1
Pokaż ćwiczenia:
11
Ćwiczenie 1

Zapoznaj się z fragmentem opowiadania Sierpień. Następnie naszkicuj wizerunek Tłui. Z lewej strony postaci wypisz z fragmentu wyrazy nacechowane, opisujące ją jako upośledzoną dziewczynę, z prawej – jako boginkę płodności.

Bruno Schulz Sierpień

Tłuja siedzi przykucnięta wśród żółtej pościeli i szmat. Wielka jej głowa jeży się wiechciem czarnych włosów. Twarz jej jest kurczliwa, jak miech harmonii. Co chwila grymas płaczu składa tę harmonię w tysiąc poprzecznych fałd, a zdziwienie rozciąga ją z powrotem, wygładza fałdy, odsłania szparki drobnych oczu i wilgotne dziąsła z żółtymi zębami pod ryjowatą, mięsistą wargą. Mijają godziny pełne żaru i nudy, podczas których Tłuja gaworzy półgłosem, drzemie, zrzędzi z cicha i chrząka.

Muchy obsiadają nieruchomą gęstym rojem. Ale z nagła ta cała kupa brudnych gałganów, szmat i strzępów zaczyna poruszać się, jakby ożywiona chrobotem lęgnących się w niej szczurów. Muchy budzą się spłoszone i podnoszą wielkim, huczącym rojem, pełnym wściekłego bzykania, błysków i migotań. I podczas gdy gałgany zsypują się na ziemię i rozbiegają po śmietnisku, jak spłoszone szczury, wygrzebuje się z nich, odwija z wolna jądro, wyłuszcza się rdzeń śmietniska: na wpół naga i ciemna kretynka dźwiga się powoli i staje, podobna do bożka pogańskiego, na krótkich, dziecinnych nóżkach, a z napęczniałej napływem złości szyi, z poczerwieniałej, ciemniejącej od gniewu twarzy, na której, jak malowidła barbarzyńskie, wykwitają arabeski nabrzmiałych żył, wyrywa się wrzask zwierzęcy, wrzask chrapliwy, dobyty ze wszystkich bronchij i piszczałek tej pół zwierzęcej, pół boskiej piersi. Bodiaki, spalone słońcem, krzyczą, łopuchy puchną i pysznią się bezwstydnym mięsem, chwasty ślinią się błyszczącym jadem, a kretynka, ochrypła od krzyku, w konwulsji dzikiej uderza mięsistym łonem z wściekłą zapalczywością w pień bzu dzikiego, który skrzypi cicho pod natarczywością tej rozpustnej chuci, zaklinany całym tym nędzarskim chórem do wynaturzonej, pogańskiej płodności.

3 Źródło: Bruno Schulz, Sierpień, [w:] tegoż, Opowiadania. Wybór esejów i listów, oprac. J. Jarzębski, Wrocław 1989, s. 7–8.
RAi9xmkCSycGh
Wymyśl pytanie na kartkówkę związane z tematem materiału.

Zapoznaj się z fragmentem opowiadania Sierpień. Wypisz z fragmentu wyrazy nacechowane, opisujące Tłuję  jako upośledzoną dziewczynę, oraz wyrazy przedstawiające ją jako boginkę płodności.

RULdLLlopKdMG
(Uzupełnij).
RNSPMd3SHdbZv2
Ćwiczenie 2
Jak ożywia się natura pod wpływem opisanej bogini „pogańskiej płodności”? Zaznacz poprawną odpowiedź. Możliwe odpowiedzi: 1. Sierpień opisywany jest jako skwar nie do wytrzymania. Pod wpływem żaru lejącego się z nieba wszystko przybiera inny kształt i wymiar. Bodiaki, łopuchy, bez czarny i inne zielska, rosnące na peryferiach miasta, stają się elementem jakiegoś dzikiego kultu ku czci słońca i przesilenia solarnego. Tłuja angażuje roślinność do swoistej orgii, wyzwala w niej pożądanie – instynkt, który przypisuje się tylko zwierzętom i ludziom. Chwasty odprawiają wspólnie z Tłują rytuał na cześć natury., 2. Sierpień opisywany jest jako skwar nie do wytrzymania. Pod wpływem żaru lejącego się z nieba wszystko przybiera inny kształt i wymiar. Bodiaki, łopuchy, bez czarny i inne zielska, rosnące na peryferiach miasta, stają się elementem jakiegoś dzikiego kultu ku czci słońca i przesilenia solarnego. Roślinność angażuje Tłuję do swoistej orgii, wyzwala w niej pożądanie – instynkt, który przypisuje się tylko zwierzętom i ludziom. Chwasty odprawiają wspólnie z Tłują rytuał na cześć natury.
R6SlCdUZyrYgW2
Ćwiczenie 3
Wybierz jedno nowe słowo poznane podczas dzisiejszej lekcji i ułóż z nim zdanie.
11
Ćwiczenie 4

Z fragmentu Sklepów cynamonowych zamieszczonego w lekcji wynotuj cytat, w którym zostały wymienione artykuły sprzedawane w sklepie. Wyjaśnij, jakie symboliczne znaczenie można przypisać tym przedmiotom.

