak podają skrzętni zbieracze faktów i badacze prasy, rozpoczął swoją zawrotną karierę w roku 1800, kiedy to w paryskim „Journal des Débats” pojawił się stały dodatek nazwany feuilleton. Francuskie słowo feuilleton można przetłumaczyć jako „kartkę złożoną na czworo”, a jego etymologię należy także wiązać ze słówkiem feuille, które znaczy „liść”. Skojarzenia z liściem, a raczej bukietem liści o różnorodnych kształtach i kolorach, nasuwają się, kiedy zajrzymy do „Journal des Débats” i przekonamy się, że mianem feuilleton określano tam relacje z podróży, recenzje, opowiadania, repertuar teatrów, przeglądy mody, a nawet drobne ogłoszenia. Okazuje się więc, że pierwotnie felietonem nazywano nie gatunek prasowy, ale część gazety, najczęściej dolny fragment kolumny, który od pozostałej (górnej) części był odcięty grubą linią. Z czasem wśród publikowanych w kolumnie felietonowej artykułach pojawiły się teksty, które dały początek felietonom w dzisiejszym znaczeniu tego słowa. 2. Historia polskiego felietonu. Początki polskiego felietonu sięgają pierwszych czasopism, które wychodziły na naszych ziemiach, oświeceniowego „Monitora” i „Zabaw Przyjemnych i Pożytecznych”. Jednak dopiero rozwój prasy w XIX wieku przyczynił się do ukształtowania tego gatunku. Określono wtedy jego wyróżniki rodzajowe, wyodrębniono różne rodzaje felietonów, a przede wszystkim zaczęto pisać interesujące i wartościowe teksty. Najlepsze polskie felietony wyszły spod pióra wybitnego pisarza pozytywizmu Bolesława Prusa, który uprawiał jedną z odmian gatunkowych felietonu zwaną kroniką (która także narodziła się we Francji). Tematem kroniki były różne przejawy życia, najczęściej wydarzenia aktualne i interesujące czytelników. Autor Lalki był felietonistą nie tylko znakomitym, ale i bardzo pracowitym. Jego teksty ukazywały się na łamach czasopism przez 37 lat, a wydanie ich w osobnych tomach zajęło dwadzieścia woluminów. Te bogate doświadczenia dziennikarskie pozwoliły mu wypracować własne zasady pisania felietonu, z których najważniejsze okazywały się: wnikliwa obserwacja świata, umiejętność przedstawiania faktów w sposób zgodny z prawdą, a zarazem pełen humoru. Charakteryzując współczesnego felietonistę, pisał, że powinien on „być wszędzie i wiedzieć o wszystkim. Musi zwiedzać nowo zabudowujące się place, ulice pozbawione chodników, tamy, mosty, targi wełniane i wołowe, muzea, teatry, uczone psy, cyrkowe konie, posiedzenia różnych towarzystw akcyjnych, instytucje dobroczynne, jatki, łazienki itp. Musi czytać i robić wyciągi ze wszystkich pism, sprawozdań, nowych książek, reklam, skarg i procesów. Musi być kawałeczkiem astronoma, technika, pedagoga, prawnika, itp., jeżeli zaś brak mu jakiejś cząstki wszechwiedzy i wszechmądrości – wówczas musi, nie przymierzając, z wywieszonym językiem, gonić po mieście specjalistów lub do góry nogami przewracać encyklopedie”. Wymagania to, jak widać, bardzo wysokie i zbliżające dziennikarstwo do pracy naukowej i pewnego rodzaju posłannictwa. Prus sprostał tym zasadom w pełni, o czym świadczą jego mądre, i skrzące się dowcipem, napisane znakomitym językiem felietony. To ostatnie było mu tym łatwiej zrealizować, że był znakomitym pisarzem. Nie jest więc zaskoczeniem, że jego kroniki wyróżnia bogata polszczyzna, zróżnicowane środki stylistyczne oraz różne odmiany języka (np. język literacki, potoczny, prowincjonalny). Prus lubił wprowadzać do swoich felietonów dialogi, sprawozdania, fragmenty utworów literackich, a nawet ogłoszenia reklamowe. Spośród jego następców należy wymienić takie nazwiska jak Tadeusz Żeleński-Boy, Adolf Nowaczyński, Antoni Słonimski, Stefan Kisielewski, Hamilton (czyli Jan Zbigniew Słojewski), Daniel Passent, Aleksander Małachowski, Ludwik Stomma, Jerzy Pilch, Maciej Rybiński.
Współczesnych felietonistów jest oczywiście znacznie więcej, a to z tego powodu, że obecnie każda gazeta i czasopismo ma stałe rubryki i swoich stałych autorów. Nierzadko w jednym czasopiśmie można znaleźć kilka felietonów. Felietony piszą dzisiaj zarówno zawodowi dziennikarze, jak i pisarze, naukowcy oraz politycy. Często najważniejsze znaczenie ma tutaj magia nazwiska – np. znanego polityka – a nie sama wartość felietonu. Większość felietonowej produkcji jest na niezbyt wysokim poziomie i rzadko oczarowuje czytelników elokwencją lub oryginalnością sądów (na szczęście są jednak prawdziwe talenty, jak wymienieni wcześniej autorzy). Felieton jest bowiem gatunkiem przeznaczonym dla wytrawnych dziennikarzy i z tego też względu, jak twierdzi Krzysztof Mroziewicz, mamy zaledwie „dwu rasowych felietonistów na pokolenie”. 3. Najważniejsze cechy. Felieton jest:
– publikowany cyklicznie, najczęściej w stałym miejscu (przeważnie są to strony końcowe gazety);
– wyróżnia się „piętnem autorskim”, co znaczy, że sygnowany jest podpisem lub pseudonimem autora, bywa także opatrzony zdjęciem felietonisty lub jakimś stałym, wyróżniającym elementem graficznym (rysunkiem czy też specjalnym, stałym krojem czcionki).
Najważniejsze cechy felietonu to:
– niewielkie rozmiary;
– subiektywizm autora;
– swoboda formy, posługującej się literackimi środkami wyrazu;
– synkretyzm gatunkowy (narracyjna struktura felietonu często wchłania w siebie inne formy wypowiedzi, np. przemówienia, fragmenty wierszy, listy);
– ograniczona spójność tekstu (co wyraża się w stosowaniu dygresji oraz asocjacyjności);
– wielotreściowość i wielostylowość;
– status nieoficjalności. 4. Podział felietonów:
Jeśli weźmiemy pod uwagę środki przekazu, to podzielimy felietony na:
– prasowe,
– radiowe,
– telewizyjne,
– internetowe.
Według kryterium tematycznego wyodrębnimy np. felietony:
– literackie,
– społeczno-obyczajowe,
– polityczne,
– telewizyjne,
– sportowe.
Z uwagi na nadawcę, czyli biorąc pod uwagę strategię pisania, należy wyróżnić felietony:
– publicystyczne (podejmują ważne problemy społeczne, treść góruje w nich nad formą, co jednak nie wyklucza indywidualnego stylu wypowiedzi),
– literackie (podejmują tematy związane z kulturą, wyróżniają się dbałością o styl wypowiedzi, stosują literackie środki ekspresji),
– satyryczno-rozrywkowe (ich najważniejszym celem jest rozbawienie czytelników, autorzy realizują to w zróżnicowany sposób, np. za pomocą słowa, obrazu, żartu rysunkowego lub łącząc, szczególnie w nowych mediach, wiele form). 5. Język. Pod względem językowym felieton charakteryzuje się:
– lekkością, a nawet błyskotliwością;
– grą słów, która opiera się m.in. na stosowaniu paradoksów i hiperboli;
– dużą częstotliwością występowania wyrazów o zabarwieniu ekspresyjno-emocjonalnym. 6. Przykład. Stefan Kisielewski, Historia tubki z klejem (Felieton optymistyczny)
Kupiłem sobie klej: syndetikon w tubce. Poradzono mi, abym szyjkę tubki przekuł szpilką, co też zrobiłem. W ten sposób z przodu powstała dziurka, przez którą za pociśnięciem wychodzić miał klej. Niestety dziurka była zbyt mała i klej wychodził ledwo ledwo.
Zirytowany, pocisnąłem mocniej, ale wtedy tubka pękła i z boku zrobiła się duża dziura, przez którą wylazło sporo kleju plamiąc mi palce. W ten sposób były już dwie dziury, przy czym oczywiście więcej wychodziło przez duże pęknięcie niż przez maleńką dziurkę legalną. Wobec tego postanowiłem poczekać, aż zewnętrzna, na powietrzu się znajdująca warstwa kleju w dużej dziurze zastygnie, tworząc w ten sposób korek naturalny, a tym czasem powiększyć dziurkę z przodu, wiercąc w niej szpilką. Tak też zrobiłem, przy wierceniu jednak szpilką w twardym i gęstym kleju, zdarzyła się mała katastrofa: szpilka skrzywiła się i wykuła w drugim boku tubki jeszcze jedną dziurkę. W ten sposób dziur było już obecnie trzy. Badałem je, przyciskając koniec tubki palcami, i stwierdziłem, że hierarchia wychodzenia kleju była teraz następująca: najwięcej wyłaziło przez owo duże pęknięcie, później przez dziurkę zrobioną ostatnio szpilką, najmniej przez legalny otwór w szyjce. W dodatku jakkolwiekby się tubkę trzymało, musiało się mieć poplamione palce, a w ogóle połowa tubki wylazła mi już do ręki, sklejając kciuk ze środkiem dłoni, tak, że postanowiłem wyskrobać to miejsce nożyczkami od „manikiuru", co mi, lewą ręką, poszło bardzo niesporo; w rezultacie skaleczyłem się dotkliwie i musiałem odłożyć tubkę na dziesięć minut, w czasie których na przemiany jodynowałem rękę i obmywałem ją z kleju. Powróciwszy do tubki stwierdziłem, że wszystkie trzy dziurki zastygły teraz na kamień, wobec czego nastąpiło zrównanie szans między nimi i można było rozpocząć całą akcję od początku. Postanowiłem jeszcze raz przebić szyjkę szpilką, lecz w porę przypominałem sobie, że znowu może się to skończyć jej (szpilki) skrzywieniem i wybiciem przypadkowej, niepożądanej dziury. Wobec tego postanowiłem obciąć narosły u wylotu szyjki skamieniały klej scyzorykiem. Tak też zrobiłem, lecz mimo to za pociskaniem tubki nic nie wychodziło, widocznie wewnątrz szyjki utworzył się jakiś skrzep ze stwardniałego kleju, skrzep sięgający daleko w głąb. Wobec tego zdecydowałem się obciąć scyzorykiem całą szyjkę. Była ona metalowa, toteż długo i mozolnie ją piłowałem, gdy nagle znów nastąpiła katastrofa: najwidoczniej za mocno przyciskałem szyjkę scyzorykiem, wytworzyło się parcie i oto wszystkie blizny po poprzednich dziurach otworzyły się, a prócz tego klej znalazł sobie jeszcze jedno, tym razem generalne ujście, bo cały tył tubki odwinął się, tworząc szeroki kanał, którym reszta zawartości wytoczyła mi się do ręki i na ubranie. W ten sposób wszystko się skończyło: niepotrzebną już tubkę a raczej to, co nią kiedyś było, wrzuciłem do kubła ze śmieciami (śmieci zresztą natychmiast się posklejały), umyłem ręce, oczyściłem ubranie i, zmęczony nieco oraz zbaraniały, usiadłem przy oknie.
Taka jest historia tubki z klejem. A teraz zważmy: czy historia ta nie przypomina kubek w kubek ludzkiego życia? Wszak z życiem jest tak samo: ciągle coś „nie wychodzi", panuje, jak mówił Gombrowicz, „ogólna niemożność", co jedną dziurą wejdzie to drugą wyjdzie. Jeśli jesteś zdolny, to jesteś brzydki, jeśli jesteś przystojny, to jesteś niezdolny, jeśli jesteś i przystojny i zdolny, to nie masz czasu, a jeśli masz czas, to znów nie masz pieniędzy. Jeśli zaś jesteś i zdolny i przystojny, a także masz czas i pieniądze, to wtedy wybucha wojna i głupi Hitler zwala ci się na łeb na długie sześć lat, a gdy Hitlera diabli wreszcie biorą, okazuje się, żeś już stary i na nic nie masz ochoty. Gdy chcesz flirtować, to musisz pracować, gdy przestajesz pracować, okazuje się, że nie ma z kim flirtować, jeśli ona ci się podoba, a ty się jej nie podobasz, a ta, której ty się podobasz, nie podoba się tobie, jeśli zaś oboje podobacie się sobie, to ty wyjedziesz, a ona przez ten czas umrze. Jeśli masz coś do powiedzenia to nie chcą cię słuchać, a gdy już chcą cię słuchać, okazuje się, żeś zapomniał, coś miał mówić. Gdy masz wstręt do wódki, okazja gratisowego a wesołego picia nadarza ci się dzień po dniu, a gdy pragniesz się napić, okazuje się, że nie ma za co ani z kim. Gdy jesteś samotny, pies do ciebie nie przyjdzie, gdy czujesz się zmęczony i chcesz się przespać, nudziarze przyłażą jeden za drugim. Jeśli w ogóle chcesz coś w życiu zrobić, to stwierdzasz, że akurat nie ma po co temu możliwości, a jeśli możliwości się otworzą, wtedy na pewno zachorujesz; po wyzdrowieniu widzisz, że nie masz już ochoty na zrobienie tego co zamierzałeś, choć możliwości nadal są, a kiedy po pewnym czasie ochota ci powróci, okaże się, że tymczasem możliwości się ulotniły, gdy zaś z kolei możliwości wrócą – tobie wróci choroba, bo to był rak. Jeśli masz w pokerze cztery trefle z asem oraz asa kier i postanawiasz odrzucić asa kier i kupować do koloru, wtedy na pewno przyjdzie ci as pikowy, jeśli zaś przeciwnie, zdecydujesz się zrezygnować z koloru i kupować do pary asów, okaże się, że szedł piąty trefl. Życie to pasjans, który nigdy nie wychodzi. „Życie polega na tym, że nie można żyć” – powiedział Irzykowski. Polega jeszcze ono na tym, że nie można przestać próbować żyć. Próbujemy więc i próbujemy, a tymczasem siły wypływają z nas jak klej z tubki. A w końcu: „Skoroś taki rozumny właźże do trumny”, jak z kolei powiedział Boy. Rozmyślnie przytoczyłem tych obu głośnych antagonistów: jeden miał wielki talent, drugi wielką inteligencję, jeden był optymistą, drugi pesymistą, ale obaj doszli do wspólnej konkluzji: że życie urządzone jest przekornie, ba – złośliwie, na przekór, „na pakość”. Tak, panowie: życie jest jak klej w tubce, chciałoby się go użyć, ale nie ma jak; życie jest jak owo wino w wąskim dzbanie, podane w bajce La Fontaine’a lisowi. Życie jest jak loteria bez wygranych albo jak wielkie Monte Carlo, gdzie nikt nigdy nie rozbił banku, a jeśli wygrał trochę, to zawsze, tak czy owak, stanęło mu to kością w gardle, bo zapalił się do gry i przegrał pięć razy tyle. A mimo to każdy, nawet na łożu śmierci, pali się do życia – ja też. Niepoprawni gracze nie tracą nadziei, że dokupią do koloru, ba – do pokera. Przecież to nie jest niemożliwe – wołają, i nawet stygnąca, półtrupia ręka wyciąga się jeszcze po kartę. Istotnie: niemożliwe nie jest, a więc – próbujcie – i ja z Wami. He, He, frajerzy, jak mawiał demon z bródką, Przybyszewski plus Wiech. 7. Warto dodać, że felieton:
– jest gatunkiem, który obok reportażu wykazuje najsilniejsze związki z literaturą, z tego też względu bywa nazywany gatunkiem paraliterackim;
– autor felietonu, w przeciwieństwie do publicysty, nie musi swoich sądów i ocen gruntownie argumentować, jego opinie mogą mieć charakter prowizoryczny lub nawet świadomie prowokacyjny;
– najważniejszymi wyznacznikami postawy autora są ironia i dystans do przedmiotu swoich rozważań (co może się przejawiać w ujęciu satyrycznym, stosowaniu parodii, pastiszu, wprowadzaniu słownictwa kolokwialnego);
– najważniejszym celem felietonisty nie jest relacjonowanie wydarzeń, lecz wyrażenie swojego stosunku do nich.
Współcześni badacze prasy zwracają uwagę na fakt, że nieoficjalność felietonu, prywatność wyrażanych w nim sądów sprawiają, że jego autor, zabierający głos we własnym imieniu (co nie zawsze jest prawdą) nawiązuje bliski, niemal familiarny stosunek z czytelnikiem. Kontakt ten bywa dodatkowo pogłębiony poprzez długi czas publikacji – felietony ukazują się bowiem cyklicznie, czasem przez wiele miesięcy lub nawet lat (jak teksty Prusa czy Kisielewskiego). Z tego też względu mogą one być skutecznym narzędziem ukrytej perswazji. Mogą, ale nie muszą. Nie zamierzam odbierać nikomu przyjemności czytania ulubionego felietonisty i podważać jego niezależności. Wskazuję tylko na możliwość manipulacji i zachęcam do uważnej lektury.
Stefan Kisielewski, Historia tubki z klejem (felieton optymistyczny), "Tygodnik Powszechny" 1952, nr 9, s. 12.
Spośród jego następców należy wymienić takie nazwiska jak Tadeusz Żeleński-Boy, Adolf Nowaczyński, Antoni Słonimski, Stefan Kisielewski, Hamilton (czyli Jan Zbigniew Słojewski), Daniel Passent, Aleksander Małachowski, Ludwik Stomma, Jerzy Pilch, Maciej Rybiński.