Rb7Dr9U33LUYt
(Uzupełnij).
2
Ćwiczenie 5

W zamieszczonym poniżej fragmencie występuje motyw labiryntu. W jakim znaczeniu się pojawia? Wybierz właściwą odpowiedź.

Bruno Schulz Sklepy cynamonowe

Uskrzydlony pragnieniem zwiedzenia sklepów cynamonowych, skręciłem w wiadomą mi ulicę i leciałem więcej aniżeli szedłem, bacząc, by nie zmylić drogi. Tak minąłem już trzecią czy czwartą przecznicę, a upragnionej ulicy wciąż nie było. W dodatku nawet konfiguracja ulic nie odpowiadała oczekiwanemu obrazowi. Sklepów ani śladu. Szedłem ulicą, której domy nie miały nigdzie bramy wchodowej, tylko okna szczelnie zamknięte, ślepe odblaskiem księżyca. Po drugiej stronie tych domów musi prowadzić właściwa ulica, od której te domy są dostępne – myślałem sobie. Z niepokojem przyspieszałem kroku, rezygnując w duchu z myśli zwiedzenia sklepów. Byle tylko wydostać się stąd prędko w znane okolice miasta. Zbliżałem się do wylotu, pełen niepokoju, gdzie też ona mnie wyprowadzi. Wyszedłem na szeroki, rzadko zabudowany gościniec, bardzo długi i prosty. Owiał mnie od razu oddech szerokiej przestrzeni. Stały tam przy ulicy albo w głębi ogrodów malownicze wille, ozdobne budynki bogaczy. W przerwach między nimi widniały parki i mury sadów. Obraz przypominał z daleka ulicę Liszniańską w jej dolnych i rzadko zwiedzanych okolicach. Światło księżyca, rozpuszczone w tysiącznych barankach, w łuskach srebrnych na niebie, było blade i tak jasne jak w dzień, tylko parki i ogrody czerniały w tym srebrnym krajobrazie.

8 Źródło: Bruno Schulz, Sklepy cynamonowe, [w:] Bruno Schulz, Opowiadania. Wybór esejów i listów, oprac. J. Jarzębski, Wrocław 1989, s. 62.
Rhm5UurStSOLl
Możliwe odpowiedzi: 1. Labirynt rozprzestrzenia się poza tereny zamieszkane, niezbadane peryferie miasta., 2. Labirynt ma formę gigantycznej amfilady pokoi i korytarzy wewnątrz budynku., 3. Labirynt obejmuje niebo i gwiezdne firmamenty, rozchodzi się w kosmosie., 4. Labirynt jest nieuporządkowaną materią – chaosem, nad którym nikt nie potrafi zapanować., 5. Labirynt to miasto nocą – uliczki i zakamarki przybierają dziwne kształty – prowadzą na manowce, zakazane rewiry, a nie do celu; zagubienie w nim ma w sobie coś fascynującego., 6. Labirynt to wewnętrzne myśli bohatera-narratora, zakamarki jego podświadomości, halucynacje i majaki., 7. Labirynt to niszczycielska siła, która odcina człowieka od świata poprzez zawikłane błędne ścieżki prowadzące donikąd.
analogon
31
Ćwiczenie 6

Zapoznaj się z zamieszczonym poniżej fragmentem opowiadania Ptaki. Przedstaw interpretację symboliki ptaków w opowiadaniu Schulza.

Bruno Schulz Ptaki

Zaczęło się to od wylęgania jaj ptasich.