Współczesnych felietonistów jest oczywiście znacznie więcej, a to z tego powodu, że obecnie każda gazeta i czasopismo ma stałe rubryki i swoich stałych autorów. Nierzadko w jednym czasopiśmie można znaleźć kilka felietonów. Felietony piszą dzisiaj zarówno zawodowi dziennikarze, jak i pisarze, naukowcy oraz politycy. Często najważniejsze znaczenie ma tutaj magia nazwiska – np. znanego polityka – a nie sama wartość felietonu. Większość felietonowej produkcji jest na niezbyt wysokim poziomie i rzadko oczarowuje czytelników elokwencją lub oryginalnością sądów (na szczęście są jednak prawdziwe talenty, jak wymienieni wcześniej autorzy). Felieton jest bowiem gatunkiem przeznaczonym dla wytrawnych dziennikarzy i z tego też względu, jak twierdzi Krzysztof Mroziewicz, mamy zaledwie „dwu rasowych felietonistów na pokolenie”. 3. Najważniejsze cechy. Felieton jest:
– publikowany cyklicznie, najczęściej w stałym miejscu (przeważnie są to strony końcowe gazety);
– wyróżnia się „piętnem autorskim”, co znaczy, że sygnowany jest podpisem lub pseudonimem autora, bywa także opatrzony zdjęciem felietonisty lub jakimś stałym, wyróżniającym elementem graficznym (rysunkiem czy też specjalnym, stałym krojem czcionki).
Najważniejsze cechy felietonu to:
– niewielkie rozmiary;
– subiektywizm autora;
– swoboda formy, posługującej się literackimi środkami wyrazu;
– synkretyzm gatunkowy (narracyjna struktura felietonu często wchłania w siebie inne formy wypowiedzi, np. przemówienia, fragmenty wierszy, listy);
– ograniczona spójność tekstu (co wyraża się w stosowaniu dygresji oraz asocjacyjności);
– wielotreściowość i wielostylowość;
– status nieoficjalności. 4. Podział felietonów:
Jeśli weźmiemy pod uwagę środki przekazu, to podzielimy felietony na:
– prasowe,
– radiowe,
– telewizyjne,
– internetowe.
Według kryterium tematycznego wyodrębnimy np. felietony:
– literackie,
– społeczno-obyczajowe,
– polityczne,
– telewizyjne,
– sportowe.
Z uwagi na nadawcę, czyli biorąc pod uwagę strategię pisania, należy wyróżnić felietony:
– publicystyczne (podejmują ważne problemy społeczne, treść góruje w nich nad formą, co jednak nie wyklucza indywidualnego stylu wypowiedzi),
– literackie (podejmują tematy związane z kulturą, wyróżniają się dbałością o styl wypowiedzi, stosują literackie środki ekspresji),
– satyryczno-rozrywkowe (ich najważniejszym celem jest rozbawienie czytelników, autorzy realizują to w zróżnicowany sposób, np. za pomocą słowa, obrazu, żartu rysunkowego lub łącząc, szczególnie w nowych mediach, wiele form). 5. Język. Pod względem językowym felieton charakteryzuje się:
– lekkością, a nawet błyskotliwością;
– grą słów, która opiera się m.in. na stosowaniu paradoksów i hiperboli;
– dużą częstotliwością występowania wyrazów o zabarwieniu ekspresyjno-emocjonalnym. 6. Przykład. Stefan Kisielewski, Historia tubki z klejem (Felieton optymistyczny)
Kupiłem sobie klej: syndetikon w tubce. Poradzono mi, abym szyjkę tubki przekuł szpilką, co też zrobiłem. W ten sposób z przodu powstała dziurka, przez którą za pociśnięciem wychodzić miał klej. Niestety dziurka była zbyt mała i klej wychodził ledwo ledwo.
Zirytowany, pocisnąłem mocniej, ale wtedy tubka pękła i z boku zrobiła się duża dziura, przez którą wylazło sporo kleju plamiąc mi palce. W ten sposób były już dwie dziury, przy czym oczywiście więcej wychodziło przez duże pęknięcie niż przez maleńką dziurkę legalną. Wobec tego postanowiłem poczekać, aż zewnętrzna, na powietrzu się znajdująca warstwa kleju w dużej dziurze zastygnie, tworząc w ten sposób korek naturalny, a tym czasem powiększyć dziurkę z przodu, wiercąc w niej szpilką. Tak też zrobiłem, przy wierceniu jednak szpilką w twardym i gęstym kleju, zdarzyła się mała katastrofa: szpilka skrzywiła się i wykuła w drugim boku tubki jeszcze jedną dziurkę. W ten sposób dziur było już obecnie trzy. Badałem je, przyciskając koniec tubki palcami, i stwierdziłem, że hierarchia wychodzenia kleju była teraz następująca: najwięcej wyłaziło przez owo duże pęknięcie, później przez dziurkę zrobioną ostatnio szpilką, najmniej przez legalny otwór w szyjce. W dodatku jakkolwiekby się tubkę trzymało, musiało się mieć poplamione palce, a w ogóle połowa tubki wylazła mi już do ręki, sklejając kciuk ze środkiem dłoni, tak, że postanowiłem wyskrobać to miejsce nożyczkami od „manikiuru", co mi, lewą ręką, poszło bardzo niesporo; w rezultacie skaleczyłem się dotkliwie i musiałem odłożyć tubkę na dziesięć minut, w czasie których na przemiany jodynowałem rękę i obmywałem ją z kleju. Powróciwszy do tubki stwierdziłem, że wszystkie trzy dziurki zastygły teraz na kamień, wobec czego nastąpiło zrównanie szans między nimi i można było rozpocząć całą akcję od początku. Postanowiłem jeszcze raz przebić szyjkę szpilką, lecz w porę przypominałem sobie, że znowu może się to skończyć jej (szpilki) skrzywieniem i wybiciem przypadkowej, niepożądanej dziury. Wobec tego postanowiłem obciąć narosły u wylotu szyjki skamieniały klej scyzorykiem. Tak też zrobiłem, lecz mimo to za pociskaniem tubki nic nie wychodziło, widocznie wewnątrz szyjki utworzył się jakiś skrzep ze stwardniałego kleju, skrzep sięgający daleko w głąb. Wobec tego zdecydowałem się obciąć scyzorykiem całą szyjkę. Była ona metalowa, toteż długo i mozolnie ją piłowałem, gdy nagle znów nastąpiła katastrofa: najwidoczniej za mocno przyciskałem szyjkę scyzorykiem, wytworzyło się parcie i oto wszystkie blizny po poprzednich dziurach otworzyły się, a prócz tego klej znalazł sobie jeszcze jedno, tym razem generalne ujście, bo cały tył tubki odwinął się, tworząc szeroki kanał, którym reszta zawartości wytoczyła mi się do ręki i na ubranie. W ten sposób wszystko się skończyło: niepotrzebną już tubkę a raczej to, co nią kiedyś było, wrzuciłem do kubła ze śmieciami (śmieci zresztą natychmiast się posklejały), umyłem ręce, oczyściłem ubranie i, zmęczony nieco oraz zbaraniały, usiadłem przy oknie.
Taka jest historia tubki z klejem. A teraz zważmy: czy historia ta nie przypomina kubek w kubek ludzkiego życia? Wszak z życiem jest tak samo: ciągle coś „nie wychodzi", panuje, jak mówił Gombrowicz, „ogólna niemożność", co jedną dziurą wejdzie to drugą wyjdzie. Jeśli jesteś zdolny, to jesteś brzydki, jeśli jesteś przystojny, to jesteś niezdolny, jeśli jesteś i przystojny i zdolny, to nie masz czasu, a jeśli masz czas, to znów nie masz pieniędzy. Jeśli zaś jesteś i zdolny i przystojny, a także masz czas i pieniądze, to wtedy wybucha wojna i głupi Hitler zwala ci się na łeb na długie sześć lat, a gdy Hitlera diabli wreszcie biorą, okazuje się, żeś już stary i na nic nie masz ochoty. Gdy chcesz flirtować, to musisz pracować, gdy przestajesz pracować, okazuje się, że nie ma z kim flirtować, jeśli ona ci się podoba, a ty się jej nie podobasz, a ta, której ty się podobasz, nie podoba się tobie, jeśli zaś oboje podobacie się sobie, to ty wyjedziesz, a ona przez ten czas umrze. Jeśli masz coś do powiedzenia to nie chcą cię słuchać, a gdy już chcą cię słuchać, okazuje się, żeś zapomniał, coś miał mówić. Gdy masz wstręt do wódki, okazja gratisowego a wesołego picia nadarza ci się dzień po dniu, a gdy pragniesz się napić, okazuje się, że nie ma za co ani z kim. Gdy jesteś samotny, pies do ciebie nie przyjdzie, gdy czujesz się zmęczony i chcesz się przespać, nudziarze przyłażą jeden za drugim. Jeśli w ogóle chcesz coś w życiu zrobić, to stwierdzasz, że akurat nie ma po co temu możliwości, a jeśli możliwości się otworzą, wtedy na pewno zachorujesz; po wyzdrowieniu widzisz, że nie masz już ochoty na zrobienie tego co zamierzałeś, choć możliwości nadal są, a kiedy po pewnym czasie ochota ci powróci, okaże się, że tymczasem możliwości się ulotniły, gdy zaś z kolei możliwości wrócą – tobie wróci choroba, bo to był rak. Jeśli masz w pokerze cztery trefle z asem oraz asa kier i postanawiasz odrzucić asa kier i kupować do koloru, wtedy na pewno przyjdzie ci as pikowy, jeśli zaś przeciwnie, zdecydujesz się zrezygnować z koloru i kupować do pary asów, okaże się, że szedł piąty trefl. Życie to pasjans, który nigdy nie wychodzi. „Życie polega na tym, że nie można żyć” – powiedział Irzykowski. Polega jeszcze ono na tym, że nie można przestać próbować żyć. Próbujemy więc i próbujemy, a tymczasem siły wypływają z nas jak klej z tubki. A w końcu: „Skoroś taki rozumny właźże do trumny”, jak z kolei powiedział Boy. Rozmyślnie przytoczyłem tych obu głośnych antagonistów: jeden miał wielki talent, drugi wielką inteligencję, jeden był optymistą, drugi pesymistą, ale obaj doszli do wspólnej konkluzji: że życie urządzone jest przekornie, ba – złośliwie, na przekór, „na pakość”. Tak, panowie: życie jest jak klej w tubce, chciałoby się go użyć, ale nie ma jak; życie jest jak owo wino w wąskim dzbanie, podane w bajce La Fontaine’a lisowi. Życie jest jak loteria bez wygranych albo jak wielkie Monte Carlo, gdzie nikt nigdy nie rozbił banku, a jeśli wygrał trochę, to zawsze, tak czy owak, stanęło mu to kością w gardle, bo zapalił się do gry i przegrał pięć razy tyle. A mimo to każdy, nawet na łożu śmierci, pali się do życia – ja też. Niepoprawni gracze nie tracą nadziei, że dokupią do koloru, ba – do pokera. Przecież to nie jest niemożliwe – wołają, i nawet stygnąca, półtrupia ręka wyciąga się jeszcze po kartę. Istotnie: niemożliwe nie jest, a więc – próbujcie – i ja z Wami. He, He, frajerzy, jak mawiał demon z bródką, Przybyszewski plus Wiech. 7. Warto dodać, że felieton:
– jest gatunkiem, który obok reportażu wykazuje najsilniejsze związki z literaturą, z tego też względu bywa nazywany gatunkiem paraliterackim;
– autor felietonu, w przeciwieństwie do publicysty, nie musi swoich sądów i ocen gruntownie argumentować, jego opinie mogą mieć charakter prowizoryczny lub nawet świadomie prowokacyjny;
– najważniejszymi wyznacznikami postawy autora są ironia i dystans do przedmiotu swoich rozważań (co może się przejawiać w ujęciu satyrycznym, stosowaniu parodii, pastiszu, wprowadzaniu słownictwa kolokwialnego);
– najważniejszym celem felietonisty nie jest relacjonowanie wydarzeń, lecz wyrażenie swojego stosunku do nich.
Współcześni badacze prasy zwracają uwagę na fakt, że nieoficjalność felietonu, prywatność wyrażanych w nim sądów sprawiają, że jego autor, zabierający głos we własnym imieniu (co nie zawsze jest prawdą) nawiązuje bliski, niemal familiarny stosunek z czytelnikiem. Kontakt ten bywa dodatkowo pogłębiony poprzez długi czas publikacji – felietony ukazują się bowiem cyklicznie, czasem przez wiele miesięcy lub nawet lat (jak teksty Prusa czy Kisielewskiego). Z tego też względu mogą one być skutecznym narzędziem ukrytej perswazji. Mogą, ale nie muszą. Nie zamierzam odbierać nikomu przyjemności czytania ulubionego felietonisty i podważać jego niezależności. Wskazuję tylko na możliwość manipulacji i zachęcam do uważnej lektury.
Stefan Kisielewski, Historia tubki z klejem (felieton optymistyczny), "Tygodnik Powszechny" 1952, nr 9, s. 12.
Schemat interaktywny. Schemat kołowy składa się z tytułowego kółka z napisem Recenzja, wokół którego są następujące elementy: Najważniejsze cechy, Opis gatunku, Język, Podział, Warto dodać, że..., Przykład. Opis punktów znajdujących się na schemacie: 1. Najważniejsze cechy recenzji to:
– omówienie, krytyczna analiza, ocena dzieł i aktualnych zjawisk artystycznych;
– charakter popularyzatorski (autor recenzji zapoznaje odbiorcę z samym dziełem, np. jego treścią),
– charakter wartościujący (autor przedstawia własną ocenę dzieła, pozytywną bądź negatywną). 2. Opis gatunku. Recenzja (łac. recensio – przegląd, spis ludności od recenēre – obliczać, rozważać) jest gatunkiem, który zadomowił się nie tylko w prasie. Istnieją zasadniczo dwa rodzaje recenzji: naukowe i artystyczne. Przedmiotem tych pierwszych są książki, artykuły i prace naukowe, które są oceniane przez recenzenta przed ich wydaniem. I właśnie czas ich opublikowania oraz merytoryczny i obiektywny charakter różni recenzje naukowe od artystycznych. Inny jest również ich cel – recenzje artystyczne mają głównie charakter popularyzatorski, natomiast naukowe weryfikacyjny. Recenzje naukowe decydują bowiem o tym, czy dana praca zostanie dopuszczona do druku (w krajach anglosaskich nazywa się to peer-review) lub jej autor otrzyma tytuł naukowy (w przypadku prac magisterskich, doktoranckich, habilitacyjnych). Recenzje artystyczne, przeznaczone dla szerokiego kręgu czytelników, pojawiły się w prasie w drugiej połowie siedemnastego wieku, np. we francuskim „Journal des Savants”, i były omówieniami książek.
Spośród bardzo wielu nazwisk polskich recenzentów warto wymienić obdarzonych dużym poczuciem humoru i nie mniejszą sprawnością pisarską Antoniego Słonimskiego (1896–1976) i Wisławę Szymborską (ur. 1923). 3. Język. Pod względem językowym recenzja charakteryzuje się:
– wysoką frekwencją zwrotów oceniających, wartościujących i ekspresywnych. 4. Podział recenzji:
Recenzja może mieć charakter:
– krótkiego rzeczowego omówienia (przykładem mogą być np. recenzje książek, płyt i filmów w prasie codziennej);
– subiektywnej oceny, napisanej w lekkim tonie i zbliżającej się do felietonu (np. w tygodnikach);
– pogłębionej i szczegółowej analizy, która może przypominać artykuł naukowy, szkic, esej (np. w pismach literackich).
Ze względu na miejsce publikacji recenzje możemy podzielić na: – prasowe, – internetowe,
– radiowe,
– telewizyjne.
Kryterium tematyczne pozwala wyodrębnić recenzje:
– książkowe,
– teatralne,
– filmowe,
– muzyczne,
– plastyczne,
– telewizyjne,
– radiowe.
Odmianą gatunkową recenzji jest przegląd, czyli publikacja opisująca i oceniająca zespół dzieł artystycznych, naukowych bądź publicystycznych, które odznaczają się pokrewnymi cechami treściowymi lub gatunkowymi. Przykładem przeglądu może być np. omówienie wszystkich poetyckich debiutów w Polsce w roku 2008 lub dobranocek dla dzieci, w których głównymi bohaterami są misie. 5. Warto dodać, że:
sposób napisania recenzji jest zależny zarówno od autora, jak i charakteru medium, w którym się ukaże. Na kształt recenzji wpływają takie czynniki jak wiedza recenzenta, sprawność pióra, jego otwarcie na nowe tendencje w sztuce, osobiste upodobania artystyczne oraz trudniej uchwytne czynniki, takie jak np. poczucie humoru (lub jego brak), złośliwość (lub jej brak). Recenzja zajmuje miejsce pośrednie między obszarem informacji a publicystyką, powiadamia bowiem o fakcie kulturalnym, a zarazem służy wyrażeniu sądu autora na ten temat. 6. Przykład. Antoni Słonimski
Teatr Narodowy: „BURZA”, komedia w 5 aktach, 7 odsłonach (z prologiem i epilogiem) Williama Szekspira; przekład Barbary Zan, reżyseria Stefana Jaracza; dekoracje Wincentego Drabika; muzyka Henryka Adamusa.
Nie była to burza, ale deszcz, tzw. „kapuśniaczek”; mżyło to parę godzin, wyjść nie było można, a błoto się zrobiło takie, jakiego najstarsi ludzie w teatrze nie pamiętają. Z pełnej czaru i poezji bajki Szekspira Teatr Narodowy uczynił niewiarygodną piłę i nudziarstwo.
Potworny sezon, jakiego nie miał jeszcze żaden teatr w Polsce, skompromitował tak dalece ludzi kierujących tą imprezą, iż niełatwo będzie im się spod tego brzemienia podźwignąć. Kierownicy zmienili teatr ten na „morgę”, w której wystawia się trupy, ale tak zniekształcone, że trudno Szekspira rozróżnić od Erbena.
Przedstawienie było tak złe, że aż zabawne i wesołe. Śliwicki jako Prospero opowiadał niestworzone przez Szekspira historie, Kotarbiński przepuszczał pojedyncze litery i całe ceny. Wzajemne zakulisowe animozje nie pozwoliły prowadzić normalnego dialogu. Aktorzy, którzy nie rozmawiają ze sobą prywatnie, nie rozmawiali ze sobą na scenie, tak iż wiele pytań pozostało bez odpowiedzi. Raz po raz jakaś figura zjawiała się na scenie, i o nic nie pytana chodziła i zawstydzona szła do domu, aby nazajutrz znów spróbować szczęścia. Roland klepał się w te same kolana, w które klepie się od lat kilkudziesięciu, ale zarówno jak Śliwicki niczym nie przypominał swoich dobrych ról i czasów. Hnydziński mamrotał ze wzruszeniem, Niedzielska szczebiotała z przejęciem, a straszliwy Walter robił humor z bezwzględnością, która mu się nie opłacała. Należy mu być wdzięcznym, iż nie grał na harmonijce, nie naśladował czkawki, nie wymiotował – a przecież mógł to wszystko robić. Jedynym dodatnim momentem przedstawienia był przekład, dokonany przez Barbarę Zan. Mimo pewnych nierówności jest to przekład poetycki.
Dziwne jest zaiste, iż najświetniejszy nasz tłumacz i krytyk. Boy, znajduje dużo wyrozumiałości dla tandety różnych Germanów czy Kaweckich, nie występuje nigdy prawie przeciw okropnym przekładom, zaśmiecającym scenę, a tak nieprzebłagane stanowisko zajmuje wobec tłumaczeń Zegadłowicza czy Zanówny. Jedyny bodaj rzeczowy argument częstochowszczyzny” trafia w próżnię, wiemy bowiem równie dobrze, jak Boy, że najświetniejsze dzieła poetyckie pełne są częstochowskich rymów, i że istota poezji nie da się uzależnić od rymów najwyszukańszych czy najzręczniejszych asonansów. Nieteatralność przekładu trudna jest do ustalenia, gdy wiersz oddano w ręce podobnych aktorów i tak lichego teatru. Myślę, iż najlepsze przekłady Boya, straciłyby wiele w ustach ludzi, którzy poza wszystkimi mankamentami nie mieli dość sumienności, żeby się nauczyć wiersza na pamięć.
27 czerwca 1926 r
Antoni Słonimski, Teatr Narodowy: „BURZA”, komedia w 5 aktach, 7 odsłonach (z prologiem i epilogiem) Williama Szekspira; przekład Barbary Zan, reżyseria Stefana Jaracza; dekoracje Wincentego Drabika; muzyka Henryka Adamusa., w: Antoni Słonimski, Gwałt na Melpomenie, Warszawa 1982
Schemat interaktywny. Schemat kołowy składa się z tytułowego kółka z napisem Recenzja, wokół którego są następujące elementy: Najważniejsze cechy, Opis gatunku, Język, Podział, Warto dodać, że..., Przykład. Opis punktów znajdujących się na schemacie: 1. Najważniejsze cechy recenzji to: – omówienie, krytyczna analiza, ocena dzieł i aktualnych zjawisk artystycznych;
– charakter popularyzatorski (autor recenzji zapoznaje odbiorcę z samym dziełem, np. jego treścią),
– charakter wartościujący (autor przedstawia własną ocenę dzieła, pozytywną bądź negatywną). 2. Opis gatunku. Recenzja (łac. recensio – przegląd, spis ludności od recenēre – obliczać, rozważać) jest gatunkiem, który zadomowił się nie tylko w prasie. Istnieją zasadniczo dwa rodzaje recenzji: naukowe i artystyczne. Przedmiotem tych pierwszych są książki, artykuły i prace naukowe, które są oceniane przez recenzenta przed ich wydaniem. I właśnie czas ich opublikowania oraz merytoryczny i obiektywny charakter różni recenzje naukowe od artystycznych. Inny jest również ich cel – recenzje artystyczne mają głównie charakter popularyzatorski, natomiast naukowe weryfikacyjny. Recenzje naukowe decydują bowiem o tym, czy dana praca zostanie dopuszczona do druku (w krajach anglosaskich nazywa się to peer-review) lub jej autor otrzyma tytuł naukowy (w przypadku prac magisterskich, doktoranckich, habilitacyjnych). Recenzje artystyczne, przeznaczone dla szerokiego kręgu czytelników, pojawiły się w prasie w drugiej połowie siedemnastego wieku, np. we francuskim „Journal des Savants”, i były omówieniami książek.
Spośród bardzo wielu nazwisk polskich recenzentów warto wymienić obdarzonych dużym poczuciem humoru i nie mniejszą sprawnością pisarską Antoniego Słonimskiego (1896–1976) i Wisławę Szymborską (ur. 1923). 3. Język. Pod względem językowym recenzja charakteryzuje się:
– wysoką frekwencją zwrotów oceniających, wartościujących i ekspresywnych. 4. Podział recenzji:
Recenzja może mieć charakter:
– krótkiego rzeczowego omówienia (przykładem mogą być np. recenzje książek, płyt i filmów w prasie codziennej);
– subiektywnej oceny, napisanej w lekkim tonie i zbliżającej się do felietonu (np. w tygodnikach);
– pogłębionej i szczegółowej analizy, która może przypominać artykuł naukowy, szkic, esej (np. w pismach literackich).
Ze względu na miejsce publikacji recenzje możemy podzielić na: – prasowe, – internetowe,
– radiowe,
– telewizyjne.
Kryterium tematyczne pozwala wyodrębnić recenzje:
– książkowe,
– teatralne,
– filmowe,
– muzyczne,
– plastyczne,
– telewizyjne,
– radiowe.
Odmianą gatunkową recenzji jest przegląd, czyli publikacja opisująca i oceniająca zespół dzieł artystycznych, naukowych bądź publicystycznych, które odznaczają się pokrewnymi cechami treściowymi lub gatunkowymi. Przykładem przeglądu może być np. omówienie wszystkich poetyckich debiutów w Polsce w roku 2008 lub dobranocek dla dzieci, w których głównymi bohaterami są misie. 5. Warto dodać, że:
sposób napisania recenzji jest zależny zarówno od autora, jak i charakteru medium, w którym się ukaże. Na kształt recenzji wpływają takie czynniki jak wiedza recenzenta, sprawność pióra, jego otwarcie na nowe tendencje w sztuce, osobiste upodobania artystyczne oraz trudniej uchwytne czynniki, takie jak np. poczucie humoru (lub jego brak), złośliwość (lub jej brak). Recenzja zajmuje miejsce pośrednie między obszarem informacji a publicystyką, powiadamia bowiem o fakcie kulturalnym, a zarazem służy wyrażeniu sądu autora na ten temat. 6. Przykład. Antoni Słonimski
Teatr Narodowy: „BURZA”, komedia w 5 aktach, 7 odsłonach (z prologiem i epilogiem) Williama Szekspira; przekład Barbary Zan, reżyseria Stefana Jaracza; dekoracje Wincentego Drabika; muzyka Henryka Adamusa.
Nie była to burza, ale deszcz, tzw. „kapuśniaczek”; mżyło to parę godzin, wyjść nie było można, a błoto się zrobiło takie, jakiego najstarsi ludzie w teatrze nie pamiętają. Z pełnej czaru i poezji bajki Szekspira Teatr Narodowy uczynił niewiarygodną piłę i nudziarstwo.
Potworny sezon, jakiego nie miał jeszcze żaden teatr w Polsce, skompromitował tak dalece ludzi kierujących tą imprezą, iż niełatwo będzie im się spod tego brzemienia podźwignąć. Kierownicy zmienili teatr ten na „morgę”, w której wystawia się trupy, ale tak zniekształcone, że trudno Szekspira rozróżnić od Erbena.
Przedstawienie było tak złe, że aż zabawne i wesołe. Śliwicki jako Prospero opowiadał niestworzone przez Szekspira historie, Kotarbiński przepuszczał pojedyncze litery i całe ceny. Wzajemne zakulisowe animozje nie pozwoliły prowadzić normalnego dialogu. Aktorzy, którzy nie rozmawiają ze sobą prywatnie, nie rozmawiali ze sobą na scenie, tak iż wiele pytań pozostało bez odpowiedzi. Raz po raz jakaś figura zjawiała się na scenie, i o nic nie pytana chodziła i zawstydzona szła do domu, aby nazajutrz znów spróbować szczęścia. Roland klepał się w te same kolana, w które klepie się od lat kilkudziesięciu, ale zarówno jak Śliwicki niczym nie przypominał swoich dobrych ról i czasów. Hnydziński mamrotał ze wzruszeniem, Niedzielska szczebiotała z przejęciem, a straszliwy Walter robił humor z bezwzględnością, która mu się nie opłacała. Należy mu być wdzięcznym, iż nie grał na harmonijce, nie naśladował czkawki, nie wymiotował – a przecież mógł to wszystko robić. Jedynym dodatnim momentem przedstawienia był przekład, dokonany przez Barbarę Zan. Mimo pewnych nierówności jest to przekład poetycki.
Dziwne jest zaiste, iż najświetniejszy nasz tłumacz i krytyk. Boy, znajduje dużo wyrozumiałości dla tandety różnych Germanów czy Kaweckich, nie występuje nigdy prawie przeciw okropnym przekładom, zaśmiecającym scenę, a tak nieprzebłagane stanowisko zajmuje wobec tłumaczeń Zegadłowicza czy Zanówny. Jedyny bodaj rzeczowy argument częstochowszczyzny” trafia w próżnię, wiemy bowiem równie dobrze, jak Boy, że najświetniejsze dzieła poetyckie pełne są częstochowskich rymów, i że istota poezji nie da się uzależnić od rymów najwyszukańszych czy najzręczniejszych asonansów. Nieteatralność przekładu trudna jest do ustalenia, gdy wiersz oddano w ręce podobnych aktorów i tak lichego teatru. Myślę, iż najlepsze przekłady Boya, straciłyby wiele w ustach ludzi, którzy poza wszystkimi mankamentami nie mieli dość sumienności, żeby się nauczyć wiersza na pamięć.
27 czerwca 1926 r
Antoni Słonimski, Teatr Narodowy: „BURZA”, komedia w 5 aktach, 7 odsłonach (z prologiem i epilogiem) Williama Szekspira; przekład Barbary Zan, reżyseria Stefana Jaracza; dekoracje Wincentego Drabika; muzyka Henryka Adamusa., w: Antoni Słonimski, Gwałt na Melpomenie, Warszawa 1982
– omówienie, krytyczna analiza, ocena dzieł i aktualnych zjawisk artystycznych;
– charakter popularyzatorski (autor recenzji zapoznaje odbiorcę z samym dziełem, np. jego treścią),
– charakter wartościujący (autor przedstawia własną ocenę dzieła, pozytywną bądź negatywną). 2. Opis gatunku. Recenzja (łac. recensio – przegląd, spis ludności od recenēre – obliczać, rozważać) jest gatunkiem, który zadomowił się nie tylko w prasie. Istnieją zasadniczo dwa rodzaje recenzji: naukowe i artystyczne. Przedmiotem tych pierwszych są książki, artykuły i prace naukowe, które są oceniane przez recenzenta przed ich wydaniem. I właśnie czas ich opublikowania oraz merytoryczny i obiektywny charakter różni recenzje naukowe od artystycznych. Inny jest również ich cel – recenzje artystyczne mają głównie charakter popularyzatorski, natomiast naukowe weryfikacyjny. Recenzje naukowe decydują bowiem o tym, czy dana praca zostanie dopuszczona do druku (w krajach anglosaskich nazywa się to peer-review) lub jej autor otrzyma tytuł naukowy (w przypadku prac magisterskich, doktoranckich, habilitacyjnych). Recenzje artystyczne, przeznaczone dla szerokiego kręgu czytelników, pojawiły się w prasie w drugiej połowie siedemnastego wieku, np. we francuskim „Journal des Savants”, i były omówieniami książek.
Spośród bardzo wielu nazwisk polskich recenzentów warto wymienić obdarzonych dużym poczuciem humoru i nie mniejszą sprawnością pisarską Antoniego Słonimskiego (1896–1976) i Wisławę Szymborską (ur. 1923). 3. Język. Pod względem językowym recenzja charakteryzuje się:
– wysoką frekwencją zwrotów oceniających, wartościujących i ekspresywnych. 4. Podział recenzji:
Recenzja może mieć charakter:
– krótkiego rzeczowego omówienia (przykładem mogą być np. recenzje książek, płyt i filmów w prasie codziennej);
– subiektywnej oceny, napisanej w lekkim tonie i zbliżającej się do felietonu (np. w tygodnikach);
– pogłębionej i szczegółowej analizy, która może przypominać artykuł naukowy, szkic, esej (np. w pismach literackich).
Ze względu na miejsce publikacji recenzje możemy podzielić na: – prasowe, – internetowe,
– radiowe,
– telewizyjne.
Kryterium tematyczne pozwala wyodrębnić recenzje:
– książkowe,
– teatralne,
– filmowe,
– muzyczne,
– plastyczne,
– telewizyjne,
– radiowe.
Odmianą gatunkową recenzji jest przegląd, czyli publikacja opisująca i oceniająca zespół dzieł artystycznych, naukowych bądź publicystycznych, które odznaczają się pokrewnymi cechami treściowymi lub gatunkowymi. Przykładem przeglądu może być np. omówienie wszystkich poetyckich debiutów w Polsce w roku 2008 lub dobranocek dla dzieci, w których głównymi bohaterami są misie. 5. Warto dodać, że:
sposób napisania recenzji jest zależny zarówno od autora, jak i charakteru medium, w którym się ukaże. Na kształt recenzji wpływają takie czynniki jak wiedza recenzenta, sprawność pióra, jego otwarcie na nowe tendencje w sztuce, osobiste upodobania artystyczne oraz trudniej uchwytne czynniki, takie jak np. poczucie humoru (lub jego brak), złośliwość (lub jej brak). Recenzja zajmuje miejsce pośrednie między obszarem informacji a publicystyką, powiadamia bowiem o fakcie kulturalnym, a zarazem służy wyrażeniu sądu autora na ten temat. 6. Przykład. Antoni Słonimski
Teatr Narodowy: „BURZA”, komedia w 5 aktach, 7 odsłonach (z prologiem i epilogiem) Williama Szekspira; przekład Barbary Zan, reżyseria Stefana Jaracza; dekoracje Wincentego Drabika; muzyka Henryka Adamusa.
Nie była to burza, ale deszcz, tzw. „kapuśniaczek”; mżyło to parę godzin, wyjść nie było można, a błoto się zrobiło takie, jakiego najstarsi ludzie w teatrze nie pamiętają. Z pełnej czaru i poezji bajki Szekspira Teatr Narodowy uczynił niewiarygodną piłę i nudziarstwo.
Potworny sezon, jakiego nie miał jeszcze żaden teatr w Polsce, skompromitował tak dalece ludzi kierujących tą imprezą, iż niełatwo będzie im się spod tego brzemienia podźwignąć. Kierownicy zmienili teatr ten na „morgę”, w której wystawia się trupy, ale tak zniekształcone, że trudno Szekspira rozróżnić od Erbena.
Przedstawienie było tak złe, że aż zabawne i wesołe. Śliwicki jako Prospero opowiadał niestworzone przez Szekspira historie, Kotarbiński przepuszczał pojedyncze litery i całe ceny. Wzajemne zakulisowe animozje nie pozwoliły prowadzić normalnego dialogu. Aktorzy, którzy nie rozmawiają ze sobą prywatnie, nie rozmawiali ze sobą na scenie, tak iż wiele pytań pozostało bez odpowiedzi. Raz po raz jakaś figura zjawiała się na scenie, i o nic nie pytana chodziła i zawstydzona szła do domu, aby nazajutrz znów spróbować szczęścia. Roland klepał się w te same kolana, w które klepie się od lat kilkudziesięciu, ale zarówno jak Śliwicki niczym nie przypominał swoich dobrych ról i czasów. Hnydziński mamrotał ze wzruszeniem, Niedzielska szczebiotała z przejęciem, a straszliwy Walter robił humor z bezwzględnością, która mu się nie opłacała. Należy mu być wdzięcznym, iż nie grał na harmonijce, nie naśladował czkawki, nie wymiotował – a przecież mógł to wszystko robić. Jedynym dodatnim momentem przedstawienia był przekład, dokonany przez Barbarę Zan. Mimo pewnych nierówności jest to przekład poetycki.
Dziwne jest zaiste, iż najświetniejszy nasz tłumacz i krytyk. Boy, znajduje dużo wyrozumiałości dla tandety różnych Germanów czy Kaweckich, nie występuje nigdy prawie przeciw okropnym przekładom, zaśmiecającym scenę, a tak nieprzebłagane stanowisko zajmuje wobec tłumaczeń Zegadłowicza czy Zanówny. Jedyny bodaj rzeczowy argument częstochowszczyzny” trafia w próżnię, wiemy bowiem równie dobrze, jak Boy, że najświetniejsze dzieła poetyckie pełne są częstochowskich rymów, i że istota poezji nie da się uzależnić od rymów najwyszukańszych czy najzręczniejszych asonansów. Nieteatralność przekładu trudna jest do ustalenia, gdy wiersz oddano w ręce podobnych aktorów i tak lichego teatru. Myślę, iż najlepsze przekłady Boya, straciłyby wiele w ustach ludzi, którzy poza wszystkimi mankamentami nie mieli dość sumienności, żeby się nauczyć wiersza na pamięć.