Z wielkim nakładem trudu i pieniędzy sprowadzał ojciec z Hamburga, z Holandii, z afrykańskich stacji zoologicznych zapłodnione jaja ptasie, które dawał do wylęgania ogromnym kurom belgijskim. Był to proceder nader zajmujący i dla mnie — to wykluwanie się piskląt, prawdziwych dziwotworków w kształcie i ubarwieniu. Niepodobna było dopatrzeć się w tych monstrach o ogromnych, fantastycznych dziobach, które natychmiast po urodzeniu rozdzierały się szeroko, rycząc żarłocznie czeluściami gardła, w tych jaszczurach o wątłym, nagim ciele garbusów — przyszłych pawi, bażantów, głuszców i kondorów. Umieszczony w koszykach, wacie, smoczy ten pomiot podnosił na cienkich szyjach ślepe, bielmem zarosłe głowy, kwacząc bezgłośnie z niemych gardzieli. Mój ojciec chodził wzdłuż półek w zielonym fartuchu, jak ogrodnik wzdłuż inspektów z kaktusami, i wywabiał z nicości te pęcherze ślepe, pulsujące życiem, te niedołężne brzuchy, przyjmujące świat zewnętrzny tylko w formie jedzenia, te narośle życia, pnące się omackiem ku światłu. W parę tygodni później, gdy te ślepe pączki życia pękły do światła, napełniły się pokoje kolorowym pogwarem, migotliwym świergotem swych nowych mieszkańców. Obsiadały one karnisze firanek, gzymsy szaf, gnieździły się w gęstwinie cynowych gałęzi i arabesek wieloramiennych lamp wiszących.

[…]

W pamięci pozostał mi szczególnie jeden kondor, ogromny ptak o szyi nagiej, twarzy pomarszczonej i wybujałej naroślami. Był to chudy asceta, lama buddyjski, pełen niewzruszonej godności w całym zachowaniu, kierujący się żelaznym ceremoniałem swego wielkiego rodu. Gdy siedział naprzeciw ojca, nieruchomy w swej monumentalnej pozycji odwiecznych bóstw egipskich, z okiem zawleczonym białawym bielmem, które zasuwał z boku na źrenice, ażeby zamknąć się zupełnie w kontemplacji swej dostojnej samotności – wydawał się ze swym kamiennym profilem starszym bratem mego ojca. Ta sama materia ciała, ścięgien i pomarszczonej twardej skóry, ta sama twarz wyschła i koścista, te same zrogowaciałe, głębokie oczodoły. Nawet ręce, silne w węzłach, długie, chude dłonie ojca, z wypukłymi paznokciami, miały swój analogonanalogonanalogon w szponach kondora. Nie mogłem się oprzeć wrażeniu, widząc go tak uśpionego, że mam przed sobą mumię — wyschłą i dlatego pomniejszoną mumię mego ojca. Sądzę, że i uwagi matki nie uszło to dziwne podobieństwo, chociaż nigdy nie poruszaliśmy tego tematu. Charakterystyczne jest, że kondor używał wspólnego z moim ojcem naczynia nocnego.

Nie poprzestając na wylęganiu coraz nowych egzemplarzy, ojciec mój urządzał na strychu wesela ptasie, wysyłał swatów, uwiązywał w lukach i dziurach strychu ponętne, stęsknione narzeczone i osiągnął w samej rzeczy to, że dach naszego domu, ogromny, dwuspadowy dach gontowy, stał się prawdziwą gospodą ptasią, arką Noego, do której zlatywały się wszelkiego rodzaju skrzydlacze z dalekich stron […].

Impreza ta wzięła jednak niebawem — po krótkiej świetności — smutny obrót. Wkrótce okazała się bowiem konieczna translokacja ojca do dwóch pokojów na poddaszu, które służyły za rupieciarnie. Stamtąd dochodził już o wczesnym świcie zmieszany klangor głosów ptasich. Drewniane pudła pokojów na strychu, wspomagane rezonansem przestrzeni dachowej, dźwięczały całe od szumu, trzepotu, piania, tokowania i gulgotu. Tak straciliśmy ojca z widoku na przeciąg kilku tygodni. Rzadko tylko schodził do mieszkania i wtedy mogliśmy zauważyć, że zmniejszył się jakoby, schudł i skurczył. Niekiedy przez zapomnienie zrywał się z krzesła przy stole i trzepiąc rękoma jak skrzydłami, wydawał pianie przeciągłe, a oczy zachodziły mu mgłą bielma. Potem, zawstydzony, śmiał się razem z nami i starał się ten incydent obrócić w żart.

Pewnego razu w okresie generalnych porządków zjawiła się niespodzianie Adela w państwie ptasim ojca. Stanąwszy we drzwiach, załamała ręce nad fetorem, który się unosił w powietrzu, oraz nad kupami kału, zalegającego podłogi, stoły i meble. Szybko zdecydowana, otworzyła okno, po czym przy pomocy długiej szczotki wprawiła całą masę ptasią w wirowanie. Wzbił się piekielny tuman piór, skrzydeł i krzyku, w którym Adela […] tańczyła taniec zniszczenia. Razem z ptasią gromadą ojciec mój, trzepiąc rękoma, w przerażeniu próbował wznieść się w powietrze. Z wolna przerzedzał się tuman skrzydlaty, aż w końcu na pobojowisku została sama Adela, wyczerpana, dysząca, oraz mój ojciec z miną zafrasowaną i zawstydzoną, gotów do przyjęcia każdej kapitulacji.