27 czerwca 1926 r
Antoni Słonimski, Teatr Narodowy: „BURZA”, komedia w 5 aktach, 7 odsłonach (z prologiem i epilogiem) Williama Szekspira; przekład Barbary Zan, reżyseria Stefana Jaracza; dekoracje Wincentego Drabika; muzyka Henryka Adamusa., w: Antoni Słonimski, Gwałt na Melpomenie, Warszawa 1982
Schemat interaktywny. Schemat kołowy składa się z tytułowego kółka z napisem Artykuł, wokół którego są następujące elementy: Główny cel i temat, Opis gatunku, Najważniejsze cechy, Podział, Język i kompozycja, Przykład. Opis punktów znajdujących się na schemacie: 1. Główny cel i temat. Głównym celem artykułu jest popularyzacja, interpretacja oraz ocena faktów i problemów z zakresu polityki, gospodarki, życia społecznego i innych dziedzin. Autor pokazuje wzajemne związki między tymi faktami, przyczyny ich powstania, znaczenie, konsekwencje, formułuje wnioski, komentarze i postulaty, wyraża krytykę lub ocenia pozytywnie, z zamiarem uzyskania poparcia czytelników.
Tematem artykułu są najczęściej kwestie:
– ważne ze względów społecznych, obyczajowych, moralnych (np. badania genetyczne, eutanazja),
– ważne ze względów gospodarczych (np. polityka Banku Centralnego, podatek liniowy),
– ważne dla kultury (np. literacka Nagroda Nobla, subsydiowanie polskiej kinematografii przez ministerstwo kultury),
– ważne dla poszczególnych regionów i miejscowości (np. starania Wrocławia o to, aby siedziba EIT, czyli Europejskiego Instytutu Innowacji i Technologii, była w tym mieście),
– aktualna rocznica jakiegoś wydarzenia, jubileusz osoby, instytucji (np. rok 2008 został ustanowiony rokiem Zbigniewa Herberta). 2. Opis gatunku. Artykuł publicystyczny jest najpopularniejszym gatunkiem dziennikarskim. Jego definiowanie napotyka jednak na trudności, ponieważ pod względem stylistyczno-kompozycyjnym pozostawia on dużą swobodę piszącemu, przez co w konkretnych realizacjach przybiera bardzo różnorodne formy. Istnieją jednak podstawowe wyznaczniki gatunku, z których najważniejszym jest podporządkowanie kompozycji zasadzie logicznego wnioskowania, zmierzającej do udowodnienia pewnej tezy. Teza zostaje wyłożona na początku lub na końcu tekstu.
Artykuł jest jednym z najmłodszych gatunków prasowych, który powstał na początku osiemnastego wieku. Zrodził się z krótkich komentarzy redakcyjnych, którymi opatrywano wiadomości oraz listy i pisma ulotne o charakterze publicystyczno-politycznym. Od początku swego istnienia w prasie artykuł spełniał funkcje opiniotwórcze, formował i kształtował opinię publiczną. Z tego też względu najlepiej rozwijał się w okresie intensywnych przemian społecznych, walk narodowowyzwoleńczych, rewolucji, powstawania nowych ideologii.
Artykuł prasowy posiada cechy wspólne z artykułem naukowym, którymi są: dążenie do ścisłości i poprawności rozumowania. Obok podobieństw istnieje jednak sporo różnic, takich jak aktualizacyjna i pragmatyczna orientacja artykułu prasowego, jego tendencyjność oraz wykorzystywanie środków emocjonalnego oddziaływania na czytelników. 3. Najważniejsze cechy artykułu to:
– wyrażanie stanowiska autora lub redakcji wobec ważnych, aktualnych problemów i zjawisk (społecznych, politycznych, gospodarczych);
– kształtowanie opinii czytelników (przekonywanie ich do wyrażonych racji);
– uogólniająca i problemowa metoda prezentacji faktów;
– logiczno-dyskursywny wywód, oparty na ścisłych faktach poddanych analizie, wnioskowaniu i uogólnianiu, zmierzający do udowodnienia słuszności postawionej tezy. 4. Podział artykułów:
– artykuł wstępny,
– artykuł redakcyjny,
– artykuł dyskusyjny,
– artykuł polemiczny,
– artykuł popularnonaukowy,
– artykuł okolicznościowy.
Artykuł wstępny – najkrótsza i najbardziej dosadna definicja gatunku mówi, że „jest to udawanie, że mówi gazeta, podczas gdy mówi władza lub jej frakcja, lub komisarz oddelegowany do pilnowania redakcji, który stara się władzy przypodobać”. Łagodniejsza definicja określa artykuł wstępny jako anonimowy (przeważnie) tekst, publikowany cyklicznie, najczęściej w tym samym miejscu gazety, który odzwierciedla stanowisko redakcji wobec ważnych aktualnych problemów. W takim ujęciu gatunek ten może przypominać komentarz, jednak podobieństwa są tylko pozorne, ponieważ artykuł wstępny cechuje problemowe i uogólniające ujęcie tematu oraz wyraźna tendencyjność, dążenie do formułowania ideologicznej oceny poszczególnych zjawisk i nadawania politycznego kierunku związanym z tymi zjawiskami reakcjami czytelników.
Artykuł redakcyjny – jest zbliżony do artykułu wstępnego, jedyna różnica polega na tym, że nie jest on zamieszczany cyklicznie, regularnie i w tym samym miejscu gazety, jego publikacja jest związana z doraźną potrzebą komentowania aktualnych wydarzeń.
Artykuł dyskusyjny – publikacja, której celem jest wywołanie publicznej wymiany myśli na temat jakiegoś ważnego aktualnego problemu lub wydarzenia.
Artykuł polemiczny – jego przedmiotem jest zakwestionowanie tez, wniosków z publikacji lub wypowiedzi innej osoby. Autor artykułu polemicznego, posługując się środkami krytycznej analizy i argumentacji, zmierza do podważenia słuszności racji, do których się odnosi, i przekonania czytelników do swoich poglądów.
Artykuł popularnonaukowy – publikacja przedstawiająca w przystępny sposób tematy z dziedziny nauki i kultury.
Artykuł okolicznościowy – publikacja ukazująca się z okazji jakiegoś jubileuszu bądź rocznicy wydarzenia historycznego, politycznego, kulturalnego lub innego faktu, któremu nadaje się wtórną aktualność z uwagi na jego społeczną doniosłość. 5. Język i kompozycja. Pod względem językowym i kompozycyjnym artykuł wyróżnia się:
– jasnością;
– przystępnością;
– jednoznacznością;
– zwięzłością;
– poglądowością;
– tendencją do ilustrowania poszczególnych członów wywodu konkretnymi, jednostkowymi przykładami, posiadającymi charakter obrazowy;
– stosowaniem środków emocjonalnego oddziaływania na czytelników;
– wykorzystywaniem analogii, porównań i metafor;
– włączaniem w obręb tekstu wypowiedzi różnych osób, cytatów, przytoczeń innych tekstów. 6. Monika Kuc
Graffiti – wandalizm czy sztuka?
„Spray to jest mój cały świat” – zdają się wołać słowami piosenki autorzy graffiti na murach wszystkich miast – W XXI wieku, erze wylewających ścieków, nie miej pretensji do tych zacieków – czytam napis na służewieckim murze wokół Wyścigów – najpopularniejszej stołecznej legalnej galerii graffiti pod gołym niebem, całej zamalowanej literowymi tagami, czyli podpisami nastoletnich writerów i komiksowymi lub hiperrealistycznymi „wrzutami”.
Graffiti to już kawał historii. Na świecie jego początek sięga lat 70. Zaczęło się w Nowym Jorku, gdzie młodzi ludzie, często bezrobotni i skłóceni z prawem, malowali na wagonach metra i murach. W Polsce moda na graffiti liczy 20 lat.
Graffiti ma swoją legendę. Jeana-Michel Basquiat nadał mu artystyczny wymiar swoim malarstwem.
W przestrzeni miejskiej istnieje wiele odmian graffiti, od bazgrołów początkujących, przez tagi, do złożonych form: charakterów, czy trójwymiarowego 3D. Od szablonów (mogą być i proste, i skomplikowane) po vlepki, plakaty (a właściwie vlakaty w odróżnieniu od oficjalnych), murale itd. Działalność grafficiarzy czy twórców street-artu pączkuje. Widać różne style: pop-art, abstrakcyjny op-art, hiperrealizm. Czyste podziały bywają zatarte, style wzajemnie się przenikają. Malujący na murach używają już nie tylko sprayów, ale także np. malarskich wałków. Właściwie termin graffiti już dawno nie wystarcza i dziś coraz częściej mówi się o postgraffiti. A niektórzy próbują objąć różnorodność zjawisk określeniem – sztuka niezależna.
Graffiti ma u źródeł subkulturowy charakter. Wspólne malowanie wzmacnia grupowe więzi i jest wyrazem buntu. Ale często to nie tylko socjologiczne zjawisko, a naprawdę sztuka.
Osobiście w międzynarodowych literowych stylach rozprzestrzenionych po całej Europie widzę przejaw subkultury lub warsztatowych ćwiczeń graficznych. Sztuka zaczyna się tam, gdzie na murach przebija oryginalna artystyczna indywidualność. To się zdarza w streetartowych produkcjach. Te najbardziej ambitne przekształcają się w malarskie obrazy, czyli murale.
Graffiti ma wiele odmian, od bazgrołów początkujących przez tagi do złożonych form
Takie ciekawe prace robi Sławek Z. B. K. Czajkowski, były poznański grafficiarz, a obecnie student grafiki, zdobywający międzynarodowe uznanie. Jego metaforyczne dzieła odwołują się do zbiorowej świadomości i globalnej polityki (np. wojny w Iraku).
Profesjonalne murale reprezentują wykonane na zamówienie na Murze Sztuki w Muzeum Powstania Warszawskiego projekty m.in. Wilhelma Sasnala i grupy Twożywo.
Wrocław popularyzuje ideę malowania obrazów na ścianach w ogólnopolskim konkursie „Muralia” wspieranym przez urząd miasta (najczęściej startują w nim studenci ASP). Nagrodzony w I edycji projekt Aleksandry Kuźmik – z bajecznie kolorowym miejskim pejzażem – już został zrealizowany na szczycie wrocławskiej kamienicy przy ul. Wyszyńskiego. Tegoroczny konkurs miał aż czterech laureatów: Agnieszkę Tomaszewską, Bartosza Zamarka, Szymona Obertańca i Annę Niemierko. Wszystkie projekty wiosną zostaną zrealizowane na domach. A ostatnio Fundacja Artistik, współorganizator konkursu, uruchomiła rozbudowaną stronę http://www.muralia.pl o tej odmianie malarstwa, zapoczątkowanej w Meksyku.
Nielegalni grafficiarze spontanicznie mażą po murach. Traktują swoje akcje jako sposób na podniesienie adrenaliny. Jak warszawska grupa RBG, która manifestując ekwilibrystyczne zręczności, zasmarowała ściany pod dachami stylowych odnowionych kamienic przy pl. Trzech Krzyży. Chwały to jej nie przynosi. To przemoc estetyczna, a bez owijania w bawełnę – zwykły wandalizm. Honorowy kodeks grafficiarzy mówi jasno, że nie maluje się na zabytkach i odnowionych murach.
Problemowi graffiti i wandalizmu poświęciło debatę warszawskie stowarzyszenie MiastoMojeAwNim. pl. Stowarzyszenie ostrzega, że miejska przestrzeń publiczna degraduje się coraz bardziej, upodabniając do slumsu skrzyżowanego z bazarem. A przecież graffiti mogłoby ją wzbogacać. I postuluje z jednej strony legalizację większej liczby miejsc pod graffiti, a z drugiej radykalne kary za malowanie poza nimi.
Najciekawszy racjonalny głos w tej dyskusji należał do Wojciecha Wiśniewskiego, studenta IV roku Politechniki Warszawskiej, który prowadzi w Centrum Kultury Bem Art na Bemowie warsztaty malowania graffiti dla młodzieży. Jego zdaniem nie ma sensu pytać: „Graffiti – sztuka czy wandalizm?”. – Graffiti – twierdzi – jest wyłącznie narzędziem, jak młotek, którym można zbudować dom albo wybić szybę. Warto przekuć przy jego użyciu energię w dzieło sztuki. Uważa też, że same zakazy i kary nie rozwiążą problemu wandalizmu. Najlepszy na niego sposób to atrakcyjny edukacyjny projekt.
Dobrze, że przybywa zorganizowanych imprez i legalnych miejsc spotkań grafficiarzy. Najbardziej znany europejski festiwal to Meeting of Styles, który od 2002 r. ma polską edycję. Początkowo ten festiwal organizowała Łódź, potem Bełchatów. W tym roku – Wrocław. Impreza przeniesie się do tego miasta, bo Wrocław ma bardzo dobre doświadczenia z innym festiwalem: Graffiti Non Stop, organizowanym od trzech lat. W ubiegłym roku jego uczestnicy malowali mur wrocławskiego zoo. Zbiorowo stworzyli bajecznie kolorową opowieść – od prehistorii do science fiction – na temat „Ewolucja”.
– U nas wykonawcy nie malują, co im się żywnie podoba. Zawsze staramy się określić temat – tłumaczy Tomasz Olejniczak, przedstawiciel festiwalu. – To nas wyróżnia. Jeśli się nie stawia warunków, to każdy maluje, w czym jest najlepszy, i myśli, że jest superperfekt. A my mówimy, co z tego, że jesteś dobry np. w malowaniu pociągów. Pokaż, co myślisz, jak sobie radzisz z nowym zadaniem, a nie tylko z tym, co robisz od lat. Stawiamy wyzwania, bo to rozwija.
Wielu grafficiarzy podejmuje wyzwanie. Spróbuj i ty. Maluj na legalu!
Artykuł popularnonaukowy: Monika Kuc, Graffiti – wandalizm czy sztuka?, „Rzeczpospolita”, 26 lutego 2008.
Schemat interaktywny. Schemat kołowy składa się z tytułowego kółka z napisem Artykuł, wokół którego są następujące elementy: Główny cel i temat, Opis gatunku, Najważniejsze cechy, Podział, Język i kompozycja, Przykład. Opis punktów znajdujących się na schemacie: 1. Główny cel i temat. Głównym celem artykułu jest popularyzacja, interpretacja oraz ocena faktów i problemów z zakresu polityki, gospodarki, życia społecznego i innych dziedzin. Autor pokazuje wzajemne związki między tymi faktami, przyczyny ich powstania, znaczenie, konsekwencje, formułuje wnioski, komentarze i postulaty, wyraża krytykę lub ocenia pozytywnie, z zamiarem uzyskania poparcia czytelników. Tematem artykułu są najczęściej kwestie:
– ważne ze względów społecznych, obyczajowych, moralnych (np. badania genetyczne, eutanazja),
– ważne ze względów gospodarczych (np. polityka Banku Centralnego, podatek liniowy),
– ważne dla kultury (np. literacka Nagroda Nobla, subsydiowanie polskiej kinematografii przez ministerstwo kultury),
– ważne dla poszczególnych regionów i miejscowości (np. starania Wrocławia o to, aby siedziba EIT, czyli Europejskiego Instytutu Innowacji i Technologii, była w tym mieście),
– aktualna rocznica jakiegoś wydarzenia, jubileusz osoby, instytucji (np. rok 2008 został ustanowiony rokiem Zbigniewa Herberta). 2. Opis gatunku. Artykuł publicystyczny jest najpopularniejszym gatunkiem dziennikarskim. Jego definiowanie napotyka jednak na trudności, ponieważ pod względem stylistyczno-kompozycyjnym pozostawia on dużą swobodę piszącemu, przez co w konkretnych realizacjach przybiera bardzo różnorodne formy. Istnieją jednak podstawowe wyznaczniki gatunku, z których najważniejszym jest podporządkowanie kompozycji zasadzie logicznego wnioskowania, zmierzającej do udowodnienia pewnej tezy. Teza zostaje wyłożona na początku lub na końcu tekstu.
Artykuł jest jednym z najmłodszych gatunków prasowych, który powstał na początku osiemnastego wieku. Zrodził się z krótkich komentarzy redakcyjnych, którymi opatrywano wiadomości oraz listy i pisma ulotne o charakterze publicystyczno-politycznym. Od początku swego istnienia w prasie artykuł spełniał funkcje opiniotwórcze, formował i kształtował opinię publiczną. Z tego też względu najlepiej rozwijał się w okresie intensywnych przemian społecznych, walk narodowowyzwoleńczych, rewolucji, powstawania nowych ideologii.
Artykuł prasowy posiada cechy wspólne z artykułem naukowym, którymi są: dążenie do ścisłości i poprawności rozumowania. Obok podobieństw istnieje jednak sporo różnic, takich jak aktualizacyjna i pragmatyczna orientacja artykułu prasowego, jego tendencyjność oraz wykorzystywanie środków emocjonalnego oddziaływania na czytelników. 3. Najważniejsze cechy artykułu to:
– wyrażanie stanowiska autora lub redakcji wobec ważnych, aktualnych problemów i zjawisk (społecznych, politycznych, gospodarczych);
– kształtowanie opinii czytelników (przekonywanie ich do wyrażonych racji);
– uogólniająca i problemowa metoda prezentacji faktów;
– logiczno-dyskursywny wywód, oparty na ścisłych faktach poddanych analizie, wnioskowaniu i uogólnianiu, zmierzający do udowodnienia słuszności postawionej tezy. 4. Podział artykułów:
– artykuł wstępny,
– artykuł redakcyjny,
– artykuł dyskusyjny,
– artykuł polemiczny,
– artykuł popularnonaukowy,
– artykuł okolicznościowy.
Artykuł wstępny – najkrótsza i najbardziej dosadna definicja gatunku mówi, że „jest to udawanie, że mówi gazeta, podczas gdy mówi władza lub jej frakcja, lub komisarz oddelegowany do pilnowania redakcji, który stara się władzy przypodobać”. Łagodniejsza definicja określa artykuł wstępny jako anonimowy (przeważnie) tekst, publikowany cyklicznie, najczęściej w tym samym miejscu gazety, który odzwierciedla stanowisko redakcji wobec ważnych aktualnych problemów. W takim ujęciu gatunek ten może przypominać komentarz, jednak podobieństwa są tylko pozorne, ponieważ artykuł wstępny cechuje problemowe i uogólniające ujęcie tematu oraz wyraźna tendencyjność, dążenie do formułowania ideologicznej oceny poszczególnych zjawisk i nadawania politycznego kierunku związanym z tymi zjawiskami reakcjami czytelników.
Artykuł redakcyjny – jest zbliżony do artykułu wstępnego, jedyna różnica polega na tym, że nie jest on zamieszczany cyklicznie, regularnie i w tym samym miejscu gazety, jego publikacja jest związana z doraźną potrzebą komentowania aktualnych wydarzeń.
Artykuł dyskusyjny – publikacja, której celem jest wywołanie publicznej wymiany myśli na temat jakiegoś ważnego aktualnego problemu lub wydarzenia.
Artykuł polemiczny – jego przedmiotem jest zakwestionowanie tez, wniosków z publikacji lub wypowiedzi innej osoby. Autor artykułu polemicznego, posługując się środkami krytycznej analizy i argumentacji, zmierza do podważenia słuszności racji, do których się odnosi, i przekonania czytelników do swoich poglądów.
Artykuł popularnonaukowy – publikacja przedstawiająca w przystępny sposób tematy z dziedziny nauki i kultury.
Artykuł okolicznościowy – publikacja ukazująca się z okazji jakiegoś jubileuszu bądź rocznicy wydarzenia historycznego, politycznego, kulturalnego lub innego faktu, któremu nadaje się wtórną aktualność z uwagi na jego społeczną doniosłość. 5. Język i kompozycja. Pod względem językowym i kompozycyjnym artykuł wyróżnia się:
– jasnością;
– przystępnością;
– jednoznacznością;
– zwięzłością;
– poglądowością;
– tendencją do ilustrowania poszczególnych członów wywodu konkretnymi, jednostkowymi przykładami, posiadającymi charakter obrazowy;
– stosowaniem środków emocjonalnego oddziaływania na czytelników;
– wykorzystywaniem analogii, porównań i metafor;
– włączaniem w obręb tekstu wypowiedzi różnych osób, cytatów, przytoczeń innych tekstów. 6. Monika Kuc
Graffiti – wandalizm czy sztuka?
„Spray to jest mój cały świat” – zdają się wołać słowami piosenki autorzy graffiti na murach wszystkich miast – W XXI wieku, erze wylewających ścieków, nie miej pretensji do tych zacieków – czytam napis na służewieckim murze wokół Wyścigów – najpopularniejszej stołecznej legalnej galerii graffiti pod gołym niebem, całej zamalowanej literowymi tagami, czyli podpisami nastoletnich writerów i komiksowymi lub hiperrealistycznymi „wrzutami”.
Graffiti to już kawał historii. Na świecie jego początek sięga lat 70. Zaczęło się w Nowym Jorku, gdzie młodzi ludzie, często bezrobotni i skłóceni z prawem, malowali na wagonach metra i murach. W Polsce moda na graffiti liczy 20 lat.
Graffiti ma swoją legendę. Jeana-Michel Basquiat nadał mu artystyczny wymiar swoim malarstwem.
W przestrzeni miejskiej istnieje wiele odmian graffiti, od bazgrołów początkujących, przez tagi, do złożonych form: charakterów, czy trójwymiarowego 3D. Od szablonów (mogą być i proste, i skomplikowane) po vlepki, plakaty (a właściwie vlakaty w odróżnieniu od oficjalnych), murale itd. Działalność grafficiarzy czy twórców street-artu pączkuje. Widać różne style: pop-art, abstrakcyjny op-art, hiperrealizm. Czyste podziały bywają zatarte, style wzajemnie się przenikają. Malujący na murach używają już nie tylko sprayów, ale także np. malarskich wałków. Właściwie termin graffiti już dawno nie wystarcza i dziś coraz częściej mówi się o postgraffiti. A niektórzy próbują objąć różnorodność zjawisk określeniem – sztuka niezależna.
Graffiti ma u źródeł subkulturowy charakter. Wspólne malowanie wzmacnia grupowe więzi i jest wyrazem buntu. Ale często to nie tylko socjologiczne zjawisko, a naprawdę sztuka.
Osobiście w międzynarodowych literowych stylach rozprzestrzenionych po całej Europie widzę przejaw subkultury lub warsztatowych ćwiczeń graficznych. Sztuka zaczyna się tam, gdzie na murach przebija oryginalna artystyczna indywidualność. To się zdarza w streetartowych produkcjach. Te najbardziej ambitne przekształcają się w malarskie obrazy, czyli murale.
Graffiti ma wiele odmian, od bazgrołów początkujących przez tagi do złożonych form
Takie ciekawe prace robi Sławek Z. B. K. Czajkowski, były poznański grafficiarz, a obecnie student grafiki, zdobywający międzynarodowe uznanie. Jego metaforyczne dzieła odwołują się do zbiorowej świadomości i globalnej polityki (np. wojny w Iraku).
Profesjonalne murale reprezentują wykonane na zamówienie na Murze Sztuki w Muzeum Powstania Warszawskiego projekty m.in. Wilhelma Sasnala i grupy Twożywo.
Wrocław popularyzuje ideę malowania obrazów na ścianach w ogólnopolskim konkursie „Muralia” wspieranym przez urząd miasta (najczęściej startują w nim studenci ASP). Nagrodzony w I edycji projekt Aleksandry Kuźmik – z bajecznie kolorowym miejskim pejzażem – już został zrealizowany na szczycie wrocławskiej kamienicy przy ul. Wyszyńskiego. Tegoroczny konkurs miał aż czterech laureatów: Agnieszkę Tomaszewską, Bartosza Zamarka, Szymona Obertańca i Annę Niemierko. Wszystkie projekty wiosną zostaną zrealizowane na domach. A ostatnio Fundacja Artistik, współorganizator konkursu, uruchomiła rozbudowaną stronę http://www.muralia.pl o tej odmianie malarstwa, zapoczątkowanej w Meksyku.
Nielegalni grafficiarze spontanicznie mażą po murach. Traktują swoje akcje jako sposób na podniesienie adrenaliny. Jak warszawska grupa RBG, która manifestując ekwilibrystyczne zręczności, zasmarowała ściany pod dachami stylowych odnowionych kamienic przy pl. Trzech Krzyży. Chwały to jej nie przynosi. To przemoc estetyczna, a bez owijania w bawełnę – zwykły wandalizm. Honorowy kodeks grafficiarzy mówi jasno, że nie maluje się na zabytkach i odnowionych murach.
Problemowi graffiti i wandalizmu poświęciło debatę warszawskie stowarzyszenie MiastoMojeAwNim. pl. Stowarzyszenie ostrzega, że miejska przestrzeń publiczna degraduje się coraz bardziej, upodabniając do slumsu skrzyżowanego z bazarem. A przecież graffiti mogłoby ją wzbogacać. I postuluje z jednej strony legalizację większej liczby miejsc pod graffiti, a z drugiej radykalne kary za malowanie poza nimi.
Najciekawszy racjonalny głos w tej dyskusji należał do Wojciecha Wiśniewskiego, studenta IV roku Politechniki Warszawskiej, który prowadzi w Centrum Kultury Bem Art na Bemowie warsztaty malowania graffiti dla młodzieży. Jego zdaniem nie ma sensu pytać: „Graffiti – sztuka czy wandalizm?”. – Graffiti – twierdzi – jest wyłącznie narzędziem, jak młotek, którym można zbudować dom albo wybić szybę. Warto przekuć przy jego użyciu energię w dzieło sztuki. Uważa też, że same zakazy i kary nie rozwiążą problemu wandalizmu. Najlepszy na niego sposób to atrakcyjny edukacyjny projekt.
Dobrze, że przybywa zorganizowanych imprez i legalnych miejsc spotkań grafficiarzy. Najbardziej znany europejski festiwal to Meeting of Styles, który od 2002 r. ma polską edycję. Początkowo ten festiwal organizowała Łódź, potem Bełchatów. W tym roku – Wrocław. Impreza przeniesie się do tego miasta, bo Wrocław ma bardzo dobre doświadczenia z innym festiwalem: Graffiti Non Stop, organizowanym od trzech lat. W ubiegłym roku jego uczestnicy malowali mur wrocławskiego zoo. Zbiorowo stworzyli bajecznie kolorową opowieść – od prehistorii do science fiction – na temat „Ewolucja”.
– U nas wykonawcy nie malują, co im się żywnie podoba. Zawsze staramy się określić temat – tłumaczy Tomasz Olejniczak, przedstawiciel festiwalu. – To nas wyróżnia. Jeśli się nie stawia warunków, to każdy maluje, w czym jest najlepszy, i myśli, że jest superperfekt. A my mówimy, co z tego, że jesteś dobry np. w malowaniu pociągów. Pokaż, co myślisz, jak sobie radzisz z nowym zadaniem, a nie tylko z tym, co robisz od lat. Stawiamy wyzwania, bo to rozwija.
Wielu grafficiarzy podejmuje wyzwanie. Spróbuj i ty. Maluj na legalu!
Artykuł popularnonaukowy: Monika Kuc, Graffiti – wandalizm czy sztuka?, „Rzeczpospolita”, 26 lutego 2008.
Tematem artykułu są najczęściej kwestie:
– ważne ze względów społecznych, obyczajowych, moralnych (np. badania genetyczne, eutanazja),
– ważne ze względów gospodarczych (np. polityka Banku Centralnego, podatek liniowy),
– ważne dla kultury (np. literacka Nagroda Nobla, subsydiowanie polskiej kinematografii przez ministerstwo kultury),
– ważne dla poszczególnych regionów i miejscowości (np. starania Wrocławia o to, aby siedziba EIT, czyli Europejskiego Instytutu Innowacji i Technologii, była w tym mieście),
– aktualna rocznica jakiegoś wydarzenia, jubileusz osoby, instytucji (np. rok 2008 został ustanowiony rokiem Zbigniewa Herberta). 2. Opis gatunku. Artykuł publicystyczny jest najpopularniejszym gatunkiem dziennikarskim. Jego definiowanie napotyka jednak na trudności, ponieważ pod względem stylistyczno-kompozycyjnym pozostawia on dużą swobodę piszącemu, przez co w konkretnych realizacjach przybiera bardzo różnorodne formy. Istnieją jednak podstawowe wyznaczniki gatunku, z których najważniejszym jest podporządkowanie kompozycji zasadzie logicznego wnioskowania, zmierzającej do udowodnienia pewnej tezy. Teza zostaje wyłożona na początku lub na końcu tekstu.
Artykuł jest jednym z najmłodszych gatunków prasowych, który powstał na początku osiemnastego wieku. Zrodził się z krótkich komentarzy redakcyjnych, którymi opatrywano wiadomości oraz listy i pisma ulotne o charakterze publicystyczno-politycznym. Od początku swego istnienia w prasie artykuł spełniał funkcje opiniotwórcze, formował i kształtował opinię publiczną. Z tego też względu najlepiej rozwijał się w okresie intensywnych przemian społecznych, walk narodowowyzwoleńczych, rewolucji, powstawania nowych ideologii.
Artykuł prasowy posiada cechy wspólne z artykułem naukowym, którymi są: dążenie do ścisłości i poprawności rozumowania. Obok podobieństw istnieje jednak sporo różnic, takich jak aktualizacyjna i pragmatyczna orientacja artykułu prasowego, jego tendencyjność oraz wykorzystywanie środków emocjonalnego oddziaływania na czytelników. 3. Najważniejsze cechy artykułu to:
– wyrażanie stanowiska autora lub redakcji wobec ważnych, aktualnych problemów i zjawisk (społecznych, politycznych, gospodarczych);
– kształtowanie opinii czytelników (przekonywanie ich do wyrażonych racji);
– uogólniająca i problemowa metoda prezentacji faktów;
– logiczno-dyskursywny wywód, oparty na ścisłych faktach poddanych analizie, wnioskowaniu i uogólnianiu, zmierzający do udowodnienia słuszności postawionej tezy. 4. Podział artykułów:
– artykuł wstępny,
– artykuł redakcyjny,
– artykuł dyskusyjny,
– artykuł polemiczny,
– artykuł popularnonaukowy,
– artykuł okolicznościowy.
Artykuł wstępny – najkrótsza i najbardziej dosadna definicja gatunku mówi, że „jest to udawanie, że mówi gazeta, podczas gdy mówi władza lub jej frakcja, lub komisarz oddelegowany do pilnowania redakcji, który stara się władzy przypodobać”. Łagodniejsza definicja określa artykuł wstępny jako anonimowy (przeważnie) tekst, publikowany cyklicznie, najczęściej w tym samym miejscu gazety, który odzwierciedla stanowisko redakcji wobec ważnych aktualnych problemów. W takim ujęciu gatunek ten może przypominać komentarz, jednak podobieństwa są tylko pozorne, ponieważ artykuł wstępny cechuje problemowe i uogólniające ujęcie tematu oraz wyraźna tendencyjność, dążenie do formułowania ideologicznej oceny poszczególnych zjawisk i nadawania politycznego kierunku związanym z tymi zjawiskami reakcjami czytelników.
Artykuł redakcyjny – jest zbliżony do artykułu wstępnego, jedyna różnica polega na tym, że nie jest on zamieszczany cyklicznie, regularnie i w tym samym miejscu gazety, jego publikacja jest związana z doraźną potrzebą komentowania aktualnych wydarzeń.
Artykuł dyskusyjny – publikacja, której celem jest wywołanie publicznej wymiany myśli na temat jakiegoś ważnego aktualnego problemu lub wydarzenia.
Artykuł polemiczny – jego przedmiotem jest zakwestionowanie tez, wniosków z publikacji lub wypowiedzi innej osoby. Autor artykułu polemicznego, posługując się środkami krytycznej analizy i argumentacji, zmierza do podważenia słuszności racji, do których się odnosi, i przekonania czytelników do swoich poglądów.
Artykuł popularnonaukowy – publikacja przedstawiająca w przystępny sposób tematy z dziedziny nauki i kultury.
Artykuł okolicznościowy – publikacja ukazująca się z okazji jakiegoś jubileuszu bądź rocznicy wydarzenia historycznego, politycznego, kulturalnego lub innego faktu, któremu nadaje się wtórną aktualność z uwagi na jego społeczną doniosłość. 5. Język i kompozycja. Pod względem językowym i kompozycyjnym artykuł wyróżnia się:
– jasnością;
– przystępnością;
– jednoznacznością;
– zwięzłością;
– poglądowością;
– tendencją do ilustrowania poszczególnych członów wywodu konkretnymi, jednostkowymi przykładami, posiadającymi charakter obrazowy;
– stosowaniem środków emocjonalnego oddziaływania na czytelników;
– wykorzystywaniem analogii, porównań i metafor;
– włączaniem w obręb tekstu wypowiedzi różnych osób, cytatów, przytoczeń innych tekstów. 6. Monika Kuc
Graffiti – wandalizm czy sztuka?
„Spray to jest mój cały świat” – zdają się wołać słowami piosenki autorzy graffiti na murach wszystkich miast – W XXI wieku, erze wylewających ścieków, nie miej pretensji do tych zacieków – czytam napis na służewieckim murze wokół Wyścigów – najpopularniejszej stołecznej legalnej galerii graffiti pod gołym niebem, całej zamalowanej literowymi tagami, czyli podpisami nastoletnich writerów i komiksowymi lub hiperrealistycznymi „wrzutami”.
Graffiti to już kawał historii. Na świecie jego początek sięga lat 70. Zaczęło się w Nowym Jorku, gdzie młodzi ludzie, często bezrobotni i skłóceni z prawem, malowali na wagonach metra i murach. W Polsce moda na graffiti liczy 20 lat.
Graffiti ma swoją legendę. Jeana-Michel Basquiat nadał mu artystyczny wymiar swoim malarstwem.
W przestrzeni miejskiej istnieje wiele odmian graffiti, od bazgrołów początkujących, przez tagi, do złożonych form: charakterów, czy trójwymiarowego 3D. Od szablonów (mogą być i proste, i skomplikowane) po vlepki, plakaty (a właściwie vlakaty w odróżnieniu od oficjalnych), murale itd. Działalność grafficiarzy czy twórców street-artu pączkuje. Widać różne style: pop-art, abstrakcyjny op-art, hiperrealizm. Czyste podziały bywają zatarte, style wzajemnie się przenikają. Malujący na murach używają już nie tylko sprayów, ale także np. malarskich wałków. Właściwie termin graffiti już dawno nie wystarcza i dziś coraz częściej mówi się o postgraffiti. A niektórzy próbują objąć różnorodność zjawisk określeniem – sztuka niezależna.