W chwilę później schodził mój ojciec ze schodów swojego dominium – człowiek złamany, król‑banita, który stracił tron i królowanie.

skl Źródło: Bruno Schulz, Ptaki, [w:] tegoż, Sklepy cynamonowe, Gdańsk 2000, s. 15–16.
RQfDBLBiQzJrL
(Uzupełnij).
2
Ćwiczenie 7

Zapoznaj się z fragmentem programowego eseju Brunona Schulza Mityzacja rzeczywistości, w którym autor zawiera swoje literackie kredo. Następnie rozwiąż quiz. Zaznacz przy każdym z pytań poprawną odpowiedź.

Bruno Schulz Mityzacja rzeczywistości

Zapominamy o tym, operując potocznym słowem, że są to fragmenty dawnych i wiecznych historyj, że budujemy, jak barbarzyńcy, nasze domy z ułamków rzeźb i posągów bogów. Najtrzeźwiejsze nasze pojęcia i określenia są dalekimi pochodnymi mitów i dawnych historyj. Nie ma ani okruszyny wśród naszych idei, która by nie pochodziła z mitologii – nie była przeobrażoną, okaleczoną, przeistoczoną mitologią. Najpierwotniejszą funkcją ducha jest bajanie, jest tworzenie „historyj”. Siłą motoryczną wiedzy ludzkiej jest przeświadczenie, że znajdzie ona na końcu swych badań ostateczny sens świata. Szuka go ona na szczycie swych sztucznych spiętrzeń i rusztowań. Ale elementy, których używa do budowy, już były raz użyte, już pochodzą z zapomnianych i rozbitych „historyj”. Poezja odpoznaje te sensy stracone, przywraca słowom ich miejsce, łączy je według dawnych znaczeń. U poety słowo opamiętuje się niejako na swój sens istotny, rozkwita i rozwija się spontanicznie według praw własnych, odzyskuje swą integralność. Dlatego wszelka poezja jest mitologizowaniem, dąży do odtworzenia mitów o świecie. Umitycznienie świata nie jest zakończone. Proces ten został tylko zahamowany przez rozwój wiedzy, zepchnięty w boczne koryto, gdzie żyje, nie rozumiejąc swego istotnego sensu. Ale i wiedza nie jest niczym innym, jak budowaniem mitu o świecie, gdyż mit leży już w samych elementach i poza mit nie możemy w ogóle wyjść.

10 Źródło: Bruno Schulz, Mityzacja rzeczywistości, [w:] tegoż, Opowiadania. Wybór esejów i listów, oprac. J. Jarzębski, Wrocław 1989, s. 366–367.
antenat
31
Ćwiczenie 8

Zapoznaj się z poniższym fragmentem, a następnie sformułuj odpowiedź na pytanie, na czym polega prywatna mitologia Brunona Schulza.

Bruno Schulz Bruno Schulz do St. I. Witkiewicza

Uważam Sklepy za powieść autobiograficzną. Nie dlatego tylko, że jest pisana w pierwszej osobie i że można w niej dopatrzyć się pewnych zdarzeń i przeżyć z dzieciństwa autora. Są one autobiografią albo raczej genealogią duchową [...], gdyż ukazują rodowód duchowy aż do tej głębi, gdzie uchodzi on w mitologię, gdzie gubi się w mitologicznym majaczeniu. Zawsze czułem, że korzenie indywidualnego ducha, dostatecznie daleko w głąb ścigane, gubią się w mitycznym jakimś mateczniku. To jest dno ostateczne, poza które niepodobna już wyjść. […]
Ja starałem się w skromniejszej mej skali odnaleźć własną, prywatną mitologię, własne „historie”, własny mityczny rodowód. Tak jak starożytni wyprowadzali swych przodków z mitologicznych małżeństw z bogami, tak uczyniłem próbę statuowania dla siebie jakiejś mitycznej generacji antenatówantenatantenatów, fikcyjnej rodziny, z której wywodzę mój ród prawdziwy.
W jakiś sposób „historie” te są prawdziwe, reprezentują moją manierę życia, mój los szczególny. Dominantą tego losu jest głęboka samotność, odcięcie od spraw codziennego życia.
Samotność jest tym odczynnikiem, doprowadzającym rzeczywistość do fermentacji, do strącenia osadu figur i kolorów.

11 Źródło: Bruno Schulz, Bruno Schulz do St. I. Witkiewicza, [w:] tegoż, Opowiadania. Wybór esejów i listów, oprac. J. Jarzębski, Wrocław 1989, s. 446.
RJwLDGZUzwWjG
(Uzupełnij).