Graffiti ma u źródeł subkulturowy charakter. Wspólne malowanie wzmacnia grupowe więzi i jest wyrazem buntu. Ale często to nie tylko socjologiczne zjawisko, a naprawdę sztuka.
Osobiście w międzynarodowych literowych stylach rozprzestrzenionych po całej Europie widzę przejaw subkultury lub warsztatowych ćwiczeń graficznych. Sztuka zaczyna się tam, gdzie na murach przebija oryginalna artystyczna indywidualność. To się zdarza w streetartowych produkcjach. Te najbardziej ambitne przekształcają się w malarskie obrazy, czyli murale.
Graffiti ma wiele odmian, od bazgrołów początkujących przez tagi do złożonych form
Takie ciekawe prace robi Sławek Z. B. K. Czajkowski, były poznański grafficiarz, a obecnie student grafiki, zdobywający międzynarodowe uznanie. Jego metaforyczne dzieła odwołują się do zbiorowej świadomości i globalnej polityki (np. wojny w Iraku).
Profesjonalne murale reprezentują wykonane na zamówienie na Murze Sztuki w Muzeum Powstania Warszawskiego projekty m.in. Wilhelma Sasnala i grupy Twożywo.
Wrocław popularyzuje ideę malowania obrazów na ścianach w ogólnopolskim konkursie „Muralia” wspieranym przez urząd miasta (najczęściej startują w nim studenci ASP). Nagrodzony w I edycji projekt Aleksandry Kuźmik – z bajecznie kolorowym miejskim pejzażem – już został zrealizowany na szczycie wrocławskiej kamienicy przy ul. Wyszyńskiego. Tegoroczny konkurs miał aż czterech laureatów: Agnieszkę Tomaszewską, Bartosza Zamarka, Szymona Obertańca i Annę Niemierko. Wszystkie projekty wiosną zostaną zrealizowane na domach. A ostatnio Fundacja Artistik, współorganizator konkursu, uruchomiła rozbudowaną stronę http://www.muralia.pl o tej odmianie malarstwa, zapoczątkowanej w Meksyku.
Nielegalni grafficiarze spontanicznie mażą po murach. Traktują swoje akcje jako sposób na podniesienie adrenaliny. Jak warszawska grupa RBG, która manifestując ekwilibrystyczne zręczności, zasmarowała ściany pod dachami stylowych odnowionych kamienic przy pl. Trzech Krzyży. Chwały to jej nie przynosi. To przemoc estetyczna, a bez owijania w bawełnę – zwykły wandalizm. Honorowy kodeks grafficiarzy mówi jasno, że nie maluje się na zabytkach i odnowionych murach.
Problemowi graffiti i wandalizmu poświęciło debatę warszawskie stowarzyszenie MiastoMojeAwNim. pl. Stowarzyszenie ostrzega, że miejska przestrzeń publiczna degraduje się coraz bardziej, upodabniając do slumsu skrzyżowanego z bazarem. A przecież graffiti mogłoby ją wzbogacać. I postuluje z jednej strony legalizację większej liczby miejsc pod graffiti, a z drugiej radykalne kary za malowanie poza nimi.
Najciekawszy racjonalny głos w tej dyskusji należał do Wojciecha Wiśniewskiego, studenta IV roku Politechniki Warszawskiej, który prowadzi w Centrum Kultury Bem Art na Bemowie warsztaty malowania graffiti dla młodzieży. Jego zdaniem nie ma sensu pytać: „Graffiti – sztuka czy wandalizm?”. – Graffiti – twierdzi – jest wyłącznie narzędziem, jak młotek, którym można zbudować dom albo wybić szybę. Warto przekuć przy jego użyciu energię w dzieło sztuki. Uważa też, że same zakazy i kary nie rozwiążą problemu wandalizmu. Najlepszy na niego sposób to atrakcyjny edukacyjny projekt.
Dobrze, że przybywa zorganizowanych imprez i legalnych miejsc spotkań grafficiarzy. Najbardziej znany europejski festiwal to Meeting of Styles, który od 2002 r. ma polską edycję. Początkowo ten festiwal organizowała Łódź, potem Bełchatów. W tym roku – Wrocław. Impreza przeniesie się do tego miasta, bo Wrocław ma bardzo dobre doświadczenia z innym festiwalem: Graffiti Non Stop, organizowanym od trzech lat. W ubiegłym roku jego uczestnicy malowali mur wrocławskiego zoo. Zbiorowo stworzyli bajecznie kolorową opowieść – od prehistorii do science fiction – na temat „Ewolucja”.
– U nas wykonawcy nie malują, co im się żywnie podoba. Zawsze staramy się określić temat – tłumaczy Tomasz Olejniczak, przedstawiciel festiwalu. – To nas wyróżnia. Jeśli się nie stawia warunków, to każdy maluje, w czym jest najlepszy, i myśli, że jest superperfekt. A my mówimy, co z tego, że jesteś dobry np. w malowaniu pociągów. Pokaż, co myślisz, jak sobie radzisz z nowym zadaniem, a nie tylko z tym, co robisz od lat. Stawiamy wyzwania, bo to rozwija.
Wielu grafficiarzy podejmuje wyzwanie. Spróbuj i ty. Maluj na legalu!
Artykuł popularnonaukowy: Monika Kuc, Graffiti – wandalizm czy sztuka?, „Rzeczpospolita”, 26 lutego 2008.
Schemat interaktywny. Schemat kołowy składa się z tytułowego kółka z napisem Komentarz, wokół którego są następujące elementy: Opis gatunku, Najważniejsze cechy, Podział, Język i środki literackie, Przykład. Opis punktów znajdujących się na schemacie: 1. Opis gatunku. Komentarz to wypowiedź publicystyczna o najwyższym stopniu aktualności i silnie zarysowanym stanowisku autora. Teksty tego rodzaju interpretują i oceniają aktualne wydarzenia oraz fakty z życia politycznego, gospodarczego, kulturalnego, wyjaśniają ich przyczyny i pokazują tło. W Polsce przed rokiem 1989 nie było tego gatunku, ponieważ cenzura oraz pełna kontrola prasy uniemożliwiała napisanie tekstu, który wyrażałby własne stanowisko redakcji lub dziennikarza. W ponurych czasach PRL-u istniało tylko jedno stanowisko tożsame z polityką jednej partii politycznej.
Najkrótsza definicja gatunku sprowadza się do stwierdzenia, że autor komentarza w trzech akapitach mówi: co się stało, co on o tym myśli i co z tego wynika. Niektórzy badacze prasy uważają komentarze za odmianę artykułu wstępnego. Trzeba jednak zaznaczyć, że komentarz ma pewne cechy, które go odróżniają od artykułu, są to: większa zwięzłość, wąski zakres tematyczny i analizowanie wybranego problemu w jednym aspekcie. Komentarz jest także (zazwyczaj) pozbawiony nachalnej tendencyjności i promowania linii politycznej, którą reprezentuje dane medium. Komentarze pojawiały się w gazetach niemal od początku ich istnienia, prezentowały opinię redakcji lub dziennikarza, który się pod nimi podpisywał. Dzisiaj przestały być tylko domeną gazet, zajmując znaczące miejsce w mediach elektronicznych. Komentarze ukazujące się w internecie, radiu i telewizji spełniają ważną funkcję opiniotwórczą i są bardzo chętnie czytane i oglądane przez współczesnych odbiorców. 2. Najważniejsze cechy komentarza to:
– informowanie i równoczesne ocenianie aktualnych wydarzeń,
– wyrażanie własnych opinii autora lub redakcji (subiektywizm),
– perswazyjność,
– jednoznaczność wymowy (czytelnik nie powinien mieć żadnych wątpliwości co do tego, jakie poglądy wyraża autor),
– stosunkowo wąski zakres tematyczny,
– dążenie do zwięzłości. 3. Podział komentarzy:
Ze względu na czas publikowania najbardziej popularne są komentarze:
– codzienne,
– cotygodniowe.
Ze względu na autorstwo wyróżniamy:
– komentarz redakcyjny (editorial) publikowany w eksponowanym miejscu gazety lub czasopisma, w którym redakcja określa własną linię polityczną,
– komentarz dziennikarski, napisany i podpisany przez jednego autora (najczęściej stałego współpracownika gazety
– jego opinie mogą być zgodne z przekonaniami i linią polityczną redakcji lub sprzeczne).
Z uwagi na tematykę możemy wyróżnić wiele rodzajów komentarzy, z których obecnie najpopularniejsze są:
– polityczne,
– gospodarcze.
Kiedyś wyróżniano także obok komentarza glosę, czyli zwięzłą wypowiedź o charakterze interpretująco-oceniającym, która była publikowana w bezpośrednim powiązaniu z określoną informacją. Dzisiaj znaczenie tych terminów nie jest tak ścisłe i najczęściej na określenie dawnej glosy używa się słowa komentarz. 4. Język i środki literackie. Pod względem językowym komentarz charakteryzuje się:
– komunikatywnością i przejrzystością wywodu (logiczna składnia),
– stosowaniem terminologii fachowej,
– dużą ilością wyrazów i zwrotów oceniających,
– wprowadzaniem słów nacechowanych emocjonalnie. 5. Przykład. Andrzej Talaga
Wschód pogrąża się w chaosie
Rosja stoi na progu recesji i zaburzeń społecznych. Podobnie Ukraina. Nic nie wskazuje na to, by światowy kryzys finansowy wyhamowywał. Przyszły rok upłynie zatem pod znakiem płaczu i zgrzytania zębów - pisze zastępca redaktora naczelnego DZIENNIKA Andrzej Talaga.
Najgłośniej będzie je słychać zza naszej wschodniej granicy. Rosja zapłaci za swoją arogancję, Ukraina za polityczny chaos i niezdolność do zbudowania normalnych struktur państwowych. Polska zaś doceni walory wizowego muru zbudowanego przez Schengen.
Moskwa do niedawna epatowała na prawo i lewo swoją potęgą, jej okręty wojenne po raz pierwszy od kilkunastu lat żeglują, na złość Ameryce, po Morzu Karaibskim. Putin nauczył Rosjan myśleć o sobie jako narodzie, któremu należy się specjalne traktowanie, snuł mocarstwowe wizje. Wszystko to pękło jak balon. Wystarczyły pierwsze perturbacje na rynkach światowych i załamanie cen ropy.
Rosja odnotowała właśnie 8-procentowy spadek produkcji przemysłowej, grozi jej 10-procentowe bezrobocie i wstrzymanie przyrostu PKB, nawet do poziomu zerowego. O ile rozwinięte gospodarki zachodnie zacisną pasa, ale przeżyją takie spadki, kraj Putina - nie. Rosyjski eksport to w miażdżącej większości surowce - głównie gaz, ropa i metale. Kryzys powoduje, że wielkie gospodarki świata kupują ich mniej niż zwykle. Tendencja ta utrzyma się przez długie lata, o ile nie utrwali na zawsze. Świat wyjdzie z kryzysu zmieniony, zreformowane zostaną nie tylko finanse, ale też gospodarki. Zachód zacznie oszczędzać, uruchomi alternatywne kierunki dostaw, postawi na odnawialne źródła energii. To cios w samo serce Rosji. Moskwa już teraz przejada swoje rezerwy walutowe. Optymiści twierdzą, że skończą się w 2012 roku, pesymiści, że już w 2009. Zapaść rosyjskiego państwa i społeczne bunty są jak najbardziej realną perspektywą. Rosjanie akceptują obecny reżim, dopóki pozwala im lepiej żyć. Samą ideą imperialną się nie najedzą.
Ukraina jest w jeszcze gorszej sytuacji. Nie ma ani rozwiniętej, zdywersyfikowanej gospodarki, ani surowców paliwowych. W przyszłym roku jej PKB może skurczyć się nawet o jedną czwartą. Ukraina nie posiada rezerw, które może rzucić na stół, by powstrzymać choć przez kilka miesięcy zjazd po równi pochyłej. Brakuje jej elit politycznych zdolnych zmierzyć się z kryzysem, mało tego - toczy ją nierozwiązywalny spór polityczny, nie dorobiła się nawet jednorodnej polityki zagranicznej ani silnej, wspólnej tożsamości łączącej wschód i zachód kraju.
Od wschodu wieje chłodem. Tym razem nie jest to mroźny oddech starego czy odrodzonego imperium, ale powiew chaosu. Dziękujmy losowi za to, że w odpowiednim czasie zdążyliśmy wstąpić do Unii Europejskiej i strefy Schoengen, która wprawdzie odcina nas od naszych naturalnych sojuszników Ukraińców, ale zwiększa bezpieczeństwo w razie załamania za wschodnią granicą.
Andrzej Talaga
Wschód pogrąża się w chaosie, „Dziennik", 17 grudnia 2008, dostępny online: https://wiadomosci.dziennik.pl/; [27.01.2022]
Schemat interaktywny. Schemat kołowy składa się z tytułowego kółka z napisem Komentarz, wokół którego są następujące elementy: Opis gatunku, Najważniejsze cechy, Podział, Język i środki literackie, Przykład. Opis punktów znajdujących się na schemacie: 1. Opis gatunku. Komentarz to wypowiedź publicystyczna o najwyższym stopniu aktualności i silnie zarysowanym stanowisku autora. Teksty tego rodzaju interpretują i oceniają aktualne wydarzenia oraz fakty z życia politycznego, gospodarczego, kulturalnego, wyjaśniają ich przyczyny i pokazują tło. W Polsce przed rokiem 1989 nie było tego gatunku, ponieważ cenzura oraz pełna kontrola prasy uniemożliwiała napisanie tekstu, który wyrażałby własne stanowisko redakcji lub dziennikarza. W ponurych czasach PRL-u istniało tylko jedno stanowisko tożsame z polityką jednej partii politycznej. Najkrótsza definicja gatunku sprowadza się do stwierdzenia, że autor komentarza w trzech akapitach mówi: co się stało, co on o tym myśli i co z tego wynika. Niektórzy badacze prasy uważają komentarze za odmianę artykułu wstępnego. Trzeba jednak zaznaczyć, że komentarz ma pewne cechy, które go odróżniają od artykułu, są to: większa zwięzłość, wąski zakres tematyczny i analizowanie wybranego problemu w jednym aspekcie. Komentarz jest także (zazwyczaj) pozbawiony nachalnej tendencyjności i promowania linii politycznej, którą reprezentuje dane medium. Komentarze pojawiały się w gazetach niemal od początku ich istnienia, prezentowały opinię redakcji lub dziennikarza, który się pod nimi podpisywał. Dzisiaj przestały być tylko domeną gazet, zajmując znaczące miejsce w mediach elektronicznych. Komentarze ukazujące się w internecie, radiu i telewizji spełniają ważną funkcję opiniotwórczą i są bardzo chętnie czytane i oglądane przez współczesnych odbiorców. 2. Najważniejsze cechy komentarza to:
– informowanie i równoczesne ocenianie aktualnych wydarzeń,
– wyrażanie własnych opinii autora lub redakcji (subiektywizm),
– perswazyjność,
– jednoznaczność wymowy (czytelnik nie powinien mieć żadnych wątpliwości co do tego, jakie poglądy wyraża autor),
– stosunkowo wąski zakres tematyczny,
– dążenie do zwięzłości. 3. Podział komentarzy:
Ze względu na czas publikowania najbardziej popularne są komentarze:
– codzienne,
– cotygodniowe.
Ze względu na autorstwo wyróżniamy:
– komentarz redakcyjny (editorial) publikowany w eksponowanym miejscu gazety lub czasopisma, w którym redakcja określa własną linię polityczną,
– komentarz dziennikarski, napisany i podpisany przez jednego autora (najczęściej stałego współpracownika gazety
– jego opinie mogą być zgodne z przekonaniami i linią polityczną redakcji lub sprzeczne).
Z uwagi na tematykę możemy wyróżnić wiele rodzajów komentarzy, z których obecnie najpopularniejsze są:
– polityczne,
– gospodarcze.
Kiedyś wyróżniano także obok komentarza glosę, czyli zwięzłą wypowiedź o charakterze interpretująco-oceniającym, która była publikowana w bezpośrednim powiązaniu z określoną informacją. Dzisiaj znaczenie tych terminów nie jest tak ścisłe i najczęściej na określenie dawnej glosy używa się słowa komentarz. 4. Język i środki literackie. Pod względem językowym komentarz charakteryzuje się:
– komunikatywnością i przejrzystością wywodu (logiczna składnia),
– stosowaniem terminologii fachowej,
– dużą ilością wyrazów i zwrotów oceniających,
– wprowadzaniem słów nacechowanych emocjonalnie. 5. Przykład. Andrzej Talaga
Wschód pogrąża się w chaosie
Rosja stoi na progu recesji i zaburzeń społecznych. Podobnie Ukraina. Nic nie wskazuje na to, by światowy kryzys finansowy wyhamowywał. Przyszły rok upłynie zatem pod znakiem płaczu i zgrzytania zębów - pisze zastępca redaktora naczelnego DZIENNIKA Andrzej Talaga.
Najgłośniej będzie je słychać zza naszej wschodniej granicy. Rosja zapłaci za swoją arogancję, Ukraina za polityczny chaos i niezdolność do zbudowania normalnych struktur państwowych. Polska zaś doceni walory wizowego muru zbudowanego przez Schengen.
Moskwa do niedawna epatowała na prawo i lewo swoją potęgą, jej okręty wojenne po raz pierwszy od kilkunastu lat żeglują, na złość Ameryce, po Morzu Karaibskim. Putin nauczył Rosjan myśleć o sobie jako narodzie, któremu należy się specjalne traktowanie, snuł mocarstwowe wizje. Wszystko to pękło jak balon. Wystarczyły pierwsze perturbacje na rynkach światowych i załamanie cen ropy.
Rosja odnotowała właśnie 8-procentowy spadek produkcji przemysłowej, grozi jej 10-procentowe bezrobocie i wstrzymanie przyrostu PKB, nawet do poziomu zerowego. O ile rozwinięte gospodarki zachodnie zacisną pasa, ale przeżyją takie spadki, kraj Putina - nie. Rosyjski eksport to w miażdżącej większości surowce - głównie gaz, ropa i metale. Kryzys powoduje, że wielkie gospodarki świata kupują ich mniej niż zwykle. Tendencja ta utrzyma się przez długie lata, o ile nie utrwali na zawsze. Świat wyjdzie z kryzysu zmieniony, zreformowane zostaną nie tylko finanse, ale też gospodarki. Zachód zacznie oszczędzać, uruchomi alternatywne kierunki dostaw, postawi na odnawialne źródła energii. To cios w samo serce Rosji. Moskwa już teraz przejada swoje rezerwy walutowe. Optymiści twierdzą, że skończą się w 2012 roku, pesymiści, że już w 2009. Zapaść rosyjskiego państwa i społeczne bunty są jak najbardziej realną perspektywą. Rosjanie akceptują obecny reżim, dopóki pozwala im lepiej żyć. Samą ideą imperialną się nie najedzą.
Ukraina jest w jeszcze gorszej sytuacji. Nie ma ani rozwiniętej, zdywersyfikowanej gospodarki, ani surowców paliwowych. W przyszłym roku jej PKB może skurczyć się nawet o jedną czwartą. Ukraina nie posiada rezerw, które może rzucić na stół, by powstrzymać choć przez kilka miesięcy zjazd po równi pochyłej. Brakuje jej elit politycznych zdolnych zmierzyć się z kryzysem, mało tego - toczy ją nierozwiązywalny spór polityczny, nie dorobiła się nawet jednorodnej polityki zagranicznej ani silnej, wspólnej tożsamości łączącej wschód i zachód kraju.
Od wschodu wieje chłodem. Tym razem nie jest to mroźny oddech starego czy odrodzonego imperium, ale powiew chaosu. Dziękujmy losowi za to, że w odpowiednim czasie zdążyliśmy wstąpić do Unii Europejskiej i strefy Schoengen, która wprawdzie odcina nas od naszych naturalnych sojuszników Ukraińców, ale zwiększa bezpieczeństwo w razie załamania za wschodnią granicą.
Andrzej Talaga
Wschód pogrąża się w chaosie, „Dziennik", 17 grudnia 2008, dostępny online: https://wiadomosci.dziennik.pl/; [27.01.2022]
Najkrótsza definicja gatunku sprowadza się do stwierdzenia, że autor komentarza w trzech akapitach mówi: co się stało, co on o tym myśli i co z tego wynika. Niektórzy badacze prasy uważają komentarze za odmianę artykułu wstępnego. Trzeba jednak zaznaczyć, że komentarz ma pewne cechy, które go odróżniają od artykułu, są to: większa zwięzłość, wąski zakres tematyczny i analizowanie wybranego problemu w jednym aspekcie. Komentarz jest także (zazwyczaj) pozbawiony nachalnej tendencyjności i promowania linii politycznej, którą reprezentuje dane medium. Komentarze pojawiały się w gazetach niemal od początku ich istnienia, prezentowały opinię redakcji lub dziennikarza, który się pod nimi podpisywał. Dzisiaj przestały być tylko domeną gazet, zajmując znaczące miejsce w mediach elektronicznych. Komentarze ukazujące się w internecie, radiu i telewizji spełniają ważną funkcję opiniotwórczą i są bardzo chętnie czytane i oglądane przez współczesnych odbiorców. 2. Najważniejsze cechy komentarza to:
– informowanie i równoczesne ocenianie aktualnych wydarzeń,
– wyrażanie własnych opinii autora lub redakcji (subiektywizm),
– perswazyjność,
– jednoznaczność wymowy (czytelnik nie powinien mieć żadnych wątpliwości co do tego, jakie poglądy wyraża autor),
– stosunkowo wąski zakres tematyczny,
– dążenie do zwięzłości. 3. Podział komentarzy:
Ze względu na czas publikowania najbardziej popularne są komentarze:
– codzienne,
– cotygodniowe.
Ze względu na autorstwo wyróżniamy:
– komentarz redakcyjny (editorial) publikowany w eksponowanym miejscu gazety lub czasopisma, w którym redakcja określa własną linię polityczną,
– komentarz dziennikarski, napisany i podpisany przez jednego autora (najczęściej stałego współpracownika gazety
– jego opinie mogą być zgodne z przekonaniami i linią polityczną redakcji lub sprzeczne).
Z uwagi na tematykę możemy wyróżnić wiele rodzajów komentarzy, z których obecnie najpopularniejsze są:
– polityczne,
– gospodarcze.
Kiedyś wyróżniano także obok komentarza glosę, czyli zwięzłą wypowiedź o charakterze interpretująco-oceniającym, która była publikowana w bezpośrednim powiązaniu z określoną informacją. Dzisiaj znaczenie tych terminów nie jest tak ścisłe i najczęściej na określenie dawnej glosy używa się słowa komentarz. 4. Język i środki literackie. Pod względem językowym komentarz charakteryzuje się:
– komunikatywnością i przejrzystością wywodu (logiczna składnia),
– stosowaniem terminologii fachowej,
– dużą ilością wyrazów i zwrotów oceniających,
– wprowadzaniem słów nacechowanych emocjonalnie. 5. Przykład. Andrzej Talaga
Wschód pogrąża się w chaosie
Rosja stoi na progu recesji i zaburzeń społecznych. Podobnie Ukraina. Nic nie wskazuje na to, by światowy kryzys finansowy wyhamowywał. Przyszły rok upłynie zatem pod znakiem płaczu i zgrzytania zębów - pisze zastępca redaktora naczelnego DZIENNIKA Andrzej Talaga.
Najgłośniej będzie je słychać zza naszej wschodniej granicy. Rosja zapłaci za swoją arogancję, Ukraina za polityczny chaos i niezdolność do zbudowania normalnych struktur państwowych. Polska zaś doceni walory wizowego muru zbudowanego przez Schengen.
Moskwa do niedawna epatowała na prawo i lewo swoją potęgą, jej okręty wojenne po raz pierwszy od kilkunastu lat żeglują, na złość Ameryce, po Morzu Karaibskim. Putin nauczył Rosjan myśleć o sobie jako narodzie, któremu należy się specjalne traktowanie, snuł mocarstwowe wizje. Wszystko to pękło jak balon. Wystarczyły pierwsze perturbacje na rynkach światowych i załamanie cen ropy.
Rosja odnotowała właśnie 8-procentowy spadek produkcji przemysłowej, grozi jej 10-procentowe bezrobocie i wstrzymanie przyrostu PKB, nawet do poziomu zerowego. O ile rozwinięte gospodarki zachodnie zacisną pasa, ale przeżyją takie spadki, kraj Putina - nie. Rosyjski eksport to w miażdżącej większości surowce - głównie gaz, ropa i metale. Kryzys powoduje, że wielkie gospodarki świata kupują ich mniej niż zwykle. Tendencja ta utrzyma się przez długie lata, o ile nie utrwali na zawsze. Świat wyjdzie z kryzysu zmieniony, zreformowane zostaną nie tylko finanse, ale też gospodarki. Zachód zacznie oszczędzać, uruchomi alternatywne kierunki dostaw, postawi na odnawialne źródła energii. To cios w samo serce Rosji. Moskwa już teraz przejada swoje rezerwy walutowe. Optymiści twierdzą, że skończą się w 2012 roku, pesymiści, że już w 2009. Zapaść rosyjskiego państwa i społeczne bunty są jak najbardziej realną perspektywą. Rosjanie akceptują obecny reżim, dopóki pozwala im lepiej żyć. Samą ideą imperialną się nie najedzą.
Ukraina jest w jeszcze gorszej sytuacji. Nie ma ani rozwiniętej, zdywersyfikowanej gospodarki, ani surowców paliwowych. W przyszłym roku jej PKB może skurczyć się nawet o jedną czwartą. Ukraina nie posiada rezerw, które może rzucić na stół, by powstrzymać choć przez kilka miesięcy zjazd po równi pochyłej. Brakuje jej elit politycznych zdolnych zmierzyć się z kryzysem, mało tego - toczy ją nierozwiązywalny spór polityczny, nie dorobiła się nawet jednorodnej polityki zagranicznej ani silnej, wspólnej tożsamości łączącej wschód i zachód kraju.
Od wschodu wieje chłodem. Tym razem nie jest to mroźny oddech starego czy odrodzonego imperium, ale powiew chaosu. Dziękujmy losowi za to, że w odpowiednim czasie zdążyliśmy wstąpić do Unii Europejskiej i strefy Schoengen, która wprawdzie odcina nas od naszych naturalnych sojuszników Ukraińców, ale zwiększa bezpieczeństwo w razie załamania za wschodnią granicą.
Andrzej Talaga
Wschód pogrąża się w chaosie, „Dziennik", 17 grudnia 2008, dostępny online: https://wiadomosci.dziennik.pl/; [27.01.2022]
Polecenie 2
Wybierz jeden z fragmentów utworów zawartych w schematach. Przeanalizuj go w kontekście zdobytej wiedzy o gatunku, który reprezentuje. Zapisz swoje wnioski.
Ćwiczenie 1
Czy zdanie jest prawdziwe, czy fałszywe? Zaznacz prawidłową odpowiedź. Wywiad miał swój początek w Europie w połowie dziewiętnastego wieku. Możliwe odpowiedzi: Prawda, Fałsz. Jedni z najbardziej znanych reportażystów, których twórczość przypadała na czas dwudziestolecia międzywojennego, to m.in. Egon Erwin Kisch, John Reed oraz Julius Fučik. Możliwe odpowiedzi: Prawda, Fałsz. W czasach PRL-u jednym z najbardziej popularnych gatunków publicystycznych był komentarz. Możliwe odpowiedzi: Prawda, Fałsz. Artykuł publicystyczny jest najmniej chętnie wybieranym przez dziennikarzy gatunkiem publicystycznym z powodu swojej sztywnej, określonej regułami stylistyczno-kompozycyjnymi formy. Możliwe odpowiedzi: Prawda, Fałsz. Etymologia słowa felieton pochodzi z francuskiego feuille oznaczające liść. Możliwe odpowiedzi: Prawda, Fałsz. Recenzja zawiera ocenę autora, jego wartościujące i ekspresywne wypowiedzi o przedmiocie recenzji. Możliwe odpowiedzi: Prawda, Fałsz
Czy zdanie jest prawdziwe, czy fałszywe? Zaznacz prawidłową odpowiedź. Wywiad miał swój początek w Europie w połowie dziewiętnastego wieku. Możliwe odpowiedzi: Prawda, Fałsz. Jedni z najbardziej znanych reportażystów, których twórczość przypadała na czas dwudziestolecia międzywojennego, to m.in. Egon Erwin Kisch, John Reed oraz Julius Fučik. Możliwe odpowiedzi: Prawda, Fałsz. W czasach PRL-u jednym z najbardziej popularnych gatunków publicystycznych był komentarz. Możliwe odpowiedzi: Prawda, Fałsz. Artykuł publicystyczny jest najmniej chętnie wybieranym przez dziennikarzy gatunkiem publicystycznym z powodu swojej sztywnej, określonej regułami stylistyczno-kompozycyjnymi formy. Możliwe odpowiedzi: Prawda, Fałsz. Etymologia słowa felieton pochodzi z francuskiego feuille oznaczające liść. Możliwe odpowiedzi: Prawda, Fałsz. Recenzja zawiera ocenę autora, jego wartościujące i ekspresywne wypowiedzi o przedmiocie recenzji. Możliwe odpowiedzi: Prawda, FałszĆwiczenie 2
Przyporządkuj podane informacje do gatunków publicystycznych omówionych w schemacie: wywiad Możliwe odpowiedzi: 1. najpopularniejszy gatunek dziennikarski, 2. Ze względu na czas publikowania najbardziej popularne są:
– codzienne,
– cotygodniowe., 3. specjalizował się w nim Bolesław Prus, który uprawiał jedną z odmian tego gatunku, tzw. kronikę, 4. wyróżniamy dwa rodzaje tego gatunku: naukowe i artystyczne, 5. publikowany cyklicznie, najczęściej w stałym miejscu - zazwyczaj na ostatnich stronach gazety, 6. kiedyś używano pochodzącego z języka francuskiego „interview” (entrevoir), które oznaczało „spotykać”, „widzieć się z kimś”, 7. omówienie, krytyczna analiza, ocena dzieł i aktualnych zjawisk artystycznych, 8. pierwsi dziennikarze specjalizujący się w tym gatunku to Bennet i Greeley, 9. osobnym rodzajem tego gatunku jest sonda, a pokrewnymi ankieta i dyskusja, 10. jako przykład tego gatunku w Polsce mogą służyć Listy z podróży do Ameryki (1976-1878) i Listy z Afryki Henryka Sienkiewicza, 11. wyodrębniamy:
– podróżnicze,
– społeczno-obyczajowe,
– historyczne,
– wojenne,
– sportowe,
– sądowe,
– zagraniczne.
reportaż Możliwe odpowiedzi: 1. najpopularniejszy gatunek dziennikarski, 2. Ze względu na czas publikowania najbardziej popularne są:
– codzienne,
– cotygodniowe., 3. specjalizował się w nim Bolesław Prus, który uprawiał jedną z odmian tego gatunku, tzw. kronikę, 4. wyróżniamy dwa rodzaje tego gatunku: naukowe i artystyczne, 5. publikowany cyklicznie, najczęściej w stałym miejscu - zazwyczaj na ostatnich stronach gazety, 6. kiedyś używano pochodzącego z języka francuskiego „interview” (entrevoir), które oznaczało „spotykać”, „widzieć się z kimś”, 7. omówienie, krytyczna analiza, ocena dzieł i aktualnych zjawisk artystycznych, 8. pierwsi dziennikarze specjalizujący się w tym gatunku to Bennet i Greeley, 9. osobnym rodzajem tego gatunku jest sonda, a pokrewnymi ankieta i dyskusja, 10. jako przykład tego gatunku w Polsce mogą służyć Listy z podróży do Ameryki (1976-1878) i Listy z Afryki Henryka Sienkiewicza, 11. wyodrębniamy:
– podróżnicze,
– społeczno-obyczajowe,
– historyczne,
– wojenne,
– sportowe,
– sądowe,
– zagraniczne.
felieton Możliwe odpowiedzi: 1. najpopularniejszy gatunek dziennikarski, 2. Ze względu na czas publikowania najbardziej popularne są:
– codzienne,
– cotygodniowe., 3. specjalizował się w nim Bolesław Prus, który uprawiał jedną z odmian tego gatunku, tzw. kronikę, 4. wyróżniamy dwa rodzaje tego gatunku: naukowe i artystyczne, 5. publikowany cyklicznie, najczęściej w stałym miejscu - zazwyczaj na ostatnich stronach gazety, 6. kiedyś używano pochodzącego z języka francuskiego „interview” (entrevoir), które oznaczało „spotykać”, „widzieć się z kimś”, 7. omówienie, krytyczna analiza, ocena dzieł i aktualnych zjawisk artystycznych, 8. pierwsi dziennikarze specjalizujący się w tym gatunku to Bennet i Greeley, 9. osobnym rodzajem tego gatunku jest sonda, a pokrewnymi ankieta i dyskusja, 10. jako przykład tego gatunku w Polsce mogą służyć Listy z podróży do Ameryki (1976-1878) i Listy z Afryki Henryka Sienkiewicza, 11. wyodrębniamy:
– podróżnicze,
– społeczno-obyczajowe,
– historyczne,
– wojenne,
– sportowe,
– sądowe,
– zagraniczne.
recenzja Możliwe odpowiedzi: 1. najpopularniejszy gatunek dziennikarski, 2. Ze względu na czas publikowania najbardziej popularne są:
– codzienne,
– cotygodniowe., 3. specjalizował się w nim Bolesław Prus, który uprawiał jedną z odmian tego gatunku, tzw. kronikę, 4. wyróżniamy dwa rodzaje tego gatunku: naukowe i artystyczne, 5. publikowany cyklicznie, najczęściej w stałym miejscu - zazwyczaj na ostatnich stronach gazety, 6. kiedyś używano pochodzącego z języka francuskiego „interview” (entrevoir), które oznaczało „spotykać”, „widzieć się z kimś”, 7. omówienie, krytyczna analiza, ocena dzieł i aktualnych zjawisk artystycznych, 8. pierwsi dziennikarze specjalizujący się w tym gatunku to Bennet i Greeley, 9. osobnym rodzajem tego gatunku jest sonda, a pokrewnymi ankieta i dyskusja, 10. jako przykład tego gatunku w Polsce mogą służyć Listy z podróży do Ameryki (1976-1878) i Listy z Afryki Henryka Sienkiewicza, 11. wyodrębniamy:
– podróżnicze,
– społeczno-obyczajowe,
– historyczne,
– wojenne,
– sportowe,
– sądowe,
– zagraniczne.
artykuł Możliwe odpowiedzi: 1. najpopularniejszy gatunek dziennikarski, 2. Ze względu na czas publikowania najbardziej popularne są:
– codzienne,
– cotygodniowe., 3. specjalizował się w nim Bolesław Prus, który uprawiał jedną z odmian tego gatunku, tzw. kronikę, 4. wyróżniamy dwa rodzaje tego gatunku: naukowe i artystyczne, 5. publikowany cyklicznie, najczęściej w stałym miejscu - zazwyczaj na ostatnich stronach gazety, 6. kiedyś używano pochodzącego z języka francuskiego „interview” (entrevoir), które oznaczało „spotykać”, „widzieć się z kimś”, 7. omówienie, krytyczna analiza, ocena dzieł i aktualnych zjawisk artystycznych, 8. pierwsi dziennikarze specjalizujący się w tym gatunku to Bennet i Greeley, 9. osobnym rodzajem tego gatunku jest sonda, a pokrewnymi ankieta i dyskusja, 10. jako przykład tego gatunku w Polsce mogą służyć Listy z podróży do Ameryki (1976-1878) i Listy z Afryki Henryka Sienkiewicza, 11. wyodrębniamy:
– podróżnicze,
– społeczno-obyczajowe,
– historyczne,
– wojenne,
– sportowe,
– sądowe,
– zagraniczne.
komentarz Możliwe odpowiedzi: 1. najpopularniejszy gatunek dziennikarski, 2. Ze względu na czas publikowania najbardziej popularne są:
– codzienne,
– cotygodniowe., 3. specjalizował się w nim Bolesław Prus, który uprawiał jedną z odmian tego gatunku, tzw. kronikę, 4. wyróżniamy dwa rodzaje tego gatunku: naukowe i artystyczne, 5. publikowany cyklicznie, najczęściej w stałym miejscu - zazwyczaj na ostatnich stronach gazety, 6. kiedyś używano pochodzącego z języka francuskiego „interview” (entrevoir), które oznaczało „spotykać”, „widzieć się z kimś”, 7. omówienie, krytyczna analiza, ocena dzieł i aktualnych zjawisk artystycznych, 8. pierwsi dziennikarze specjalizujący się w tym gatunku to Bennet i Greeley, 9. osobnym rodzajem tego gatunku jest sonda, a pokrewnymi ankieta i dyskusja, 10. jako przykład tego gatunku w Polsce mogą służyć Listy z podróży do Ameryki (1976-1878) i Listy z Afryki Henryka Sienkiewicza, 11. wyodrębniamy:
– podróżnicze,
– społeczno-obyczajowe,
– historyczne,
– wojenne,
– sportowe,
– sądowe,
– zagraniczne.
Przyporządkuj podane informacje do gatunków publicystycznych omówionych w schemacie: wywiad Możliwe odpowiedzi: 1. najpopularniejszy gatunek dziennikarski, 2. Ze względu na czas publikowania najbardziej popularne są: – codzienne,
– cotygodniowe., 3. specjalizował się w nim Bolesław Prus, który uprawiał jedną z odmian tego gatunku, tzw. kronikę, 4. wyróżniamy dwa rodzaje tego gatunku: naukowe i artystyczne, 5. publikowany cyklicznie, najczęściej w stałym miejscu - zazwyczaj na ostatnich stronach gazety, 6. kiedyś używano pochodzącego z języka francuskiego „interview” (entrevoir), które oznaczało „spotykać”, „widzieć się z kimś”, 7. omówienie, krytyczna analiza, ocena dzieł i aktualnych zjawisk artystycznych, 8. pierwsi dziennikarze specjalizujący się w tym gatunku to Bennet i Greeley, 9. osobnym rodzajem tego gatunku jest sonda, a pokrewnymi ankieta i dyskusja, 10. jako przykład tego gatunku w Polsce mogą służyć Listy z podróży do Ameryki (1976-1878) i Listy z Afryki Henryka Sienkiewicza, 11. wyodrębniamy:
– podróżnicze,
– społeczno-obyczajowe,
– historyczne,
– wojenne,
– sportowe,
– sądowe,
– zagraniczne.
reportaż Możliwe odpowiedzi: 1. najpopularniejszy gatunek dziennikarski, 2. Ze względu na czas publikowania najbardziej popularne są:
– codzienne,
– cotygodniowe., 3. specjalizował się w nim Bolesław Prus, który uprawiał jedną z odmian tego gatunku, tzw. kronikę, 4. wyróżniamy dwa rodzaje tego gatunku: naukowe i artystyczne, 5. publikowany cyklicznie, najczęściej w stałym miejscu - zazwyczaj na ostatnich stronach gazety, 6. kiedyś używano pochodzącego z języka francuskiego „interview” (entrevoir), które oznaczało „spotykać”, „widzieć się z kimś”, 7. omówienie, krytyczna analiza, ocena dzieł i aktualnych zjawisk artystycznych, 8. pierwsi dziennikarze specjalizujący się w tym gatunku to Bennet i Greeley, 9. osobnym rodzajem tego gatunku jest sonda, a pokrewnymi ankieta i dyskusja, 10. jako przykład tego gatunku w Polsce mogą służyć Listy z podróży do Ameryki (1976-1878) i Listy z Afryki Henryka Sienkiewicza, 11. wyodrębniamy:
– podróżnicze,
– społeczno-obyczajowe,
– historyczne,
– wojenne,
– sportowe,
– sądowe,
– zagraniczne.
felieton Możliwe odpowiedzi: 1. najpopularniejszy gatunek dziennikarski, 2. Ze względu na czas publikowania najbardziej popularne są:
– codzienne,
– cotygodniowe., 3. specjalizował się w nim Bolesław Prus, który uprawiał jedną z odmian tego gatunku, tzw. kronikę, 4. wyróżniamy dwa rodzaje tego gatunku: naukowe i artystyczne, 5. publikowany cyklicznie, najczęściej w stałym miejscu - zazwyczaj na ostatnich stronach gazety, 6. kiedyś używano pochodzącego z języka francuskiego „interview” (entrevoir), które oznaczało „spotykać”, „widzieć się z kimś”, 7. omówienie, krytyczna analiza, ocena dzieł i aktualnych zjawisk artystycznych, 8. pierwsi dziennikarze specjalizujący się w tym gatunku to Bennet i Greeley, 9. osobnym rodzajem tego gatunku jest sonda, a pokrewnymi ankieta i dyskusja, 10. jako przykład tego gatunku w Polsce mogą służyć Listy z podróży do Ameryki (1976-1878) i Listy z Afryki Henryka Sienkiewicza, 11. wyodrębniamy:
– podróżnicze,
– społeczno-obyczajowe,
– historyczne,
– wojenne,
– sportowe,
– sądowe,
– zagraniczne.
recenzja Możliwe odpowiedzi: 1. najpopularniejszy gatunek dziennikarski, 2. Ze względu na czas publikowania najbardziej popularne są:
– codzienne,
– cotygodniowe., 3. specjalizował się w nim Bolesław Prus, który uprawiał jedną z odmian tego gatunku, tzw. kronikę, 4. wyróżniamy dwa rodzaje tego gatunku: naukowe i artystyczne, 5. publikowany cyklicznie, najczęściej w stałym miejscu - zazwyczaj na ostatnich stronach gazety, 6. kiedyś używano pochodzącego z języka francuskiego „interview” (entrevoir), które oznaczało „spotykać”, „widzieć się z kimś”, 7. omówienie, krytyczna analiza, ocena dzieł i aktualnych zjawisk artystycznych, 8. pierwsi dziennikarze specjalizujący się w tym gatunku to Bennet i Greeley, 9. osobnym rodzajem tego gatunku jest sonda, a pokrewnymi ankieta i dyskusja, 10. jako przykład tego gatunku w Polsce mogą służyć Listy z podróży do Ameryki (1976-1878) i Listy z Afryki Henryka Sienkiewicza, 11. wyodrębniamy:
– podróżnicze,
– społeczno-obyczajowe,
– historyczne,
– wojenne,
– sportowe,
– sądowe,
– zagraniczne.
artykuł Możliwe odpowiedzi: 1. najpopularniejszy gatunek dziennikarski, 2. Ze względu na czas publikowania najbardziej popularne są:
– codzienne,
– cotygodniowe., 3. specjalizował się w nim Bolesław Prus, który uprawiał jedną z odmian tego gatunku, tzw. kronikę, 4. wyróżniamy dwa rodzaje tego gatunku: naukowe i artystyczne, 5. publikowany cyklicznie, najczęściej w stałym miejscu - zazwyczaj na ostatnich stronach gazety, 6. kiedyś używano pochodzącego z języka francuskiego „interview” (entrevoir), które oznaczało „spotykać”, „widzieć się z kimś”, 7. omówienie, krytyczna analiza, ocena dzieł i aktualnych zjawisk artystycznych, 8. pierwsi dziennikarze specjalizujący się w tym gatunku to Bennet i Greeley, 9. osobnym rodzajem tego gatunku jest sonda, a pokrewnymi ankieta i dyskusja, 10. jako przykład tego gatunku w Polsce mogą służyć Listy z podróży do Ameryki (1976-1878) i Listy z Afryki Henryka Sienkiewicza, 11. wyodrębniamy:
– podróżnicze,
– społeczno-obyczajowe,
– historyczne,
– wojenne,
– sportowe,
– sądowe,
– zagraniczne.
komentarz Możliwe odpowiedzi: 1. najpopularniejszy gatunek dziennikarski, 2. Ze względu na czas publikowania najbardziej popularne są:
– codzienne,
– cotygodniowe., 3. specjalizował się w nim Bolesław Prus, który uprawiał jedną z odmian tego gatunku, tzw. kronikę, 4. wyróżniamy dwa rodzaje tego gatunku: naukowe i artystyczne, 5. publikowany cyklicznie, najczęściej w stałym miejscu - zazwyczaj na ostatnich stronach gazety, 6. kiedyś używano pochodzącego z języka francuskiego „interview” (entrevoir), które oznaczało „spotykać”, „widzieć się z kimś”, 7. omówienie, krytyczna analiza, ocena dzieł i aktualnych zjawisk artystycznych, 8. pierwsi dziennikarze specjalizujący się w tym gatunku to Bennet i Greeley, 9. osobnym rodzajem tego gatunku jest sonda, a pokrewnymi ankieta i dyskusja, 10. jako przykład tego gatunku w Polsce mogą służyć Listy z podróży do Ameryki (1976-1878) i Listy z Afryki Henryka Sienkiewicza, 11. wyodrębniamy:
– podróżnicze,
– społeczno-obyczajowe,
– historyczne,
– wojenne,
– sportowe,
– sądowe,
– zagraniczne.
– codzienne,
– cotygodniowe., 3. specjalizował się w nim Bolesław Prus, który uprawiał jedną z odmian tego gatunku, tzw. kronikę, 4. wyróżniamy dwa rodzaje tego gatunku: naukowe i artystyczne, 5. publikowany cyklicznie, najczęściej w stałym miejscu - zazwyczaj na ostatnich stronach gazety, 6. kiedyś używano pochodzącego z języka francuskiego „interview” (entrevoir), które oznaczało „spotykać”, „widzieć się z kimś”, 7. omówienie, krytyczna analiza, ocena dzieł i aktualnych zjawisk artystycznych, 8. pierwsi dziennikarze specjalizujący się w tym gatunku to Bennet i Greeley, 9. osobnym rodzajem tego gatunku jest sonda, a pokrewnymi ankieta i dyskusja, 10. jako przykład tego gatunku w Polsce mogą służyć Listy z podróży do Ameryki (1976-1878) i Listy z Afryki Henryka Sienkiewicza, 11. wyodrębniamy:
– podróżnicze,
– społeczno-obyczajowe,
– historyczne,
– wojenne,
– sportowe,
– sądowe,
– zagraniczne.
reportaż Możliwe odpowiedzi: 1. najpopularniejszy gatunek dziennikarski, 2. Ze względu na czas publikowania najbardziej popularne są:
– codzienne,
– cotygodniowe., 3. specjalizował się w nim Bolesław Prus, który uprawiał jedną z odmian tego gatunku, tzw. kronikę, 4. wyróżniamy dwa rodzaje tego gatunku: naukowe i artystyczne, 5. publikowany cyklicznie, najczęściej w stałym miejscu - zazwyczaj na ostatnich stronach gazety, 6. kiedyś używano pochodzącego z języka francuskiego „interview” (entrevoir), które oznaczało „spotykać”, „widzieć się z kimś”, 7. omówienie, krytyczna analiza, ocena dzieł i aktualnych zjawisk artystycznych, 8. pierwsi dziennikarze specjalizujący się w tym gatunku to Bennet i Greeley, 9. osobnym rodzajem tego gatunku jest sonda, a pokrewnymi ankieta i dyskusja, 10. jako przykład tego gatunku w Polsce mogą służyć Listy z podróży do Ameryki (1976-1878) i Listy z Afryki Henryka Sienkiewicza, 11. wyodrębniamy:
– podróżnicze,
– społeczno-obyczajowe,
– historyczne,
– wojenne,
– sportowe,
– sądowe,
– zagraniczne.
felieton Możliwe odpowiedzi: 1. najpopularniejszy gatunek dziennikarski, 2. Ze względu na czas publikowania najbardziej popularne są:
– codzienne,
– cotygodniowe., 3. specjalizował się w nim Bolesław Prus, który uprawiał jedną z odmian tego gatunku, tzw. kronikę, 4. wyróżniamy dwa rodzaje tego gatunku: naukowe i artystyczne, 5. publikowany cyklicznie, najczęściej w stałym miejscu - zazwyczaj na ostatnich stronach gazety, 6. kiedyś używano pochodzącego z języka francuskiego „interview” (entrevoir), które oznaczało „spotykać”, „widzieć się z kimś”, 7. omówienie, krytyczna analiza, ocena dzieł i aktualnych zjawisk artystycznych, 8. pierwsi dziennikarze specjalizujący się w tym gatunku to Bennet i Greeley, 9. osobnym rodzajem tego gatunku jest sonda, a pokrewnymi ankieta i dyskusja, 10. jako przykład tego gatunku w Polsce mogą służyć Listy z podróży do Ameryki (1976-1878) i Listy z Afryki Henryka Sienkiewicza, 11. wyodrębniamy:
– podróżnicze,
– społeczno-obyczajowe,
– historyczne,
– wojenne,
– sportowe,
– sądowe,
– zagraniczne.
recenzja Możliwe odpowiedzi: 1. najpopularniejszy gatunek dziennikarski, 2. Ze względu na czas publikowania najbardziej popularne są:
– codzienne,
– cotygodniowe., 3. specjalizował się w nim Bolesław Prus, który uprawiał jedną z odmian tego gatunku, tzw. kronikę, 4. wyróżniamy dwa rodzaje tego gatunku: naukowe i artystyczne, 5. publikowany cyklicznie, najczęściej w stałym miejscu - zazwyczaj na ostatnich stronach gazety, 6. kiedyś używano pochodzącego z języka francuskiego „interview” (entrevoir), które oznaczało „spotykać”, „widzieć się z kimś”, 7. omówienie, krytyczna analiza, ocena dzieł i aktualnych zjawisk artystycznych, 8. pierwsi dziennikarze specjalizujący się w tym gatunku to Bennet i Greeley, 9. osobnym rodzajem tego gatunku jest sonda, a pokrewnymi ankieta i dyskusja, 10. jako przykład tego gatunku w Polsce mogą służyć Listy z podróży do Ameryki (1976-1878) i Listy z Afryki Henryka Sienkiewicza, 11. wyodrębniamy:
– podróżnicze,
– społeczno-obyczajowe,
– historyczne,
– wojenne,
– sportowe,
– sądowe,
– zagraniczne.
artykuł Możliwe odpowiedzi: 1. najpopularniejszy gatunek dziennikarski, 2. Ze względu na czas publikowania najbardziej popularne są:
– codzienne,
– cotygodniowe., 3. specjalizował się w nim Bolesław Prus, który uprawiał jedną z odmian tego gatunku, tzw. kronikę, 4. wyróżniamy dwa rodzaje tego gatunku: naukowe i artystyczne, 5. publikowany cyklicznie, najczęściej w stałym miejscu - zazwyczaj na ostatnich stronach gazety, 6. kiedyś używano pochodzącego z języka francuskiego „interview” (entrevoir), które oznaczało „spotykać”, „widzieć się z kimś”, 7. omówienie, krytyczna analiza, ocena dzieł i aktualnych zjawisk artystycznych, 8. pierwsi dziennikarze specjalizujący się w tym gatunku to Bennet i Greeley, 9. osobnym rodzajem tego gatunku jest sonda, a pokrewnymi ankieta i dyskusja, 10. jako przykład tego gatunku w Polsce mogą służyć Listy z podróży do Ameryki (1976-1878) i Listy z Afryki Henryka Sienkiewicza, 11. wyodrębniamy:
– podróżnicze,
– społeczno-obyczajowe,
– historyczne,
– wojenne,
– sportowe,
– sądowe,
– zagraniczne.
komentarz Możliwe odpowiedzi: 1. najpopularniejszy gatunek dziennikarski, 2. Ze względu na czas publikowania najbardziej popularne są:
– codzienne,
– cotygodniowe., 3. specjalizował się w nim Bolesław Prus, który uprawiał jedną z odmian tego gatunku, tzw. kronikę, 4. wyróżniamy dwa rodzaje tego gatunku: naukowe i artystyczne, 5. publikowany cyklicznie, najczęściej w stałym miejscu - zazwyczaj na ostatnich stronach gazety, 6. kiedyś używano pochodzącego z języka francuskiego „interview” (entrevoir), które oznaczało „spotykać”, „widzieć się z kimś”, 7. omówienie, krytyczna analiza, ocena dzieł i aktualnych zjawisk artystycznych, 8. pierwsi dziennikarze specjalizujący się w tym gatunku to Bennet i Greeley, 9. osobnym rodzajem tego gatunku jest sonda, a pokrewnymi ankieta i dyskusja, 10. jako przykład tego gatunku w Polsce mogą służyć Listy z podróży do Ameryki (1976-1878) i Listy z Afryki Henryka Sienkiewicza, 11. wyodrębniamy:
– podróżnicze,
– społeczno-obyczajowe,
– historyczne,
– wojenne,
– sportowe,
– sądowe,
– zagraniczne.